Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Domek na drzewie

4 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Las

Go down

Domek na drzewie Empty Domek na drzewie

Pisanie by Mistrz Gry Sob Wrz 10, 2011 4:26 pm

Domek na drzewie Tumblr_lowv8a8gux1qarotao1_500

Nie wszyscy wiedzą, gdzie można go znaleźć.
A wspięcie się po drzewie też wymaga pewnych zdolności.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Benjamin Pią Wrz 16, 2011 5:17 pm

od Leili chyba

Domek na drzewie. Ile razy przychodziliśmy tutaj w parę osób i przesiadywaliśmy całe noce? Nawet nie byłem w stanie zliczyć. To było jedno z najciekawszych i najbardziej mi znanych miejsc w całej rezydencji i na jej terenie.
Niebieska kokardka połyskiwała lekko w słońcu które wpadało do zacienionego ciasnego pokoiku przez dziury w kolorowych zasłonkach. Leżałem na kanapie przyglądając się kawałkowi materiału mrucząc coś pod nosem sam do siebie. Tuż obok stała butelka przepełniona bursztynowym trunkiem którą co chwila podnosiłem do ust choć nie miałem najmniejszej ochoty opróżniać jej samemu.
Podniosłem się i wyciągnąłem telefon z kieszeni obracając go w dłoni. Leila, Felix, Iss, Mike, Sigrid, Mikaela... Kiwałem głową zastanawiając się kto miałby czas by wypić ze swoim starym, dobrym kolegą. Do czego to doszło? Jeszcze jakiś czas temu nie musiałem nigdzie dzwonić, do nikogo pisać. Wystarczyło tylko że wychodziłem z pokoju i ludzie sami się znajdywali. Niedługo dojdzie do tego że nawet na wspólne obalenie butelki Danielsa będę musiał umawiać się z tymi chujami. Kurwa, kim ja jestem? Westchnąłem ciężko i upiłem jeszcze jednego łyka pisząc krótkiego, zawierającego wszystko co powinien smsa do nikogo innego jak Cooka. Byłem pewien że jeśli chodzi o picie, na niego zawsze mogę liczyć. Nie przypominałem sobie sytuacji w której odmówiłby alkoholu oprócz tej kiedy po raz pierwszy miał pieprzyć się z Iską. Ach, jaki on był wtedy wesoły a ja cieszyłem się razem z nim chociaż miałem tylko jakąś marną blondyneczkę na wieczór co było dosyć smutne. Pamiętam nawet jak wszyscy na korytarzach mówili tylko o tym że ten Cook jest z tą rudą, a ta ruda okazała się być całkiem porządna i nawet ją polubiłem. Położyłem się znowu na kanapie i czekałem aż przyjdzie moje zbawienie wraz z alkoholem bo mi zostały tylko dwie butelki.
- Cześć pizdeczko ty moja - Zawołałem szczerząc się szeroko bo w drzwiach pojawiła się już chuda postać a za nią nie było żadnej rudej czupryny więc mogłem wyluzować. Bo Iska to zawsze bije jak się przy niej przeklina, niedobra. - Ty mi lepiej powiedz o co tu kurwa chodzi z tym całym bachorem i tego, wiesz że Felek leży w szpitalu czy jesteś tak zacofany bo ci oczy ta miłość zamydliła i o kolegach nie pamiętasz. Bo ja to już zapomniałem jak wyglądasz po paru piwach, kurwa - A obiecywałem że nie będę pił i brzydko przeklinał. W takim razie to będzie ostatni raz a potem już zawsze Leila będzie mogła mnie chwalić i piec mi ciasteczka. Bo te trzymanie się z daleka od alkoholu to był chyba warunek więc póki go nie spełniałem musiałem podkradać słodycze Felixowi. Podałem butelkę Cookowi i usiadłem na krześle stojącym tuż obok. No niech odpocznie póki może bo podobno związki męczą.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Pią Wrz 16, 2011 6:41 pm

//Bitwa na jedzenie była

Urosziny Izki. UrodzinyIzki. URODZINY IZKI. U R O D Z I N Y I Z K I. Kurwa, moja Izeczka ma właśnie osiemnaste urod hodzić z pokoju po tym co mi zrobiła ta okropniasta DIENA, ale po smsie Beneczka nie miałem wyjścia. Miałem rozjebaną stopę, ale coś takiego jak intuicja mężczyzny kazało mi zwlec mokry tyłek z łóżka, odłożyć komputer, zawiązać bandaż (oczywiście mało poprawnie, ale nie mogłem zawołać Izy, bo by przyszła razem ze mną) i włożyć grubą skarpetę. Zeskoczyłem jakoś ze schodów, co było trudne, bo w kurtce miałem Ballentainsa, a to w chuj burżujski whiskacz i prawie się posikałem, jak wyszedłem w tą mgłę i prawie wywinąłem orła na środku alejki. Do domku dotarłem trochę powoli, bo odszukanie drogi było istnym wyczynem. Wskoczyłem po drabince i stanąłem w wejściu jakbym został panem całego świata.
-Kurwa Benek, pierdol się z tą pizdą. Patrz co mam, cipeksie - uniosłem butelkę w zwycięskim geście. To nie był tani Jack Daniels. Na to trzeba było bulić niezłą kasę. Zdecydowanie powinienem był wydać tą kasę na Izę, a nie na tego ułoma. -Bachor? Aaaa, bo ogarnij że jestem w parku a tu nagle podbija do mnie laska SUPER laska i mówi, że jestem jej ojcem. Zajebiście. Ciekawe po czym miałem taką faze- rzuciłem i podrapałem się po brodzie. W sumie go minąłem i walnąłem się na kanapę, bo taka ofiara wypadku jak ja to powinna mnieć przody. Postawiłem butelkę na stoliku. O Felku wiedziałem. Wzruszyłem ramionami. I tak sobie przypomni mnie.Zabrałem mu z rączki wstążkę, bo się akurat nie pilnował.
-A ty co, zecydowałeś się wreszcie być prawdziwym gejem i we wstążki się bawisz? Komendant stylówy, haha- parsknąłem i zmiętoliłem tą jego wstążkę w dłoni.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Benjamin Pią Wrz 16, 2011 7:14 pm

Wielkimi jak spodki oczami wpatrywałem się z wyraźną fascynacją ale też obrzydzeniem jak obracał butelkę w tych chudych bladych dłoniach. Jak to możliwe że ktoś taki jak Cook właśnie przyniósł mi alkohol warty więcej niż to wszystko co gromadziłem w pokoju i pod łóżkiem odkąd przybyłem do Rezydencji? Teraz pozostało mi jedynie rozpaczać nad tym jakim jestemnieudacznikiem bo przecież piję jakiegoś marnego Danielsa. Leila miała racje. Przecież ten cały alkohol to takie głupstwo. Ohyda, okropność, a ci co go piją to ludzie z problemami którzy próbują odnaleźć ratunek w napojach wysokoprocentowych. Mówiłem już że zapisałem się do klubu celibatu? Powinni być ze mnie dumny, właśnie poczyniłem pierwszy krok w stronę ścieżki dobra i czystości. Gówno prawda, przecież nie przeżyłbym nawet jednego dnia bez wypitego piwa ale to jest zły sygnał. Nie powinienem tak często widywać Brahams bo tylko mi miesza w głowie. Ciekaw jestem jak z nią rozmawia Felix który jest młodszy ode mnie a pije jeszcze więcej.
- Całe życie na niego zbierałeś? - Spojrzałem na niego z rozbawieniem, a przez twarz przebiegł lekki uśmiech. Przecież on kradnie dzieciom pączki bo nie ma pieniędzy żeby kupić sobie własne a teraz na moich oczach popijał sobie jeden z tych trunków o których niektórzy mogliby jedynie pomarzyć. Może mi się tylko coś przewidziało? Dawno nic nie brałem, czasami wącham sobie tylko klej w pokoju ale to jest słabe. - Kurwa, jesteś pojebany ale przyznam że niezła opcja z tą laską. Czemu mi nie napisałeś smsa? Wpadłbym bo czaisz że ja jeszcze nigdy rudej nie miałem a ty masz już jedną, wystarczy ci, chuju - Powiedziałem i korzystając z nieuwagi mojego towarzysza wyrwałem mu z ręki butelkę ale z taką ostrożnością jak nigdy wcześniej. Każda kropla która wylądowałaby gdzieś indziej niż w naszych ustach byłaby dla mnie ciosem prosto w serce, nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia.
Przymykając powieki zamoczyłem usta w złocistym napoju i rozkoszowałem się tą chwilą aż... aż nie przeszkodziła mi ta ciota. Zawsze musiał coś zepsuć ale teraz to porządnie się wkurwiłem. Odstawiłem butelkę na bok i spojrzałem na niego ściągając brwi.
- Odpierdol się, żadnym gejem nie jestem, wystarczy już jeden Felek. I oddaj to bo nie jest moje i muszę oddać. - Nie chciałem widzieć znowu smutnych wielkich zielonych oczu patrzących na mnie z bliska i czekających aż coś powiem. Zabrałem od niego wstążkę i schowałem ją w kieszeni krzywiąc się. Nie potrafiłem zrozumieć czemu tak się uniosłem. - Kurwa, to taka dłuższa historia, kiedyś ci opowiem, a teraz masz i dotykaj tej butelki póki możesz bo stary, w życiu pewnie jej na oczy już nie zobaczymy. - Tak tylko mówiłem żeby go pocieszyć bo przecież ja takich w swoim schowku mam pełno ale nie chciałem żeby teraz się rozpłakał że mam lepiej. Pokręciłem głową i podałem mu butelkę mrucząc coś pod nosem.
No tak, urodziny Iss. Na śmierć zapomniałem kupić jej jakiś fajny prezencik. Oddam jej jakiś mój komiks i zabiorę Felixowi babeczki. Zapakuję je ładnie i na pewno się ucieszy.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Pią Wrz 16, 2011 7:34 pm

No, dziwne skąd ta kasa, hm. Jak już mogę wyłudzać od dzieci paczki i jedzenie, to tym bardziej mogę wyłudzać od szarych ludzi to, by mi coś dawali. Ale rzadko kiedy to robię. Już wolę coś ukraść i uciekać przed psami. Kiedyś towarzyszyła mi w takich ekspedycjach Ronka, ale teraz mamy na siebie chyba wyjebane, bo nawet nie raczy dupy do mnie ruszyć. A ja się wstydzę do niej chodzić, bo u niej śmierdzi. Diena jest spoko zastępczynią i przynajmniej się nie da tak szybko przyruchać, więc ok niech będzie.
Ale tym razem załatwiłem sobie ten alkohol chamsko bez płacenia. Właściwie był tylko dodatkiem do wielkiego kucyka pony, którego kupiłem Izie w prezencie (dostałem w prezencie). Tak więc na jego niedowierzającą minę ułoma, którym był, mogłem tylko parsknąć śmiechem.
-Wtedy sam bym to wypił i nie dawałbym Ci spróbować, użyj czasem tej łepetyny
O, gdybym tylko się dowiedział o tym durnym pomyśle mego kumpla. Że nie pić? Absyneta chce z siebie robić? A to już co, nagle wszystko co jest pomiędzy nami się nie liczy? A to chuj.
-Kiedy ja nawet nie wiem, czy ona mi się nie przyśniła? Dymek mówi, że mam przywidzenia i że się najarałem. Kurwa, kiedy ja jarałem niby? Ale fakt to fakt, że czasem się nie czuje, a potem nie kmini. Tak myśle, bo nie pamiętam, ale to logiczne- zrobiłe bardzo mądrą minę, po czym przeszedłem do sedna sprawy -Ale nawet jeżeli ją spotkasz też, to jej nie ruchaj. To jakbyś ruchał mnie i Izkę naraz, ale to już lepiej jej zapytać, czy nie chce trójkąta, choć wiadomo, że ja się też mogę odezwać wtedy i bym powiedział, że nie chcemy trójkąta. Sory, Banek, ale mnie nie kręcisz jakoś specjalnie- zamlaskałem. Dobra, kiedyś poszła plota i foty o mojej niby miękkiej wersji. I spoko, to jest jakby inna sprawa. Ale ja swoich kumpli bym nie przyruchał. Nie bo są jakimiś brzydalami, ale po prostu mnie nie krącą. I nie mógłbym się kumplować blisko z kimś na kogo widok chciałbym się tego. No z laskami to jest proste, bo wszystkie są super, ale z facetami jest inaczej. Ja to traktuje jak zabawę, w sumie.
-Dobra, dziś mamy w chuj czasu, ale jak to nieważne, to nie mów, bo ja mówie- wziąłem butelkę i z namaszczeniem upiłem kilka łyków. Ach. Przymknąłem oczy i wysunąłem stopę do przodu. -Patrz. Jestem ofiarą przemocy kulinarnej.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Benjamin Pią Wrz 16, 2011 10:00 pm

Czy naprawdę w dzisiejszych czasach istnieje jeszcze coś takiego jak przyjaźń? Wątpiłem ażeby byli jeszcze ludzie którzy dla innych poświęciliby wszystko i pokonali nawet swoje największe słabości. Teraz każdy ma uczucia drugiego człowieka głęboko gdzieś, a o pomocy nawet nie ma co myśleć. Jak mogłem nazywać tych wszystkich debili moimi przyjaciółmi skoro potrafili powiedzieć mi prosto w oczy że nie podzieliliby się ze mną butelką whisky. Przyjaciele takich rzeczy nie robią. Chuj im w dupy, jak już będę bogaty to będą mogli jedynie na mnie popatrzeć. Pozostało mi jedynie przebywanie w ich towarzystwie bo innego wyboru nie miałem. Nie chciałem wyjeżdżać bo i nie miałem dokąd. Wkurwiało mnie tylko jedno - dlaczego Frejka wyjechała i nawet nic mi nie powiedziała? Zniknęła bez śladu chociaż nie mogłem się dziwić. Zawsze to robiła, była w tym perfekcjonistką ale kiedy już znikała to za każdym razem pojawiała się z powrotem. Teraz tak nie było i to zaczynało mnie smucić kiedy dochodziłem do wniosku że zabrała moje koszulki i niektóre komiksy a ja już nigdy ich nie odzyskam.
- Może to znak że czas się ogarnąć skoro nawet nie wiesz czy coś zdarzyło się na serio? Weź, nawet ja potrafię odróżnić rzeczywistość od jakiejś kompletnej abstrakcji i snu. Zresztą, jebać to. Skoro to była zajebista laska to raczej nie twoja córka albo odziedziczyła urodę po mamie ale wątpię żebyś kiedykolwiek spłodził dzieciaka. Przyśniło ci się. - Zakończyłem przemowę jakże dramatycznym westchnięciem i spojrzałem na niego z politowaniem. Biedaczek już ubzdurał sobie że będzie ojcem i każdy chłopaczek w rezydencji będzie leciał na jego córkę ale nie wyszło. No to mamy kolejny powód do picia.
Upiłem łyka whisky tym razem ze swojej butelki i uśmiechnąłem się szeroko wpatrując się w to co pokazywał mi Cook. I jak on ma czelność mówić mi że to ja jestem idiotą? - Kto cię tak załatwił? Ja o siebie dbam więc wiesz, nie mogę się pochwalić czymś lepszym, wygrałeś - Ale całkiem nieźle rozjebał sobie tą nogę. Czyżby znowu się bił?
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Sob Wrz 17, 2011 3:19 pm

Oczywiście, że istnieje coś takiego jak przyjaźń. Ale jak się panu Thompsonowi nie podoba, to niech wyniesie swój tyłek do średniowiecza i zobaczy jak tam przyjaciele sobie radzili. Zabijali sobie nawzajem laski, bo zachodziły z nimi w ciążę, przy tym się nie myli, śmierdzieli i za najlepszy trunek mieli czystą wodę. Bo takowej nie było.
-Diena. Ale luz jest. Zostawiłem jej jajko na głowie, może się nie zorjętuje- zarechotałem złowieszczo. To się nazywa trunek. Dimitr nam pozazdrości. Szczególnie, że on już w ogóle nie pije prawie w dobrym towarzystwie MOIM. I to pewnie dlatego odsuneliśmy się od siebie, eh.
-A ty co chory jesteś? Oglądałem ostatnio program o ludziach, którzy mówią do siebie. Najprawdopodobniej masz zaburzenia mózgowe i masz przejebane, bo z takim schorzeniem to nie dają ci żadnego kwitka, a jak idziesz i cie zobaczą, to mogą myśleć, że masz niepokolei i cie wsadzić. Do świrków, albo do pudła, jeżeli znajdziesz się w nieodpowiednim miejscu i czasie.- uświadomiłem go, po czym stwierdziłem, że zapalę i tak też zrobiłem. -Stary Izka ma dziś urodziny. Ja nie mam prezentu i nie wiem czy mam tu się schować, czy co zrobić. Sam nic nie zrobię, bo nawet mleko przypalę, a nożyczki to mnie kłują. Ona się załamie jak jej nic nie dam. Wiesz jaka była załamana, jak w Dzień Wielkiego Sufleta jadłem Burger Kinga? Ale kto, do kurwy nędzy, prócz niej WIEDZIAŁ że to był Dzień Wielkiego Sufleta? Ja myślałem, że Kotleta.- załamałem się, bo to sirjus było.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Czw Paź 06, 2011 6:40 pm

// urodzinki izeczki były, pewnie później się seksili, albo i nie :cccccccc iza chyba już nie kocha cooka


Siedzę sobie i gapię się w laptopa, którego zawaliłem z salonu. I wcale nie gapię się w zdjęcia Izki, które wstawia na fejsie. Tylko w cycki mojej sąsiadeczki z osiedla z którego pochodzę. Ależ ona wyrosła.
Nie czułem się nigdy specjalnie związany z moim rodzinnym środowiskiem, ale lubiłem się włóczyć wieczorami z dzieciakami. To od starszych zmotoryzowanych nauczyłem się rebelstwa, jak i tego, jak bajerować panienki na hardkorze. Tyle, że oni nie mieli czternastu lat, odstających uszu i nie pierdolili takich głupot jak ja. No, w końcu się wyrobiłem, kazałem innym myśleć, że piegi są urocze, czasem się zakręciłem wokół jakiejś dziewczyny na dłużej. No i Stacy była jedną z takich. Kiedyś miała blond włosy, malowała się mocno i lubiła moją kurtkę nabijaną ćwiekami. Kurczaki, że ja zapamiętałem nawet gdzie ona mieszkała. A dzisiaj rano odebrałem jej wiadomość do mnie. Podnieciła się, że mnie widzi, zgadaliśmy się i nagle mi wysłała swoje zdjęcie i padłem. Najchętniej bym się przeniósł tam do niej, znaczy tam do mnie i na żywo pomacał te cudne cycuszki, które mi oferowała, ale.... No byłem tu, miałem Ize, mojąkochaną - i tak się nie dowie- zabraniali mi wychodzić - jakbym powiedział, że jadę do tatusia i braciszka? Troche za dużo myślenia, jak na mój mózg. Umieściłem zdjęcie na pb, oczekując że mój CHYBA BFF się pokusi o jakieś gadki moralne, wziąłem sobie kilka browarów, i poszedłem. Z laptopem. Bo musiałem przecież wymyśleć co napiszę Stacy. I siedziałem i gapiłem się w to zdjęcie. Wypiłem jedno piwo, pół. Gapiłem się. Załóżmy, że tylko to.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Jeremy Czw Paź 06, 2011 7:00 pm

/////////

Spędziłem paręnaście dni w przeszłości, ale nadal nie potrafiłem określić, czy mi się tu bardziej podoba niż tam, czy nie. Miejsce jak miejsce, gorzej z ludźmi jakich tu spotykam. Po pierwsze Gaby: pewnie spędzałbym z nią zastraszająco dużo czasu gdyby nie to jak wiele rzeczy mam do ogarnięcia by naprawić co rozpierdoliła. Dlatego najłatwiejszym sposobem na odrobinę swobody było zamknięcie ją w pokoju i obiecanie złote góry w zamian za to, że będzie grzeczna. Nie wiedziałem jak bardzo mogę polegać na jej słowie, ale ta marna obietnica zaspokajała mnie w tym stopniu abym mógł normalnie funkcjonować (cokolwiek kryje się pod tym pojęciem). Bo czy normalnym funkcjonowaniem można było nazwać podszywanie się na każdym kroku za swojego ojca? Po prostu idąc gdziekolwiek było mi prościej potakiwać głową, gdy ktoś krzyknął "cześć Dymek!" niż wdawać się w jakieś nienormalne rozmowy o swoim rodowodzie i pochodzeniu. Zresztą nie mogłem nawet o tym mówić. Normalnym funkcjonowaniem nie można również nazwać obserwowanie z ukrycia swojej matki, czy też innych osób bardzo dobrze mi znanych. Choć jakby wdać się w szczegóły to o wiele wygodniej było ukryć się w dziwnym miejscu i patrzeć niż zupełnie nie chcący wpaść na wujka Reida nie mogąc przy tym jak zwykle to bywało w przyszłości, przekomarzać się na temat mutacji genetycznych u kucyków. Bo w przyszłości, o zgrozo, ktoś będzie tak szalony by stworzyć coś na wygląd jednorożca. I nie, to nie będzie wujek Reid. Co jeszcze nie do końca było normalne? Powiedziałbym, że śledzenie ojca swojej przyszłej dziewczyny. W tym najlepszego przyjaciela mojego ojca. Ale miałem na to bardzo dobre wytłumaczenie: Skoro moja przyszłość zmieniła się tak diametralnie za sprawą zwykłej rozmowy Gaby z Cookiem, to i naprawa tej zmiany powinna od tego zależeć. I w końcu znalazłem na to czas, choć nie wiem czy dobrze popadło.
Wujek Cook idący z laptopem w bardzo osamotnione miejsce nie zapowiada przyjemnych widoków. Na swoje nieszczęście nie przeszkadzało mi ryzyko. Wdrapałem się po schodach i bez pukania otworzyłem drzwi.
- Cook - powiedziałem tylko nie przekraczając progu. Raczej nie sądzę by mój ojciec był entuzjastą takich miejsc, to dziwne by było bym teraz ja się ekscytował. Zresztą i moim zdaniem nie było czym.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Czw Paź 06, 2011 7:12 pm

Najwyraźniej ten pomiot dostał za dużo po mamusi, bo Dymek zawsze chętnie tu przychodził i nie kręcił nosem jak jakaś panienka, że musi siedzieć w rozwalającym się domku na drzewie. To jest domek zasługujący na szacunek, więc jak go ktoś nie umie należycie uszanować to won.
Tyle, że ja myślałem, że ten tu to Dymek móh najukochańszy - jakoś używam tego kochania tak częstwo. Kurwa, ruchanie by się mi przydało. A że to nie był Dymek, tylko to małe niepowodzenie, które nie wiem kto wymyślił, to się dowiem a może nie, lepiej nie. I tak nie uwierzę. W to, że wtedy spotkałem własną córkę, też nie uwierzyłem. Naćpałem się pewnie ogórkami i pierdoliłem głupoty.
-O, Lykunio! No ty, ty- przywitałem go jakby był moim pożalsięboże dzieckiem. Choć nie był. Znaczy, straciłem do niego szacunek jak wpadł, ale dalej go lubię. Tyle, że już nie jest moim mistrzem. W sumie przestał, jak mnie wywalił ze skrzydłowego. Kurwa, przecież ja go nawet nie lubię. Cisnąłem w niego puszką piwa. Wiem, że to głupie, bo się zmusuje i pryśnie, ale czy to mój problem?
-Tatuśku, sprawa jest. Izka się focha i chyba pojadę do domu, bo tam mam taką zajebistą dupę, która leci na mnie odkąd mi pryszcze zaczęły wychodzić. Co ty na to?- bo w sumie się nie będę rozdrabniał. Chce wiedzieć, czy Dymek mi da kasę na podróż, czh mam ukraść Izce.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Jeremy Pią Paź 07, 2011 3:26 pm

Miałem pewne wątpliwości co do tego w jaki sposób Cook pojmował mojego ojca. Swojego zdania oczywiście byłem pewien w tylu procentach jak tylko to możliwe. Nie przypominam sobie czasów, w których bym w siebie zwątpił. No dobra, zdarzały się przypadki, że rzeczywiście nie miałem racji, nikt nie jest w końcu nieomylny. Ale w tamtych przypadkach broniłem swoich racji tak długo jak się dało, tak długo, że w pewnych momentach można by uznać to za śmieszne. A nawet żałosne. Oczywiście nikt tak raczej nie uważał, nie dawałem nikomu tak sądzić. Prędzej przekonałbym kogoś do durnot pokroju tych wujka Justina, niż przyznał, że nie mam racji.
Złapałem piwo, które rzucił w moim kierunku Cook i w końcu zdecydowałem się wejść do środka. Usiadłem na czymś co kiedyś pewnie było meblem, choć mam wątpliwości i otworzyłem butelkę.
- Co ja, ja? - zapytałem jeszcze nie do końca zdecydowany tym w jaki sposób mam odnosić się do Cooka. Znaczy widziałem jak w przyszłości odnosili się do siebie, ale chyba do tamtych czasów dzieli nas jeszcze wiele dziwnych wydarzeń. Kurwa. Kogo ja oszukuję. Może i byłem zajebiście podobny do ojca, zajebiście potrafiłem go naśladować, ale ktoś taki jak Cook przecież w końcu musi się zorientować, że coś nie tak. Tylko czekać kiedy. Tylko nie myślcie sobie, że tak łatwo się poddam i teraz zwieje. Skoro tu jestem to już chociaż spróbuję pogadać chwilę. ale kurwa o czym. Mam go przekonywać do tego by został z Isską, że związek jest kurwa najważniejszy? Dobre sobie. Po pierwsze tatusiek by tak nie powiedział, po drugie chyba właśnie przez wierność Issce przyszłość tak się poprzestawiała. Jakie więc wnioski? Musiałem przekonać Cooka by się puszczał ile tylko da. - Kretyn. Nie pyta się o takie sprawy tylko zapierdala na samolot, czy cokolwiek.
Gąbka by mnie chyba zjebała za takie słowa. Yves też. Ale ich tu nie ma. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, nie? Do Cooka też to pasuje.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Pią Paź 07, 2011 7:02 pm

Napiłem się. W sumie nie wiem czy to możliwe, bym się zorjętował. Czasem Izka musi zdjąć stanik, żebym zaczął kontaktować. Dimitri nie ma stanika - mam nadzieję - ale to znaczy tylko, że żebym go słuchał, to musi coś zrobić genialnego. Znaczy, wcześniej tak nie było, ale pewne wydarzenia. Dobra - nieważne. Zerknąłem na Dymka, jak na idiotę. No, wreszcie gada tak jak ja chce!
-Wolę Ci powiedzieć, bo zaraz będziesz płakał jak zawsze, że nic nie wiesz. Ale sam żeś się na to skazał - kurwa, trzeba było ogarnąć plemniki. Dobra, chuj z tym. - troche mnie walnęło to, że jak zwykle Lykuś się uważa za większego i lepszego. Chociaż, zaraz. Uśmiechnąłem się przy kolejnym łyku. Ogarnąłem co mój przyjaciel chciał mi przekazać! Aż go chciałem wyściskać! Taki kochaniutki! Chciał, żebym się wyszalał, bo on już się nie wyszaleje.
-Haha, chcesz ją zobaczyć?- i nie czekając aż w oczach biedaczka, co już nie porucha, się zapalą ogniki szczęścia, odwróciłem laptopa w jego stronę. Niech się nagapi na cycki. Bo buzi nie musiałem pokazywać.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Jeremy Sob Paź 08, 2011 1:44 pm

Poczułem jak coś wibruje mi w spodniach i w pierwszym momencie nie miałem zielonego pojęcia co to jest. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to ten cały przedmiot nazywany w tych czasach telefonem komórkowym. Nie będę mówić, że stamtąd skąd pochodzę to przeżytek, bo pewnie wszyscy wiedzą jak szybko technika się rozwija. Każdy głupi wie, że już za parę lat będziemy się śmieli z ipadów i całej reszty. No, ale skoro już przeniosłem się do tych czasów to trzeba było się dostosować i nabyć jeden z tych popularnych rekwizytów. Wprawdzie jedynymi numerami jakie miałem był ten Gąbki i na wszelki wypadek do paru opiekunów. Choć nie powiem, że stały kontakt z tym rudym nieodpowiedzialnym wariatem był pomocny, na przykład by dowiedzieć się, że znika. Ech, czyli namawianie Cooka do wyjazdów wcale nie jest takim dobrym pomysłem. Jak już mówiłem nie lubiłem zmieniać swoich poglądów, ale teraz musiałem.
Spojrzałem na zdjęcie jakim Cook się podniecał i spróbowałem udać zainteresowanie odpisując jednocześnie na smsy. Choć obie rzeczy przeczyły same sobie.
- Zastanawia mnie jedno, Cook. Jakim cudem musisz decydować się na ruchanie wymagające ruszenie swojego tyłka tak daleko? Na serio nie potrafisz poradzić sobie ze swoją dupą? - zapytałem. Nie wiem, może pobudzę w wujku jakąś ambicję. U niektórych to zdaje sprawdzian, u niektórych niestety nie. Ludzie z przeszłości zdecydowanie byli za bardzo dziwni. - Znaczy wiesz, nie mówię, że tamta jest zła. Ale to co robi z tobą Iza to czasami jest żałosne. Jeżeli już się w coś wplątujesz to powinieneś grać pierwsze skrzypce.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Sob Paź 08, 2011 7:22 pm

Musiała być słaba. Znaczy, nie zauważyłem, że Dymek nie skomentował krągłości, właściwie sam byłem pochłonięty piciem piwa - piwo jest fajniejsze niż cycki. Ale skoro nie padł żaden z normalnych w tej sytuacji komentarzy, to się mogłem tylko zastanawiać.Jaki synek taki tatuś. Nie widziałem różnicy. Dymek też zawsze dobijał mnie swoim przywiązaniem do rzeczy ziemskich, racjonalizmem, brakiem jakiejkolwiek wyobraźni i smutkiem ogólnym. Jak to DLACZEGO? Bo to zajebista sprawa jechać sobie na wakacje, a przy okazji spotkać koleżankę z dzieciństwa? Bo nie wypuszczali mnie stąd odkąd skończyłem siedemnaście lat? No, nie wiem czemu się chce stąd ruszyć.
Ale zagiął mnie tym ostatnim. Izka. No serio, nie umiałem sobie poradzić z własną dupą. Ona mnie zresztą już nie chciała, bo nawet mi nie gotowała codzienne czegoś nowego. Zrobiła jakąś sałatkę z makaronu i powiedziała, że na trzy dni starczy. Załamałem się, kiedy jadłem ją już szósty wieczór. Nawet mi się jeść nie chciało, bo nie miałem z kim jeść. I dlatego spodnie mi z tyłka zlatują.
-I właśnie dlatego jesteś na każde skinenie tej swojej wampirzycy?- mruknąłem, podpierając twarz ręką, bo się tak zamyśliłem. Dymek mi tu o muzyce będzie gadał. Co on wie, nawet papierosa nie umie zapalić przy tej swojej co jej imienia nie pamiętam.
-Dobra, nie umiem. Ale to nie ma nic do rzeczy. My jesteśmy ze sobą nie tak ja ty i ta brzuchata, to jest takie płynne u nas, ogarniasz?- ja sam nie ogarniałem. Ale brzmiało fajnie, jak tak zawiesiłem głos przy płynne. Pokiwałem głową z uznaniem dla siebie samego. W sumie to znów zacząłem myśleć o rudej.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Jeremy Sob Paź 08, 2011 11:09 pm

No tak, zajebiście. Najlepiej jest nagle zmienić temat na mój, znaczy mojego ojca i jego małej wpadki. Odrobinę choro się czułem próbując postawić siebie w jego sytuacji, a raczej próbować wymyślić jaki stosunek miał Dimitri do mnie przed moimi urodzinami. Pewnie nie najlepsze. Może i z czasem zdołał mnie polubić, ale na pewno nie zanim jeszcze przyszedłem na świat. Ja pierdolę. Jeszcze Gaby bez przerwy się do mnie dobija, jakby nie wierzyła, że sobie dam radę. Jeżeli ja miałbym nie dać to kto? Odrobinę zaufania, a na pewno wszyscy wyjdziemy z tego cało.
- Ta wampirzyca ma na imię Yves, dla twojego przypomnienia. - Zdecydowanie złe posunięcie. O ile dobrze pamiętam niezbyt ładnie mi idzie wypowiadanie imienia swojej mamy. Jezu, bądźmy przed sobą szczerzy, każdy ma sentyment do swojej matki i każdy traktuje ją od czasu do czasu jak jakieś bóstwo. Zwłaszcza ktoś kto ma świadomość tego, że w jednym życiu może mieć ją na wyciągnięcie ręki, a w kolejnym - zmienionym, może był półsierotą. Dlatego też imię mojej mamy w moich ustach brzmiało dziwnie, co Cook może uznać za objaw sentymentu i zwyczajnie wyśmiać mojego ojca, że się zabujał. Ojcu akurat to by się nie spodobało. - Ja pamiętam imię twojej dziewczyny, Cook, więc mógłbyś się ogarnąć i zapamiętać imię matki mojego syna. - Znów za dużo. Chrzanić. Przejdźmy już do konkretów. - Czyli co? Lecisz do swojej cizi, czy próbujesz coś zrobić tutaj? Bo nie wierzę, że masz Iskę tak głęboko.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Nie Paź 09, 2011 12:07 pm

No to zrobiłem wielkie gały - a niby dlaczego Dymek pamięta imię mojej dziewczyny? Toż on jej nie cierpi. Toż zaciążył się przez Izkę. Toż wyzywał ją od najgorszych co się mogły nam zdarzyć. Kurwa, jak to jest, że on może tak dużo, a mnie upomina, jak zapomnę jak ta jego zombie się nazywa? Po chuj mam wiedzieć, nie lubie jej, lepiej, jakby jej nie było.
-Brzmisz durnie- uświadomiłem go, wywracając przy okazji gałami. Rzuciłem spojrzeniem na tego grata... eee, to nie był grat. To było świecące i takie... śmierdziało nowością. -Lykuś, kupiłeś sobie telefon? A co z tym pierdoleniem, że to bez sensu podążać za lanserami i że i tak za tydzień będzie poobijany? Kurwa, za to byś sobie mógł załatwić melanż. Że już nie wspomnę, że byś mógł zaprosić jakąś DOBRĄ I POŻĄDNĄ dziewczynę na jej wymarzoną randkę- pokręciłem głową. To nawet ja wiem, że poświęciłbym melanż, żeby pójść na randkę z taką Aną czy Venus. Jeszcze nie byłem na randce z Aną ani Venus, noale Dymek miał na to większe szanse. No i on by ich przy końcu nie zmusił do rozebrania się. Ja tak.
-Izka wymyśliła mu imie. Temu twojemu pomiotowi. Powiedziała, że mógłby się nazywać Henry, albo William. Ale błagam Cie nie rób tego, bo z takim imieniem to go nikt nie będzie lubił. Ja uważam, że możesz go nazwać Axel - jak pixel, albo Mick jak Jagger, albo Ringo jak Staar, albo najlepiej z najlepszych JJ - James-Jestem-prawieJaktenzaJebistycook- powiedziałem. Zgniotłem puszkę i rzuciłem ją sobie za siebie. Zgubiłem wątek.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Jeremy Nie Paź 09, 2011 2:29 pm

- Ty nie lepiej - odpowiedziałem obojętnie. Oczywiście, że brzmiałem durnie, sam przed sobą tak brzmiałem. Bo w jednej sekundzie chcę by wyjeżdżał, a w następnej by ratował swój związek. Choć nigdy głośno tak tego nie nazwę. Ale kurwa, nie do końca przecież chciałem by Cook cokolwiek ratował, a tym bardziej żył pod jakimś pieprzonym pantoflem. Sam nigdy nie będę, nawet niech sobie Gąbka nie wyobraża. Głupio było tak patrzeć na kuka i myśleć, że w przyszłości będę rżnąć jego córkę. Nawet nie wiem czemu to w tej chwili pomyślałem. Może dla tego, że za bardzo skupił się obrażaniu mojej matki. Ciekawe jakby na to zareagował, chciałbym to obejrzeć. Serio. Już nie ważne, że mógłbym dostać między krocze, czy po mordzie. Po prostu ta mina byłaby niezapomniana. - Utopiłem stary, bo wkurwiły mnie smsy od debili - znów obojętny ton odpowiedzi. Schowałem telefon i spojrzałem jeszcze raz uważnie na mojego 'teścia'. - Randkę? Jezu, Cook, czego ty ode mnie chcesz... - westchnąłem. Przychodząc tu nie miałem najmniejszego zamiaru rozmawiać na temat mojego życia, tylko życia Cooka, ale ten najwidoczniej próbował jak najbardziej od tego odbiegnąć. - Męczysz mnie. Idź do swojej Isski i wymyślajcie imiona dla własnych dzieci. Serio, może wtedy ci się wydobrzy.
Serio miałbym się nazywać Axel? Ja pierdolę. Pixel. Znaczy nie jest to w niczym lepsze od Dżemora, ale jednak przywyczaiłem się do tego jak się nazywam i nie przeżyłbym żadnych takich zmian. Aż dziwne, że Gąbkę w miarę nazwali z takimi pomysłami.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Cook Nie Paź 09, 2011 7:15 pm

-Głupi jesteś, sam ci go rozjebałem- walnąłem się w łeb, bo mi się tak przypomniało. Nie wiem, może mi się to przyśniło? I jak mi Jeremy powie, że mi rżnie córkę, to najpierw mu urwe jaja, a potem mu każe się z nią ożenić i pleść jej warkocze.
-Haha, sory Dymek, ale my nie jesteśmy takimi luzerami jak ty i ta twoja, nie wpadliśmy, więc z takim zapleczem, to ty mi możesz tylko ssać- powiedziałem do niego, wziąłem kompa. Nic nie jadłem, więc wsadziłem sobie za pasek i poszedłem. Pewnie coś gadał jak szedłem, ale odpowiedziałem mu fakiem.

/koniec
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Domek na drzewie Empty Re: Domek na drzewie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Las

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach