Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Stół sobie stoi

+6
Maureen
Lemon
Justin
Iss
Cook
Mistrz Gry
10 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Stół sobie stoi Empty Stół sobie stoi

Pisanie by Mistrz Gry Pon Cze 13, 2011 1:07 pm

Stół sobie stoi Favim.com-26067_large

Na wyspie jest wiele miejsc Tylko-Utsów.
Oto jedno z nich - na polance stoi sobie stół,
nad nim wiszą zegary, a do brzegu daleko.
Stół ustawiony tu, by było gdzie położyć wódeczkę,
albo kogoś przyruchać.
Miejsce używane tylko w okresie letnim.
Z wiadomych przyczyn.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Pon Cze 13, 2011 3:36 pm

/let's start a party.



Razem z IZKĄ, dołączyliśmy do grupki osób, która to już powiększyła się o kilkoro uczestników, i zaopatrzyła w alkohole. Mogłem się tylko głupio uśmiechać, kiedy pytali, czy będę tylko pił tą jedną butelkę. Nie musiałem im mówić, że na wyspie skitraliśmy kiedyś z Dymkiem skrzynkę wódki. Było to przed zimą jeszcze, ale nie wątpię, że jeszcze tam coś jest. Poszliśmy więc hordą do statku, którym to mieliśmy popłynąć w jasną noc. Ciągle trzymałem Izkę pod ramieniem, a raczej pachą, bo gotowa mi jeszcze uciec. Co jakiś czas pod drugą pachę chciała wbić się inna lala, ale jakoś niechętny byłem. Nie jestem mózgiem jeżeli chodzi o sterowanie, więc zajął się tym jakiś elektryczny. Fajny gość, ale twarz to on ma zwaloną. Kurwa, nawet ja bym się z takim nie liznął. A laski to robią. I kto tu jest jakiś popierdolony. Spotkałem Justina, który jak zawsze się podniecał, ale właśnie wtedy wchodziłem z Izką na drugi poziom i serio to nie chciało mi się nawet jego słuchać. Dałem mu do zrozumienia, że możemy spotkać się później. Nie wiem ile osób było na łajbie, więc kto chce może wbijać.
Później poszliśmy aż tu, do stołu na którym wylądowały skrzynki picia, wielkie głośniki zawiesili na drzewach, a ktoś nawet chciał robięc ognisko. Pomógłbym, ale Izka coś tam mamrotała pod nosem.
-Co ci znowu? Masz piwo- wyjąłem jej jakieś smakowe gówno, którego nie wypiłbym nawet jakbyście mi zapłacili.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Iss Pon Cze 13, 2011 6:23 pm

On mnie perfidnie zmusił, tak tak! Bo jak już zaangażowałam mózg, zamiast tylko się zachwycać, to się okazało, że lepiej tam nie iść. Bo Cook będzie macał inną, ja będę siedziała i się gapiła, albo mnie upiją, a potem wykorzystają i porzucą, żebym zaszła w nieplanowaną ciążę, zniszczyła sobie cudowną przyszłość starej panny z dwójką adoptowanych dzieci oraz żeby mnie rodzice wyklęli. No świetnie. Ale mnie trzymał, więc uciec właściwie nie mogłam, niestety. Chyba, że się czymś innym zajmie i potem wykorzystam swój hipersuperdar i zwieję. Jeszcze nie wiem jak, ale oglądałam Iniemamocnych, więc mam co najmniej dwa pomysły tak na szybko, ale pewnie da się jakoś bardziej stylowo niż moja kochana dobra Hela, z którą wypiłybyśmy bruderszaft, gdybym ja piła, a ona istniała. Szkoda.
- Ja nie piję przecież, bo nie mam rycerza, nie? - przypomniałam mu, bo chyba zapomniał, zostawiając go z tym smakowym piwem. Ktoś to chyba zauważył i przez jakieś pięć sekund miał ubaw, ale rzuciłam miażdżące spojrzenie, i wtedy miał ubaw ze mnie. Ach, bycie mną jest takie dołujące. I ja nie wiem o niczym, ale w czasie zimy ciecz zamarzając zwiększa objętość, więc jeśli jest w dobrze zakręconej butelce to puf, najwyżej potem można jeść sobie lody. Ale ja nic nie wiem, nie znam się. Chociaż wiem nawet jak nie wiem i nie wiem nawet jak wiem, taki fajny móżdżek mam piękny i pofałdowany. A organy wewnętrzne też mogę elastynować, tylko z umiarem, bo to bardziej wrażliwe jest i jak sobie zmniejszę żołądek, to umrę z głodu. Dlatego organów wewnętrznych nie mogę zmniejszać tylko rozciągać. Szkoda. Bo ciało to mogę dopompować. Albo wieeem, zostanę modelką! Bo właściwie, nigdy nie będę gruba, ani pomarszczona, nie? Już ja tego dopilnuję. I będę fenomenem, będą mnie podziwiać, będę sławna i kochana, a nastolatki będą brać ze mnie przykład, natomiast chłopcy będą wzdychać do kolorowej okładki. Marzenia są piękne.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Pon Cze 13, 2011 8:28 pm

Izka nie miała prawda uciec odemnie! Ja ją tu ciągnę, cały świadom jak zareagują poszczególne osoby na nasz wspólny widok. Co prawda, nie zdawałem sobie sprawy, czy Dimitri tu jest czy go tu nie ma, ale ludzie mają oczy i telefony komórkowe. A za taki cios, mój befef wyjdzie z grobu, przepłynie morze wpław i przybiegnie tu, by z całym tym swoim kulejącym opanowaniem zdrowo mi dojebać. Kulejącym, bo teraz, kiedy do szerszej opini publicznej przeszła wiadomość o tym, że zaciążył własną koleżankę, nawet jego wieczne fanki mają przebłyski zdrowego widzenia. I widzą, że nie taki grzeczny tatulek, jakim go malują. I tak, zawsze zazdrościłem mu tego, z jaką klasą umie pieprzyć i zostawiać. Póki nie umiał upilnować jej jajników. Kurwa, gdybym zrobił coś takiego Ronce, zabiłbym się. Albo nie. W sumie, jakbym jej coś takiego zrobił, to bym się cieszył jak durny i chciał wychować próźniej szkraba na małego Cooka. Miałby irokeza i kolczyk w uchu...
-Kobietko, nawet nie śmiej się dzwonić po psy. Ja ci dam rycerza... nie starczy Ci Robin Kuuuuuk?- mogłaby się już wyluzować i nie robić mi siary. Zaoferowałem jej ponaglającym gestem butelkę, ale jak nie będzie chciała, to przecież jej nie będę jej trzymał. Rycerze byli w średniowieczu, co Elastyna znów pierdoli. Współcześni rycerze to tylko gliny.
Zaśmiałem się, kiedy z łódki wydostali się inni znajomi i coś tam do mnie krzyczeli. Ja byłem taki wyrozumiały, kiedy tu z nią stałem. A ona wciąż sądzi, że idę wyruchać inną?
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Justin Pon Cze 13, 2011 9:33 pm

/It's my party, and I'll cry if I want toooooo, znaczy nie do końca my

Przypłynęliśmy tu łódką, no kurwa, aż mi się łezka w oku zakręciła gdy się dowiedziałem jakiego środku transportu będziemy używać. No łódka. Wiecie czym słynął imprezy w Australii? No jasne, że tym, że wszystko dzieje się na wodzie, pod wodą, albo koło wody. I wcale w tym nie przesadzam. Raz mieliśmy imprezę na jakiejś płyciźnie po środku niczego. Przypłynęliśmy łódką i cały czas brodziliśmy po kostki w wodzie. Ogółem to był straszny niewypał, ale i tak pomysł był zajebisty. Wracając jednak do teraz i nie rozwlekając się nad moją przeszłością... A kogo ja oszukuję. Przecież właśnie na łódce zebrałem grupę wolnych słuchaczy i opowiadałem im jak kiedyś z paroma kumplami polowaliśmy na meduzy. Jeden z tych kumpli po dziś dzień ma wyrąbistą bliznę w kształcie stopy. Zabawne, że meduza postanowiła sobie właśnie taką a nie inną bliznę wybrać. Nie żeby od niej to zależało. Takie organizmy raczej nie myślą, co innego dziobaki. To dopiero są potworne bestie. Zaraz po opowieści o meduzach przeszedłem do tej o dziobaku, w między czasie wołając cos do Cooka. Ale chyba nie chciał słuchać po raz nie wiem który tej samej historii, więc mu dałem spokój. Oczywiście nie uszło mojej uwadze, z kim właśnie się Cook szlajał i zanim zdołałem pomyśleć już pisałem do Dymka. Ale ze mnie okropny donosiciel. Ale ostatnio czułem się niezwykle odpowiedzialny za Dymeczka. Biedaczek został pobity przez nadpobudliwego indianina. Heh, uwielbiałem powtarzać to zdanie, było śmieszne.
W końcu dopłynęliśmy, a ja ciągnąłem się gdzieś na samym szarym końcu naszej grupy. Bo wiadomo, że końce są dla VIPów. A moje towarzystwo tylko to potwierdzało. Długonoga ruda dziewczynka cały czas kroczyła obok mnie i uroczo chichotała po każdym moim żarcie. Choć z jej myśli wyczytałem, że żadnego nie zrozumiała. No trudno. Ważne że jest miła i ładna. Inteligencją nie musi grzeszyć. Ale i tak gdzieś ją tam zgubiłem, bo postanowiłem jednak dopchać się do Cooka.
- Cook! Issabelle! Obok siebie! Pozwólcie, że się bezwstydnie na to pogapię, bo o taki fajny widok. Co u was gołąbki?
Złapałem za jakieś piwo. W sumie nie lubiłem piw. Czasem wypiłem jedno, dwa, siedem. Ale to była impreza. Podniosłem na chwilę kapelusz by odgarnąć włosy na bok i posłałem im jakże piękny i cudowny uśmiech. W sumie ten uśmiech nie był niczym nadzwyczajnym. Ja zawsze szczerzę się jak wariat do pedała. Rowerowego. No, ale w sumie Dymek zawsze mówił, że z Cooka trochę pedał jest i bym się tak odrobinę pilnował. Jakoś nigdy nie brałem jego słów na poważnie. Bo po co?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Wto Cze 14, 2011 7:31 pm

Będąc przy Dymeczku, chce się przyznać do mego szlachetnego czynu. Wiecie, nie odwiedzałem Lykka w szpitalu - od tego ma cipy, które są na każde jego stęknięcie. Ja mu posłałem ładną głupią święcie przekonaną, że kręcą ją siniaki na ciele Fina. Oczywiście ten chuj mi nie podziękował, ale wiecie, że nie to mnie najmocniej boli? Kurwa, zajebałem indianowi za to co zrobił Lykusiowi. Ja zajebałem trzymetrowemu gościowi o wielkiej jak sklep szczęce i łapie w którą złatwością mógłby mnie zgnieść. Ja. Co prawda, złamałem dwie zasady bicia się - po pierwsze skontrolowałem i spowolniłem myślenie neandertala. Za każdym razem, jak chciał mi oddać, ja już robiłem unik. A po drugie biłem się w imieniu Dymka, choć wcale prewnie Szak nie wiedział, że Dymek ma takiego sekundanta. Ale zasady są po to, żeby je łamać, a co więcej czasem oddanie za kumpla wcale nie jest już złamaniem zasady. Byłem kocurem, zostawiłem Szakowi krwawiącą skroń - pewnie później się bawił z młodą mamuśką w pielęgniarki, ale co mi do tego jak Szak wygląda w obcisłym kostiumie. A Dymek co? Nawet mi pierdolony nie wysłał smsa, że już wyszedł ze szpitala. I to ma być przyjaźń? Pierdole.
Nieważne. Siedzieliśmy sobie na tej wyspie i dzieciaki powoli rozkręcały imprezę, a ja ciągle rozkręcałem Izkę. Nie rozkminiam czemu ona zawsze musi udawać, że nie chce mi dać. Ale, ja to chociaż widzę. Gorzej ma taki Justin. On jak idzie z długonogą dziewczyną, już myśli, że ona na niego leci. Czyta w myślach, a taki naiwny!
-Jesteś brana pod uwagę, więc nie spierdol tego- powiedziałem, jak Reid się zbliżał. A ona znów pierdoliła, że coś książe i ja z innymi.
-Jak tam Twoje meduzy? Tym razem gdzie miałeś ślady? Bo ostatnio chciałeś nam chyba dupą świecić- przywitałem się z nim, uśmiechając się szyderczo, kiedy wziął to smkowe piwo. Jaki z niego pedał, to nawet mnie zadziwia. I to mnie tak przezywają. Czarnuchy. -Zacznij się przyzwyczajać Reid- skomentowałem jego słowa i napiłem się whiskey. Ja i Izka? Jak dla mnie nie ma problemu.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Iss Wto Cze 14, 2011 9:01 pm

Ludzieee, czułam się jak jakiś zwierzak, którego pilnuje nierozgarnięte dziecko, bo się boi stracić swojego pupilka. Co ja jestem, chomik? Chociaż e sumie, mogę być chomikiem. Wszystkim mogę być. No dobra, wcale nie.
- Justin. - powiedziałam tylko to, takim głębokim i poważnym głosem, niczym miszczu Yoda. On jest fajny. Dziwnie gada i jest zielony, ale go lubię. Ja ogólnie mam zaburzonę ocenę osób, tak mi powiedział Miły i Szpanerski Wujek w Bardzo Przyjaznym Domu. Właściwie można to udowodnić w ciągu pół sekundy. Odwracając lekko głowę, by spojrzeć na Cooka i się uśmiechnąć. A raczej zacieszyć. Nie, żebym wątpiła, czy co. W końcu zostało tylko kilka miesięcy, więc to mi już różnicy nie robiło większej. No właśnie. Dlaczego ja nie mam nienormalnych przeżyć z niepospolitymi osobnikami? Nigdy mnie dziobak nie pogryzł, nie poparzyły meduzy, nie walnęłam się głową w sedes... Miałam inne przygody godne opisaniaw Piotrusiu Panie, ale jakoś tak wyszło, że nie wyszło. Wtuliłam się w Cooka bardziej, bo się na mnie gapii, a ja jestem introwertyczką.
Iss
Iss
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Justin Sro Cze 15, 2011 9:03 am

O tym, że Cook zaatakował Szaka również wiedziałem, ale oczywiście stale zapominałem. Za dużo miałem dziwnych informacji w głowie, by jeszcze spamiętać jeszcze to. Ale gdy myśli Cooka obróciły się w tą stronę, uśmiechnąłem się jak głupi, wyobrażając sobie tą scenę. I widzicie, to wcale nie moja wina, że szczerzę się zawsze i wszędzie, skoro stale mi wszyscy przypominają o tak zabawnych sytuacjach. Aż żałowałem, że sam tego nie widziałem. Dziwiła mnie tylko jedna rzecz. Skoro Dymek po starciu z Szakiem wylądował w szpitalu to czemu Cook jeszcze żyje? Znaczy ja tam się cieszę, że mu się nic nie stało. Inaczej nie byłoby tej całej imprezy. Cook był dobry w organizowaniu takich rzeczy, z bólem serca ale muszę nawet przyznać, że lepszy ode mnie.
- Spoko - odpowiedziałem Cookowi, bo jakoś nie słuchałem go za bardzo próbując odgadnąć o co też może chodzić myślom Isski. Chomik? Szpanerski Wujek? Piotruś Pan? Nie chciałem mówić, że Isska w tej chwili wydawała się dziwniejsza ode mnie, bo jednak... Wolałem się napić piwa. Oczywiście nie zwróciłem uwagę na to jak Cook myślał o tym, że jestem większym pedałem od niego, bo automatycznie omijałem takie myśli. Ale teraz pożałowałem, bo bym się tak nie zdziwił. - Jezusmaria - rzuciłem krzywiąc się okropnie i mało co nie opluwając samego siebie. - Co za siki? - zapytałem nie wiadomo kogo. Niby rozumiem, że na imprezie są dziewczyny, ale to przecież nie oznacza, że całe piwo musi być sikami. No kurcze. - Gdzie jest coś normalnego?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Lemon Sob Cze 18, 2011 7:46 pm

za dużo postaci mam, by wiedzieć

Jestem niczym ci superbohaterowie przybywający na wezwanie, lecz w mym wypadku nie potrzeba świateł na niebie, wrzasku pomocy czy radia, a jednego słowa: impreza, bym przybył. Tak i stało się dzisiaj. Ja i moje szczęście skoczyliśmy do łódki w ostatnim momencie, by ku oburzeniu reszty załogi wrzasnąć: ruszać dupy i płynąć, bo poparzę i oto stał się cud: każdy usłużnie począł robić to co powinien i wcale nie mamrotali pod nosem, że łódka się podtapia, bo nas za dużo. No dobra mamrotali tak. Wkurzeni byli. Skacząc prawie wpadłem do wody, ale przecież nie w takiej wersji będę to opowiadał moim wnukom, oj nie w takiej.
Poprawiłem okulary, schodząc na brzeg. Czułem się niczym kapitan, który oto stoi przed ważną misją: razem ze swoją zatoką jako pierwszy będzie zwiedzał nowe tereny. I jeśli nawet wyspa Hakoya nie spełniała wymagań wysp znanych nam z Piratów z Karaibów, właśnie tak się czułem. Parę dni temu byłem na tym w kinie po raz bodajże piąty. Po prostu wciąż napotykałem okazje, by owy film zobaczyć. I jak mi miała przejść piracka mania? Przynajmniej się tak pedalsko nie ubierałem. No nieważne to już. Skupmy się na tym, że widzę Reida.
- Ahoj Justinie - zawołałem ze znacznej jeszcze odległości. Gdy podszedłem bliżej odkryłem, że nie jest taki samotny jakbym mógł przypuszczać. Stał przy nim chudy chłopaczek i rudowłosa dziewoja. Bałem się używać słowa dziewica, nawet jeśli ładnie brzmiało. W tych czasach podobno dziewice nie istniały. Szukając stosownych osób do Piekła akurat na wiele panienek, o których można by odważyć się powiedzieć: to jest dziewica, się nie natknąłem. Być może chodziło to o miejsca w jakich szukałem albo jednak o fakt, że smoki w tych czasach by nie przeżyły. - Witam - zwróciłem się do nich. Ledwo się powstrzymałem przed skłonem. Zasada jest prosta: najpierw poznaj, potem rób idiotę. Chociaż od czasu do czasu można też robić na odwrót. Jak kto woli. - Czy ty Reid pijesz smakowe piwo? - zapytałem. Przyjaźnił się z moją kuzynką. To mogło tłumaczyć wiele jego zachowań, ale jednocześnie to piwo to jednak było przegięcie. - Odstaw to i bądź wreszcie mężczyzną - rzuciłem może zbyt radośnie jak na mój przekaz.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Sob Cze 18, 2011 8:25 pm

Ja pierdole. Nie dość, że mam obok naklejkę, której nie śni się, żebym mógł ją zostawić, to mi jeszcze dojebali jakiegoś geja, który buja się w Lykusiu, a teraz jeszcze jakiś pierdolony pirat. Jak on ma ochotę, to chętnie go zaprowadzę do zatoki szalonych aligatorów, coby mu ktoś zjadł nóżkę. Może mógłby być wtenczas piratkiem prawdziwkiem. A jak nie, to wypierdalać. Moim tytuem dzś było bycie głównym kapitanem melanżu. Moim i nikogo więcej. Dobrze, że nie byłem umysłowym Justinem i nie czytałem w myślach, bo pewnie bym się na Tilleya już skakał. Dziś byłem poddrażniony. Nawet odtrąciłem Iskę i poszła sobie przysiąść na krzesełku. Później ją wyratuję, bo ktoś się już do niej przysiadł. Ale narazie zajmijmy się tym, że ten cholerny Lykkcośtamkurwa, właśnie zapowiedział swoją obecność na moim zamkniętym melanżu. Generalnie [*] to mój melanż był zamknięty tylko na tą cipe. Ale tak się złożyło, że ta cipa była moim przyjacielem, więc myślał, że może wpaść. Ale ja mu pokaże! Spojrzałem za Izą, ale ona nawet nie raczyła zaszczycić mnie środkowym palcem, więc wcisnąłem telefon do kieszeni i wychyliłem pół piwa. Przerwało mi pojawienie się Lemona. Nie, nie znam gościa.
-Tylko nie bierz z niego przykładu. Justin to Justin i lubi pofikać z chłopcami- mrugnąłem do nowego i spojrzałem za czymś normalnym dla niego. Niestety. Ale jako kapitan musiałem mu coś dać. Z nietenteges miną schyliłem się i zaraz z uśmiechem już wyskoczyłem do niego z butelką whisky.
-No, to na początek pięknej przyjaźni! - zaraz jedna cofnąłem dłoń -Chyba, że preferujesz to co Justin?
Jakby mi to kurwa robiło różnice.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Justin Sob Cze 18, 2011 8:59 pm

Czy ja przed chwilą narzekałem na myśli Isski? Jaki ja niemądry. W myślach Isski przynajmniej dało się wyczuć jakiś głęboki sens, wiedziało się, że gdzieś on tam jest i jest on dobry. Natomiast Lemon stanowił osobny gatunek, którego z lekka się obawiałem i nie miałem pojęcia jak ładnie uniknąć by nie nabawić się jakiejś biedny. Typu twarz niczym jakiejś niewiernej islamskiej dziewki co tatuś ją kwasem potraktował. Czy, żeby tak nawiązać do piratów, nie chciałbym skończyć jak John Bez Twarzy, jakiś majtek na kutrze. Ja tam się na piractwie nie znałem. Chyba, że drogowym. A do kina... W kinie byłem ostatni raz z Yvką i po tej wizycie mam jakiś urazk psychiczny, któryś z kolei, zresztą od zawsze nie lubiłem siedzieć w wielkiej sali z tyloma obcymi ludźmi przezywających jakieś zmyślone chujumuju.
- Każdy tylko by szukał kozła ofiarnego, którego by się dało jakoś uczepić i wytknąć coś - westchnąłem teatralnie stawiając gdzieś butelkę. - Wystarczy tylko raz się zagapić, wziąć co nie trzeba i gej - dalej jęczałem nad własnym losem, chociaż przecież wiedziałem, że i tak nikt mnie w tym momencie nie słucha. Zresztą ja i tak wiedziałem, że mimo moich wpadek przelicznych na miliony to i tak jakoś się ze mną dało żyć. Gdyby nie dało nie myśleli by o mnie w ten miły i uroczy sposób, nie? Choć to trochę przygnębiające, że dla Lemonka to Cook od razu się rzucił w poszukiwanie czegoś nie związanego z sikami, a dla mnie nie. Uuuuu, chyba jakaś potajemna miłość! Ale nic na głos nie będę mówić, bo jeszcze się speszą! Nie wolno tak! Oczywiście po mojej minie od razu było widać, że coś nie tak, dlatego aby to ukryć sięgnąłem po fajki. I dla jasności: żadne kurwa mentolowe...
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Maureen Nie Cze 19, 2011 12:57 pm

[ nie wiem ]


Tak, tak, wiem. Strasznie dawno mnie tutaj nie było. A wiecie gdzie byłam? Nie wiecie. A poleciałam sobie do Paryża. Zgadnijcie po co? Po zakupy! To znaczy tak po części, bo głównym celem mojej wizyty we Francji byli najwspanialsi fryzjerzy, jakich tylko zna świat. Tutejsza pogoda robi z moimi włosami naprawdę okropne rzeczy, a w tym małym Tromso nawet nie można znaleźć dobrego fryzjera. A to dla mnie koniec świata! Ja, z moją przewspaniałą fryzurą powinnam odpowiedniego stylistę odwiedzać co najmniej raz w miesiącu. A tutaj musiałam sama starać się o swoje włosy! Czysta zgroza, więc w końcu nie wytrzymałam i wybyłam raz dwa do Paryża. Tak szczerze to nie chciało mi się tutaj wracać. Tam było przewspaniale, a Pablo* zrobił z moich włosów jeszcze większe cudeńka niż były przedtem. Teraz nie musiałam się martwić o ich stan przez najbliższe tygodnie, za co byłam mu okropnie wdzięczna. Obiecałam mu przesyłać kartki na święta i nawet z chęcią to zrobię, a naprawdę rzadko zdarza się to w moim przypadku. Dlatego dzisiaj nie spędziłam nad pielęgnacją włosów tyle co normalnie. Mogłam się nawet wyspać. A na szczęście w rezydencji nie było aż tak nudno, jak przed moim wyjazdem. Nawet była jakaś impreza, na którą postanowiłam się wybrać. No w końcu muszę się pochwalić włosami, tak?
Doskonale wiedziałam gdzie mam iść, wiec nie było mowy o zgubieniu się, ale pomimo tego, że znałam drogę to i tak zajęła mi ona spoko czasu przez te przeklęte buty. Jednak to nie był dobry pomysł ich nakładać pomimo tego, że były takie piękne. No ale cóż, złość piękności szkodzi, a dla piękności czasem trzeba się poświęcić, więc nie narzekałam za dużo i szłam dalej. Aż w końcu dotarłam na miejsce, które samo w sobie nie było złe, ale naprawdę myślałam, że ta impreza to będzie coś znacznie lepszego. Ale nie. Oczywiście, w końcu to rezydencja. Tutaj nie może być nic idealnie (oprócz mojej fryzury). Rozejrzałam się w około szukając znajomych twarzy. Cook, Isabella, Rei i ten tamten. Boże. Co to w ogóle ma być.
- Witam wszystkich - Powiedziałam siadając przy stole ( a niech to, ostatnie wolne miejsce było koło Reida ) i siląc się na strasznie wymuszony uśmiech.


* zauważyliście że w każdym filmie fryzjer najczęściej pochodzi z Francji, nazywa się Pablo / Paulo / Paolo lub coś w tym rodzaju i jest gejem?

Maureen
Maureen
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Dimitri Nie Cze 19, 2011 2:54 pm

ARYSTOKRATYCZNE, nie arystokrackie, błagam cię Pokemon, zmień to w profilu XD

/rezydencja z Aneczką

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że mój podobno-jeszcze-bff nie chce mnie na tej swojej imprezie. Niestety, mógłby liczyć na moją absencję gdyby zorganizował spotkanie Klubu Szachowego albo Kółka Wielbicieli Rudych Dziewoi Oraz Stałych Związków Z Nimi. A tak? Chyba nie był aż tak głupi by sądzić, że odpuszczę sobie jakąkolwiek imprezę, szczególnie gdy prowadziłem akcję wracania do żywych. Skoro wbijałem się nawet na urodziny takiej Venus, która nie darzy mnie sympatią permanentnie, to niby czemu miałbym nie zjawić się u Cooka, który obraził się o chuj wie co? W każdym razie przetransportowaliśmy się z Aną drugą łódką wraz z całą bandą innych najwyraźniej też zbyt późno poinformowanych osób na wyspę. W drodze nawet podjebałem butelkę whisky jakiemuś nieuważnemu frajerowi, więc teraz spokojnie mieliśmy zaopatrzenie na wypadek gdyby okazało się, że Kuk zjebał sprawę. Objąłem Anę opiekuńczo ramieniem i skierowałem się z nią ku zgromadzeniu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to rzecz jasna Reid. Pijący jakieś babskie piwo. Czego ja mogłem się spodziewać?
- Czasami naprawdę zastanawiam się czy z nim wszystko jest w porządku - rzuciłem półgłosem do Anabelle. Naprawdę kurewsko słabo byłoby gdyby pewnego pięknego dnia okazało się, że mój drogi Reid serio gustuje w panach. Co gorsza, wiedziałem także o niezdecydowaniu Cooka w tej kwestii. A biorąc pod uwagę, że obaj panowie mieli chore zamiłowanie do związków (no dobra, James może nieco mniejsze, ale fakt pozostaje faktem) można chyba sobie dośpiewać, jakie czarne scenariusze na przyszłość chodziły mi po głowie. W razie czego w życiu nie przyszedłbym na ich ślub. Nie ma, kurwa, mowy.
- I pocieszę cię, kochanie, że nie widzę tu nigdzie twojego narzeczonego podrywającego jakąś inną - Wiedziałem, że choć sama w życiu by się do tego nie przyznała, była zazdrosna o Maksa i nie byłbym sobą, gdybym z tego nie drwił. Rozejrzawszy się dookoła powróciłem spojrzeniem do Justina i niewiele myśląc zabrałem mu całą paczkę fajek, którą właśnie wyciągnął. Nie mentole. Nie cienkie. Czyli może jednak będą z niego ludzie.
- Reid, ty nie palisz, jesteś za młody. Konfiskuję to w trosce o twoje zdrowie - obwieściłem radosnym tonem w ramach przywitania, szczerząc się do niego. Częstując się bez zbędnego skrępowania Justinowym papierosem posłałem krótkie spojrzenie w kierunku Cooka. Nie wyglądał na zadowolonego. Na wszelki wypadek troszeczkę go zmanipulowałem, każąc mu się wyczilować. Niby nie był na ogół groźny, ale kto wie, co mógł zrobić dla tej swojej ukochanej? Na jakiś czas wystarczyło mi napierdalania się, serio.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Ana Nie Cze 19, 2011 3:40 pm

/ z Dimitrim

Wysiadając zauważyłam, że moja sukienka w kilku miejscach jest mokra. Niestety to nie były drobne plamki jak to zwykle jest, gdy woda obok, a jakiś dureń wpycha się na dodatkowego, a jedna przy nodze była całkiem spora. Niezadowolona z odkrycia zmarszczyłam brwi i już zamierzałam się tym dzielić z Dimitrim, ale uznałam, że nie ma po co. Zwłaszcza, że ten dojrzał Justina i swoją wypowiedzią zmusił mnie do zapomnienia o mokrej plamie, która przecież zaraz zniknie i skupieniu się na tym czemu to znów z Reidem ma być coś nie tak. Wzruszyłam ramionami. Babskie piwo. Jak dla mnie nic wielkiego, ale może dlatego, że w przeciwieństwie do mego towarzysza nie byłam facetem?
- Niech pije jak mu smakuje - mruknęłam, powracając do martwienia się o ubranie. Większość nowych jakoś nigdy nie mogła uwierzyć, że tu mamy całodzienny dzień oraz naprawdę przyjemną pogodę. Co dziwne w noc i zimno wierzyli od razu. Co też robi z człowiekiem wzmianka o mieszkaniu za kołem podbiegunowym. Tak czy siak panująca temperatura była zbawienna, bo czułam, że już niedługo znów będę miała nienaganne ubranie.
- Świetna wiadomość, Tatuśku - odgryzłam się. Myśli, że może mi tak bezczelnie dogadywać i śmiać się z mojego lekkiego przewrażliwienia? Ciekawe co on by mówił jakby miał normalniejsze podejście do związku? Na pewno sam by sobie przyłożył za całowanie czyjeś dziewczyny. Ale skoro Maksa nie ma tu to gdzie on się do cholery schował? Mam nadzieję, że będzie miał dobrą wymówkę dla takiego zignorowania mnie. Dwa tygodnie to wcale nie tak krótko. No wiem, że mówiłam, że jadę na tydzień, ale samo tak wyszło.
Zerkając to na Dimitriego, to na Cooka uznałam, że świetnie będzie stanąć tak bardziej pomiędzy nimi jakby James zamierzał obrażać się za wyzywanie Rudej. Spojrzenia za miłego z początku nie miał. Uśmiechnąłem się przyjaźnie do jakoś mało zauważanej Urane. Za dużego wyboru z damskiego towarzystwa tutaj nie miałam i już na pewno wolałam tę pannę Pumpkin niż Iss.
- Czyżby nowa fryzura? - zapytałam. Wiedziałam, że skazuje się na męki słuchania o tym jak teraz będzie musiała o nie dbać, by długo zostały takie piękne. Ona też wyjechała. I to wcześniej niż ja. No cóż. Na razie liczyłam, że obecność pozostałych osób przy stole uratuje mnie przed monologiem Maureen.
- Co za troska - prychnęłam pod nosem. Justin wyglądał na jakiegoś przygaszonego. Aż się nie miało ochoty po nim jechać. Moja spostrzegawczość bywała wkurzająca, bo pewnie gdybym nie zauważyła, że oto Reid musi przeżywać kryzys związany z tym jechaniem każdego po nim, sama bym coś rzuciła. Byłam miła dla Justina? Potworność. Szybko. Zrobić coś z tym. Zaraz... - Czy tamci debile zamierzają zrobić ognisko? - zapytałam, wpatrując się w grupkę już całkiem nieźle wstawionych chłopaczków, którzy zamiast grzecznie bawić się zapałkami ganiali się z podpalonymi kijami, jeden jak nic musiał być z żywiołów skoro im to nie gasło. Cudowna zabawa, ale niech się lepiej do mnie nie zbliżają.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Nie Cze 19, 2011 4:32 pm

Czy ja byłem zadowolony? Kurwa przecież uwielbiam to, że mnie się nigdy nikt nie słucha i chociażby to było spotkanie szachowe, zawsze wszyscy nieproszeni wbiją. I to Pluton ma za dar nieszczęście. Może nam ktoś podmnienił, bo moje żelazne szczęście z którego już chyba wszyscy się śmieli, jakoś ostatnio nie dawało o sobie znać. I kurwa wziął tą swoją niedopchaną dziwkę i jeszcze mi będą rozpierdalać wszystko. Miałem na niego naskoczyć i mu jebnąć z bańki, ale mnie zczilowało coś i zamiast na Dymka patrzyłem ujarany na cycki Urana. Przez moment. Później mi się przypomniało.
Zabrałem whisky Lemonowi. Jak jest taki zajebisty, to niech sie sam zaopatrzy. Justin pił karmi, ale przynajmniej nikt mu nic nie musiał podawać pod nos.Napiłem się i serio podskoczyłem do Lykka. Zmierzyłem go wściekłym spojrzeniem. Nawet nie za Ize, nie za to, że się tu przypałętał. Za kurwa wszystko.
-A ciebie kto tu zapraszał, chuju- rzuciłem i pociągnąłem łyk alkoholu.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Justin Nie Cze 19, 2011 4:38 pm

Zastanawia mnie jeden fakt. Czy te bezalkoholowe piwo było do mnie w jakiś sposób przypisane, powiązane w jakiś magiczny sposób, że wszyscy, nawet ci którzy dopiero się pojawili przy nas, doskonale wiedzieli, że przed chwilą miałem je w rękach, chociaż jakiś dobry czas temu je odstawiłem? Nie miałem bladego pojęcia, że moi znajomi odkryli w sobie całkowicie nowe talenty. Ale co się dziwić, jeżeli nie ma się ciekawszych sposobów na rozpoczynanie rozmowy, to właśnie takie dręczenie mojej wspaniałej osoby pasuje idealnie. Nie mogłem im mieć tego za złe, jak zresztą zawsze. Przecież wiedziałem, że tam gdzieś głęboko w nich tkwi miłość do tego wspaniałego Justinka i nawet czasem daje o sobie poznać. Jak na przykład w przypadku Any. Martwiła się o moje przygaszenie! Czy to nie dowodzi tego, że nawet tak negatywnie nastawiona do mnie osoba, potrafi coś z siebie wykrzesać i ukazać prawdziwy stosunek. To milutkie. I gdyby nie to, że Ana okropnie mnie rozczuliła to bym jej to wytkną. Przynajmniej jej troska nie była takim pozerstwem Dymka. Myślałem, że po tym jaką troską obdarzyłem go gdy był konający, jego nastawienie do mnie się zmieni. Ale on zawsze był chujem i nim pozostanie. Możemy tylko zapłakać. Aż nie chciało się nawet komentować jego wypowiedzi, tak mi było szkoda. I to wcale nie miało związek z tym, że zielonego pojęcia nie miałem co bym mógł powiedzieć. Och, wiem.
- Cześć ANA - zwróciłem się jedynie do niej kompletnie ignorując Dymka. Ja tu mu donoszę, a on mi fajki zabiera. Niech wie, że przegiął pałę. Uśmiechnąłem się do Anki jeszcze raz, a potem odwróciłem do Włochacza. - Maureen! - zawołałem radośnie. - Czuję się jakbym cię nie widział przynajmniej parę lat! To naprawdę niegrzeczne nie odzywać się do swojego przyjaciela przez tak długi okres. Co porabiałaś? I Ana ma rację, serio nowa fryzura? - Dupa, oczywiście, że niczego nie widziałem nowego na głowie dziewczyny. Ale podsumowując: Ana coś widziała + Włochacza nie było z miesiąc = Coś musiała zrobić z włosami. Wbrew pozorom czasami umiałem dodawać do siebie pewne fakty. Ale pewnie reszta zaraz pomyśli, że znów coś ze mną nie tak, bo hmm... Tylko geje i pedały zauważają takie rzeczy. Ale przynajmniej mnie dziewczyny za to lubiły. I chuj mnie obchodziło, że ani Cook, ani Dymek, ani nawet Lemon, tego nie zauważali i myśleli, że cóż... Aktualnie zachowuję abstynencję seksualną. Ale spoooookoooo, niech sobie żyją w tym swoim magicznym świecie, w którym oni są jedynie bogami. Mi to pasuje. Ja mam własnego boga.
Ach, i ten. Aktualnie stałem po stronie Cooka. Bo tak. Dymek mnie obraził to ni będę chuja bronił.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Maureen Nie Cze 19, 2011 5:03 pm

Naprawdę powoli odechciało mi się tutaj siedzieć. Nikogo ciekawego. Więc wyciągnęłam małe lusterko i zaczęłam się w nim przeglądać i poprawiać włosy. Były takie piękne, że po prostu no nie mogłam. Nigdy nie miałam równie pięknych włosów na głowie, co ostatnio. Pablo będzie dostawał ode mnie chyba po trzy kartki na każde święta. Jestem mu wdzięczna do końca życia. Na razie będę tylko wykonywała na nich proste zabiegi, ale wiem, że ta piękność w końcu minie i to ja będę musiała robić z nich takie bóstwa moimi własnymi rękami! Które swoją drogą też były prześliczne. A ten lakier świetnie komponował się z tą sukienką. Boże, co ja gadam, cała byłam prześliczna. No ale to włosy były we mnie najnajnajpiękniejsze. Idealne po prostu. A wszyscy wiedzą, jak trudno to osiągnąć. To znaczy, nie dla mnie, ale dla zwykłych, szarych ludzi to jest naprawdę trudna rzecz.
Gdy usłyszałam znajomy głos schowałam lusterko do kieszeni i zwróciłam się do Any, nawet wysilając się na uśmiech. Bo normalnie to ja się mało uśmiecham, czyli w sumie tylko, gdy patrzę w lusterko, a dokładniej na włosy. Jak miło, że spytała o włosy!
- No pewnie, że nowa. Dlatego właśnie mnie tyle nie było. Ale powiedz opłaciło się stracić te parę tygodni, aby tak wyglądać, prawda? Wiem, wiem, dużo musiałam przejść, ale to naprawdę kosztowało mnie niewiele. Pieniędzy i wysiłku. Dobra, kłamie, ale teraz są wręcz idealne! - Powiedziałam to wszystko szybko i na jednym wdechu takim tonem, jakim mówi matka o swoim dziecku - bardzo opiekuńczym i miły. Bo moje włosy na głowie traktowałam naprawdę jak swoje dziecko. A gdy tylko myślałam, że moje włosy będą w takim stanie w jakim są teraz np. Iss to po prostu dostawałam jakiejś padaczki i padłabym na zawał, jakbym nie przestała o tym myśleć.
Teraz zwróciłam się do Justina. Tak, teraz nazwałam go Justin, nie Reidem, bo zwrócił uwagę na moje włosy. To dobrze, najwyraźniej nie jest taki ślepy, jak pozostali faceci, którzy nigdy nie mogli zauważyć, że moja główka staje się piękniejsza z każdym dniem. W sumie, jeżeli Justin dalej będzie na tyle spostrzegawczy, aby zauważyć moje nowe fryzury i je jeszcze pochwalić, to mogłabym nawet go polubić. W sumie to on też nie ma najgorszych włosów. O ja. NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE TO POMYŚLAŁAM. JEZU.
- A coś mnie ominęło? - Spytałam pospiesznie z powrotem zwracając głowę w stronę Any, aby tylko przestać myśleć o tym co przed chwilą pomyślałam.
Maureen
Maureen
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Elisa Nie Cze 19, 2011 6:53 pm

[ nie wiem ]

Boże, jaka ta rezydencja jest nudna. No masakra jakaś. Żadnej imprezy, nic. To znaczy, dopiero teraz ta jedna, ale przedtem nic! Kompletne zero! A przecież mamy dzień polarny i powinno ich być masa. Co za cioty tutaj mieszkają. Masakra jakaś. Naprawdę powoli już w nich traciłam nadzieję, gdy nadeszło światełko w tunelu w postaci Iris, która przyszła do mnie i wesoło powiedziała, że jest impreza. No w końcu! Ile można siedzieć w domu, gdy na dworze taka zajebista pogoda. Nic tylko balować noc i dzień. Szkoda, że nie było jeszcze z nami Lulu. Pewnie ta jebana cnotka Heidi okupuje ciało. Pierdolona. Nienawidzę jej normalnie. Zabiłabym ją, gdyby nie fakt, że wtedy Lulu nie miałaby ciała, czyli by jej nie było. Ale dobra. Jest impreza, nie będę się martwiła problemami jakimiś.
No i miałam nadzieję, miałam, a tu zobaczyłam miejsce, i kurwa ją straciłam. Co to za pojebane miejsce? Wygląda jak wycięte z filmu Alicja i 12 misiów i złotowłosych, czy innego jebanego ścierwa dla dzieci. No masakra po prostu. Ale chociaż jest alkohol. Dobre i to.
No i dojrzałam Dimitriego. Japierdole. Znowu nie mam nadziei na udaną imprezę. Jebany chuj co zapłodnił Yves. Lepiej by ogarnął się, bo jeszcze będą kolejne niechciane ciąże w Rezydencji. Dobrze, że jestem jego kuzynką.
- Och, ja pierdole. Co on tu robi? Nie powinien zajmować się swoim jebanym nienarodzonym synem i jego matką, kurwą, Yves? - Wiem, że to było wredne, ale sory. Wolny kraj, mam prawo do swoich poglądów. Słowa miały być oczywiście skierowane do Iris, ale powiedziałam to na tyle głośno, aby usłyszał każdy i zauważył naszę przyjście. Może trochę poprawi się jakość tej imprezy.
Elisa
Elisa
team dimitri


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Lola Nie Cze 19, 2011 7:09 pm

/ od murzyna

Dżiii, czy wy sobie zdajecie sprawę, jacy murzyni są zajebiści? Że ja wcześniej nie latałam za Mewą i nie zaciągałam go do siebie. Dziś rano się udało, później się przekonałam jak dużo energii może mieć taki czarnuch, a później poszłam szukać mego kochanego Tristana. Oczywiście go nie znalazłam, bo już przy pierwszej łazience spotkałam znajomą. Elisa powiedziała, że robią imprezę, to się podnieciłam i chociaż pewnie Lykkowa nie chciała lecieć na drugi koniec świata żeby się napić, to ją tu zaciągnęłam. Po drodze słuchaliśmy opowiadań Justina. Ja go podziwiam, jaki on jest odważny z takimi żółwiami morskimi. Później mi Elisa wytłumaczyła, że Justin jest cipą. Ale ja jej też wytłumaczyłam, że ja się lubie pieprzyć i nieważne, czy cipa czy chuj. Proste.
Szłyśmy z chłopcami, którzy dojebali wielkie badyle z ogniem i pobiegli przodem. Same więc sobie załatwiłyśmy wódkę i stanęłyśmy o tu.
-Weeź daj mu spokój. Może go wkurwiła i przyszedł odreagować. O, patrz kolega go znalazł- ucieszyłam się naiwnie, myślałam bowiem, że Cook go będzie przytulał. Zaśmiałam się i pokazałam Elisie butelkę.
-Chodź najebiemy się i zrobimy zabawę w wyzwanie- jak zwykle moje mądre pomysły. Muzyka walnęła w głowę. Jakieś snoopdogowe umcykbumcyk. I pociągnęłam ją w stronę dalszą od Dymka.
-Wolałabyś, żeby siedział z nią, czy żeby się bawił- zaśmiałam się i pomachałam do wszystkich. Nie wiem kto mi odmacha.
Lola
Lola
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Dimitri Nie Cze 19, 2011 10:10 pm

Przewróciłem oczyma na tego tatuśka, bo naprawdę, mogłaby sobie odpuścić. Niby ja też mogłem opanować się przed uwagami na jej drażliwy temat, to jest Maksa, no ale trudno. To były dwie zupełnie różne sprawy. Poza tym ja tu przekazywałem jej takie dobre wiadomości, a ona odgryzała mi się w tak nieuprzejmy sposób. Powinna się wstydzić. Niemniej jednak w swej wspaniałomyślności postanowiłem wybaczyć jej ten zupełny brak taktu. Kiwnąłem krótko głową Maureen w ramach przywitania, bo zanim zdążyłem odezwać się do niej choć słowem, już przypierdolił się do mnie mój niby bff.
- Od kiedy to jesteś taką szlachtą, że organizujesz imprezy na zaproszenia? A może postanowiłeś dołączyć do klubu celibatu i starasz się zachowywać jak idolka przewodnicząca? - odparłem spokojnie, jak zwykle nie mogąc opanować się przed drwiną. Cóż, naprawdę nie miałem ochoty się napierdalać, bo przecież dopiero co uszedłem z życiem, ledwo zostałem poskładany i tak dalej, no ale jeśli zaszłaby taka konieczność, nie omieszkałbym bić się z Cookiem, choćby w ramach obrony. Bądźmy szczerzy - skoro udało mi się przeżyć atak wściekłego dwumetrowego Indianina, to taki James nie powinien stanowić większego wyzwania. Westchnąłem ciężko, gdy Reid tak brutalnie mnie zignorował i rzuciłem mu z powrotem jego paczkę, poczęstowawszy się uprzednio dwiema fajkami. Jedną na teraz i jedną na zaś.
Zaraz usłyszałem gdzieś za sobą uroczy głosik i natychmiast zapragnąłem, żeby były to tylko jakieś przesłyszenia. Albo raczej żebym mylił się co do autorki tej wypowiedzi. Obróciłem się na sekundę. A jednak. Zadziwiające, jak bardzo można mylić się co do ludzi. Błagam, do niedawna moja kuzynka wydawała mi się być cholernym ucieleśnieniem dobra, wręcz aniołkiem, a teraz? Zachowywała się jak ostatnia suka. Naprawdę starałem się mieć gdzieś to jaka w rzeczywistości była - a wiedziałem o tym jedynie z plotek, bowiem od kiedy odkryłem prawdę o niej nie zamieniłem z nią praktycznie słowa - i mogła robić sobie co chce, ale od mojego życia powinna się łaskawie odjebać raz na zawsze. Skąd ona w ogóle o tym wszystkim się dowiedziała? Okej, może i rezydencja pełna jest ludzi, którzy nie mają własnego życia i z tego powodu tylko roznoszą na prawo i lewo informacje o innych, ale kurwa, dlaczego musiała się o tym dowiedzieć akurat ona? Jeszcze brakuje, żeby z tej swojej pieprzonej dziecinności wygadała coś moim starym. Wtedy dopiero byłoby przejebane. Nie zaszczyciwszy kuzynki nawet słowem, powróciłem spojrzeniem do Cooka. Miałem ważniejsze sprawy niż głupia gówniara.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Ana Pon Cze 20, 2011 9:38 am

Ale się nas nagle dużo zrobiło i każdy miał coś do powiedzenia. Przynajmniej ten co zawsze pierdolił nie od rzeczy gdzieś sobie polazł jak mu Cook butelkę odebrał. Znaczy, jeśli chodzi o to nadążanie ze wszystkim to mi szło pięknie, bo gdzie bym ze swoim talentem nie nadążała, ale nie wiem jak reszta radziła sobie z jednoczesnym rzucaniem mięsa, słuchaniem monologu Urane, który to całkiem przypadkiem wywołałam wraz z Justinem, który chyba zamierzał być dla mnie dzisiaj wyjątkowo miły. Dziwna sprawa. To pewnie dlatego, że ja nie chciałam mu dogadywać. Przecież nie można go całkiem zdołować, bo kto inny będzie odwalał te wszystkie głupoty? W drętwych momentach jeszcze byśmy za tym tęsknili. Byłam o tym przekonana, a moje przekonania miały moc.
- No jasne, że opłaciło - odpowiedziałam jak przez grzeczność przystało. W sumie wielkiej różnicy nie widziałam, bo dla mnie Maureen dalej była włochaczem jak wcześniej, ale skoro jej to miało sprawić przyjemność to czemu nie? No owszem. Trochę inne te włosy miała, ale to tylko spostrzegawcze osoby mogły zauważyć. - Później ci opowiem - zapewniłam ją, nawet nie przykładając uwagi co swojej kłamliwej obietnicy. Kogokolwiek niech się zapyta, a jej opowie o tym wszystkim co tu się działo. Bez dorbych informatorów już po paru dniach poza Rezydencją się całkiem wypadało z najnowszych ploteczek.
Westchnęłam słysząc dwa uroczo głupie głosiki. Jeden należał do kuzynki Dimitriego, która naprawdę dla własnego dobra nie powinna podobnych rzeczy mówić. Jak ja nie lubiłam jak podobne panienki rzucały mięsem na prawo i lewo. Rozumiem, że czasem się wymsknie. Że w myślach do siebie, ale nie całe wypowiedzi składające się z przekleństw i obrażające kogoś, gdy samemu się nie ma nic wspólnego ze świętością. Odwróciłam się do niej z uroczym uśmieszkiem, przyklepując do ust. Sprawę naszego wmieszania się bez zaproszeń na imprezę pozostawiłam Dimitriemu na razie, bo skoro Cook czepiał się jego to przecież i mnie, bo z nim przyszłam. Proste. Co do Elisy to miałam ochotę podejść do niej i wrzasnąć, że ma się zamknąć, bo mnie może tylko od tego głowa rozboleć.
- Skarbie słyszałam, że chcesz się pogodzić ze swoim kuzynem. Podpowiem ci: nie tędy droga. A i swój szpan rynsztokowym językiem mogłabyś powstrzymać. Nikogo to nie kręci. - Nie lubiłam chamstwa i takich panienek. Ta druga była trochę śmieszna. Czy ona właśnie do nas pomachała niczym jakaś królewna? A co do pogodzenia się to w pewnym sensie mówiła o tym postawa Elisy. Jeszcze dziecko co się wyrwało spod kontroli i teraz nie potrafi tego naprawić, więc się jeszcze bardziej rzuca i robi większy bajzer. Typowy dzieciak. - Chyba nie chcesz by się dowiedział o tym ilu jego kumpli zaliczyłaś? - I tak już się kłócił z Cookiem. Teraz będzie miał dowód, że nie tylko on jest taki okropny i obraża cudze ukochane. James kiedyś, kiedyś nie utrzymał łapek przy sobie. Tu zawsze ktoś się o tym dowie. A już na pewno ja. Takie wieści nie wyciągamy od razu, a czekamy do stosownego momentu. Teraz to się dopiero impreza rozkręci, jeśli tamci mnie słuchali.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Cook Pon Cze 20, 2011 11:16 am

- Ja jebie, wypierdalaj stąd - warknąłem w jego kierunku. Odkąd jestem szlachtą? Odkąd się okazało, że gumki to produkt deficytowy i nawet kogoś z autem na nie nie stać. Ta kurwa powinna się cieszyć, że jeszcze nie postąpiłem z nim, tak jak z Szakiem. Dobra, może tym razem naprawdę bym komuś przywalił, a nie tylko udawał, że bije. Ale wyszłoby na to samo. Nauczkę by miał. Bo moim zdaniem jakiś bachor to żadna nauczka. Wezmą go sobie i będa się nim opiekować. Albo zostawią komuś i za parę lat wrócą po dziecko. I kurwa to nie moja wina, że mnie to tak boli. Jakby Dymek chociaż trochę się zainteresował moją historią, to by może wiedział, że mnie też pojebana matka oddała i do tej pory sobie mogę tylko pomarzyć o tym, żeby narzekać na rodziców, tak jak on to robi. Lykuś jest jebaną suką, która postąpi tak samo jak moja matka. I chuj mnie obchodzi, czy go boli to, jak ja go nie wspieram. Nie będę mu mówić, że ma dziecko zatrzymać, bo przecież wtedy nie będzie już Lykusiem, tylko jakąś cholerną cipą na usługach Yves. A i tak nie podołają i dziecko albo będzie kryminalistą, albo umrze w wieku pięciu lat jak pierwszy raz weźmie amfy. Nie powiem, że ma bachora oddać, bo będę mieć wyrzuty sumienia, że przyczyniłem się do nieszczęśliwego losu jakiegoś bogu-winnego człowieka. Zrobiłem krok w przód i popchnąłem go, a że się tego nie spodziewał, to się cofnął. - Nie będziesz mi tu pierdolił o jakiś problemach z ogórkami w majonezie. Idź się napij z tamtą suką, to może jeszcze bliźniaka mu dorobisz
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Elisa Pon Cze 20, 2011 12:48 pm

Samo miejsce działało mi na nerwy. No bo w końcu nie jestem w jakiejś walonej bajce, tylko w normalnym świecie. Ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Innej imprezy nie było, więc musiałam tutaj przetrwać. Albo tutaj, albo w pokoju, gdzie będę się raczej nudzić. No to jednak, wolę tutaj. Nawet jeśli muszę przetrwać obecność Dimitriego. Dam rade. No bo kto da radę, jak nie ja?
Odwróciłam wzrok z powrotem na Iris i uśmiechnęłam się miło. Nie dam sobie popsuć humoru, a co!
- Wiesz świetny pomysł. I masz racje, w dupie go mam. I niech siedzi sobie, gdzie chce. Przy bachorze, albo tutaj najebany. Pff. Jego sprawa - Powiedziałam na koniec wzruszając jeszcze ramionami. Ruszyłam z Iris w stronę stołu, ale napotkałam barierę, w postaci panny Anabelle. A ona co? Księżniczka? No chyba nie. Wiec niech se nie myśli.
- A kto Ci powiedział, że chcę się pogodzić? Wybacz, ale masz złe źródła informacji. i może w ogóle przestałabyś żyć życiem innych, a zaczęła swoim? Bo jak ostatnio słyszałam, coś Cię twój luby opuścił. Znalazł ładniejszą? Powiem Ci jeszcze, że mogę mówić, jak chcę, a jeżeli Cię to boli to wyjdź. - Odpowiedziałam jej jadowitym tonem. Po co ona w ogóle wtrąca się w moje sprawy? Swoich nie ma? - I możesz mu powiedzieć co ty tam chcesz. Mam to gdzieś. To moje życie i ani on, ani ty nie macie nic do niego. Mogę sypiać z kim chce, gdzie chcę, kiedy chcę, a was nie powinno to obchodzić.
Elisa
Elisa
team dimitri


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Lola Pon Cze 20, 2011 1:11 pm

O rety. Ja mam butelkę, a nawet nie mogę sobie się z niej napić, bo mi ciągle ktoś przeszkadza. Albo jakiś najarany chłopiec, któremu się przypomniało, że mieliśmy sobie powtórzyć kiedyś nasze ostatnie spotkanie i właśnie się przywala, albo jakaś zmarszczona Anabell. Ja jej chyba nie lubię. Taka sztywna jest i ma za małe dekolty. Chociaż, w sumie, jak ktoś nie ma czym stanika wypchać, to dobrze, że większych nie nosi. Ja mam! I noszę. Boże, jaki on nachalny! Dałam chłopcu kuśtykańca w bok i zmierzyłam wzrokiem obie panie.
- Po co ona ma się z nim godzić, heloł? - Zachichotałam słuchając, jak się Elisa się bulwersuje. Jasne, że może się jebać z kim chce i wgl nie wiem po co ta rozmowa! Ułożyłam dłoń na biodrze i stanęłam sobie jak jakaś glupia lala, żeby mnie wszyscy mogli podziwiać. Romansów Cooka i Dimitriego nie widziałam, bo były z tyłu. Ale pewnie byłabym dość obojętna. A ten który wygra, zawsze może mieć odemnie małą nagrodę. Dżii, ludzie to się nie umieją bawić.
Lola
Lola
~ * ~


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Ana Pon Cze 20, 2011 1:40 pm

I niby ja księżniczka? Kto tu marudził na wszystko niczym wciąż głupie, zbuntowane dziecko? Jak dobrze, że jej to za parę lat przejdzie. Kolejny powód dla którego nie chce zostać matką. Małe dzieci są okropne? Poczekajcie, aż to wyrośnie. Nie za bardzo miałam ochotę zostawiać za plecami kłótnie Cooka z Dimitrim, bo potem byłoby mi za daleko, by gamoni rozdzielać, ale ktoś tu bardzo nieumiejętnie starał się mi dogryź. Musiałam podejść te parę kroków. Warto było męczyć się z takimi butami przy łódce, bo oto mogłam spojrzeć z wyższością na kuzynkę mego przyjaciela.
- Skarbie zdajesz sobie sprawę, że mnie ostatnio nie było? Trudno opuścić osobę, która jest za oceanem. - Ale weź takiej wytłumacz. Zresztą ja doskonale widziałam, że pod tą maską: patrzcie jak mam na wszystko wyjebane, czai się dziewczyna, która kiedyś pożałuje, że sobie spieprzyła kontakty z calutką rodziną. Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Z kim ja w ogóle dyskutowałam? Z dzieckiem, które myślało, że mnie ruszy tekst o tym, że mogę sobie stąd wyjść? Pewnie właśnie powinnam wybuchnąć płaczem i stąd zwiać. - Faktycznie bolą mnie popisy dzieci. No ale nieważne. Wracaj do pieprzenia się z każdym. Może jeszcze raz zaliczysz Cooka? - Założyłam ręce na piersi. To mogłam powiedzieć zbyt głośno. Na pewno usłyszał to Dimitri. Mówi się trudno. Skoro smarkula twierdzi, że zupełnie nie chce się godzić z Dimitrim to spalmy wszelaki mosty i możliwości pogodzenia się. Zerknęłam przez ramię na tamtą kłócącą się dwójkę, jeśli usłyszeli to dolałam oliwy do ognia, ale przynajmniej już nie tylko Fin był tym złym. Dodatkowo, nie ma to jak znajomość biologii Cooka. Lepiej, żeby się nić nie zaczęli, bo Dymek na pewno nie pamięta o tym, że jego żebra wciąż nie są w najlepszym stanie. Ale zaraz. Smarkula coś mówi. Łaskawie przeniosłam na nią spojrzenie. - Świetnie - uznałam. - Powodzenia w łapaniu syfów. - Jeszcze jakby nie było uzdrowicieli lub jakby nie chcieli jej pomóc. Zasługiwała na to.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Stół sobie stoi Empty Re: Stół sobie stoi

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach