Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

2 posters

 :: Inne :: Eventy :: Gra

Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Cook Czw Gru 29, 2011 3:43 pm

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Tumblr_lws7fhQoSb1qhioqno1_500_large
Czyli jak się okazało, że Cook ma działające plemniki.


Ostatnio zmieniony przez Cook dnia Pon Sty 23, 2012 10:30 am, w całości zmieniany 1 raz
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Iss Sro Sty 18, 2012 9:16 pm

Nadal nie lubię tego tematu. Ale co.


Ja, Issabella (jak ja miałam na drugie, Marie chyba) Fautou, ja jestem... ja stałam sobie na mostku i gapiłam się w wodę. Moje oczka mokre były od łez, ale nawet się dzisiaj nie zdążyłam pomalować, bo rano się dowiedziałam. Więc nie żebym się rozmazała. Stałam sobie na mostku, taka biedna i smutna, a w moich myślach rozbrzmiewało 'skoczyć czy nie skoczyć'. Pewnie niedobra Dżula kazałaby skoczyć, ale ja się bałam. Zrobiłabym to dla Dżuli, żeby przestała na mnie swoją negatywną energię wysyłać, ale jednak nie, bo przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, że mój świat normalnie wziął i runął, jak zaczęłam rzygać ostatnio. Nic nie pomagało, to zadzwoniłam do mamusi. Mamusia kazała mi iść do apteki i kupić takie coś. No to kupiłam takie coś i się zrobiło i ona mi powiedziała, że to oznacza, że jestem w ciąży. Na co ja, że raczej wątpię, bo Kuk milion pięćset sto dziewięćset razy zapewniał, że on jest wolny i bezpłodny, na co mama, że mężczyźni tacy są i nie mogą bez kobiet żyć więc zatrzymują je jak tylko mogą przy sobie. Trochę chichotałam, bo wiecie, to przecież Kuk, ale dobra, pewnie coś się machnęło tam, to poszłam, żeby im powiedzieć, że popsuli, psuje jedne. Ale wysłali mnie do lekarza, i co? I LEKARZ TEŻ BYŁ W SPISKU! Z MAMUSIĄ! No to wzięłam się zrobiłam zła i wróciłam do Rezydencji, potem znowu rzygałam, potem spotkałam jakiegoś uzdrowiciela i zaczął się zachwycać moim dzieckiem. NO SORRY, nikt tutaj nie mógłby zachować od mojej mamusi trochę niezależności?
To tak zwyczajnie do mnie nie docierało, ale w końcu musiało. To w końcu było tutaj, na mostku, a ja taka dramatyczna chciałam się rzucić z mostku (spoko, i tak nie dałoby się zabić), bo przecież jak się Kuk dowie to mnie znienawidzi, a ja jestem jak kwiatek więc on mnie musi kochać. O nie, a jak to nie moje? Znaczy, nie jego? Nie, w sumie gdyby to było Tristana, to dawno by się okazało, a poza nim to chyba niezbyt była możliwość.
No to stałam i beczałam, o.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Cook Sob Sty 21, 2012 2:06 pm

Kroczyłem przez ten cudny światek. W głowie miałem pstro i jeszcze mniej, a nogi same prowadziły mnie gdzieś – pewnie wiedzą lepiej, co dla mnie jest odpowiedniejsze w ten zimny, ale całkiem znośny styczniowy/lutowy (skłaniam się ku lutemu) poranek. Poranek, jak poranek. W życiu takich jednostek, jak ja, Golf, czy Simpson – bo tak pieszczotliwe nazywałem moich nowych ziomków (jestem pedsem, kiedy zadaje się z takimi dzieciakami, ale bądź co bądź, w głowie mają więcej niż ja. No, chyba, że głupoty, bo tej mi nikt nie zabierze!) – życie było podzielone na jakby dwie fazy: zasypiam bladym świtem, budzę się w południe, albo nie zasypiam, melanżuje cały dzień, rozpowiadam plotkę, że gramy w „jutro nie istnieje” i tak wyznaję moją religie. Że jutra nie ma, że impreza musi trwać, jak to śpiewał ten owłosiony.
Ale zawsze, zawsze wracam w końcu do mojej kochanej rudej dzikuski. Ona ostatnio nie chciała chodzić ze mną na te wszystkie melanży, ale jakby zachciała, to bym był najszczęśliwszy w życiu! Bo wiecie, głupota, głupotą, ale jak Simpson tam sobie macał jakieś, GOLAF sobie MOIM WYPRÓBOWANYM sposobem kazał wskakiwać na kolanka, to ja mogłem albo palić, albo pić, albo tylko gawarić.. O, ruskie ostatnio spotkałem, fajnefajne dupeczki - dobra, to ja sobie mogłem tylko siedzieć. A wolałbym się przytulać z IZĄ też czasem. Więc tęskno mi było, ale nie nażekam.TAki zjebany z deczka przyszłem i pocałowałem dzikuske.
- SIEMASIEMA kochanie!
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Iss Sob Sty 21, 2012 3:18 pm

Znaczy, fajnie bladym świtem jak jest noc polarna, ale spo, rozumiem cię, taki tego wiemy o co chodzi, Coook znów nie ogarnia polarnych tentegów.
No to stałam sobie melodramatycznie, chciałam umrzeć (ale jakby mi taka mysza wyskoczyła to bym normalnie wrzeszczała, żeby sobie poszła bo mnie jeszcze zje) poprzez taki epicki skok z niskiego mostku, co może bym złamała nogę, ale na bank bym się nie zabiła, i płakałam żałośnie nie rozmazując makijażu, którego właśnie nie miałam. To było takie podsumowanie. I nagle łapie mnie jakieś coś i jeszcze całuje. Od razu zczaiłam, że to mój pożal się babciu luby, co chce mojej zguby i wraca z melanżu. No, nawet ja czuję. Ja wszystko czuję.
- Czczcześć. - wyjęczałam, a potem jeszcze rzewniej się rozpłakałam i wbiłam mu czoło w szyję. Pomacałam czy nadal mu kręgosłup wystaje przy szyi, bo jakby nie wystawał, to byłby koniec świata, a potem cicho sobie łkałam.
- Ja nie chciałaaaam, to nie moja winaaaa, ja nie wiedziałaaaam, nie zostawiaj mnie, mamusia mnie nie kocha. - tłumaczyłam mu się płaczliwie, chociaż biedak nie ogarniał o co chodzi. Zaraz ogarnie. A potem mnie zostawi, porzuci i ogólnie będzie źle. A ja wyjdę za jakiegoś starucha bogacza i wychowam moje dziecko w poczuciu złych facetów i ogólnego nieszczęścia.
- Jestemwciąży. - wymamrotałam, nadal się mocno do niego przytulając, chociaż doskonale wiem, że mnie zaraz odepchnie i zwieje. Też bym zwiała, ale ja nie mogłam zwiać od samej siebie.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Cook Nie Sty 22, 2012 4:53 pm

Moja rudziutka mała dzikuska. Się przykleiła, zaczęła mnie macać po kręgosłupie – dobrze, że mi nie wystaje w żadnym niepokojącym miejscu, na takim czole na przykład! Nawet się nie zorjętowałem, że płakała, aż jej oddziaływanie na mnie skończyło się tym, że mi przez szalik woda skapła na szyję.
- Oj Izaa – jęknąłem, bo kurcze drama queen z niej straszna. Przylazłem jej przecież rozprawiać o tym, że dyrektorka mi zwróciła kieszonkowe, więc ją zaproszę na superową czekoladę do miasta (zamiast kupować wódkę, kupie jej czekoladę, ale jestem kochany CO NIE), a ona mi znów urządza sceny. W Czechi czasem krzyknęła jak nie chciałem jej wypuścić do pracy. Ale co ja poradzę, ona tak ładnie pachnie! Jak lukrowane ciasteczko!
Ciasteczko, ciasteczkiem. Ogarnijcie państwo moją minę, gdy doszły do mnie słowa owej dziewczynki. W ciąży, o w ciąży jest. Śmieje się ja z Dymka, że ma czelność być ojcem, a sam sypiam z dziewczyną, która jest matką. I jak to ja, nie ogarłem do końca sprawy. Wiedziałem tylko jedno: coś jest smutnego w tym wszystkim, skoro Iza płacze. Się z nią złączyłem nawet w bólu i pogłaskałem po główce. Bidula.
- A, hm… z kim? – bidna, bo jak płacze, to chyba z kimś okropnym!
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Iss Nie Sty 22, 2012 5:09 pm

Momentalnie przestałam płakać i się odsunęłam tak na pół metra. Nie, serio nie kojarzył. Trochę było zbyt dramatycznie, żebym zrobiła facepalma, więc spo.
- NIE WIEM. - stwierdziłam, kłamczucha jedna niedobra. Ale zaraz załapałam, że to zbyt dużo nawet jak dla mnie, a raczej szczególnie dla mnie. - Z Tristanem. Żarcik. A jak myślisz, ja przecież nie sypiam ze wszystkimi.
Mina smutnego pieska i się zastanawiałam, czy zczai jak czajnik, czy nie. Jak nie, to wychodzi na to, że ja mam z milion romansów chyba. No tylko dziwne, że Tristanowi i Mattowi się dostało, chociaż ten drugi nawet mnie nie tknął. No bez przesady.
No i gapiłam się, gapiłam, a on nadal nie jarzył. Ja rozumiem, ja przecież sama nikomu nie wierzyłam, nawet mamusi, a przecież moja mamusia jest taka mądra. Fajnie tylko, że stwierdziła, że ona wiedziała, że się puszczam i jestem ku... znaczy, w sumie nieważne co tak dokładnie powiedziała, ale przekaz był jasny, że ona mnie nie chce na oczy już widzieć.
Och, i właśnie zdałam sobie sprawę, że mojego dziecka, przepraszam za wyrażenie, ojciec ma świetny dar i pewnie zaraz wymaże mi pamięć, ale najpierw zmusi do, do nie wiem czego mnie zmusi, ale to będzie straszne i sama bym tego nie zrobiła.
- Nie kochasz mnie już. - zasmuciłam się już całkiem, jakby to był mój największy problem. Zwiesiłam jeszcze główkę. Smutno mi.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Cook Nie Sty 22, 2012 5:26 pm

Nie, no bo serio nie rozumiałem jej problemu. No, nie rozumiałem. Szkoda mi trochę, ale takie rzeczy nie na mój łeb. Ja żyłem w przekonaniu, że ona mnie kocha i takie tam, bo przecież ja ją kochałem aż tam mocno, że nawet jak się dowiedziałem, że jest w nieszczęśliwej ciąży z kimś, kto ją zmusza do płaczu, to się nie odwórciłem, ani nic, tylko stercze tu kurfa i się pytam z kim się puściła, to mu każe się spuśić.. heh, ja już wiem gdzie i jak. Tak mu zjebie mózg, że nie zachce mu się już nigdy zaciążać biednych rudych kochanych dziewczynek.
- Głupia jesteś. - znów do niej podszedłem, bo nie wiem czemu ona mi chce uciekać gdzieś daleko, daleko. Kochałem, ją, czy ja wyglądam na kogoś kto jej nie kocha? Nie wiem jak może wyglądać nawet taka osoba, bo ja kocham cały świat, a Izy się nie da kochaćkochać. Pierdole od rzeczy, bo się dowiedziałem, że jestem ojcem. OKURFA to będzie melanżyk! No przecie nie dam tak stypnie spędzić poczęcia swego POTOMKA, jak to uczynił mój bbff(były-bff). Będziemy pić, chlać, ćpać, wciągać, dymać, a ja będę wybierać superowe imionka dla mojego syna. Bo pewnie będę mieć syna! Jestem taki zajebisty, że nie wiem, tego się nie da ogarnąć przecie rozumem. I gdzie tu córka????? Chociaż, jakbym miał córkę, to by było też nieźle. Tylko problem z tym, że musiałbym tyle osób zajebać. Moją córkę chciało by pewnie przelecieć mnóstwo głupów, pedałów i takich tam, więc musiałbym tyle osób uśmiercić, OJAAAA.
- No to co się marzesz? Jesteś jakaś niezadwolona, CZY O CO CHODZI??? Bo myślałem, że płacze się, jak się dojebie jakąś mega zjebaną rzecz. A tu..- wzruszyłem ramionkami. Dziecko? LUZ - No to ten.. idziemy? Bo zjadłbymcoś
to ja, kuuk i potrzebuje zjeść.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Iss Nie Sty 22, 2012 5:52 pm

Ja wiem, co ty knujesz! Nie chce ci się odpisywać więc sobie ułatwiasz sprawę. Nie ma tak łatwo, nawet nazwa tematu jest taka tego, nie dam ci!
Ja, to jest, ja Izka, gapiłam się na Cooka, czyli ojca mojego dziecka i kompletnie nie ogarniałam o co chodzi. Nie pasowało mi do końca takie pokojowe rozwiązanie, pewnie dlatego, że nie mogłam tak całkiem odstawić sceny i poczuć się jak bidulka. Na nic mi już nie pozwalają, to pewnie przez cenzurę ACTA.
- Znaczy, chcesz powiedzieć, że się nie przejąłeś tak zbytnio i twoją jedyną reakcją na fakt bycia ojcem jest głód, chociaż biednego Dimitriego - fuuu, to imię jest nadal obrzydliwe, jeszcze z takim przymiotnikiem - swojego najlepszego przyjaciela wyśmiałeś i uznałeś za ciotę? - chwila ciszy dla Megavideo, ale żadne tam 72 minuty.
- Spoko, mi pasuje. Tylko co lepsze, Gabrielle czy Fleur? - zamyśliłam się. Nie, to nie z Pottera! No dobra, może i z niego, ale ja Izka nie dlatego wybrałam te imiona. Bo francuskie i ładne. Ale Fleur chyba ładniejsze. Chociaż, ja już jestem w ciąży, niech Cook też się pocieszy i wybierze imię dla dziecka. Znaczy ja nie wiem, czy tak wcześnie da się stwierdzić płeć, ale jak nie no to taki matczyny instynkt, że córka.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Cook Pon Sty 23, 2012 10:30 am

Chcem, chcem odpisywać, co ty sobie myślisz, że dam Ci to skończyć dwoma postami, hehhehe. To było działanie zamierzone, kochanie.
Kurczaki no, Izeczka mi czasem zadaje takie trudne pytania. Już jako tako mnie wychowała i wiem, że jak się pyta co na obiad, mam się zdać na jej wyobraźnię, bo jak przez dwa tygodnie kazałem jej gotować mi hamburgery, to się załamała i powiedziała, że nie wierzę w jej możliwości. NO, kurfa, wierze, ale przeż hamburgery to najlepsza rzecz pod słońcem, nawet nie wiem, czy nie wolę ich od seksu. Żarcik taki, hehe. Ale do rzeczy: ogarniacie, że ona potrafi zadać tak pytanie, że mam ochotę coś zjeść. No bo teraz niby mówi coś o Dymku, a ja słyszę tylko „FRYTKIHAMBURGERYLASAGNE a może chceszsie seksić?” Jak ja koooocham moją rudziutką Izunie, tego się nie da ogarnąć rozumowo. Więc tylko wzruszyłem ramionami.
- No inaczej się nie dało, to był mój obowiązek. – przyznałem w końcu, że wcale nie uważałem Dymka za ciotę po tym jak wpadł. Bo nie. Uznałem go za ciote, jak przestał się mną interesować, tylko mu w głowie jakaś brzydula była. Raz się zasadziłem na jej brudne włosy, ale okazało się, że to jej siostra, no i miałem wpierdol od obu. Ale wisiało mi to, bo Dymek był WPORZO póki się nie zmienił. A wtedy był beeeznadziejny już i jeszcze na dodatek udawał, że Justyn mu zastąpi mnie, co za rzal – jak taki Justin może mu zastąpić mnie, to ja mogę się śmiać z jego błogosławionego stanu. I co, nie mogę? Jestem hejterem tych, którzy mnie nie lubią. Prócz Dymka mnie wszyscy lubiom, więc mogę być lykohejterkiem. Się obudziłem nieco przez to całe myślenie o rzeczach, o których nie myślę od wyjazdu do Czechi. – Poza tym, nie mogę się nazwać ciotą po tym jak się okazało, że mi wszystko tu idealnie pracuje – się złapałem aż za moje jaja, takie są superowe, że umiały zapłodnić Izeczke. Się tak niecierpliwiłem GDZIE MÓJ OBIAD, a Iza stała i rozmyślała nad imionami. Aż mi się przypomniała tamta laska, co mnie błagała o to, żebym był jej tatusiem. No spoko spoko, ale musiałbym zostawić Ize, a Ize kocham bardziej niż jakąś tam rudą wywłokę z takim samym tatuażem jak ja mam. A może to było przeznaczenie? OJAA..
- Gabriela fajniejsze, ale nie bój się Iza, będziemy mieli chłopca, CZUJE TO. Więc nie smutaj o imie, nazwiemy go Axel i będziemy mu malować głowę na zielono! Zawsze chciałem mieć zielone włosy, albo chociaż jakieś inne takie – się zastanowiłem, odpłynąłem macając swoje włosy. Bo już jaj nie macałem.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Iss Wto Sty 24, 2012 1:22 pm

Naprawdę? Ojej, miło tooo, i nawet ten temat się zrobił milutki już, a nie taki głupi, czemu nie mógł być taki od razu, no?
- Pixel, Axel może być. - zgodziłam się nawet, chociaż wiadomo, że jak już dziecko weźmie się pofatyguje na świat za te pi razy drzwi dziewięć miesięcy, to przecież on się tak upije, że ja spokojnie sobie zmienię na jakiegoś Pierre'a czy Luka (ale takie z wymową Ljiuk) czy innego Francuza. Więc jeśli chodzi o imię to spoko, może mieć nawet zielone włosy, bo to chociaż oryginalne i nie będą rude, nie żebym coś miała do rudych włosów, ale przez pierwsze lata życia nieźle ludzie dokuczają rudzielcom, coś o tym wiem.
Martwiła mnie zupełnie inna rzecz, czyli jak to będzie. Znaczy wiadomo, że sobie z tym wszystkim poradę i wgl, i na pewno będzie sielanka, ale skąd ja mam pewność, że Cook nie zmieni zdania i mnie nie porzuci? Przecież mu się nie oświadczę...
- Ej, a zamierzasz mi się oświadczyć, czy coś? Bo jak nie to trzeba będzie iść na jakieś ustalanie ojcostwa i takie tam, żeby wiesz, nie okazało się potem, że to dziecko z samej matki, nie. - znaczy ja się nie orientuję jak to tam jest, ale jak już wspominałam, gdyby się Ciastkowi odechciało, to może lepiej jednak by było mieć to na papierze, bo jakby mi zwiał, to bym go nie znalazła. Znaczy no w sumie to nie byłoby trudne, wystarczyłoby iść do najbliższego monopolowego albo najbliższy melanż. Aleee no. A poza tym, to wiecie, to by było takie czadowe, jakby była Izka Cook. Bo wiecie, Cook to kucharz, no nie? Niby nazwisk się nie tłumaczy, ale kiedyś w końcu pojedziemy do Francji, a nie do głupiej Czechy i tam oni sobie przetłumaczą, że jestem Izka kucharka i u mnie warto kupować jedzenie, bo ja to mam rodzinnie, czy coś takiego. Z takim nazwiskiem można nawet otworzyć całą sieć cukierni, bo można wymyślić czaderskie motto.
- Coś mówiłeś? - tak się zamarzyłam, a przypomniało mi się, że jakoś na początku coś mówił, o jedzeniu chyba, a ja nie odpowiedziałam. Nieładnie.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka Empty Re: Najlepsiejszy dzień w życiu Jamesa Cooka

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics
» Cooka

 :: Inne :: Eventy :: Gra

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach