Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wycieczka do Londynu

3 posters

 :: Inne :: Eventy :: Gra

Go down

Wycieczka do Londynu Empty Wycieczka do Londynu

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 28, 2011 3:09 pm

Wycieczka do Londynu Scarlett-johansson-esquire-sexiest-woman-alive-07_large
Na życzenie wenusa.
Rzecz się dzieje za kilka tygodni, ale ponieważ nie będzie nas ani wcześniej ani później, robimy to teraz. Musicie wybaczyć.


Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Venus Czw Lip 28, 2011 3:32 pm

Od mojego wyjazdu z Rezydencji stało się aż za dużo. Pierwszy miesiąc był prosty, chciałam nawet wrócić. Szybko jednak zrezygnowałam. Rozmowa z Tristanem zawróciła mnie z lotniska w ostatniej chwili. Bilet oddałam dziecku stojącemu przed bramkami, wrzuciłam walizkę do taksówki i kazałam się zawieść do mieszkania Daniela. Daniel był kolegą Marsa, ale był całkiem miły. Dlaczego użyłam łącznika ALE? Och, to dziecinne, ale w tym momencie wszystko co się łączyło z moim ulubionym (do niedawna) bratem, było złe. A Daniel był całkiem miły. Kiedy w pierwszym tygodniu pokazałam mu, że do mnie się nie można tak po prostu przytulać, bo ugryzę, wziął na luz i mieszkaliśmy sobie razem, a jakby oddzielnie. Nigdy nie zapraszał kobiet do domu, co najwyżej nie wracał na noc. Oczywiście, ja też nikogo nie zapraszałam, przecież to śmieszne. Kiedy do niego wróciłam, bardzo się zdziwił. Ale też ucieszył. Właściwie on ciągle chodził ucieszony, a może mi się tylko wydawało.
Ostatnie tygodnie były inne. Zaprzyjaźniłam się z Danielem, pokazałam mu nawet jakie mam zdolności. Mówi, że towar, który ja hoduję jest najlepszy pod słońcem, ale mi się wydaje, że on prawi mi tylko komplementy. Przecież od powrotu z reyzdencji, aż do teraz nie używałam prawie mocy. A teraz hodowałam mu krzaczki z których chcieliby palić wszyscy amatorzy tego gówna. Chcieliby, on ma szczęście, że kiedyś przypadł Marsowi do gustu. Wczoraj nawet zrobiliśmy imprezę, co dla mnie było dość niecodzienne. Co było jeszcze mocniej niecodzienne, nie szukałam godzinami po sklepach pięknej sukni, ale przyjęłam gości w bluzce na ramiączka, trampkach i dżinsach z dziurami. Gdybym jeszcze ufarbowała włosy, pewnie mieliby mnie za moją siostrę. Ale nie posunęłam się aż tak daleko.
Najbardziej upokarzającą chwilą był dzisiejszy poranek, kiedy obudziłam się obok jakiejś gołej od pasa w górę panny. I nie chodziło wcale o to, że mało co pamiętałam, chodziło o ten zapach, który unosił się dookoła, o to, że przez kwadrans próbowałam ogarnąć co ona ma wytatuowane pomiędzy piersiami, o to, że miałam na sobie tylko bieliznę i o co jeszcze? O to, że ktoś dzwonił do drzwi. A że byłam jedyną żywą, zwlokłam się z łóżka i poszłam otworzyć mleczarzowi. Wcisnęłam się w bluzkę z wczoraj i otworzyłam drzwi... nie, nie mleczarzowi.
- Daniel śpi - poinformowałam wreszcie brata. Byłam tak bardzo przerażona tym, że znów mnie znalazł (łatwe, skoro sam mnie tu ulokował), że nie zdążyłam się nawet martwić się o to co mam za sobą - czyli porozwalani po kątach nieżywi ludzie, w katach trzy krzaki marychy, a co na sobie, czyli prawie nic. Jako, że byłam wciąż obrażona na to jakiego mam okropnego brata, nie powiedziałam nic poza tym, że zostawiłam otwarte drzwi i poszłam do kuchni. Jak nie chce, to nie musi wchodzić. Usiadłam na krześle, podwinęłam jedną nogę. Boże, ale on mi przypomina o tym, o czym nie powinnam pamiętać.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Mars Czw Lip 28, 2011 4:40 pm

Świat się nie zmieniał. Świat szarzał, ginął w sinej mgle, krył się za gęstą zasłoną dymu. Świat się nie zmieniał - nie miał prawa się zmieniać. Nie miał prawa, bo nikt mu tego prawa nie dawał.
Byłem w Londynie od kilku dni. Odwiedzałem swoje miejsca, spotykałem swoich ludzi. Zajmowałem się swoimi sprawami - kończyłem co poniektóre, inne zaczynałem, szukając w ten sposób powodu, by powrócić jeszcze do Londynu i zostać. Przynajmniej na jakiś czas. Nie poszedłem jedynie do Daniela. Cudowna umiejętność, jaką mnie obdarzono umożliwiała zlokalizowanie Venus właśnie w jego mieszkaniu, przez co podświadomie omijałem szerokim łukiem jedną z ulubionych ulic w mieście. Spotkałem się z nim dzień wcześniej, nasze widzenie uprzedzając tylko krótkim smsem, informującym, iż czekam w pobliskim parku. Przyszedł. Pojawiał się zawsze. I tak jak zawsze uraczył mnie pokaźnym monologiem na temat mej wspaniałej siostry i organizowanej wieczorem imprezy. Pojawiłem się - a jakże. Siedziałem w bezpiecznym kącie na swoim ulubionym fotelu obserwując Venus spod przymkniętych powiek. W dłoni, niczym okular, trzymałem szklankę z whiskey, przez której szklane ścianki obraz był śmiesznie zniekształcony. Potem poszedłem. Znowu poświęciłem czas tylko sobie i grzechem byłoby stwierdzenie, iż spędziłem go grzecznie oraz, iż nie był satysfakcjonujący. Londyn. Kochałem to miasto miłością głupca, chorą miłością, taką, od której człowiek boi się odwrócić.
Teraz stałem w drzwiach apartamentu przyjaciela obserwując siostrę, która najwyraźniej również wykorzystała doszczętnie możliwości nocy.
- Witaj, Venus. - rzuciłem, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Na oślep sięgnąłem do zasuwy pod klamką. Wiedziałem, że inaczej drzwi się otworzą. Daniel do tej pory ich nie wymienił.
Przeszedłem przez pokój odkładając na stół złożony parasol i szarawy szalik. Rozejrzałem się dookoła, komentując w myślach, niekoniecznie pozytywnie, zamiłowanie przyjaciela do imprez oraz stan znacznej części osobników tu przebywających.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Venus Czw Lip 28, 2011 5:12 pm

- Co chcesz - burknęłam, nie zwracając wzroku w jego kierunku. Nie interesowało mnie już złoszczenie się na niego, bo przecież mu powiedziałam, że ja już nie mam rodziny, nie mam zamiaru na niego patrzeć i nie mam już nic. Jak zwykle musiał siedzieć cicho, a mnie po raz pierwszy to tak wkurzało, że miałam ochotę go stąd wywalić. Nie widziałam go wczoraj, zresztą, to lepiej. Nie wytrzymałabym w tym samym pomieszczeniu co on. Ale skoro był, może jednak wytrzymywałam? Choć ogólnie rzecz biorąc, dom Daniela nie był duży, a pokoje też małe, to jakimś cudem go nie zobaczyłam. Z tego co pamiętam, Daniel dał mi wczoraj papierosa, którego sam skręcił i kazał popić wódką. Wiadomo jaką ja mam głowę. Dlatego szybko mi pomógł się ulokować w łóżku i jak dotąd, nie wiem co było w tym papierosie. Ale głowa mnie nie boli. Hym, mnie nigdy nie boli, choć mam taką słabiutką. Nieważne. Wracamy do Marsa i do tego, że stał po drugiej stronie stołu i wcale a wcale nie chciałam patrzeć, jak patrzy na mnie w takim stanie, albo co gorsza, wcale na mnie nie patrzy. I niech Mars sobie nie myśli, że to przez niego. To przez tego okropnego nie-wymawiam-jego-imienia-Tristana, który miał czelność mi powiedzieć, że mnie nienawidzi. I przez to, że mówi mi, że mnie kocha dopiero jak mnie nie ma. I przez tego Javiera, który obiecał, że mnie odwiedzi, a jeszcze go nie widziałam. I przez to, że on mnie kochał, a ja musiałam wybierać pomiędzy dwoma facetami, chociaż żadnego nie umiałam wybrać. I przez to, że najlepszym facetem byłby dla mnie Daniel, który przecież wcale nie był facetem, bo był podobny do Dimitriego z każdej części zachowania, a Dimitri nie jest facetem, tylko chłopcem. I jak ja kocham Tristana. Nie, jak ja kocham Javiera. Nie. Nie kocham żadnego, kocham Marsa. Nie, Marsa nie mogę, bo to mój brat, a już nie mam podobno rodziny.
Przesuwałam zdenerwowanym spojrzeniem po meblach, wreszcie wyciągnęłam dłoń po paczkę. Wyjęłam ją ze szklanki z wódką. Wsadziłam jedynego suchego papierosa w usta i zapaliłam o ogień z kuchenki. Musiałam w tym celu odwrócić się na krześle, co było nielada wyczynkiem. Wypuściłam powoli dym i zerknęłam na brata.
Jak ja nienawidzę mężczyzn.
Czy ona miała tam kolczyk? Potrząsnęłam głową, a niby-loki zatańczyły wokół głowy.
-Nie pamiętasz o co prosiłam cię ostatnio? Co się stało? Rodzinka cie po mnie wysłała? Może Jowisz z Saturnem wreszcie zabili tego małego? A może po prostu zaciążona laska Merkurego nie ma pojęcia jak się organizuje śluby? Sory, mówiłam już - ja nie mam rodziny - Earth się nie liczy. To jest moja bliźniaczka, nikt z rodziny. Wypuściłam dym, strzepłam popiół na ziemię, nie przejmując się, że to nieuprzejme. Rzeczywiście, zawsze mnie to drażniło, kiedy nie miałam popielniczki. Ale teraz naprawdę było mi to obojętne. Uniosłam wzrok na wchodzącą do kuchni postać. Daniel miał przyjemnie wyglądające ciało, choć mi się nigdy specjalnie nie podobało. Nie miało kolorowych tatuaży, czy bardzo szerokich barków. No, nie da się ukryć, że nie był połączeniem nie-wymawiam-jego-imienia-Tristana i nie-istnieje-dla-mnie-Javiera. Ale miał jakiś tam tatuaż. I ładny brzuch. Przywitał się z moim bratem, ale zanim to zrobił musiał przejść obok mnie. I przeszedł. Ręką zachaczając o moje włosy, które delikatnie pogładził, a ustami o szyję. Że też musiał się ograniczyć. Choć raz mogłam mu pozwolić na coś odważniejszego. To nie, speszył się chyba Marsa. Teraz stanął obok i zaparzał kawę.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Mars Pią Lip 29, 2011 7:05 pm

Nie mówiłem nic. Nie odezwałem się ani słowem, czując, że słowa będą zbędne. Bo niby cóż miałbym powiedzieć? Że tak naprawdę przyjechałem do Londynu, nie do niej? Przyjechałem załatwić to, co do załatwienia miałem, przyjechałem odwiedzić garstkę przyjaciół. Chociaż może trafniejsze byłoby określenie "ludzi, z którymi coś mnie łączyło". Na nią tylko natrafiłem. Pomimo tego, że doskonale wiedziałem, gdzie mógłbym jej szukać, a co za tym idzie - gdzie ona będzie i gdzie na pewno jej nie znajdę.
Zerknąłem na Daniela, mrużąc oczy. Znałem go zbyt dobrze, by reagować na jego poczynania wobec siostry. Samego siebie znałem jeszcze lepiej co już zupełnie eliminowało jakąkolwiek formę sprzeciwu z mojej strony. Mogli robić co im się tylko podobało - nie było to moją sprawą, interesem, nie wzbudzało u mnie nawet zainteresowania. Co tu ukrywać. Byliśmy dorośli, bez względu na to, jak bardzo tego nie chcieliśmy.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zdając sobie sprawę z faktu, iż to właśnie tutaj rozpoczęły się przygody z najbardziej grzesznymi z moich namiętności. Uśmiechnąłem się do siebie, przymrużyłem powieki i położyłem dłoń na drewnianym, idealnie wypolerowanym stole. Znowu niegrzeczna potrzeba pozostawania w kontakcie fizycznym z przedmiotami przyjemnymi w dotyku.
Przeszedłem przez pokój i zasiadłem w tym samym fotelu, co ostatniej nocy. Tym razem wydawał się jakby mniej wygodny, jednak przemilczałem ten fakt, winę zrzucając na mniejsze stężenie alkoholu we krwi. Z kieszeni wyjąłem papierosy. Djarumy, tym razem Blacki - idąc za zasadą "codzienność traci na wartości". Odpaliłem jednego truciciela zaciągając się pierwszymi kłębami dymu. Goździki ukryte wśród tytoniu zaczęły strzelać. Uwielbiałem ten dźwięk.
- Powiedz Venus, podoba ci się Londyn? - rzuciłem od niechcenia, wypuszczając szarawą chmurę nosem.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Venus Pią Lip 29, 2011 7:14 pm

Spojrzałam za nim. Poszedł z kuchni, a ja wstałam z krzesła. Daniel powiedział, że wsadzili mi do łóżka Florę, bo była prawie tak samo zalana jak ja. Mruknęłam coś pod nosem, że mogli ją chociaż ubrać i przeszłam do salonu. Siedział tam, mój walony brat. Kiedy się wszystko zniszczyło? Ja go tak potrzebowałam, a myślałam, że on mnie też. Co z tego, że były jakieś zdjęcia, że były jakieś kobiety, jacyś mężczyźni. Był mi bliskim przyjacielem, a podobno tylko mnie lubił z całej rodziny. Kłamał. Czułam się okropnie źle w jego towarzystwie. Kiedy wiedziałam, że tu był, chciałam znów uciec.
- Nie. Jest tu brudno, ludzie nie mają wyobraźni, nie szanują żadnych zasad, są nudni i szarzy. Ale przynajmniej ty do nich pasujesz, hym? - zauważyłam. Z szafy wyjęłam szlafrok, którym się owinęłam. Nie będę przecież świecić przed nim tak bez ubrania. Wypuściłam dym, a ten owinął całą mą sylwetkę. Stałam w wejściu i zastanawiałam się, czy nie zostawić go tu i iść dalej. Walone pokrewieństwo. - Wydaje mi się, że mogą przyjść po mnie Starsi. Używam mocy w złej wierze - miałam na myśli te krzaczki marihuany. Wątpię, żeby przyszli. Ale chciałam coś powiedzieć. Może, do widzenia?
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Mars Pią Lip 29, 2011 7:30 pm

Chciała uciec. Chciała uciec, a szła za mną, zupełnie jakbym przywiązał ją do siebie niewyobrażalnie mocnym sznurkiem, który jednocześnie był tworem tak cienkim, że niemożliwym było go zobaczyć. I tu pojawiał się istny paradoks - nie było przypadkiem tak, że robiłem wszystko, co mogłem, by ją do siebie zniechęcić? Nie celowo - bynajmniej. Po prostu byłem sobą. Nieznośnym, ironicznym, samolubnym, chodzącym własnymi drogami sobą. Za co mnie tak uwielbiała? Powinna nienawidzić.
- Szukasz w złych miejscach. W Londynie ciekawe są podziemia. - mruknąłem, po raz kolejny zaciągając się dymem. Czarny papieros jakoś nie pasował do mojego wizerunku. Być może zbytnio przyzwyczaiłem się do tych czerwono-białych, by dopuszczać do świadomości coś niemal zupełnie nowego w tak krótkim czasie. Zerknąłem na siostrę. Paliła.
- Gdyby nie ja, nie paliłabyś, prawda? - I chociaż moja wypowiedź była pytaniem to jak pytanie nie brzmiała. Bardziej stwierdzenie. Część o Starszych zignorowałem. Informacja dla mnie zbędna. Hodowanie marihuany nie różniło się dla mnie wiele od posiadania w domu kolekcji bonsai.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Venus Pią Lip 29, 2011 7:47 pm

Wywróciłam oczami. Bonsai. Jakiż on pozbawiony zasad moralnych, nie ma w nim nic głębokiego. Czego ja właściwie się czepłam? Przecież już Pluton miał bogatsze życie uczuciowe. Ten tu w żadnym wypadku nie powinien mnie interesować. Imię? Zmienię mu imię, od dziś nie jest legendarnym bogiem wojny, od dziś nazywa się Joe. Kim jest? Nie znam, dlaczego miałabym odpowiedzieć. Ma trochę podobne oczy do oczu mego dawno zaginionego ukochanego brata - to tylko przypadek, zbieg okoliczności. Joe, twój powóz zajechał.
-Pochlebiasz sobie. - odpowiedziałam i weszłam do pokoju. Jedną ręką ściskałam delikatny materiał szlafroka, bo gdzieś zagubił się pasek. Usiadłam w miękkim krześle, założyłam nogę na nogę, zakryłam się materiałem, a wszystko to robiłam tak powoli, jakby gp wcale nie było. Był jakiś Joe. Nie znam żadnego, może to znajomy Daniela? Nie, nie zawołam go. Nie jestem służącą. Odgarnęłam loki z twarzy i wreszcie wyjęłam papierosa spomiędzy ust. Strzepnęłam nadmiar spalonej końcówki na dywan. Nie, to nie przez niego palę. Za duży myśli, że jest.
-Szukałam wszędzie, przecież dałeś mi dobrego przewodnika- zauważyłam, gdzieś w tyle słyszałam jak parzy kawę. - To nie Londyn jest problemem, to właśnie ci ludzie. Oni mnie polubili, może nawet mocniej niż ciebie. A wiesz dlaczego? Bo ja przyszłam z powierzchni i udawałam, że mogę się z nimi porozumieć. Niestety, tak nie jest. Nigdy ktoś z podziemi nie zaimponuje komuś z powierzchni. To dwa światy, bez łączących go korytarzy- powiedziałam, nie patrząc na chłopca. Był z podziemi, a ja nie. Nic nas nie mogło łączyć. Prócz imienia, przeszłości. Ale przeszłość zostawiamy daleko z tyłu, imię już mu zmieniłam. Choć dziś to on wyglądał szykowniej sadza z serca nigdy nie schodzi. A ktoś o tak czystej cerze, jak ja, nawet w szlafroku, skrywając bieliznę, niedostatek makijażu i wczorajsze zmęczenie, wciąż ma prezencję godną królowej.
Z tym się trzeba narodzić.
Siedziałam w fotelu z zamiarem ponownego rzucenia mu kąśliwej uwagi. Ale wtedy dotarło do mnie, że jeszcze nie do końca umiałam zabić brata. Mój wewnętrzny Kain (zaraz, czemu to ja mam być zła) nie dawał rady. Brakowało czegoś..
Wrócił obraz smutnego chłopca o brązowych włoskach stojącego czujnie przy moim boku. Moje blond loczki i jego proste ciemne włosy. Mój wieczny pocieszny uśmiech, jego niespotykany u normalnych dzieci bijący smyutek. Pluton nie był pierwszym smuteasem w rodzienie. Ciągałam Marsa na każdą zabawę. Kazałam mu bawić się ze mną, Ziemią i Merkurym, chociaż zawsze zostawała mu rola pomocniyka królowej. Ja siedziałam na kolorowym krzesełku, wymachiwałam patykiem, jakby był moim berłem i rozstrzygałam, czy tym razem wygrała armia moja (Ziemia) czy napastnika (Merkury). Rzadko kiedy wygrywał Merkury, ale jemu i tak było wszystko jedno, zawsze się dobrze bawił. A Mars? Mars nigdy się nie uśmiechał podczas takich zabaw. Lubił bawić się w chowanego, bo uciekał do domu i miał nas z głowy. Ale ja go zawsze znajdowałam i z przejęciem krzyczałam, że wygrałam. Pozwalał mi wygrywać, bo było mu obojętne. Powinnam to zobaczyć już wtedy. Pamiętam, że raz udało nam się prawdziwie porozmawiać. Po tym, jak rok w rok opowiadałam mu o tym jakich mam niwych chłopców, co oni mówią, co mówię ja, jak jest w nowej szkole, nagle i on tu trafił. Pamiętam, że mnie zaskoczył swoim przybyciem. Ale nie tym tylko. Opowiedział mi, że ma też słabość do chłopców. Że już nie jest wcale dzieckiem. A ja wtedy odkryłam, że mam takiego bliskiego przyjaciela! O ja naiwna, on po prostu potrzebował raz w życiu uwolnić swe myśli. Raz. Więcej przecież już się nie otwierał. Wręcz przeciwnie. Zamykał się. Wyjeżdżał. Nie chciał mnie. Wstydził się tego, że czasem ludzie mylili nas z parą zakochanych. Mnie to bawiło, a on ciągle był obrażonym pięciolatkiem. Mój brat. Rodzice, zrobiliście mi krzywdę, że daliście mu to imię. Wierzyłam... Wiecie, że mitologia to jedyna książka, którą umiałam przeczytać trzy razy i dalej chcieć ją czytać? Nie lubię książek, ale lubie te bajki. O Afrodycie. O Aresie. O Zeusie też...
-Złamałeś mi serce, wiesz- powiedziałam wreszcie bezbarwnym głosem. Bałam się, że mogłabym się popłakać, więc odrzuciłam emocje. -Tylko dwoje ludzi złamało mi serce. A ty jesteś tym jednym. - uświadomiłam go. Zgasiłam papierosa i zapaliłam kolejnego. Mars mnie oszukał, więc złamał mi serce. Drugą osobą był Tristan. Och, temu to się dopiero udawało. Za pierwszym razem nie było aż tak źle - po naszej wspólnej nocy nie minął tydzień, a on już chodził z Irys. Dwa lata. Drugi raz Tristan złamał mi serce przed miesiącem. Napisał mi, że jestem suką bez uczuć. On? On powinien mnie znać. Od kiedy byłam bez uczuć? Szczególnie dla niego. Czy nie wybaczyłam mu pierwszego pęknięcia? Czy nie dawałam szansy? Nic nie zrobił. Dopiero kiedy wyjechałam ten wielki facet, złamał mi serce, bo okazał się cholernym tchórzem. Wyznał mi miłość, by mnie zaraz upokorzyć. Tchórz. Wolał to zrobić, kiedy byłam daleko. Dwa razy złamali mi serce. Dumny jesteś Mars? -Najgorsze jest w tym, że od ciebie nie uda mi się uciec, tak jak ucieknę od Tristana. - pokręciłam głową i zaciągnęłam się -Jesteś moim bratem, a więzy krwi są mocnymi kajdanami. Przeklęta krwi, jak wiele w historii uczyniłaś złego! Choćbym nie niem jak dobrze się skrywała, zawsze tu będziesz. Bo przeżyłam z tobą pół mego życia. I myślałam, że choć trochę Cię to obchodziło? Ale ty jesteś inny, prawda? Ty umiesz uciekać? Umiesz nie szanować własnej siostry, choć wiesz, jak ją ranisz każdym krzywym spojrzeniem. Ja nie umiem cię już ranić, więc Ci pomogę- oświadczyłam i choć ręce mi się trzęsły, zgasiłam papierosa, wstałam i ruszyłam do niego -Ty umiesz uciec od tego, to Twoje największe życzenie, czy nie tak? Więc oddaj mi to i zostaniesz uwolniony na zawsze- wyciągnęłam mlecznobiałą dłoń po moją bransoletkę. Myślał, że nie wiem? Że tylko posiadanie mojej rzeczy pozwalało mu mnie znaleźć gdziekolwiek bym nie była. Ale ja go zwolnię z tego obowiązku. Zrobie wszystko, by uwolnić go od siebie i siebie od niego. -Tak się robi, jak się kogoś kocha.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Wycieczka do Londynu Empty Re: Wycieczka do Londynu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 :: Inne :: Eventy :: Gra

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach