Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Cafeteria

3 posters

 :: Tromsø :: Centrum :: Szpital

Go down

Cafeteria  Empty Cafeteria

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 04, 2012 8:06 pm

Cafeteria  Where-to-eat-near-williamson-co-medical-center-franklin
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Wto Wrz 04, 2012 8:31 pm

Shaq mnie spławił, chuj jeden. Ja na serio żartowałam na temat ruchania i jego teoretycznej laski z nim w łóżku. Niestety kto wywołuje wilka z lasu ten ma. Ma, kurwa, nieproszonych gości w głowie w postaci obrzydliwych nieprzyzwoitych obrazów. Nie, zdecydowanie wolałam wyobrażać sobie brata jako mnicha. Takiego jak Monciak. O, powinnam zapiać go do tego drugiego na lekcje, może by się czegoś pożytecznego nauczył. Kurwa. I tak całe szczęście, że napisałam zamiast wpadać bez zapowiedzi, może jeszcze nie pukając. No i miałabym pukanie.
Byłam w mieście i za cholerę nie wiedziałam co mam zrobić z wolnym czasem. Wtedy w oczy rzucił mi się wysoki szpitalny budynek. Hm. Przemonitorowałam go na szybkiego sprawdzając jak najszybciej i bezproblemowo można przedostać się na dach i uśmiechnęłam się pod nosem. W plecaku miałam zapakowany aparat, więc dlaczego nie. Zawsze chciałam zrobić jakąś panoramę.
W zasadzie lubiłam swój talent, jak się wiedziało jak go wykorzystać, to się miało z niego masę pożytku. Niektórzy ciekawscy (nie znosiłam jebańców) dziwili się jak mogę być zadowolona z czegoś takiego. Przecież to tylko oglądanie jakiś pierdółek bez postaci urządzeń, a dzisiejsze urządzenia są takie, że każdy może je mieć przy sobie i w każdej chwili korzystać. Ta, może i tak. Ale nie każdy jest hakerem by się włamywać do szpitalnego monitoringu. A mi to przychodziło jak oddychanie. Ogólnie elektryczni byli uważani za najsłabszą grupę, bo... W zasadzie nie wiem dlaczego. Niektórzy z nas byli naprawdę niebezpieczni. A chuj. Te grupy to i tak jedno wielkie pierdolenie.
Kiedy skończyłam robić panoramę postanowiłam skoczyć jeszcze na dół na kawę. Normalnych kawiarni nie cierpiałam, bo chodziły tam same pojebane hipstery. Ale te szpitalne mogły być. Ludzie zazwyczaj nie byli tu nachalni, chociaż wyglądali trochę jak żywe zombie. I beczeli. Nie lubiłam beks, chociaż ciekawie wychodzili na zdjęciach.
Zamówiłam czarną kawę, bez mleka i cukru, a potem udałam się do stolika przy oknie.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sro Wrz 05, 2012 11:54 am

Ja już prawie nie wychodziłam ze szpitala. I strasznie podłamana byłam tym, ze Kostek się nie budzi, jednocześnie wściekałam się na Maksa, że nie siedzi tu ze mną i nie próbuje czegoś zrobić. Maks nie mógł nic zrobić. Tak się wydawało, tak mówił. Ale cholera, zawsze jest coś co można zrobić. Nawet proponowałam, żeby przetoczyli Kostkowi moją krew, bo skoro ja jestem nieśmiertelna to może.. nie, właściwie nie wiem co to miało dać, bo przecież Kostek teoretycznie żył. To był jedynie akt desperacji. Podobnie jak ten, kiedy wczorajsze popołudnie spędziłam w szpitalnej kaplicy, modląc się do wszystkich Bogów jakich znałam, żeby oddali Kostka. Każdemu z Bogów obiecałam swoja duszę i prawe życie. Na tyle prawe, że mogłabym założyć rodzinę z facetem i urodzić mu dziecko. To było duże poświęcenie, byłam gotowa wyrzec się siebie dla niego, ale Bogowie i tak milczeli. Wczoraj milczeli, dzisiaj milczą, nic się nie zmieniało. Kostek nadal wyglądał jak martwy, z ta różnicą, ze jego klatka piersiowa ciągle wędrowała w górę i w dół. Byłam zmęczona. Wybrałam się na kawę i jakieś ciastko, chociaż tutejsza kawa i ciastka wcale mi nie smakują. Siedziałam tak, gapiąc się na ludzi, w większości zapłakanych, załamanych, czy tylko zmartwionych, chociaż bywali i ci szczęśliwi. Kiedy przed moimi oczyma przemknęła Chelsea, jakby się ocknęłam.
-Chelsea!-zawołałam. Na oddział ostatnio nie przywieźli nikogo nowego, więc nie mogłam domyślić się co dziewczyna tu robi. Już zaczynałam jej współczuć, że spędzi tu teraz dużo czasu, jeśli to ktoś dla niej ważny potrzebuje szpitala. I naszła mnie jeszcze taka głupia myśl, ze miło, ze chociaż będziemy spędzać tu czas razem. Znaczy kurde, samotność mi tu doskwierała. Pragnęłam towarzystwa, ale mój starszy brat jak zwykle miał to wszystko gdzieś. Gerda tutaj bywała, ale ona martwiła się chyba jeszcze gorzej niż ja.
-Co tu robisz? Coś się stało?-zapytałam niepewnie. Raczej nie byłam wścibska, ale co, miałam zapytać co słychać? Ludzi, którzy przebywają w szpitalu nie pyta się co słychać. Przecież wiadomo, ze raczej nic dobrego.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Sro Wrz 05, 2012 12:26 pm

Po drodze do stolika siorbnęłam kawy i musiałam przyznać jedno: choć atmosfera w takich miejscach mi odpowiadała, to cała reszta była do dupy na czele z kawą. Miałam podejrzenie, że reszta jedzenia jest podobnie gówniana. Następnym razem wezmę ze sobą termos, choć nie przewidywałam, by jeszcze tu jakoś przy okazji przywędrować. Chociaż przecież sama do końca nie znałam ścieżek jakimi będę błądzić w przyszłości, więc nie ma co z góry zakładać. Na przykład przed chwilą zakładałam, że nie spotkam tu nikogo znajomego, a tu nagle słyszę jak ktoś woła moje imię. Obróciłam się ostrożnie uważając by nie rozlać kawy (robiłam to już niezliczoną ilość razy i chyba nareszcie się nauczyłam). Zobaczyłam Misze i w jednej chwili zrezygnowałam z wędrowania w kierunku stolika przy oknie. Nie żebym czuła jakąś większą potrzebę porozmawiania z nią, czy coś. Po prostu chciałam się przysiąść i tyle. Bez powodu.
- Hej - przywitałam się. - Nie, nic, spokojnie. Tak niechcący zabłądziłam. Robiłam zdjęcia z dachu i napadła mnie ochota na kawę. Choć jak patrzę na tą filiżankę to mam ochotę pierdolnąć się w głowę za takie zachcianki.
Usiadłam na przeciwko niej odwieszając torbę na oparcie krzesełka. Może w szpitalu nikt nie będzie takim chujem, by mi ją podpierdolić. Może.
Spojrzałam na Miszę. Mogłam przysiąc, że nie widziałam ją od wieków. Coś tam słyszałam jakieś plotki o tym, że jeden z naszych rusków jest w szpitalu i kojarzyłam jakieś pokrewieństwo jego z Miszą. Był bratem. Tak, na pewno był bratem. A Misza wyglądała okropniej niż można było się spodziewać, jakby ona też nigdy nie wychodziła z tego budynku. Kurwa, ale nie będę przecież ją za to ochrzaniać, no nie. Sama jakbym była w takiej sytuacji to bym siedziała przy Shaqu dzień i noc. Nawet jeżeli był chujem.
- Jakaś ogólna poprawa? No wiesz, z twoim bratem? - zapytałam delikatnie, ale nie byłam najlepsza w te klocki. W zasadzie chujowa. Jednak chciałam to wiedzieć. No i może jeszcze jak Misza sobie z tym wszystkim radzi, jej widok powodował u mnie jakieś dziwne opiekuńcze odruchy. Popierdolone, ale to nie pierwszy raz. Jak Pinky spadła z dachu, też miałam takie odruchy.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sro Wrz 05, 2012 1:09 pm

Uśmiechnęłam się do niej. Ciągle miałam ten instynkt samozachowawczy, który podpowiadał mi, żeby swoje załamania przeżywać po cichu, czy też żeby po prostu ludzi nie straszyć. Nie wiem właściwie czy mnie to teraz obchodziło, czy kogoś wystraszę czy nie.
-No tak, nie mają tutaj najlepszej kawy.-przyznałam, popijając swoją. -Właściwie to po kilku łykach staje się lepsza.-dodałam, po chwili zastanowienia. A po kilku dniach to już całkiem robiło się wszystko jedno.-To trochę jak z wódką.-naszło mnie nagle, a jak się nad tym moim porównaniem zastanowiłam, to jeszcze bardziej uznałam je za trafione. Bo są tacy co lubią smak czystej wódki? Nie wiem jak jest z Maksem, ale wiem, ze normalny człowiek nie lubi, dlatego bierze tego kielicha, wykrzywia twarz i zapija czym się da. A potem już jest łatwiej. Właściwie naszła mnie chęć na napicie się wódki. Zawsze wtedy lepiej spałam.
Na jej pytanie najpierw wzruszyłam ramionami, dopiero po chwili przypomniałam sobie, że nie chcę wyglądać na wielce udręczoną, więc zaczęłam werbalizować moje myśli.
-Właściwie bez zmian. I ciągle nikt nie wie co mu jest. Konowały.-mruknęłam z niewielką nutką oburzenia w głosie. -Wyobrażasz sobie? Tylu niby znamy uzdrawiaczy, mój brat potrafi ożywić trupa!-chyba się trochę uniosłam, ale przecież taka byłam sfrustrowana!-A Kostkowi nikt nie może pomóc. To jest po prostu.. niedorzeczne.-westchnęłam i cóż, poprawiłam włosy. Chelsea wyglądała ładnie, a ja pewnie jak jakaś wypruta z życia kukła. Poprawienie włosów miało mi pomóc.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Sro Wrz 05, 2012 3:58 pm

Odruchowo spojrzałam na kawę. Stała przyczajona na stoliku niedaleko serwetek i lampiła się na mnie nadstawiając jedno ucho. Nie, wcale nie wyglądała na taką co ma się zmienić. Choćby smakowo. Nieważne co mówiła Misza. Niestety nikomu nie potrafiłam wierzyć na słowo, musiałam sprawdzić to na własnej skórze, by się przekonać. Taka wada. Pozostawało mi tylko się napić ponownie i się napiłam. Łatwiej było mówić o kawie, skupiać na niej myśli i choć przez chwilę ignorować wszystko inne, niż pytać o jej brata - tak wam powiem. Osobiste pytania są straszne, bo nigdy nie wiadomo jak druga osoba zareaguje i co odpowie. Taka mała gra w ruletkę, czerwone albo czarne. Bez odcieni brązu. W zasadzie fajnie by było gdyby świat miał tylko dwa kolory, bez żadnych niuansów, których nigdy nie potrafiłam zrozumieć. Ale nie mam co narzekać, sama też nie posiadałam jedynie dwóch kolorów. Byłam jakimś oczojebnym zielonym w palecie barw.
- Mogę przetrzepać im tyłki, jeśli chcesz, może pomoże - zaproponowałam, nie wiedziałam o kogo dokładnie chodziło, ale mogłam. W zasadzie przez tą opiekuńczość, chciałam jakoś pomóc Miszy, choćby w ten durny dziecinny sposób. - Wskaż tylko palcem który to, a obiecuję ci, że zaraz zmieni swoja opinię co do Kostka - rozejrzałam się po kawiarni jakbym rzeczywiście mogła znaleźć tu jednego z uzdrowicieli i w tej chwili na niego ruszyć. Oczywiście nikt się nie wyróżniał żadną zieloną skórą, albo włosami na całym ciele, jak czasami się zdarzało w rezydencji. Wszyscy ubrani pod jedną nutę w niebieskie fartuchy.
Spojrzałam na Miszę kiedy odgarniała właśnie włosy. Byłam ciekawa kiedy ostatnio zrobiła sobie chwilę przerwy i choć przez sekundę się nie umartwiała. Biedactwo.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sro Wrz 05, 2012 6:09 pm

-Mogłabyś?-dopytałam, o dziwo szczerze ucieszona. Dziwnie i pewnie niesłusznie poczułam jakbym mogła większe wsparcie znaleźć u Chelsy niż u Maksa w tej całej sytuacji. Aż naprawdę zrobiło mi się głupio. Bo Maks nie był zły, był po prostu obrzydliwie wręcz nieudolny w wspieraniu swojej rodziny. Potrafił jedynie rzucać kurwami i.. nie, właściwie tylko rzucać kurwami.
-Hmm.. to można by zacząć od Maksa. Mogę być twoją tarczą. Mi i tak nic nie będzie.-machnęłam ręką, czując że moje życie jest tak strasznie mało warte. Nie musiałam się o nie troszczyć nic, a nic. To chyba dlatego tak bardzo łatwo byłoby mi je ofiarować wszystkim Bogom na raz w zamian za życie Kostka. Tak czy inaczej, warto pamiętać, ze Kostek ciągle żyje. Powtarzam to sobie na okrągło. Kurdę.. żeby tak już o tym nie myśleć.
-Trenujesz jakieś takie sporty walki?-zapytałam, jednocześnie myśląc o tym, ze Maks to jednak mógłby być ciężkim przeciwnikiem. Chyba, że by go tak z zaskoczenia. -Bo bez tego nie mogę cię narażać.-dodałam. Jeszcze by tego brakowała, żebym musiała ubolewać nad dwoma osobami lezącymi w szpitalu. Boże, nie.
-Coś ciekawego widać z tego dachu?-podpytałam. Taka niby dzielna jestem. Znaczy, ja po prostu nie chciałam, żeby się ktoś nade mną użalał. To i się uśmiechnęłam i wzięłam łyk kawy, który smakował identycznie jak poprzedni. Wódka już by weszła lepiej w tym momencie.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Sro Wrz 05, 2012 8:21 pm

- No pewnie - odpowiedziałam takim tonem jakby właśnie prosiła mnie o podanie cukru, a nie o coś całkiem innego. Choć oczywiście istniała pewna różnica pomiędzy tymi obiema czynnościami. Po pierwsze na przykład podanie cukru mogło stać się natychmiast, a taki większy wpierdol należało wcześniej zaplanować. - Ala bez żadnej tarczy, no co ty. Czy wyglądam na kogoś kto by się bał Maksa? - W zasadzie mało czego się bałam, a już na pewno nie bałam się ludzi. Nie ważne jakich i jakimi talentami obdarzonych, z każdym dałabym sobie jakoś radę. Może za duża pewność siebie, ale lepsze to niż użalanie się i jęczenie nad tym jakim się jest wrażliwym. To nie dla mnie.
Zaśmiałam się kiedy zadała pytanie o sztuki walki i wcale nie krępowałam się tym śmiechem. Może i Misza miała powód do smutku, ale przecież ten smutek nie powinien przenikać na innych, bo by była jeszcze bardziej przygnębiona. To dobry humor powinien przenikać na nią. W każdym razie zaśmiałam się, bo to pytanie przywołało do mnie parę miłych wspomnień, do których lubiłam wracać.
- Jeżeli naparzanie się po mordzie codziennie po szkole w rezerwacie można nazwać sztuką walki, to tak, trenowałam. - Takie zabawy były o wiele ciekawsze niż gotowanie błotnych zup i karmienie nimi żab. O wiele ciekawsze. Nigdy nie interesowały mnie te dziewczyńskie zabawy, pewnie dlatego teraz byłam tak agresywna. Czasami czułam się tym odrobinę skrępowana, ale chwilę później mówiłam sobie: a chuj z tym, jest jak jest. I było.
- W zasadzi widać dużo, ale nie nazwałabym to ciekawym. Może nocą jest lepiej, nie wiem. - Ej, nie pomyślałam wcześniej o nocy. W zasadzie jeszcze niedawno temu mieliśmy dzień polarny i noc trwała zarąbiście krótko, ale jednak była. Jasna, owszem. Ale to była noc. Z gwiazdami. Chyba jednak posiedzę dłużej w szpitalu. Przy okazji dotrzymując towarzystwa Miszy, bo coś czułam, że ta nigdzie się nie wybierała.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sro Wrz 05, 2012 9:06 pm

-Maks jest..-rozłożyłam ręce bez pomysłu. Ciężko było go określić. Ja jako siostra miałam święte prawo się go nie bać, ale czasem wydawał mi się strasznym cholerykiem. Ostatecznie machnęłam ręką.-Jak codziennie to może wystarczy.-stwierdziłam. I naprawdę ucieszył mnie jej śmiech. Tak fajnie było słyszeć kogoś roześmianego. To zupełnie jakby świat się tutaj nie kończył. Normalnie, kiedy ma się styczność tylko z lekarzami, którzy jedyne co mają ci do powiedzenia to 'nie wiemy jak mu pomóc', to człowiek tęskni za czymś zwyczajnym. I pozytywnym! Za śmiechem, na przykład. Dodatkowo uznałam, że Chelsea śmieje się bardzo ładnie i nawet uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie.
-Codziennie? Nie widać po tobie.- nie widać było krzywego nosa, ani niczego podobnego. Musiała naprawdę dobrze.. obijać mordy.
-Może jest lepiej. Najlepiej sprawdzić.-zauważyłam, niby przypadkiem zachęcając ją, żeby sobie jeszcze tutaj posiedziała. Niby jestem wykończona, ale umysł ciągle żwawy i sprytny.
Może nie aż tak żwawy, bo jednak nie mogłam sobie odpowiedzieć na jedno, zasadnicze pytanie.
-Chelsea, mówimy poważnie o tym kopaniu tyłków?-zapytałam, nie mogąc ocenić jak wielki obciach robię sobie tym pytaniem. Może wcale. Ja już przecież dawno przestałam racjonalnie myśleć, nie?
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Czw Wrz 06, 2012 1:41 pm

- Nie, no powiedz jaki jest - poprosiłam. Nie lubiłam kiedy ktoś zaczynał i nie kończył. Może rzeczywiście było to nic ciekawego, ale jednak wolałam sama ocenić. W każdym razie więcej niż raz też nie zamierzałam jej dręczyć i dopytywać się w nieskończoność. Do tak wielkich natrętów nie należałam.
Mój śmiech miał swój koniec w filiżance z kawą, bo po kolejnym łyku jedynie się skrzywiłam. Misza mi nakłamała, no serio mówię. Pierdolone oszukane kawy, mogłam się założyć, że robili je z jakiś tektur, w których przewożono ziarna kawy. A potem dodawano jeszcze jakiegoś czarnego barwnika i voila!
- Bo stawiam na szybkość i uniki, a nie na raz dwa trzy i do przodu - taka taktyka sprawdzała się jedynie u olbrzymów, do których po prostu nie należałam. Chociaż jak byłam mała to chciałam, ale każdy wie jak kończą się marzenia małych dziewczynek. - A jak ty myślisz? Twoim zdaniem mówimy? Może chciałabyś nie tylko osłaniać, a się przyłączyć? - znów nie mogłam powstrzymać się od uśmiechania. - Wiesz, rozładować swoją złość i takie inne? - Moim zdaniem rozładowywanie złości działało w stu procentach, zawsze pomagało się odstresować i na chwilę poczuć się lepiej. - Chociaż istnieją inne równie dobre sposoby rozładowywania się. Przyjdziesz dzisiaj w nocy na dach? - zapytałam bez zastanowienia. Skoro ja miałam tak i tak być, to dlaczego nie i Misza. Założę się, że mogła by się tam wywrzeszczeć aż do bólu.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Pią Wrz 07, 2012 7:51 am

Troszkę mi się nawet głupio zrobiło. Sama nie lubiłam kiedy ktoś zostawiał takie niedopowiedziane zdania, a właśnie ja osobiście takie zostawiłam. Ale chociaż sama przed sobą wiedziałam, że nie taki był mój zamiar. Ja naprawdę nie wiedziałam jak to zdanie dokończyć. Głupio trochę, bo przecież nawet od jakiegoś czasu z Maksem mieszkałam, to powinnam wiedzieć jak go określić.
-Chyba chciałam powiedzieć, ze trochę narwany.-zastanowiłam się na głos. Może to i dobre słowo. Ostatecznie nawet doszłam do wniosku, że Chelsa nie miałaby większych szans w starciu z Maksem, a on mógłby jej wcale nie oszczędzać. No to nie, jednak nie pozwolę jej stoczyć z nim walki. Jednak o nią bałabym się bardziej. A z Maksem mogę poradzić sobie sama, o.
-Może lepiej nie mówmy poważnie.-dodałam po chwili.-Chociaż prawda, rozładować złość byłoby fajnie.-przyznałam. To chyba nie było wielce dziwaczne, że najwięcej swojej złości kierowałam na własnego brata. Nie na tych obcych ludzi, którzy nie mogli pomóc, a na mojego kochanego Maksia. Właściwie to nienawidziłam go dziś. I wczoraj też. Dziś Chelsea była mi bliższa niż on.
-Właściwie nawet sama znam kilka innych, a ciągle dobrych sposobów-przypomniałam sobie, po co hoduję marihuanę. Hehe.
-A nie przeszkadzałabym ci?-zapytałam. Normalnie to bym siedziała przy Kostku, ale szczerze ciągnęło mnie, żeby siedzieć z Chelsą. Uznałam, że Kostek nie miałby mi za złe, gdybym go tak zostawiła. A pewnie nawet by nie zauważył.Uśmiechałam się do niej znowu. Miałam takie całkiem przyjemne odczucie, że Chelsea wcale się nade mną nie litowała, biła od niej jakaś taka szczerość.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Pią Wrz 07, 2012 2:50 pm

Narwani ludzie byli w gruncie rzeczy fajni. O wiele lepsi od tych co milion godzin muszą się zastanawiać zanim coś zrobią. Sama wolałam działaś pod wpływem emocji, chociaż były od tego oczywiście wyjątki. Jak do każdej rzeczy. Właściwie można powiedzieć, że byłam pośrodku. Złoty środek - zajebista sprawa, ale tego jeszcze nie udało mi się osiągnąć. Zwykły środek szali, która raz przechyla się w tę, a raz w tamtą.
- Ale to chyba u was nie jest rodzinne? - zapytałam z ciekawości. Ale chyba wydawało mi się, że znam odpowiedź. W końcu kojarzyłam tego jej śpiącego brata - on nie był narwany. Ciekawiło mnie jednak jak Misza określiłaby sama siebie. Nie żebym prowadziła nad nią jakieś badania, po prostu.
Nie wiem dlaczego chciała nagle przejść na niepoważny ton. Może uznała, że jednak martwi się o los swojego brata? Pff, pewnie nie, w końcu co taka jak ja może mu zrobić. W takim razie nie mam więcej pomysłu. Kolejna rzecz której chciałam poznać rozwiązanie, nie z jakiegoś wielkiego powodu, ale po prostu.
- O, a jakich dokładnie? - Dobra, teraz to moje zainteresowanie zaczęło mnie przerastać. Mało kiedy angażuję się aż tak w rozmowę, by zadawać aż tyle pytań. To niezdrowe.
Gdyby ktoś inny zadał mi takie pytanie, jak to ostatnie Miszy, odpowiedź była by prosta: w chuj byś mi przeszkadzał. Jednak co do dziewczyny miałam jakieś inne odczucia. Lepsze.
- Skoro proponuję, to raczej być nie przeszkadzała - odpowiedziałam. - Musisz przyjść koniecznie, bo inaczej później zacznę cie prześladować - zagroziłam. Lubiłam grozić.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Pią Wrz 07, 2012 6:41 pm

Ja niestety zawsze musiałam się pięć razy zastanowić zanim coś zrobiłam. Ale z wyjątkami. Teraz, na przykład, nie zastanawiałam się nad niczym, bo doszłam do wniosku, że w życiu, poza życiem, nic nie jest szczególnie ważne. Wszystko inne da się naprawić, zmienić, ulepszyć, cokolwiek. Tylko trzeba żyć.
-Raczej nie.-odpowiedziałam. Kostek był na to najlepszym dowodem. A ja? Na ogół też mogłam stanowić dobry dowód. Ale nie wtedy kiedy ktoś mnie złościł.-Kostek jest jak oaza spokoju. Nie wiem jak on to robi.-zauważyłam, siebie, jako materiał dowodowy, pomijając. Wcale nie lubiłam się specjalnie skupiać na sobie. Tylko w tych chwilach, kiedy świat się walił myślałam o tym jak nie do końca jest dobrze ze mną i takie tam.
I teraz miałam dylemat. Opowiadać jej o moich używkach czy nie. Przyglądałam się Chelsie badawczo, aż stwierdziłam, że nie szkodzi jej zaufać, szczególnie teraz, kiedy i tak nikt mojego pokoju nie przeszuka. Chyba, ze mieszkanie Maska.
-Umm, trawka? Znaczy wiesz, nie jestem jakimś wielkim palaczem.-wzruszyłam ramionami. Teraz i tak wszyscy palą trawkę. Chociaż nie każdy ją sprzedaje.
-Jeżeli tak stawiasz sprawę to przyjdę.-zapewniłam, szczerze zadowolona. Czułam się jak nastolatka przed pierwszą większa imprezą, hehe. Wyglądałam tylko trochę gorzej.
-Znaczy prześladowanie nie ma nic do rzeczy, to mnie chyba nawet zachęca żeby jednak nie przyjść-zaśmiałam się. Naprawdę. Prześladowałaby mnie to i miałabym towarzystwo jakiejś fajnej osoby. -Ale przyjdę. Wzięłabym jakąś dobrą kawę nawet.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Sob Wrz 08, 2012 9:21 am

Szkoda, że znów musiała się skupić na bracie, a nie na sobie. Ledwo oparłam się wypowiedzenia dosyć głupiego komentarza o tym, że skoro śpi to trudno Kostkowi nie być oazą spokoju. W zasadzie to nie było głupie co podłe, nic nie poradzę, że od czasu do czasu takie popieprzone słowa przychodzą mi do głowy. Sama byłam też popieprzona, więc to naturalne. Gratki, że udało mi się wszystko zachować dla siebie. Tyle że już nie kontynuowałam tego tematu. Dla bezpieczeństwa. Dowiem się więcej o Miszy w jakiś inny sposób, taki w miarę przyjemny jej i mi.
- Trawka! - roześmiałam się cicho chowając swoją minę w rękaw. Misza powiedziała to dosyć zabawnym tonem, więc trudno było mi powstrzymać śmiech. Jeszcze jej usprawiedliwienia, takie od razu. Ale w zasadzie pasowały mi tu, nigdy nie podejrzewałabym jej o palenie. Jakoś nie wyglądała. No spójrzcie jak się troszczy o brata, czy do takiego kogoś pasowały narkotyki? Nawet takie jak trawka? Mi nie pasowały. - To weź tą swoją trawkę i na to. Możemy wypróbować różne sposoby odreagowania, czemu nie - wzruszyłam ramionami. Zapowiadała się naprawdę ciekawa noc. Gdzieś w środku siebie poczułam podekscytowanie, nie miałam pojęcia skąd się wzięło. - I jeśli ci na tym zależy, to mogę cię prześladować. Póki co nie widzę dla siebie ciekawszego zajęcia - wyznałam zdobywając się na szczerość. A co. Chodź dobra, odrobinę się wstydziłam swoich słów, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sob Wrz 08, 2012 3:26 pm

No mówiłam. Teraz wszyscy palą wszystko, więc jakaś tam trawka nie jest niczym szczególnym i ten śmiech był całkiem zrozumiały. To tylko ja stworzona byłam do życia w czasach jakichkolwiek przeszłych i byłam taką staroświecką babą, która nie oczywiście robiła rzeczy nielegalne. Chyba zawdzięczam to rodzicom, którzy wytrwale uczyli mnie prawości. Pewnie dlatego nawet ciężko mi było się przyznać nawet samej przed sobą, że jestem homo, hahah. Co dopiero jakbym miała powiedzieć komuś, yhym. Tak czy inaczej uśmiechnęłam się, w pełni zadowolona z tego, że Chelsea potraktowała to tak naturalnie.
-Wezmę-zaśmiałam się. Jeśli o mnie chodzi, to mogłam nawet nie czekać do nocy, tylko iść na ten dach za Chelsą już teraz. No ale pewnie zdjęcia nie wyszłyby takie jak chciała.
-Naprawdę mogłabyś?- zapytałam roześmiana.-Prześladowanie brzmi trochę strasznie, ale chyba wcale nie musi być takie straszne. Chociaż przyznam, że nikt mnie jeszcze nie prześladował.-ojca nie liczyłam, bo to, ze on prześladował rodzinę, to właściwie wychodziło ponad wszelkie normy prześladowania i bliższe było gnębieniu.
-Ale masz w tym chociaż jakąś wprawę?-dopytałam, z uśmiechem na twarzy. Dziwnie mnie nakręciła ta perspektywa bycia prześladowaną przez Chels. Mogłam mieć tylko nadzieję, ze mój entuzjazm jej jakoś specjalnie nie odstraszy. Już tak dawno nie miałam się z czego cieszyć! Chelsea była moją bohaterką - na to wyglądało. Dzięki niej mogłam się dla kogoś starać nie być taka zmartwiona. Znaczy dla niej. Powinnam jej uszyć pelerynę superbohatera. Wydziergać na drutach, bo szyć nie do końca umiałam. A robić szaliki z wełny owszem. Jak nic wydziergam jej pelerynę. Czerwoną.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Nie Wrz 09, 2012 4:44 pm

- Weź - poprosiłam jeszcze raz zauważając jak uroczo Misza się śmieje. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ona naprawdę mi się podoba. No tak podoba-podoba. Nigdy dotąd nie rozmawiałyśmy z sobą jakoś dłużej, ale skoro już to nastało to musiałam przyznać, że dobrze spędzało się z nią czas, nawet nad taką okropną kawą. Nawet w szpitalu, gdzie jakoś niedaleko leży jej brat pogrążony w śpiączce. Nawet ze mną i moimi dziwnymi zachowaniami. Wszystko to były warunki nie sprzyjające naturalnemu biegowi rzeczy, ale ja przy Miszy czułam się bardzo naturalnie.
Szkoda tylko, że mimo swojej całej popieprzonej odwagi, mało kiedy mam odwagę do przyznania się do własnych odczuć, a nawet uczuć. Nie mówiąc już o robieniu jakiś kroków. Ja pierdolę.
- Zawsze może być ten pierwszy raz. Nowe doświadczenia bywają miłe. Nawet jeśli są straszne - zaśmiałam się ponownie odrobinę w środku nabijając się z tego wszystkiego. Ogólnie wszystkie moje dotychczasowe prześladowania były śmieszne, zaczynając od tych w rezerwacie dotyczące głównie wyłudzeń (oczywiście bardzo niewinnych), a kończąc na ostatnim prześladowaniu brata, mające podłoże w tym, że przez tyle lat nie mieliśmy z sobą kontaktu. Czy jednak te prześladowania mogły być w jakiś sposób powiązane z tym jak chciałam prześladować Misze? Chyba nie. Tak mi się wydaje. To był całkiem inny poziom prześladowań i nie jestem pewna, czy raczej nie powinnam pozostawić go w tajemnicy przed nią samą. Niestety na to już za późno. - Tego rodzaju prześladowanie, chyba zdarzy mi się pierwszy raz - przyznałam zgodnie z prawdą. - Chyba nie masz nic przeciwko?
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Nie Wrz 09, 2012 8:11 pm

-To na pewno będzie miłe.-odpowiedziałam bez namysłu, uśmiechając się znowu. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało dziwnie, bo zaraz nam się role odwrócą i to ja ostatecznie będę prześladować. Możliwe, że bardziej bym się nawet nadawała, jako ta spragniona towarzystwa i właściwie nieco zafascynowana osobą Chelsy. Nawet nie wiedziałam, że taka ciekawa z niej osoba. I szczerze mówiąc, zaczynałam żałować, ze dowiedziałam się o tym dopiero teraz i jeszcze w takich głupich okolicznościach.
-Nie wiedziałam, że są różne rodzaje prześladowania. Naprawdę musisz coś o tym wiedzieć.-zauważyłam z uznaniem i jakby trochę podejrzliwie.- A czym ten sposób się różni od innych?-zapytałam. Cóż ja wiem o życiu. A o prześladowaniu to już całkiem. Więc i nie szkodziło mi się czegoś dowiedzieć. Sama bym kiedyś spraktykowała nawet, jeśli faktycznie się czegoś dowiem. Poza tym, dziś wyjątkowo mogłabym słuchać o czymkolwiek. Czy to za sprawą Chelsey, czy po prostu za długiego pobytu w szpitalnych murach. Chciałam słuchać o wszystkim. Byłam gotowa nawet wynieść nauki z opowiadań o zaprawie murarskiej, chociaż to mnie naprawdę nigdy nie interesowało.-Nie mam.-machnęłam ręką-Spokojnie możesz dać się ponieść.-dodałam, pewnie kiwając głową, jakbym była gotowa na wszystko. Trochę chyba byłam, skoro nie wiedziałam na co się piszę, a jednak i tak się pisałam. Pierwszy raz się cieszyłam na myśl o prześladowaniu, ale nie, żeby rodziła się we mnie psychopatka. To tylko tak dziwnie brzmi.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Nie Wrz 09, 2012 9:26 pm

Do końca nie wiedziałam w jakim kontekście powinnam rozumieć te słowa, ale w końcu uznałam, że nawet jak będę je pojmować po swojemu i przeinaczać na własne kopyto, to nic nikomu się nie stanie. Jedynie ja będę bardziej szczęśliwa, co było znacznym plusem. Przynajmniej w tej chwili, w końcu wiedziałam jak czasem plusy potrafią szybko utracić pionową kreseczkę i zostać samym gołym minusem. Nagim i smutnym. Nigdy nie lubiłam odejmowania, bo źle mi się kojarzyło. Podobnie jak dzielenia. Ale to było tylko takie małe nieznaczne schorzenie. Miałam nadzieję.
- Chyba... Chyba różni się tym, że będzie mi bardziej zależało - odpowiedziałam jej pozwalając sobie użyć słów jakie mi w duszy grały. Tak było mi dobrze, zresztą ograniczanie się i nie podejmowanie ryzyka nigdy nie należały do mojej natury, chociaż w tych sprawach nadal nie postępowałam tak pewna siebie jak bym tego chciała. - I cóż, pozostałe prześladowania zaliczałam w podstawówce, więc to będzie o wiele bardziej pomysłowa. Mam nadzieję - dodałam jeszcze, bo chyba pierwsza odpowiedź nie w pełni zadowoliłaby Miszę.
Właściwie odrobinę byłam zaskoczona jak bardzo Misza zaangażowała się w to wszystko. To było niespodziewane. Przecież nie planowałam dzisiaj postanawiać kogoś prześladować. Chociaż... Nie, nie planowałam. Ale nie mogłam powiedzieć, że mi się nie podobało. Było dobrze. Zajebiście dobrze.
- To może powinniśmy zacząć od tego, że dasz mi swój numer? - zaproponowałam, ale szybko uświadomiłam sobie swój błąd. - Nie, nie dawaj. Prześladowca nie prosi, on zdobywa - oznajmiłam przybierając lekki tajemniczy ton. Ale długo nie wytrzymałam i się zaśmiałam. Jakoś zdobędę ten numer. Byłam pewna. W rezydencji to łatwe.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Pon Wrz 10, 2012 10:05 pm

Właściwie i pierwsza i druga odpowiedź nie rozjaśniła mojego umysłu, a mimo to obie mi się podobały. Druga gwarantowała niezapomniane przeżycia, a pierwsza.. pierwszą mogłam różnie zinterpretować, a zatem postanowiłam nie interpretować jej wcale. Pomyślałam tylko, że całkiem miło zabrzmiała, uśmiechnęłam się w podzięce i.. nie, nie mogłam nie interpretować. Co chwilę wracałam myślami do jej słów i zastanawiałam się czemu i jak. Nie pytałam jednak o to. Wyszłabym na desperatkę.
Już otwierałam usta, żeby dać jej numer, a ostatecznie tylko się zaśmiałam, po czym spojrzałam na nią z uznaniem.
-Cholera. Dobra jesteś.-powiedziałam, mrużąc nieco oczy i przechylając głowę, jakbym oceniała przeciwnika. I dopiero jej śmiech wyrwał mnie z tego skupienia.
Westchnęłam sobie cicho, z trudem dopijając kawę.
-Chelsea, wiesz.. Jestem ci naprawdę wdzięczna, że tu jesteś. Naprawdę.-dzięki niej naszła mnie ochota, żeby w końcu dać sobie spokój z tym szpitalem. Ale przecież i tak tego nie zrobię. Ochota ochotą, a Kostek dalej tam leży i okropnie byłoby go zostawić samego na dłużej. Tak czy inaczej, uznałam, że mogę jej o tym powiedzieć, a już na pewno warto podziękować.-I normalnie czuję, że muszę się tobie odwdzięczyć jakoś, więc kiedy już zaproponuję ci dobrą kawę i ciasto, to pamiętaj, że powinnaś się zgodzić.-zapowiedziałam.
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Chelsea Wto Wrz 11, 2012 10:59 am

Cholera, wcale nie byłam dobra, ale cieszyłam się, że Misza mnie za taką uważała. Chciałam wyglądać jak najlepiej w jej oczach, nawet jeżeli szanse na to by spojrzała na mnie inaczej nie były zbyt wielkie. Jak zresztą zawsze. Ale zwariowałabym, gdybym od czasu do czasu nie dawała się ponieść takim nadziejom. Moje życie byłoby zajebiście nudne. Bo bądź co bądź rozczarowania potrafiły urozmaicić nawet w dużym stopniu zwykły dzień. Moje hasło przewodnie powinno brzmień: choć zepsuj sobie życie, będzie ciekawie. Ja pierdolę, co ja pierdolę.
- Jak możesz być wdzięczna, skoro fakt, że tu jestem to tylko przypadek - wzruszyłam ramionami lekko się uśmiechając. Nawet nie zauważyłam kiedy okropna kawa zniknęła z mojej filiżanki. Miałam nadzieję, że wyparowała, a nie ja ją wypiłam. - Ale i tak się cieszę, że tak myślisz. A co do normalnej kawy i ciastka, to pewnie i tak nie miałabym odwagi odmówić - przyznałam się. Przełknęłam ślinę i już miałam zamiar przyznać się do kolejnej rzeczy. Do tego, że nawet jak Misza nie zaproponuje więcej spotkań, to ja to zrobię, ale w tym momencie nasza rozmowa została przerwana.
Przez wysokiego chłopaka ubranego w szpitalny uniform, którego kojarzyłam również z rezydencji pod imieniem Howard. Momentalnie przestałam się śmiać, bo zaczepianie przez takie osobniki nie może zwiastować nic fajnego. Znaczy może, ale zawsze na myśl przychodziły mi czarne scenariusze. Aż strach pomyśleć, co Misza musiała sobie pomyśleć, gdy się pojawił.
Żadna z nas jednak nie zdążyła się odezwać kiedy on już zabierał głos.
- Misza słuchaj, chyba powinnaś iść teraz do brata. Mamy pewną teorię... Ale nie do końca sprawdzoną, więc nie wiem czy lepiej robić sobie jakąś wielką nadzieję. Mimo wszystko... Chyba lepiej by był przy tym ktoś z rodziny - oznajmił. Jego głos nie brzmiał wcale jakby przekazywał szczęśliwe wieści. Bardziej jakby ktoś go zmusił do robienia komuś nadziei, kiedy i tak nic z tego nie będzie.
Niech go chuj strzeli. Kurwa. Jeżeli na serio nie było nadziei, to po co mieszali w to Miszę? I choć nie chciałam myśleć, że przez to co za chwilę miało mieć miejsce w pokoju Kostka, nasze spotkanie na dachu w końcu nie dojdzie do skutku, to właśnie tak pomyślałam. Powinnam walnąć łbem w ścianę, może by mnie to otrzeźwiło.
Chelsea
Chelsea
annoying


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Misza Sro Wrz 12, 2012 2:44 pm

Nie wiem czy wyglądałam tak groźnie, ze nie miałaby odwagi odmówić, czy tak żałośnie. Dla mnie w sumie żadna różnica, efekt ten sam, a jak już się gdzieś spotkamy ta tej kawie, to na pewno nie będę wyglądać żałośnie, o.
-Nic nie dzieje się przez przypadek.-powiedziałam z nieco tajemniczym uśmiechem. W sumie lubiłam w to wierzyć. Bo wiązałam to sobie z faktem, ze nic nie dzieje się też bez przyczyny, bez sensu. Nie wiem jaki sens miała ta cała śpiączka, ale rozmowa z Chelsą miała go dość dużo. Może to była taka rekompensata.
-I świetnie. Nie będę musiała namawiać.-zauważyłam, szczerząc zęby. -Masz tu jakieś swoje ulubione miejsca?-zapytałam, ale zanim zdążyłam usłyszeć odpowiedź pojawił się Howard. W pierwszej chwili musiałam zblednąć, ale już po kilku sekundach patrzyłam na niego z niehamowaną złością. Miałam już ich wszystkich tak dosyć. A teraz jeszcze przerywał mi chwile, kiedy naprawdę pozwalałam sobie nie myśleć o Kostku, tylko cieszyć się chwilą w towarzystwie Chelsy. Zaczął mówić, a ja słuchałam go uważnie, mimo wszystko. Jakże mogłabym nie słuchać. Nikt nie był dla mnie tak ważny jak Kostek.
A teorii było już wiele. Każda okazywała się niewypałem, wiec teraz też myślałam, ze będzie podobnie. I tak zagrzmiała we mnie nadzieja, jak zawsze, ale spodziewałam się, ze to tylko po to, żeby zaraz wpędzić mnie w jeszcze większego doła.
-Już idę.-odpowiedziałam. Starałam się być spokojna, ale w środku aż się trzęsłam ze strachu, ze to wszystko i tak jest na nic. Nieodparcie myślałam, ze jeśli ktoś będzie mógł pomóc Kostkowi, to będzie to Maks. I gdyby Maks tu do mnie przyszedł, pewnie oszalałabym ze szczęścia i biegła do Kostka zanim zdążyłabym wypowiedzieć słowo. To nie zmienia faktu, ze i tak go nienawidziłam.
Sięgnęłam jeszcze po serwetkę i zapisałam na niej swój numer, dla Chelsy. Podałam go jej i przeprosiłam. Wydawało mi się, że powinnam ją przeprosić, za to, ze tak po prostu wstanę i pójdę.
Szłam za Howardem, a serce biło mi co raz szybciej.
-Co to za teoria?-dłużej nie wytrzymałam. Musiałam zapytać.

///
Misza
Misza
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafeteria  Empty Re: Cafeteria

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Centrum :: Szpital

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach