Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Klif

+8
Javier
Mikaela
James
Tristan
Venus
Sybilla
Fitzwilliam
Mistrz Gry
12 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Plaża

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Sob Kwi 02, 2011 8:52 am

Widocznie nie jestem tak bardzo domyślnym człowiekiem, bo kiedy zakreśliła duży iks przed twarzą mojej towarzyszki na urodzinach Venus, zrozumiałem, że tyczy się to również mnie. Nie czytam w myślach, wybaczcie. A że jestem (bardzo) oddanym człowiekiem to jakże mógłbym zostawić samą rudowłosą na pastwę losu? No właśnie, nie mogłem dlatego wyszedłem wraz z nią. Inną sprawą jest to, że podczas drogi do jej pokoju, sypała wyzwiskami i mówiła mi jak bardzo mnie nie lubi. Tristan Stirlingshire nie lubi takiego sposobu 'odwdzięczania' się, bardzo nie lubi. Dlatego też stałem się 'złym' Tristanem, dochodząc do wniosku że sianie dobra nie popłaca nikomu.
- Nie bądź taka okrutna. - Spojrzałem na nią, kiedy zbliżała się coraz bliżej, by potem zawieść mnie i uciec w kierunku urwiska. Chyba nie zamierzała skakać? Ściągnąłem brwi, rozważając wszystkie dostępne opcje. Mogłem ją najzwyczajniej w świecie olać i iść sobie do Rezydencji, by znaleźć kolejną ładną dziewczynę z którą mógłbym przebywać przez krótki czas albo przeprosić ją. Stałem tak przez chwilę, by potem ruszyć w jej stronę. To racja, Venus Pumpkin potrafi zawrócić ludziom w głowach i zmusić ich do czegoś nie używając talentu. Bo przecież mogła tylko rozmawiać z roślinami i wpływać na nie, ale nie na ludzi. I dobrze, bo robiłaby jeszcze więcej szkód w mojej głowie i wywoływałaby burzę. - Nie lubię takich zabaw. - Mruknąłem sam do siebie, wpatrując się w sukienkę powiewającą na wietrze i rozwiane jasne włosy, które nie pozwalały mi dojrzeć jej twarzy. Podszedłem bliżej i chwyciłem jej dłoń. Chłodne, bardzo chłodne.
- Przepraszam? - To brzmiało bardziej jak pytanie, a nie stwierdzenie i szczere przeprosiny. Ale powinny ją zadowolić, bo na więcej nie potrafię się silić. Starałem się nie mrużyć oczu czując delikatny zapach jej perfum.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Sob Kwi 02, 2011 9:18 am

Stałam. I czekałam. Przez chwilę nawet chciałam się odwrócić, ale wolałam nie próbować tego. A nuż okaże się, że przegram jak Ofreusz i całe moje starania pójdą na marne. Szkoda, że to kobieta tym razem gra rolę Orfeusza. Choć on był romantyczny i po uszy zakochany, a Tristan tak nie umie. To tylko facet i jakby nie patrzeć, strasznie prawdziwy facet. Nie postać z mitów.
Niestety, nie miałam możliwości czytania w myślach, a to stanie i patrzenie w przestrzeń już mnie denerwowało. Nie miałam nawet jak go usłyszeć, bo przecież wiał wiatr. A ja bywam niecierpliwa. W głowie zaczęła mi się już tworzyć wizja jego schodzącego z góry i zastanawiałam się co z tym zrobić. Najłatwiej byłoby mu zniszczyć życie. Za taką zniewagę należy mu się. A później poczułam jego ciepło na mojej dłoni i mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. To była mina wygranej, na pewno nie kogoś komu ulżyło. Odwróciłam się do niego zmazując tą zadowoloną minę i zabierając dłoń.
- Nawet już nie wiem o co poszło - powiedziałam patrząc na niego przez włosy, które rozwiewał wiatr. Stagnacja ogarnęła nas oboje na kilka niewypowiedzianych minut. To było dziwne, dziwniejsze niż cokolwiek co mnie kiedyś spotkało. Ocknęłam się i odwróciłam szybko wzrok.
- Więc, co tam u Ciebie? Musisz wieść niesamowicie interesujące życie, a w związku z tym to aż dziwne, że nie wybrałeś się dziś na imprezę maskaradową?
(albo jakąkolwiek inna, dziś miała być ta, ale chyba jej nie ma. )
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Pią Kwi 08, 2011 3:43 pm

Niezdecydowana i roztargniona. Chyba tak właśnie można opisać w dwóch słowach Venus. Nie miałem nic przeciwko temu, choć czasami irytujące były jej zachowania to i urocze niesamowicie, to muszę przyznać. Zawsze zastanawiało mnie co jest w tym jej świecie bo najprawdopodobniej tylko w nim żyła, wierząc w swoje zasady, a odtrącając wszystkie inne.
- Niezwykle interesujące, naprawdę. Nie ma czasu by opisywać tyle rzeczy ile się wydarzyło, Venus. Twoje też pewnie jest pełne wrażeń. Życie bogini musi być interesujące. - Spojrzałem na nią pytająco, by po chwili uśmiechnąć się szeroko widząc grymas na jej twarzy. Venus naprawdę ciężko jest rozgryźć. Ciekawe czy ktokolwiek zrozumiał jej wszystkie zachowania i poznał całkowicie. Zapewne tylko rodzina jest do tego zdolna. Westchnąłem ciężko i odwróciłem się na chwile.
- Venus, Venus, Venus... - Powiedziałem cicho i spojrzałem na nią uśmiechając się tajemniczo. - Co ty właściwie robiłaś przez ten cały czas kiedy nie było o Tobie niczego słychać? - Niemożliwym jest by królowa zniknęła z pierwszych stron plotkary i ust mieszkańców Rezydencji. A jednak. Przyglądałem się jej. Właściwie to robiło się zimno i wolałbym siedzieć w swoim pokoju albo salonie wraz z Venus, a nie stać na klifie jak w jakimś kiepskim romansidle. Ale czasami to jest potrzebne, tak mówią.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Pią Kwi 08, 2011 4:03 pm

-Trafiłeś w samo sedno - oświadczyłam odwracając głowę od niego. Wysoko zadarty nos świadczył o tym, że poczułam się urażona. Niewątpliwie, to wszystko przez to jaka jestem. Podobno roztargniona. Może to dlatego nie zrozumiałam jego słów poprawnie i obraziłam się o to "szyderstwo" na jakie sobie pozwolił Tristan. Co ja w takim razie tu robiłam. On mnie prawie obrażał. A ja miałam dla niego tak niepoprawnie przyjazne uczucia. Sięgałam wzrokiem na horyzont, tam gdzie nie było drzew, które, kiedy tylko bym na nie spojrzała, przypomniałby by mi, dlaczego Tristan nie mógłby tu użyć szyderstwa. Słysząc jego pytanie prychnęłam i wróciłam do niego. W przeciwieństwie do chłopaka nie miałam tajemniczej miny. Nawet się nie uśmiechałam.
- Niczego? Kochany, o mnie nigdy nie jest cicho. Nawet jeżeli Ci się tylko tak zdaje, to zawsze - w łazience, przy śniadaniu, a może i słuchając śpiącego współlokatora, zawsze usłyszysz o mnie. - zapewniłam go tak na zaś. Żeby pamiętał, że ja mam wtyki wszędzie a ludzie lubią być lubianymi prze mnie i nieważne jak bardzo będzie chciał o mnie zapomnieć, ja mu się będę przypominać. Czy naprawdę Tristan chciał igrać z taką potęgą? Przecież ani ja, ani moja rodzinka nie odpuści mu tak łatwo, jak Isolda. Wolałam go uprzedzić, albo odstraszyć. - Byłam zajęta. Może słyszałeś, że założyłam klub dyskusyjny. Mógłbyś się czasem pojawić na spotkaniu, może coś byśmy ci pomogli - powiedziałam patrząc na niego, jak na chorego psychicznie alkoholika. Bo był czymś w tym rodzaju. Owinęłam głowę chustką, bo zaczynało być zimno.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Nie Kwi 10, 2011 6:24 pm

Ściągnąłem brwi, przyglądając się jej z uwagą. Zupełnie nie wiedziałem co myśleć. To chyba prawda, że kobiet nie da się zrozumieć. A teraz nawet nie zamierzałem próbować, bo z góry założyłem że zakończyłoby się to klęską i na pewno nie myliłem się w tej sprawie. Mimo to, analizowałem w głowie każde jej słowo, każdy jej ruch co zajęło mi całkiem długą chwilę. Tkwiliśmy w bezruchu i głuchej ciszy, co nieco mnie irytowało.
- Klub dyskusyjny... - Zamruczałem pod nosem, zastanawiając się nad tym czy to chodzi o ten klub z którego zdjęcie wstawiła na swojego photobloga, bo jeśli tak to ja bardzo chętnie tam wpadnę. - Nie wątpię. Na pewno byście pomogły. - Starałem pozbyć się szybko wszystkich tych myśli, które nigdy nie powinny się pojawić w mojej głowie. Wolałem nie ryzykować, a nuż Venus nabyła w jakiś niewytłumaczalny sposób talent czytania w myślach i jeszcze by przeczytała o czym tak myślałem i czego teraz próbowałem się pozbyć na czas rozmowy. Uśmiechnąłem się delikatnie, wpatrując się w nią.
- Serio masz mnie za takiego chuja? - Zapytałem, mrużąc oczy. Bo naprawdę przez chwilę tak pomyślałem. Przecież zaczęła mnie ignorować, a do tego nigdy nie chciałem doprowadzić. Parę miesięcy temu nie odważyłbym się z nią igrać. Przeprosiłbym ją i dał jej bukiet kwiatków, dziękując za to że mi wybaczyła. A teraz? Och, jest mi tak wesoło, że stałem się taki nieczuły na ludzkie cierpienie. Po prostu mama pękałaby z dumy widząc jak zły jest jej synek. A tak naprawdę nadal było mi smutno, że tak postępuję. Nie bądź cipką, Tristan - powtarzałem sobie w głowie. Na mojej twarzy malowała się powaga. Już dawno nie byłem tak poważny jak w tej chwili, tutaj, stojąc przed Venus Pumpkin.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Nie Kwi 10, 2011 6:46 pm

- Oczywście. Ktoś w kocu musi Ci przemówić do rozumu - prychnęłam i podeszłam do niego. I co z tego, że byłam obrażona, jeżeli bezwiednie jego ciało przyciągało moje. Sytuacja podobna do tego co działo się ze mną przy Lyytiakainenie. Nieważne co bym mówiła, mj mózg myślał odwrotnie. Chba, że powiem prawdę. Jak teraz.. zastanawiając się nad jego pytaniem, nie mogłam nie powiedzieć na poczatku:
- Uważaj na słownictwo, chłopaczku - upomniałam Tristana i uniosłam na niego wzrok. Wiatr rozwiał mi włosy i widziałam go teraz w całej jego przerażającej okazałości. Przerażająco pociągającej.
- Obawiam się, że nie - przyznałam w końcu spuszczając wzrok na ziemię. Nie, Tristan nie był dla mnie chujem. Tristan był dla mnie nieosiągalny, pociągający, irytujący i bardzo bolało mnie, gdy widziałam go z łatwimi szmatami. Ale nie był dla mnie chujem. Bo to one były szmatami. On był tylko... aż Tristanem. - I w tym jest problem. Bo zasługujesz na taką przyszywkę czy nie tak? Czy nie traktujesz kobiet nie tak jak należy, a może to tylko mój wymysł. - pokręciłam głową, nie wiedząc co mogłabym dalej powiedzieć.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Sro Kwi 13, 2011 3:22 pm

- Taa, ktoś musi... - Powiedziałem i po chwili zdziwiony spojrzałem na nią. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony. Oczekiwałem, że obrazi się i odejdzie, a ja zostanę tutaj sam i nie będę
wiedział jak wrócić do domu, jednak miło mnie zaskoczyła. Patrzyłem na nią walcząc z uśmiechem który usilnie chciał wejść na moją twarz. W takich chwilach nie powinienem się szczerzyć, nawet jeśli coś mnie cieszyło. W takich chwilach jak ta trzeba zachować pełną powagę.
Zacisnąłem palce na brzegu kraciastej koszuli i przyglądałem się Venus napawając się jej słowami. Naprawdę chciałbym by dała mi do zrozumienia czego tak naprawdę ode mnie oczekuje, ale widocznie nie było mi to dane. Znowu wprowadzała mnie błąd i zmuszała do dalszego rozmyślania nad tą sprawą. Zaprzeczyła. Czy nie powinienem się cieszyć? Owszem, cieszyłem się choć trochę mnie zawiodła. Wolałbym coś w stylu 'Tristan, naprawdę Cię lubię' albo 'Tristan, spierdalaj i więcej nie pokazuj mi się na oczy'. Nigdy nie lubiłem niezdecydowanych ludzi i nadal nie lubię, choć wjej przypadku to... jest inaczej. Nawet sam nie wiem dlaczego.
- To chyba... to chyba dobrze. - Co mogłem innego powiedzieć? Dziękuję Venus, chyba się nie mylisz? Nie, odpadało na samym początku więc zrezygnowałem bo tylko bym się wygłupił. - Bo ostatnio mi się tak wydawało. Cieszę się, że się myliłem, no wiesz. - Powiedziałem i odwróciłem na chwilę wzrok, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Nie lubiłem wyznań. Nie lubiłem mówić o swoich uczuciach. Nigdy.
Spojrzałem na nią ukradkiem by zobaczyć jaki jest jej wyraz twarzy.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Sro Kwi 13, 2011 3:47 pm

Och, przecież nie zostawiłabym go samego na pastwę losu zimnego wiatru, bez oświetlonej drogi do domu. Nie chciałabym mieć go na sumieniu, nawet jeżeli tak mnie irytuje za każdym razem, gdy zamiast szykować mądrą odpowiedź, muszę patrzeć w te jego wesołe oczy i powstrzymywać się przed przytuleniem do twardego brzuszka.
- Że słucham? - prawie wybuchłam i skrzyżowałam ręce na piersiach. - To dobrze, że tak je traktujesz? Panie Stirlingshire, to chyba żart - obruszyłam się i znów cofnęłam, zostawiając go na pastwę losu wrzeszczącej dwumetrowej przestrzeni pomiędzy nami.
- Czyli te plotki to prawda, a ty naprawdę zasługujesz na określenie, którym się nazwałeś? C u d n i e - prychnęłam na koniec. Nieważne, że jego rozproszenie mnie ujmowało i chyba chciał mi coś przekazać. Byłam oburzona tym, że okazało sie, że źle go oceniam. Czyli traktuje dziewczyny jak szmaty i jeszcze się cieszy, że ja tego nie zauważam! Sam się nazwał chujem. Ja go nawet nie znam. Tak, to był powód do płaczu. Sięgnęłam do głowy i odgarnęłam nerwowo włosy.- A może mnie też... tak traktujesz - powiedziałam chłodno, nagle uzmysłowiając sobie okrutną prawdę. I wtedy me serca zakrwawiło.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Sro Kwi 13, 2011 4:02 pm

- Uspokój się Venus. - Powiedziałem, całkowicie opanowany choć nie rozumiałem zaistniałej sytuacji. Jeszcze przed chwilą mieliśmy normalnie porozmawiać, powrócić do normalności, a ona tymczasem wynajdowała niezrozumiałe powody by tylko dać mi do zrozumienia, że tak naprawdę kłamała. Tak mi się wydało. Westchnąłem ciężko i chwyciłem jej chłodną, bladą dłoń. - Nie zrozumiałaś mnie. - Uniosłem brwi ku górze słysząc kolejne stwierdzenie wypływające z jej ust. Brzmiało tak chłodnie, że zdziwiło mnie, że Venus potrafi taka być.
Zmrużyłem oczy, przyglądając się jej w skupieniu. Byłem tak niedaleki tego by odwrócić się i iść do Rezydencji kiedy oskarżała mnie o kolejne zmyślone rzeczy.
- To dosyć smutne biorąc pod uwagę to co tak naprawdę czuję i myślę. Venus, ja zupełnie nie rozumiem. Cholera, nie musisz mi pokazywać że jestem jebanym hedonistą i nic nieznaczącym dupkiem który tylko wykorzystuje wszystkich dookoła by tylko poczuć się dobrze i mieć z tego jakieś korzyści. Naprawdę przeżyję bez tego. Myślałem że będziesz kimś kto mnie zrozumie, pozna. A teraz chyba już pójdę. Nie chcę byś czuła się źle z mojego powodu. - Odetchnąłem, kończąc swój niezwykle długi wywód. Dziwiło mnie, że znowu zaczynałem mówić o swoich uczuciach, a co najgorsze - słabościach. Chociaż wiedziałem, że tego nie wykorzysta. Moje serce również mogłoby zacząć krwawić po jej słowach. Przecież tak naprawdę jestem bardzo wrażliwym chłopcem, prawda? Nie rozumiałem teraz niczego.
Spojrzałem na nią z grymasem na twarzy. Chyba naprawdę poruszyła ją moja wypowiedź. To dobrze. Po części o to mi chodziło. Chciałem by wreszcie góra lodowa stopniała.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Sro Kwi 13, 2011 4:23 pm

Uspokoiłam się. W oka mgnieniu. Cała złość spłynęła sobie do ziemi, niczym oddane naładowanie elektryczne, kiedy tylko dotknął mojej dłoni i trzymał ją tak długo i tak zdecydowanie i tak... cud, że nie zemdlałam.
Zaraz, zaraz. Gdzie on znów chce mi uciekać? W takiej chwili? Ten chłopak nie ma wyczucia momentu. Z obiektywnego punktu widzenia, położonego gdzieś na szczycie Nibylandii, pewnie bym zauważyła, że cała ta sytuacja aż tętni sztucznością i jest naciągana. Niby się kłóciliśmy, ale mi przeszło. Rozmawialiśmy, to zachciało mi się na niego najeżdżać. A kiedy on się obraża i jest zmęczony, każę mu mnie adorować. Trudne zdaje się być pożycie ze mną. Chyba byłabym zdolna do takiej oceny. Gdybym przypadkowo kiedyś się obejrzała. I nie widziała twarzy. Żebym najpierw mogła być obiektywna, dopiero później zła na siebie.
Moją twarz rzeczywiście wykrzywił grymas - zaskoczenia. Byłam przerażona tym, że Tristan mnie odrzuca i tak łatwo się poddaje. Przesadziłam. Nie powinnam tak go traktować, byłam gorsza niż dla niektórych dziewczyn. A on czym sobie na to zasłużył? Tym, że darzę go uczuciem? Czy to aż taka zbrodnia. Pokręciłam głową szybko. Nie-nie-nie nie mógł teraz iść. Jak to by wyglądało, gdyby mnie zostawił? Rzuciłabym się z tego klifu, o tu i teraz. Choć nie, bo w sumie ciało tak poturbowane przez skały i wodę jest nieapetyczne, a ja nawet w trumnie powinnam świecić przykładem piękna.
- Nie - nie było tego, przepraszam ? - zadałam pytanie, wierząc, że tak się da go ułaskawić. Że już się nie będzie foszkał za to co o nim mówię. To przecież nie jego wina, że jestem zazdrosna o inne. Naiwna nadzieja w moich oczach pogłębiła się, kiedy uniosłam wzrok do góry i patrzyłam na niego jak dziecko patrzy w sufit.
- Nie jesteś taki zły, przesadziłam - przyznałam potulnie, wracając do wizerunku dobrego Wenusa. Tego, którego zna tylko tak z dziesięć osób.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Czw Kwi 14, 2011 2:27 pm

Przyglądałem jej się w skupieniu czekając na jakąkolwiek relacje z jej strony i zauważyłem jak na twarzy Venus pojawia się spokój. Tak jakby coś ukoiło jej nerwy. Puściłem jej dłoń i odsunąłem się odrobinę w tył.
I przemówiła. Bogini poczęła swą mowę choć chwilę potem ją zakończyła. Zbyt szybko, choć zwyczajnego śmiertelnika powinno to zadowolić. Ba, te słowa powinny mu wystarczyć do końca życia, powinny go motywować do dalszego egzystowania na tym jakże złym i zepsutym świecie. Choć należałem do tej grupy zwyczajnych śmiertelników, to mnie po części nie zadowalało. Oczywiście że wolałbym gdyby przeprosiny były w postaci jakiegoś uścisku i głębszego wyznania, a ona nawet się nie wysiliła i to raczej zabrzmiało jak pytanie. Nie zamierzałem być taki łatwy. Nie zamierzałem pozwalać by dalej zabawiała się moimi i innych uczuciami.
- Kamień z mojego serca spadł. Wreszcie będę mógł normalnie funkcjonować. Dziękuję Venus. - Powiedziałem urażony jej postępowaniem choć powinienem naprawdę szczerze jej podziękować, że tak na mnie patrzyła z nadzieją. I nie mogłem się powstrzymać, taka była w tej chwili piękna. Ponownie zaplątałem między palce kraciastą koszulę, a wąsy uśmiechały się do Venus radośnie, choć teraz wcale nie było do śmiechu.
- Powiedz mi. Czego ode mnie oczekujesz? Nie chcę żebyś się... no wiesz... obrażała czy... no nie wiem. Cholera, pomieszało mi się. - Westchnąłem ciężko i odwróciłem się na chwilę, by potem znowu na nią spojrzeć. Rozśmieszyła mnie at cała sytuacja. Zaśmiałem się cicho, obdarzając ją najładniejszym z uśmiechów. - Czyli jest już dobrze, tak? Jak wcześniej? - Tristan, a wcześniej było dobrze? Uśmiechnąłem się szeroko i przejechałem kciukiem po jej policzku. Lubiłem takie zakończenia. Wąsy się śmiały, a twarz Venus jakoś tak rozpromieniała.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Czw Kwi 14, 2011 5:48 pm

Och, cóż że bym mogła zrobić innego? Nie przysięgnę mu przecież miłości, zanim on tego nie uczyni. Zresztą, jak przeczytałam pewnego wieczora, gdy stałam się kobietą - Zanim zaklniesz żeś jego,
Drżąc przy tym i wzdychając,
A on miłość ci przysięgnie
Niczego nie tając,
Pamiętaj tylko o tym, że
Jedno z was na pewno łże.

A ja nie chcę łżeć. To raczej rola mężczyzny. A i gdyby ten mężczyzna mi kłamał, ale sprawiał, że czułabym się cudownie, mogłabym mu wszystko wybaczyć. Naprawdę byłabym zdolna do takiego czynu. Dlaczego by nie? Serce szczęśliwe, gdy oczy nie widzą, a gdyby znalazł się ktoś kto lubiłby moje humorki i umiał je okiełznać, a był przy tym moim rycerzem na białym koniu, och - nie umiałabym się oprzeć.
Uśmiechnęłam się niewymownie, kiedy usłyszałam pytanie. Coś w mym wyrazie twarzy kazało się zastanowić, czy to nie zapowiedź kolejnego humorku. Miało być dobrze, czemu więc zniszczyłeś to, o Tristanie?
- To już któryś raz słyszę... - mruknęłam, by zaraz osunąć wzrok po tej kraciastej koszuli, którą tak nieznośnie miętolił, aż w ziemię. To był chyba trzeci w przeciągu ostatnich miesięcy, który mi zadał znów to pytanie: Czego chcesz Wenus? Czego? A czy ich naprawdę interesowało czego ja chcę? Czy to nie jest trochę głupie pytanie, bo przecież gdyby ich nie interesowało nie pytaliby. Prosta kolej rzeczy. Niestety, ja żyłam w takim ambiwalentnym przeświadczeniu, iż owszem, oni chcą mnie adorować i zadowalać, ale bynajmniej nie będą mnie słuchać. Choć czy to naprawdę moja dola interesować się tym, co ich interesuje? A nuż naprawdę chcą słuchać tego co mam do powiedzenia. Ja, kobieta wyzwolona, która marzy o tym, żeby ją na powrót zniewolono. - Czego chcę? A nie widać tego? Nie mówię ciągle jak mnie drażni zachowanie ludzi tak frywolnie podchodzących do życia? Przecież sam widzisz, że to karcenie przyprawia cię o ból głowy. Nie bez przyczyny. Chciałabym Was wszystkich nawrócić i pokazać, jakie życie może być piękne bez hektolitrów wódki, bez śmiercionośnych narkotyków, bez pustego seksu - patrzyłam mu w oczy z pewnością siebie. Z pewnością, która była przy okazji zabarwiona rozbawieniem oczu, ale też dominacją w miękkobrzmiącym tonie. Byłam miła. Zero jeżdżenia po kimkolwiek. Jestem zbawieniem, które zesłał Bóg, a teraz wszyscy bijcie mi pokłony. Przygryzłam niewinnie pełne wargi, kiedy chłopak dotknął mej twarzy. Tak, byłam taka niewinna. Tylko moje ciało wyglądało jak zawodowej striptizerki, a pod tymi pięknymi słowami czaiły się pragnienie dzikiej namiętności. I zrozum tu kobietę.
- Naprawdę nie widać czego chcę?
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Nie Kwi 17, 2011 11:58 am

Tak, zrozum tu kobietę. Westchnąłem ciężko, czekając na kolejne uderzenie w postaci niewinnego spojrzenia i uśmiechu albo obrażonej miny. Och, ile jeszcze miała zamiar przyprawiać mnie o drżenie rąk i niesamowity smutek spowodowany jej słowami?
Ponowiłem swoje pytanie bo zbyt długo milczała. Zupełnie nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Czy nie lepiej byłoby gdybym opuścił te miejsce, ten przeklęty klif na którym rozgrywa się właśnie akcja niczym z filmu? Czy nie lepiej byłoby gdybym wrócił do swej Izoldy i przeprosił ją na kolanach, błagając o przebaczenie? Czy to nie jest mi przeznaczone? Biedny ja i mój smutny los! Przyjrzałem się jej, a na mojej twarzy powoli pojawiał się grymas niezadowolenia. Jakże mogła mi tak wprost powiedzieć że mną gardzi i ją irytuje? Czyż ta kobieta nie ma serca? Może i ma, ale z kamienia. Tak niewinna, a nieczuła na ludzkie cierpienie stoi tu przede mną i z premedytacją niszczy mnie swoimi słowami wbijając mi nóż w krwawiące serce. Dobrze, już dosyć moich wywodów na temat cierpienia i zła Venus.
- Nie musisz, naprawdę nie musisz. Może i piękne, ale trochę nudne kiedy nie ma się obok kogoś dla kogo warto żyć, nie sądzisz? Może właśnie dlatego prowadzimy takie życie? By zabić tą pustkę. - Powiedziałem kończąc dramatycznym westchnięciem i puściłem skrawek kraciastej koszuli. Trzymałem dłoń przy jej twarzy, by po chwili oderwać ją bez zbędnych tłumaczeń. Nie mogłem patrzeć jak tak bardzo kusiła mnie by ulegnąć jej namowom. Czułem, jakby każde jej słowo, każdy jej ruch był przemyślany i przećwiczony milion razy wcześniej, a teraz tylko odgrywała swą rolę niczym aktorka kryjąc prawdziwe uczucia głęboko na dnie serca.
- A więc co tu ze mną robisz? Przecież należę do tych niewdzięczników, czyż nie? - Uniosłem brwi, zastanawiając się nad tym dlaczego o to zapytałem. A miało być tak jak wcześniej. Tymczasem brnęliśmy jeszcze dalej, poszerzając ten konflikt. - Venus, Venus, Venus. - Powiedziałem cicho pod nosem i podszedłem do niej bliżej, czekając ponownie na cios albo jakąkolwiek inną relację. Czy postępowałem dobrze? Przecież zawsze tak bardzo pragnąłem wyznać jej miłość, a teraz robiłem coś zupełnie innego. Odtrącałem ją od siebie. Człowiek to taka niezdecydowana i chwiejna istota.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Wto Kwi 19, 2011 6:15 pm

Zdecydowanie nie ma we mnie nic złego. Gdyby Venusy były tak okrutne, jak pokazuje je Tristan, nikt nie umiałby się przy nich zachować. A przecież istnieją tacy, którzy pozyskali tą umiejętność - Mars, dobry przykład.Wystarczy nieco samodyscypliny i (niewierzę, że to mówię) dystansu do moich przekonań. Ja jestem z góry przekonana zarówno o tym, iż mam rację, jak i o tym, że nikt prócz mnie tej racji do końca nie ogarnie. Mam uczennice, które starają się mnie zrozumieć i kilku pojętych uczniów - tu Kostek jest dość wysoko.
- A próbowałeś kiedyś? Zająć się czymś ciekawszym niż leczenie kaca? Oczywiście, że tak. Masz... zdolność do sportu - wymyśliłam, odrazu przypominając sobie środek lata i biegającego za piłką Tristana, oraz całą trybunę wpatrzonych w niego nastolatek. Naprawdę chciałam dobrze. Wyciągnąć go z tego bagna, w które sam się wplątał, może nawet przypomieć mu za go kochają go dziewczęta. Bo przecież nie za picie - wtedy kochałyby równie mocno jakiegoś tam Cooka, czy Maksa (choć chyba chodził ostatnio z Perlaut, czyli coś w mózgu prócz krocza musiał mieć), nieważne. Tristan jest podziwiany, bo umie zagadać i oczarować i... a nawet nie musi nic mówić, żeby pod pięknościami tego globu uginały się nogi. Podążyłam za jego ręką w przód. Odważny ruch, nie ma co panno VIP (ślicznie się składa, prawda?). W rzeczy samej - dość teatralna scena. Klif, wiatr rozwiewający mi włosy, zawiewający je na ramię Tristana i jego okropna chęć ukorzenia się przedemną. Choć z mojej strony niewiele brakowało, żebym go za wszystko przeprosiła i pobiegła do szkoły. Gdyż doprawdy nie miałam już siły. Czułam, że on naprawdę mi się nie da zmienić. To smutne. Roześmiałam się, rozładowując nastrój.
- Próbuję Cię nawrócić? A myślałeś, że co? - przygryzłam wargę. To zaczyna źle brzmieć. Jak go nawracam, to nie powinnam się tak uśmiechać. Zawaliłam. - T, chyba nie pozwolisz, żeby moje dobre chęci się zmarnowały?
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Tristan Czw Kwi 21, 2011 12:18 pm

Naprawdę nie byłbym taki pewny co do dobra tkwiącego w sercu Venus Pumpkin, choć ona sama twierdziła uparcie, że zesłano ją na Ziemię po to, by czyniła dobro i wyciągała zwykłych śmiertelników z rąk zła. To dosyć absurdalne biorąc pod uwagę niektóre wydarzenia i sytuacje takie jak to, że ta długonoga piękność potrafi doprowadzić do płaczu większość mieszkańców Rezydencji i wydaję mi się, że czasami robi to z największą przyjemnością. Nie mnie to oceniać.
- Owszem. - Powiedziałem tylko i sam przypomniałem sobie te lato choć szybko pozbyłem się tych myśli, uznając że to wcale nie było ciekawe kiedy tak biegałem za piłką jak głupi. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na nią z odrobiną znudzenia na twarzy. Robiło się coraz bardziej chłodno i ciemno.
Uśmiechnąłem się delikatnie kiedy usłyszałem jej śmiech. Ulżyło mi trochę bo już czułem że jest zawiedziona i się obrazi. A ja nie chciałbym znowu takiego przepraszania i kolejnej rozmowy. Przekrzywiłem głowę na bok i spojrzałem na nią. - Jakżebym mógł! - Odparłem udając urażonego. - W ogóle jak mogłaś tak pomyśleć. Od samego początku nie wątpiłem w Twoje umiejętności i dobro tkwiące w Twoim sercu. - Powiedziałem, kiwając głową. Zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu i znowu się wyszczerzyłem.
- Zimno się robi. Chodźmy do Rezydencji. - Wskazałem głową na światła w oddali. Kiedy przytaknęła ruszyłem do przodu wraz z nią. Po chwili objąłem ją ramieniem, bo poczułem że jest naprawdę chłodno, a w sukience na pewno nie było jej zbyt ciepło.

//rezydencja, wybierz miejsce
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by James Nie Maj 22, 2011 7:38 pm

/ z pokoju jego no i start/

Wyłączyłem laptopa i odłożyłem maszynę na szafkę, układając go równo i na przeznaczonym dla niego miejscu, Sam zaś podszedłem do szerokiej, białej szafy stojącej pod ścianą by wyjąć z niej świeżo wypraną koszulę. Uniosłem ją, ściskając delikatnie w palcach. Farbowany na granatowo len, skrojony i zszyty daleko stąd, który ledwie tydzień spędził w sklepie nim zwrócił moją uwagę i zamieszkał w mej szafie. Pigmenty, którymi barwiono materiał tworzyły spójną całość, pasowały do siebie i to właśnie sprawiło, że wydałem niebotyczną sumę pieniędzy na tak małą rzecz.
Prędko założyłem ją na siebie, poprawiając kołnierzyk i sprawnie zapinając kolejne guziki. Przesunąłem palcami po materiale koszuli, następnie zaś również po szorstkich, jeansowych szortach, sprawiając w ten sposób, że ich zapachy zmieszały się prędzej w oczekiwaną przeze mnie kompozycję. Dodałem do swojej woni odrobinę limonki, nutkę brązowego cukru, kroplę gałki muszkatołowej i śnieżnego poranka sprzed trzech lat, gdy wraz z Venus wybraliśmy się na narty. Materiały natychmiast chętnie przyjęły nowe aromaty, utrwalając je w sobie by nie tylko mój zmysł był w stanie je wychwycić. Gdy zaś po kolejnym oddechu ów zapach przylgnął i usunął się w kąt mojej świadomości, wsunąłem telefon do kieszeni i wyszedłem z pokoju, rzucając się w wir woni Rezydencji.
Choć drzwi nie były dla mnie tak naprawdę żadną barierą, oddzielającą mnie od miliardów woni świata, działały na moją podświadomość, która samoistnie nie skupiała się na dobiegających zza nich zapachach.
Korytarz przywitał mnie kurzem, włosiem dywanu i wspomnieniem przechodzącej cztery minuty wcześniej Abigail. Zdarzyło się, że zmierzała w tym samym kierunku co ja, więc podążyłem tropem jej woni mijając chłodny zapach marmurowych rzeźb i cierpką woń okiennych szyb. Prędkim krokiem przemknąłem obok pokojów niektórych panów, opędzając się od wspomnień ich nocy, sączących się do mnie zza drzwi.
Niektóre, z mijanych aromatów obdarzałem uśmiechem, inne skinieniem głowy bądź ruchem dłoni. Wymijałem inne, nie chcąc narażać się na ich atak, bądź zagadywanie. Byłem stęskniony i drżałem podnieceniem, nie mogąc już doczekać się przybycia mojej miłości. Dlatego szedłem prędko, jak cień, jak nutka cynamonu w ciastku mojej cioci, którego nie jadłem od tak dawna.
Otworzyłem przed sobą cudownie stare, ciężkie przesycone wonią lat drzwi główne i wyślizgnąłem się na dwór, pozwalając by w mej głowie wybuchła nieokrzesana symfonia zapachów. Zachwiałem się podczas kroku, postawiłem stopę na zwilżonym poprzednią mżawką kamieniu, zamknąłem i otworzyłem oczy, czerpiąc pierwszy, głęboki oddech i segregując miliony zapachów w umyśle.
Grzmiące pylistą wilgocią chmury przetaczały się nade mną, pomagając mi odsunąć od siebie zapach Venus i Javiera w szklarni, aromat świeżych liści, czekającej na deszcz ziemi i kwitnących obok mnie kwiatów. Sztorm nasycony solą, falami i dalekim światem szedł od morza i wołał, a ja jeszcze raz poczułem dreszcz pieszczący mój kręgosłup.
Puściłem się biegiem, czerpiąc głębokie oddechy nasycając się tą grą wstępną, gdy moja Burza leniwie skradała się nad plażę. Elektryczność kumulowała się tam wysoko, dodając do jej zapachu tej przyjemnie ostrej, świetlistej woni. Uśmiechnąłem się szeroko, myśląc, że może będę miał szczęście i jakimś cudem piorun uderzy w morskie fale, pozwalając mi oddać się bezgranicznej rozkoszy.
Zatrzymałem się w końcu na klifie, zgrzany, drżący od chłodnego, przeszywającego wiatru, zachwycony ciemnością i ciężarem burzliwych chmur, ich rozelektryzowaną wonią, pełną siły i majestatu, potęgi nam zupełnie niedostępnej. Oddychałem głęboko i prędko, czerpiąc ile się da zapachu w me płuca i w mój umysł, pozwalając by moje ciało poczuło go całe. Rozchyliłem wargi, smakując pierwsze krople, niesione przez porywisty, szelmowsko dziki wiatr. A gdy pierwsza błyskawica przeszyła niebo, a ja odczułem woń pękającej daleko sosny, z moich ust wydobył się jęk. Zrobiłem kolejny krok, unosząc dłonie, z zachwytem czując na nich kolejne, pachnące całym światem krople.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Mikaela Nie Maj 22, 2011 7:54 pm

/ przeskok

Pięć powodów, dla których nie lubię być wcześnie budzona z samego rana przez okropną wizję. Po pierwsze przez cały dzień mam potem zjebany humor. Po drugie wyskakują mi jakieś jebane worki pod oczami jakbym przez cały tydzień nie spała, a leciała na samej kawie. Po trzecie gwałtowna pobudka działała na mnie w sposób niszczący całe pokłady miłych cech i ten kto się na mnie natknie w takich chwilach ma przejebane. Po czwarte nie mogłam z powrotem położyć się spać, bo to nie koszmar mnie obudził, a rzeczywistość, przyszła rzeczywistość ale jednak rzeczywistość. I ostatni punkt tego jakże wspaniałego programu moich narzekań: nie mogłam zignorować wizji i musiałam coś zrobić by jej zapobiec. Zwłaszcza, że ingerencja była jak najbardziej w tym przypadku pożądaną reakcją. I nie wymagała ode mnie zbyt wielu rzeczy. Jedynie musiałam wstać, ubrać się jak najszybciej w co popadnie (dobra, miałam naszykowane wszystko na krześle więc nie wyszło tak najgorzej, huraaa moja organizacjo!), złapałam za płaszcz przeciw deszczowy (chyba nawet Luka, bo wyglądałam w nim jakbym była w namiocie) i ruszyłam. A gdzie mnie poniosła wizja? Tak, na jebany klif, gdzie wiatr rozwiewał moje i tak nierozczesane włosy, a krople deszczu bez pozwolenia wpadają mi w oczy. Jak tu nie kochać Norwegii? Całe szczęście, że byłam do tego przyzwyczajona.
- Jamesie Resovoir! - zawołałam gdy już byłam pewna, że z tej odległości mnie usłyszy. Bo jednak trochę przestrzeni nas dzieliło. - W tej chwili masz mi się odsunąć od klifu i to powoli! - Uch, chyba z tym słyszeniem się przeliczyłam, bo wiatr działał na moją niekorzyść i nie było żadnej reakcji ze strony chłopaka. Cholera. Zaczęłam biec, ale śliskie kamienie wcale nie ułatwiały mi sprawy. Przyspieszyłam kroku i gdy tylko znalazłam się za plecami chłopaka pociągnęłam go za koszulę w moją stronę. Ta, wyobraźcie to sobie - ja chcąca użyć mojej siły fizycznej by kogoś od czegoś odciągnąć. Właśnie.
Ale przynajmniej zwróciłam na siebie jego uwagę i teraz mogłam spoglądając mu w oczy szczerze powiedzieć co myślę.
- Popierdoliło cię z takim pomysłem? W taką pogodę na klif?
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by James Nie Maj 22, 2011 8:16 pm

Wiatr przeszywał całe moje ciało, wywołując jego drżenie, a na moich ustach fanatyczny uśmiech. Zrobiłem jeszcze krok, oczy dawno już zamknąwszy, nasycając się przyjemnością jaka rozlewała się po mojej skórze, wnikała głębiej i pieściła nawet najdalsze zakamarki mojego umysłu.
Sól, szarpliwa siła morski fal, ich gorzka piana pełna żyjątek i piasku, który od wieków przemieszczał się po dnie. Przeciążone już wilgocią chmurzyska, swym zapachem jęczące o wyzwolenie i wydanie wreszcie na świat miliarda słodkich, lecz przecież nie tylko słodkich, kropli. Ściana wody, sunąca w moją stronę, niezahamowana, piękna, gęsta. I wreszcie te krople, które zwilżyły moje powieki, spłynęły po nosie i policzkach, pieszcząc uniesioną do góry twarz.
Dzika symfonia niesionych przez burzę aromatów wyrwała jęk z moich płuc. Tak, tak...! Czekałem na nią, a on przyszła, zachwycając mnie jak zawsze, nowa, cudowna, niedostępna, a jednak łaskawie sprawiająca mi tą rozkosz, nieporównywalną chyba z niczym innym. Ten deszcze pełen był serc rybaków, którzy przeklinali go, chybocząc się na swych kutrach. Pełen arktycznego chłodu, woni odległego o tyle mil śniegu i lodu. Ten wiatr wgryzał się w moją skórę, krzycząc o łodziach, jakie chylił ku falom, o wielkich tankowcach, które mu się oparły i o odległej wyspie, na której połamał tyle drzew.
Ciężar chmur nie wytrzymał, a woda lunęła na mnie, przyprawiając mnie o kolejny jęk.
Nie czułem zbliżającej się Mikaeli, dlatego z głośnym westchnieniem, prawie krzykiem odwróciłem się do niej, pociągnięty za koszulę. Szum wiatru wibrował mi wciąż w uszach, sprawiając że słyszałem ją, lecz średnio wyraźnie. Zamrugałem, dotykając palcami jej policzka, by poczuć co się działo, a czego nie rozumiałem z jej dziwnej miny i głosu.
Złość, zmartwienie i zdziwienie, odnalazłem w jej woni, zmęczenie i niepewność, a także wiele innych rzeczy, wspomnień jej dnia i dni poprzednich, o których jednak nie miałem zamiaru myśleć.
-Mika, ty nie rozumiesz... Ach... - jęknąłem, nie kończąc swej wypowiedzi i odwracając się znów w stronę sztormu, gdy kolejna błyskawica przecięła niebo, a podobny prąd przeszył moje ciało, od czubka głowy, przez cały kręgosłup aż po krańce stóp. Zadrżałem cały, biorąc oddech tak głęboki jak mogłem, i nie przejmując się jej obecnością. Och, ileż to razy ja musiałem znosić i czuć rozkosz tych ludzi, którzy dopiero co wypełzłszy z łóżek, paradowali po rezydencji, marnie próbując skryć swe grzechy pod za dużą ilością kiepskich perfum. Wciąż na nowo wpadałem na ich gorące oddechy, rozgrzane nieprzyzwoitością ciała, na ich podniecenie i... Kolejny dreszcz wstrząsnął moim ciałem, lecz miast zimna, gorąco błyskawicy rozlało się po nim, a ja westchnąłem znów zamykając oczy. Krople deszczu pieściły moją skórę, moje wargi i język symfonią, jakiej nie potrafiłem odnaleźć nigdzie indziej. Burza, moja kochanka, moja miłość i moja rozkosz, rozpalała mnie i przeszywała na wskroś, lecząc długo kumulowaną tęsknotę. Nie Mikaela, nie możesz mnie stąd zabrać, póki nie skończy się moje niebo na tym dziwnym świecie.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Mikaela Nie Maj 22, 2011 9:59 pm

Rzeczywiście kompletnie nie rozumiałam zachowania, ani powodów jakie kierowały Jamesem. Znaczy znałam go na tyle, że zdołałam już pojąć, że nie należy od do grupy osób o prostych osobowościach z przyziemnymi potrzebami. Nie, on bardziej należał do grupy świrów, choć nie miałam serca go tak nazywać. Nie zasługiwał na to ze względów czystko osobistych. Co zrobić, że od czasu do czasu miewałam pewne słabości do pewnych osób, zwłaszcza takich, których życie wisiało na włosku. Takie osoby zupełnie bez wyraźnej przyczyny stawały się dla mnie bliższe i po prostu nie mogłam mieć na nie wyjebane. Ech, kogo ja oszukuję, na nikogo bym tak nie mogła mieć, chociaż zw wszystkich sił chciałam by właśnie tak było. Mniejsza z teorią i rozmyśleniami na temat domniemanych wariactw Jamesa, teraz najważniejsze jest mu wybić z głowy sterczenie tu, bo to naprawdę się źle skończy.
Co takiego zobaczyłam w swojej wizji, że zmusiło mnie to do przybycia tutaj? A no prost - zobaczyłam Jamesa uderzającego o fale morskie tuż przy kamieniach. A potem krew mieszającą się z wodą. Może jeszcze wcześniej widziałam zarys klifu, stąd domyśliłam się gdzie kierować swoje kroki. Pewnie mogłam od razu uznać, że James chce popełnić samobójstwo, ale to jakoś mi nie pasowało. Więc obstawiałam najpewniej na potknięcie się, albo osunięcie dużej masy ziemi. Wszystko jest możliwe, a jeżeli szybko nie nakłonię chłopaka do ruszenia dupy to będzie i ze mną kiepsko. Na sto procent.
- Nie wydziwiaj tylko się słuchaj!!! - wrzasnęłam jeszcze raz, a wtedy James znów obrócił się do mnie plecami. No co za bezczelność. Uch, nawet porządnie się wkurwić nie mogę, nawet uderzyć go jakoś by wyładować złość, bo jeszcze straciłby równowagę, ba, nawet wyrzucić z siebie wszystkie myśli i przekleństwa nie miało sensu, bo nikt by tego nie usłyszał. Złapałam Jamesa za ramię i zmusiłam by na mnie spojrzał. - Rusz tyłek - teraz nie krzyczałam, ale doskonale wszystko można było wyczytać z ruchu moich ust. Ścisnęłam mocniej swoją dłoń na jego ramieniu i rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu kierunku, w którym mogliśmy ruszyć. Od razu w oczy rzucił mi się jakiś niby większy głaz, który mógł uchronić nas od wiatru na tyle byśmy mogli prowadzić w miarę normalną rozmowę. No kurcze, nie wierzę, że Jamesa nie ciekawi czemu też przylazłam za nim aż tutaj i teraz z taką zawziętością próbuję go gdzieś poprowadzić. Powinien być ciekawy i zrobić tak jak mu próbowałem gestami przekazać. Znaczy by ruszył za mną w kierunku głazu.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by James Wto Maj 24, 2011 10:22 am

Fale rwane wiatrem uderzały w skały klifu, z przeciągłym zawodzeniem wydobywając z nich smak pierwiastków. Wiatr szarpiący ich grzywy porywał te przesycone chłodem kamiennej ściany drobiny wody, rzucając je w wir i w deszcz. Ociekające gęsto chmury nie słabły nad nami, gwałcąc mój zmysł swym ciężarem i twardą, pylistą wonią zanieczyszczeń jakie niosły. Sól fal wdzierała mi się do oczu, gdy co silniejsze uderzenia rozbijały się przede mną i zalewały mnie swoją historią. Woda spływała po moim ciele, ciekła z włosów, odnajdywała drogę do mojego języka, pieszcząc wpierw rozchylone, spragnione wargi.
Zajęczałem głośno, gdy kolejna błyskawica przeszyła niebo, uderzając ledwie kilometr albo dwa od nas, rozsadzając czarny granit klifu i wywołując ogień w całym moim ciele. Poczułem słabość, najprzyjemniejszą ze wszystkich, ogarniająca moje nogi, wstrząsającą ramionami.
Gdy Mikaela szarpnęła mnie za ramię, zachwiałem się i z westchnieniem poddałem jej sile, czując przez skórę zapach jej poirytowania i strapienia. Poszedłem za nią kilka kroków, nie patrząc gdzie idę i jak stawiam stopy, pozwalając by dziki wiatr pieścił mój kark raniącymi prawie kroplami wody.
Nie zastanawiałem się nad tym, jak silny przyszedł sztorm i jakim jest dla nas zagrożeniem. nie miało to dla mnie znaczenia, bo nawet jeśli miałbym zginąć, umarłbym w ekstazie, w chwili, gdy moje życie miało sens.
Woda spływająca po moich plecach szeptała do mnie o bezkresnym oceanie, o jego głębinie i jej podwodnym świecie. Zimnymi kroplami, niosącymi wspomnienie wiecznego lodu, drażniła moją skórę i mój zmysł. Wiatr co rusz głaskał mnie bądź smagał, wypierając wodę, świszcząc swoje ulotne słowa o świecie chmur i wiecznego błękitu.
Kolejna błyskawica przeszyła powietrze, a ja obróciłem się znów ku morzu wyczuwając jej nadejście. Błysk światła, gorętsze od słońca wyładowanie elektryczności, przecięło mój świat na pół, uderzając w zbieloną pianą, morską toń.
Energia wstrząsnęła moim ciałem, zmuszając członki by odmówiły posłuszeństwa, pozwalając mojemu ciału upaść na ostre kamienie klifu. Moja świadomość wybuchła najjaśniejszym z ogni przyjemności, gdy zapach rozgrzanej bryzy, woń deszczu, wiatru, i chmur oraz aromat mojej własnej krwi opętały mój Zmysł. Rozkosz przeszyła moje ciało, zaczynając się w kręgosłupie i rozchodząc jednocześnie w dół i ku górze mojej osoby, wywołując dreszcz tak silny, że jedynie głośny jęk najwyższej przyjemności mógł pomóc dać mu upust. Mój oddech, skóra i wargi, chłonęły jednocześnie wszystkie otaczające mnie zapachy, a umysł pulsował rozkoszą, całkowitym spełnieniem, którego doznawało również moje ciało.
Ów sekundy, dwie, może trzy, upłynęły, jednak ja wciąż drżałem, zapominając o świecie, o obecności Mikaeli, o tym, że istnieć może jeszcze cokolwiek innego, poza wyzwoleniem i rozkoszą mojej kochanki. Pieszcząca i wilgotna dłoń Burzy przetaczała się nade mną i po mnie, gdy fizyczna przyjemność zamierała powoli w moim ciele. Nagłe rozluźnienie opętało moje członki, a ja poddałem mu się, upadając i kładąc się wśród kamieni, zamykając oczy, dysząc jeszcze jękliwie za oddalającą się przyjemnością.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Mikaela Wto Maj 24, 2011 2:27 pm

Nie rozumiałam wyrazu twarzy James, jak dla mnie nasze aktualne położenie zaliczało się do tych najgorszych. Po pierwsze deszcz mimo tego, że miałam na sobie płaszcz Luka, wlewał mi się wszędzie. Chyba właśnie przez niedopasowany rozmiar nakrycia. Wodę czułam dosłownie wszędzie, nawet w cholernych majtkach. Przetarłam oczy, ale za nic to nie poogło, bo ręce miałam równie mokre jak twarz. Cholera by to wzięła, że akurat dziś, akurat w taką pomogę Jamesowi się zebrało na umieranie. Pewnie skoro go odciągnęłam od krawędzi klifu mogłam odejść stamtąd z czystym sumieniem, ale skąd miałam mieć pewność, że on znów tam nie popędzi by... W sumie nie wiem po co tam się znalazł, ale miałam niemal stu procentową pewność, że miało to związek z jego talentem. Bo jakby się zastanowić, to w sumie taka burza musiała naprawdę dziwnie pachnieć, w końcu... A właśnie. Właśnie wpadłam na idealny argument, który później mogłabym wykorzystać w rozmowie na temat tego co Jamesowi wolno, co nie, jakie to może ponieść skutki i tak dalej. Lubiłam mieć wszystko wypunktowane, więc cieszył mnie taki obrót sprawy. Znaczy cieszyłby jakbyśmy znajdowali się w jakiejś cichej i SUCHEJ kuchni, przy filiżance kawy i toczyli jakąś fascynującą dyskusję. Bo w takich warunek za nic nie mogłam wydobyć z siebie choć odrobinę rozbudowanej wypowiedzi.
Chwila, a gdzie do cholery podział się James? Obróciłam się gwałtownie za siebie w myślach klnąc na moje zamyślenie i oczywiście na cholerna burzę, przez która mój zmysł słuchu pozostawiał wiele do życzenia. Nie, w sumie wszystkie moje zmysły były do dupy, oprócz tego szóstego związanego z przyszłością, który nie dość, że rano mnie męczył to i teraz zaczynał się dobijać do mojej świadomości. Oczywiście blokowałam go jak tylko mogłam, bo stanowczo takie miejsce nie jest odpowiednie, zwłaszcza gdy facet obok ciebie zupełnie bez powodu upada uderzając o skałki i leży jak jakiś święty Walenty. No kurwa. Czy ja wyglądam jak Matka Teresa? Albo miłosierny samarytanin? Najwyraźniej nim byłam, bo inaczej nie znalazłabym się tu z własnej woli. Głupie sumienie.
- Kurwa, James, weź się w garść, bo chyba nie liczysz, że zarzucę sobie ciebie na ramię i zaniosę do rezydencji niczym superbohater - jęknęłam klękając przy nim i sprawdzając czy na pewno wszystko z nim w porządku. Mimo paru otarć było nieźle. Czyli niech kurwa się weźmie za siebie, bo z kolejną wizją coraz trudniej było mi walczyć. Dziś był naprawdę intensywny dzień jasnowidzenia, więc naprawdę prosiłabym o pomoc. Serio. Potrząsnęłam jego ramieniem i nachyliłam się nad nim. - Wstań i idź, kurwa - zdecydowanie nadużywałam tego słowa, ale inaczej nie potrafiłam. - Chcę się pobawić w oszukać przeznaczenie, więc bądź tak miły i nie utrudniaj, bo na serio niedługo ujrzysz tunel ze światełkiem na końcu i nawet nie doczekasz końca burzy, a jak przecież wiadomo powietrze po burzy nie jest do porobienia. No ogarnij się. Proszę? - Tym razem byłam pewna, że mnie słyszy, bo grzmoty mi nie przeszkodziły, a skały trochę osłaniały od wiatru.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by James Wto Maj 24, 2011 7:14 pm

Zimne krople uderzały w moje ciało, a gdzie tylko upadły, stawały się genezą dla kolejnych dreszczy, rozchodzących się po nim z ogromną prędkością. Drażniły moją skórę, igrając z dotykiem, zaś wstrząsając Zmysłem z niewyobrażalną siłą.
Moja świadomość była otwarta na wszystkie zapachy, które jak szalony tłum dobijały się do niej przez moją skórę, przez myśl i przez płytki oddech. Wywoływały zamęt w mojej głowie, nieokrzesane szaleństwo, które zdawało się być niemożliwym do opanowania. A choć fizyczna przyjemność, jakiej doznało moje ciało, stygła już we mnie, umysł pulsował miliardem myśli jak i miliard woni szalał w nim na zawsze mając już zostać w mojej pamięci. Raz poznany smak którejś z wielu tysięcy kropli będę mógł odnaleźć w odmętach mojej pamięci i odtworzyć choćby i na łożu śmierci. A każda przecież była tak od innych różna, tak wyjątkową opowiadała mi historię!
Światło i ciepło były we mnie, chociaż wiatr i woda wychładzały moje ciało wedle nieubłaganych praw natury. Jakże jednak coś tak drobnego mogłoby zwrócić moją uwagę, kiedy tornado doznań przetaczało się przez moją świadomość? Jednak chaos nieograniczonego dostępu nie mógł trwać w nieskończoność. W końcu i podświadomość mojego Zmysłu i ja sam, zaczęliśmy ostrożnie selekcjonować zapachy, które do nas przybywały. Z ledwie ułamkiem żalu począłem odmawiać tym nie należącym do moich ulubionych, tym pospolitym, a także takim, jakie nie pasowały mi w tej konkretnej chwili. Gdy zaś ten proces postępował, wracać zaczęła mi również świadomość miejsca i stanu w jakim się znajdowałem.
Nim usłyszałem słowa dziewczyny, wyłowiłem jej woń i skupiłem się na niej, odczytując cóż zmusza jej do tak usilnych prób zabrania mnie stąd. Nie rozumiałem jej zmartwienia, nie mogłem dojść dlaczego odczuwa ona rodzaj strachu. Zaś to, co mówiła, również niewiele mi pomagało. Jak moja miłość mogłaby być dla mnie zagrożeniem...!? Och nie, Burza była moim światem, moim życiem i spełnieniem.
Cóż jednak miałem począć, gdy zimno wreszcie utorowało sobie drogę do mojego umysłu i boleśnie dało o sobie znać? Gdy Mikaela głosem silnym i przekonywującym, a także drżącym od wychłodzenia zapachem prosiła mnie, bym opuścił Boginię Miłości? Dlaczego nie mogłem po prostu zabrać jej ze sobą do mojego świata i wytłumaczyć jej, czym tak naprawdę jest Burza?
Zamrugałem w końcu, wziąłem świadomy oddech, starając się zamknąć moją głowę na mój własny zapach skrępowania, gdy głowa powolutku zdała sobie sprawę z tego na co patrzyła Mika. Uniosłem się powoli, odsuwając z czoła mokre loki i spoglądając na nią z bólem w oczach. Och Mikaela, błagam, zostaw mnie tu! Proszę Cię, niech twój zapach przestanie mi szeptać o zapaleniu płuc, jakiego możesz się zaraz nabawić i o tym, jak źle Twoje ciało znosi pobyt tutaj! Och Mikaela, po co Ty tu przyszłaś...
Nie mogłem zdobyć się na żadne słowa. Mój umysł zbyt był jeszcze poruszony i nie ufałem w wątpliwy głos. Dlatego wstałem milcząco, zmuszając się do odepchnięcia daleko od siebie woni kolejnej błyskawicy, daleko stąd zasiewającej ogień. Podałem dłoń Mice, pomagając jej wstać.
-Drżysz. - powiedziałem w końcu, lecz chyba zbyt cicho, by mogła mnie usłyszeć. Jej zapach mówił mi wszystko, wręcz krzyczał, jak bardzo jej ciało pragnie znaleźć się już przy gorącym palenisku naszego salonowego kominka.
Jeszcze pięć, a może osiem sekund później, gdy moje ciało stężało i oznajmiło, że już będzie niepodważalnie posłuszne mej woli wziąłem ją za rękę i przyciągnąłem bliżej do siebie, z cierpieniem musząc znieść jeszcze silniejszy zapach jej wychłodzenia.
-Przepraszam Mikaela, chodźmy już stąd bo się rozchorujesz. Chodź... - powiedziałem, nawet wbrew jej zdziwieniu biorąc ją na ręce i ruszając w stronę Domu. Choć i moje ciało odczuwało skutki chłodu, wiedziałem że będzie jej cieplej przy mojej piersi, niż gdyby musiała iść i gdy woda miałaby wciąż spływać jej po kręgosłupie.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Mikaela Wto Maj 24, 2011 7:44 pm

Rzeczywiście drżałam, ale nie tylko z powodu zimna, ale ono też miało znaczący wpływ. Po pierwsze zdecydowanie mokre ubranie, włosy nie sprzyjało działaniu w odpowiedni racjonalny sposób, nie pomagało trzymać się twardo. Jak ja nie cierpiałam pokazywać swoich słabości, a na tym deszczu miękłam jakbym była zrobiona z tektury. Zwykły bezwartościowy karton, który jeden tak zwykły żywioł może do reszty zniszczyć. Na prawdę nie potrafiłam być w tej chwili jedynie racjonalnie myślącą osobą, więc bardzo mi ulżyło, gdy James w końcu przejrzał na oczy i pomógł mi wstać. Nie minęła chwila, a dałam się przyciągnąć do siebie jak zwykła lalka nie panująca nad swoimi ruchami. Przylgnąłem do niego, ciesząc się, że mam coś ciepłego blisko. I zadziwiająco tym razem nie był to wcale Luke, miła odmiana, ale zarazem jaka przerażająca. Nie zastanawiałam się jednak długo nad tym, bo miałam bardziej naglący problem.
- James, ja chyba zaraz będę miała poważniejszą wizję - oznajmiłam niezbyt głośno, zupełnie jak on. Ale skoro ja usłyszałam jak on mówił o drżeniu, to może i podziałało to w drugą stronę.
Ech, chyba w tej chwili nie za bardzo się tego dowiem, bo powoli czułam jak odpływałam, nie słyszałam kolejnych słów Jamesa, choć ucieszył mnie ton głosu, który z całą pewnością był w miarę myślący i trzeźwy. Całe szczęście. Chwilę później zarejestrowałam jeszcze jedną rzecz, poczułam jak jestem niesiona. Miałam nadzieje, że moje zamroczenie wizją nie potrwa długo i zanim dotrzemy do rezydencji będę już w miarę funkcjonalna.

/rezydencja
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Pon Lip 04, 2011 9:49 am

/ Przeskok

Zdrowy - usłyszałem, gdy wychodziłem z sali chorych. Nikt nie mógł otrząsnąć się po tej zarazie, dlatego wszyscy nadal oblegali uzdrowicieli. Puścili mnie dopiero dziś, kiedy stwierdzili, że resztki toksyny opuściły ciało. Chwyciłem komórkę i napisałem do Venus, uznając, że spacer będzie dobrym pomysłem. Ale ona wyjeżdżała tak nagle, wcześniej nic nie mówiąc ii... to mi nie pasowało.
Chciałem się spotkać jeszcze przed odjazdem. Zebrałem się na swój najbardziej zniewalający uśmiech, podarowałem malutki bukiet, a później ruszyliśmy w stronę klifu. Całą drogę milczałem, od czasu do czasu spoglądałem na nią ukradkiem i zastanawiałem się jaki jest powód jej wyjazdu. Nie wiedziałem nic o zdjęciu ani o kłótni z Marsem, czyżby nasze ostatnie spotkanie przyczyniło się do ucieczki ? Raczej nie. Przyciągnąłem ją do siebie i spojrzałem uważnie w oczy:
- Dlaczego wyjeżdżasz?
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 10:03 am


Trzymałam ten mały bukiecik w dłoniach i liczyłam płatki. Było ich tak dużo. Te kwiaty już nie żyły. Ale nie jęczały. Kwiaty mają to do siebie, że chcą być cudne zawsze i zawsze są wdzięczne. Teraz, kiedy właśnie je ktoś ściął, wcale nie zawodziły, że już nie żyją, tylko śpiewały swoją ostatnią piosenkę. Z każdym krokiem słyszałam je coraz mniej. Kiedy Javier przyszedł do ogrodu, właśnie się żegnałam ze wszystkimi paprotkami. Nie mówiłam im, że wyjeżdżam. Powiedziałam, że przyjdę jutro, bo dziś moja kuzynka ma urodziny. Pamiętały Artemis i zgodnie zapewniły, że dziś w Rezydencji będzie ślicznie pachnieć. Chyba rozmawiały z Jamesem ostatnio. A wtedy wszedł. Z uśmiechem. Nie odpowiedziałam. Od obiadu rodzinnego nawet nie starałam się niczego udawać. To takie dziwne nie mieć w sobie siły, by przywdziać maskę. Przyjęłam kwiatki i wyszłam za nim. Cisza mi nie przeszkadzała, chociaż wydawało mi się, że coś jestem mu winna. Albo to on mi. Kiedy doszliśmy na górę, moja mina przypominała grobową. Wprawdzie pogrzebałam w sercu całą rodzinę. To najsmutniejszy dzień w moim życiu. Jak mi przykro, że on musi przy tym być. Otrząsnęłam się, kiedy wreszcie postanowił coś zrobić. Odwzajemniałam spojrzenie, nawet nie bacząc na to, że moje oczy pewnie wyglądają jak dwa wielkie spodki łez.
- Bo świat się dla mnie skończył. - powiedziałam wreszcie, a usta zadrżały. Spuściłam wzrok i natrafiłam na jego szyję. Tu mi wygodniej.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 2 Empty Re: Klif

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Plaża

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach