Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salon

3 posters

Go down

Salon Empty Salon

Pisanie by Sofie Wto Gru 20, 2011 8:21 pm

Salon Scandinavian-Apartment-17
Salon Scandinavian-Apartment-18
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Sofie Wto Gru 20, 2011 8:42 pm

// przeskok

Powrót do domu był nieco dziwny, za każdym razem. Mimo tego, że w rezydencji byłam od kilku miesięcy, przywykłam do mieszkania z innymi, z dala od rodziny, więc mimo, że nie był to pierwszy raz, gdy zawitałam do domu, ogarnęło mnie jakieś takie nieswoje uczucie, gdy przekroczyłam jego próg. Zaraz za mną wszedł Robbie, a na końcu, po schodkach wczołgała się Penny. Okropnie się bałam, że odstawi coś żenującego, przy rodzicach, dlatego musiałam mieć na nią jeszcze bardziej oko.
Rozejrzałam się po salonie, do którego wkroczyłam, mrużąc przy tym oczy. Sama nie wiedziałam, czy chciałam tu spędzać święta. Myślałam, że gdy się tu znajdę, poczują podekscytowanie, radość i co najważniejsze, świąteczną atmosferę. Ale nie czułam nic, poza zmieszaniem.
Rzuciłam swoją torbę na podłogę i przycupnęłam na kanapie, wypuszczając z płuc głośno powietrze i jeszcze rozejrzałam się po pokoju. W kącie stała żywa choinka, której piękno przysłonięte było przesadzoną ilością ozdób i kolorowych lampek, które ani trochę do niej nie pasowały. Gdybym to ja ją dekorowała, wyglądałaby dużo lepiej, bez dwóch zdań.
Spojrzałam niepewnie na rodzeństwo, a potem moich uszu doszły pospieszne kroki, gdzieś z głębi domu. Rodzice. Moje serce zabiło nieco szybciej. Co jeśli okaże się, że wcale się za nami nie stęsknili? Co jeśli będą chcieli zabrać nas z Rezydencji? Co jeśli w ogóle wszystko pójdzie nie tak? Mnóstwo głupich pytań zajęło moje myśli. Poprawiłam krótką spódniczkę, które była nieco przykrótka, jak dla mnie i uniosłam głowę, przybierając na twarz najbardziej fałszywy szeroki uśmiech jaki kiedykolwiek miałam okazję przybrać. Ja nawet nie byłam dobra w udawaniu, więc byłam pewna, że zaraz wyda się, że nie jestem w nastroju do świętowania niczego.
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Robbie Wto Gru 20, 2011 9:29 pm

Sofie przepuściłem na schodach. To samo chciałem zrobić z Penelopą, ale ta tak strasznie się wlokła, znowu mrucząc coś o tych swoich czerwonych słoniach, że nie chciało mi się czekać. Pozostało przepuszczenie jej w drzwiach - tak wypadało, nawet jeśli jej ślamazarność miała opóźnić spotkanie z rodzicami o dobre pół dnia. Westchnąłem ciężko. W sumie, odłożenie wizyty w czasie nie byłoby takim złym pomysłem. Nie byłem specjalnie optymistycznie nastawiony na widywanie się z rodzicami. Z tatą jeszcze jakoś się dogadywałem, rozmawiałem z nim nawet czasem przez telefon, podając niektóre "nowinki" ze swojego dnia, a on udawał, że niezwykle się cieszy że dobrze sobie radzę i życzył mi jak najlepiej. Sprawa z mamą wyglądała zupełnie inaczej. Od czasu tego incydentu sprzed paru miesięcy, kiedy to odkryłem swoje moce głównie dzięki szanownej rodzicielce, jakoś głupio było mi spojrzeć jej w twarz. Zupełnie inaczej patrzy się na kogoś, gdy widziało się go wijącego w twoich ramionach w ekstazie. Gdyby to była jakaś inna znajoma mi dziewczyna, pewnie bym tak nie marudził.. ale kazirodztwo nigdy mnie nie pociągało. Kobieta, z którą uwielbiałem spędzać czas od najmłodszych lat, stała się dla mnie teraz trochę bardziej obca. Obnażona. Nie lubiłem patrzeć jej w oczy i czuć się niezręcznie - mógłbym też przysiąc, że ona czuła to samo. Kijowa sytuacja.
Kiedy Sofie rozglądała się po salonie, ja zdążyłem obejść już cały pokój dookoła. Sprawdzałem co się zmieniło, ile niepotrzebnych bibelotów kupili pod naszą nieobecność i jak bardzo było nieposprzątane. Choinka jak zawsze zachwycała swoją kiczowatością. Nikt w Rezydencji nie umiał tak nieumiejętnie dobrać ozdób i światełek jak nasi rodzice - dlatego widząc świąteczne drzewko doznałem dziwnego, a zarazem miłego, ciepłego uczucia. Byłem w domu.
Kiedy w końcu zakończyłem swój rutynowy obchód, usiadłem na poręczy kanapy, łypiąc krzywo na Noortje. Wyglądała na spiętą, czym niespecjalnie różniła się ode mnie i Penny. Chociaż nie, wróć. Nawet nie mogłem stwierdzić, czy Penny wyglądała na poddenerwowaną czy zmieszaną. Skubana, wszystko przyjmowała z taką samą.. obojętnością? Nie, złe słowo. Lekkością - to brzmiało lepiej.
- Wyluzuj trochę. - poradziłem, mierzwiąc lekko włosy Sofii. Sam mogłem zastosować się do tego polecenia, choć po mnie nie było widać odczuwanej niezręczności AŻ TAK bardzo. Nie wietrzyłem zębów w fałszywym uśmiechu, który nawet w odrobinie nie dosięgnął oczu. Miałem tylko nadzieję, że rodzice będą mniej spostrzegawczy, albo chociaż na tyle zalatani, żeby nie zauważyć niedociągnięć w nastrojach swoich ukochanych trojaczków. A że kroki dobiegające z korytarza stawały się coraz głośniejsze, wstałem, żeby z odpowiednim szacunkiem powitać rodziców. No.. wielkie udawanie czas zacząć!
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Penelopa Sro Gru 21, 2011 3:33 pm

Wiosna, lato, jesień, zima i choina. Ta tu świeciła złowrogo, pewna byłam, że wciągnie mnie swoimi iglastymi ramionami w sam środek jodłowej odchłani. Więc stałam z boku, już bez butów, szalik zawiesiłam na korzuchu, obserwowałam ją z boku. Jak dumnie pnie się od sufitu aż w dół, jak jej ozdoby ciążą na rękach, jak zakotwiczona jest mocno w jasnej podłodze. Ona też na mnie łypała swoim tysięcznym okiem, widziałam w jego odbiciu moje czerwone od mrozu policzki, zasmarkany nos, ciężkie zmęczone policzki. Choinka zwracała więcej uwagi na resztę osobników: dwoje reprezentantów młodego i dwoje starszego pokolenia. Zbliżyli się do siebie tak wesoło, tak wyciągali swe ręce. Słyszałam, jak wymieniają okrzyki. Ale ja kucałam przy naszych zwierzętach. Filomen i Waldorf: czyli czarny kot z białą pręgą i jasny mops, charczący na mój widok, już tarzały się przy mych nogach. Wesołe z tego, że to one mogę pierwsze przywitać gości. Gości, właścicieli. Podciągnęłam się go góry i odwzajemniłam uściski i płacze rodziców. Pies i kot, to dla nich... Nie, nie oszukujmy się, to nie tylko dla nich, ale to moje zwierzaki, więc powiedzmy.
-Wreszcie przyszliście, czekaliśmy na Was! Moglibyście nas odwiedzać częściej, przecież nie mieszkacie daleko. Co więcej, razem z ojcem uważamy, że za jakiś czas, moglibyście nawet tutaj wracać na noc. No nic, widzę, że głodni jesteście. To może zostawcie już te toboły i sidamy? O, idź pokaż im gdzie... Znaczy, przecież pamiętają- słyszę jak matka poddenerwowana myli fakty. Rzeczywiście wiemy gdzie myć rączki. Czyści będziemy siadać do jedzenia. Pierwsza na celownik rodziców poszła Sofia, którą mama zawołała do kuchni. Mnie nie wołała, wywróciłabym się niosąc dania.
-Jak pięknie wyglądasz kochanie, tak dorośle! Ile to ja mam wam powtarzać, że zbyt często to nie bywacie w domu. Później przychodzą takie święta i widzę taką dorosłą, moją kochaną córeczkę. Ale proszę, opowiadaj, jak ci tam się podoba? Dużo masz przyjaciół? Jesteś solidna? Czy Penny bardzo się źle zachowuje? Ostatnio nie było żadnych wieści, ale boimy się, że to cisza przed burzą. A Robbie jak się ma? Ma już dziewczynę? Ja się o niego boję, przecież to taki dobry chłopiec. Apropo, ty masz chłopca jakiegoś?-słyszę z kuchni jak mama całuje curusię w główkę i pyta ją o wszystko. Głaszczę miękki brzuch psa, kot bawi się moimi włosami. Z boku stoi ojciec z Robbim. Ojciec nalewa mojemu bratu małego drinka z drogiej butelki. Oblizałam usta. Hm, takich specyfików nie widuje się na codzień. Ojciec mamrocze coś zapytany o sytuację w domu. Coś o naprawie dachu mamrocze. Potem ucina, szybko nad czymś przeskakuje. Dyskutują o finansach. Ojciec go pyta, jak się miewają dziewczynki i czy Robbie sam ma jakieś plany odnośnie nowego roku.
Opieram się w poduszkach i słucham odpowiedzi. Głosy rodzeństwa mieszają się, przeplatają. Miękki brzuch pieska pod moimi paznokciami. Chciałabym zapalić.

Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Sofie Sro Gru 21, 2011 5:21 pm

Skrzywiłam się, kiedy Robbie zmierzwił mi włosy i automatycznie przesunęłam po nich palcami, wygładzając je. Może i nie miałam jakiejś wielkiej obsesji na temat swojego wyglądu, ale jednak o niego dbałam i nie chciałam wyglądać jakbym dopiero wstała z łóżka. Nie przed rodzicami. A raczej nie przed mamą, która zaraz stanęła tuż przede mną, sprawiając, że poczułam, że musiałam wstać. Podniosłam się z kanapy, wygładzając spódniczkę i posłałam jej nieco już bledszy uśmiech. Zaraz potem zniknęła w kuchni i usłyszałam, jak mnie woła. Powoli moje zdenerwowanie odchodziło, ale nadal nie pozwalało czuć mi się całkiem swobodnie. Stąpając w czarnych rajstopach po panelach, dotarłam do kuchni, rozglądając się po niej i zauważając jak dużo rzeczy nasza rodzicielka przygotowała. Z jednej strony, było to całkiem urocze, że tak za nami się stęskniła, ale z drugiej, nie chciałam, żeby za każdym razem, kiedy pojawiamy się w domu to było takie wielkie wydarzenie. Wiem, że teraz święta i w ogóle, ale jednak nie podobało mi się to, jakie to wszystko było niecodzienne i takie sztuczne i wymuszone. Równie dobrze moglibyśmy usiąść na kanapie i po prostu porozmawiać, zamiast wielkiego posiłku. Zwłaszcza, że ja wiele nie jadłam i niemal zawsze przy rodzinnych kolacjach musiałam wpychać w siebie mnóstwo jedzenia i udawać, że miałam tak wielki żołądek.
- Tak mamo, jest całkiem dobrze. Trochę inaczej, ale całkiem mi się podoba, można się przyzwyczaić. Przyjaciół mam... sporo. A z Penny jeszcze lepiej - powiedziałam, nie do końca zgodnie z prawdą, więc gdy tylko mama się odwróciła, skrzywiłam się delikatnie i znów spróbowałam przybrać na twarz uśmiech - Nie powinnaś tak o niej mówić. Szkoda, że nigdy nie staraliście się zobaczyć, że ona wcale nie jest taka zła - mruknęłam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Sprzeciwiłam się kobiecie, która przede mną stanęła i wlepiła we mnie wzrok jakbym zrobiła coś niezwykle nieoczekiwanego, co najmniej powiedziała, że koleguję się ze znajomymi Penny czy coś takiego. Szybko musiałam zmienić temat, żeby przypadkiem to co powiedziałam nie zostało skomentowane.
- Co do Rob'a, sama nie wiem, ale nie wygląda na to, żeby szukał dziewczyny - odpowiedziałam i chwyciłam jakiś talerz, przenosząc go na stół. - I nie, nie mam. - odparłam krótko, a zaraz po tym, po pomieszczeniu rozeszło się stuknięcie, kiedy ciężkie naczynie znalazło się na blacie. Zapadła niezręczna cisza, a ja modliłam się o to, żeby któreś z rodzeństwa zaraz pojawiło się w kuchni.
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Robbie Czw Gru 22, 2011 6:10 pm

Z ulgą dziękowałem Bogu za to, że role w domu od zawsze były jasno podzielone: panie siedziały zazwyczaj w kuchni albo w jadalni i plotkowały, a ja z tatą trzymaliśmy się z boku i dyskutowaliśmy na własne tematy. Ojciec zawsze traktował mnie inaczej niż moje siostry bliźniaczki - jakby nie patrzeć, byłem jego jedynym męskim potomkiem i nadzieją na "przedłużenie rodu", jak to często lubił określać. Gdyby nie jego skrytość i skłonność do kłamstw, o którą niekiedy go osądzałem, mógłbym śmiało nazwać go jednym ze swoich najlepszych przyjaciół. Trudno jest jednak przyjaźnić się z kimś, kto nieustannie skrywa przed nami jakieś fakty, albo informuje nas o nich wyłącznie zdawkowo. Słuchałem uważnie jak opowiadał mi o naprawie dachu i sytuacji w domu. Mówił, że jakoś dają radę z mamą we dwójkę, że chwilami bywa ciężko, ale że to nic nowego, bo to było zawsze. Z pieniędzmi rzekomo było dobrze, w pracy mu się powodziło, a nawet dostał premię od szefa. Uśmiechałem się i gratulowałem mu, choć nie do końca będąc pewnym, czy mówi prawdę. Chociaż świat by się walił i staruszek postradałby całkowicie zmysły, nie powiedziałby mi o tym. Nie powiedziałby nikomu.
- U dziewczyn wszystko dobrze. Sofia znalazła sobie dużo znajomych, daje radę, podobnie jak Penny. Jestem z nich dumny, świetnie sobie radzą.. wy też powinniście być. - nie do końca skłamałem, z półuśmiechem patrząc się w przejrzysty płyn w szklance, jaki nalał mi ojciec. Może starałem się trochę zatuszować niedoskonałości, które były doskonale widoczne dla tych, którzy widywali nas w Rezydencji na co dzień, ale nie dla rodziców. Święta to nie był czas, w którym należało rozprawiać o problemach i przejmować się nimi niepotrzebnie. Nie po to mówiło się "wesołych świąt", żeby później te życzenia się nie spełniły. - A przyszły rok chcę spędzić spokojnie. - nie rozwodziłem się nad drugą odpowiedzią. Planów miałem co prawda mnóstwo, ale nie sądziłem, by ojca to interesowało. Patrzył na mnie, ale mnie nie widział. Błądził myślami zupełnie gdzieś indziej, zajęty w głowie czymś bardziej błahym lub wręcz przeciwnie, czymś ważniejszym. Patrząc na niego zorientowałem się, po kim Penelopa ma tendencje do odpływania w świat marzeń. Mieli identyczne oczy, podobny wyraz twarzy podczas zamyślenia. Łypnąłem dyskretnie w stronę siostry, bawiącej się ze zwierzakami podczas naszych rozmów. Z nimi zawsze dogadywało się jej lepiej niż z nami. Ją Filomen nigdy nie podrapał tak mocno jak mnie.
- Przepraszam, zostawię was na chwilę samych. - klepnąłem tatę po ramieniu, kiedy usłyszałem odgłosy talerzy kładzionych na stole. Rozmowa między mną a ojcem i tak nie zapowiadała się na najbardziej porywającą, a ja nie byłem w nastroju do podtrzymywania konwersacji. Odstawiłem szklankę z drinkiem na stoliku niedaleko Penelopy, puszczając jej przy tym dyskretnie oczko, jakbym mówił smacznego, po czym poczłapałem do kuchni, gdzie mama rozmawiała z Sofie. Stanąłem w progu, z uśmiechem starając się wyłapać jaki temat został poruszony - nie trzeba było długo się przysłuchiwać, żeby wyczuć wyraźne napięcie wiszące w powietrzu. Chrząknąłem.
- Mamo, a czy wujek Askel przyjedzie do nas na święta? - zapytałem nie tylko dla zmiany tematu, ale także z czystej ciekawości. Wujek alkoholik przy wigilijnym stole z pewnością byłby ciekawym dodatkiem.
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Penelopa Czw Gru 22, 2011 10:48 pm

Wyobrażam sobie zapach tego dymu. Wpadającego kłębami w me płuca, heroicznymi pociągnięciami wyłapywany z powietrza. Ale rodzice nie wiedzą, że jestem już uzależniona, nie pochwalają przecież używek. Ja sobie macham nóżką, chcąc zapomnieć o drżących dłoniach. Ciemno pomalowane paznokcie drażnią brzuch Waldorfa. Chrząka, zeskakuje, podąża za Robbim. Patrząc za świnkowatym ogonkiem drepczącym w stronę kuchni, zaczynam się orjętować że mój brat dał mi coś. Zerkam na szklaneczkę, coś słabo idzie braciszkowi. Ojczulek obudzi się za chwilę, więc zdążę jeszcze zespokoić głód alkoholu. Wyciągnęłam bladą dłoń, złapałam w powietrzu kryształ, piję. Cena zna wartość. Już nigdy smak taniej wódy nie będzie taki sam. Oblizałam się i spojrzałam w oczy ojcowi. Usiadł obok.
-Córko, powiedz mi, kiedy ty zmądrzejesz?- jego pytanie mnie rozśmiesza, więc się uśmiecham pod nosem. Zamachawszy rzęskami, odpowiadam:-Tatuś, prezenty owinęłam białym papierem, żebyś mnie rozpoznał- ojciec głaszcze mnie po główce-Niebieskego nie było?
-Tato, kiedy będziemy jeść?

Więc się znamy. Ja znam jego, on mnie. Nie przymykał oczu, był surowym ojcem. Choć byliśmy i jesteśmy tacy sami. Ale on jest mistrzem, ja jego córką. Patrzymy w stronę kuchni. Co chwila pojawia się któreś z rodzeństwa z nową miską.
-I jeszcze tylko jarzynową słatkę, Robuś. Czy będzie Askel? O, to jest dobre pytanie. Wujek przyleci, ale dopiero na drugi dzień Świąt. I kompot, zapomniałabym o kompocie, Sophia weź szklanki. Leżą? A, rzeczywiście. Mówisz, że nie szuka dziewczyny? -szepcze, gdy Robbie ustawia sałatkę tak, by leżała w najlepszym strategicznie miejscu. Wypijam kolejny łyk, słucham ojca obok, uśmiecham się do braci. Mnożą mi się. -Byłbym zapomniał, Penka: widziałem takiego misia z niebieskim futrem, oto wczoraj jak poszliśmy z mamą po karpia, wyobraź sobie...
odpłynłam. Morzem zqbarwionej wody, zimna, z kotem na głowie. Tata coś mówi. Świnka wychodzi i chrumka. Uśmiechnęłam się do niej, lubię mego psa.
-Siadamy, proszę. Ty tu, obok mnie Sofka. Penny, kochanie, usiądź po drugiej stronie, postawiłam ci specjalnie tu obok barszcz. A, rozumiem, że Robbie chce, och zabierzcie tego okropnego kota ze stołu!
mamamamamamaammma
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Sofie Sob Gru 24, 2011 12:30 pm

Nie mogę powiedzieć, że nie kochałam moich rodziców. Wręcz przeciwnie, darzyłam ich przeogromnym uczuciem, ale gdy czasem się nad nim zastanawiałam, miałam wrażenie, że bierze się ono tylko z tego, że byli moimi rodzicami. Nie chciałam o tym myśleć. Nie chciałam myśleć o rzeczach, które zupełnie straciłyby sens, gdyby się w nie zagłębić. Może i było to naiwne, ale tak było łatwiej, a ja nie chciałam jeszcze bardziej utrudniać sobie wszystkiego. Wszystkim na około zawsze się wydawało, że żyło mi się bardzo lekko i łatwo, a tak wcale nie było. Każda pojedyncze rzecz, którą mówiłam, robiłam, była ostrożnie przemyślana i zaplanowana. Gdybym komuś o tym powiedziała, wziąłby mnie za wariatkę i chorą perfekcjonistkę, ale ja nie widziałam w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, to chyba dobrze, że nie pozostawiałam wszystkiego przypadkowi, prawda?
Zerknęłam nieco nieufnie na jedzenie leżące na stole, już zastanawiając się nad tym, co zrobić, żeby zjeść niewiele i sprawić, żeby wszyscy inni myśleli, że zjadłam wielką jego ilość. Potem na szczęście pojawił się Robbie, dołączając się do rozmowy. Jak dobrze. Nie byłam dobra w ciągnięciu bezsensownych rozmów. W ogóle czułam się jakoś nieswojo. Byłam bardzo skrępowana, bałam się cokolwiek powiedzieć, a każdy mój ruch był bardzo nerwowy.
Zignorowałam ten szept mamy. Sama nie wiedziałam za dużo o sprawach miłosnych brata. Nie wiem, czy dlatego, że mnie nie interesowały czy on mi o nich nie mówił.
Usiadłam do stołu, delikatnie podsuwając swoje siedzenie bliżej do blatu. Zaraz po tym wszyscy już przy nim siedzieli. Odrzuciłam swoje włosy do tyłu. Pech chciał, że łokciem trąciłam dzbanek z kompotem, z którego mama była tak dumna. Dopiero przed chwilą znalazł się na obrusie, a już zaraz spadł i rozbił się na mnóstwo drobnych kawałków.
- Ojejku, przeprasz... - nie dokończyłam, bo zeskakując ze swojego krzesełka, stanęłam stopą, ubraną jedyne w rajstopy, stanęłam na spory odłamek szkła, który zaraz się w nią wbił. Jęknęłam z bólu i opadłam z powrotem na krzesło. Zerknęłam na swoją nogę. O Boże. Krew. O Boże. Zrobiło mi się słabo. O Boże. O Boże. O Boże. Co się dzieje?
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Robbie Sob Gru 24, 2011 3:33 pm

Uśmiechałem się i nie irytowałem wcale, kiedy mama wydawała polecenia co do tego, kto gdzie ma siedzieć. W okresie świątecznym zawsze tak było - kobiecina dostawała białej gorączki starając się, by wszystko było idealne. A wszyscy i tak wiedzieliśmy, że nie było. Ojciec zawsze odpływał gdzieś myślami, Penny gadała coś nie na temat, ja dokuczałem Sofie, a mama denerwowała się, że jak zwykle nic nie wychodzi. Czasem przyjeżdżał też wujek Askel, od którego zawsze śmierdziało wódką. Wtedy to już w ogóle było wesoło.. więc z ulgą przyjąłem fakt, że nie będzie go z nami na kolacji. W drugi dzień świąt łatwiej będzie usunąć się do swojego pokoju albo wymknąć z domu, żeby uniknąć corocznych zawodów picia nalewki. O tak. Kocham święta.
Wszyscy siedliśmy do stołu. Filomen jak zwykle chciał mnie podrapać, więc pozostawiłem usunięcie go ze stołu Penelopie. Chwilowy harmider dało się jakoś ogarnąć i wszyscy usiedliśmy spokojnie na krzesłach, zabierając się do jedzenia. Rzeczą którą najbardziej lubiłem w Wigilii były zapachy. Rany boskie, jak to wszystko cudnie pachniało! Nic tylko jeść. Dobre maniery nakazywały jednak, by wysłuchać krótkiej przemowy (w przypadku taty: nawet bardzo krótkiej) ojca, w której tradycyjnie wszystkim nam pobłogosławił i życzył smacznego. Chciałem właśnie wstać, aby nalać wszystkim kompotu, który tak wychwalała mama, kiedy dzbanek niespodziewanie zniknął za kantem stołu i rozbił się z brzdękiem o ziemię. I znów zaczęło się zamieszanie.
Sofie jęknęła i usiadła z powrotem na krzesło, trzymając się za stopę. Mama wstała od stołu i zaczęła biegać po pokoju, wyrzucając z siebie słowa z prędkością pocisków wyskakujących z karabinu maszynowego, mówiąc coś o tym, że trzeba zadzwonić na karetkę, bo Sofia przecież zaraz umrze. Tata pobiegł do kuchni po miotłę, żeby pozbyć się pozostałych kawałków szkła, które nadal zagrażały życiu innych, Waldorf nie wiedząc co się dzieje zaczął szczekać i chrumkać, a ja okrężną drogą podszedłem do siostry, planując wziąć ją na ręce i zanieść na kanapę.
- I dlatego właśnie chodzimy po domu w kapciach, kochanie. - powiedziałem, rozglądając się i próbując wywnioskować, czy ktoś mądry pofatygował się po apteczkę. Mama nadal panikowała. Waldorf szczekał, tata zamiatał szkło, prawie poślizgnął się na mokrej posadzce. Miałem ogromną nadzieję, że Sofie nie zemdleje mi na rękach, bo to by chyba przyprawiło mamę o zawał. W całym tym zamieszaniu starałem się odszukać wzrokiem Penny.
No pięknie. Nie ma świąt w tym domu bez jakiejś tragedii.
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Penelopa Nie Gru 25, 2011 12:50 pm

Nie wiem czego chcieli od Filemona, przecież kot też zwierze, jeść powinno. Wzięłam go na rączki i słuchałam jednym uchem tego co mówił mój rodziciel, drugim uchem zastanawiałam się co mógłby pragnąć mój kot. Czy gdybym mu pokazała stado upieczonych myszy, nie zechciałby przejść na dietę? A czego mógłby chciwć Waldorf? Myślę, że jemu najładniej byłoby w czarnych perełkach, peruce i taftowej kiecce. Przypominałby wtedy ciotkę Mildreth Gillburger, której wielki pieprzyk na pół twarzy pochłaniał fale radiowe i dlatego gdy się obok niej siedziało, nie działały komórki i inne takie.
Słyszę, jak z głośnika płynie cichy dźwięk. Sztućce i rozmowy zagłuszają jednak pojedyńcze nuty, więc nie próbuję się wsłuchiwać. Przemijają poza moją świadomością. Brzdęk. Unosząc brew sygnalizuję, iż zarejestrowałam przynależność do rzeczywistości. Hm, cóż to takiego? Wszystkich uwaga jest skupiona na Sofi, więc mi to nie odpowiada. Robbie biega, ojciec skacze, matka płacze, Sofia.. Nie wiem co robi, nałożyłam sobie karpia. Ryba ma ości długie, ostre. Czy gdybym się nimi zadławiła, ktoś pobiegłby mi na ratunek. Czy gdybym nic nie powiedziała, połknęła ość, a rano nie mogła się obudzić, bo ość, biała igła, sięgnęła już serca, czy wtedy miałby kto płakać?
Ja też nie płakałabym długo po śmierci. Teraz tak mówię, teraz chcę tak myśleć. Ale gdy zdechł mi pierwszy chomik nie odzywałam się do nikogo przez miesiąc. Potem zgłodniałam. Pamiętam, jak jadłam suchą pizzę nad grobem pochowanego w pudełku po butach małego skrzata. Padał deszcz i cała moja rodzinka chciała mnie wspierać. Nie wiem czemu, nawet nie lubili skrzata.
Ociężale wstałam przebiłam się przez to zamieszanie. Cóż za podniosła chwila, tylko brakuje narratora. Matka biadoli nad kryształami, matka płacze nad nóżką. Ojciec zamiata, ślizga się, potyka o psa, zamiata. Rodzeństwo płacze w swoich objęciach. Położyłam im na kanapie apteczkę, wróciłam na miejsce.
To tylko krew, po co tak dramatyzować.
-Kryształy od ciotki Mildreth! Matko Boska, przecież ta kobieta wykosztowała się na nie całą swoją pensję. Och, nie Sofeczko, kochanie, nie, nie deneruj się. Nie chciałam cię martwić, ona oczywiście wszystko zrozumie, kochanie obejrzyjmy stópkę, no już. Robert idź po apteczkę, co tak siedzisz! O, już przyniosłeś, jak ty najdroższy synku myślisz o wszystkim! Daj, obejrzymy
Wyjełam z zębów Waldorfa większy kawałek szkła i zaczęłam się nim bawić. Ostry. Ostry jak przyprawy sałatki. Sałtka, nadziałam zielonego liścia. Hm, dobre. Spojrzałam przez szkło na rodzeństwo.To nie Sofia miała być w centrum zamieszania. Ale ona jest najmłodsza, zawsze zgarnia co najlepsze. Jak widać, mną się nawet nie interesują. Robie, Sofie, Robie, Sofie, RobiSofiRobSofRosSeRofs...
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Sofie Pon Gru 26, 2011 9:28 am

To wszystko stało się tak szybko. Jeszcze przed chwilą siedziałam przy stole, zastanawiając się nad tym, której sałatki sobie nałożyć, a potem był trzask i krew. Przerażające to, że tak szybko się wszystko dzieje.
Nigdy, przenigdy nie zależało mi na zgarnaniu uwagi. Wręcz przeciwnie, czułam się bardzo zażenowana, kiedy wszyscy na mni patrzyli i biegali wokół mnie, tak jak teraz. Nie podobało mi się to, ani trochę. Wszystko we mnie się gotowało, po tym jak chciałam odepchnąć od siebie rodzicielkę, żeby się ode mnie odsunęła i uspokoiła. Zamiast tego, ta jeszcze bardziej zaczęła biadolić. Tak nie można. Dajcie spokój.
Spoglądam jeszcze raz na swoją stopę. Owszem, leciała z niej krew, ale nie było tak źle, żeby jakoś tryskała i w ogóle. Chyba dałabym radę dojść do łazienki. Rozglądał się dalej. Na stole, na wyciągnięcie ręki leży apteczka. Może i nie jestem żadnym pro-lekarzem, ale chyba wiedziałabym, co i jak.
Wstałam z krzesła. Najpierw nieco się zachwiałam, bo dalej było mi troszkę słabo. Zgarnęłam czerwone pudełko z krzyżykiem i pospiesznie udałam się do łazienki, odpychając od siebie wszystkich. Nie chodziło mi o żaden bunt, tylko o to, żeby wszyscy się ode mnie odczepili.
Zamknęłam za sobą drzwi, zablokowałam je zamkiem. Odetchnęłam głośno, a potem oparłam się o ścianę, po której osunęłam się na ziemię, na której usiadłam. Szybko ściągnełam z siebie rajstopy, rzucając je gdzieś obok. Stopa bolała mnie jak cholera. Wyjęłam z apteczki jakiś spray do dezynfekowania i spryskałam nim ranę. O, jeszcze bardziej wszystko piekło. Jęknęłam z bólu. Pospiesznie, dość niestarannie, owinęłam wszystko bandażem. Chciałam jak najszybciej to zasłonić, żeby na to nie patrzeć.
Słyszę matkę jak nadal jęczy, szuka czegoś, żeby otworzyć drzwi. Wcale mi nie jest tu potrzebna. Trudno. Najwyżej się wykrwawię i sama sobie umrę. Nie będę przynajmniej musiała myśleć o tym, co założyć na niedzielny bal.
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Robbie Pon Gru 26, 2011 10:13 pm

Takie sytuacje jak ta były dla mnie wręcz idealne. Przecież uwielbiałem dyrygować innymi i dawać im rady, lubiłem jak się mnie słuchano. Rzadko też zdarzało mi się denerwować, gdy ktoś inny wpadał w panikę, prawie w ogóle nie mówiłem niemiłych rzeczy, jeśli nie musiałem, jednak gdy mama po raz setny zaczęła biadolić, że Sofia zaraz wykrwawi się na śmierć, nie wytrzymałem.
- Uspokój się. - podniosłem głos, co na zaowocowało tylko chwilową ciszą. Sofie wyszła chwiejnym krokiem, mama znów zaczęła panikować, przy okazji wyżywając się na mnie, że nie powinienem się tak do niej odzywać. Przed chwilą nazwała mnie odpowiedzialnym i najdroższym.. cóż, kobieta zmienną jest. Zerknąłem na miejsce, na którym jeszcze przed chwilą leżała apteczka. To przecież nie ja ją przyniosłem, to jasne. Nie dałbym rady się rozdwoić, jednocześnie przenosząc siostrę na kanapę i biegnąc do kuchni po zestaw opatrunkowy. Uniosłem brew, zwracając wzrok na Penny, której wcześniej nie mogłem znaleźć spojrzeniem, po czym uśmiechnąłem się półgębkiem. Patrzyła na nas przez odłupany kawałek szkła, jeden z tych niewielu, których tata nie zdołał zamieść. Przy jej nogach jak zwykle kręciły się zwierzęta, oba bawiące się co większymi odłamkami. Westchnąłem cicho i wstałem z miejsca. Podłoga była już na tyle sucha, że dało się po niej iść bez większych obaw. Mama nadal wrzeszczała, tata kręcił się i udawał, że dalej zamiata, chociaż miałem wrażenie, że tak naprawdę chce uniknąć tego całego napięcia, jakie nagle powstało. Nie chciało mi się już rodzinnego obiadu. Wyminąłem stół.
- Smacznego. - powiedziałem mijając Penny i wyszedłem na korytarz, niemal natychmiast kierując się do swojego pokoju. Nie, to nie było grzeczne. Złamałem swój kodeks, nie przeprosiłem wychodząc i nie pożegnałem się należycie z rodzicami, nie życzyłem im udanego wieczoru. Nawet nie wiem co mnie tak zdenerwowało. Sofie miała prawo poczuć się niezręcznie i udać się do łazienki żeby zająć się sobą, a mamie nie należało mieć za złe tendencji do panikowania. Może wyłaził ze mnie stres związany ze szkołą, a może to ta cała gorączka przedświąteczna? Nie wiem. Ale nawet jeść mi się odechciało.
W szafce powinna być jeszcze nienapoczęta paczka czipsów. Trzeba to było sprawdzić.
Trzasnęły drzwi.

//wlazł do swojego pokoju
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Penelopa Wto Gru 27, 2011 11:14 am

Zostawili mnie. Oboje państwo idealni zjebali atmosferę Świąt szybciej niż ja spalałam jednego papierosa. Nie spalałam go szybko, więc może złe porównanie? Oni zwalili wszystko, kiedy zapałka w mojej dloni dotyka dreski. I to jest para cudownych złotych dzieci, które mam mieć za wzór od dziesiątego roku życia?
Odsunęłam od siebie szkło. Rodzice niczym dwie postawne sekwoje wpatrywali się we mnie. Ich oczy, dalekie od moich, świeciły niczym gwiazdy z nieba. Ich miny przypominały pomarszczone gruszki, zerwane pod koniec grudnia. Zimne, skostniałe, smutne, zmęczone. Niebieski lok spadł na oparcie krzesła, dy wyprostowałam się i wzięłam lekki wdech. Z moich płuc wydobyły się pierwsze słowa kolędy. Lubię śpiewać kolędy dla moich rodziców. Patrzą wtedy na mnie z bliska, wcale nie mają oczy na wysokości gwiazd. Mama wtedy jest cicho, twarz ojca przeszywa ciepły promień.
Gdy już siedzieli po obu stronach stołu, zaczynaliśmy kolejną pieśń. Zażenowane rodzeństwo nie mogło przegapić tych wesołych dźwięków. Może zeszli, może unieśli się pychą. Ja zostalam, śpiewałam, zjadłam, potem zgasły ostatnie gwiazdy i nadszedł czas na bal bożonarodzeniowy.
//koniec
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Salon Empty Re: Salon

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach