Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Aurelio Poletto - Luke Pritchard

2 posters

Go down

Aurelio Poletto - Luke Pritchard Empty Aurelio Poletto - Luke Pritchard

Pisanie by Aurelio Czw Paź 20, 2011 10:05 pm

Imię i nazwisko: Aurelio Christoforo Poletto

Wiek: 20 lat

Data urodzenia: 31 października

Wygląd: Żaden z niego mięśniak. Wygląda jak biedne dziecko, w powyciąganych swetrach i z wiecznie nieobecnym spojrzeniem.

Aurelio Poletto - Luke Pritchard N1xenn
Luke Pritchard


Charakter: O Aurelio można powiedzieć krótko, nie ogarnia życia, niczego co się wokół niego dzieje. Wszystko przemyka gdzieś obok niego, nawet o niego nie zahaczając. Nawet nie raczy się interesować sprawami wielkiego świata. Zbyt bardzo pochłonięty jest rozmyślaniem nad swoim żywotem i jakimiś innymi rzeczami, które są zupełnie bez znaczenia. Trzeba wyraźnie oznajmić, że mówi się do niego, gdy chce się go o czymś poinformować, czy o coś spytać, bo sam się nie zorientuje. Jest filozofem. Ma własną teorię na każdy temat, a te jego teorie zazwyczaj są całkowicie surrealistyczne i bardzo trudno jest w nie uwierzyć. No bo proszę, kto rzeczywiście wierzy w zielone, wielkookie ufoludki czy jednorożce? Osoba, która go nie zna, może zastanowić się czy chłopak nie jest przez dziewięćdziesiąt procent swojego życia odurzony jakimiś narkotykami, bo zachowuje się jakby dawkował sobie kwas co godzinę czy palił jointa za jointem. Wszystko bierze na dystans, niczym tak naprawdę się nie przejmuje. Jest zupełnie bez konfliktowy. Prędzej machnie ręką na coś, co mu przeszkadza niż będzie się kłócić o zrobienie czegoś z tym. Uważa, że nic nie zależy od ludzi, a od losu i niezależnie od tego, co robią i tak czeka ich to, co życie dla nich zaplanowało. Dlatego właśnie opierdziela się przez cały czas, bo jest przekonany, że gdyby zamiast tego robił tysiąc innych rzeczy, i tak nic by to nie zmieniło. Nie zależy mu na wyróżnianiu się czy byciu popularnym. Śmieje się pod nosem widząc jak niektórzy dbają o swoją reputację czy poświęcają wszystko dla tego, aby inni znali ich imię. Zdecydowanie jest indywidualistą, ajtsajderem. Ma puste kieszenie, ale za to głowę pełną przeróżnych cudów i dziwów. Wszystko to częściowo wynika z tego, że okres, w którym chodził do szkoły był dla niego naprawdę straszny. Był po prostu inny. Gdy wszyscy chłopcy z jego klasy grali w piłkę nożną na boisku, on wolał zostać w budynku i rysować. W inności nie ma nic złego, ale nikt tego nie wiedział i mało kto to akceptuje. Wszyscy się z niego śmiali i upokarzali go. Zmieniał szkoły mnóstwo razy, nawet nie pamięta ile. W związku z tym, jako dziecko, nie miał nigdy prawdziwych przyjaciół. Co więcej, nie jest typem flirciarza czy romantyka. Nie ma zielonego pojęcia jak obchodzić się z dziewczynami. Zazwyczaj nawet ich nie zauważa, a żeby jakakolwiek wpadła mu w oko i sprawiła, że z chęcią by się jej przyglądał, musiałaby być naprawdę wyjątkowa i wyróżniająca się od innych. Chociaż i tak pewnie nigdy nie powiedziałby jej, jak bardzo jest w niej zadurzony, bo on… wstydził się przedstawicielem płci żeńskiej. Nigdy tak naprawdę nie miał z nimi doświadczenia, jeśli można tak powiedzieć. Wychował się bez matki, bez żadnej siostry, więc on nie ma pojęcia o kobietach. Jednak jak wspomniałam, nie ma z tym problemów i nie cierpi z tego powodu, bo nie uważa, że jest mu potrzebna jakaś dziewczyneczka latająca za nim na każdym kroku i cały czas błądząca dłońmi po jego ciele jak jakimiś mackami. Bo on nie lubi kiedy się go nadmiernie dotyka. Jego najlepszą przyjaciółką jest jego własna gitara i to jest jedyna żeńska postać w jego życiu. Kocha ją jak nic innego chociaż jest posklejana, poobijana i podrapana. Spędza z nią niemal tyle samo czasu, co ze swoimi myślami, jednak nie można powiedzieć, że marzy o jakiejkolwiek karierze muzycznej. Nie interesuje go występowanie przed ludźmi, czy sprawianie, że go nie znają. Gra i pisze raczej dla siebie i dla zaspokojenia swoich wymagających uszu, bo słucha tylko ambitnej muzyki. Żadne Bibery, Britneje czy inne dziwolągi. Żadni z nich muzycy. Aurelio jest również zapalonym czytaczem. Potrafi pochłaniać książkę za książką w takim tempie, że nie zdążysz się zorientować, a on już pozna pół biblioteki. Zdecydowanie nie jest wysportowany. Nigdy nie był dobrym sportowcem choć kilkukrotnie próbował, gdyż zawsze życie jego braci kręciło się wokół właśnie sportów. Jest zbyt leniwy i gdyby nie to, że mało je, pewnie na jego brzuchu widniało by kilka warstewek tłuszczu. Jeśli chodzi o używki, owszem, zażywa niektórych z nich. Nie uważa jednak, że są mu do życia potrzebne. Po alkoholu staje się dziwnie przyjazny i za dużo gada, dlatego stara się unikać upijania się, żeby przypadkiem nie stać się zbyt otwartym człowiekiem, mówiącym wszystko, co tylko przyjdzie mu na myśl. Trzeba jeszcze dodać, że ma okropny lęk wysokości i panicznie boi się rekinów, przez to, że jako dziecko oglądał Szczęki. Generalnie mówiąc, jest jednym wielkim tchórzem, który zamiast stawić czoła przeszkodzie, woli zaśmiać się z niej, wzruszyć ramionami i ją obejść, nawet jeśli to zabiera mu dwa razy więcej czasu niż jej pokonanie. A, i zapomniałam dodać, że nie cierpi zwierząt. Żadnych. Uważa, że psy tylko się ślinią i zżerają buty, a koty tylko gubią wszędzie sierść, więc wszystkie takie budzą w nim jakąś niechęć, może nawet i odrazę.

Talent: Potrafi kontrolować procent wykorzystywania swojego umysłu, zwiększając jego wydajność, gdy mu się zachce przez co staje się super inteligenty. (trochę jak w jestem bogiem)

Historia: Trzydziestego pierwsze października, dwadzieścia lat temu, w halloweenowy wieczór na świat przyszedł trzeci syn rodziny Poletto, Aurelio, który miał być również ostatnim ich potomkiem. Właściwie to wzmianka o Halloween jest niepotrzebna, gdyż wszystko działo się we Włoszech, gdzie to pseudo-święto nie było tak popularne. Trudno opisać jak bardzo wszyscy radowali się z powodu przyjścia na świat chłopaka. Trzeba przyznać, że rodzina Poletto była wymarzoną rodziną. Ich dom był pełen miłości, ciepła. A przynajmniej tak się wszystkim zdawało, bo jak się okazało, zadowolenie każdego jej członka było tak naprawdę nieprawdziwe i naciągane. Wydarzeniem, które sprawiło, że wszystko wyszło na jaw i się odwróciło, było pewne słoneczne popołudnie. Eliza, matka Aurelio, wyjątkowo była w stanie opuścić biuro, w którym pracowała w czasie lunchu. Miała dobry dzień, skończyła duży projekt, który miał odnieść wielki sukces i również trochę więcej czasu dla synów i męża, któremu chciała zrobić niespodziankę. Wsiadła w taksówkę i pojechała do jego gabinetu, z paczką jedzenia, zakupioną po drodze i szerokim uśmiechem. Nie mogła jednak przypuszczać, że zastanie to, co zastała. Gabinet był pusty, więc przeszła przez niego rozglądając się za swoim ukochanym. W miarę jak zagłębiała się w budynek, do jej uszu dotarł jakiś odgłos, dochodzący z pomieszczenia, które służyło za salę badań. Głupiutka i naiwna kobieta nie domyśliła się, co to były za dźwięki i powędrowała w tamtą stronę, pewna siebie otwierając drzwi. Gdy tylko ujrzała swojego męża, i nagą kobietę w jednoznacznej sytuacji, wypuściła z ręki torebkę z lunchem, sprawiając, że kawa się rozlała, a sama pokręciła z niedowierzaniem głową i wybiegła, szybko łapiąc taksówkę. Jej świat runął. Osoba, którą uważała za najwspanialszą osobę na świecie, zrobiła coś niewybaczalnego. Co więcej, za każdym razem gdy spoglądała na któregoś ze swoich synów, którzy bez wątpienia podobni byli do ojca, ta sytuacja stawała jej przed oczami. Nie potrafiła sobie z tym poradzić dlatego miesiąc później poprosiła mężczyznę o rozwód. A raczej zażądała, nie dając mu żadnego innego ultimatum. Trochę później, gdy sprawa w sądzie została zakończona, opuściła miasto, udając się na drugi koniec kraju. Aurelio był zdecydowanie za mały, aby zorientować się, co wokół się działo i że jego rodzina właśnie się rozpadała. Jako, że był najmłodszy, starano się odwrócić mu od tego uwagę, gwarantując masę zajęć dodatkowych. Szkoda tylko, że żadne z nich nie przypadły mu do gustu. Nie cierpiał sportów, choć jego bracia grali w piłkę nożną, a ojciec był z nich dumny, jak z niczego innego. Nie potrafił zaakceptować tego, że najmłodszy jego syn jest zupełnym beztalenciem sportowym. Nie liczyło się to, że był wspaniałym artystą, a to, że nie był fantastycznym piłkarzem czy koszykarzem. Zawsze był pomijany i zsuwany na drugi plan. Przestał chodzić na zajęcia plastyczne, bo ojciec w tym samym czasie woził jego rodzeństwo na treningi, co było oczywiście ważniejsze. Co więcej, nie tylko jego tata nie potrafił go zaakceptować. Czuł się odrzucony w szkole, a niejedna wizyta u pedagoga sprawiła, że ojciec przeniósł go do innej. Ta wcale nie była lepsza. Znów go przeniesiono, potem jeszcze raz i jeszcze raz, ale w żadnej nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Skończył liceum, rozpoczął naukę na uniwersytecie, wciąż nie potrafiąc się nigdzie dopasować.
Pewnego ranka, przybył na uczelnię wcześniej niż normalnie i otworzył książkę, aby powtórzyć pewien materiał przed egzaminem. Jedynie prześlizgnął wzrokiem po kartkach, ale miał wrażenie, że wszystko zapamiętał. Przerzucił kilkukrotnie stronę i każdą z nich w całości zapamiętał, co zdawało się dla niego nieprawdopodobne. Tym oto sposobem po piętnastu minutach potrafił wyrecytować całą stu-stronnicową książkę. Jednak nadmiar wiedzy też nie jest niczym dobrym. Poczuł okropny ból głowy, wszystko wokół się zakręciło, a on upadł na ziemię. Kiedy otworzył oczy, znajdował się już w rezydencji, w której znajduje się już drugi rok.

Grupa: nadnaturalni (?)

Poziom zaawansowania: średni
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Aurelio Poletto - Luke Pritchard Empty Re: Aurelio Poletto - Luke Pritchard

Pisanie by Barbie Pią Paź 21, 2011 12:51 pm

Jaki słodziak z niego <3

Oczywiście, że akceptuję.

I nadnaturalni, Isla ma podobny talent, więc nie ma wyjścia ^^
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach