Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pokoik na strychu

2 posters

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Góry :: Domek w górach

Go down

Pokoik na strychu Empty Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Pią Sty 07, 2011 5:28 pm

Pokoik na strychu Tumblr_ldjzgvevb51qavji1o1_500

Chyba najładniejszy, ale też najmniejszy, pokoik w tym domu.
Podczas imprez składuje się tu zapasowy alkohol,
ponieważ tylko tu drzwi jakoś dadzą się zamknąć na klucz.


Ostatnio zmieniony przez Yves dnia Nie Sty 09, 2011 2:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Pią Sty 07, 2011 5:57 pm

/ Salon /

Jak to możliwe, że przerosła mnie własna impreza? Sprosiłam tu tyle ludzi (pomogła mi jeszcze Plotkara), że dopiero na ostatnim piętrze znalazłam nieco spokoju.
weszłam do pokoiku, którym zabunkrowałam zapasowe butelki z alkoholem. Jakieś dwie trzecie i ta już zniknęły. Wywróciłam oczami i wyciągnęłam spod łózka mój ulubiony trunek: likier brzoskwiniowy, nie nalewkę, jakąś tam brzoskwiniówkę, ale gęsty i słodki likier, którego wystarczyło skosztować kilka łyków, by fantastyczny smak towarzyszył przez najbliższe kilkadziesiąt minut.
Stanęłam w oknie i oparłam głowę o szybę. Za godzinę północ a ja jestem tak strasznie zmęczona.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Pią Sty 07, 2011 6:21 pm

/salon/

Miałem nadzieję, że Yves usłyszawszy, iż ktoś za nią podąża nie uzna że w domu jest seryjny morderca czyhający na jej życie (wszakże motyw grupki nastolatków zachlewającej się z okazji sylwestra/czyichś urodzin w odludnym domku w górach i w późniejszym czasie mordowanej po kolei przez zamaskowanego psychopatę był niejednokrotnie wykorzystywany w hollywoodzkich produkcjach) i że nie zaczai się na mnie za najbliższym rogiem, żeby zatłuc mnie na śmierć pierwszym lepszym tępokrawędzistym przedmiotem. To zdecydowanie nie byłby najlepszy obrót sytuacji. Kiedy wszedłem do pokoju, moje obawy rozpłynęły się, gdyż Yves stała odwrócona do okna, najwyraźniej nieświadoma mojej obecności. Oparłem się o framugę i korzystając, że mnie nie widzi, otaksowałem uważnie całą jej sylwetkę. Ależ ona zajebiście wyglądała.
- Ładnie to tak na własnej imprezie bunkrować się samotnie w pomieszczeniu z zapasami spirytualiów i wprawiać się w stan upojenia alkoholowego mimo, że jeszcze nie ma północy, a wiele osób zapewne szuka cię, by złożyć urodzinowe życzenia? - zapytałem w końcu, postanawiając wreszcie dać znać o mojej obecności i uśmiechnąłem się kącikowo.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Pią Sty 07, 2011 6:33 pm

Dźwięk czyjegoś głosu nieco mnie przestraszył, ale minęła chwila i go rozpoznała.
-Damn you, Lyytikainen - Wywróciłam oczami uśmiechając się kącikiem ust. - Zamknij drzwi. - Powiedziałam biorąc łyka mojego likieru, z gwinta, nie znalazłam tu szklanki. Odłożyłam butelkę na parapet i oparłam się o niego pupą wspierając się przy tym dłońmi. Spuściłam na chwilę wzrok na swoje buty, a po chwili skierowałam swój wzrok na Dymka.
-Chyba własna impreza mnie przerosła. Chyba kiepski ze mnie organizator. - Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do czekoladowookiego.
-A Ciebie cóż tu sprowadziło? żadna panna nie połasiła się jeszcze na twój urok osobisty?
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Pią Sty 07, 2011 10:26 pm

Uśmiechnąłem się nieco szerzej, kiedy wystraszyła się na dźwięk mojego głosu i uniosłem brwi, słysząc jej polecenie. Nie rozumiałem po co miałem to zrobić; może miała zamiar się na mnie rzucić? To byłoby cholernie fajne z jej strony i brzmiało naprawdę zajebiście, jednakże wiedziałem, że nie mogłem polegać na tej jakże kuszącej wizji. Gdyby to była jakakolwiek inna dziewczyna niż Yves, zapewne czegoś takiego mógłbym się spodziewać - nieraz miałem z takimi sytuacjami do czynienia - ale Ainsworth była w końcu moją przyjaciółką, a nie naiwną kochanką na jedną noc.
- Chowasz się tutaj przed kimś konkretnym czy to jakiś nagły napad fobii społecznej? - zapytałem, jednak bez zbędnych protestów wykonałem jej polecenie. Cóż, to ona tutaj rządziła. Wyglądając tak jak dzisiaj mogła rozkazać mi zrobić wszystko, a ja wykonałbym jej polecenie bez mrugnięcia okiem. Zresztą, byłem przekonany, że w jej dzisiejszym stroju była w stanie owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. - Przeszkadzam? - dodałem i uniosłem brew, wbijając w nią wyczekujące spojrzenie. Właściwie trochę pojebałem chronologię, bo powinienem najpierw zapytać, czy przeszkadza jej moja obecność, a potem uzyskując pożądaną odpowiedź wejść i zamknąć drzwi, ale kto by się tym przejmował? Moje pytanie miało charakter grzecznościowy, bo po zachowaniu Yves nie odniosłem wrażenia, jakoby miała coś przeciwko. Zgodnie z moim zboczeniem zawodowym spojrzałem na butelkę w jej dłoni i odczytawszy etykietkę, skrzywiłem się nieznacznie.
- Likier? Toż to straszny ulepek - Ja wolałem, kiedy w alkoholu czuć było ten charakterystyczny dla porządnych napojów wysokoprocentowych mocny posmak. Wszelakie likiery, drinki - to było okej w przypadku, kiedy spożywały je dziewczęta, natomiast facetów lubujących się w tego typu rzeczach bezwzględnie zaliczałem do grupy niewartych jakiejkolwiek rozmowy oraz uwagi ciot. U Yves byłem w stanie jednak to wybaczyć; wszakże wiedziałem, że wódkę oraz absynt także pija, co automatycznie pozwalało mi z czystym sumieniem uznać, że mimo wszystko ma w tej materii gust. Póki co nie skomentowałem jej uwagi o imprezie, zbyt zaabsorbowany i dogłębnie oburzony jej kolejnymi słowami.
- No wiesz? Myślisz, że którakolwiek byłaby w stanie? - zapytałem nieskromnie, wyłącznie ramach żartu, patrząc na nią z na poły rozbawionym, a na poły kpiącym uśmiechem. Może i nie miałem problemów z autoafirmacją, aczkolwiek pokazywałem jej na co dzień znacznie więcej, niźli rzeczywiście miałem; moje nieskromne podejście do własnych zdolności czy aparycji były wyłącznie dla żartów, choć niektórzy nie byli tego w stanie pojąć. - Czuję się głęboko urażony twym brakiem wiary w mój urok osobisty - oznajmiłem dobitnie, czyniąc kilka powolnych kroków w jej stronę. - Zresztą, uznałem, że owe panny mogą poczekać - dodałem, zatrzymując się przed nią. Okej, był też inny, nieco bardziej prozaiczny powód; wszyscy zgromadzeni byli mieszkańcami rezydencji, a co za tym szło, miałem z nimi kontakt i styczność nie od dzisiaj i wszystkie co ciekawsze dziewczęta godne mojej uwagi były albo z jakichś powodów nieosiągalne (cnotki, monogamistki i inne nudziary), albo na mej personalnej liście zaliczonych. A sensu spania dwa razy z tą samą nie widziałem, bo to w mniemaniu wielu kobiet wiązało się z pewnymi niewygodnymi zobowiązaniami, więc... No cóż, brakowało mi jakiejś potencjalnej ofiary. Zapewne przyjrzawszy się bliżej wszystkim znalazłbym jakąś w miarę interesującą dziewczynę, ale jakoś nie chciało mi się tym dzisiaj zajmować. W sumie, dzisiejszego wieczora chciałem skupić się głównie na kontaktach z przyjaciółmi oraz, priorytetowo, z jubilatką Yves. Choć nie w takim sensie, jakiego mógłby doszukać się tutaj Justin (ledwo opanowałem uśmiech, bo znowu przypomniało mi się, że nie zaliczył swojej dziewczyny) czy Cook. No, a przynajmniej nie tylko.
- Sprowadziła mnie tutaj troska o ciebie, moja droga - rzekłem niby lekkim, żartobliwym tonem, chociaż mówiłem niebywale jak na siebie szczerze. Panienki Ainsworth zorganizowały, sądząc po gościach i ich nastrojach, naprawdę zajebistą imprezę, więc kurewsko beznadziejnie byłoby, gdyby same nie bawiły się dobrze. Poza tym jednak źle bawiąca się przyjaciółka w postaci Any wystarczyła mi w zupełności. - Nie przesadzaj, jesteś zajebistym organizatorem. Zapytaj kogokolwiek z tej całej najebanej w trzy dupy hałastry na dole, to usłyszysz dokładnie to samo - stwierdziłem, zatrzymując się tuż przed nią i nie mogąc się opanować, odgarnąłem kosmyk jej ciemnych włosów za ucho. Wyglądała dzisiaj tak niesamowicie pociągająco, że byłem bliski uznania tego za prowokację. - Zresztą, mi też pewnie nie chciałoby się siedzieć na dole i zabawiać tych wszystkich ludzi. Co nie znaczy, że ładnie tak po prostu uciekać sobie na górę i zaszywać się w pokoju pełnym alkoholu - skwitowałem z uśmiechem.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Pią Sty 07, 2011 10:58 pm

Fobia społeczna? Czy człowiek nie może już chcieć przez chwilę pobyć w spokoju, y nie zostać posądzonym o jakieś ułomności natury psychicznej? Rozumiem, sama często hiperbolizuję moje przeżycia i histeryzuję bez przyczyny (za co postanowiłam się porządnie wziąć od spotkania z Freją), ale nie trzeba mi tego wytykać. Chyba ten tłum naprawdę mnie przeraził i nieco się zdenerwowałam. Mam momenty kiedy łaknę ludzi i najchętniej spędziłabym w rozszalałym tłumie całą wieczność, ale często zdarza mi się, że w krótkim czasie pragnę uciec gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie znajdzie i po prostu leżeć gapiąc się w niebo.
-Po prostu miałam dość. - zmarszczyłam brwi i przygryzłam dolną wargę. Fobia społeczna... to to samo co aspołeczność? Muszę o tym poczytać. Nie. Koniec z czytaniem bzdur i wyszukiwanie dowodów na swoje pojebanie panno Ainsworth. Planem na ten rok i resztę życia jest epikurejskie podejście do wszystkich zagadnień dotyczących twojej egzystencji. Tak więc koniec z histeryzowaniem, przeżywaniem wszystkiego pięćset razy i unikaniem jakichkolwiek czułości względem chłopców 'bo z Justinem nie wyszło i z nikim innym też nie wyjedzie więc po co się męczyć?'. Czas zaczerpnąć nieco pomysłu na życie od Lyytikainena.
A propos Dymitra... gdy tak udawał oburzenie moim 'wrednym' pytankiem nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu i uważnego przyjrzenia się mu. Świdrował mnie swoimi pięknymi oczami, które tak ubóstwiam i w które mogłabym wpatrywać się godzinami odczytując jego myśli z ich czekoladowego dna. W bladym świetle lampki nocnej zarys jego mięśni pod idealnie skrojona koszula przyprawił mnie o dreszcze. I jeszcze to spojrzenie... Musiałam odwrócić wzrok w stronę okna i udawać, że wzdycham do widoku pięknego jeziora. Jego zniewalający urok nie przeszkodził mi w wywróceniu oczami na zdanie o trosce o mnie, a 'moja droga' skwitowałam cichym i krótkim śmiechem. jednakże to odgarnięcie kosmyka mych włosów było przesadą, która wywołała delikatny rumieniec na mych policzkach. Zapewne ledwo zauważalny ale zawsze rumieniec.
- No dobrze, po prostu... przestało mi się to podobać. Chyba wole być gościem. - wzruszyłam ramionami, odwzajemniając uśmiech pokręciłam głową sprawiając, że wyglądające na misternie ułożone, a tak naprawdę spryskane żelem w spray'u, loczki rozsypały się błyszczącymi kaskadami po mych ramionach.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Sob Sty 08, 2011 1:11 am

Czy ona zdawała sobie sprawę z tego, jak pociągający wydał mi się tak pozornie niewinny gest jak przegryzienie wargi? Biorąc pod uwagę to oraz jej dzisiejszą prezencję, naprawdę mógłbym uznać, że mnie prowokuje. Choć szczerze powiedziawszy, byłem raczej zdania, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy jak bardzo dzisiejszego wieczora mnie pociągała; podejrzewałem, że odbierała nasze relacje w czysto platoniczny sposób, co na ogół szło mi wyłącznie na rękę. Suma summarum, właśnie takie było moje życzenie. Odnosiłem czasami wrażenie, że Ana i Yves są jedynymi dziewczętami w moim otoczeniu będącymi w stanie utrzymywać ze mną kontakty czysto platoniczne. To była kolejna z całego morza obaw, jakie targały mną odnośnie mojego planu oraz przysługi dla Yves; nie chciałem, by to w jakiś sposób zmieniło relacje między nami. Nie chodziło o jakieś głębsze uczucia, bo takich się nie obawiałem - cytując niektóre dziewczęta, jakim niesłusznie wydawało się, że jedna noc oznacza początek związku na całe życie nim brutalnie sprowadziłem je na ziemię, jako podły skurwiel bez serca nie byłem do nich zdolny - ale o to, że gdyby mój tajny plan doszedł do skutku Yves mogłaby się później krępować w mojej obecności. Nie miałem pojęcia, na czym polegał ten dziwny mechanizm, ale wystarczyło spojrzeć na taką Maggie; niby dalej wszystko było okej, chodziłem do niej na osobistą terapię w chwilach szczególnego załamania bądź chęci utyskiwania na związek Cooka i Iss, ale niekiedy odnosiłem wrażenie, że czuje się dziwnie ze świadomością, że ze sobą spaliśmy. A co w tym było dziwnego? Oboje byliśmy dorośli, piękni i mieliśmy prawo robić to co chcemy, ignorując nudne konserwatywne poglądy co niektórych. Kurwa, przez wspomnienie szafy na płaszcze, w której spędziłem z panną Rain naprawdę miłe chwile, obecność prześlicznej Yves tuż obok wydała mi się być jeszcze bardziej kusząca.
Kiedy Yvy się zarumieniła, uśmiechnąłem się nieco szerzej i przyjrzałem jej niemal z fascynacją. W dzisiejszych czasach naprawdę rzadko kiedy dostrzegało się coś tak uroczego jak rumieńce; dziewczęta na ogół były wyuzdane, zobojętniałe i pozbawione jakichkolwiek zahamowań czy wstydu, więc taki odruch wydawał się być czymś niemalże archaicznym. No, pewnie gdzieś na świecie istniały jakieś cnotki, które rumieniły się nawet pod wpływem nachalnego spojrzenia mężczyzny, ale takich nigdy nie pieprzyłem (za dużo z nimi zachodu), więc mnie nie interesowały. Yvy natomiast wyglądała niesamowicie uroczo taka spłoniona, ale choć wyglądała na zakłopotaną, zachowywała się absolutnie normalnie.
- Jedna z podstawowych zasad imprez - odparłem z uśmiechem i uniosłem palec do góry, szykując się na wygłoszenie jednej z moich życiowych maksym. - Domówek się nie robi, na domówki się chodzi - No, jeszcze tutaj było pół biedy, bo w końcu dziewczęta nie ryzykowały zniszczeniem swojego własnego domu, ale podejrzewałem, że tak czy inaczej konsekwencje za ewentualne straty ponosiłyby właśnie one. Odradzałem wszystkim robienie imprez przez wzgląd na własne doświadczenie - jeszcze wpadłby tam ktoś taki jak ja, Cook i cała banda innych, równie dziwnych ludzi gotowych nie przejmować się niemal niczym, by dobrze się bawić. W czasie gdy mieszkałem jeszcze w Helsinkach razem z kumplami wpadałem na naprawdę idiotyczne pomysły; wbijaliśmy się na domówki, robiliśmy zajebisty rozpierdol, po czym uciekaliśmy zanim zdążyła przyjechać policja wezwana przez przerażonych gospodarzy imprezy. To dopiero były czasy!
- Masz coś poza tym likierem? - zapytałem niewinnym tonem i uniosłem brew. Wiedziałem, że dookoła zapewne zabunkrowane było pełno butelek, ale nie chciałem zabierać niczego bez pozwolenia szanownej organizatorki. W normalnych okolicznościach miałbym w to zupełnie wyjebane, ale to była Yves. A co jak co, ale na jej opinii akurat mi zależało, gdyż w końcu zaliczała się do wąskiego, niezmiernie elitarnego i wysublimowanego grona moich najlepszych przyjaciół. Do północy było jeszcze trochę czasu i miałem nadzieję choć trochę wstawić się do momentu odliczania.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Sob Sty 08, 2011 1:58 am

Uśmiechnęłam się pod nosem i odgarnęłam wszystkie włosy na lewe ramie przypominając sobie imprezy, na które chodziłam w Plymouth. W barach, na domówkach, w starych ruinach, czasem po prostu w lesie pod gołym niebem banda dzieciaków wielu nacji, religii, poglądów i subkultur bawiła się w najlepsze z dala od wszelkich trosk, dorosłych, szkoły i prognoz na przegrane od samego startu życie w świecie ogarniętym kryzysem.
- Czasem zdarza mi się o tym zapomnieć. - Uśmiechnęłam się bawiąc się jednym z moich loczków. Uwielbiałam je, tak samo jak, te Yael. Mogłam się bawić nimi całymi godzinami. I tak też robiłam podczas bezsennych nocy. Czasem wyruszałam na spacer po Rezydencji. Po drugiej w nocy można ewentualnie spotkać jakiegoś lunatyka. Po czwartej pary przemykające z pokoju do pokoju, a tuz przed szóstą ranne ptaszki wybierające się na jogging, do siłowni, czy też na śniadanie. Jakże inaczej mogłabym poznać tak wiele osób w tak krótkim czasie od mojego przybycia tutaj?
Koszmary, koszmary, koszmary. Zaczęły się tego feralnego dnia, gdy miałam zaszczyt oberwać dwiema kulkami prosto w serce i wątrobę. Właściwie to dwa tygodnie później, gdy wyszłam z pierwszej fazy szoku pourazowego. W końcu nie codziennie się umiera i zmartwychwstaje.
Ale przynajmniej wiem jak to jest. I mogę stwierdzić, że do Twenty-seven Forever nie chce dołączyć przy pomocy spluwy. Chyba będę musiała zacząć próbować innych sposobów. Może to będzie moje nowe hobby. Fantastycznie by to wyglądało w serwisie randkowym; Imię i nazwisko: Yves Ainsworth, wiek: np 25 lat, zawód: przyszła gwiazda rocka, hobby: popełnianie prób samobójczych, by sprawdzić jak bardziej odjazdowo i oryginalnie się umiera. Na pewno dostawałabym mnóstwo propozycji od psycholi.
Moje myśli zbiegły na tor alkoholowy, gdy Lyytikainen zapytał się czy mam coś jeszcze. Czy mam coś jeszcze? Niech mnie Pan nie rozśmiesza. Pozwoliłam sobie na ciche i bardzo ostentacyjne prychnięcie.
-Jeszcze nie wywąchałeś? - zdziwiłam się teatralnie i dłonią, w której trzymałam buteleczkę z likierem wskazałam na dwa kartony w rogu.
-Tam wódka, whiskey i szkocka, a pod łóżkiem absynt, anyżówka i jakieś dziwne żółte świństwo po którym drętwieje język.
-Nie sądzisz, ze Twoje wielbicielki usychają tam na dole z tęsknoty? - Uniosłam jedną brew uśmiechając się kpiąco. Dimitri nieszukający towarzystwa jakiejś ślicznej dziewczyny w taką noc jak dziś... chyba, że... nie, gdzie tam. Chociaż nie miałabym nic przeciwko.
-Chyba, że przyszedłeś tu z jakąś misją. - bąknęłam niby-żartem. Jakoś nie chciało do mnie dotrzeć, że czekoladowooki mógłby wykorzystać pewną poufną informację, która przekazałam mu kilka dni temu w barze. Jednakże jeśli miałby zamiar... hm... czy mogłabym mu się oprzeć?
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Sob Sty 08, 2011 2:51 am

Kiedy odgarnęła wszystkie włosy na jedno ramię, mój wzrok automatycznie powędrował do jej smukłej, gładkiej szyi i nagich obojczyków. Mógłbym przysiąc, że z premedytacją ubrała się dzisiaj tak seksownie, chociażby po to, by móc mnie torturować. Cholernie mnie kusiła, zapewne nieświadomie, nie tylko wyglądem, ale również gestami - bawiła się włosami, przegryzała wargę, wszystko! Cóż, przed imprezą stwierdziłem, że może nie powinienem podejmować żadnej próby realizacji swojego planu chociażby przez wzgląd na to, iż Yves mimo wszystko jest byłą mojego najlepszego przyjaciela - tak, i ja miałem chwile, kiedy przemawiała przeze mnie moralność, choć na ogół zagłuszałem ją ze wszystkich sił hektolitrami alkoholu, papierosów i kolejnych dziewcząt przewijających się przez moje łóżko - jednakże teraz, stojąc przed Yvy tak blisko, że niemal mogłem czuć zapach jej perfum, kiedy do woli mogłem napawać się widokiem jej cudownej, pociągającej aparycji zupełnie zapomniałem o swoich wątpliwościach. Jedyną rzeczą, jaka powstrzymywała mnie przed wykonaniem jakiegoś odważniejszego gestu była niejaka obawa przed jej reakcją. Yves nie zaliczała się do łatwych (boże, nie przespała się nawet z własnym chłopakiem, więc co ja mogłem tutaj poradzić?), pozbawionych asertywności dziewcząt i nie zdziwiłbym się, gdyby mi przyjebała w odpowiedzi na pocałunek czy coś podobnego. Musiałem najpierw jakoś wyczuć jej nastawienie.
- No cóż, będziesz wiedziała następnym razem - wzruszyłem ramionami i zmierzwiłem dłonią włosy. Pochłonięty rozważaniami na temat mojego planu na chwilę zupełnie przestałem koncentrować się na naszej konwersacji. Powróciłem myślami do obecnej sytuacji dopiero w chwili, gdy ostentacyjnie prychnęła, najwyraźniej oburzona moim jakże naiwnym i głupim pytaniem. W sumie, miała rację. I za to właśnie tak ją uwielbiałem; różniła się diametralnie od większości dziewcząt, z którymi miałem do czynienia. Nie bała się pić, nawet tych najmocniejszych, najczęściej uznawanych za typowo męskie alkohole, nie prawiła mi bezsensownych moralitetów na temat mojego stylu życia, a nawet towarzyszyła mi jako skrzydłowa. How cool is that?
- Jeszcze nie przestawiłem się do końca z chwilowego trybu abstynencji. Jest sylwester, a ja cały dzień nic nie piłem! Zjebane jest życie kierowcy - westchnąłem i skierowałem się ku wskazanym przez dziewczynę kartonom. Cóż, może i byłem nieodpowiedzialny, lekkomyślny i takie tam inne określenia, ale nie durny. Nie prowadziłbym po pijanemu. Kiedyś zdarzało mi się to niebywale często - zapewne gdyby nie mój talent już dawno nie miałbym prawa jazdy, bo policja złapała mnie chyba ze cztery razy, ale za każdym udawało mi się przy pomocy kochanej manipulacji wmówić im, że sprawdzili mnie i wszystko było zajebiście oraz zgodnie z prawem - aczkolwiek patrząc z perspektywy czasu oraz przez pryzmat wypadku sprzed kilku miesięcy, w którym przecież ucierpiała bliźniaczka Yves (całe szczęście, że nic się nie stało; taka uroda i ciało nie mogłyby marnować się w zimnym grobie), uważałem to za prawdziwą głupotę. Nawet mi zdarza się podejmować dobre decyzje. Przejrzawszy pobieżnie alkohole, jakie oferował karton, stwierdziłem iż mimo wszystko wolę mój ukochany absynt, więc skierowałem się ku łóżku.
- To wszystko wasze prezenty, czy postanowiłyście zaopatrzyć się na sylwestra? - zapytałem, wyciągając spod łóżka butelkę pełną mojej ukochanej Zielonej Wróżki i usiadłem na łóżku licząc, że zaraz usiądzie obok mnie. Albo u mnie na kolanach. Cóż, ta druga opcja brzmiała zdecydowanie bardziej kusząco.
- Cóż, pewnie tak. Ale jak to się mówi: jak kochają, to poczekają - wzruszyłem nieznacznie ramionami i wyszczerzyłem się do niej. Odkręciłem butelkę i pociągnąłem kilka porządnych łyków absyntu, rozkoszując się tym, jak bardzo palił mnie w gardło. Właściwie, Zielona Wróżka była kilkakroć mocniejsza w smaku i działaniu niźli jakaś tam wódka i to właśnie mi się podobało. - Zresztą, jakie tam wielbicielki. Za kogo ty mnie masz? Wiesz przecież, że jestem nieśmiałym chłopcem, na którego absolutnie nikt nie zwraca uwagi - dodałem słodkim tonem chorobliwie mało pewnego siebie chłopczyka i zatrzepotałem teatralnie rzęsami, patrząc na Yves, a potem nie mogąc się opanować roześmiałem się. Zupełnie spoważniałem zaraz potem, kiedy usłyszałem jej kolejne słowa. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Oto jest pytanie, a Szekspir niech schowa się ze swoim jebanym byciem albo niebyciem. Pociągnąłem kilka kolejnych łyków alkoholu, krzywiąc się nieznacznie i gorączkowo roztrząsając kwestię mojej misji. Kurwa, nie chciałbym jej w żaden sposób skrzywdzić. Ale pozwolić jej, żeby przespała się z pierwszym lepszym facetem - trochę takim jak ja, ale który będzie miał wyjebane w jej dobro, zupełnie jak ja w dobro każdej innej dziewczyny - spotkanym w barze też nie mogłem. Nienawidziłem paradoksów, szczególnie, jeśli dotyczyły mojego własnego żywota.
- A gdybym ci powiedział, że rzeczywiście mam misję? - zapytałem z zastanowieniem, unosząc brew. - Chociaż nie jestem pewien, czy mogę ci wyjawić jej szczegóły, bowiem to może zniszczyć twoją kruchą psychikę, skarbie. - Cóż, również postanowiłem działać póki co metodą pół-żartu. Zlustrowałem uważnym wzrokiem całą jej sylwetkę, zastanawiając się czy naprawdę mógłbym to zrobić. I po chwili kontemplowania jej aparycji doszedłem do wniosku, że musiałbym być albo pojebem, albo gejem, albo impotentem, gdybym powiedział, że jednak nie mogę i tak po prostu sobie poszedł.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Sob Sty 08, 2011 2:52 pm

Wziąwszy kolejny łyk likieru zauważyłam, ze wypiłam już połowę. Niezły spust, panno Ainsworth. I trzeba przyznać, że nie byłam jeszcze porządnie pijana tylko lekko wstawiona. Czyżby treningi z Dymkiem dawały jakiś efekt i moja głowa bardziej się uodporniła? Przyglądałam się jak przeglądał alkohole i westchnęłam cicho.
-Prezenty to większość tego co jest pod łóżkiem. Ludzie mają naprawdę mało inwencji. - Wywróciłam oczami, chociaż z niektórych niezwykle oryginalnych trunków byłam zadowolona. Na przykład niesamowicie gęsta wódka z płatkami złota. Nawet nie wiem od kogo, ponieważ nie była podpisana. Wszystkie oryginalniejsze trunki odłożyłam, część nawet wylądowała już w bagażniku luczkowego autka. Nie będę przecież takich rarytasów marnować na takiej imprezie, a sama nie wypiję wszystkiego.
-No oczywiście. Zapomniałam. Przecież jesteś największą cnotką w całej Skandynawii i najbardziej niepozornym chłopcem jakiego znam. - Przyznam się, że uważałam całkowicie na odwrót, chociaż bez przesady. W końcu czekoladowy miał jakąś swoją, własną, wymyśloną przez siebie granicę i zachowywał czasem godność. Nie było z nim aż tak źle, pomimo, że jest takim przystojnym skurwielkiem o zniewalającej urodzie i rozbierającym spojrzeniu. Nie rozbrajającym, a rozbierającym. Dobrze widziałam jak się na mnie patrzył i właściwie to wcale mi to nie przeszkadzało. Co dziwniejsze mimo, że czułam rosnące między nami napięcie o zabarwieniu erotycznym nadal traktowałam go jak przyjaciela. Takie dwa w jednym. Pierwszy raz mi się to zdarza i pierwszy raz myślę, ze taki układ mógłby się udać, o przecież żadne z nas nie będzie chciało się angażować. Odłożyłam butelkę z likierem na parapet, straciłam już na niego ochotę, albowiem słodki smak przeniknął mnie już chyba aż do kości. Znów westchnęłam cicho i usiadłam koło Lyytikainena, niezwykle blisko ponieważ tylko na tyle pozwalało wycięcie w ramie łózka.
-Jakaż to misja? - Uniosłam jedną brew uśmiechając się kącikiem ust. Rozpracowałam już go, ale nie miałam zamiaru ułatwić mu zadania. Może nawet trochę się podroczę z moim ulubionym Finem? Odgarnęłam włosy na lewe ramię i odgięłam niego szyję, by ułatwić mu dostęp do zapięcia naszyjnika.
-Mógłbyś odpiąć. Jest za ciężki. - Po chwili naszyjnik wylądował na parapecie obok likieru, a moje buty na środku pokoju. Rozprostowałam nogi próbując rozluźnić palce. Dopiero po ściągnięciu szpilek z nóg poczułam jak strasznie były niewygodne.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Sob Sty 08, 2011 9:31 pm

- Naprawdę nie rozumiem, jak możesz narzekać na zapasy alkoholu, który powinny wystarczyć ci na mniej więcej... - zawiesiłem głos, szybko kalkulując. - No, jakieś trzy miesiące. U mnie byłby to zapewne jakieś trzy tygodnie, ale to zawsze coś - wzruszyłem ramionami i znowu wziąłem kilka łyków absyntu. Okej, moje tempo było niebezpiecznie szybkie nawet jak na mnie, ale musiałem nadrobić deficyty alkoholu we krwi; kiedy nie byłem całkiem trzeźwy, życie wydawało się być jeszcze zabawniejsze, a przez moje liczne imprezy oraz ilości spirytualiów, jakie zdarzało mi się spożywać, miałem mocną głowę i potrzebowałem zdecydowanie większych ilości alkoholu, by się najebać niźli przeciętny człowiek. Czasami wkurzało mnie to, bo musiałem włożyć w picie naprawdę dużo wysiłku, by zupełnie przestać ogarniać. A zgonowanie? Takie pojęcie wydawało mi się być czymś czysto abstrakcyjnym, bo ostatnio zdarzyło mi się zupełnie polec na imprezie jakieś dobre cztery lata temu, jeszcze w Helsinkach. To były piękne czasy, choć bez demoralizacji nie bawiłem się aż tak dobrze jak teraz.
- Poza tym, co w takim razie uznałabyś za lepszy prezent na osiemnaste urodziny, niż alkohol? - zapytałem zaczepnie, unosząc brew i wbijając w przyjaciółkę rozbawione spojrzenie. Osiemnastka była przecież symbolem wkroczenia w zajebisty wiek pełnoletniości, kiedy oficjalnie mogłeś imprezować bez żadnych ograniczeń, zachlewać się w trupa i generalnie robić, co ci się tylko podoba. No, według mojej prywatnej definicji mogłeś to robić ciągle niezależnie od wieku, ale trzymajmy się tych nudnych, poprzecieranych konwenansów, żeby nie było, że kogoś poza sobą demoralizuję. Wracając do meritum, co innego mogłem jej dać? Okej, chodził mi po głowie jeszcze jeden pomysł, ale wszystko w swoim czasie.
- No oczywiście! A co ty innego myślałaś? - udałem oburzonego faktem, że w ogóle mogła poddawać ten pogląd jakiekolwiek dyskusji, miast uznać go za coś absolutnie oczywistego i nie wartego nawet artykułowania. - Nie mów nikomu, ale zastanawiano się nawet nad tym, czy nie kanonizować mnie za życia i czy nie przyznać mi Pokojowej Nagrody Nobla za pokazywanie właściwiej ścieżki fińskiej młodzieży i nawracanie rówieśników w czasach rozpusty oraz demoralizacji - dodałem konspiracyjnym szeptem, ostatnie trzy słowa wymawiając z teatralnym obrzydzeniem. Zaraz jednak mimowolnie uśmiechnąłem się, bo przypomniały mi się zajebiste czasy życia w Helsinkach; ciągłe imprezy, szlajanie się ze znajomymi od jednego baru do drugiego ledwo trzymając się na nogach i robiąc rozpierdol wszędzie, gdzie tylko się dało, napierdalanie się pod byle pretekstem z przypadkowo poznanymi frajerami, zdobywanie doświadczenia w związku z podbijaniem niewieścich serc. Podsumowując, moje życie w Finlandii było jedną, wielką, niekończącą się imprezą. Żyć nie umierać. - Taaa, Skandynawia na pewno mnie zapamięta - odparłem w końcu z uśmiechem, porzucając przemiłe wspomnienia i powracając myślami z powrotem do jeszcze przyjemniejszej rzeczywistości. Po raz kolejny zlustrowałem wzrokiem jej sylwetkę, kiedy usiadła obok mnie. No, nie było to tak fajne, jak gdyby postanowiła mi usiąść na kolanach, ale lepsze to niż nic. Poza tym, noc była młoda - północ miała nadejść za kilka minut, a wiadomo, że najlepsza część imprezy zaczynała się dopiero po wybiciu nowego roku.
Wstrzymałem się póki co z odpowiedzią na pytanie, jaką mam misję i pochyliłem się ku niej, by pomóc jej rozpiąć naszyjnik. Zanim jednak spełniłem jej prośbę, musnąłem delikatnie chłodnymi palcami jej kark i powiodłem nimi powoli wzdłuż linii jej kręgosłupa.
- No wiesz, taka tam - stwierdziłem beznamiętnym tonem, zabierając się za rozpinanie jej naszyjnika. Szkoda, że nie poprosiła mnie na przykład o rozpięcie stanika, bo to było dla mnie znacznie łatwiejsze. Przybliżyłem się do niej tak, że mój oddech łaskotał ją w kark. - Trochę ratowania świata, trochę likwidowanie głodu na świecie, trochę pilnowania, czy świeżo upieczona osiemnastolatka na pewno dobrze się bawi i ma wszystko to, czego chce - mówiłem powoli, jakby z zastanowieniem i chociaż już rozpiąłem jej naszyjnik, dalej wodziłem palcami po jej szyi. Zaraz odsunąłem się jak gdyby nic i pociągnąłem porządnego łyka z butelki. Chciałem ją trochę nakręcić? Sprowokować? Zapewne tak. Cóż, najwyraźniej miałem to już we krwi.
Po chwili usłyszałem z dołu jakieś pijackie głosy obwieszczające, że zaraz północ. Czekałem, aż najebana hałastra na dole odliczy do zera, a kiedy już to zrobiła i za oknem zaczęły wybuchać pierwsze fajerwerki, spojrzałem na Yves i uniosłem kącik ust do góry w szelmowskim półuśmiechu.
- A więc mamy dwa tysiące jedenasty - zauważyłem niewinnym, pogodnym tonem. - Szczęśliwego nowego roku, Yvy - dodałem i wyciągnąwszy rękę, pogładziłem wierzchem dłoni jej policzek, a potem pochyliłem się ku niej i najzwyczajniej w świecie ją pocałowałem.


Ostatnio zmieniony przez Dimitri dnia Sob Lut 12, 2011 1:23 am, w całości zmieniany 1 raz
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Sob Sty 08, 2011 10:33 pm

Dołączyłam się do jego gry słodkiego niewiniątka uroczo mrugając, zerkając na niego spod firanki rzęs i strojąc niewinne minki, gdy gładził moją skórę i rozpinał naszyjnik. Jednakże, gdy poczułam jego chłodny oddech mimowolnie na mej skórze pojawiła się gęsia skórka. Niepotrzebnie odwracałam głowę w jego stronę, ponieważ nasze twarze znalazły się nieprzyzwoicie blisko siebie. Już miałam.... Gdy po prostu odsunął się i napił absyntu. Damn you Lyytikainen. Odwróciłam wzrok i wgapiłam się w okno próbując opanować rumieniec. Zacisnęłam usta i obserwowałam puste jeszcze niebo wysłuchując odliczania dochodzącego z dołu. Czy on sobie ze mnie żartował? Jeśli tak nie daruję mu tego. Odwróciłam się i już miałam zgromić go wzrokiem, gdy najzwyklej w świecie życzył mi szczęśliwego nowego roku i.. pocałował mnie. Nie wiem czy to przez likier brzoskwiniowy na moich ustach i absynt na jego, czy to przez upojenie, czy od dłuższego czasu panujące napięcie ale tak fantastycznego pocałunku nie pamiętałam. Przedłużałam koniec tego pocałunku i przedłużała. On chyba też nie chciał jeszcze kończyć, ale w końcu rozdzieliliśmy nasze wargi i jego czoło zetknęło się z moją skronią.
-Co to było? - Zapytałam uśmiechając się i bawiąc się włosami nad jego karkiem. To akurat nie było nic dziwnego, często bawiłam się jego włosami. Uwielbiałam bawić się pięknymi włosami, a te które akurat łaskotały moje palce były wyjątkowo urodziwe, podobnie jak właściciel, i miały wspaniały kolor czekolady. Pachniały męskim szamponem, wodą kolońską papierosami i czym czego mój nos nie mógł zidentyfikować. Westchnęłam oblizując wargi.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Sob Sty 08, 2011 11:58 pm

Przyznaję, że z początku trochę obawiałem się reakcji panienki Ainsworth. Wszakże, jak już wspominałem wielokrotnie, nie należała ona do tych mało asertywnych dziewcząt, które nie chcąc pocałunku odsunęłyby się delikatnie, wymamrotały kilka słów i czym prędzej uciekły rozpamiętywać oraz analizować ten moment w nieskończoność w samotności, tylko raczej do tych, które bez wahania przyjebałyby mi, jednoznacznie określając swoje stanowisko w tejże sprawie. Co prawda jeszcze nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się, by jakaś dziewczyna zareagowała w taki bolesny dla mnie sposób - cóż, umiałem wszystko rozegrać po własnej myśli, a jeśli coś nie wychodziło, orientowałem się w porę i nie naciskałem jak ostatni idiota - aczkolwiek zawsze musi być ten pierwszy raz, czyż nie? A skoro o pierwszych razach mowa, najwyższy czas, by powrócić do meritum sprawy. Odwzajemniła mój pocałunek, co przyjąłem z miłą ulgą, a moja standardowa pewność siebie natychmiast powróciła na dawne miejsce. W końcu, po naprawdę przewyjebanym pocałunku - na ogół zupełnie nie przykładałem wagi do takich rzeczy, bo, nie oszukując się, słabo interesowała mnie gra wstępna, ale tym razem zależało mi na tym, by skupić się nawet na szczegółach i w żaden sposób nie spierdolić sytuacji - oderwaliśmy się do siebie i nasze czoła zetknęły się ze sobą tak, że mogłem wpatrywać się w jej oczy z naprawdę bliskiej odległości. Uśmiechnąłem się szelmowsko i nieco złośliwie.
- Skarbie, to był pocałunek. Boże, nie dość, że nie spaliście ze sobą z Justinem, to nie doszliście nawet do tego? - rozumiałem, że nie o to chodziło w jej pytaniu, ale nie mogłem się opanować przed taką drobną złośliwością. Cóż, dalej nie mogłem przeżyć faktu, że Reid nie zaliczył własnej dziewczyny i chyba nie pogodzę się z tym ani nie przestanę się z tego śmiać aż do końca mojego pięknego żywota. - Poza tym tyle czasu narzekałaś, że alkohol to niezbyt satysfakcjonujący i ciekawy prezent, że postanowiłem wymyślić coś bardziej oryginalnego - dodałem, bo chyba rzeczywiście zasługiwała na jakieś wyjaśnienia. Jednocześnie, zupełnie odruchowo - to był odruch warunkowy, który wypracowałem sobie przez tyle czasu spędzanego z pięknymi kobietami w jednym celu - jedną dłonią przejechałem wzdłuż jej ciała, ostatecznie zatrzymując ją na jej kibici. Butelkę odstawiłem na podłogę, bo póki co nie była mi potrzebna. - Dalej tak bardzo chcesz kogoś zaliczyć? - zapytałem, unosząc brew. Cóż, wtedy w barze użyła dokładnie tego samego określenia, co wydało mi się niebywale śmieszne w ustach dziewczyny. - Bo wiesz, znam całkiem niezłą potencjalną ofiarę - skwitowałem nonszalancko.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Nie Sty 09, 2011 12:28 am

Zaśmiałam się i wywróciłam oczami słysząc komentarz Dymka. Czyżby miał swojego przyjaciela za taką pierdołę. Droczy się ze mną jak zawsze, więc ja jak zawsze muszę pokręcić nieco głową udając, że jestem 'ponad jego poziomem'.
-Wiem, że jestem fantastyczna ale nie musisz od razu nazywać mnie Bogiem. Wystarczy Yvy. - Nie mogłam się powstrzymać przed tym komentarzem okraszonym szelmowskim uśmiechem.
-Póki co to najoryginalniejszy prezent, ale nadal niezbyt satysfakcjonujący. - Uśmiechnęłam się kącikiem ust i uniosłam jedną brew zerkając na jego usta jednocześnie delikatnie prężąc się pod jego dotykiem.
Słuchając jego pytania przygryzłam dolna wargę i powędrowałam dłonią od jego przedramienia do barku kończąc muśnięciem palców na jego szyi i wplatając palce w czekoladowe włosy.
-Nie wiem czy ta ofiara nie jest zbyt uczuciowa. A co jeśli ten chłopiec zakocha się w e mnie do szaleństwa po tym, gdy go tak niecnie wykorzystam? Nie chcę mieć na sumieniu czyjegoś biednego serduszka. - Z uroczą i niewinną minką nie wytrzymałam do końca wypowiedzi i prawie sie zaśmiałam wypowiadając ostatnie dwa słowa. Dimitri i biedne serduszko? Do tego zakochane? To byłby piękny widok, jednakże niemożliwy do spełnienia.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Dimitri Nie Sty 09, 2011 1:49 am

Roześmiałem się nieco ochryple, kiedy wywróciła oczami i wygłosiła swój komentarz. I jak tutaj jej nie uwielbiać? Zapewne wiele dziewcząt na jej miejscu obraziłoby się śmiertelnie, że ośmielam się w takich sytuacjach rzucać takie komentarze i psuć moment, a Yvy sama mi się odgryzła. Jak to się działo, że wszystkie (to znaczy dwie) dziewczęta z którymi utrzymywałem bliskie kontakty i spędzałem dużo czasu nagle stawały się takie dobre w ripostowaniu? Czyżby miały dość moich komentarzy i wychodziły z założenia, że jeśli nauczą mi się odpowiednio odpowiadać, zostawię je w spokoju? Jeśli tak, to nic bardziej mylnego. Uwielbiałem wymieniać z przyjaciółmi drobne złośliwości, a im lepsi byli w celnym i ciętym ripostowaniu, tym lepiej.
- Wiesz, twój dzisiejszy wygląd raczej zaprzecza tezie, jakobyś była zwykłą śmiertelniczką. W sumie, jeśli Bóg wygląda choć w połowie tak jak ty teraz, to chyba poważnie muszę przemyśleć pomysł nawrócenia się - stwierdziłem poważnym tonem i ściągnąłem brwi, jakbym rzeczywiście poważnie rozmyślał nad powróceniem na ścieżkę prawości oraz zdrowego rozsądku. Cóż, chyba i tak nie było już ratunku dla mojej potępionej duszy. Co gorsza, zamiast sam żyć sobie w swoim zdeprawowanym świecie, pociągałem innych za sobą; wszakże byłem na doskonałej drodze, by skłonić Yves do grzechu! Powinna żyć w czystość aż do ślubu, czyż nie? Z drugiej strony, według mojej własnej religii, którą wymyśliłem jakieś dziesięć sekund temu grzechem byłoby, gdyby tak śliczna dziewczyna marnowała się z powodu jakichś chorych zasad sprzed tysięcy lat. Jak dla mnie podejście "oh, poczekaj z seksem do ślubu" było archaicznym wymysłem jakiś opętanych dziwnymi myślami dewotek i absolutnie nie należało tego słuchać. No chyba, że było się Justinem. Jemu przecież rozkazuje ten cały wielki sedes.
- Niezbyt satysfakcjonujący, powiadasz? - zapytałem z rozbawieniem, unosząc brwi. Proszę, proszę, kto by się spodziewał, co też kryje się pod tą delikatną aparycją aniołka. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę to potraktować jako swego rodzaju wyzwanie? - dodałem zupełnie poważnie. Cóż, musiała wiedzieć, że ja podnoszę każdą rękawicę, a już na pewno nie pozwolę na to, by jakakolwiek dziewoja na tym świecie określała jakiekolwiek sytuacje powiązane ze mną mianem niesatysfakcjonujących. Toż to jawna kpina i obraza! Jej dotyk, gesty oraz sama świadomość jej bliskiej obecności sprawiały, że coraz bardziej się na nią nakręcałem. Parsknąłem śmiechem, słysząc jej uwagę. Nawet w takich chwilach nie przechodziła jej ochota na żarty.
- No wiesz, nigdy nie wiadomo. W sumie znam go całkiem nieźle i muszę ci powiedzieć, że jest zdrowo pojebany. Poza tym, straszny z niego wrażliwiec i nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że pała do ciebie gorącym miłosnym afektem od niepamiętnych czasów. Ale nie przejmuj się, jego kruche serduszko jest łamane na miliony kawałeczków przez kolejne panny niemalże co tydzień, bo biedaczyna zupełnie nie radzi sobie w kontaktach z kobietami, więc w gruncie rzeczy zdążył się przyzwyczaić do cierpienia po byciu wykorzystanym - powiedziałem najpoważniejszym tonem, na jaki było mnie w chwili obecnej stać i zaraz po zakończeniu kreślenia mojego cudownego charakteru parsknąłem śmiechem, nie mogąc się opanować. Szczerze powiedziawszy, coraz mniej miałem głowę do konwersowania, zastanawiania się i generalnie myślenia o czymś innym niż Yves. Uznawszy jej słowa póki co za wystarczającą zgodę, ponownie ją pocałowałem, tym razem mocniej i namiętniej niż poprzednio. Jednocześnie naparłem swoim ciałem na jej, sprawiając, że położyła się na materacu łóżka i wsparłszy się przedramieniu kontynuowałem pocałunki, jedną dłonią wiodąc wzdłuż jej talii. Chwilę potem jednak owa dłoń wylądowała magicznym sposobem na udzie Yvki. Zaraz sobie pogadamy o satysfakcji.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Yves Nie Sty 09, 2011 3:11 pm

Czy jego komplement był tylko naigrywaniem się, grą czy myślał tak naprawdę? Postawiłam na drugą wersję. Niech żyje naiwność! Jego mina poważnego myśliciela strasznie mnie rozbawiła. Był rozbrajająco uroczy, gdy przybierał te absolutnie nie pasujące do niego maski. Bo Dymitri jest tylko jeden: przejmujący się naprawdę niewielką ilością rzeczy i zdarzeń słodki skurwiel-hedonista, któremu jakimś dziwnym cudem ufam i wierzę, że nie chce mnie skrzywdzić. Jak bardzo pojebany jest taki tok myślenia? Jak na mnie to prawie wcale, może nieco. Tyci tyci ociupinkę, bo nie sądziłam, że rozdziewiczy mnie przyjaciel na dodatek w osiemnaste urodziny. Przyjaciel nieangażujący się emocjonalnie i uczuciowo jest o wiele lepszy od zadurzonego chłoptasia, przynajmniej w moim wypadku.
Uśmiechnęłam się z miną mówiącą: 'uczestniczyłam w lepszych pocałunkach' i wywróciłam oczami słysząc, że uznał to za wyzwanie i z miną rycerza podnoszącego rękawicę uśmiechnął się szelmowsko
-W takim razie nie widzę przeciwwskazań przed bezczeszczeniem jego wrażliwej duszyczki. W szczególności, że jest bardzo pociągający. - Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy znów czując jego wargi na moich. Tym razem postarał się bardziej, pomimo, że nie musiał bo zbyt dużej konkurencji wcześniej nie miał, i nie mogłam powstrzymać się przed cichym jęknięciem prosto w jego usta, gdy lądowałam na miękkiej poduszce. Uśmiechnęłam się i przygryzłam dolną wargę, gdy na chwilę oderwał się ode mnie, zerkając na jego dłoń spoczywająca na moim udzie uniosłam pytająco prawą brew i nie czekając na odpowiedź podparłam się na łokciu i wplatając place w jego włosy przyciągnęłam do siebie czekoladowookiego i pocałowałam namiętnie. Nie powstrzymałam się nawet przed delikatnym przygryzieniem jego dolnej wargi. Bo czemu miałabym się powstrzymywać?

***

Przyśpieszam, bo Dżulia weny nie ma i strasznie w tyle jesteśmy ^ ^ ^

***

Nie przespałam nawet dwóch godzin, około piątej przebudził mnie zły sen i przygniatające mnie ramię Dymka. Niechętnie wstałam i ubrawszy się zeszłam na dół zabierając ze sobą torbę z alkoholem i karton z prezentami. W domu było zadziwiająco cicho, wszyscy już dawno się zwinęli co wydawało mi się dziwne dopóki nie spotkałam Lili i Petry w drzwiach wejściowych. Obie miały grobowe miny i dopiero po kwadransie męczenia ich powiedziały mi o co chodzi. Chyba jednak mogły nic nie mówić, byłam w takim szoku, że nawet nie wiem jak dotarłam do Rezydencji.

/Gdzieś/
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Pokoik na strychu Empty Re: Pokoik na strychu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Obrzeza :: Góry :: Domek w górach

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach