Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kolacja Pumpkinów

+5
Saturn
Pluton
Mars
Venus
Mistrz Gry
9 posters

 :: Inne :: Eventy :: Gra

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Pluton Sro Cze 29, 2011 6:50 pm

Z rosnącym przerażeniem i coraz mniejszym zrozumieniem dla całej obecnej sytuacji obserwowałem bieg wydarzeń, który z momentu ma moment stawał się, o zgrozo, coraz bardziej niedorzeczny. Posłałem Saturnowi pełne wyrzutu i bólu spojrzenie, bowiem jego zachowanie sprawiło że poczułem się jakby ktoś dosłownie wbił mi nóż w serce. Niemal fizycznie odczuwałem ból całej tej niesprawiedliwej oceny naszej matki! Jakże nasza rodzicielka, która przecież w zamyśle powinna znać nas wszystkich lepiej niż my sami siebie, mogła prawić tak okrutne kłamstwa na temat tak okropnej osoby jaką był Saturn?! Czy nie istniała już żadna sprawiedliwość na tym wielkim, okrutnym świecie?! Ah, ja nieszczęsny! Najwidoczniej prawda znów przegrała z silnymi kłamstwami oraz grą pozorów, jaką nieodmiennie reprezentowali sobą moi dwaj okrutni bracia! Czy naprawdę na tak wiele liczyłem marząc, że pewnego dnia doścignie ich sprawiedliwość, i jeśli nawet nie będą cierpieć aż tak bardzo jak ja za ich sprawą cierpiałem (to mocno wątpliwe, bowiem chyba nikt nie umiał doświadczyć aż tak głębokiego psychicznego oraz fizycznego bólu), to może chociaż ktoś upomni ich za ich grzechy. Jednak póki co zawsze ze wszystkiego udawało im się umknąć bez szwanku! Nawet teraz, gdy coraz śmielej zaczynali mi grozić i zgniatać mnie między sobą, usiłując jak zwykle wdeptać w ziemię nie tylko moje poczucie godności osobistej, ale także pewność siebie, nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Nie dziwiło mnie to. Jak niby ktokolwiek miałby kierować ku mnie choć minimum atencji, skoro nagle dumnym krokiem wkroczyła do pomieszczenia szczęśliwa para zakochanych, Ianelle i Merkury, od razu zabierając całą uwagę?! Biedna Ian, nawet nie zdawała sobie sprawy, na jak wielkie męki skazywała się, z własnej woli wkraczając do naszej okropnej familii! Jak wiele dałbym, by również mieć wybór, czy chcę należeć do rodziny czy też nie! Choć w moim przypadku na pewno podjąłbym inną decyzję. A słysząc kolejną porcję obrzydliwie radosnego trajkotania Venus i uwagę Jowisza, ponownie skierowałem spojrzenie ku niej i Marsowi. Doskonale potrafiłem zrozumieć, o co chodzi memu bratu. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, iż najprawdopodobniej była to jedna jedyna rzecz na całym ziemskim padole, w której mogliśmy mieć podobną opinię. Czyż nie strasznym było, jak bliski kontakt zachowywała ta dwójka? Nie wiedząc, co mam powiedzieć, otoczony tymi wszystkimi tak nieżyczliwymi mi osobami, które na dodatek miały między sobą niezdrowe stosunki zgarbiłem się, wbijając wzrok gdzieś w stół. Miałem nadzieję, że może jednak moi bracia mi odpuszczą. O, losie! Dlaczegoż muszę dźwigać na mych barkach aż tak ogromny ciężar?!
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Saturn Sro Cze 29, 2011 7:20 pm

No kurwa, ja pierdolę. Gdzie ja się znalazłem, co za popierdolona rzeczywistość, co za gówno. Szambo, kanały i ścieki. Gdzie ten szatan jest gdy jest potrzebny? Czy nie widzi jak cierpię, jakie katuszę muszę przechodzić, jakie udręki, jaka nagle słodka cukrowa kraina się wokoło nas zrobiła. Magiczna pierdolona kraina twojego wymarzonego ślubu. I pewnie jeszcze nam na ten ślub niby każą iść. Jakby samo słuchanie o jakiś białych namiotach i wiankach na głowę, nie było wystarczającą karą. Może jeszcze nich sprowadzą jednorożca i każą nam go dosiadać jako bliźniakom i ciągnąć karetę. A za karetą pewnie będzie kroczyć marsz żałobny rozsypując naokoło cukierki. Albo nie, rozsypując płatki kwiatów. Matka będzie płakać diamentowymi łzami, Venus będzie szła za rączkę ze swoim przydupasem Marsem. Neptun nawet się kurwa nie pojawi. A kurwa, ja też. Nie ma chuja. Na ślubie mnie nie będzie, sorry Merkury. Znaczy nie sory, mam cię w chuju pierdolony dzieciorobie.
Jeszcze raz spojrzałem na Jowisza mając nadzieję, że aktualnie wyraża takie zdanie jak ja na temat rozmowy tej brzuchatej cipy, której imienia nawet nie znałem, ale byłem pewien, że zaczyna się na G. Pewnie jakaś Grunhilda, czy co. Ja pierdolę, musiałem się teraz na czymś wyżyć, bo bym normalnie nie wyrobił z tymi wszystkimi myślami. Kurwa, myślami wypełnionymi słodkością. A na czym to ja się kurwa najlepiej mogę wyżyć? No na Plutonie, który jak zwykle z minią pokutnika siedzi jak na jakimś tureckim kazaniu. Warknąłem sam do siebie.
- Cioto, teraz to już się nawet boisz odezwać tak? Język odjęło? Gdzie ty masz kurwa jajca, pojebańcu? - znów zbliżyłem się do jego ucha, bo wiecie. Jadnak wiedziałem, że jakbym to wykrzyczał na cały głos to bym miał przesrane. - No co powiesz? - zapytałem jeszcze raz i wtedy nie wytrzymałem.

jowiszek opisze co się stało
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Neptun Sro Cze 29, 2011 7:27 pm

/ z emo pyłu, otchłani rozpaczy czy innego gówna /

Ostatnimi czasy bardziej przypominałem cień Plutona niż siebie samego. Ciągle chodziłem jak struty i tylko przy Delilah na mej twarzy było widać uśmiech, jednak najwyraźniej na tyle marny, że i ona potrafiła zauważyć, ze coś mnie gryzie. Bagatelizowałem wszystko i zaraz sprowadzałem rozmowę na inny tor by znów mogła zacząć się rozgadywać. Kiedyś uwielbiałem jej słuchać, a teraz chyba zbyt często bujałem w obłokach i rozmyślałem o jej cudownej przyjaciółce, którą spotkałem tylko kilka razy, rozmawiałem z nią mniej niż chwilę, a wywarła na mnie takie wrażenie, że jej wizerunek zawsze mi towarzyszy. Codziennie, każdej minuty, myślę o niej, a najgorsze, że prawie tyle samo myślę o Delilah. Nadal niesamowicie ją kocham, jednakże czuję się paskudnie z myślą, że tak bardzo pożądam jej przyjaciółki. Właśnie przez to ostatnio tak się od niej oddaliłem i nie potrafiłem już cieszyć się każdą chwilą z nią spędzaną. Dzięki gadatliwości mojej dziewczyny wiedziałem dość dużo o Yael, ma osiemnaście lat, młodszego brata i siostrę bliźniaczkę, która jest w ciąży, uwielbia wodę i jej talent jakoś sprawia, że woda na nią wpływa, wiem, ze jest bardzo cicha i spokojna, że lubi pisać, kilka razy sam się o tym przekonałem widząc ją zawzięcie piszącą w notatniku (nie, nie, nie, wcale jej nie śledzę, takie zabawy są dla niedojrzałych gówniarzy). Wiedziałem, że lubi wcześnie wstawać, by móc popływać w pustym basenie, że jej ulubionym miejscem do czytania jest parapet schowany za schodami, gdzie przytaszczyła wielką poduszkę. Wiedziałem nawet jakie lubi jeść płatki na śniadanie i że codzienni pije powyżej trzech filiżanek herbaty dwa razy różaną (rano) i raz ze skórką pomarańczy (na wieczór). Wiedziałem też, ze się mnie boi. Nie dowiedziałem się tego od Del, byłem pewien, że Yael nigdy by jej czegoś takiego nie zdradziła. Po prostu zauważyłem jak czasem na mnie patrzy i to łamało mi serce. Bałą się mnie, brzydziła, a ja jedynie mogłem myśleć o tym jak całuję jej delikatne dłonie, masuję zmęczone stopy, gładzę cudowne włosy, jak czule ją całuję i spełniam jej wszystkie zachcianki. A ona mną gardziła i uważała za jakiegoś potwora. Potrafiłem przez godzinę gapić się w lustro zastanawiając się co jest ze mną nie tak. No i jeszcze jedna sprawa, najgorsza. Ma chłopaka. Znam go bardzo dobrze, należy do mojej grupy. Ciągle biega za nią ze swoim futrzakiem, którego dostał od niej na urodziny i patrzy za nią maślanym wzrokiem. Oczywiście nie dziwi mnie to, że znalazła sobie chłopaka, jednakże dziwi mnie jej gust. Nie uważam, że jest kiepski, rzekłbym, że raczej: dość nietypowy.
Nawet nie zauważyłem, że mama mnie wycałowała i usadziła przy stole. Nie obchodziło mnie co się dzieje wokół, wzrok podniosłem jedynie dlatego, że musiałem westchnąć. Nie mogłem tego opanować. Zauważyłem wtedy kilka śmiesznych tudzież niepokojących obrazków, jednakże absolutnie mnie to wszystko nie ruszało. Czułem się jakbym spędził na krześle cały dzień, lecz w rzeczywistości nie minęło nawet półgodziny. Wstałem i wyszedłem mając nadzieję, ze wszyscy są tak zajęci, że tego nie zauważyli.

/ W pisdu /


Ostatnio zmieniony przez Neptun dnia Sro Cze 29, 2011 10:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Jowisz Sro Cze 29, 2011 8:02 pm

A ja myślałem, że sceny przed chwilą były obrzydliwe. Dureń ze mnie. Teraz się wszystkie pindy złączyły i trajkowały o pieprzonym ślubie, na który chyba siłą będą musieli mnie zaciągnąć. Ta, kurwa. Spróbujcie zmusić wilkołaka, by gdziekolwiek poszedł. Powodzenia wam życzę i dalszego życia w jednym kawałku. Nie ma bata. Nie przyjdę. Zerknąłem na Saturna. Tak. On też nie przyjdzie. W tym się zgadzaliśmy bez słów. Jednak ta całe bliźniacze, i wilkołacze również, połączenie działało.
Saturn chyba nie wytrzymał tego, że musimy tutaj siedzieć jak idioci i udawać, że świetnie się bawimy razem z naszymi ukochanym braciszkiem pośrodku i zrobił to co zrobił. Szkoda, że zapomniał, iż po drugiej stronie stołu beztrosko trajkocze sobie o sukni ślubnej i ciążowych zachciankach nasza matka.
- Saturn - syknąłem, ale nie zdążyłem. On go chyba chciał począć go dusić. Chwyt na właśnie taki wyglądał. Oj źle, bo matka też się spojrzała. Przynajmniej bez tego durnego aparatu w dłoni.
- Chłopcy! - zawołała. Momentalna reakcja mego brata mnie rozłożyła na łopatki. Po prostu oparłem się o stół i śmiałem jak głupi, bo Saturn właśnie tulił Plutona! Robił to. Gdzie ten aparat, gdy potrzebny? - Z czego ty się śmiejesz? To przecież takie rozkoszne, że oni tak się lubią. Brałbyś przykład z braci. - A potem znowu spojrzenie na nich. - Saturn ty naprawdę jesteś najbardziej troskliwy.
Prawie sturlałem się pod stół. Ale spojrzenie brata szybko postawiło mnie do pionu. Kurwa. Korytarze nie przetrwają. Najpierw kocyk. Teraz to.
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Sro Cze 29, 2011 10:35 pm

Zaczynałem poważnie rozważać teorię, iż Venus urodziła się zarówno ze swoją jak i moją umiejętnością komunikacji międzyludzkiej. I właśnie na to zrzucałem winę za własną małomówność, co z resztą siostra nadrabiała w tempie ekspresowym. W ciągu tych kilkunastu minut powiedziała zapewne więcej, niźli ja przez cały miniony rok.
- Tak, jesteś ładna. - mruknąłem jedynie, by wykazać szczątkowe zainteresowanie i nalałem sobie kolejną lampkę wina. Nie byłem pewny kto tym razem organizował alkohol na rodzinne zebranie, jednak musiałem przyznać, iż to, co piłem teraz było wyśmienite. O ile coś poza whisky mogło mi w ogóle smakować.
Podniosłem wzrok znad swojego kieliszka i spojrzałem po kolei na resztę uczestników tego ewidentnego festiwalu głupoty i pompatyczności. Nie zauważyłem niczego szczególnie niepokojącego. Bliźniaki i Pluton zachowywali się jak na nich przystało - dwóch pierwszych nagminnie uprzykrzało życie trzeciemu, co w moim mniemaniu było oznaką wewnętrznej frustracji. Tak głęboko w dodatku zakorzenionej, że nawet ich zwierzęca natura nie była w stanie jej stłamsić. Venus oczywiście mówiła. Mówiła i ładnie wyglądała. Idealnym kontrastem była Earth, która tylko ładnie wyglądała. Uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco, przenosząc wzrok na Neptuna, potem na Merkurego i jego... Towarzyszkę niedoli. Niedola w postaci trzymiesięcznego brzucha jawiła mi się przed oczami niczym dzieło szatana i zdecydowanie była kolejnym powodem, dla którego wolałbym, by mnie tu teraz nie było. Nie pasowałem do obrazka.
Widząc przerażenie na twarzy Plutona zgromiłem wzrokiem Saturna i Jowisza, chociaż wiedziałem od początku, że nie zyskam tym zupełnie niczego poza fałszywym poczuciem wypełnienia obowiązku starszego brata i współlokatora jednocześnie. A właśnie. Kiedy to ja ostatnio spałem we własnym łóżku?
Snując swoje własne czarne scenariusze odpłynąłem kompletnie i przez moment zdawało mi się, iż stałem się kompletnie niewidoczny dla otoczenia. Jedynie Venus, która wpatrywała się we mnie z tym samym niesłabnącym nawet na chwilę uporem zakłócała to błogie uczucie. Westchnąłem zrezygnowany i nalałem jej jeszcze odrobinę wina, wiedząc, że pusty kieliszek przy kimś takim wyglądał dziwnie nieestetycznie.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Venus Czw Cze 30, 2011 9:06 pm

Och, nie mogłam się nacieszyć! Ianelle promieniała z każdą kolejną chwilą. Jak ktokolwiek może to nazywać Niedolą? Przecież ten ktoś musi być ślepy. I okrutny. A, Mars. To zrozumiałe.
-Och, Ianelle, jak to dobrze, że przynajmniej Ty w tej całej Rezydencji masz dobre biodra. Trzy miesiące z hakiem, a już wyglądasz jak prawdziwa mama!- pochwaliłam ją i sięgnęłam bezwiednie po kieliszek. Wypiłam łyka, dwa, trzy. Nie powiem, ostanie sformuowanie bardzo przypadło mi do gustu. Moich zaleceń. -No, oczywiście! Nie znam jeszcze nazwiska nikogo, kto mógłby uszyć taką sukienkę, ale nie musisz się martwić! Jeżeli mi to powierzysz, będziesz miała cudną sukienkę. A więc już w sierpniu? Och, Merkury, ty okrutniku, przecież miałeś mnie informować!- zbeształam go z szerokim uśmiechem. Więc chyba nie poczuł się źle. Raczej jego szeroki wyszczerz nie mówił inaczej. -Jak to dobrze, że wreszcie ktoś się nim zajmie. Przecież on by zginął w kolejce po urodę, gdybym go ze sobą nie pociągnęła - pogłaskałam brata czule po włosach. I jakoś nikt nie patrzył na to krzywo. A spróbowałaby coś takiego zrobić Marsowi! A zrobie, żebyście wiedzieli! I każdy wie, że to dwójka pierwszysch dzieci zgarnęła całą urodę. Reszta ma rozum. Pluton ma uczucia.
-Okulary? Jeżeli mam być szczera, nie wiem, jak okulary będą się komponować z białą suknią z koronki, ale zważając na to, że będzie to jeszcze słoneczne lato, można sprawdzić. Tylko, błagam, nie miej ich na nosie podczas ceremonii! I na pewno nie będzie dobrze to wyglądać, kiedy będziesz zasłonięta dziękować za życzenia. Nie zrozum mnie źle - chodzi przecież o to, by wszyscy mogli zobaczyć w twych oczach prawdziwe łzy szczęścia- uświadomiałm ją bez ogródek. Jakbym oczekiwała, że będzie płakać na zawołanie. Ale cóż, u mnie wszystko musi być na najwyższym poziomie. A płacz na ceremoni jest słodki. I pasuje do naszej młodej mamy. Wyjęłam telefon i z uśmiechem odczytałam jakieś tam wiadomości. Sięgnęłam po kieliszek i opróżniłam go. Jak to dobrze, że Mars był pod ręką.
-Och, to wcale nie plotka! Ziemia jest zaręczona z francuzem- oświadczyłam i skierowałam wyczekujący wzrok na Ziemię. Dopiero się pojawiła, a już jest w środku zainteresowania. Odrzuciłam na plecy jasne loki i zajęłam się przeglądaniem zdjęć w internecie. Po jakimś kwadransie z przerażeniem stwierdziłam, że mój żart został opacznie zrozumiany. Przecież... Och, jednak jestem głupia. Takie żarty są zrozumiane tylko dla tych, którzy je robią. Najgorsze było, kiedy Neptun wysłal mi smsa. W moich oczach pojawiły się łzy. Wychyliłam już trzeci kieliszek. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Marsa. Jeżeli czuł się źle w moim towarzystwie, wadziło mu, że traktuję go jak traktuję, to dlaczego sam nie umiał tego skończyć. Przecież był genialny w uciekaniu. Pokręciłam głową. Na chwile łzy z mych oczu znikły, pożegnałam się z mamą rzucając jej jakąś wymówę o tym, że boli mnie głowa i wstałam. Trochę się zachwiałam i oczywiście tatuś zażartował coś, żeby mnie Mars odprowadził. Miałam ochotę uderzyć oboje. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i wyszłam. A on za mną, chyba.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Czw Cze 30, 2011 10:12 pm

Westchnąłem zrezygnowany, zerkając przez ramię na wychodzącą Wenus. Królowa dramatu była osóbką nad wyraz wrażliwą, co w połączeniu z moim brakiem jakiegokolwiek wyczucia stanowiło mieszankę iście diabelską. Dopiłem swój alkohol, mruknąłem do ojca i powoli wybyłem z sali, po drodze zbierając kilka wymownych spojrzeń. Wiedziałem co reszta sądzi o kontaktach moich i Venus. Byliśmy zarówno tylko rodzeństwem jak i czymś zdecydowanie więcej i pogodzenie wszystkich tych dziwnych i zazwyczaj niwelujących się nawzajem relacji stanowiło duży problem nawet dla kogoś takiego jak ja. Kogoś, kto nota bene miał spory staż w pakowaniu się w tak zwane "bagna" i wychodzeniu z nich w stanie nienaruszonym. Tym razem jednak znajdowałem się w punkcie zawieszenia, pieprzonej martwej kropce, nie mogąc ruszyć się ani w lewo ani w prawo. Brnięcie do przodu wiązało się z dużym niebezpieczeństwem, o cofaniu nie było nawet mowy. Musiałbym nigdy się nie urodzić.
Zamki w drzwiach szczęknęły cicho, gdy niemal bezszelestnie znalazłem się na korytarzu. Instynktownie skręciłem w prawo, znajdując siostrę zaledwie kilka sekund później. Siedziała na parapecie. Okno było we wnęce, toteż jej obecna kryjówka nie była najgorsza. Tropiciela jednak obejść nie mogła. No i, na boga, byłem jej bratem.
Stanąłem obok, opierając się plecami o ścianę i kątem oka zerknąłem na Julię, która wystudiowanym ruchem usuwała resztki tuszu do rzęs ze swoich policzków.
- Venus? - Nie potrzebowała konkretnego pytania. Wiedziała.
Wyciągnąłem przed siebie ręce splecione w palcach, przeciągając się w ten dziwny sposób. Mój kark strzyknął cicho, wywołując u mnie koślawy uśmiech. Och, Dominiku, sypiesz się, mój drogi.
Z sali dobiegł śmiech Ianelle. Spojrzałem na Venus.
- Zazdrościsz jej, nie mylę się?
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Venus Czw Cze 30, 2011 10:48 pm

Teraz wolałam nawet nie myśleć o mnie i Marsie, z tym okropnym "i" pośrodku. Jak musiałoby być nam dobrze w alternatywnym świecie, gdzie ja wcale nie nosiłabym imienia bogini miłości, nie byłabym skazana na takie upokarzające myśli, które właśnie zjadały moją świadomość. Zaczynałam widzieć to wszystko zupełnie inaczej. Zauważałam, że mojemu rodzeństwu, jak i innym postronnym, bardzo wadziło to, co było pomiędzy mną a bratem. Zazwyczaj starczało mi samozaparcia, by zbagatelizować ich zniesmaczne spojrzenia i brnąć w tą grę. Bo gra ta niewątpliwie mnie ekscytowała. Nie widziałam praktycznie nic złego w naszej relacji. Była czysta, zabawna, sprawiała przyjemność. Ale tym razem chyba przegrałam.
Schowałam się. Naiwnie marzyłam, że mnie nie znajdzie. Nawet kiedy bawiliśmy się w chowanego, zawsze jako szukający pierwszą odkrywał mnie i nigdy nie dawał mi wygrać. A teraz, kiedy już opanował swój dar, nie mogło być inaczej - znalazł mnie, na szczęście, kiedy już doprowadzałam się do porządku. Nie widział punktu kulminacyjnego, ale doprawdy, nie było w nim nic widowiskowego. Słysząc jego słowa, tylko pokręciłam głową. Dlaczego musiał z jednej strony mieć rację, a z drugiej tak mocno się mylić?
-Tego, że jest szczęśliwa? Bardzo - powiedziałam cicho wpatrując się w niego. Jak ja nie lubiłam, jak on mnie tak denerwował. Przecież takie strzykanie kości to jakaś choroba. A ja nie lubię chorób. Boję się ich strasznie. Odwróciłam wzrok. No, nic. Przecież nie czas na rozstrzyganie tego rodzaju moich problemów. Szkoda, ale może wrócimy. Oby.
- Mars, jestem głupia. Strasznie.-zaczęłam wreszcie. Spuściłam nogi, by wisiały w powietrzu. -Pamiętasz ostatnie urodziny Apollina? Kiedy okazało się, że Ojciec zna tego fotografa od Marlin i Audrey? Tego na emeryturze, dziadka. Jak był nami zachwycony? Pamiętam, że ty go nie polubiłeś, nawet raz czy dwa dałeś mu to do zrozumienia. Ale on był uparty. Tak bardzo chciał nam zrobić zdjęcie. I pamiętasz, jak robiliśmy takie jedno? Miałam tam sukienkę bez pleców. Jak się umiejętnie w tym położyć, wyglądała, jakby była bez góry. Rozumiesz, widziałeś to- speszyłam się trochę i uciekłam wzrokiem od twarzy, którą dotąd uważnie badałam spojrzeniem. Miałam te rysy wyryte w pamięci już całkiem dobrze, a i tak, mogłabym miesiącami wpatrywać się w jego zdjęcie. To byłoby porównywalne z tym, jakbym siedziała z nim miesiąc. On jest... mało rozmówny.Podjęłam, wracając spojrzeniem znów do jego oblicza -Myślałam, że to będzie żart. Przecież nikt nie mógłby w to uwierzyć. Zdjęcie jest śliczne, więc dlaczego nie? Ale ludzie to tak okropnie źle odebrali. I to nie jest najgorsze, bo Ana i Florence to dwie małe gówniary bez mózgu, ale Neptun... Neptun śmiertelnie się na mnie wypiął.- schowałam twarz w dłoniach, bo nagle poczułam, jak do oczu znów napłynęły łzy. Och, Neptun, planeta jeszcze bardziej mi odległa niż Plutonek. On się na mnie wypiął. Pokręciłam głową przerażona, tym, że tak się stało. Kiedy jako tako doszłam do siebie, pociągnęłam nosem i szukając na suficie pomocy, dodałam:
-Czy ty jesteś mną zdegustowany?- jęknęłam wreszcie, pozwalając, by ta drama się ciągnęła.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Earth Pią Lip 01, 2011 3:34 pm

Reasumując. Bliźniaki gnębią Plutona, rodzice od siedemnastu lat tego nie zauważyli i nie zauważają dalej, brawo dla nich. Neptun wpadł i wypadł, i pewnie później powinnam go znaleźc i zapytać co to miało właściwie być. Wkurzył mnie, gówniarz. Czy nas wszystkich zbawiłoby kilka godzin posiedzenia z rodzicami, którzy przyjeżdżają do nas raz na ruski rok? Przecież mi też się to nie podoba, nie specjalnie nawet udaję, ze jest inaczej, ale siedzę. Siedzę tu, do cholery, jak ten debil, chociaż mam parę swoich spraw na głowie, innych niż rodzinne obiadki czy kolacje. Naparwdę myślę, ze chociaż tyle im się należy za sam fakt, ze przyjechali. Może ja głupia jestem i powinnam rodziców też mieć w dupie. Może, może.
Bliźniaki. Im się nigdy nie znudzi, a ja przecież siedzę na przeciwko nich i naparwdę widzę co wyprawiają. A matka się cieszy. Ja się nie cieszyłam, w koncu trochę mnie poniosło i uderzyłam zaciśnietą dłonią w stół. Nie brakowało mi dużo, zeby zacząć krzyczeć na nich wszystkich, ale póki co, musiały wystarczyć kurwiki w oczach, rzucane w Saturna i Jowisza.
Z mordowania bliźniaków wzrokiem wyrwała mnie mama, pytając czy cos nie tak. Ona serio niczego nie zauważa. O ja pierdole.
-Nie nic. Widelec mi się wygiął.-odpowiedziałam bez namysłu. Widelec. Yhym. Mimo wszystko taka odpowiedź mamie wystarczyła i mogła wrócić do zachwytów nad najlepszym bratem wszechświata, czyli Saturnem.
W końcu i Venus postanowiła opuścić tonący okręt, a tuż za nią Mars.
A idźcie wszyscy w piździec. Już nawet mi się nie chciało komentować Francuza. Wzięłam dokładkę sałatki z ananasem, byleby czymś zatkać sobie usta.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Saturn Pią Lip 01, 2011 4:00 pm

Ty, ale nieźle się sprawy obróciły. A już poczynałem żałować, że przez swoją nadpobudliwość zwyczajnie się wyda co sądzimy z Jowiszem o Plutonie, a tu takie rzeczy. Heh. Pierdolone szczęście. Dobrze jest jednak urodzić się pod wilczą gwiazdę i czym ci dwaj braci co sobie Rzym zbudowali wyjść na ludzi. Znaczy nie wiem co akurat mieli oni wspólnego ze mną i Jowiszem oprócz bliźniastwa. I tego, że ssali cycę wilka (no my nie ssaliśmy, więc to chyba jest różnica nie podobieństwo). Mniejsza z tym. Ja nigdy nie ogarniałem historii średniowiecza. W sumie żadnej nie ogarniałem. Ważne, że znów wyszedłem na wspaniałego brata i matka była ze mnie dumna. Tyle, że ja miałem wyjebane na jej lubienie i nie lubienie. Podobnie jak miałem wyjebane na spojrzenie Ziemi. Wiedziałem, że jako jedyna czai bazę i wie co tu gra, dlatego poniekąd odrobinę... Czułem do niej respekt. Rispekt for ju Irf. Choć pewnie masz go tak głęboko w dupie jak ja twój. Znaczy wcale go nie masz. To ja mam w dupie twoje niby spadajace widelce. Matka też ma je w dupie. I Jowisz też.
- Prawda Jowisz? - zapytałem zupełnie bez sensu. No, ale tego, że Jowisz mnie poprze byłem pewien. Nawet jeśli nie ogarniał o co chodzi. Ale możliwe, że ogarniał, bo czasami toki naszego myślenia się pokrywały. Takie życie w naszej rodzinie. Zupełnie bezsensowne i nie podobne do czegoś innego. Ale z chęcią bym ich powybijał. Albo zwyczajnie stąd spierdolił. - Spierdalamy stąd? I zabieramy Plutona? - zapytałem brata. Skoro Neptun mógł to dlaczego nie i my? Choć nie wiem czy matka puści takie złote dziecko jak ja. Pech.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Jowisz Pią Lip 01, 2011 6:34 pm

Po tej niezłej akcji z przytulaniem tak jakby uspokoiło się na kolacji. Matka chyba się nacieszyła już naszym widokiem i nie latała jak kościelny zbierający na tacę po kościele. Całe szczęście, bo byłem gotowy już ją przestać kochać. Co tam jeszcze? Niby Venus nadal trajkotała do Marsa jakby nie wiem kim był. Kurwa, że on się tak daje. Nie ogarniam. Wymieniłem spojrzenie z Earth, ale nie wiedziałem o co tej może chodzić. A chuj, ona ma tak samo swój własny świat jak pozostali z rodziny. Prawda jest taka, że miałem teraz w dupie to co inni robią, myślą, czy cokolwiek. I chyba Saturn też.
- No jasne Saturn - odpowiedziałem nawet nie zastanawiając się nad sensem słów. Ciota Pluton pewnie nawet nie ogarniał o czym mówimy, pedał jeden. Naprawdę nie wiem czemu inni próbują nam wmówić pokrewieństwo z tym czymś. To tak jakby powiedzieć, że... Dobra, nigdy nie byłem dobry w porównaniach, ale też spróbujcie tylko porównać z czymś naszą relację z Plutonem i wtedy bądźcie tacy mądrzy. Kurwa. Pewnie co do jednego w tym pomieszczeniu uważał się za mądrzejszych. Jezu, pozwól mi stąd spierdolić. I wtedy odezwał się Saturn. - Tego ciotę, a po co? - zapytałem tylko. Ogólnie to mi się teraz marzyło jakieś nakurwianie salt po lesie, a ciota by jedynie wszystko popsuł. Ale wystarczyło tylko jedno spojrzenia na Saturna i już wiedziałem po co. Zamkniemy gdzieś ciotę i będziemy odliczać kiedy się uwolni. Ostatni rekord: trzy dni. Hehe, skubany.
Jeszcze raz rozejrzałem się po pomieszczeniu próbując ogarnąć czy serio możemy iść. Nie żebym potrzebował pozwolenia. A gdzie tam. Po prostu nie chciało mi się słuchać lamentu starej.

post by Mil <3
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Sob Lip 02, 2011 5:40 pm

Westchnąłem zrezygnowany, kładąc dłoń na ramieniu siostry. Gest był chłodny i jakby wyprany z uczuć, chociaż w założeniu miał służyć pocieszeniu.
Pamiętałem to zdjęcie. Pamiętałem również moment, w którym Venus, niewątpliwie zachwycona komplementami ze strony fotografa, ośmieliła się aż nazbyt i odsłoniła więcej ciała, niżeli trzeba było.
- To nie była sukienka bez pleców. Oboje o tym wiemy. - Przygryzłem wargę, przenosząc wzrok na okno. Chociaż słońce świeciło niemiłosiernie, widok ten był w chwili obecnej znacznie bardziej kojący niż dziewczyna próbująca nieudolnie ukryć to, że płacze.
Nie byłem dokładnie pewny, kiedy relacje moje i Venus zaczęły wędrować swoimi dziwnymi torami, jednakże zawsze uważałem je za coś normalnego. Uległo to zmianie dopiero w momencie, gdy oboje dorośliśmy. Po jednym z moich dłuższych pobytów w Londynie nagle okazało się, że nic nie jest już tak jak dawniej było i zapewne nie ma wielkich szans, by stary stan rzeczy przywrócić.
- Neptun ma swoje sposoby, żeby się o ciebie troszczyć. - mruknąłem, ściszając głos. Zupełnie jakbym bał się, że ktoś to usłyszy i natychmiast temu zaprzeczy. Mój brat, jak z resztą reszta Pumpkinów, był personą bardzo specyficzną, toteż fakt, iż wyraził swoją opinię na temat feralnego zdjęcia w dość dobitny sposób nie było żadnym zaskoczeniem. Gdy coś leżało mu na sercu zwyczajnie się tego pozbywał. Zazwyczaj w sposób bardzo efektowny i dość wybuchowy. Niemniej jednak miałem świadomość tego, iż oddalam się od niego im więcej lat mi przybywa, im więcej samotniczych podróży mam na swoim koncie i im bardziej tego chcę. Wiedziałem, że kompletne odłączenie się od rodziny było w moim wypadku tylko i wyłącznie kwestią czasu.
Słysząc pytanie Venus wymamrotałem pod nosem coś, co zabrzmiało nieprzyjemnie złowróżbnie i natychmiast skonstatowałem to przy pomocy pięknego i soczystego przekleństwa, które potoczyło się echem po holu.
- A ty jesteś? - Spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek. Prawą ręką sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej papierosy. Nic nie robiłem sobie z prawdopodobnego zakazu palenia w miejscu takim jak to. Dym uspakajał. To się w tym momencie liczyło, zupełnie nic ponad tę prostą i jakże deprymującą zarazem prawdę.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Venus Nie Lip 03, 2011 1:59 pm

Odrzuciłam jego dłoń z takim samym oburzeniem, jakby był Dimitrim, czy Cookiem. Ich dłonie zawsze mogły liczyć na to, że jeżeli nawet je przywiążą, zaraz polecą na księżyc, a w najlepszym wypadku będę gryźć. I nigdy nie odrzucałam nawet tak chłodnych gestów Marsa, wierząc, że on inaczej nie umie, ale teraz miałam tego dość.
- W takim razie ten fakt ma zniknąć z Twojej głowy. Powtarzam, to była sukienka bez pleców - oświadczyłam władczo. Wisiało mi strasznie, jaka była prawda. Prawda była taka, jaką ją tworzyłam. I nawet Mars nie miał prawa twierdzić, że kłamię.
Ale skoro tak bardzo chciał się od nas odłączyć, to genialnie mu szło. Tak właściwie, to chyba tylko ja w całej rodzinie, chciałam ją połączyć. Merkury właśnie robił sobie nową, więc nas opuszczał. Ziemia miała wywalone na wszystko, Jowisz i Saturn codziennie przekonywali mnie, że wstydzą się swego pochodzenia. Neptun właśnie się wypowiedział co o mnie sądzi. Uranee była zbyt beztroska, by zauważyć, że nasza rodzina się rozpada. A Pluton widział, że się rozpada. Ale on lubi takie klimaty. A ja już miałam dość, nie miałam ochoty dłużej ich słuchać. Wszyscy wokół mnie dołowali i chociaż zawsze puszczałam ich słowa koło uszu i sama ustawiałam rodzinkę do pionu, tym razem miałam tego po dziurki w nosie. Pokręciłam głową, przeganiając łzy napływające do oczu.
- Ciebie się pytam - nie ustąpiłam. Prawda, ja go nigdy nie słucham, jak każdego. I teraz mam. Widzę, jak mnie rodzina nie kocha. I zawiodłam się na jakimś tam bracie, który miał być moim ulubionym. Zeskoczyłam z okna i stanęłam przed nim. Ja tu jestem starsza, tak? Więc nie miał prawa mi się stawiać. Ale jak zwykle przegrywałam z jego milczeniem.
- Nie wiem, może. Wiesz, mi to nigdy nie przeszkadzało. Ale gdybyś chociaż wspomniał mi, że ci to nie odpowiada. Ja myślałam, durna, że mamy dobry kontakt. - powiedziałam cała się już hamując, by w tym wszystkim nie rozpłakać się. Ale mi tak bardzo zależało zawsze na tym, by być jego ulubioną siostrą. Bo z kim miał rozmawiać, jak nie ze mną. Cofnęłam się, bo nie mogłam znieść jego beznamiętnej twarzy. Wolałam już patrzeć w ciemny korytarz.
- Masz jeszcze to mieszkanie w Londynie - spytałam zimno po chwili. Ja nie uciekam, przecież nie uciekłam nawet kiedy miałam największego doła. A teraz jakieś jedno potknięcie i nawet nie chcę widzieć twarzy znanych mi osób. To było nijakie wyjście, ale jeżeli ja straciłam chęć by się pocieszać, to już koniec. Przecież nikt mnie nie pociesza. Ziemia. Ale gdyby Ziemia się dowiedziała, prędzej by mnie zabiła, niż chciała pomóc.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Pon Lip 04, 2011 9:45 pm

Minęły dokładnie trzy dni od kiedy moje Nemezis się wyprowadziło. Siedzę na sofie, dziwnie pustej, oglądając telewizję serwującą mi nowinę. Dziś jest dwudziesty piąty marca. Naturalną koleją rzeczy zaraz po nim nastąpić ma dwudziesty szósty. Dwudziestego szóstego znowu usiądę na pieprzonej kanapie, patrząc w pieprzony telewizor i zastanawiać się będę dlaczego jakikolwiek angaż kończy się w moim przypadku kompletnym kataklizmem. Nie odbieram telefonów i nie otwieram nikomu drzwi, z domu wychodząc tylko grubo po północy. Boję się kogokolwiek spotkać. Londyn o tej porze nie jest przyjazny. Ale znamy się nawzajem jak łyse konie. Ja wędruję uliczkami, które znają mnie lepiej niż ludzie, w zamian otrzymuję bezpieczeństwo i nietykalność. Umiem się schować. Zawsze się chowam. I uciekam.
- Nie jestem zdegustowany. - Spojrzałem na nią uważnie, odrywając się od dziwacznych wspomnień. - Jestem ostatnią osobą, która mogłaby być. Wiesz o tym.
Nie uśmiechnąłem się nawet, a jedynie przyglądałem się bezustannie, wiercąc siostrze dziurę w czole swoim szarym spojrzeniem. To jej wystarczało, bo wiedziała, że niewiele mówię. I tak biłem tego dnia wszelakie rekordy.
Cisza trwała jeszcze długą chwilę, aż w końcu pochyliłem się nad nią i pocałowałem w skroń.
- Wszystko mi odpowiada. Ale są sprawy, których lepiej nie ruszać. - Odsunąłem się pół kroku, mrużąc oczy, by móc swobodnie wyjrzeć przez okno bez narażania wzroku na trwałe uszkodzenia. Modliłem się w duchu, by tym razem dzień polarny zlitował się nad nami i skrócił swoje bytowanie o... Najlepiej cały jego czas. Oczywiście było to marzenie ściętej głowy. Śmieszne, jak bardzo pasowało w tym momencie do obrazka.
- Nie jedź do Londynu. - Uśmiechnąłem się krótko. - To moje miasto. Będziesz za dużo o tym myśleć.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 10:13 pm

Wbijałam w niego rozwścieczony wzrok. Tak, ja nawet umiem taki mieć. Jeszcze śmiał mnie tu całować, żebym miała większy żal do siebie niż do niego. Ktoś kto całuje, sprawia wrażenie dobrego. Ale Mars nie był dobry. A ja brałam jego winy na siebie.
-Śpieszy Ci się gdzieś- powiedziałam, przez prawie zaciśnięte zęby. Byłam ciekawa co też tak cichy i samotny człowiek może robić, że nawet na rozmowie tak ważnej już niecierpliwie spogląda za okno. Nie, nie byłam ciekawa. Wkurzało mnie to.
-Nawet tam mnie już nie chcesz- prychnęłam i minęłam go. A racej spróbowałam minąć, bo zanim zrobiłam krok, uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie iść. Rodziny już nie miałam. Zostać tym bardziej nie mogłam. Tego już też nie miałam. Uniosłam na niego buntowniczy wzrok. Dlaczego zawsze chciał wiedzieć co jest dla mnie dobre. Nawet, jeżeli się nie mylił, to co. Chciałam przeżyć swój Londyn, a on mi tego nie odbiere. -Pojadę tam, choćbym miała spać codziennie w innym miejscu- oświadczyłam z chorym dla mnie zaparciem. Kobiecie się nigdy nie mówi, co powinna, bo zawsze zrobi inaczej. A kobiecie ze złamanym sercem dodatkowo wybacza się wszystko.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Pon Lip 04, 2011 10:34 pm

Gdy wstała, warknąłem zdenerwowany. Robiła to tylko dla chwilowego poczucia wyższości. Poczucia, że wygrała. A Venus kochała wygrywać. Wiedziałem to od zawsze. Jej spojrzenie dawało mi do zrozumienia, że jestem winny śmierci głodowej dzieci z trzeciego świata, wojnom gangów i mszycom na pomidorach w ogródku naszej babci.
- Nie spieszy. - Zamaskowałem zdziwienie we własnych słowach. - Właściwie to nigdzie się nie wybieram. - Uniosłem brew, obserwując z uwagą skołowaną siostrę. Rozglądała się speszona, wyraźnie szukając fizycznego wyjścia z sytuacji. Chciała uciec. Jednak czegoś ją nauczyłem.
Słysząc ostatnie słowa skrzywiłem się momentalnie. Klucz do mieszkania miałem w kieszeni. Nie rozstawałem się z nim nigdy, wiedząc, że pewnego dnia podejmę spontaniczną decyzję i wyjadę z Tromso, chociażby bez bagaży i pieniędzy. Nie mogłem wysłać tam Venus. Na stole stały dwa kubki zamiast jednego. Łóżko również było posłane dla dwóch osób. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak w dzień wyjazdu, dwudziestego siódmego marca, dokładnie pięć dni po tym, jak z mojego życia zniknęła jedyna słabość w historii.
- Daniel cię przenocuje. - mruknąłem, wiedząc, że nie zmienię jej decyzji. Wołami mógłbym ją wlec w przeciwną stronę, a ona i tak trafiłaby ostatecznie do obranego wcześniej celu. Zaś przyjaciel zapewne umrze ze szczęścia. Wszak zachwycał się Venus od kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. I bynajmniej nie był jedyny w tym fatalnym zauroczeniu. - Zadzwonię do niego.
Oparłem się o ścianę, wyciągając z kieszeni kolejnego papierosa. Minęło kilka sekund, a po korytarzu rozniosły się nieregularne smugi dymu.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 10:55 pm

To nie po nim. A jeżeli, to najwyraźniej jego nauka objawiała się zawsze w najgorszych momentach. Było mi tylko żal Ianelle. Nie mogłam jej pomagać, będąc na drugim końcu Europy. Trochę martwiło mnie to, że nie pomogę Merkuremu. Ale oni nawet, jeżeli będą mieli fatalną sukienkę bądź nieogarnięty ślub, nie będą się długo smucić. Wszystko im się ułoży. A ja postanowiłam być egoistką i po raz pierwszy nie zrobić czegoś dla innych. Zupełnie inna sprawa, że zazwyczaj robiłam to dla innych, by kochali mnie. Ale cel był osiągnięty, a wszyscy najedzeni. Prócz tych, których zabił ten tu.
-Genialnie. Wyślij mi jakiegoś smsa i nie każ na siebie patrzeć przez najbliższe stulecie- pożegnałam się z nim. Nie dość, że był winien śmierci ogórków, to był winien mojej śmierci. Więc niech sobie nawet nie marzy, że mu kiedykolwiek ktokolwiek to wybaczy. Wszyscy bowiem kochają Venus, a jakoś nikt nigdy nie umiał pokochać Marsa. Durna ja, myślałam, że sie da.
I poszłam.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Mars Pon Lip 04, 2011 11:02 pm

Gdy zniknęła za rogiem mogłem zrobić tylko jedno. Roześmiałem się cicho, mrużąc przy tym oczy z zadowolenia. Była jak dziecko. Mówiła, dopiero potem myślała. Wiedziałem, że wróci. W przeciwnym wypadku zakazałaby do siebie pisać.
Włożyłem djaruma między wargi, powoli odsuwając się od ściany i ruszając w przeciwnym kierunku. Nagle uspokoiłem się zupełnie i wypełniony jakimś podejrzanie dobrym przeczuciem powędrowałem sobie tylko znanymi korytarzami.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kolacja Pumpkinów - Page 2 Empty Re: Kolacja Pumpkinów

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 :: Inne :: Eventy :: Gra

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach