Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yael

+5
Konstanty
Dimitri
Yael
Shaque
Yves
9 posters

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Nie Mar 27, 2011 10:47 pm

Zdawałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej jest na mnie zła, ale po ewentualnej konfrontacji spodziewałem się co najwyżej kilku wyzwisk, może nawet rękoczynów (z jej strony, rzecz jasna) i całej masy jej zwyczajowego sarkazmu i złośliwości. A potem moglibyśmy pójść do łóżka. Wątpliwe szanse, ale cóż, porozważać ewentualne możliwości zawsze można, nie? W każdym razie, rzeczywistość znacznie odbiegała od moich wyobrażeń o jej nastroju. Dobra, ogarniałem, że była zła na mnie, ale czyżbym nie był jedyną osobą której dotknął gniew panny Ainsworth? Ciekawe. Po raz pierwszy widziałem Yves w takim stanie i było to naprawdę fascynującym, a zarazem deprymującym doświadczeniem; zawsze kojarzyła mi się raczej z kimś, kto potrafi w porę zignorować i nie przejmować się innymi, natomiast teraz wyglądała jak kłębek nerwów, z tym swoim podniesionym głosem i drżeniem. Co się niby jej stało? Z tego co wiedziałem, żaden z obecnych głośniejszych konfliktów w rezydencji nie dotyczył bezpośrednio jej. Więc po chuj się przejmowała?
- Yves, po cholerę tak się wszystkim przejmujesz? Ignoruj wszystko, miej wyjebane w takie głupoty jak uczucia czy moralność i baw się dobrze - stwierdziłem, bez żadnego pozwolenia pakując się do jej pokoju, a potem bezceremonialnie rzuciłem się na jej łóżko. Wygodne. To mi przypomniało, że chętnie bym się z nią pogodził, choćby dla powrotu do starych zwyczajów. Najgorsze było to, że choć słowa, które przed chwilą powiedziałem na ogół były moim mottem życiowym, ostatnio niespecjalnie wychodziło mi stosowanie ich w praktyce. Zacząłem się, kurwa, przejmować. Elisą, Aną, Yves, Just... no dobra, bez przesady, ale wiadomo o co chodzi. Nie miałem jednak zamiaru się do tego przyznawać i uparcie starałem sam zmusić siebie do nie przejmowania się niczym; dlatego też wszelkie wyrzuty sumienia zagłuszałem, jak zwykle, dużymi ilościami alkoholu i innych substancji odurzających, przygodnym seksem i generalnie niszczeniem się. - Zresztą, nie będę rozpoczynał moralitetu. Jak chcesz, to możesz na mnie powrzeszczeć do woli. Jesteś całkiem seksowna, kiedy się wkurwiasz - stwierdziłem lekkim tonem, zupełnie jakbym nie zauważył, że jest na skraju jakiegoś załamania nerwowego. Zniechęcanie ludzi do utrzymywania kontaktów ze mną to chyba była moja specjalność.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Nie Mar 27, 2011 11:34 pm

Chyba nawet najbardziej inteligentny mężczyzna staje się kompletnym imbecylem gdy musi zmierzyć się z kobiecą psychiką, a w szczególności ktoś taki jak Dimitri. Ten osobnik nigdy nie zrozumie słabej płci. Może mącić im w głowach, wykorzystywać mamić, bawić się nimi lecz nigdy nie rozpracuje nawet setnej części procenta ich umysłu i skomplikowanej osobowości. Może być ich niebywałym znawcą lecz nadal będą go zaskakiwać różnorodnością swych temperamentów i tym samy reakcji na te same czy tez podobne sytuacje.
- Tylko, że ja nie chcę wrzeszczeć... - wierutne kłamstwo, chciałam się wydzierać wniebogłosy ale wiedziałam, że to mi nic nie da tylko jeszcze bardziej rozjuszy i zacznie reakcję domino. Głos mi się załamał i musiałam odchrząknąć by móc dokończyć, a właściwie zacząć werbalizację zupełnie innej myśli, ale oczywiście jak zawsze żadnej nie potrafiłam skończyć. - I nie chcę być dla Ciebie seksowna więc nie będę się już wkurzać. - Burknęłam zakładając długi cardigan, który wisiał przewieszony przez ramę łóżka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo kiepskim jesteś 'przyjacielem'. Ty w ogóle mnie nie znasz... - Westchnęłam nadal nie odwracając się w jego stronę. Wszystko przez tą głupią zabawę, która zaczęła się w Sylwestra. Skrzyżowawszy ręce na piersiach wbiłam wzrok w widok słońca za oknem. Nadal było strasznie szaro mimo, że już od jakiegoś czasu pływało nad horyzontem. - Kurwa, Lytikainen... - jęknęłam po dłuższej chwili ciszy i nie dokończyłam bo za dużo myśli kłębiło się w mej głowie i nie potrafiłam wybrać z nich nic sensownego.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Pon Mar 28, 2011 5:26 pm

Wywróciłem oczyma i parsknąłem, gdy uczyniła tę jakże bezsensowną uwagę i po jakąś cholerę narzuciła na siebie sweter. Po tym wszystkim co robiliśmy nagle zebrało jej się na kreowanie z siebie wielkiej, zimnej, niedostępnej, poważnej cnotki? Moja hipoteza o tym, że wszystkich moich znajomych najwyraźniej pojebało po raz kolejny znajdowała swoje potwierdzenie. Kto wie, może teraz nastąpiła sytuacja podobna do tej z halloween, tylko że zamiast moce, wszystkim pozmieniało charaktery? Ja byłem zbyt zajebisty i miałem we wszystko (no dobra, niestety prawie we wszystko) zbyt wyjebane, żeby cokolwiek było w stanie mnie zmienić. I tak pewnie nie było dla mnie szansy na odkupienie czy chuj wie co. I dobrze. Niebo czy cokolwiek podobnego jest dla frajerów, którzy nie wiedzą, jak się bawić.
- Muszę zapamiętać, żeby na następne urodziny kupić ci habit - mruknąłem w odpowiedzi na jej uwagę, celowo wspominając akurat to święto. Może taki prezent będzie bardziej adekwatny niż tegoroczny, do kurwy nędzy. Chociaż początkowo poprawiła mi humor tym swoim nieuprzejmym, uroczym zachowaniem, teraz przestawało mnie to bawić. Porządnie wkurwiłem się jednak dopiero usłyszawszy jej kolejną uwagę. - W ogóle cię nie znam, tak? To całkiem, kurwa, prawdopodobne, że ostatnio nic o tobie nie wiem, bo gdybyś nie zauważyła, przez większość czasu który spędzaliśmy razem byliśmy zajęci pieprzeniem się zamiast rozmawianiem, a jakoś nie wyglądało na to, żeby ci to specjalnie przeszkadzało. Więc nie próbuj zrzucić całej winy za zjebanie wszystkiego na mnie. I jakim prawem mówisz mi, że jestem kiepskim przyjacielem? Może i to w jakimś stopniu prawda, ale sama nie jesteś lepsza, Ainsworth. Gdzie byłaś, kiedy przeżywałem naprawdę chujowy czas? Obraziłaś się, wielka księżniczko, jak wszyscy inni, bo nagle zaczęłaś zgrywać jakąś pieprzoną obrończynię moralności - stwierdziłem bezbarwnym tonem, wbijając w nią uporczywe spojrzenie. Już nawet nie mogła spojrzeć? Bo co, jeszcze zerknięcie na taki plebs zniży ją do mojego poziomu? Takie zachowanie kojarzyło mi się z cholerną Venus.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pon Mar 28, 2011 6:11 pm

Chciałam by wszystkie słowa wypowiedziane przez tego tępaka kompletnie mnie nie obchodziły. Żeby spłynęły po mnie i bym po prostu potrafiła wyśmiać Dimitriego i jego głupie mądrości. Ale nie mogłam. Cholera nie mogłam. Uważał się za najmądrzejszego i to mi przeszkadzało w tej chwili jak nie wiem co. Nigdy nie byłam wielbicielką przemocy, ale w tej chwili z chęcią rzuciłabym się na niego i wyrwała język. A krew by się lała. I wcale bym tego nie żałowała. Bo sobie zasługiwał. Jebany przyjaciel.
- Zamknij się pojebie - warknęłam nie panując nad swoim językiem. - Nie mów, że nagle ci zaczęło zależeć na rozmowie, bo chyba prędzej Justin przeleci jakąś laskę, niż tak się stanie. A nie, pardon. Już przeleciał. I to twoją niezbyt świętą kuzynkę. Jak mi ciebie szkoda - westchnęłam teatralnie, ale moje spojrzenie pewnie by zabiło gdybym się odpowiednio skupiła. Na serio, czułam już jak w środku mnie pali się ogień i jeżeli Dimitri chce z tego wyjść żywy to musi przystopować. Bo nie ręczę za siebie. - Kurwa, być przy tobie w ciężkich chwilach! No naprawdę przeżyłeś tragedię. Jedna rzecz nie poszła po twojej myśli, dałeś się oszukać jednej osobie i już robisz z tego trzecią wojnę światową. No naprawdę, szczerze mi ciebie żal. - W sumie naprawdę odrobinę było mi go żal, ale nie dokładnie w takim sensie. Po prostu mój rozum nie potrafił ogarnąć tego jak człowiek taki jak Dimitri może w jednej chwili stać się taki dziecinny. Kuzynka mnie oszukała, płaczcie ze mną wszyscy! Chciałbyś chuju. Idź lepiej przeleć resztę małolat w rezydencji, wtedy na pewno będzie ci lepiej. A ja sobie ciebie po prostu odpuszczę.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Pon Mar 28, 2011 10:09 pm

Momentalnie zerwałem się z miejsca, gdy ośmieliła się wypowiedzieć na temat mojej kuzynki i tego pojebanego Reida. Przegięła. Przypominając mi o cholernej Elisie, która tak długo mnie oszukiwała, doprowadziła moje wkurwienie do apogeum i koniecznie musiałem je rozładować; niewiele myśląc, a raczej nie myśląc w ogóle, chwyciłem pierwszą lepszą rzecz stojącą w pobliżu - padło na jakąś miskę z koralikami i innymi pierdołami - i rozjebałem ją o ścianę, zupełnie nie dbając ani o hałas, ani o rzeczy rozsypujące się po całej podłodze dookoła. Najgorsze było to, że ni chuja mi nie ulżyło, więc postanowiłem odeprzeć jej słowny atak. Nie obchodziło mnie ani trochę, czy wypowiadane przeze mnie słowa są prawdą; chciałem tylko, żeby pożałowała tego, co sama powiedziała. Zmierzyłem ją wściekłym spojrzeniem.
- Tak dobrze znasz swojego ukochanego Justinka, co? Masz taką wielką pewność, że ciężko mu zaliczyć, bo nie dała mu dupy nawet taka łatwa dziewczyna jak ty, nie? - Miałem kompletnie wyjebane, czy moje słowa ją dotkną czy nie. Albo nie, nie miałem wyjebane; cholernie chciałem, żeby ją dotknęły i to tak samo bardzo, jak mnie te wszystkie uwagi na temat mojej kuzynki i jej prawdziwej natury. Oparłem się o ścianę, patrząc na nią z nieukrywaną wściekłością. Jak śmiała poruszyć temat Elisy? Doskonale musiała zdawać sobie sprawę, że była to jedna z niewielu rzeczy, które naprawdę choć trochę mnie obchodziły. - Ja robię trzecią wojnę światową przez Elisę, ale przynajmniej mam jakiś cholerny powód. Ty obrażasz się za nic, nagle stwierdzając, że jesteś lepsza niż ja. Jedna rzecz nie poszła po mojej myśli? O tak, kurwa, bo przecież całe moje życie układa się dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłem - Każdy marzył o wyjebaniu z domu, nie posiadaniu żadnych ambicji czy predyspozycji, braku kasy i staczaniu się z dnia na dzień coraz bardziej. Zajebista sprawa. Może i tysiąc razy bardziej wolałem swoją egzystencję taką jaka była niż gdybym miał być zgodnie z wolą rodziców jakimś pierdolniętym studentem pod krawacikiem na jednej z prestiżowych uczelni, ale kurwa, na pewno nie można było mi zarzucać, że sprawa Elisy była jedyną rzeczą, jaka kiedykolwiek nie poszła po mojej myśli. Bo całe moje życie było przejebane. Kurwa, byłem tak wkurwiony, że miałem ochotę komuś przypierdolić.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Sro Mar 30, 2011 12:00 am

Gdy moja porcelanowa czaszka na koraliki roztrzaskała się o ścianę moje serce zatrzymało się na dobre kilka sekund. Ledwo powstrzymałam się przed odskoczeniem, a jeszcze gorzej mi poszło ukrycie szoku i strachu jakie wywołał we mnie ów czyn. Dimitri grubo przesadził próbując pokazać mi swoją wyższość barbarzyńskim użyciem siły na przedmiocie martwym, który absolutnie nic nie zawinił, a kosztował mnie aż 20 euro! Zacisnęłam pięści czując niesamowite gorąco, które gotowe było ze mnie buchnąć w każdej chwili, płomienie czające się w moim wnętrzu, kuszące pragnienie dania upustu swym emocjom i puszczenia całej tej rudery z dymem, a przynajmniej wypaleniu Lyytikainenowi kudłów - niekoniecznie tych na głowie.
- Zaliczyłeś mnie dopiero po przekręceniu mojego światopoglądu o... może nie o 180 stopni, nawet nie 90, raczej bliżej 45... po jakiś czterech miesiącach znajomości, do tego gdy byłam pijana. Jeżeli ja jestem łatwa, to ty przebijasz wszystkie kurwy na świecie swym puszczalstwem. Jesteś KURWĄ Dimitri. Bzykniesz każdą, która okaże Ci choć odrobinę zainteresowania twym przyrodzeniem, a potem śmiesz MI wmawiać, że jestem łatwa? - Moje dłonie zaciśnięte w pięści okryły się płomieniami, już nie miałam sił dłużej utrzymywać ich w środku, może nawet nie chciałam. - Nie potępiam cię, te dziewczyny dobrze znają twój typ i wiedzą, że nie mogą liczyć na nic więcej. Nie mówię, że żałuję tego co było, ani, że nie chcę Cię znać... po prostu... Dimitri, powinieneś uważać przy kim pierdolisz bez sensu obrażając tym tą osobę. Gdyby Twoje oskarżenia miały jakiekolwiek porządne podstawy... Ale nie... Ja miałam być przy Tobie w CIĘŻKICH CHWILACH? Chyba tylko po to byś mógł mnie bzyknąć. A sam przyznałeś, że dobrałeś się ostatnio do kilku panienek więc nie byłam Ci niezbędna. Wierz mi Dimitri więcej niż 3/4 poznanych przez ciebie dziewczyn i kobiet miało ochotę Cię zgwałcić po trzech sekundach od ujrzenia Cię, 1/5 po tygodniu znajomości, a reszta albo nigdy, albo po paru miesiącach. - Uśmiechnęłam się przy ostatnich słowach ponieważ miałam na myśli między innymi siebie. Jednakże był to dość cierpki uśmiech. - Tak więc z 'pocieszaniem' po stracie zaufania do Elisy nie miałeś problemu, a to znaczy, że mnie nie potrzebowałeś... przechodząc do meritum: jedynym powodem Twej wściekłości na mnie jest to, że nie przyszłam do Ciebie. A pomyślałeś może, że byłam czymś zajęta? A może nie chciałam się z Tobą spotkać bo zacząłeś się zachowywać jak ostatni debil? jak jak ledwo odrosły od ziemi gówniarz, który rozwalił kumplowi rowerek w tym samym czasie co ten drugi popsuł mu rolki? Może byłam na was obu wściekła, bo gdy sądziłam, że znowu wszystko się między wami ułożyło wy nagle odpierdoliliście sobie identyczny, chamski numer? - Tym razem to ja postanowiłam czymś rzucić. Chwyciłam jakiś flakonik perfum i roztrzaskałam tuż przy jego nodze nie zapominając o porządnym podgrzaniu buteleczki. Kawałki nadtopionego szkła rozprysły się po pokoju przyklejając się do podłogi, mebli, a także do spodni i butów Dimitriego przypalając je nieco. - Nigdy nie spotkałam się z takimi chujami jak wy dwaj! Kurwa! Przebiliście nawet moją matkę, której szczerze nienawidzę od jakiejś dekady! A wierz mi to niezły wynik bo póki co na liście znienawidzonych przeze mnie nad nią byli tylko dyktatorzy pokroju Hitlera i Stalina, a także mordercy i gwałciciele. - A także faceci, z którymi nie szanowna Pani Matka zdradzała tatę, ale tego już nie wspominałam. - Jak dwaj niby-przyjaciele mogli sobie nawzajem coś takiego zrobić wiedząc, ze dla drugiego będzie to cios w plecy. Wy dwaj nigdy nie byliście przyjaciółmi skoro byliście zdolni zrobić coś takiego. Witki mi opadły gdy o tym usłyszałam. I jeszcze ta idiotka Effy przyszła tu do mnie by mnie opieprzyć za to, że jestem jedną z tych, z którymi się przespałeś, nota bene: tak jak ona. Jakim debilem trzeba być by coś TAKIEGO odwalić powiedz mi. - Wywróciłam oczami i zdjęłam głupi sweter ponieważ poczułam zapach przypalonych włosów a to oznaczało, że zaczynam parzyć, i to porządnie. Było mi tak gorąco i niedobrze, że ledwo mogłam ustać na nogach. Przytrzymałam się przez chwilę żeliwnej ramy łóżka lecz od gorąca, które jej chcąc nie chcąc przekazałam zaczęła łuszczyć się farba, więc po prostu usiadłam na podłodze i jęknęłam zrezygnowana. Schowałam twarz w dłoniach próbując powstrzymać płomienie, które zaczęły piękny taniec na całym moim ciele, jednak nie miałam już sił by je zatrzymać.
- I nie uważam się za lepszą od nikogo do cholery... - dodałam cicho na koniec ponieważ ostatnie zdanie z jego wypowiedzi również mnie ubodło. Sądzę, że czasem uważam sie nawet za gorszą od niektórych, chociażby tych, którzy potrafią zapanować nad swym niszczycielskim talentem, czy tych, którzy w każdej chwili zachowują spokój lub po prostu tych, którzy ostatecznie się okreslili i wiedzą czego chcą od życia.


/ można to dodać do serii: 'Monologi postaci Kachy narzekających na wszystko dookoła', obok mych wypocin Maksowego narzekania na baby XD /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Pią Kwi 01, 2011 5:43 pm

Zrobiłem krótki rachunek sumienia i uznawszy, że Yves ma całkowitą rację, a ja jestem okropnym człowiekiem, rozpłakałem się niczym Justin Reid po obejrzeniu nowego odcinka Hany Montany, uznając tym samym, że czas zmienić swoje życie i stać się kimś lepszym; przeprosiłem Ainsworth ze łzami wzruszenia w oczach, potem poszedłem błagać o wybaczenie Justina, nawróciłem Cooka na dobrą drogę, wybaczyłem Elisie, a na koniec wszyscy padliśmy sobie w ramiona niczym wielka, cudowna rodzina i odjechaliśmy w stronę zachodzącego słońca.





















































Dobra, prima aprilis i tak dalej, żartuję.
Wysłuchawszy jej jakże zajmującego monologu, doszedłem do jednego druzgocącego i w stu procentach prawdziwego wniosku: Yves ktoś wyprał mózg. Gdzie podziała się ta dziewczyna, która zawsze we wszystko miała wyjebane prawie tak samo jak ja, która wyśmiewała histeryzujące z byle powodu panienki i nic nie traktowała tak poważnie, jak trzeba było? Co gorsza, jej wściekłość przybierała dosyć niebezpieczny obrót; przyzwyczajony do jej dobrego nastroju zdążyłem zapomnieć, jak słaba była w kontrolowaniu swojego talentu. Źle. Kurewsko źle. Zakląłem tylko cicho, gdy rozbiła rozgrzany flakonik przypalając mi spodnie, a potem z rosnącymi wątpliwościami patrzyłem, jak rozkręca się w swoim monologu coraz bardziej, coraz mniej kontrolując swoją durną umiejętność. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że wreszcie uzyskałem odpowiedź na nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie za co właściwie jest wkurwiona; w sumie nie spodziewałem się, że będzie chodziło o sprawę z Elisą i Effy. No bo kurwa, może i Justin dał dupy w tej kwestii i zachował się jak ostatni skurwiel, ale czy naprawdę tak bardzo obchodziły ją porachunki między nami? Z tego co do tej pory wiedziałem o Yvy, raczej nie mieszała się w sprawy, które jej bezpośrednio nie dotyczyły. Mimo wszystko kiedy dowiedziałem się, że na pedała Reida też jest wkurwiona, a nie - jak myślałem wcześniej - stoi po jego stronie, jakoś mi ulżyło. Nie miałem zbyt wiele czasu na zbędne refleksje, bo z Ainsworth było coraz gorzej. Chociaż swoim pieprzonym monologiem pełnym zupełnie bezpodstawnych oskarżeń zirytowała mnie jeszcze bardziej i miałem ochotę powiedzieć jej milion rzeczy, począwszy od tego, że skoro ja jestem kurwą nad kurwami, to jak nisko musiała upaść ona, żeby dawać się owej kurwie ruchać niemal codziennie, a na nie wtrącaniu się w sprawy które w ogóle jej nie dotyczą skończywszy. Postanowiłem jednak odnaleźć w sobie jakieś szczątkowe pokłady rozsądku i dyplomacji, bo absolutnie nie czułbym się ukontentowany gdyby z powodu zwykłego napadu babskiej wściekłości spaliła cały ten przybytek dla pojebanych ludzi. Okres jej się zbliżał czy co? W sumie dobrze, jeśli jej się zbliżał, bo przynajmniej mogłem pocieszać się myślą, że nawet gdybyśmy się nie kłócili nie byłaby w żaden sposób przydatna. Bo była mi potrzeba tylko do jednego. Musiała być. Nienawidziłem przywiązywać się do ludzi, bo ostatecznie chuj z tego wychodził, jak z Elisą. A jednak najwyraźniej nie miałem w Yvy wyjebane tak bardzo jak bym chciał, co - musiałem to przyznać - okazałem już samym swoim przyjściem tutaj. Teraz też nie mogłem po prostu rzucić jakiejś uwagi, obrócić się i wyjść, żeby mogła bawić się w samotności w obłąkaną piromankę, a czułem się w obowiązku jakoś ją uspokoić. Najwyraźniej musiała być naprawdę dobra w łóżku, skoro ciągle mi jej brakowało. Innego wyjścia nie widziałem. Dobra, w końcu rezolutnie postanowiłem skończyć jakieś dziwne rozkminy i skupić się na głównym problemie, czyli Yves i jej małym wymknięciem się spod kontroli. Tylko jak, skoro za cholerę nie potrafiłem uspakajać ludzi? Zawsze kłócąc się, wyłącznie z powodu mej wrodzonej złośliwości, uwielbiałem podsycać scysję do momentu doprowadzenia oponenta do wrzenia. Tylko w tym wypadku to mogło być nieco zbyt dosłowne.
- Yves, kurwa - zacząłem, choć natychmiast urwałem. Źle, Lyytikainen. Chyba nie tędy droga. Odsunąłem się trochę, żeby przypadkiem nie zamieniła mnie w popiół, jednocześnie zastanawiając się, czy naprawdę nie mogłem trzymać się wyłącznie z kontrolerami. Kurwa, kurwa, kurwa. Od dziś poważnie będę musiał zastanawiać się nad minusami talentów poszczególnych osób, zanim zacznę naprawdę się z nimi zadawać. Żadnych jebanych żywiołów. Nigdy więcej. - Okej, dobra, nie uważasz się za lepszą od nikogo, rozumiem. - To była jedyna rzecz z całego jej przemówienia, z którą mogłem się zgodzić, ale lepsze to niż nic. Tak, nawet ryzyko zostania zwęglonym nie pozwoliło mi na złamanie się i przyznanie jej racji, chociażby miało to na celu wyłącznie korzystne wpłynięcie na jej nastrój. - Po prostu uspokój się. Spokojnie, Yvy. Nie chcesz przecież nikogo spalić - Dobra, tu bym mógł polemizować, ale cicho. - Zastanów się: po cholerę przejmujesz się takimi ludźmi jak ja czy Reid, skoro jesteśmy takimi mentalnymi gówniarzami? - zapytałem dosyć poważnym, choć łagodnym tonem. Naprawdę nie kpiłem. A przynajmniej nie jawnie. Chętnie dodałbym do powyższej uwagi, że może w takim razie jest pedofilem, ale postanowiłem nie przesadzać, bo to mogłoby ją jeszcze bardziej zirytować.
Chyba naprawdę byłem kurewsko złym dyplomatą.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Nie Kwi 03, 2011 11:14 pm

Oddychałam powoli cofając gorąco w głąb swojego ciała, spychałam je głęboko do każdej komórki i po dłuższej chwili w pokoju spowrotem zapanowała normalna temperatura. Podniosłam głowę i wbiłam wzrok w sufit mrugając przez chwilę bardzo intensywnie by zlikwidować mroczki przed oczami. Cała ta rozmowa wydawała mi się bezsensowna, bo Dymek namiętnie mnie ignorował, a ja nie widziałam żadnego punktu, który mogłabym zahaczyć i poprowadzić od niego drogę po której trafiłabym do jego mózgu, ale oczywiście do niego nigdy nic nie dotrze bo żyje w tym swoim popieprzonym świecie. Ja właściwie też mam swój popieprzony świat, ale chociaż zwracam uwagę na innych. Westchnęłam cicho i zerknęłam a Dimitriego.
- Już bardziej chamski być nie możesz. - Jęknęłam zrezygnowana, już nawet na niego nie warczałam, nie chciałam znów stracić panowania nad mocą. - Okaż mi choć trochę szacunku i przestań pisać te głupie esemesy. - Wstałam zakładając spowrotem sweter i obwiązując się paskiem usiadłam na łóżku. Schował telefon, ale wywnioskowałam to jedynie po dźwięku, bo mój wzrok utkwił w rozsypanych koralikach, stopionym szkle i przypaleniach na podłogowych deskach.
- Czy zauważyłeś może, że jestem dziewczyną? Większość dziewczyn przejmuje się wszystkim, naprawdę, WSZYSTKIM. Ja co prawda nie jestem jakimś skrajnym przypadkiem, ale jednak: PRZEJMUJĘ SIĘ. Bo jestem dziewczyną do cholery. Od tego jesteśmy, od przejmowania się i denerwowania na zapas, by faceci mogli sobie wszystko olewać i niczym się nie przejmować. - Już sama siebie nie rozumiałam. Poprawniej byłoby stwierdzić: Nie rozumiałam tego co się ze mną dzieje. Jak jakaś mała iskra potrafiła zrobić ze mnie płonącą wiedźmę? - Naprawdę świetnie przychodzi mi nastawianie się na męski punkt widzenia świata, ale czasem hormony jednak wygrywają. - Jak na zawołanie, by potwierdzić moje słowa, momentalnie zachciało mi się płakać. Nie zdążyłam uchronić jednej z łez przed wydostaniem się spod mej powieki więc musiałam zetrzeć ją dłonią gdy dopiero zaczynała swą podróż po mym policzku.
- Powiedz mi, nie będę krzyczeć, nie będę się wściekać, powiedz mi kiedy zamiast przyjaciółki, z którą mogłeś od czasu do czasu się przespać zostałam panienką do okazjonalnego pieprzenia? - Zapytałam zgarniając bosymi stopami koraliki i bawiąc się nimi, łapałam je w palce i puszczałam bądź po prostu turlałam po podłodze. - Kiedy ostatni raz poszliśmy razem do baru? w styczniu? W styczniu, kurwa, potem jak już się spotykaliśmy to łaskawie ciągałeś mnie po różnych dziurach tej rudery i zabawialiśmy się po kątach. - Zgarnęłam włosy za uszy i westchnęłam. - Nie twierdzę, że mi się nie podobało, ale sądziłam, że oprócz seksu, cała reszta naszych relacji będzie wyglądać normalnie. - Ten kto wymyślił hormony powinien zostać spalony na stosie, bardzo chętnie bym się tym zajęła, ponieważ moje prywatne stado skurwysynów właśnie zaprogramowało mój mózg na epicki wręcz smutek okraszony odrobiną łez.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Pon Kwi 04, 2011 8:51 pm

- Powiem ci tylko dwa słowa: pieprzysz bzdury - oznajmiłem spokojnym poważnym tonem, a potem nastąpiła pauza w czasie której patrzałem jedynie tępo w ścianę i się nie odzywałem. Wiedziałem dokładnie, że kopię sobie grób, ale miałem to głęboko gdzieś. Yves mogła sobie prawić monologi na temat tego jaki okropny się stałem, jak nasza cholerna przyjaźń zeszła na psy, ale ja wiedziałem jedno. To kurwa nie jest jedynie moja wina. Każdy chciałby abym to własnie ja był winny, tak jest najprościej, oskarżyć skurwysyna i mieć spokój. Ale to się mija z rzeczywistością. Jeżeli ktoś chce znaleźć źródło swoich problemów, to niech najpierw spojrzy na siebie, a nie przypierdala się do mnie.
Okej, może nie powinienem w tej chwili pisać smsów z Cookiem, ale jaaa, mamy dwudziesty pierwszy wiek. Każdy, dosłownie każdy tak robi i jakoś nikt z tego powodu wielkich problemów nie robi. Przynajmniej mi nikt takich nie robił. A tu nagle taka Yves pod wpływem swoich babskich nerwów się wścieka. Kurwa. Z chęcią bym teraz wyszedł i przestał się nią przejmować, ale cóż. Miałem niebywałą chęć ciągnięcia dalej tej głupiej rozmowy, by w końcu mieć to za sobą. Może i w tej chwili robiłem za chuja pierwszej klasy. Jakoś wielkiego wrażenia to na mnie nie robiło. W przeciwieństwie do Yves potrafiłem pogodzić się z pewnymi sprawami i nie wyolbrzymiałem wszystkiego jak tylko mogłem.
- Wiesz Yves, to że jesteś kobietą zdążyłem zauważyć. - Tylko, że od niedawna zauważyłem, że jesteś taką pierdolniętą kobietą jak wszystkie inne. Moje serce z tego powodu krwawi. - Chyba jak nikt inny. Szkoda, że tylko, że coraz bardziej nabieram przekonania, że mnie kurwa w chuja zrobiłaś. Mówisz, że się przejmujesz. Dziwne, ale ja też czasami to robię. Tyle, że mi wtedy nie odpierdala aż do takiego stopnia jak tobie. - wiedziałem, że przesadzałem, bo w końcu kto niedawno był pogrążony w depresji z powodu uświadomienia sobie, że Elisa wcale nie jest ideałem? W ogóle ostatnio czułem, że wszystkie kobiety wokoło mnie nagle zaczęły odpierdalać. I dlatego też coraz bardziej wierzyłem w to, że nie warto się z nimi zaprzyjaźniać, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Bo popatrzcie tylko na nią. Kurwa rozkleja się na moich oczach, a ja przez to nie wiem co ze sobą zrobić. Nie, nie jest mi przykro. Niech sobie płacze, skoro ma ochotę, nie będę jej bronić. Niech sobie nawet płacze z mojego powodu. Co, pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją? Nie. - Moim zdaniem własnie wyglądało wszystko normalnie - rzuciłem objętym tonem, bo miałem już dość tej całej naszej rozmowy. - Tylko, pewnie ty, jak cała reszta, ubzdurałaś sobie, że skoro się pieprzymy to nagle stanę się nie wiem kim. Serio liczyłaś na coś więcej?
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pon Kwi 04, 2011 9:52 pm

- Wiesz, ta rozmowa chyba nie ma sensu więc lepiej będzie jak już pójdziesz. - mruknęłam cicho kierując się w stronę łazienki.



/ no i masz XD /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Wto Kwi 05, 2011 1:46 pm

/noszkurwa, fajnie, że dzięki tobie moje postacie mają rozdwojenie jaźni XD

Po jej stwierdzeniu naprawdę miałem ochotę odwrócić się, wyjść i pierdolnąć drzwiami, żeby tym dobitniej podkreślić jak mało mnie ona rzeczywiście obchodzi. Do tego momentu naszej przemiłej pogawędki doskonale szło mi ignorowanie pewnych myśli i zachowywanie się jak na mnie przystało. Naprawdę nie chciałem mówić jej tych wszystkich rzeczy które powiedziałem, bo w zdecydowanej większości nie były zgodne z prawdą; dobra, może i naprawdę pieprzyła bzdury i niepotrzebnie się czepiała, jeśli chodziło o moje korzystanie z komórki (byliśmy w jebanej szkole czy co, że nie mogłem tego robić?), ale nigdy naprawdę nie przyrównałbym jej do poziomu tych wszystkich głupich, które pieprzyłem. Yves nie była dla mnie jakąś tam 'jak reszta'. Postanowiłem jednak nie mówić jej, że w jakiś sposób mi na niej zależy, bo kiedy wygłosiła swoją opinię, natychmiast przypomniały mi się słowa Any. O tym, że ja z całą pewnością postrzegam ten układ inaczej, niż Yves. Że ona może być zazdrosna o inne dziewczyny, z którymi sypiam. Że dla niej, jak dla wszystkich kobiet, taki układ to może być za dużo jak na zwykłą przyjaźń. I to mnie cholernie zaniepokoiło, bo jeśli wszystkie słowa Any były choć trochę prawdziwe - a na to wyglądało, bo swoim monologiem tylko je potwierdzała - to wszystko zbyt bardzo mogło przypominać jakąś stałość, żeby nie powiedzieć zalążek, kurwa, związku. A to z kolei byłoby za dużo dla mnie. Dlatego uznałem, że lepiej było zburzyć wizję naszej utopijnej przyjaźni i wyśmiać jej słowa, żeby przypadkiem nie zabrnąć w to za daleko. Gdyby się na mnie wydarła i postanowiła bardziej mi dojebać, pewnie poszedłbym sobie w cholerę i mój plan rzeczywiście by się udał, ale gdy zamiast tego zareagowała z takim zrezygnowaniem i spokojem, a ja pomyślałem, że zjebałem wszystko idealnie, natychmiast pożałowałem. Niby nazwała mnie kurwą, zachowywała się jak pojebana, no ale każdemu można czasem wybaczyć, nie? Z drugiej strony, czemu nagle zebrało mi się na jakieś pierdolone miłosierdzie? Jeszcze chwila, a zrobi się ze mnie taka pizda jak z Reida. Źle, cholernie źle. Będę musiał poważnie to przemyśleć.
- Ainsworth, czekaj - mruknąłem w końcu niechętnie, bo kurwa, właśnie miałem wycofać się ze swoich wcześniejszych słów, a takich manewrów nienawidziłem. Jak raz coś powiedziałem, to tak miało być. Cholerne kobiety. - Cały czas uważałem cię za przyjaciółkę, a nie panienkę do okazjonalnego pieprzenia. Pewnie miałbym cię za taką do tej pory, gdybyś tylko raczyła się do mnie odezwać - Tak, to było zajebiście miłe, biorąc pod uwagę moje standardy. Mogła to nawet potraktować jako przeprosiny. Ja nigdy nie zdobywałem się na takie gesty. A na więcej uprzejmości stać mnie nie było. - Nigdy do tej pory jakoś nie powiedziałaś, żeby ten układ ci przeszkadzał. Więcej, wydawałaś się być nim ukontentowana w takim samym stopniu, jak ja. Nie jestem pieprzonym Reidem, więc nie będę czytał w myślach, co ci się podoba, a co nie. A ty? Bawimy się zajebiście, przynajmniej tak to wygląda z mojej strony, po czym nagle zrywasz ze mną kontakt i kiedy po prawie miesiącu łaskawie godzisz się ze mną porozmawiać, oznajmiasz, że nie podobało ci się jak cię traktowałem, mając równocześnie pretensje do całego świata. Ciągle argumentujesz, że jesteś kobietą, ale chyba zapominasz, że jako facet mam jebane prawo, żeby z tego tytułu ciebie nie rozumieć - wygłosiłem moje zajebiste przemówienie, ani na chwilę nie tracąc spokoju. Jak teraz nie doceni, ile musiało kosztować mnie opanowanie i, co gorsza, wytłumaczenie się, to chyba komuś zajebię. Kto wie, może Justin się gdzieś napatoczy?
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pią Kwi 08, 2011 12:01 am

Słuchając Lyytikainena doszłam do wniosku, że już sama siebie nie rozumiem i nie potrafię znaleźć żadnych motywów, które kierowały mną podczas całej tej bezsensownej kłótni. Nie potrafiłam już nawet sobie przypomnieć tego co mówiliśmy. Moją głowę wypełniał bezlitosny szum, niczym świst wiatru, który rozbijał się po mej głowie zostawiając w niej absolutną pustkę. Odgarnęłam włosy za uszy lecz nie minęło kila sekund, gdy kosmyki smyrające szyję zaczęły mnie denerwować więc ze wściekłością przeczesałam je ręką. Ogień trawiący mnie od środka był niemiłosierny i nie pozwalał się na niczym skupić na więcej niż kilka sekund. Wróciłam spowrotem na łózko i objęłam się ramionami próbując wsłuchać się w wypowiedź Dimitriego. Jedynym co zaprzątało mi teraz głowę była myśl: Chcę stąd spierdolić, choć na trochę, bo jeszcze klika dni, a wszystko spalę. Spojrzałam na Lyytikainena i oznajmiłam.
- Muszę wyjechać. - Wstałam i zrobiłam kółko od okna do szafy niedaleko drzwi. - Wiem, że ta odpowiedź jest bezsensu, ale nie chcę już dłużej ciągnąć tamtego tematu. Nie chcę się kłócić, nie chcę nikomu nic wyrzucać i nie chcę słuchać ludzi, którzy albo mi rozkazują, albo mnie obrażają, albo... - Westchnęłam odwracając się od drzwi. - Chcę wyjechać. - Rozłożyłam bezradnie ręce mając nadzieję, że wyczyta z mej twarzy, że nie mam sił mu tłumaczyć czemu tak się dzieje. Bo i co miałabym powiedzieć? Pali mnie od środka więc muszę wyjechać? Idiotyzm. Podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam z niej małe, czarne pudełeczko. - Na urodziny. - Wyciągnęłam je w jego stronę na otwartej dłoni.

/ Absolutny brak weny i pomysłu = =' /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Sob Kwi 09, 2011 1:39 am

Podczas tej kłótni zdążyłem się przekonać, że Yves jak każda kobieta potrafi być cholernie nieprzewidywalna i niezrozumiała, ale nadal żywiłem jakąś nadzieję, że może posłucha mnie chociaż przez jedną jebaną minutę i odpowie mi jak na normalnego człowieka przystało. Tymczasem wydawała się zupełnie ignorować moje słowa, zupełnie jakby właśnie przebywała w jakiejś własnej, pierdolonej rzeczywistości. Co się z nią do cholery działo? Rozumiałem, że była wkurzona, ale to chyba nie dawało jej prawa do zachowywania się jak osoba niespełna rozumu. I kiedy bez najmniejszego słowa po prostu siedziała w jakiejś jebanej apatii i chuj wie o czym myślała, a ja pomyślałem, że gorzej już być nie mogło, oznajmiła, że wyjeżdża. Że kurwamaćjapierdolędokurwynędzy CO? Jej słowa były tak absurdalne, że zupełnie nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Po prostu stałem jak ostatni debil, mając wielką nadzieję, że się przesłyszałem.
- Wyjechać? - powtórzyłem w końcu, uświadomiwszy sobie po dłuższej chwili, że naprawdę nie żartuje. - Jak to, kurwa, wyjechać? Yvy, nie możesz... - urwałem. Co właściwie chciałem jej powiedzieć? I dlaczego niby nie mogła jechać? Przecież jeszcze kilka minut temu na tym właśnie mi zależało. Żeby nasze relacje były tak neutralne, jak tylko się dało. Żeby słowa Any ani trochę nie były prawdą. Żeby wyjaśnić sobie, że nasza przyjaźń nie miała żadnego sensu poza ruchaniem. Więc miałem to co chciałem. Tylko dlaczego w takim razie przejmowałem się jakimś jej jebanym wyjazdem? Niech robi co chce. Niech jedzie do pierdolonej Anglii, pieprzyć się z pierdolonymi Angolami, znaleźć nowe pierdolone towarzystwo i się ogarnąć. Ni chuj nie powinno mnie to obchodzić. A jednak. Byłem tak zaabsorbowany zastanawianiem się, co właściwie chcę jej powiedzieć, że gdy dała mi prezent skinąłem tylko mechanicznie głową i schowałem pudełeczko do kieszeni spodni. Co do kurwy nędzy miałem jej powiedzieć? Że nie chcę, żeby jechała? Że jest mi potrzebna? Nie mogłem tego zrobić. Zaprzeczyłbym w ten sposób wszystkiemu, w co wierzyłem, czyli temu, że nie należało niczym się nadmiernie przejmować. A najlepiej w ogóle. Analogicznie skoro ona najwyraźniej miała we mnie wyjebane najbardziej jak tylko się dało, musiałem odpłacać się tym samym. - Okej. Okej, rób co chcesz. To w końcu twoje życie - stwierdziłem w końcu obojętnym tonem i wzruszywszy ramionami, ponownie oparłem się o ścianę. Miałem cholerną ochotę zapalić.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Nie Kwi 10, 2011 5:30 pm

Wściekł się lecz nie zdziwiło mnie to. Zareagowałabym tak samo gdyby ktoś ta samo jak ja odpieprzał podczas rozmowy. Mimo, że nie chciałam by był zły to moje ego zostało mile połechtane, gdy oburzył się na wspomnienie o moim wyjeździe, a kiedy rzucił od niechcenia komentarzem mającym pokazać jak mu wisi, dynda i powiewa to co robię miałam nawet ochotę się uśmiechnąć, bo strasznie słodko udawał, że... się nie przejmuje. Cholera! Nie powinien udawać! Powinien się nie przejmować. A może to jedna nie udawanie. W końcu to Dymek.
Podeszłam do niego i cmoknęłam jego nieogoloną brodę, niby mam ten metr siedemdziesiąt, a i tak nigdzie nie dosięgam, czasami zastanawiam się czemu mika nie chodzi na szczudłach, dla niej wzrost to dopiero problem. Uśmiechnęłam się najbardziej uroczo jak potrafię i powiedziałam.
- Przecież wiesz, że jesteś jedynym powodem dla którego tu wrócę... Jesteś miłością mego życia. - Westchnęłam teatralnie. Nasze głupie gry zawsze rozluźniały atmosferę więc pomyślałam, ze może i teraz mi się uda. - Po prostu muszę trochę odpocząć i uspokoić się. - Oparłam się barkiem o ścianę i ponownie uśmiechnęłam. - Muszę gdzieś wyjechać... nie potrafię tyle wysiedzieć w jednym miejscu, wtedy zawsze świruję, kłócę ze wszystkimi i ... - Nie, do prawie całkowitej utraty panowania nad mocą nie przyznam się nigdy więc wzruszyłam ramionami zastanawiając się ile jeszcze potrwa ta moja mała ognista niedyspozycja i czy to naprawdę wynik zasiedzenia się tu czy dzieje się ze mną coś złego. Miałam wielką nadzieję, że gdy wyjadę wszystko się unormuje, bo jeśli nic się nie zmieni to chyba naprawdę zeświruję. Ciekawe czy utalentowani też mają swoje zakłady psychiatryczne.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yael Nie Kwi 10, 2011 7:24 pm

/ z jej świata /

Chyba sobie poradziłam. Ogółem z życia, jak i tymi wszystkimi tutaj normalnymi sprawami, które dla mnie były tak poważnymi problemami. Choćby to, że znów jak zahipnotyzowana wpatrywałam się przez dłuższy czas w kropelki wody spływające po szybie. Gdy się ocknęłam z mego zamyślenia i umysłowego wędrowania po tej szybie razem z kropelkami byłam przekonana, że wszyscy, ale to wszyscy gapią się właśnie na mnie i mają za wariatkę. Co dziwne, po kilku chwilach palącego wstydu dotarło do mnie, że nikt nawet nie zwrócił na to uwagi. Co więcej oni się do mnie uśmiechali. Jedna dziewczyna co chwila musiała się skupiać, by pozbyć się kocich uszy. Zbywała to śmiechem. Niezwykłe. Jeśli chodzi o kwestię mej nieczystości pogodziłam się z losem. Jak to mówią za błędy się płaci. Miewałam przez to przyjemne sny, gdy Willa porywało wielkie morze i nigdy nie oddawało. Część mnie twierdziła, że to wredne, ale reszta była przekonana, że przynajmniej we śnie zasłużył.
- Yves, Vincent jes... - urwałam. Ostrożnie weszłam do pokoju. Przytknęłam dłoń do ust. Podpalona podłoga... koraliki na podłodze? Wyglądało jak... załamanie Yves. Ostrożnie weszłam do środka, oczekując najgorszego, a zastałam. Dimitriego, tego okropnego chłopaka, przez którego słyszałam różne plotki o swojej siostrzyce oraz samą Yves. Co on tutaj robił? Wiem! To wszystko na pewno przez niego. Jeszcze ją dręczy. Zagotowało się we mnie. Może dlatego, że tu było tak duszno?
- Co tu się dzieje? - Wbiłam w nich spojrzenie, licząc... nie wiem. Że to tylko jakiś wypadek? Walizki. Co tu robiły walizki? - Wyjeżdżasz? - Chyba nie chciała mnie tu zostawiać samej? Przecież sobie nie poradzę. Obie wciąż traciłyśmy kontrolę. Poczułam jak woda bulgocze w rurach. Że w szafce mamy paręnaście litrów wody. Że to wszystko teraz chce słuchać tylko mnie. Przestraszyłam się i zerwałam kontakt. W innej części Rezydencji wywaliło rurę, ale o tym nie mogłam wiedzieć. Za to w pokoju z szafki nagle wysokie ciśnienie wody wywaliło butelki z szafki. Zakrętki nie wytrzymywały i teraz na przypalonej podłodze widać było kałuże.
- Prze.. przepraszam.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Dimitri Nie Kwi 10, 2011 10:52 pm

Powracając do naszej głupiej zabawy w romantyczność rzeczywiście sprawiła, że momentalnie zrobiło się jakoś lepiej. Normalniej. Chociaż tym bardziej było mi szkoda, że wyjedzie; z kim innym mogłem w ten sposób wyśmiewać te wielkie patetyczne słowa o jakiejś wydumanej miłości? Gdybym zwrócił się kiedykolwiek do jakiejś dziewczyny tak jak zwracałem się do Ainsworth, na pewno potraktowałaby to poważnie i już rzuciła się do organizowania nam ślubu czy chuj wie czego. No dobra, może to nagłe minięcie złości miało też związek z tym, że tak uroczo mnie pocałowała. Było w tym coś zajebiście niewinnego i... w tym momencie powinienem się zamknąć, żeby nie wyjść na takiego pedała jak Reid. Chociaż, szczerze powiedziawszy, nawet Justin przestał mnie tak wkurzać. W sumie trochę brakowało mi jego głupoty i tego pilnowania się w jego obecności, żeby trzymać własne myśli w ryzach. Dlaczego nagle stałem się taki miłosierny? Może to kwestia tego, że się starzałem? O nie, kurwa. Chyba czas umierać.
- Twe słowa są niczym balsam dla mojego biednego złamanego serduszka i nerwów nadszarpniętych wieścią o twym wyjeździe - odparłem. - Najdroższa, przecież wiesz, że całe życie będę tutaj na ciebie czekał - dodałem w podobnym tonie, uśmiechając się do niej porozumiewawczo. Będzie mi brakowało tych gierek. Szczerze mówiąc średnio przykładałem wagę do powodów jej wyjazdu, bo z mojego punktu widzenia liczyło się tylko jedno - będzie albo nie będzie. A czy jechała do Afryki karmić biedne sieroty czy też na zwykłe wakacje z dala od wszystkiego zupełnie mnie nie obchodziło. Chodziło mi wyłącznie o to, jak ja to będę widział. Wszakże nie na darmo nazywano mnie egoistą. Całe szczęście, nie mogła się zorientować, że średnio przykładam wagę do jej wyjaśnień, bo nagle do pokoju wkroczył jej klon. Otaksowałem Yael krótkim spojrzeniem i pomyślałem, że takie dwie Yves naraz to nie byłby wcale taki zły pomysł. Nie dane mi jednak było pomarzyć na ten temat zbyt długo, bo zaraz pojawił się mały kryzys wodny. Czy one musiały tak łatwo tracić nad sobą kontrolę? Powstrzymałem ciężkie westchnienie, notując w pamięci, żeby naprawdę przestać zadawać się z cholernymi żywiołami. I zupełnie nie śpieszyłem się z wyjaśnianiem czegokolwiek siostrze Yves, bo to przecież nie moja działka.
- Widzę, że musicie sobie porozmawiać, więc nie będę przeszkadzał - stwierdziłem lekkim, wręcz radosnym tonem, zupełnie jakby cały ten rozpierdol nie był częściowo z mojej winy. Cóż, całe szczęście, że to nie mój pokój. Pochyliłem się lekko ku Yves. - Przyjdź na strych o północy - szepnąłem prosto do jej ucha i posławszy jej krótki półuśmiech, skierowałem się w stronę drzwi. Ogarnąłem jeszcze wzrokiem całe pomieszczenie i ucieszyłem w swej złośliwości że to nie ja będę musiał sprzątać, a potem skłoniłem się nieznacznie przed dziewczętami - znów na chwilę powracając myślami do wizji dwóch Yves naraz - i poszedłem, pozostawiając je same.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pon Kwi 11, 2011 11:58 pm

Nie zdążyłam nawet pomyśleć nad odpowiedzią na pytania Yael gdy Dimitri sprytnie się ulotnił zostawiając mnie w głębokiej konsternacji. Uśmiechnęłam się nieznacznie pod nosem ciesząc się, że między nami już jest okej i jednocześnie naśmiewając się z mojego głupiego napadu złości.
- Słoneczko. - Podeszłam do Yael uśmiechając się promiennie. - Miałam małe załamanie w panowaniu nad mocą i trochę się wściekłam ale już jest wszystko w porządku. - Cmoknęłam Małą w czoło jednocześnie machając dłonią w stronę rozlanej wody, która w ciągu kilku sekund wyparowała.
- Będziesz musiała się beze mnie odejść przez jakiś czas. Szlag mnie trafi jeśli spędzę tu chodź tydzień więcej. - Uśmiechnęłam się znów. Czasami naprawdę łatwo przychodziło mi udawanie, że wszystko ze mną w porządku, zwłaszcza przed Yael i Vinniem. - Ale dasz sobie radę beze mnie przez ten czas. - Puściłam jej oczko i zaprowadziłam do łóżka by usiadła. Pogłaskałam ja po policzku uważnie badając jej mimikę. - Wszystko w porządku? Chyba sie trochę zdenerwowałaś.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yael Wto Kwi 12, 2011 2:45 pm

Nie potrafiłam pojąć tej sytuacji. Dimitri, który kojarzył mi się ze wszystkim co złe na tej ziemi, na czele z takim Williamem, nagle zachowywał się tak? I nawet wyszedł od razu, gdy weszłam. Nawet jeśli nie zrobił tego ze względu na mnie to się ucieszyłam, bo nie przepadałam za jego towarzystwem. Należał do tego typu osób, których się bałam i przy których nie potrafiłabym się normalnie odzywać. Tylko nerwowe jąkanie i dużo, dużo rozlanej wody.
- To dobrze - uznałam niepewnym tonem. Własny brak zachowania bardziej mnie stresował niż jej. Nie miałam powodów dla takiego zachowania, a ją rozumiałam. Dimitri. Znów przeniosłam spojrzenie na walizki. Woda znikęła, bałagan był odrobinę mniejszy, a ja poczułam się pewniej. Jednak te walizki... byłam w rozsypce i miałam tu zostać sama z Vincentem? Przecież każdy wiedział, że samotna Yael nie pożyje długo.
- Skoro tak to musisz pojechać - uznałam. - Dam sobie radę. - Chyba bardziej zapewniałam o tym siebie niż ją. Byłam niezwykle niepewną siebie osobą, a ostatnio to się jeszcze nasilało. Zupełnie tego nie pojmowałam. - Wszystko OK. Powiedz lepiej co tu się stało? - Siedząc na łóżku mogłam obserwować cały pokój w jego dziwnym stanie. Znów przez nas będą remontować.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Wto Kwi 12, 2011 6:32 pm

No i jak teraz coś wytłumaczyć? Znowu muszę nazmyślać, nie lubię tego robić Yael, ale właściwie już przyzwyczaiłam się do maleńkich kłamstewek jakimi nią zasypuję. Jest tak krucha i delikatna, ze gdybym nagle zaczęła wylewać swoje żale prawdopodobnie wpadłaby w depresję.
- No już mówiłam... straciłam panowanie, przyszedł Dimitri... trochę na niego nakrzyczałam i mi przeszło. - Wzruszyłam ramionami uśmiechając się uroczo. Niczym laleczka. Yael taki uśmiech pasował, ale ja czułam się z nim trochę głupio. Zwłaszcza gdy był udawany, bo przecież czasem uśmiechałam się tak nieświadomie.
- Wytrzymasz beze mnie. - Cmoknęłam ją w czoło. - Vinnie się Tobą zaopiekuje. - Serio. Ten dzieciak czasem zachowywał się dojrzalej od wszystkich w tym porypanym domu.
- A tym bałaganem się nie martw. Odkryłam niedawno dzieciaka, który naprawi nam podłogę za kilo czekolady. - Wyszczerzyłam się i zamajtałam brwiam.i.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yael Wto Kwi 12, 2011 7:23 pm

Znalazłam jedną z nielicznych butelek, które nie wystrzeliły ani też później nie padły ofiarą "suszenia" Yves i wypiłam jej zawartość. Od razu lepiej, gdy tak przyjemnie bulgocze w pełnym ukochanej wody brzuszku. W tym momencie w życiu bym nie zrobiła tego co jeszcze parę chwil temu wyprawiłam i za co wciąż było mi głupio.
- A ja nim - dodałam. Nie mogłam pozwolić, by siedmiolatek był za mnie odpowiedzialny. To było zbyt pokręcone. Niech oni sobie myślą co chcą, ale nawet ja potrafię się sobą w jakimś stopniu zająć. Przynajmniej tak, by nie mieć trwałych urazów psychicznych.
Skoro miałyśmy kogoś kto zajmie się podłogą pozostało nam tylko posprzątać wszystkie koraliczki, które ktoś rozsypał. Yves? Dimitri nie wyglądał na osobnika, który rzucałby koralikami po cudzym pokoju. Ale czy to było ważne? Nie, więc wystarczyło je posprzątać i więcej do tego nie wracać. Potem wzięłam odprężającą kąpiel oraz odkryłam, że potrafię trafić wodą do buzi i już tylko pozostawał sen. Yves miała wyjechać jutro rano.

/ zmiana daty /
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Konstanty Czw Kwi 28, 2011 7:54 pm

/ przeskok /

Co robiłem przez ostatni miesiąc poza użalaniem się za sobą i toczeniem wewnętrznych bitew na temat tego co czuję, a co mi się tylko wydaje? W sumie to nic ponad to. Zastanawianie nad tym co tak naprawdę stało się przed rezydencją było na tyle zajmującym zajęciem, że nie miałem ani czasu ani sił na nic innego. To było tak żałosne, że czasami nawet nie potrafiłem stanąć prosto przed lustrem i na siebie spojrzeć. Byłem po prostu okropnym człowiekiem zapatrzonym jedynie w siebie i swoje marzenia. Choć te marzenia jak widać nawet nie są prawdziwymi marzeniami, tylko jakimiś cholernymi iluzjami motającymi mi się w głowie i sprawiającymi, że nie potrafiłem prawidłowo funkcjonować. Bo chyba nie powicie, że chodzenie całymi dniami przygarbiony zupełnie nie odzywając się do ludzi, można nazwać normalnym zachowaniem. Tak jak przez ostatnie tygodnie nie zamknąłem się w sobie nigdy. Nie odzywałem się nawet do Gerdy, do Fangory, do Venus, ba nawet nie odzywałem się do Miszy. Ogólnie zamiast mówić mruczałem i kiwałem głową. Żeby choć na chwilę odegnać od siebie dziwne myśli ćwiczyłem talent, siedziałem całe dnie u Aidana w pokoju i gapiłem się na żuczki. Z żuczków przerzuciłem się na myszki, potem odwiedzałem Venus i molestowałem kota jej siostry (znaczy nie molestowałem dosłownie, głaskałem go do upadłego narażając się na liczne rany cięte, które swoją drogą ani trochę mi nie przeszkadzały). Potem odwiedzałem Fryderyka i próbowałem naśladować jego głosy. Ja jego, nie odwrotnie. Żałosne. W końcu odważyłem się pojechać z Aidanem do szpitala, choć przerażało mnie to jak nic innego. Ale teraz musiałem przyznać, że to był najwspanialszy pomysł, który zrealizowałem w ciągu ostatniego roku. Nie dość, że wytrzymałem tam trzy godziny to na drugi dzień znów tam pojechałem, tym razem sam. I zgadnijcie co? Zostałem cholernym wolontariuszem. Przynajmniej teraz mogłem tam spędzać więcej czasu niż tu i tym samym miałem mniejsze szanse na wpadnięcie na Gasparda.
Niestety czasem odsyłali mnie do domu i własnie takich sytuacji nie cierpiałem, bo nie miałem co z sobą zrobić. Ostatnio wszystkie moje przyjaciółmi męczyłem swoim milczeniem i zupełnym nie kontaktowaniem z otoczeniem. Czemu tym razem wybrałem Yael na swoją ofiarę? Nie wiem, chyba było bliżej.
Zapukałem ostrożnie do drzwi i gdy usłyszałem ciche proszę nacisnąłem klamkę. Ale nie było tam Yael. Jezuu, dlaczego nawet takie najzwyklejsze rozczarowanie tak mnie dołuje? Jakbym usłyszał właśnie, że zmarła mi matka. Jeżeli naprawdę spotkałoby mnie coś strasznego w tej chwili to umarłbym na miejscu. Po prostu padł i przestał oddychać. Ech, wypadałoby się odezwać. Przy Yael mogłem milczeć, nawet się nie przywitać.
- Um, cześć? - rzuciłem patrząc z ukosa na... siostrę Yael. Wiedziałem, że jej imię też się zaczyna na "Y", ale nawet nie chciało mi się wysilać mózgu, by przypomnieć sobie zakończenie. - Wiesz gdzie... Kiedy wróci Yael? - zapytałem jeszcze. Nawet nie mogłem się zdecydować na to jak ma brzmieć moje pytanie. Jej, nie powinienem ruszać się z pokoju. Ale tam jest Daev, przy nim jest jeszcze trudniej niż przy Yves. Właśnie, Yves, tak miała na imię. Jak mogłem zapomnieć, przecież tyle razy rozmawialiśmy gdy byłem jeszcze w jako takim stanie umysłowym. Bo aktualnie byłem wrakiem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Czw Kwi 28, 2011 8:17 pm

/ przeskok /

Okrutny Wszechświecie czemu tak męczysz mą biedną duszę?! Czemu muszę być taka pojebana, ze aż denerwuję się sama na siebie. Wczoraj miałam dzień płakania. Wszystko mnie smuciło i denerwowało, po południu nawet nie wyściubiłam nosa zza kołdry tak mi było źle, a dziś... Dziś jestem wręcz nieznośnie opiekuńcza. Vinnie i Yael wytrzymali ze mną po kwadransie i uciekli, tak więc zostałam, w samotności czytając Poe'go i słuchając Brahmsa leżałam w poprzek łóżka machając do góry nogami, z głową zwisającą w dół, by poprawić ukrwienie mózgu.
Melancholię dzisiejszego poranka przerwało ciche pukanie do drzwi. Opuściłam nogi i zaprosiłam gościa do środka, a gdy zauważyłam, ze to Kostek w ciągu sekundy stałam już na nogach i uśmiechałam się do tego przeuroczego chłopca.
-Cześć. - Dygnęłam. To było dość dziwnym dla nieprzyzwyczajonych do tego widokiem, jednakże... czasem mam taki odruch. Za dużo filmów historycznych. - Uciekła ode mnie, jak większość. Nawet im się nie dziwię. - Ponownie się uśmiechnęłam i podeszłam do niego tylko po to by go przytulić. Był taki smutny, ze aż ciężko było mi patrzeć na jego zbolałą minę. Poklepałam go delikatnie po plecach i po raz milionowy dziś się uśmiechając rzekłam:
- Czymkolwiek się martwisz, przestań. Strasznie Ci nie do twarzy z ponuractwem.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Konstanty Czw Kwi 28, 2011 8:59 pm

Nie spodziewałem się, że właśnie w ten sposób mnie powita. Nigdy w ten sposób nie zachowywała się w moim towarzystwie, więc szok jaki wywołało na mnie jej dygnięcie trudno było opisać. Nie powinna mnie w ten sposób straszyć swoją zmianą charakteru podczas gdy jestem na skraju załamania nerwowego i naprawdę łatwo było o potknięcie i wywołanie u mnie trwałych szkód. Choć w sumie gdy tak na nią patrzyłem to nie mogłem jej mieć tego za złe, byłbym strasznym człowiekiem gdybym w jakiś sposób ją obwiniał o zaistniałą sytuację (która z kolei wcale nie była przecież taka straszna tylko ja jak zwykle dramatyzowałem). Nie wolno było obwiniać ludzi o zmiany ich charaktery podczas gdy nie są one zależne od nich. Podam taki przykład, choć nie zupełnie związany z Yves, wiadomo jaki jest mój ojciec, może dałoby się powiedzieć o nim jakieś dobre słowo, ale kto by miał na to ochotę? Nawet ja, uczulony na wszelkie objawy dobra, nie potrafiłem się zdobyć na to by pochwalić jego pracowitość, czy wytrwałość. W każdym razie mój ojciec pewnego razu dostał okazję zarobku, polegało to na tym, że miał przewieść ciężarówką złom z działki jakiegoś faceta, zwanego przez wszystkich starym Kolą. Ojciec strasznie go nie lubił, ale z od czasu do czasu trzeba na czymś zarobić. Tylko nikt nie przewidział tego, że Kola również nie lubi naszego ojca i jak tylko go zobaczy ładującego poniekąd jego rzeczy na swój wóz uzna to jako zniewagę. Kola nigdy nie należał do normalnych osób, zaczepiał dzieciaki każąc im nosić śmiecie w butach by przeciwdziałać urokom, wszystkie psy z okolicy dokarmiał dziwnymi specyfikami ze swojej piwnicy, a przede wszystkim nie wolno było na niego podnosić głosu, czy narażać na zbyt intensywne światło, bo groziło to atakiem epilepsji. Ale ojciec, jak to on, miał to wszystko głęboko w poważaniu, gdy tylko Kola się na niego wydarł (nawet dość ostrymi słowami) ten od razu skoczył na niego wrzeszcząc i machając pięściami. A gdy tego było mało wlazł na ciężarówkę i zaczął mrugać do niego światłami. Dla starego było tego za dużo i padł na ziemię. Skąd to wszystko tak dokładnie wiem? Bo siedziałem w ciężarówce i wszystko dokładnie widziałem. Potem dostałem lanie na zaś bym nie wygadał. Jaki jest morał tej opowieści? A taki, że nie wolno osobom na coś cierpiącym, czy też nie do końca cierpiącym, ale też nie do końca normalnym, przysparzać dodatkowych utrapień. A ja z pewnością byłem utrapieniem.
- Wiesz, nie chciałbym ci przeszkadzać - rzuciłem. - Pewnie sobie odpoczywałaś, to w sumie odpowiednie zachowanie - dodałem jeszcze. Naprawdę nie powinienem zakłócać w żaden sposób tego co robiła, bo pewnie robiła to co do niej należało. Ja się na tym za bardzo nie znałem, ale z tego co Ian mówiła jej życie obróciła się do góry nogami, gdy jej cało zaczęło się zmieniać. Yves niby z pozoru nie wyglądała na taką, jak wskazuje jej aura, ale przecież u każdego inaczej ujawniają się objawy. Nawet nie wiem czy to tak można nazwać. To w końcu nie jest żadna choroba, broń Boże. - Pewnie dlatego Yael cię zostawiła, byś mogła się zdrzemnąć. Słyszałem, że to jest nawet wskazane. - Naprawdę nie wiedziałem co jeszcze mogłem powiedzieć, najchętniej bym w tej chwili stąd uciekł zostawiając Yves samą sobie, bo jej opiekuńczy ton przecież może się w każdej chwili zmienić, a nie wiem czy bym zniósł nagły wybuch. Znaczy wiem: nie zniósłbym. Tyle, że Yves trzymała mnie w swoich objęciach i strach było ją w jakiś sposób odepchnąć, a co jeżeli coś jej zrobię? Wolałem więc ręce trzymać przy sobie i zobaczyć kiedy Yves sama postanowi mnie puścić.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Czw Kwi 28, 2011 10:03 pm

Konstanty jest naprawdę przeuroczym stworzeniem. Może trochę zbyt wrażliwy i przejmujący się wszystkim, ale bez tych cech zapewne nie byłby już taki przesłodki. Zastanawiam się czasem czemu Yael jeszcze się w nim nie zakochała, może gdybym miała inny charakter sama chciałabym się w nim zakochać. W końcu, która dziewczyna nie marzy, chociaż głęboko na dnie swej duszy, o takim cudownym wrażliwcu. Chociaż czasem zachowywałam się bardziej męsko od niego. nie ma co się dziwić w końcu imię mam męskie. Westchnęłam cicho i puściłam go.
- Dobrze się czujesz? - Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał naprawdę żałośnie. Podkrążone oczy, bladziusieńki z lekkimi wypiekami na twarzy. Dzięki mojemu talentowi zdołałam też zarejestrować, że ma lekko podwyższoną temperaturę - 37,3 stopnia. Na pewno nie jesteś przeziębiony? Bo coś bredzisz. Zrobić ci herbaty? - Uniosłam jedną brew uśmiechając się miło i zerkając do komódki stojącej w rogu. Takie maniaczki jak ja i Klonik, nie mogły by wytrzymać bez swych ulubionych naparów, więc to że w naszym pokoju znajduje się składowisko różnych suszonych zielsk nie powinno nikogo dziwić. A z naszymi talentami parzenie herbaty jest dodatkowo urozmaicone.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Konstanty Czw Kwi 28, 2011 10:23 pm

Czy dobrze się czułem? A czy człowiek, który przeszedł takie rzeczy jak ja mógł dobrze się czuć? Znaczy zdawałem sobie sprawę, że na pewno są ludzie, którzy przeżyli o wiele gorsze nieszczęścia i byli w lepszym stanie ode mnie. Ale ja miałem słabą psychikę i choć nie chciałem w ten właśnie sposób się usprawiedliwiać to nie miałem wyjścia. Zwalanie wszystko na rzeczy od nas niezależne wcale nie jest rozwiązaniem. Znaczy... Przecież przed chwilą wyłożyłem piękny długi wykład o tym jak czasami powinniśmy pamiętać o niektórych niezależnych od nas stanach danych osób. Ale mnie to nie dotyczyło, ja powinienem znaleźć w sobie siłę, powinienem spróbować się pozbierać, powinienem choć raz zachować się jak mężczyzna i przestać wyolbrzymiać niepotrzebne sprawy. Ale odpowiem na to pytanie Yves w poprawny sposób. Nie czułem się dobrze. Prawie nie sypiałem, a gdy już to mój sen przerywały koszmary. Całe dnie spędzałem z chorymi ludźmi, z których niektórzy mieli gorszą depresję ode mnie. Na dodatek prawie nie zaglądałem do kuchni, zazwyczaj i tak mało jadłem, ale teraz to powoli przekraczało granicę zdrowego rozsądku. Wiem, że powinienem coś z tym zrobić, ale chyba jakaś część mnie chciała sobie samemu zdać karę.
- Um, yhy - odpowiedziałem jej tylko, powracając do swojego monotonnego pomrukiwania, które w żadnym razie nie było dobrym sposobem porozumienia się z kimkolwiek. - Naprawdę mam gorączkę? Hm, to chyba nie powinienem przy tobie przebywać, słaba odporność, jesteś podatna na choroby, a to nic dobrego dla ciebie - ułożyłem jakieś pełne zdanie, choć znów miałem wrażenie, że Yves mnie do końca nie rozumie. Nie wiem czemu w sumie, to co powiedziałem dziś przy niej to i tak wiele w porównaniu z tym co powiedziałem przez poprzedni cały tydzień. Może i powinienem być z siebie dumny, ale o wiele bardziej wolałem skupić się na tym, że swoim stanem zdrowia mogę zagrozić Yves.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Yael - Page 2 Empty Re: Yael

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach