Sklep z kreacjami na wieczór

/Salon/

Bardzo chciałam się kłócić o to kto będzie prowadził auto no i kogo autem pojedziemy, ale w końcu ustąpiłam i pozwoliłam się zawieść Natalie do centrum handlowego. Jakoż iż nie miałam kompletnie żadnego pomysłu na prezent urodzinowy to może przy kupnie jakiegoś ciuchu przyjdzie mi wena. No przynajmniej miałam taką nadzieje.
Weszłam do sklepu z sukienkami i patrzyłam się na nie jak kretynka i nie wiedziałam w ogóle co chce. Teraz to na prawdę mam problem z moją weną twórczą.
-Widzisz coś fajnego ? - spytałam się Lie.

/Salon/

Odpuściłabym i pozwoliła jechać Carmeli, ale musiałam czymś zająć myśli. Jak chociażby przestrzeganiem zasad ruchu drogowego i patrzenie na znaki. Lepsze to, niż myślenie o Luku i Mice, a przede wszystkim Jane.
Dojechałyśmy do centrum szybciej, niż bym chciała. Liczyłam, że podczas trasy zainspiruję się i wpadnę na pomysł dla Luka. Haaa, chciałabym, oj chciała.
Weszłyśmy do sklepu z kieckami.
- Do dzieła! - rzuciłam, choć nie miałam żadnej ochoty na zakupy. Ruszyłam między wieszaki. W oko wpadły mi właściwie trzy sukienki: niebieska, taka sobie żółta i najzwyklejsza mała czarna, która podobała mi się najbardziej. Pokazałam swe zdobycze Meli.
- Raz, dwa, trzy, która?

Spojrzałam na Natalie, która cały czas przejmowała się chyba wszystkim dookoła, a na dodatek strasznie przejmowała się tymi urodzinami Luka.
-Lie weź głęboki wdech i wydech. Spoko znajdziemy prezent dla Luka i może ten co mu się najbardziej spodoba. - popatrzyłam się znacząco na Natalie. Jak ruszymy głowami to coś wykombinujemy.Przyjrzałam się sukienką, które pokazała mi Lie i od razu wiedziałam, w której jej będzie najlepiej.
-Trzecia, ta czarna. Ma fajne wycięcia. - skomentowałam i zajęłam się grzebaniem w sukienkach dla mnie. Nie lubię żadnych długich sukienek więc rozglądałam się tylko za tymi krótkimi. pierwsza taka zwykła, druga, która przypominała mi piżama party i trzecia. Tak ta jest świetna !
-Ta ? Ta ? A może ta ? - pokazałam po kolei sukienki, a przy ostatniej wybuchłam śmiechem.

- Nie muszę brać żadnych wdechów, jestem spokojna! - oburzyłam się, co całkowicie przekreślało moje wcześniejsze słowa. Nie byłam spokojna, ani trochę. Acz wystarczyło, że ja o tym wiedziałam.
Westchnęłam, patrząc na czarną. Też najbardziej mi się podobała. Zero wydziwiania. Ot, prosta sukieneczka. I kolorem do mnie pasowała, ha! A konkretniej do mojego humoru, który był czarny, niczym otchłań.
- Czyli biorę tę - zakomunikowałam, odwieszając dwie poprzednie i skupiając się na kieckach Carmeli. Ona mi pomogła, nadszedł czas na mnie.
Zlustrowałam wzrokiem wszystkie kreacje.
- Ta odpada - powiedziałam, wskazując palcem na taką, która przypominała mi koszulę nocną. - Pierwsza lub trzecia - mruknęłam. Nie wiedziałam którą. Zagryzłam dolną wargę. - A tobie, która się bardziej podoba? - zapytałam, licząc że sama rozwiąże swój problem dotyczący sukienki. Ja na serio nie miałam głowy.

Podniosłam jedną brew do góry.
-Kochana przede mną nic nie ukryjesz. - przypomniałam jej o swoim talencie. No lubiłam nim szpanować oj lubiłam. Odłożyłam piżamową sukienkę na prawdę nie wiem co mnie wzięło, że zawsze muszę wybierać jakieś obrzydlistwa, których i tak później nie założę.
-Chyba zielona. Chociaż szczerze to i ta mi się średnio podoba. A co do tej wypchanej falbanami sukienki to ją też sobie daruję. Chyba, że będę chciała iść na karnawał przebrana za bezę granatową to z pewnością ją kupię. - uśmiechnęłam się do Lie i zaczęłam długo lustrować wzrokiem zieloną. Chciałam wyglądać dobrze na urodzinach mojego byłego i coś mi mówi, że tej sukienki kameleona nie założę.
-Może dostałaś już jakąś wenę na kupno prezentu dla Luka ? Bo mi przychodzą te najgłupsze na całej planecie jak kupić mu bandżi, albo jakiś motor, a najprościej to mu kupić lampkę z lawą. - mówiłam przyglądając się cały czas sukience ala kameleon i wtedy ujrzałam na tej samej półce podobną do zielonej sukienki, kieckę. Od razu złapałam je w swoje łapy.
-Ja chyba biorę tą. - odpowiedziałam. - Chyba pora się streszczać, bo jeszcze trzeba się ubrać, zrobić fryzurę i makijaż no i kupić w końcu ten prezent Lukowi ! Na sto procent się nie wyrobimy ...

Talent, talentem. Nie byłam wcale nabuzowana, koniec kropka.
Podrapałam się po głowie, zastanawiając się nad prezentem. Zaczęłam także krążyć wokół wieszaków. W kółko. Wzrok miałam utkwiony w ziemię. Pstryknęłam nagle palcami, gwałtownie się zatrzymując.
- Luke jest fanem gwiezdnych wojen! - doznałam olśnienia. - Kupmy mu coś z tym związane... Ja, wiem. Może jakiś zegarek, czy coś? - myślałam głośno. Już nie chodziło mi o to, by prezent najbardziej mu się spodobał. Nie musiał najbardziej, niech chociaż troszkę przypadł by mu do gustu...
- Ta jest super - wypaliłam między swoją paplaniną. - Zdążymy, nie martw się! - choć miałam wrażenie, że nie zdążymy.

-No lubi ale Mika daje mu już autentyczną rękawicę Dartha Vadera razem z resztą repliki jego stroju i jednym z lepszych modeli mieczy świetlnych. - westchnęłam. Nie mogłaby Mika kupić mu tylko tą rękawice ? Ależ oczywiście, że nie ona musi odstawić szpan na całego. - Luke z pewnością będzie tym tak zachwycony, że i tak naszych prezentów nie zauważy więc kupny pierwszy lepszy i problem z głowy. - wzruszyłam ramionami.
-Chociaż Mika też coś wspominała o jakiejś wizji, którą miała, że jej prezent będzie gorszy od jakiegoś więc jak ruszymy jakimś pomysłem to może nam się poszczęści. Jak myślisz ile by kosztował i czy w ogóle jest może jakiś taki statek kosmiczny z gwiezdnych wojen ? - wyszczerzyłam się do Lie. Po chwili przyszła do nas spóźniona ekspedientka, która z pewnością specjalnie dopiero teraz do nas przyszła by pod żadnym względem nie pomagać nam przy wyborze sukienki. Poprosiłam by zapakowała mi tą różową sukienkę i podeszłam za nią do kasy.
-A może się obydwie złożymy na jakiś mega-giga prezent ? - zaproponowałam Lie w drodze do kasy. Tylko jest jedno ale. Ja nie mam pomysłu na świetny prezent ! Jestem beznadziejna !

- MIKA - wymamrotałam gniewnie pod nosem, zaciskając dłonie w pięści. Przebiegły rudzielec! Wyprzedziła mój pomysł, grrrr! Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę!
Faktycznie, wdech i wydech. Wdech i wydech. I jeszcze raz. Może jeszcze policzę do dziesięciu? Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć i dziesięć. Już jestem spokojna.
Westchnęłam, idąc w stronę kasy za ekspedientką. Położyłam nasze sukienki koło kasy i pomasowałam sobie skroń.
- Że też nie wzięłyśmy ze sobą Justina. Ten by wiedział, co się Lukowi spodoba - powiedziałam i znowu mnie olśniło. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon. - Napiszę do niego!
Wystukałam wiadomość i powróciłam do przemyśleń, płacąc przy okazji za sukienkę swoją.
- Z tego co wiem, są tylko repliki. Takie maks do 50 cm - rzuciłam w zamyśleniu. - Może kupmy mu takie coś? O, wersję do składania, hm? - zaproponowałam. Postawi sobie koło łóżka i o.

Przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać jak Natalie zaczęłam w myślach liczyć do dziesięciu. No tak, Mika i Lie się nienawidziły. Nie potrzebnie to może mówiłam. Chociaż miałam ochotę też liczyć do dziesięciu jak usłyszałam o wszystko wiedzącym Justinie. Phi ! Słoń by się uśmiał.
-Taa jeszcze on nam byłby potrzebny tutaj. - mruknęłam do siebie pod nosem. Wytrzymałabym z każdym na zakupach oprócz paply Justinka. No dobra w tył zwrot myśli ! Trzeba myśleć nad prezentem dla Luka, a nie użalać się nad poszkodowanym Justinem !
-Hmm no fajny pomysł ! Kupmy mu taką całą kolekcję do składania. - zgodziłam się z Natalie. Kiedy ona zapłaciła za swoją sukienkę ja zapłaciłam po niej i już mogłyśmy ruszać po prezent.
-To gdzie idziemy ? - spytałam się Lie.

Najpierw Mela walnęła gafę, a potem ja. Uśmiechnęłam się przepraszająco, że wspomniałam o moim najlepszym przyjacielu. Uwielbiałam towarzystwo Justina, acz wspominanie o nim przy jego byłej nie było dobrym pomysłem.
- Tralalala, tego nie było! - powiedziałam z uśmiechem, śmiesznie przy tym gestykulując. Zróbmy replay, wcale nie pisałam do Reida, o!
A potem klasnęłam w dłonie.
- Świetny pomysł! Kupmy mu kilka takich stateczków do składania, przynajmniej zajmie się czymś porządniejszym niż mizianiem się z Mikaelą - nie mogłam sobie darować tego ostatniego.

/Sklep ze wszystkim?/

-Spoko. Nie rozumiem tylko jak możesz wytrzymać z Justinem, ale tematu nie było więc się raczej nie dowiem. - uśmiechnęłam się. Mi szczerze nie przeszkadzało, że Lie nie lubi Miki. Niech se tam nielubi i całą rezydencję mnie to nie będzie obchodzić do czasu, aż mnie znielubi. Tak wiem jestem samolubem, ale co z tego.
Popatrzyłam się z nie do wierzeniem na Natalie, że palnęła coś takiego. Ej, no fajnie kupmy mu tego więcej niż kilka 1 Zaczęłam się głupkowato śmiać.
-Oj tak kupmy im cały stos tych samolocików ! Mwahahaha ! - powiedziałam i zaczęłam się znów śmiać.

/Sklep ze wszystkim i z niczym xD /