Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Słodki kącik

+3
Neptun
Yael
Mistrz Gry
7 posters

Go down

Słodki kącik Empty Słodki kącik

Pisanie by Mistrz Gry Pią Wrz 23, 2011 9:30 pm


Słodki kącik Tumblr_lrw740SOpi1qa9yjmo1_r1_500_large
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Yael Sob Paź 01, 2011 4:23 pm

Skulona siedziałam na fotelu zaczytana w Cierpieniach młodego Wertera i całkowicie odcięta od świata zewnętrznego. Aktualnie nic nie byłoby w stanie wytrącić mnie z mojego stanu równowagi duchowej. Rzadko kiedy miewałam ten w domyśle dobry nastrój dzięki któremu przypadkiem nie czyniłam szkód swymi zdolnościami czy też nie zmuszałam innych do oglądaniami mnie w porze mego załamania, a jak wiadomo owych załamań miewałam całkiem sporo. Teraz było dobrze. Było mi ciepło z kocykiem zarzuconym na nogi oraz ze świadomością, że ciepła, różana herbata czeka na mnie na pobliskim stoliczku wraz z kilkoma ciasteczkami, których to sama nie upiekłam, ale dzielnie pomagałam przy tej czynności. Niestety muszę się przyznać, że ma natura nie pozwalała mi być dobrą kucharką. Znosiłam ze sobą książki oraz niekiedy zwyczajnie stałam zachwycona światłem w danym momencie oraz tym jak taka prosta czynność może sprawiać tyle przyjemności człowiekowi i przez to zapominałam, że pora wyciągnąć ciasto z piekarnika czy zamieszać w rondelku. Zbytnie zamyślenie skazywało mnie na kuchenne niepowodzenia.
Przekręciłam stronę, razem z Werterem wzdychając nad jego okropnym losem. Niektórzy brutalnie twierdzili, że przecież chłopak sam skazywał się na cierpienie, biernie stojąc obok, gdy ukochana odchodziła z innym, ale on przecież był taki dobry i nie mógł zranić tamtego człowieka, odbierając mu kochaną Lottę. Całkowicie go rozumiałam i strasznie mu współczułam.
Drgnęłam, bo oto, gdy sięgałam na oślep po ciasteczko ktoś wydał z siebie jakiś dźwięk. Coś jak stłumione, przypadkowo wyrwane z ust moje imię. Spojrzałam w górę i zarumieniłam się potwornie, bo oto miałam przed sobą Neptuna. Tego samego, którego ostatnio oskarżyłam niesłusznie o pociąg do mojej osoby. Chciał mnie tylko odprowadzić do pokoju, a mi się wydawało, gdy już byliśmy pod drzwiami, że pochyla się coraz mocniej z tym spojrzeniem. Gwałtownie odsunęłam się i poprosiłam, by tak więcej nie czynił, bo to wciąż nie fair wobec Delilah i uciekłam za drzwi. Dopiero potem pojęłam, że byłam strasznie głupia i tylko to sobie ubzdurałam. Inaczej być nie mogło.
- Witaj - wymamrotałam, odgarniając splątane kosmyki z oczu, które musiały wyrwać się z byle jak uplecionego warkocza. Myślałam o czymś całkiem innym, gdy to plotłam. Zacisnęłam kurczowo dłonie na książce, bo nie wiedziałam czy mam coś mówić czy jednak poczekać, aż on się odezwie? To zawsze był problem. Opuściłam wzrok na swoje ręce, dalej trzymające książkę, ale zaraz podniosłam je z powrotem, uznając, że grzeczność wymaga bym powiedziała coś więcej: - Masz ochotę na herbatę? - Wskazałam na wciąż praktycznie pełny czajniczek pysznej herbaty. A potem to już całkiem straciłam wiarę w swoje możliwości komunikacji. Dalej utrzymywał się mój stan, którzy inni śmieliby nazwać obojętnością lub też silnym zamyśleniem, ale dzięki niemu już nie byłam czerwona. Po prostu nie wiedziałam co mówić, nie czułam się nieswojo. W takie dni jak te nie odzywałabym się prawie wcale.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Neptun Sob Paź 08, 2011 9:04 pm

Nie pamiętam ile dni temu ostatni raz widziałem się Yael, kiedy to śmiertelnie ją wystraszyłem i sprawiłem, że uciekła ode mnie. Stałem pod jej drzwiami około godziny, dopóki nie przypomniałem sobie, że ma współlokatorki, które mogłyby tamtędy przechodzić. Nie chciałem by się mnie bała, by uznała mnie za wariata, więc popędziłem czym prędzej na plażę, jak najdalej od niej by nie drażnij jej nawet falami wysyłanymi przez moje ciało. Ku mojej rozpaczy jej obraz prześladował mnie przez cały czas od tamtego momentu. Dni zlały się w jedną całość przerywaną kilkoma godzinami snu, czytaniem książek i snuciem się po ogrodzie. Ciągle miałem przed oczami jej twarz, dłonie, nogi. Nie potrafiłem już tworzyć, konkretniej to nie potrafiłem już tworzyć niczego innego poza jej podobiznami, codziennie paliłem sterty szkiców jej postaci we wszelakich pozach, gdybym je gdzieś składował i ktoś je odszukał mógłby uznać, że mam obsesję, a tego nie chciałem, choć wydaje mi się, że rzeczywiście dotknęła mnie jakaś yaelomania. Nie potrafiłem już bez niej egzystować. Szamotałem się, nie mogłem usiedzieć w miejscu, wiecznie włóczyłem się i prawie wcale nie zaglądałem to Rezydencji, miałem już nawet zamiar przeprowadzić się poza wyspę, znalazłem sobie pokój, ale spędziłem w nim jedną noc i czułem jak maleńkie kawałeczki mej duszy ulatują ze mnie i dążą do Yael tworząc niewidzialną nić łączącą mnie z nią, która napina się do granic możliwości i wyrywa me wnętrzności. Tego wieczora usnąłem ze łzami w oczach i postanowieniem, że wrócę tu i ją zdobędę. Muszę znaleźć jakiś sposób. Nie mogę posiąść jej siłą, jest zbyt eteryczna, zbyt delikatna. Nie potrafiłbym też kajać się u jej stóp, jestem zbyt dumny. Muszę ująć ją czymś innym. Nie mogę być zbyt śmiały, zbyt szarmancki, to może ją tylko speszyć i wystraszyć. Więc jakże mam się zachowywać, skoro umiem ją jedynie wielbić i ubóstwiać?
Zaciskając dłonie na 'Obronie Sokratesa' i nie zważając na kierunek (a według fizyków i matematyków: zwrot) w którym się udawałem, zamyślony i niezwykle strapiony zawędrowałem to tego uroczego i cichego zakątka przeznaczonego specjalnie dla takich samotników jak ja. Najwyraźniej jej obecność musiała mnie tu przyciągnąć. Ocknąłem się dopiero kiedy usłyszałem jak niekontrolowanie wypowiadam jej imię. Niezwykle skonsternowany czekałem na jej reakcję nie wiedząc co ze sobą począć i rozpromieniłem się gdy zdawała się zachowywać przy mnie swobodnie. Oznaczało to, że nie przeszkadza jej moje towarzystwo. Śmiem nawet stwierdzić, że jej przesłodki i niezwykle uroczy rumieniec może oznaczać, że jestem mile widzianym kompanem. - Bardzo chętnie. - Przystałem na jej propozycję z ochotą. Wiedziałem, że Brytyjczycy uwielbiają pić herbatę i byłem wręcz pewien, że Yael ma wyśmienity gust w kwestii tegoż napoju. - Wspaniale znów Cię widzieć. - Powiedziałem siadając obok niej po czym ucałowałem jej dłoń i uśmiechnąłem się patrząc jej głęboko w oczy.
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Yael Nie Paź 09, 2011 11:54 am

Uśmiechnęłam się, gdyż wydawało mi się, że pomimo wszystko nasza rozmowa wcale nie jest gorzej drętwa niż zwykle to bywało. Utrzymywała się na takim samym poziomie. To było dobre. Oczywiście można stwierdzić, że najwspanialej byłoby gdybym potrafiła wypowiadać się przy nim długo, gniewać się na niego jak to się działo przy takim Justinie, ale na Justina otwierałam się ponad rok i pomógł fakt, że on tak czy siak rozumiał co chce mu przekazać, dzięki czytaniu w mych myślach. Nie powinnam Neptuna porównywać z Justinem. Był całkiem inny.
- Nie przesadzajmy - mruknęłam cicho, walcząc z przemożną chęcią wyrwania ręki, gdy mnie dotknął. To było przyjemne, aż za przyjemne. Spuściłam zawstydzona wzrok nie wytrzymując pod naporem jego spojrzenia. Nie wiedząc co teraz uczynić uznałam, że poda mu herbatę skoro zaproponowałam i przez swoją całkowitą nieuwagę zrzuciłam z kolan swoją książkę. - Niezdara ze mnie. - Zaskakująco często musiałam rzucać podobne uwagi. Schyliłam się po książkę, lecz i on to uczynił. Uśmiechnęłam się do niego z bardzo bliskiej odległości i podniosłam jakby nic się nie stało.
- Są też ciasteczka, jeśli chcesz - mruknęłam, wskazując głową na talerzyk. - Bardzo smaczne - zapewniłam. Usiadłam z powrotem, walcząc z chęcią zwinięcia się w kłębek. Tak nie przystawało podczas rozmowy. - Przerzucasz się na filozofię? - Gestem wskazałam na książkę, którą to Neptun przyniósł ze sobą. Ktokolwiek mnie znający chyba nie zechciałby wierzyć, że oto sama tyle mówiłam przy osobie, którą to znałam ledwo od dwóch miesięcy. Cóż, każdy się zmienia. Ja też pomalutku czyniłam postępy.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Neptun Czw Paź 13, 2011 8:19 pm

I oto mym oczom ukazał się najbardziej uroczy widok w całym Wszechświecie: twarz mojej nimfy rozjaśniła się w przepięknym uśmiechu, za który oddałbym wszystkie bogactwa, przeskoczyłbym wszystkie przepaści i pokonałbym każdą gór. Kiedy widziałem jej rumieńce, błyski w oczach, czułem, że gdy zdobędę jej miłość nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwych. Wszystkie drzwi będą stały dla mnie otworem, pokonam każdego wroga, przy niej spełnią się wszystkie moje marzenia, moja dusza ozdrowieje, będzie zbawiona*. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Sądziłem, że Delilah była moją miłością, ale najwyraźniej pomyliłem się. To było zwykłe zauroczenie, dość długo trwające, ale nie na tyle silne by wygrać z gorącym uczuciem, którym darzę słodką pannę Ainsworth, przy każdym spotkaniem z nią odkrywam coraz nowsze odczucia, którymi ją darzę, nie mogę się nadziwić ile w niej wdzięku i uroku, a także seksapilu skrytego pod za dużą koszulką. Prześlicznie wygląda w swych ogromnych swetrach, sądzę, że nie znałbym piękniejszego widoku niż Yael odziana jedynie w mój t-shirt, byłby zapewne tak duży, że nosiłaby go jak sukienkę. Przeczesałem włosy dłonią próbując pozbyć się tego widoku. To profanacja!
Puściłem ją ze smutkiem wodząc za nią wzrokiem. Przez chwilę była tak blisko, a teraz znów mnie zostawiała. Kiedy wstała westchnąłem cicho i wyciągnąłem rękę. Nie chciałem jej dotykać, ot, głupi odruch. Kiedy ukucnęła by podnieść książkę otarła się o moją dłoń ramieniem. Pierwszy raz dotknąłem inną część jej ciała niż dłoń i zaparło mi dech w piersiach. Rzuciłem się do jej stóp, zdążyłem zanim podniosła wolumin, powinienem podnosić wszystko co upuści, nie do takich rzeczy została stworzona. Powinna pływać w stawie, czy jeziorze, jednoczyć się z naturą, a ja powinienem kajać się u jej stóp i zbierać każdą kropelkę wody, która z niej spłynie, każdy jej włos wygrzebywać spomiędzy mchów i liści by schować w złotej szkatułce. Powinienem nosić za nią jej ulubione lektury, by mogła poczytać wśród drzew, poduszki, by było jej wygodnie wśród krzewów i paproci. Lecz przede wszystkim muszę najpierw przekonać ja do siebie by zezwoliła mi na to wszystko. Musi mnie pokochać. Umrę jeśli tak się nie stanie.
A teraz oto klęczałem przy niej, zatapiając się w lazurze jej oczu, dotykając kolanami jej uda, tak blisko jej ust, wystarczyłoby przybliżyć się o pięć centymetrów i w nich zatopić, pochłaniając jej cudny smak i zapach, odchodząc od zmysłów i przyprawiając ją o zadyszkę. Lecz moja Pani obdarzyła mnie obojętnym spojrzeniem i wstała niewzruszona emocjami i fluidami, które wysyłałem w jej stronę. Zostawiła mnie z otwartą, jątrzącą się raną zamiast serca. Nie wiem co myśleć. Jak zinterpretować jej zachowanie. Czy to niezdarna, ale urocza kokieteria, czy próba kulturalnego odrzucenia mych zalotów? Raz się rumieni i uśmiecha, by za chwilę posłać mi lodowate spojrzenie...
- Pieczesz? - Zapytałem wstając i siadając na leżance, tam gdzie wcześniej. Głos mi się nieco łamał, ale mogę to zgonić na przeziębienie, jeśli zauważy. Czyżby moja Yael wykazywała nie tylko talenty artystyczne ale i nieco bardziej praktyczniejsze. Choć nie można sztuce gotowania odmówić artyzmu i pewnego rodzaju potrzeby talentu by móc się nia zajmować, to nie przypuszczałem, że ma Pani lubi spędzać dnie w kuchni.
- Nigdy nie mówiłem, że nie czytam dzieł filozofów. - Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jej zdziwienie i z wdzięcznością przyjmując filiżankę z herbatą nadal trzymając w jednej dłoni jej książkę. Werter, na cóż jej płaski jednowymiarowy bohater książki, gdy ma przed sobą swoje własnego Wertera, prawdziwego, który nie boi się walki o swe uczucia, lecz tylko nie wie czy ma jakiekolwiek szanse u Pani jego Serca i dlatego zwleka, nie dlatego, że jest nierozgarniętym romatykiem, którego całe życie powinno opierać się na wiecznym bólu egzystencjonalnym i cierpieniach psychicznych.
- Powinnaś poczytać nieco o epikureizmie. - Sądzę, ze to dobry pomysł, epikurejczycy byli delikatniejsi od hedonistów, lecz tak samo pozytywnie nastawieni do życia. Yael nie powinna czytać dołujących powieści Gethego.


*I do takiego zdania może natchnąć Ozzy Osbourne <3333333
https://www.youtube.com/watch?v=5BU3j61sHNA
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Yael Pią Paź 14, 2011 11:28 am

abu. mnie nic nie natycha na takie poematy :C

Pewnie byłoby prościej gdybym potrafiła, a może inaczej: nie bała się określić tego w jakim stopniu i z jakiego powodu tak lubię przebywać w towarzystwie Neptuna, ale jednocześnie czuję przed owym zadowoleniem wewnętrzny strach, bo przecież już się przekonałam do czego prowadzi za bardzo lubienie chłopaka czy też zapomnienie się w jego towarzystwie. Do niczego dobrego. Ale jednak czy to nie było egoistyczne z mej strony, że całkiem zapominałam, że Neptun też może mieć jakieś uczucia, a ja go za każdym razem, gdy następował u mnie swojakiego rodzaju atak paniki odtrącałam? Zacisnęłam mocno dłonie na filiżance, bo akurat nie mogłam jej puścić czy począć miętosić bluzkę w rękach, a pewnie w innym wypadku tak właśnie by się stało. Ja już kompletnie nie mogłam poznać się po nim czy może jednak chodzi mu o przyjaźń czy też gdzieś błąka się ta myśl o czymś więcej. Ze mną? To nie było mądre. Ja się bałam. Czy... czy ja chciałam? Z rozmyślać wytrąciło mnie jego pytanie o pieczenie.
- Niestety nie. - Rzekłam, nie wiedząc gdzie podziać wzrok, więc spojrzałam się w filiżankę i nawet napiłam łyka tego przepysznego napoju. - Spalam na popiół przez swoje roztargnienie wszelakie ciasta - wyznawałam z zawstydzonym wyrazem twarzy. Wszak kobieta winna była umieć odnaleźć się w kuchni, a ja się całkiem do tego nie nadawałam. Owy fakt uznawałam za swą wielką wadę.
Uwagę o nieczytaniu filozofów uznawałam, że przemilczę, bowiem faktycznie moja wypowiedź mogła zabrzmieć jakbym wątpiła czy on się nadaje do czytania tego typu książek lub w jakikolwiek inny sposób zaniżała zasługi Neptuna.
- Epikureizm? Ja? - Zaskoczył mnie taką propozycją. Na pierwszy rzut oka widać było, że raczej nie nadaje się nawet do tego by spróbować żyć wedle ich zasad. Więcej szczęścia, przyjemności niż cierpienia? Z moim spojrzeniem na świat ciężko byłoby mi stać się osobą, która nagle poczynała widzieć świat lepiej, szukać owego szczęścia. Nie nadawałam się na Pollyannę, raczej na jej ciotkę Polly. - Nie sądzę by to pozwoliło mi mimo wszystko swobodnie rozmawiać z jakimikolwiek ludźmi czy inaczej się zachowywać, jeśli do tego zmierzasz, ale jednakże dziękuje za propozycje. Może w najbliższym czasie sięgnę po książki mówiące o tym temacie. Tymczasem chciałabym odzyskać moją powieść. - Uśmiechnęłam się lekko, oczekując, że zaraz odzyskam Wertera i jeśli już zostanę sama będę mogła pogrążyć się w rozpaczy z głównym bohaterem. Jednak nie mogłam stwierdzić, że chce by to się stało tak zaraz. Naprawdę miło spędzałam czas teraz. Przy Neptunie czułam się inaczej. Lepiej. Czy to mogło dać mi jakąś podpowiedź co do moich wcześniejszych pytań?
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Neptun Sob Paź 15, 2011 10:02 pm

Wziąłem jedno z ciasteczek, które mi zaoferowała i ugryzłem. Wyrazisty smak, kruche, rozpływające się w ustach, urzekły mnie podobnie jak wyznanie oferującej mi je. Ona również wydawała się niesamowicie delikatna i słodka, kiedy zdradziła mi swą, jak jej się wydawało, ułomność. Według mnie jej roztargnienie i ciągłe zamyślenie jest fascynujące. Co kryje się w tej uroczej główce? Czego bronią ciemnobrązowe włosy opadające na zamyślone czoło? Wiele razy kusiło mnie by zakraść się do jej umysłu i nieco poszperać, jednakże powstrzymywał mnie zwykły szacunek do tej przecudnej istotki. Jakże miałbym zdobyć jej zaufanie a potem bez wyrzutów sumienia przebywać w jej towarzystwie po tak paskudnym występku?
- Zapewniam Cię, że nie uznaję tego za żadną ujmę. - Uśmiechnąłem się i skończyłem ciastko. Nie dodałem nic więcej, nie chciałem jej zawstydzić mówieniem, że to urocze czy rozkosznie ujmujące. Nie mogłem sobie jeszcze pozwolić na takiego rodzaju poufałości choć bardzo bym chciał móc sobie na to pozwolić. Była tak blisko, wystarczyło bym sięgnął do niej dłonią, a jednak ta odległość wydawała się być niestosowna do przebycia. Jakby oddzielał nas gruby mur jej braku zaufania. Czułem, że podświadomie się czegoś obawia. Mnie? Chyba nie jestem aż tak natarczywy, że staję się wręcz odpychający. Zostaje mi tylko podejrzewać, że jest nieufna wobec wszystkich, których zna niewystarczająco długo i czekać na moment dostąpienia zaszczytu zostania włączonym do kręgu jej bliskich. Chciałbym żeby stało się to już zaraz, teraz, jednakże miałem wszelkie powody by wątpić w pomyślne zakończenie po takim 'wyskoku'. Pewnie zraziłbym ją do siebie już na wieki. Nie mogłem sobie na to pozwolić.
- Chyba opacznie mnie zrozumiałaś. - Zmarszczyłem czoło wpatrując się w jej oczy, chciałbym wiedzieć co oznaczają kryjące się na ich dnie iskierki wyłaniające sie co jakiś czas zza osłony niepewności i strachu. - Chciałem powiedzieć, że powinnaś częściej się uśmiechać i przede wszystkim dobierać nieco pozytywniejszą literaturę. - Wzruszyłem ramionami i odwróciłem wzrok obdarzając nim dywan po czym wstałem. - Niestety nie mogę Ci oddać twojej książki. Nie mogę sobie pozwolić na skazywanie cię na tak ponure towarzystwo jak Werter. - Uśmiechnąłem się niczym psotny chochlik, choć z moim wzrostem i aparycją daleko mi było to takiego stworzenia, i pochyliłem nad moją nimfą. - Śmiem jednak zaproponować Ci zamiast tego smutnego histeryka książkę, w niebieskiej okładce z tłoczonym złotym wzorem, którą znajdziesz na piątej półce od dołu na tamtym regale. - Zerknąłem na ów regał sprawdzając czy zbiór komedii Szekspira odłożony tam przeze mnie dwa tygodnie temu nadal się tam znajduje i uśmiechnąłem się pod nosem widząc go obok figurki przedstawiającej najadę Kiane, tak przynajmniej twierdził napis na jej podstawce. Oddaliłem się zabierając ze sobą i Obronę Sokratesa i Cierpienia młodego Wertera mając nadzieję, że Yael nie tylko przeczyta poleconą jej przeze mnie książkę, ale że również za niedługo mnie odnajdzie by upomnieć się o swoją własność.

/W pisdu / a Jas może chyba następny post pisać już na basenie XD
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Saturn Wto Lis 01, 2011 3:25 pm

///////////////

Ojejciu jejciu, Saturniątko, ty to sobie lepiej ić stąd, bo ty tutaj nie możesz, bo ty tutaj kurwa ostatnio bałaganik zrobiłeś, bo ty nie pasujesz kurwa do takich miejsc. Znajdź sobie inne. A niech się pierdolą te bibioteczne pizdy ze swoimi książkowymi kurwami. Niech powycinając sobie dziury w stronach i tam se wpchają. Mnie oni chuj obchodzą. Żeby za taki mały rozpierdolek zakazywać mi siedzenia w tym chujowym, zakurzonym pokoju? No kurwa. Może mi jeszcze do kuchni zakażą wchodzić, bo niechcący pierdolłem, w przypływie złości, mikrofalą o podłogę? No tak, proszę bardzo. Ja i tak znajdę sposób by se kurwa znów tam móc siedzieć! Nie będę kurwa, szukał nowego miejsca, bo jakiś pedał mi tak mówi. Na tego pedała też znajdę sposób. Niech se lepiej zamknie w pokoju na noc, bo przyjdzie do niego wkurwiony wilki i pożre jak tłustą babkę obsmarowaną lukrem. Jak kurwa kaptura czerwonego w malinach pożrę skurwysyna. No kurwa. Takiego wkurwionego mnie jeszcze świat nie widział. Szłem korytarzem i normalnie człowieki chowali sie po kątach, jakbym jakimś billadenem był obładowanym dynamitem, no sorry. Jeżeli już bym chciał zabić połowę rezydencji to przynajmniej każdego dokładnie rozerwałbym w szponach. Niewiele mi do tego brakowało. Bo bo kurwa, ja sobie chcę posiedzieć w spokoju w cichym miejscu, a oni, że kurwa, nie mogę, bo znów rozpierdolę szafkę. A kurwa i dwie im rozpierdolę tym szczurom bez krzty wyrozumiałości. To na moją wyrozumiałość nie mają co chuja liczyć! No kurwa. No to jak mówiłem szłem sobie korytarzem z celem pierdolnięcia się w pierwszym lepszym miejscu i chyba w końcu takie znalazłem. Chuj, że w chuj różowe i tak nie zamierzałem się przyglądać. W sumie wszystko w tej pierdolonej budzie było takiego koloru, że aż mnie mdliło. Szczególnie ludzie. Znaczy od ludzi mnie mdliło. Zwłaszcza takich zajmujących mi miejscówę.
- Spierdalaj stąd dziwko - rzuciłem do laski siedzącej na fotelu. Nie będzie sobie jakiś lamer przy mnie bez pozwolenia siedział. Zwłaszcza jakiś z plugawą krwią. Chwila... O kurwa. Cofam to o krwi. - Znaczy, spierdalaj stąd eee... Mu.ale..sbhe..ran... KURWA! Jak ty się kurwa nazywasz?!
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Maureen Wto Lis 01, 2011 3:48 pm

[ nie mam pojęcia ]

Czy naprawdę jest komuś ciężko nie przeszkadzać mi, gdy czytam? Nawet nie mogę w spokoju dopić herbatki i przeczytać parę rozdziałów wspaniałej książki. Ja wiem, że w tej rezydencji sami idioci i to w dodatku strasznie niewychowane, ale jednak mogliby się postarać. Naprawdę, to nie jest jakiś specjalny wyczyn czy coś, tylko wystarczy troche pomyśleć. W dodatku jeszcze specjalnie wybrałam takie miejsce, bo sądziłam, że jest raczej unikane przez hałaśliwych mieszkańców Rezydencji. Ale najwyraźniej się myliłam. I za Chiny bym nie pomyślała, ze spotkam tu Saturna. Który w końcu był moim bratem, niestety. Dobrze, że się do niego nie przyznawałam, bo nawet teraz było mi wstyd, że mam kogoś takiego w rodzinie. A mamie musiało być jeszcze gorzej an sercu, jak go urodziła.
- Po pierwsze, nazywam się Urane i jakbyś nie wiedział to jestem twoja siostrą. Też nie jestem z tego zadowolona, ale mógłbyś się chociaż zachowywać jak na Pumpkina przystało - Odpowiedziałam z zadziwiającym spokojem. Na mojej twarzy nie było widać żadnych emocji. W końcu nie będę sie zniżać do jego poziomu - Po drugie. Nie, nie wstanę. Znajdź sobie jakieś inne miejsce, bo te jest zajęte - Dokończyłam i jak gdyby nigdy nic z powrotem powróciłam do czytania lektury. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zdenerwuję go to jeszcze bardziej, ale miałam to głęboko gdzieś, bo on mnie ani trochę nie obchodził. Jedyne co na tym świecie mnie obchodziło to chwilowo moje cudowne włosy, które dawno tak wspaniale nie wyglądały.
Maureen
Maureen
~ * ~


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Saturn Wto Lis 01, 2011 4:33 pm

Aa, Urane. Wiedziałem, że coś imię z planetą. No i wiedziałem, że siostra, nie. Przecież cofnąłem to o krwi. Bo jednak krew to na początku miała dobrą. Potem splugawiła ja tymi pierdolonymi używkami do włosów i już nie miała. W ogóle to ja bym z chęcią wyciął w pień pozostałe dynie, Jowisza zostawił, bo jednak to Jowisz. Ale reszta. Po chuj mi ona? Mama i tak się jedynie ze mnie cieszy, a ich ma głęboko. W końcu ja to Saturniątko, idealne dziecię nieskalane przez włosowate używki, czy może odżywki, chuj wie, cipa się dowie. Ja natomiast nie wiem o co jej chodziło z tym pumpkinowym zachowanie, no chyba ją pierdolnęło nieźle, nie. Bo niby jakie ono było? Po pierwsze w chuj, nas pumpkinów jest na świecie i co jeden to i lepiej pierdolnięty w pięć róąnych stron świata, jak nie więcej. Ten ma odchył w tę stronę, a ten w włosowy odchył. Tamten przypomina zmutowane drzewo, a ostatni chce się wieszać jak tylko jakiś sznurek zobaczy. Nie było niczego takiego jak pocięcie pumpkinowe zachowanie, no kurwa. Chyba jej sie coś poprzestawiało.
- A mnie chuj obchodzi, że zajęte. Się ustępuje tym... Ustępuje się mnie. - Chciałem powiedzieć, że ustępuje się starszym, ale nie do końca byłem pewien, czy to aby na pewno ja jestem starszy od niej, czy ona ode mnie. Bo ten pierdolony układ planet mi się mieszał i ten, ja już sam nawet nie wiedziałem, czy pomiędzy moimi urodzinami a Jowisza, nie ma jakiejś jeszcze planetki. Czy nawet księżyca. Swoją drogą, sam sobie się dziwię, że ten popieprzony futrzak Ziemi jeszcze zipie i go jeszcze nie dorwaliśmy z bratem. Się uchował, skubaniec. Ale nie na długo, z takim humorem jak mam dopadnę, go w ciągu minuty. Jak tylko będzie mi się chciało. - Mówię spierdalaj, to spierdalaj, bez ociągania. Idź se rozczesz kołtuna, czy co tam sobie robisz żeby było dobrze, nie wiem, nie wnikam, pewnie to i tak chore, że tylko mózg rozjebuje - wzruszyłem ramionami i rzuciłem się na wolną kanapę, zadzierając brudne buciory na jej oparcie. Możliwe, że jakiś niemiły zapaszek się z nich unosił, ale ja się już do niego przyzwyczaiłem.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Maureen Sob Lis 05, 2011 5:40 pm

No i proszę. Pumpkinowie byliby tak wspaniałym klanem, że ojojojoj, gdyby nagle nie zaczęły się rodzić takie oszołomy. Dobra, nie nagle. Tak naprawdę, gdybym tylko ja została z rodzeństwa to wtedy można by było chwalić nasza rodzinę. Jak na razie najważniejsze dla mnie, aby się do niej w ogóle nie przyznawać, bo nie ma do czego. Chociaż gdyby był jeszcze ktoś normalny, a nie tylko ja, to byłoby by mi łatwiej przetrwać, a tu proszę, kogo my mamy? Jedną zadufaną w sobie myślącą, że jest pępkiem świata. Druga natomiast to typowa chłopczyca co by się tylko biła. Następnie jaki szczery do bólu wielkolud, który by się tylko edukował i dyskutował z innymi. Potem para wilków, jeden jakiś ciotowaty natomiast drugi rzuca sie do wszystkich (patrz, eksponat A przede mną). A na koniec świr, niezidentyfikowane coś i chłopczyna co by się najchętniej powiesił. Jakaś wielka patologia. Coś okropnego.
- Jakbyś chciał wiedzieć to ustępuję się kobietom, niewychowany idioto - odpowiedziałam dalej tym samy spokojnym głosem - Sam jesteś chory. a ja mam chociaż porządne włosy, a nie jakieś przetłuszczone gówno na głowie - Dodałam spoglądając na jego czuprynę. Aż się skrzywiłam, takie to ohydne było.
Oczywiście nie wstałam, za żadne skarby świata. W końcu pomimo tego, że bym tego nie chciała, to się z nimi wychowywałam. Więc mógł spadać z tymi butami na moim oparciu, bo miałam je gdzieś głęboko. I nie pozwolę siebie tak traktować. Pf, nigdy w życiu. Może se pomarzyć, że mu odpuszczę to miejsce.
- A ty w ogóle co tutaj robisz? Orientacje zmieniasz, czy coś? - Spytałam z pogardą. Bo to miejsce nijak do niego nie pasowało. Nie to co do mnie i moich włosów. Swoja droga, akurat dzisiaj to się do nich nie można było przyczepić, takie cudowne były. Chyba nigdy ich tak wspaniale nie ułożyłam. Żeby to pokazać przejechałam po nich ręką po czym odrzuciłam je w tył. Jej, cudaśne.
Maureen
Maureen
~ * ~


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Saturn Nie Lis 06, 2011 3:37 pm

Jeżeli nazywała mnie niewychowanym idiotą to nieodłącznie wyrażała się źle o naszej matce. Miała szczęście, że ja nie byłem z tych co gdy tylko usłyszą jakieś złe słowo o swojej rodzicielce to rzucają się jak psy. Hehe. No dobra, czasem nawet taki powód mi starczał by zmusić się do przemiany i nieźle kogoś poturbować. To jednak działało w wypadku kolesi, nie bab. Jak widać, wcale nie byłem taki nie do końca wychowany. Jakbym nie był to bym czepiał się bab równie często co kolesi, a tak nie było. Starałem się całą swoją nienawiść przerzucić na takich pedałów. Tak było prościej i obyło się bez tego pojebanego przezwiska - damski bokser. Choć nawet jeżeli by zaczęli na mnie tak mówić, to by mnie to jebało. Podobnie jak mnie jebało zdanie jakie ma na mój temat moja niby siostra, którą chyba pierwszy raz w życiu rozmawiałem dłużej niż trzy sekundy. Biję rekordy, kurwa.
Pewnie i sprawę włosów też bym jej odpuścił, bo co mnie to. Ona zawsze o nich gada, bo to chyba była właśnie ta siostra co ma kolekcje lakierów w domu, co czasami takie lakiery się przydają. Do straszenie kotów i wybuchów. Nieważne. Serio bym się nie przejął i jeszcze bardziej rozwalił się z brudnymi buciorami, żeby ją zniechęcić do tego miejsca. Może bym sobie pierdną, albo bekną, też z tego powodu. Serio użyłbym takich łagodnych środków, gdyby pizda nie zjechała na moją orientację. Dziś już ludzie przesadzali z tym wszystkim. Byłem mega wkurwiony, a zachowanie Uranuski jeszcze pogorszyło sprawę. A najgorsze w tym wszystkim było to, że akurat w tej chwili postanowiłem spojrzeć na stolik przede mną, zauważyłem tak rozrzucone gazety i zwykłe nożyczki (pewnie jakiś pojeb bawił się wycinanki) i plan sam zawitał do mojej głowy. Ja go nie zapraszałem.
Nie wiem jak szybko to się stało, ale w pewnym momencie stałem za nią trzymając w jednej ręce nożyczki, a w drugiej połowę jej włosów.
- O KURWAAA, ale zajebiste uczucie! - zawyłem szczęśliwy machając ręką z włosami. Wykuwiście wyglądały takie kudły, jak sztuczne normalnie, tak se dyndały z mojej głowy. A ja byłem szczęśliwy. Chyba byłem jakimś głęboko schowanym w środku siebie pseudofryzjerem, ja jebię. - Się kurwa, na drugi raz zastanów zanim zaczniesz mnie wyzywać od pedałów, cipo.
Brakowało jedynie tego by się w tej chwili rozpłakała, to by dopełniło cały obrazek moich skrytych marzeń. No weź się, siostra, rozpłacz. Ładnie proszę.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Maureen Wto Lis 08, 2011 8:16 pm

//Dawna, pierwotna Maureen come back! A wraz z nią wielki wkurw.\\

To było coś...
OKROPNEGO! Jak on śmiał, ten nie wychowaniec i wilczy pomiot?! Jak on śmiał uciąć moje boskie i przewspaniałe włosy? Tą kwintesencję wszelkiego bóstwa i cuda? No jak to tak mógł?! Nie, nie nie. Nie ujdzie mu to na sucho. Ja się zaraz... kurwa mać, nie powstrzymam. To tak siedzie we mnie, to jest niekontrolowany wybuch, to, to to...
No i tutaj chyba coś we mnie pękło. Coś jak urywany film, czy coś takiego? Zapewne później dowiem co się stało od osób trzecich... taa... No cóż. Może przejdźmy teraz co takiego odpierdoliłam przy tym cudnym ataku. Cudnym? Okropnym? Jakoś nie chciało mi się trafiać do szpitala, po takim byle czym.
Byle czym? Toż to było...
-Ty... ty... JAK ŚMIAŁEŚ WILCZY POMIOCIE?!- Urywa się film.... Więc... co się stało?
Nagle po chwili zdałam sobie cholerną sprawę, że cały pokój jest wywalony od góry nogami, a no właśnie czemu... ach te napięcie. No dobra, dobra, już opowiadam.
Moje ciało uniosło się w górę, ręce rozłożyły, a pokój zamienił się w śmiercionośne tornado. Trudno się dziwić, w końcu ktoś taki jak ON uciął me piękne włosy. No śmiercionośne tornado zaczęło wypluwać z siebie przedmioty, a to półka, a to książka, a to sofa... Takie nic!
Półka trafiła, ku mojej uciesze, Saturna prosto w łeb, oraz parę książek w brzuch, a jedna... w klejnotki. Jeju, jak to mnie uradowało. Do tego stopnia, że tornado jeszcze bardziej przyspieszyło... i za razem umysł mój osiągnął limit. Jedna sekunda i nagle wszystko runęło w dół. Słodki kącik zamienił się w słodkie rumowisko i katastrofę.
Ja upadłam spod sufitu centralnie na środek gruzu i straciłam przytomność. Czyli... teoretycznie urwał mi się film. Nie byłam wstanie nic zrobić. Po prostu zemdlałam.
I co dalej?
Maureen
Maureen
~ * ~


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Saturn Wto Lis 08, 2011 9:04 pm

No i nici kurwa z płakania. A tak bym chciał żeby zawyła jak ja z bratem czasem do księżyca, żeby rzuciła się na ziemie i zaczęła nogami i pięściami stukać w podłogę. Ale nieee, moja wielce jebana siostra, nie mogła zachować się jak na normalną (podobno) osobę przystało i się wkurwiła. W sumie to nie pamiętałem jak wielkiego wkurwa może mieć eee, no znów zapomniałem imienia. No ale, nie pamiętałem ogólnie jakiego wielkiego wkurwa może mieć jakakolwiek osoba z mojego rodzeństwa za opierdolenie im włosów. Może jedynie Pluton by się nie wkurwił, a jedynie rozpłakał, ale Pluton to był jakiś śmieć, nie rodzeństwo, więc się nie liczył. Jowisz za to dostał wkurwa gdy mu opierdoliłem włosy. Maureen też. Jeszcze do zaliczenia zostaje pozostała piętnastka. Zajebiście. Ale do rzeczy.
Wkurw tej co teraz była bez włosów polegał głównie na tym, ze wszystko nagle dostało jakby kopa w dupę i jakies pierdolone skrzydła. Nawet kurwa ja. Nie wiem jak ten pokój był nazywany przed naszym przybyciem, ale teraz spokojnie można by było go nazwać zaburdeloną meliną pana romana co szcza bez przerwy od rana. Seryjnie. Gdzieś tam dostałem z nogi od fotela w czaszkę, gdzieś kurwa oberwałem wazonem w klatę, no i najgorsze. Zostałem pozbawiony ruchania na gdzieś tydzień. Znaczy gdybym akurat w tym tygodniu miał coś wyjątkowo ruchać. Bo od pewnego czasu przeszła mi ochota. Ale teraz nie kurwa będę pedalsko pierdolił, bo się też wkurwiłem. No i jak tylko dostałem w czułe miejsce poczułem jak mi pazury wyłażą spod paznokci, spodnie rozrywają się w miejscu ogona, a ja padam na cztery łapy na podłogę, żłobiąc w niej głębokie rysy. Warknąłem, parskając parę razy i wystawiłem swoje kły. Zaniuchałem parę razy w poszukiwaniu miejsca przebywania tejże wkurwionej paniusi i znalazłem. Nie żyła. No prawie, ale zawsze można pomarzyć.
W sumie to jaja mnie bolały, tak bym ją obsikał, bo coś czułem, że nie zaznaczyłem tu terenu. Ale tak. Tak to ja tylko z rozpędu wyskoczyłem przez okno rozpierdzielając je w trzy pizdy i lądując na jakimś krzaku róży. No jeszcze pierdolone kolce w dupie. I wszystko dla spełnienia swoich fryzjerskich fantazji, rozwijasz się Saturn.
Popędziłem do lasu.

/kyniec
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 08, 2011 9:13 pm

Słodki kącik Sorryaboutthemessl

OD TEJ CHWILI TO POMIESZCZENIE
JEST ZDEMOLOWANE <3
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Lemon Sro Lut 15, 2012 9:01 pm

/ lepiej nie opowiadać /

Jak spojrzeć na zdjęcie umieszczone odrobinkę wyżej niż ten post to się można zastanawiać jak tu w ogóle ktokolwiek wytrzymuje parę minut bez odruchu wymiotnego? To wam powiem, że zastanawiać to się można, a i owszem, ale wpaść trzeba na to, że Rezydencja posiada niebywałą personą. Personę, którą jak pogłoski niosą nie lubi nikt i sama dyrektorka knuje z Sylvestrem jak się rudej małpy pozbyć. Persony, która to sobie postawiła na cel życiowy gnoić małolaty i przy okazji cały świat posprzątać. Tak, tak chodzi o Pouch, a ja opowiadając o wyglądzie pomieszczenia chyba zbytnio zbaczam z tematu, ale to nic, bo już wracam. Także skoro Rezydencja posiadała Pouch to Pouch się musiała wykazać i przynajmniej posprzątała uroczy kącik, który to przecież sama dekorowała! Na nic jednak były jej łzy, dyrektorka (suka z niej jednak) powiedziała, że nie ma środków na remont! Że tu i tak nikt nie przychodził. Biedna Pouch dwa dni z pokoju nie wychodziła, nawet nie ruszył ją fakt, że ktoś bezczelnie zrobił ognisko zaraz pod jej oknami! Skoro już mam omówiony wygląd pomieszczenia mogę przejść do sedna sprawy: wyjaśnić czemu zaczynamy tu a nigdzie indziej. Gotowi? To świetnie! Lemon to świr napędzany kawą i akurat gdy przechodził koło tego pokoju paliwo mu się skończyło i jakby to ująć wziął i zasnął na dni dwa i siedem minut, chociaż do pokoju wcale tak daleko nie było, ale odkąd zaczęła tam bywać pewna dziewczyna, Lemon nie lubił tam przychodzić. Legł sobie zmęczony chłopiec na kanapie i tam spał aż nadszedł dzień dziesiąty stycznia, godzina bliska południa i chłopak się obudził, by się rozkosznie przeciągnąć i odkryć, że go strasznie napierdalają plecy. Nie dziwne jak się spało na wpół rozwalonej kanapie, ale przecież on wiedział lepiej jak się tam kładł.
I w sumie to mu się tam spodobało. Otumaniony brakiem kawy nazwał to miejsce swoją kryjówką i zaraz po tym wiekopomnym wydarzeniu poszedł zdobywać cenne rzeczy do supertajnej kryjówki. Już nawet zdążył zdobyć zapasy kawy na parę tygodni. Takie skrytki miał też w innych miejscach, no ale nie zdradzę gdzie, bo jeszcze go okradną. Obecnie Lemon z kubusiem w dłoni, siedział na nieszczęsnej wpół rozwalonej kanapie i z błogim uśmiechem rozmyślał jak to mu dzisiaj dobrze. Klub jego dalej działa, pedofila Williama dalej ni widu ni słychu, Lucyfer się grzecznie rozwija, a on Lemon czuje, że ma wszystko czego mógłby zapragnąć.
- Delilah słońce moje, gdzie idziesz? - Naprawdę miał świetny pomysł z kryjówką. Stąd mógł obserwować wiele codziennych tras rezydentów. I akurat wypatrzył swą jak to wiele razy powtarzał ulubioną kuzynkę, której już nawet wybaczył głupotę. Wszak dziewczęta tak łatwo ulegają wpływom pedofilii.
Oh, jak dobrze, że odstawił kubek na chwiejący się stoliczek, bo inaczej by go rozpuścił ze złości.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Delilah Nie Lut 19, 2012 10:51 pm

Znając dobre serce mojej Delilki, pewnie było jej niesamowicie przykro, że biedna Pouch (prawdopodobnie Delka była jedyną osobą na świecie, która potrafiła żałować kogoś tak okropnego) sama musiała sprzątać bałagan którego nawet nie zrobiła, więc kiedy tylko dowiedziała się o akcji remontowania słodkiego kącika, trochę jej pomogła. Ostatnio w ogóle wracała do dawnej, wiecznie-optymistycznej-i-chętnej-do-pomocy formy, a to wszystko dzięki chłopakowi któremu poznała całkiem niedawno, Christianowi. Oczywiście na razie nie wiadomo było czy cokolwiek z tego będzie, ale Delka na wszelki wypadek wolała nie wspominać o swoim koledze braciom ani tym bardziej Lemonowi w obawie, że mogliby trochę zbyt mocno zareagować. Cóż, ciężko było się dziwić, że po ostatnich wybrykach kuzynki Griffithsowie mogli jeszcze ostrzej niż zwykle traktować wszystkich kręcących się przy niej facetów i nawet tak mało bystra dziewczyna jak Delka o tym wiedziała. Dlatego też wolała trzymać swojego ulubionego kuzyna w radosnej nieświadomości. Tym bardziej, że ostatnio naprawdę się o niego martwiła. Słyszała bowiem wiele plotek na temat dziwnych przyjaciół i szemranych interesów Lemona; podobno zadawał się teraz z tym okropnym Ludwikiem XIX (Delka pamiętała, że imię tego człowieka wiązało się z historią Francji, ale jak widać coś jej się poprzekręcało po drodze), z którym na dodatek robił jakieś potajemne biznesy. Bała się, że jej kuzyn wkręci się w jakąś wielką okropną mafię, a potem zacznie chodzić w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych i będzie zabijał niewinnych ludzi. Nie od dziś w końcu wiadomo, że Griffithsówna miała wybujałą wyobraźnię.
Właśnie przechodziła obok słodkiego kącika, jak zwykle zajęta swoimi sprawami których istoty nikt poza nią samą nie ogarniał, kiedy usłyszała za plecami głos Lemona. Obróciła się natychmiast w jego stronę i uśmiechnęła promiennie, a w kilka chwil później już władowała się na kanapę obok niego.
- Ojejka, Cytrynek, jak ja cię dawno nie widziałam! - zawołała radośnie i ucałowała go w policzek na przywitanie. - Dlaczego tutaj siedzisz? - zapytała, ale ułamek sekundy później sama udzieliła sobie odpowiedzi: - Pewnie masz randkę, co? Podoba ci się, że ten fragment rezydencji znowu jakoś wygląda i zaprosiłeś tu swoją dziewczynę, zgadłam? No przyznaj się, że masz dziewczynę, przyznaj! Przyznajprzyznajprzyznaj! - wykrzykiwała radośnie szturchając go w bok. - Lemon i jego dziewczyna, zakochana para, siedzą na kominie i całują... - Nagle urwała, a potem zakryła usta rękami jakby powiedziała coś okropnego. Spojrzała z przerażeniem na kuzyna. - Ojej, Lemon, przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Dopiero teraz rozumiem. Siedzisz sam jak palec w słodkim kąciku, mogłam od razu się domyślić! Ty nie idziesz na randkę, ty zostałeś wystawiony! Powiedz mi, jak długo już czekasz, aż się pojawi? Nie martw się, naprawdę, najwidoczniej nie była ciebie warta. Uwierz mi, jeszcze spotkasz tę jedyną, a wtedy będziecie się spotykać w słodkim kąciku tak często jak tylko będziesz chciał, a potem będziesz opowiadał o tych randkach waszym słodkim dzieciom i będzie super! Dlatego teraz się nie przejmuj. Tak mi przykro! - powiedziała i wygięła usta w podkówkę. Cały jej monolog rozegrał się tradycyjnie w kilka sekund, więc nawet jeśli Lemon miał zamiar przerwać jej w którymś momencie i sprostować, i tak nie znalazłby okazji by wtrącić choćby słowo. Nikt nie mówił, że bycie ukochanym kuzynem to łatwe zadanie.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Lemon Pon Lut 20, 2012 11:14 am

się wyśmiałam, popłakałam i mogę pisać

Tylko przez moment żałował, że nie pozwolił, by Delilah przeszła korytarzem i pognała tam gdzie planowała. Tylko przez ten mały moment. Przecież miał co robić. O czym myśleć. To miejsce było dobre, bo ludzie wciąż nie wierzyli, że tu już idzie posiedzieć. A on zaczynał mieć kłopoty. Lucyfer poczynał wymykać się spod kontroli, chyba zbytnio uderzyło mu do głowy to co potrafił. Możliwe, że Lemon żałował, że w końcu powiedział o nim Napoleonowi. Ale czy to byś coś zmieniło? A może jego wspólnik już wiedział o chłopaku, gdy Lemon w końcu się ugiął? Z władcą świata nigdy nic nie wiadomo. Ale teraz miał przed sobą Delkę i powinien się skupić, jeśli chciał nadążyć za tym o czym ona mówiła. Najpierw się cieszyła, szturchała go w bok, przez co bał się sięgnąć po kubek, bo jeszcze by rozlał, a potem nagle posmutniała. Zrozum kobiety.
- Jaka dziewczyna? - Jeszcze za mało się rozbudził, by za nią dzielnie podążać w konwersacji. Poza tym był wrakiem człowieka ostatnio. Co innego zostało, gdy się prowadziło takie interesy. Strasznie lubię Lemonka i przykro mi się robi jak sobie pomyślę, że nie ma czas by on dążył do czterdziestki. Na trzydziestkę powinien urządzić coś po prostu g e n i a l n e g o, bo jak nic będzie to ostatnia okrągła rocznica przez niego świętowana. No chyba, że mutanci jednak są odporniejsi na co Lemonek wciąż liczył. - Młoda skończ z tym co bierzesz, bo nieźle ci odwala. Chociaż... - Przyjrzał jej się przez ten moment, gdy milczała i chyba analizowała jego słowa. - No pochwal się co to za szczęściarz, że znowu wszędzie miłość widzisz - Uśmiechnął się. Czemu miałoby go nie cieszyć szczęście kuzynki? W razie czego on wymusi z tego dupka by dalej ją uszczęśliwiał póki ona się nim nie znudzi albo się Lucyfera na niego pośle. Jak to śmiesznie brzmiało. Miał w rękach Lucyfera. No może on ostatnimi czasy miej go miał niż inni zamieszani, ale jednak. Lucyfer. Szatan. To mogło uderzyć do głowy. Z roztargnieniem zauważył, że kubek jest pusty. Kiedy on zdążył go opróżnić? Potrzebował jeszcze jednego takiego. Był taki spokojny, gdy potakując na monolog Delilah, wycierał rąbkiem bluzki okulary. Miał te same na nosie od przeszło trzech miesięcy. Pełen sukces. Ale widok Lemona bez trzęsących się rąk był tak niezwykły, że pora było zadziałać w taki sposób, by znów się trzęsły.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Delilah Wto Lut 21, 2012 12:30 am

Dobrze, że Lemon nie odważył się pokazać swojego pożałowania, bo Delka chyba nigdy by mu tego nie wybaczyła. Znaczy dobra, źle to ujęłam, pewnie szybko by mu wybaczyła, bo to przecież takie miłosierne i kochane dziewczątko, ale byłoby jej tak przykro, że Lemon w końcu zabiłby się z poczucia winy. Mogłabyś się pewnie kłócić, że skoro bez problemu zadaje się z Napoleonem, prowadzi nocny klub i generalnie bierze udział w różnych niebezpiecznych przedsięwzięciach, to niemożliwą rzeczą byłoby żeby zabiło go jakieś głupie współczucie wobec średnio rozgarniętej kuzynki, ale uwierz mi - gdyby taka smutna Delilah podążała za nim krok w krok przez kilka ładnych tygodni bez chwili wytchnienia, na pewno w końcu nie wytrzymałby presji.
Naburmuszyła się usłyszawszy jego odpowiedź i przewróciła oczami. Dlaczego Lemon ostatnio zachowywał się tak dziwnie? Owszem, może i nigdy do końca nie rozumiał jej toku rozumowania ani poczucia humoru, ale przynajmniej udawał, że traktuje ją poważnie. A teraz zbywał ją jakąś głupią sugestią, że niby coś bierze? Poczuła się naprawdę głęboko urażona, co wyraziła poprzez znaczące kopnięcie go w kostkę.
- Nic nie biorę. W przeciwieństwie do ciebie nie muszę ćpać kofeiny ani niczego innego, żeby normalnie rozmawiać z ludźmi - No tak, Delka była na całkowicie naturalnym, wiecznym haju. Zmiękła trochę na słowa o nowej miłości, ale nie dała się zbić z tropu. Skoro już zaczęła temat martwienia się o kuzyna, to musi wygarnąć mu parę spraw. - Oh, to nieważne, naprawdę. Jest po prostu taki chłopak, całkiem miły, i to tyle. Uczy mnie tańczyć i w ogóle. - wzruszyła nieznacznie ramionami. Przez chwilę, uwaga, milczała. - Hm, Lemon, słuchaj, bo jest taka sprawa - Nie wiedziała jak zacząć, więc trochę się zagubiła. Wzięła głęboki oddech i kontynuowała. - Bo nie wściekaj się na mnie ani nic, nie mam zamiaru cię denerwować, ale ostatnio zrobiłeś się trochę dziwny, wiesz? To znaczy, hm, jesteś jeszcze bardziej nerwowy niż kiedyś, pijesz jeszcze więcej kawy, masz jakiś dziwny nastrój i czasami tak dziwnie drga ci powieka, jak jakiemuś prawdziwemu wariatowi. Nie jesteś wariatem, co? Powiedz, że nie jesteś! - Poprosiła go, wyginając usteczka w podkówkę jak to miała w zwyczaju. - Znaczy, wiesz, nawet jeśli jesteś wariatem to i tak cię kocham, ale słabo by było gdyby zabrali cię do psychiatryka i mogłabym cię obserwować tylko przez jakieś malutkie okienko, jak obijasz się o ściany wyłożone materacem i próbujesz wyszarpać z kaftana bezpieczeństwa - dodała pocieszającym tonem. Zaraz jednak potrząsnęła głową, uświadomiwszy sobie, że to nie o tym miała teraz mówić. - Wracając do tematu słyszałam też jakieś dziwne rzeczy, Lemon. Że zadajesz się z tym całym Ludwikiem XIX czy innym Francuzem, i że bierzesz udział w jakichś dziwnych sprawach. Nie jesteś chyba gansterem, co? - zapytała zupełnie poważnie i zmierzyła go uważnym spojrzeniem, krzyżując ręce na piersiach. Tym razem nie udobrucha jej tak łatwo; nawet Delilah miała w życiu momenty, kiedy decydowała się na poważną konfrontację. A wtedy nie było już odwrotu.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Lemon Sro Lut 22, 2012 9:03 pm

Chyba coś nie wyszło, bo to o ćpaniu miało być dowcipem. Może to Lemon aż tak słabo rzucał marne dowcipy albo to Delilah wpadła w tak poważny nastrój, że nie umiała ich wyłapać. Dobrze, że przynajmniej nie umiała porządnie kopnąć, więc Tilleya totalnie obeszło tak brutalne potraktowanie jego kostki. I nawet słówkiem nie pisnął o tej komunikacji. On sobie wspaniale radził z kontaktami z innymi. Sobie nie myślcie nawet, że było inaczej. Ten człowiek załatwiłby wam wszystko w tym mieście, bo miał kontakty. Kontakty znaczy się umiał rozmawiać i wiedział jak rozmawiać. W sumie to tyle informacji o chłopaku, który bohatersko wytrzymywał paplaninę jego kuzynki jako jeden z nielicznych przedstawicieli homo sapiens sapiens, mogło by mu wystarczyć, ale przecież był troszczącym się o wszystko kuzynem, więc zapamiętał sobie by sprawdzić z kim to jego Delka się zadaje. Ot tak dla świętego spokoju, bo kto jak kto, ale Lemon wiedział jacy to źli chłopcy chodzili po tym świecie, chociaż dla reszty zdawali się być aniołkami. A wcale niby nie byli.
No mógłby przyznać, że faktycznie dziwny się zrobił. Nie próbował za nią w mówieniu nadążyć, wystarczało mu słuchanie i to serio słuchanie, a nie jak wcześniej: wygadał się, a potem chamsko przysypiał przy jej monologu, chociaż ona dzielnie słuchała tego lemonkowego. Cham i prostak!
- Skądże. Żaden ze mnie wariat. Nasza rodzina jest normalna, a ty następnym razem pamiętaj, że wariactwo jest dziedziczne, bo jeszcze ktoś gotowy pomyśleć, że skoro ja wariat to ty też. - Mrugnął do niej, uśmiechając się beztrosko. Bo tyle to przecież każdy mógł w jego zachowaniu zauważyć. No i jaki wariat przyznałby się, że jest wariat? Póki Lemon wiedział, że może faktycznie z niego świr miał pewność, że wszystko z nim prawie dobrze. Bo może jednak jego spryt zdążył już pokonać metodę: świr nigdy się do świrostwa nie przyzna? Dobra poplątałam, więc dajmy temu spokój i po prostu powiedzmy sobie wprost: Lemon nie tylko o kawy(bo inne używki u niego były ZAKAZANE - chodziło o zdrowie innych), miał ten swój błysk w oku. Ale przez większość czasu błysk się nie objawił, więc w sumie ludzie byli bezpieczni, chociaż powinni byli pomstować ku bóstwom wszelakim, że Lemek nie dostał czegoś bezpieczniejszego z pakietu supermocy. - Sądzisz, że obijałbym się o ściany? - Przerwał jej znowu. To było takie prostackie. Lemon nie obijałby się o ściany, a w mistrzowskim stylu je stapiał, by wydrzeć się na świat i siać terror oraz zniszczenie. Jakże inaczej. - Daj spokój, Dee. W życiu bym się o ściany nie obijał, nawet w furii pamiętałbym, że bardziej efekciarsko wygląda udawanie całkiem normalnego i potakiwanie na ich wszelakie słowa lub może topienie łóżka? Albo wiem! Gapiłbym się na każdego z mordem w oczach. Wiesz w sumie chciałbym wylądować choćby na parę dni w pokoju bez klamek. Podbiłbym serca wszystkich lekarzy i zapełnił puste sale - Nie wątpił w to ani przez moment, bo kto inny jak nie on lub jego kuzynostwo byłoby w stanie przekonać zdrowego na umyśle swoim paplaniem, że to z daną osobą, a nie z nim jest coś nie tak?
- Gangsterzy obciachowo się ubierają - odparł z powaga. Co innego miał zrobić? Zdenerwować się, że to nie jej sprawy? Żeby się od razu poznała, że faktycznie jego towarzystwo nie jest dobre?Liczył, że uzna to za głupie plotki skoro jemu tak łatwo przyszło wyśmiać temat.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Delilah Sob Lut 25, 2012 2:56 pm

No dobra, tak między nami mówiąc to wiedziałam od początku, że to miał być taki lemonowy żarcik, ale jakoś tak mi pasowało do posta, więc załóżmy, że albo Delka przez swoje nieogarnięcie nie załapała, albo Lemek był w tak słabym nastroju, że jego żart zabrzmiał jakoś grobowo. Chociaż jakby na to nie patrzeć przy takiej Delilah w dobrym nastroju każdy wygląda na smutnego. I powiadam, że Griffithsowie/Tilley'owie byli naprawdę dziwną rodziną, bo Delilah w odpowiedzi na te wszystkie głupoty wygadywane przez kuzyna szczerze się uśmiechnęła, zupełnie jakby to wszystko było absolutnie naturalne. No bo w sumie dla nich było. Współczuję wszystkim postronnym obserwatorom, przebywanie z taką rodziną pod jednym dachem to musi być niesamowity mindfuck.
- E tam, ja nigdy nie będę wariatką. A wiesz skąd to wiem? Ostatnio w centrum handlowym można było zupełnie za darmo pójść do wróżki, i poszłam, i ona wtedy rozłożyła te swoje śmieszne karty z dziwnymi obrazkami, i powiedziała mi że w przyszłości będę mieszkać na Hawajach, i będę miała dużo pieniędzy, i wszyscy będą mnie lubić i w ogóle będzie fajnie. Nie wspominała nic o żadnym wariactwie. A chyba by mi o tym powiedziała, no nie? To byłoby niegrzeczne, gdyby powiedziała mi tyle super rzeczy, ja nastawiłabym się na fajne życie, a na koniec okropnie bym się rozczarowała tylko dlatego, że ta wróżka nie chciała sprawiać mi przykrości i wyjawiać całej prawdy - Delka po części mówiła do kuzyna, a po części zastanawiała się na głos, więc mógł się zgubić w jej pokrętnej logice. Boże, to dziewczę jest czasem tak głupie, że nawet mnie to boli.
- Hej, a może zróbmy kiedyś taką wycieczkę? Będziemy udawać wariatów - Aha, to będzie dla nich trudne - żeby zamknęli nas w szpitalu psychiatrycznym na jedną albo dwie noce, i zobaczymy jak to jest mieć świra! A potem możemy zorganizować wielką ucieczkę z kopaniem tunelu pod podłogą i w ogóle. Co ty na to, Lemon? Zrobimy tak? - To zawsze jakiś plan na wakacje. Chociaż Delka nie mogłaby go zrealizować, bo zobaczenie czegoś takiego mogłoby złamać jej delikatną psychikę. Z drugiej strony, na pewno znalazłaby bratnie dusze wśród schizofreników.
- No wiesz Lemonku, twoje ubranie też nie wygląda zawsze jak z wybiegu - To miał być eufemizm na 'to że gangsterzy ubierają się obciachowo wcale nie poprawia twojej sytuacji i nie wyklucza cię z kręgu podejrzanych'. Oczywiście nie miała nic do stylówy swojego kuzyna - no dobra, ona dodałaby trochę kolorów albo rureczek do jego garderoby - ale chciała mu w ten sposób pokazać, że nie da się tak łatwo zmylić. Kto wie, może ostatnio trochę zmądrzała przez to swoje nabyte doświadczenie życiowe. A może po prostu wkręciła sobie film o Lemonie-gansterze tak mocno, że chciała w niego wierzyć. - Ale tak serio, Cytrynku, powiedz mi, kim są ci twoi dziwni przyjaciele? Nie lubię jak się z nimi trzymasz - poskarżyła się z niezadowoleniem i zmarszczyła nos. Sory, ale Ludwik XIX i ten śmieszny chłopiec, Lucyfer, naprawdę byli dziwni.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Lemon Sob Lut 25, 2012 5:05 pm

Tak zacznę totalnie od gadania nie na temat, ale to 3 osoba i można, bo wyobraziłam sobie jak Delka i Lemonek idą korytarzami i zaglądają do każdego pokoiku, machają tym biedakom, dopytują się Napoleonów czemu nie umarli na wyspie, a papieża pytają jak się mają sprawy z pedofilami wśród księży. No ogółem ale by to była udana wycieczka. Ale powinna skończyć z bredniami nie na temat, a przejść do tych bardziej postowych co będzie trudne, bo coś czuje, że mnie gorączka bierze. Także przepraszam za wszelakie odpały, starałam się jak mogłam, ale to Tilley. Zrozumcie. Co jest w tym najlepsze? To wszystko wlicza mi się do posta. Także Cytryn rozchochrany jak nie wiem co nie było wcale takie dziwne zwłaszcza, że on tu drzemał nim Dee się napatoczyła, więc oczywista oczywistą, że grzebienia wszędzie ze sobą nie nosił, chociaż przecież znał ludzi, którzy po prostu musieli nosić ze sobą wszędzie grzebień i go wyciągać by poprawić swoją stylówę niczym Danny w Grease. Ale na czym to ja stanęłam? A wiem na wygodnie siedzącym, rozczochranym chłopaku usilnie walczącym z rozbawioną miną, gdy wysłuchiwał relacji młodszej i wciąż tak naiwnej Delilah o wróżce w centrum. Kiwał głową, pomrukiwał gdzie się dało, ogółem idealny słuchacz się z niego zrobił, gdy ona plotła te swoje głupoty. Złapał ją za dłoń i popatrzył w oczy. Wiecie ten trudny moment, gdy pora dziecku uświadomić, że święty Mikołaj nie istnieje.
- Ona na tym zarabia - oznajmił i już wiedział, że Delka będzie chciała prostesować, że to było za darmo. - Ściągała klientów. Na tym ten biznes polega i tyle. Jak chcesz wizji to idź do kogoś od nas, ale oni niezbyt chętnie zdradzają cokolwiek. Znaczy nie mówię, że nie chciała ci sprawić przykrości i że jestem wariatką, ale chodzi o to, że może niekoniecznie skończysz na Hawajach. - Czuł się jak ostatni palant. Obdzierać kogoś takiego jak Delilah z resztek głupot w jakie święcie wierzyła. Innym wkładał takie bzdury do głowy, ale ją chciał wreszcie naprostować, zwłaszcza od czasów, gdy z Abrahamem się poznała, a potem wynikła sprawa z fiutem, który miał szczęście, że tylko tak się z nim rozprawiono i wyszło, że Delka nie może być taka naiwna, bo Lemek jeszcze w koncu serio w więzieniu wyląduje albo w psychiatryku jak mu z badań wyjdzie, że był totalnie niepoczytalny i jest cały czas. No nieważne.
Udał, że się zastanawia nad jej propozycją. Mogliby ich już nie wypuścić jakby weszli do środka i raczej numer z tunelem pod podłogą nawet tak genialny nie dałby rady. Tak, to nie miało szans i Lemon doskonale o tym wiedział.
- Oczywiście, skarbie.
Ukrył wyraz poirytowania, gdy ona dalej nie ustępowała od rozmów o tym o czym wiedzieć nic a nic nie powinna. Że też musiała być taka uparta. Wszyscy w tej rodzinie tacy byli. Do cna naiwni, przekonani o tym, że świat dzieli się na dobro i na zło i każdego da się ze zła sprowadzić, ale lepiej innych przed tymi złymi ratować. Ponownie ściągnął z nosa okulary i zaczął je czyścić koszulką. Trochę brudną koszulką. Napoleon i reszta zgrai to był ten temat w obliczu którego Lemon potrafił zachować powagę. Dużo miał sztuczek w zanadrzu, żeby lawirować pomiędzy różnymi światami, przynajmniej w kwestii swego zachowania.
- Może ci się wydawać, że oni są źli, ale nie są. Wiesz, że na rezydencji świat się nie kończy, prawda? Po prostu myślę o przyszłości. Mały biznes. Nic strasznego, ale nie wnikaj, dobrze? - Mówił jak do dziecka. Zauważy. Na pewno zauważy. Kto by nie zauważył takiej oczywistej zdrady? Przecież nigdy jej tak nie traktował.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Delilah Sob Lut 25, 2012 7:32 pm

Mnie nie musisz przepraszać za offtopowanie w poście, bo to właśnie jest jeden z moich ulubionych elementów narracji trzecioosobowej i często mi się zdarzają jakieś głupie dygresje nie na temat podczas pisania. Serio, na przykład tam gdzie już opowiadałam, że pisałam raz z jedną dziewczyną posty na trzy tysiące słów (czy ileś tam, nie pamiętam już), to jedna czwarta każdej z takich mega długich wiadomości to były właśnie jakieś rzeczy zupełnie niezwiązane z tematem. Ba, one nie były nawet związane z grą. Ale nieważne.
- Jej, Lemon, daj spokój - odparła nieco zbyt zimnym jak na siebie tonem. Znaczy nie był to oczywiście ton królowej śniegu, bo Delka nie miałaby serca odezwać się w ten sposób do Cytrynka, ale z całą pewnością był chłodniejszy niż na ogół. - To, że ty nie wierzysz w nic fajnego i nastawiasz się wyłącznie na biznesy to nie znaczy, że inni postępują tak samo - Wiecie, po raz pierwszy w życiu przyznam, że Delilah sama często nie wierzyła do końca w te wszystkie rzeczy które opowiadała. Ostatnio nawet częściej nie wierzyła niż wierzyła, bo najwyraźniej zaczęła w końcu dojrzewać do swoich osiemnastu lat. Ona po prostu chciała w to wszystko wierzyć, bo to było jej niezbędne do zachowania swojej wiecznie optymistycznej postawy. W końcu ostatnio wszystko tak źle się układało - Delka straciła w ciągu kilku miesięcy wiarę w miłość, ludzi, uczciwość, związki, a teraz jeszcze w nieomylność kuzyna. Musiała zachować w sobie chociaż resztki powodów do radości i nie pozbawiać się wszystkich złudzeń! Dlatego też nie chciała słuchać Lemona. Jeśli chciał być ograniczony, to niech sobie będzie, ale z niej 'idiotki' nie zrobi. Spojrzała na niego z zaskoczeniem, kiedy ni stąd ni zowąd potraktował ją tak do bólu protekcjonalnie i ściągnęła brwi.
- Mały biznes? Co to znaczy mały biznes? - zapytała nieco bezradnie, najpierw mając zamiar przybrać defensywną postawę, ale nagle ogarnęła ją nietypowa dla niej irytacja, więc trochę podniosła głos. - Oczekujesz, że nie będę wnikać w coś co nazywasz małym niewinny biznesem i nawet nie chcesz powiedzieć o co chodzi? To znaczy wiesz, ja naprawdę nie chcę wtrącać się w twoje prywatne sprawy, Lemon, na przykład nie obchodzi mnie czy rzeczywiście nosisz różowe majtki w misie tak jak to twierdzi mój brat, ale martwię się o ciebie, wiesz? Bo ty się tak nie zachowywałeś. Nigdy. I zawsze byłeś rozsądny. Może sam nie zdajesz sobie sprawy z tego że Napoleon wcale nie jest sympatyczną osobą, bo go lubisz i nie chcesz myśleć o nim źle, ale naprawdę, to wszystko nie brzmi dobrze. Nie wpakuj się w nic głupiego, okej? I zanim się zaangażujesz w jakieś biznesy, to upewnij się, że to naprawdę nie ma nic wspólnego z żadnymi mafiami ani ojcami chrzestnymi. A jeśli się boisz albo nie wiem, nie chcesz urazić przyjaciela, to ja mogę porozmawiać z Napoleonem za ciebie - zaproponowała i wzruszyła lekko ramionami. Cóż, chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że próba narzucenia swoich warunków Baudelaire'owi, nawet takich głupich jak to że ma się troszczyć o Lemona, mogły nie być dla niej najlepszym pomysłem.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Lemon Sob Lut 25, 2012 8:43 pm

Opowiadasz o tym non-stop, wiesz? Znaczy o tych postach na 3 tysiące słów. Odkąd na forum jesteś można o tym usłyszeć, wymyśl nową historyjkę do opowiadania albo nie wiem tę zrób jakąś taką nowszą, bo nudy, nudy.
Aż się zdziwił i popatrzył na nią tak bardziej trzeźwo, gdy pierwszy raz w życiu usłyszał od niej taki ton. No może przesadzam, że pierwszy raz w życiu, pewnie nie raz go słyszał, gdy żartował sobie z młodszej o wiele wersji Delki, gdy nie wiem zaczynała stanik nosić czy cokolwiek takiego. Wiecie takie chamskie odzywki starszego pierdolniętego kuzyna, chociaż mogą się też objawiać w postaci myślącego, że jest śmieszny ojca, wujka czy kolegi ze szkoły.
- Dobra, dobra. Masz rację. Tylko nigdy im nie płać, a nic nie powiem. - Nawet uniósł dłonie do góry w geście poddańczym. Czyż nie był najlepszym kuzynem na świecie? Liczył, że jest wyżej w rankingu ulubionych członków rodziny od braci Delki, bo ona u niego była, znaczy jakby robił takie rankingi, bo przecież nie robi, to za głupie. Ups. Nie żeby obrażał Delkę, skądże znowu.
Ochoczo pokiwał głową, gdy ona sama wyszła z inicjatywą niepytania o małe biznesy związane z jego osobą. Jak oni się zgadzali ze sobą! Szkoda tylko, że po tym nie przestała mówić, a dalej naciskała na niego. To mogło się źle skończyć dla nich obojga, więc Tilley wreszcie powinien ruszyć łbem i jakoś wyperswadować Delilah z głowy takie pomysły jak myślenie o znajomych Lemona. Przecież miała swoich, nie mogła się nimi zadowolić.
- To prezent - wtrącił, gdy mówiła o bokserkach. Bardzo lubił swój prezent, ale przecież w nim nie chodził. No dobra parę razy jak już nie miał żadnych innych gaci, ale z premedytacją, mając cokolwiek innego czystego tych by nie włożył i przy tym zostańmy. - Tak, tak masz rację - przytaknął jej zaraz. Może trzeba było iść w metodę na wszystko się zgadzam, masz świętą rację, odwal się wreszcie kobieto? - Nie! - wyrwało mu się, gdy tylko usłyszał o idiotycznym planie rozmawiania z Napoleonem. Przecież tylko by spojrzał na Dee i już by zastanawiał się jaką metodą się jej pozbyć. Była zbyt wesoła, zbyt delikatna. Kogo jak kogo, ale Delilah trzeba było trzymać jak najdalej od interesów. Bo serio wyobraża sobie ktoś jak Delka zaprasza Napoleona na kawę, a ten no nie wiem z nudów się zgłasza i potem z tą taką miną znudzonego czaka basa wystukuje informację dla płatnego zabójcy, przy okazji potakując jak Delka mu no nie wiem o jednorożcach tłumaczy, bo tak jej się jakoś z tematu Lemona uciekło? - Znaczy wiesz bardzo ci dziękuje za ofertę, ale chyba sama rozumiesz, że męska duma i te sprawy. Przecież nie mogę zasłaniać się młodszą siostrą, straciłbym w ich oczach. Rozumiesz, prawda? Sam się wszystkim zajmę, obiecuje. - Ależ z niego kłamca. Szło mu to zbyt gładko nawet z kuzynką, która po tych wszystkich dziwnych rozmowach powinna być trochę odporniejsza, ale na szczęście nie była.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Słodki kącik Empty Re: Słodki kącik

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach