Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Cafe Rouge

+8
Venus
Ragnvald
Mars
Maggie
Cook
Mistrz Gry
Ana
Mikaela
12 posters

 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Go?? Pią Mar 18, 2011 1:53 pm

- Tylko na jeden tydzień? To słabo. - Powiedziałam, krzywiąc się teatralnie. Czyżby to była próba wyłudzenia kolejnych całusów? Nie wątpię. Uśmiechnęłam cię szeroko dziękując w duchu za swój talent i dar przekonywania. Właściwie to nadal nie wiedziałam jaki talent ma chłopak z którym spotkałam się już drugi raz i specjalnie dla niego wstałam tak rano. Paranoja. Miałam nadzieję, że nie razi jak ta dziewczyna którą kiedyś spotkałam w kuchni. Bolało trochę. Mógłby się zmieniać w jednorożca. Bo Julek nie wystarczał zmieniając się w konia. Nie miał tęczowej grzywy, a on by mógł.
- To w moim przypadku raczej będzie boleć. - Powiedziałam, kręcąc głową. Zawsze bałam się bólu, widoku strzykawek i szpitali. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć jak z uśmiechem na twarzy można robić sobie krzywdę.
- Gdzieś tutaj. - Przejechałam dłonią po prawym boku i spuściłam nieznacznie głowę, wpatrując się w miejsce w które wskazałam. Wydawało się być dobre. Chwilę potem uniosłam głowę, śmiejąc się na widok jego świecących oczek. A jednak są w Rezydencji też tacy, którzy cieszyli się nawet z takich rzeczy jak bita śmietana. To dobrze, życie Cooka stanie się tak wspaniałe jak nigdy dotąd ponieważ tak szybko nie można się mnie pozbyć. Podobno szczęście uzależnia. Czas obalić ten mit.
- To dobrze. - Puściłam do niego oczko i znów upiłam łyka gorącej czekolady. Powinnam go obwinić o to, że odrobinę wystygła. Uśmiechnęłam się znowu. Właściwie to cały czas się uśmiechałam, a w oczach tańczyły iskierki.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Cook Pią Mar 18, 2011 7:40 pm

- No słabiutko. Twoja reputacja w tym świecie może być zagrożona - uprzedziłem ją - Ale tak trzeba płacić za złe uczynki. A może chcesz się jeszcze czymś pochwalić? - podpuściłem znów zmniejszając ten mur pomiędzy nami. Mur, to za dużo powiedziane. Znam ją zaledwie kilka godzin, ale nie jest dla mnie szczególną przeszkodą kontakt cielesny. Taki już jestem, że nie mam takich problemów. Inni mają, bo często musiałem im uświadamiać, że wcale nie mają oporów. Dla ich dobra, by towarzyszyli mi w tym rozkosznym bycie mego życia.
- Oj tam - zbagatelizowałem odpadając od niej i kładąc się na tym oparciu. Miękka sofa, bita śmietana, ładna dziewczyna. Czuję się jak na... zaraz jak oni to nazywają - na randce. Ugh.- ze mną nie masz co sie bać, no nie.
Ta, bo ja jestem taki superbohater. Batman.
- Też tu mam - ucieszyłem się i podciągnąłem koszulkę, żeby pokazać wers z hiszpańskiej powieści. Oczywiście po hiszpańsku. A że panna Moreau nie była z Hiszpanii, nie mogła przeczytać. Może to i lepiej, bo dość to ostre.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Go?? Sob Mar 19, 2011 7:09 am

- Muszę Cię zasmucić, ale nie mam tak dużo na sumieniu. - Uśmiechnęłam się szerzej. Gdy jestem obok nikt nie może się smucić. Dopóki nie nauczę się kontrolować mojego talentu. Pomyślałam sobie, że to naprawdę może być przydatne. Mój talent działa jak lek na smutek. Sprawia, że świat jest piękniejszy niż zazwyczaj, a ludzie śpiewają wesołe piosenki i skaczą dookoła. Czyż to nie wspaniałe? Oczywiście, że tak. Nie powinnam teraz zaczynać rozwodów na temat zła na tego świecie i tego
jak kocham wszystkich ludzi, bo zajęłoby to dużo czasu. Za dużo na jeden dzień. To zajęłoby całe moje życie! Jak sianie dobra w serduszkach zgorszonych chłopców.
- Chociaż niektórzy aż się pchają w moje ręce, by umierać w pełni szczęścia. - Powiedziałam i już odsuwał się odrobinę dalej, rozkładając się na kanapie.
Dopiłam gorącą czekoladę i kiwnęłam przecząco głową do kelnerki. Bitej śmietany starczy, bo chłopak mógłby oszaleć z zachwytu nad jej smakiem. Odgarnęłam rude kosmyki do tyłu i zachichotałam pod nosem. Nie mam się co bać? Czyżby jego talent polegał na sterowaniu odczuciami? A może po prostu jest taki wspaniały, że ochroniłby mnie przed bólem i resztą świata? Wspaniale, wspaniale, wspaniale. Z roześmianą buźką przyjrzałam się jego tatuażowi na boku i mimo wszystko spojrzałam na parę dziadków. Już się szczerzyli, ale nie mogli zobaczyć, bo widziałam tylko ja. Przejechałam zimnym palcem po tatuażu i zmarszczyłam czoło. - Co tu jest napisane? - Zapytałam z zainteresowaniem. Och, może coś o świecie? Teraz żałowałam, że nie uczyłam się hiszpańskiego kiedy byłam mała. Choć spodziewałam się na jego ciele tekstu w języku włoskim, bo w końcu włoszki uwielbia. Takie pięknie i dojrzałe, prawie jak boginie. A tutaj niespodzianka. Uśmiechnęłam się do niego słodko, ażeby przekonać go do powiedzenia mi co też sobie tutaj napisał.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Cook Nie Mar 20, 2011 2:42 pm

- To nawet lepiej, bo pewnie chciałabyś teraz uchronić swoją czystą kartę porządnego obywatela przed skazą, jaką zostawiłoby posądzenie o morderstwo. Oczywiście, tylko posądzenie, bo ze względu na to, że jestem współwinny przestępstwa, a do tego ukrywam fakty, musiałbym nas oboje uwolnić od osądu sprawiedliwości. A i wtedy wyrzuciliby nas z Rezydencji i musielibyśmy przemierzać kraj w starym Fordzie, bez kasy czy ubrań. Zaczęlibyśmy kraść, a wkrótce i zabijać. Bo jak się mówi - jak raz zarżniesz krówsko, musisz zostać rzeźnikiem. - zakończyłem przysunięty do dziewczyny w najbardziej jak dotąd przekraczającym granice sposobie. To normalne, że chcę wykorzystać dobry humor obojga. A to, że nie znam jej jeszcze mocniej mnie uprawniało do zaprzestania sztucznego udawania przyjaciół. Przecież mogliśmy być kimś więcej. Moglibyśmy się np pójść poruchać do łazienki. Czy to nie byłoby fajne zakończenie?
- Coś o tym, że jak mnie pochowają, to chcę mieć cycki i fake pussy wytatuowane na głowie - skłamałem uśmiechając się kącikowo.

a później sobie poszli i chuj
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Go?? Pią Mar 25, 2011 4:26 pm

- To musiałoby być ciekawe. Podróżowanie starym Fordem z kimś takim jak ty. Cholernie interesujące. - Pokiwałam głową w zamyśleniu, wpatrując się w widok za oknem. Coraz więcej ludzi przemierzało kilometry chodnikami. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na słońce wyglądające zza chmur. Pogoda nie była tak ładna, ale w pomieszczeniu było tak miło, że żal było mi myśleć o tym, że miałabym opuścić to miejsce i wrócić do Rezydencji. Chociaż tam też jest całkiem przyjemnie.
Przejechałam palcem po stoliku i spojrzałam na torbę z dużym uśmiechem narysowanym na środku i skrzywiłam się nieco. Niesforne rude kosmyki plątały się za uchem, a powietrzu unosił się zapach kawy. Lubiłam go. Bardzo.
- Chodźmy już. - Powiedziałam, wskazując palcem na zegarek na mojej ręce. Pamiętam, że go dostałam, na urodziny. Nie było późno, a wręcz przeciwnie wcześnie i bardzo miło to jakoś chciałam wrócić do Rezydencji. Muszę zobaczyć się z Ianelle i Kostkiem, tak właśnie sobie wymyśliłam. Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam torbę, by potem cmoknąć Cooka w policzek i pociągnąć go za rękę w kierunku wyjścia. Nici z ruchania w łazience, wybacz, bananowy chłopcze. Ale cóż, całkiem miły dzień. Idziemy zbawiać świat.

//rezydencja
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Maggie Sob Cze 25, 2011 1:37 pm

nie pamiętam, załóżmy Maggie była poza zasięgiem

Park wydawał się być idealnym miejscem do którego mogłabym się udać w tak słoneczny dzień jak ten więc co robiłam siedząc w rogu kawiarni? Zrezygnowałam ze spaceru wśród zieleni dochodząc do wniosku że dzisiaj park przepełniony będzie młodymi parami wraz z dziećmi. Nigdy nie lubiłam dzieci i zawsze omijałam je szerokim łukiem. Miałam jednak to szczęście że niemalże każdy z moich znajomych uważał że dzieci to tylko dodatkowy problem w życiu. Gdy teraz rozmyślałam tak o mieszkańcach Rezydencji doszłam do wniosku że to miejsce które gromadzi wszystkich zdemoralizowanych młodych ludzi. Co by było gdyby świat pozbawiony był takich ludzi jak Justin Reid? Byłoby smutno, a Tromso jest już wyjątkowo przygnębiającą miejscowością. Tu wszyscy wydają się być tacy sami. Tak samo znudzeni życiem i nie wiedzący co chcą robić w życiu. Westchnęłam ciężko spoglądając w kierunku kelnera. On był z pewnością jednym z tych szarych obywateli miasta.
Usłyszałam cichy trzask, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Ten dźwięk przypominał ten, który towarzyszy upadającym szklankom. Lęk powrócił, a już wydawało mi się że minął. Jak długo będę musiała się jeszcze męczyć? Dowiedziałam się że nie tylko ja i Marvel cierpimy na jakąś chorobę. Inni też bali się różnych rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały się zupełnie codziennie. Zaczynałam zastanawiać się kiedy to minie i powoli zaczynało mnie to martwić. Ale cóż mogłam zrobić? Pozostało mi tylko czekać.
Zamoczyłam w wargi w ciepłej kawie. Nagle do kawiarni wszedł wysoki mężczyzna. Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie. Dominic, przemknęło mi tylko przez myśl. Kiwnęłam głową i odgarnęłam blond włosy do tyłu. Dawno go nie widziałam. Minęło parę miesięcy odkąd rozmawialiśmy. Szczerze mówiąc, naprawdę się za nim stęskniłam.
- A jednak nadal lubisz znikać... - Powiedziałam cicho, wpatrując się wprost w jego oczy. Dominic był chyba najdziwniejszym członkiem rodziny Pumpkinów, a mimo to pałałam do niego sympatią.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Mars Sob Cze 25, 2011 2:45 pm

/?

Sine obwódki w okół oczu komponowały się idealnie z wyjątkowo bladą skórą, która przez lata miała kontakt jedynie z nielicznymi promieniami londyńskiego słońca. Niewyspany. Byłem tak niewyspany jak nigdy wcześniej, co niewątpliwie zawdzięczałem przeklętemu zjawisku zwanemu dniem polarnym. Gdybym nie był akurat Dominikiem Pumpkinem szczerze nienawidzącym ładnej pogody, długich dni i uroczego słoneczka pewnie skakałbym ze szczęścia. Ale byłem. I teraz świat się za to mścił...
Brak snu postanowiłem zrekompensować sobie nieprzyzwoicie mocnym espresso. Wyprawa do Tromso była katorżnicza przy takiej pogodzie i nawet ubranie się w "letnie" odzienie i założenie okularów przeciwsłonecznych nie były w stanie odegnać ode mnie uczucia przegrzania, a to tylko pognębiało mnie jeszcze mocniej i sprawiało, że czułem się coraz to bardziej zmęczony.
Wszedłem do pierwszej kawiarni, którą napotkałem wzrokiem. Jeszcze zanim przekroczyłem drzwi mój talent przypomniał o sobie. Wiedziałem wtedy, że w środku siedzi Maggie. Zawahałem się przez moment, nie będąc pewnym, czy w obecnym stanie ktokolwiek powinien mnie oglądać oraz zastanawiając się czy przebywanie teraz w moim towarzystwie jest względnie bezpieczne. Napis "klimatyzacja" na szybie rozwiał jednak wszystkie wątpliwości.
Ruszyłem do jej stolika, nie będąc pewnym, czy mnie pozna. Luźny, półprzezroczysty biały t-shirt zamiast koszuli, czarne ray-bany w miejsce kapelusza i włosy w nieładzie większym niż zazwyczaj. Prezentowałem się dziś wyjątkowo żałośnie.
Uśmiechnąłem się niemrawo słysząc jej głos, po czym usiadłem na krześle tuż na przeciw dziewczyny.
- Znikają tylko ci, którzy mają dokąd wrócić, nieprawdaż? - mruknąłem.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Maggie Nie Cze 26, 2011 2:57 pm

Wodziłam palcem wokół filiżanki wpatrując się w chłopaka spod przymkniętych powiek. Na pierwszy rzut oka było widać niechęć na jego twarzy, która poniekąd towarzyszyła mu przez cały czas odkąd go poznałam. Dominic zawsze wydawał mi się osobą która obdarzała wszystkich ludzi jakąś pogardą, ale to jednocześnie niektórych do niego ciągnęło. Kto nie chciałby przebić się przez tą ścianę by zaznać tej uczuciowej strony młodego Pumpkina i poznać go bliżej? Mogłabym się nawet założyć, że każdy. Każdy chciał zobaczyć więcej niż kawałek jego twarzy skrytej za kapeluszem. Tak samo było w moim przypadku. Jego tajemniczość była cholernie przyciągająca i interesująca więc nie mogłam bronić się przed tym, by jej nie ulec. Wątpiłam w to, że Mars pozwoli komuś się zbliżyć, choć warto dodać że istotą nieomylną nie jestem i mogę myśleć inaczej niż jest w rzeczywistości.
Westchnęłam ciężko i kiwnęłam głową, jednocześnie przyznając mu rację. Rzeczywiście było w tym trochę prawdy. Nie zamierzałam zaczynać wewnętrznych przemyśleń, dzisiaj w ogóle nie miałam do tego głowy. Spojrzałam w kierunku okna i stwierdziłam że Tromso strasznie mnie nudzi. Może ja też powinnam na jakiś czas wyjechać? Już od dawna się nad tym zastanawiałam, ale rezygnowałam bo naprawdę nie wiedziałam gdzie mogłabym się udać. Londyn? Paryż? Nowy Jork? Nie byłam pewna czy to mi będzie mi na korzyść, czy wręcz przeciwnie. Może jeszcze wszystko ulegnie zmianom?
- Widać, że słoneczna pogoda niezbyt Ci pasuje. Takie zjawiska jak dzień polarny potrafią człowiekowi uprzykrzyć życie. - Powiedziałam cicho i odchyliłam się na krześle do tyłu. Mnie również irytowało to, że nie mogłam się porządnie wyspać, ale raczej nie w tym stopniu co mojego towarzysza. Widać było doskonale, że jest zmęczony, ale nie zamierzałam tego komentować. Zapewne już wiele ludzi mu to powiedziało, nie chciałam być kolejną taką osobą.
- Dominic, wiem że strasznie nie lubisz mówić co u Ciebie, ale wiesz... nie potrafię się powstrzymać przed pytaniem. Coś się u Ciebie zmieniło? - Zapytałam choć może nie powinnam bo doskonale wiedziałam z jaką niechęcią opowiada o sobie. Mimo wszystko odczuwałam taką potrzebę, chciałam wiedzieć czy u niego wszystko jest w jak najlepszym porządku. Upiłam łyka chłodnej już kawy i wpatrywałam się w niego cierpliwie.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Mars Nie Lip 03, 2011 6:36 pm

Zamówiłem dwa espresso. Czekałem na nie kilka minut, w ciągu których nie odezwałem się nawet słowem. Siedziałem pochylony do przodu, czoło oparłem na dłoniach. Łokcie wbijały się w blat stolika. Dopiero po pierwszym łyku kawy, najwyraźniej zbyt dużym, bo moim ciałem wstrząsnął lekki dreszcz, byłem w stanie powiedzieć cokolwiek w świadomy sposób.
- Znienawidziłem jeszcze bardziej rodzinne spotkania. - wymamrotałem pod nosem.
Pierwsza rysa na spokojnej masce, jaka przylgnęła do twarzy. Drobne pęknięcie, przez które wyglądają emocje; złość, lęk, może strach. Niepokój. I bezradność. Pochyliłem się niżej nad własną filiżanką, dopatrując się w niej czegoś więcej jak jedynie elementu zastawy. Odpowiedzi?
- Wiesz Maggie, że jestem nudny. - Podniosłem głowę, wyginając wargi w subtelnym i wystudiowanym uśmiechu.
Kofeinowy napój bogów parował intensywnie pokrywając moje przedramiona kropelkami wody. Zdegustowany tym faktem odsunąłem się, zabierając łokcie ze stolika, czego natychmiast pożałowałem, gdyż nowa pozycja nie była nawet w połowie tak wygodna. Próbując odnaleźć nową wierciłem się na krześle dobrą minutę, aż ostatecznie oparty o ścianę zacząłem szukać wzrokiem zakazu palenia. Zamiast tego napotkałem na wiszącą nad naszymi głowami tabliczkę "strefa dla palących". Sprytnie. Maggie, doprawdy, bardzo sprytnie.
Chwilę po tym nad moją głową unosił się już dym. Wiśniowy smak djarumowego ustnika komponował się idealnie z aromatem mocnej kawy. Przez dłuższy moment delektowałem się nowo odkrytą kombinacją, aż w końcu przymknąłem oczy, by wypuścić przez zęby porcję dymu.
- Byłaś gdzieś w tym czasie? Zawsze chciałaś wyjechać z Tromso. - odłożyłem do popielniczki do połowy wypalonego papierosa, by w spokoju dokończyć swoje espresso. Kolejne dwa łyki popite wodą zdawały się mieć na mnie iście zbawienny wpływ.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Maggie Nie Lip 03, 2011 7:39 pm

W pomieszczeniu panowała niemalże idealna cisza, którą co jakiś czas zakłócały pojedyncze szepty, chrząknięcia i stuknięcia. Ludzie wydawali się dzisiaj zanadto spokojni, ale wszystko tłumaczyło to jedno zjawisko - dzień polarny. Chyba każdy był zmęczony i całkowicie wykończony. Ja również nie byłam w idealnym nastroju więc Dominic wydawał się idealnym towarzyszem z którym mogłam spędzić popołudnie. Każdy moment, który spędziłam z młodym Pumpkinem wspominałam wyjątkowo dobrze. On nigdy nie był rozmowny, a ja nigdy nie byłam
szczególnie wymagająca jeśli chodziło o towarzystwo. Nie musiał mówić zupełnie nic, wspólne milczenie odpowiadało mi całkowicie.
- Ach, chyba rozumiem dlaczego. - Powiedziałam cicho, kiwając głową. Cała ta afera którą przez ostatnie parę godzin żyła prawie cała Rezydencja była nie do wytrzymania, a ja zupełnie nie rozumiałam o co tak właściwie wszyscy się burzyli bo tego zdjęcia o którym tak zacięcie dyskutowali, nie widziałam. Na każdym korytarzu można było usłyszeć o tym jaki przykład Venus daje swoim podopiecznym. Może to po części też było powodem dla którego opuściłam Rezydencje i zjawiłam się tutaj? Niewątpliwie. W tym całym zamieszaniu szkoda mi było jedynie Marsa, choć go najpewniej te wszystkie plotki dotyczące jego i siostry nie ruszały.
- Może to i lepiej, że nie mówisz za dużo. - Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego, a kąciki malinowych ust uniosły się delikatnie ku górze. - Ale raczej nie powiedziałabym, że jesteś nudny. - Dodałam i powolnie sięgnęłam ręką w kierunku brązowej torby z której po chwili wyciągnęłam paczkę waniliowych papierosów, które wręcz uwielbiałam. Wsunęłam jednego pomiędzy wargi i odpaliłam go z trudem. Wszystko wydawało się dzisiaj takie powolne. Życie zwolniło, czas na chwilę się zatrzymał. W powietrzu tańczyły kłęby dymu który mieszał się z aromatycznym zapachem kawy. Takie miejsca jak te niewątpliwie miały swój klimat, ale nie wiedząc czemu, o wiele bardziej lubiłam przebywać w pubach w których non stop było wiele osób, a cisza nie gościła tam prawie nigdy.
- Nigdzie. Jak to zwykle bywa, skończyłam sama w pokoju z butelką whisky. - Założyłam kosmyk niesfornych blond włosów za ucho i zaciągnęłam się dymem, który po dłuższej chwili wypuściłam z ust, rozkoszując się waniliowym smakiem. Mrużąc oczy, wpatrywałam się w Dominica. - Jakoś tak nie mogę się zebrać w sobie i wyjechać. A może ja po prostu nie chcę? Nie mam pojęcia. - Pozostawiając papierosa pomiędzy wargami, sięgnęłam w kierunku filiżanki i zajrzałam do środka. Pusta. Kolejna dawka kofeiny chyba by mnie zabiła więc nawet nie zamierzałam zamawiać następnej.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Mars Pon Lip 04, 2011 4:47 pm

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Miejsce było całkiem przyjemne. Chociażby ze względu na brak popularnych ostatnio dziwacznych innowacji, które lepiej wyglądały, gdy nie było ich wcale. Kawiarnia zachowana w szeroko pojętym "stylu" i wyglądająca jak kawiarnia - rzadkość w ostatnich czasach. Nawet w miejscu takim jak Tromso - zdawałoby się, zapomnianym przez świat.
- Jestem bardzo nudny, moja droga. - Zaśmiałem się smutno, chwytając w dłoń kolejną filiżankę z kawą. Upiłem bardzo duży łyk, w ten sposób opróżniając ją niemal do końca. I tak jej miejsce w gronie rzeczy, którymi chwilowo się interesowałem zajął nagle Djarum i jego niesamowity wiśniowy ustnik. Wykrzywiłem usta w koślawym grymasie, wypuszczając dym przez zaciśnięte zęby.
Samotność i butelka whisky nie były dla mnie złym scenariuszem. Wręcz przeciwnie. Stanowiły element niegdyś spokojnego i w miarę poukładanego życia, które teraz zmieniało się w powoli w chaos, którego sam Belzebub by się nie powstydził. Brakowało mi tego "niegdyś".
- Nie lubię wyjeżdżać. - wymamrotałem nagle, gasząc papierosa w filiżance z niedopitą kawą. - Ale jeszcze bardziej nie lubię chyba zostawać.
Podarowałem Maggie jedno z tych charakterystycznych spojrzeń wzbudzających fałszywą nadzieję, że gdzieś za maską tego Marsa jest jeszcze inny Mars. Mars, który miałby okazać się Marsem prawdziwym, mającym uczucia, nie jedynie ich nierozwinięte zalążki, potrafiącym się cieszyć i mającym ego mniejsze niż planeta, której imię nosił. Ale nikogo takiego nie było.
- Nie wyjeżdżasz z powodu miejsc. Wyjeżdżasz z powodu ludzi. Powiedz, czy gdybyś miała tu kogoś ważnego, chciałabyś zniknąć? - wyrecytowałem beznamiętnie, wpatrując się w ulicę za oknem. Były momenty, gdy lubiłem spokój tej mieściny. To nieodparte wrażenie, że Tromso omijane jest szerokim łukiem przez wszystko, co mogłoby okazać się ciekawe. Byliśmy my. "Utalentowani". Coraz częściej zastanawiałem się nad tym, czy przypadkiem to nie my mieliśmy rekompensować miastu brak wyjątkowości w innej formie. W jakiś wyjątkowo popieprzony sposób.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Ragnvald Nie Lip 31, 2011 8:24 pm

Imieniny. Dla kogoś o tak wielu imionach, to dość powszednie święto. Rangwald, znaczące dobrego władcę ma swe święto za kilka tygodni. Ale już dziś świętowałem. Martin, to imię miało mi po raz pierwszy w życiu przynieść jakąś korzyść. Bo przecież nie o egoistyczną chęć balowania tu chodziło. Planowałem zaprosić Marie Anne na spotkanie od chwili, gdy tamtego wieczora zostawiła mnie przed schodami. Wtedy ledwo co ustałem, patrząc jak odchodzi. Była piękna i nadzwyczaj zmysłowa. Tak, to słowo najlepiej ją opisywało. Każdy jej ruch przesiąknięty był czymś na czego wspomnienie rozpływały się me myśli, a ciało pragnęło jej ciała. Król, królowi tak nie przystoi..? Naiwni. Gdybyście znali wszystkie tajemnice dworu, niczym byłoby to co się działo między nami. Bo rzecz praktycznie biorąc - nic się nie działo. I to tak długo. Wytrzymałem tydzień bez odezwania się do niej. Nie miałem pojęcia jak wytłumaczyć tą nagłą chęć spotkania. Pragnąc zauważyć w jak poważnej byłem sytuacji, pragnę zauważyć, że rozważałem poradzenie się brata - tak, tego półgłówka - co do gustu Marii Anny. Na szczęście nie byłem aż tak zaślepiony. Sam wymyśliłem powód - 25 czerwca, moje imieniny. I kiedy już się wszystko ułożyło, zapomniałem jej podać powodu.
Zaprosiłem ją do kawiarni Rouge. Bóg mi jeden świadkiem, jakie myśli się pojawiły, gdy ta kobieta weszła w zasięg mego wzroku. Długie kruczoczarne włosy opadały na ramiona, przysłaniały jędrny dekolt, łabędzią szyję. Gdybym był zwykłym chłopakiem, pewnie nie zauważyłbym głębi jej (eee, ciemnych?)oczu, bo nie oderwałbym wzroku od długich nóg. Boginni.
-Wspominałem ostatnio, jak miło spędza się czas z tak przeuroczymi osobami, jak Ty. I właśnie dlatego chciałem Cię mieć i na moich imieninach. Co prawda, dziś nie jest święto Rangwalda - nie widzę bowiem flag na ulicach, ale 25 to dzień Martina.- wyjaśniłem i odsunąłem jej krzesło. To z flagami to był żart, tak w ogóle. -W pałacu obchodzimy święto każdego imiona, które wybrał dla nas Ojciec Król i Królowa Matka. Co prawda, to tylko pretekst do... jak wy to nazywacie - imprezy, ale czy to źle?- rozejrzałem się za kelnerem. Niepotrzebnie. Ten stał tuż pod moim nosem gotów przyjąć zamówienie. -Wybacz, nie wiem jak to się robi tu, ale nie wypraszałem wszystkich gości. Chciałem być czuła się możliwie jak najbardziej komfortowo- powiedziałem, a na stęknięcie, że mogłem uprzedzić, że to imieniny, uśmiechnąłem się tak jak dobry król. Nie, nie jestem staruszkiem. Ble, ona ma mnie chcieć tak samo, jak ja pragnę jej. Znaczy, hym. -Twoja obeność, to najlepszy prezent
Komplement i jak gdyby nigdy nic, przeszliśmy do zamawiania.
Ragnvald
Ragnvald
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Venus Sro Paź 26, 2011 7:58 pm

/ od tristana

Okurwa. Nigdy już więcej nie usłyszycie tego z moich ust, ale: okurwa. Ja naprawdę przestałam się w tym momencie ogarniać. Ja, Venus Pumpkin ponownie udowodniłam światu, że dla mnie nie ma nic ważniejszego od reputacji. Nawet jeżeli najbardziej pierwotne pożądania wyzwoliły w sobie chęć do współżycia, to nawet jeżeli tak bardzo mi się to podobało, że kolejne dwa dni miałam chodzić z głową w chmurach, ja jako właśnie Venus musiałam szybko dotknąć gruntu. Bo gotowam stracić tron. Bo gotowi są zabrać mi spod nosa całą władzę, a moją dobrą reputację zamienić na nic. Bo już nawet nie złą reputację. Lepsza zła niż żadna, wszyscy to wiedzą. A akurat o mnie musi być głośno, nigdy sobie nie odpuściłam. I chociaż Javier mi to wiecznie wypomina, zawsze zaprzeczam. Bo jak by to było, gdybym nie była skromną? Gdybym obnosiła się z tym, że jestem królową. Że muszę dobrze wyglądać na zdjęciach, że muszę mieć porządnego partnera. Ech.
Więc, to co się stało w ten okropny dzień słabości - był spowodowany tymi tabletkami od Ziemi, to ona wszystko! - nie będę opowiadać, bo nie pamiętam zbyt dobrze powodu dla którego tam poszłam, nie pamiętam jak to się stało, że zdjęłam sukienkę. Ale pamiętam dobrze, że po prostu było mi dobrze. Było mi tak, jak nie było mi dawno. I ten dzieciorób miał rację - to mi było potrzebne. Oczywiście skutki się odezwały kwadrans po uświadomieniu sobie gdzie jestem. Rano kiedy się obudziłam, miałam kwadrans nieba. A potem zrozumiałam co się stało i spanikowałam. Bo była wczesna godzina, a ja wychodząc od Tristana mogłam spotkać na korytarzu KOGOKOLWIEK włącznie z Javierem, który mieszkał przecież ścianę obok. Ścianę. Ja jestem jakaś niepoważna. Wtedy miałam do wyboru albo skakać przez okno, albo uciec w nieładzie. Chętniej bym skakała, ale parapet Tristana był cały zawalony rupieciami. Więc musiałam uciekać. I to wcale nie był przyjemny bieg. Na całe szczęście spotkałam po drodze jedynie małego Williama i Florence małą. HAHA, na szczęście? Bynajmniej nie oznaczali szczęścia, ale głowę mam zbyt piękną by się nimi przejmować. Szczególnie, kiedy Will wyglądał jak kaczucha.
A potem jak gdyby nigdy nic poszłam na śniadanie. Jak gdyby nigdy nic, ubrałam się i poszłam na spotkanie z Javierem. Byłam taka wesoła - mimo zdenerwowania, nie potrafiłam nie być po takich wydarzeniach, jak nigdy. Ciągle tylko chichotałam żartowałam, ale wolałam się nie dawać dobrowolnie tulić czy całować. Bo tygrys z tymi wszystkimi swoimi umiejętnościami, zapewne przez głowę wyssał mi myśli i by się wszystkiego dowiedział.
Teraz siedzieliśmy, a wokół było tak słodko i ślicznie. I mrugałam wielkimi oczami i wpatrywałam się w tego cudnego mężczyznę. I zapominałam powoli, jak było wczoraj. I że kiedy smsowałam w południe z Tristanem, miałam najszczerszą chęć to powtórzyć. Raz, osiem, dwadzieścia.
- Och, i oczywiście muszę się wreszcie zająć tym ślubem. Merkury mi zrobił psikusa, że zabrał Nelkę i jakiegoś chodzącego cienia na plażę. Przecież zabili tym całą radość z hucznego, kolorowego wesela! - powiedziałam, przychylając się do chłopca, ale zaraz znów odchylając.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Javier Czw Paź 27, 2011 3:27 pm

Od rana byłem w lesie. Początkowo ganiałem z innymi polimorfami, ale później odłączyłem się od grupy i wybrałem samotną wędrówkę. Nie zamieniałem się w kota od kilku dni, bodajże od ostatniej rozmowy z Wenus i cholernie nie mogłem doczekać się tego momentu. Ściągnąłem buty oraz koszulę, potem rzucając je gdzieś pod drzewo. Spodnie po przemianie wracały, gorzej z resztą ubrań. Nie zastanawiałem się nad tym dłużej – pognałem przed siebie. Moje zadowolenie można było przyrównać do Jamesa, który spotkał się z burzą. Ostry dotyk igieł leżących na ziemi przeplatał się z paprociami, które ocierały się o moje nogi. Szybciej! Jeszcze szybciej! W oczy wiał mi wiatr, ale akurat to nie było istotne. Instynktownie wymijałem przeszkody. W oddali zobaczyłem gnającą łanię i bez chwili zastanowienia, rzuciłem się w pościg. Miałem pewność, że to nie była rezydentka – niedawno nauczyli nas odróżniać polimorfa od zwykłego ssaka. Mogłem oddać się czystej radości pogoni za zdobyczą: euforia aż buzowała w żyłach.
Przed oczyma miałem jej puchaty ogonek. Jednakże dziś nie miałem ochoty polować, więc tylko uderzyłem ją ręką po zadzie i gwałtownie wybiłem się w bok, w czasie „lotu” wykształcając pazury. Wbiłem się w drzewo, by po chwili kilkoma susami znaleźć się na grubym konarze. Spacerowałem po nim wyprostowany, spokojnie odnajdując równowagę. Javier, władca lasu i świata.
Przestraszył mnie… o dziwo! Dźwięk telefonu. A to moja Wenus pisała. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Ostatnio była moja bardziej niż kiedykolwiek, tak bardzo moja. Nie chciałem wypuszczać jej z rąk, zawsze bawiłem się jej dłonią lub włosami – a nuż znowu ucieknie? Byłem cholernie wyrozumiałym człowiekiem. Już tysiąc razy miałem ochotę potrząsnąć tą blond główką, żeby się opamiętała; ale nie, za każdym razem tylko prawiłem zagubionej Wenus swoje mądrości. Czy zdawałem sobie sprawę, że to wpada jednym uchem, a drugim wypada? Oczywiście. Ale dopóki jasnowłosa była moja, nie przeszkadzało mi to. Jasnowłosa. Tak ją ostatnio nazywałem.
Jezu, byłem cholernie szczęśliwy. Zabierałem ją wszędzie do lasu i nosiłem na barana pod molo, żeby przypadkiem umilić jej dzień. Taka moja i nikogo innego. Po krótkiej wymianie wiadomości tekstowych, wsunąłem telefon w kieszeń i pobiegłem przed siebie. Na czterech, jako pręgowany stwór. Wszystko było takie normalne. Aż dziwiło mnie, że nareszcie nikt nam nie przeszkadza. A ona? Wróciła. Jeszcze bardziej urocza i kobieca niż przedtem.
- Zawsze wiedziałem, że on coś wywinie. Może chcieli zrobić wszystko zanim będzie bardzo widać brzuch Ianny? Który to już miesiąc? – uśmiechnąłem się wesoło do mojej szczebioczącej planetki.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Venus Czw Paź 27, 2011 5:40 pm

- Szósty? - wzruszyłam ramionami i objęłam dłonią szejka, którego zamówiłam. Boże, osiemnastolatka, która jest już w szóstym miesiącu? To znaczy, że za jakieś trzy miesiące pojawi się nowa planetka w naszym układzie dyniowym. Właściwie, to się tym podniecałam prawie tak samo jak Merkury i Nelka, ale i tak byłam szczęśliwa, że to nie ja mam mieć to dziecko. Bo mimo wszystko: dzieci są urocze i kochane, ale żeby je rodzić? To jest takie... To znaczy, ja dalej mam swój klub, prawda? Przyciągnęłam szklankę do siebie i zamieszałam czerwoną słomką lód wewnątrz. Napiłam się, oblizałam usta, zabierając jeszcze smak wanilii i przechyliłam głowę.
- Och, ja rozumiem, że przed tym, aż jej będzie brzuch widać. Zresztą, sama bym wolała wyglądać na zdjęciach ładnie, a nie z takim brzuszkiem. Przecież takie zdjęcia zostają w rodzinie na kolejne lata, a w naszej rodzinie to zostanie przecież skomentowane przez wszystkie pokolenia przeszłe i przyszłe. - pokręciłam głową, bo kto jak nie ja najlepiej rozumiał co tak naprawdę się dzieje pomiędzy członkami Rodziny? Przecież to nie tyle co Dyńki, pośród nas byli jeszcze kuzyni, mama miała siedmioro, albo pięcioro braci, nigdy nie wiem, który z nich to mój wujek, a który to już kelner, który mnie podrywa. Westchnęłam. - Jednakowoż, myślałam, że skoro obiecali, że będzie sierpień, to będzie sierpień. A tak, to się teraz nie będą nawet denerwować...- zamieszałam ponownie słomką w napoju. Byłam trochę zła, że Edzio tak zrobił. Właściwie, to nie mogłam mu jeszcze nagadać, ale zamierzałam to zrobić. Ten lód tak się fajnie zawijał i zatapiał... mimowolnie moje myśli wróciły do wczorajszego widoku, skołtunionej pościeli. Zamrugałam, powracając na ziemię. Spojrzałam na Javiera, wesołym wzrokiem. - Ale ja im pokażę, zrobię takie wesele, jakiego nawet dla siebie bym nie zrobiła.
Takie groźby to dopiero są niebezpieczne. Odstawiłam szklankę na stolik i posłałam mu TO spojrzenie. No, dobrze, może mi nie wyssie jednak nic z główki. Mam nadzieję.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Javier Czw Lis 03, 2011 7:59 pm

- Szybko minęło – pokiwałem głową machinalnie. Bez celu patrzyłem w jakiś punkt ponad prawym ramieniem Wenus, przy okazji rejestrując, jak cudownie kręcą się jej włosy. Obraz stopniowo się rozmył, a ja popłynąłem myślami gdzieś daleko… Widziała, że chwilę przestałem uważać? Chyba nie. Przynajmniej mam nadzieję, że o nic mnie nie zapytała. Kiedyś dostałem od jednej z rezydentek pocisk z ognia, bo straciłem na chwilę uwagę i wpadłem w pułapkę pod tytułem „czy nie przeszkadza ci, że jestem trochę pulchna”. Nie moja wina, że akurat w tym momencie odpoczywał mi mózg…
Połowa mężczyzn w kawiarni gapiła się na moją słodką Wenus. Toż to musi być dla niej wielkie cierpienie; oglądają ją jak zwierze w Zoo. Nie na co dzień widzi się taką piękność. Zresztą, phi, ona pewnie tego nie zauważa, przyzwyczajona.
- Dobrze, że jest szczęśliwa. A to dziecko nauczy ją odpowiedzialności – nigdy nie uważałem Nelki za osobę odpowiedzialną. Młode to, pstro jeszcze w głowie. Merkurego pewnie usidliła na te tęczowe oczy, albo na sny o jednorożcach. Zapomniałem, że moje drogie jasnowłose bardzo zwraca uwagę na opinię innych w przeciwieństwie do mnie, gdyż mnie głos społeczeństwa wcale nie obchodził.
- Podejrzewam, że będą i to bardzo. Aczkolwiek Ianelle powinna cię zabrać na ten szybki ślub. Może nie docenia twojego wkładu w trud przygotowania pięknej uroczystości? – zapytałem podchwytliwie. Uroczo marszczyła czoło, kiedy się zastanawiała. Cała była śliczna. I moja, do cholery. Miałem ochotę zabrać ją do lasu i robić takie rzeczy, że wszystkie czytające to spłonęłyby rumieńcem. Pod wpływem jednego jej spojrzenia natychmiast uspokoiłem się. To ona miała władzę nad światem, nie ja. Niech Ianka drży.
- A wśród stosu koronowanych głów i wypacykowanych księżniczek znajdzie się miejsce dla bosonogiego tygrysa? – odsłoniłem żeby w szelmowskim uśmiechu.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Venus Czw Lis 03, 2011 9:14 pm

Mi tam umykało czy ktoś mnie słucha czy nie. Zazwyczaj miałam bardzo tolerancyjne podejście do odbiorców, bo w końcu wychowując się w TAKIEJ rodzince nie można było inaczej. Jeżeli przy stole siedzi jedenaście osób plus kot, to gdy odpowiadasz z dumą na mamijne pytania, musisz się pogodzić z tym, iż ot taki Saturn z Jowiszem zaczną szczypać Plutona, albo będą udawać za twoimi plecami różne dziwne figury. Wtedy nie ma się co denerwować, wystarczy przymknąć na to oko i dać się im wyszaleć. Toż to tylko chłopcy. Więc Javier mógł być spokojny, najwyżej sama za niego odpowiem.
Natomiast te wieczne obserwowanie... hm miałam to zawsze lekko mówiąc: poza świadomością, potem zauważyłam jakie robie wrażenie, ale specjalnie mnie to nie bolało aż, aż przeszłam z Javierem za rękę przez cały plac, i było mi aż gorąco od tych wszędobylskich spojrzeń. No okej, ja raczej lubię być w centrum uwagi. Ale czasem...czułam się po prostu w jakiś sposób odpowiedzialna i było mi żal, że przezemnie nie mogliśmy zachowywać się jak normalna para, nawet czasem całować na ulicy. Mnie krępowały te spojrzenia. Czasem zazdrosne, czasem zirytowane, czasem jakieś płaczliwe.
Powinna mnie wziąć. Ciekawe jak, skoro byłam wtedy w Londynie. Zawachlowałam rzęskami i skinęłam głową.
-No trudno, stało się. Myślę, że już wynieśli porządną naukę z tego postępowania. Tak się nie robi, już im wytłumaczyłam. Z drugiej strony, może Nelka chciała być przygotowana na prawdziwą ceremonię?- tak się tłumaczyła. Przechyliłam głowę, kiedy zadał pytanie. Już sobie wyobraziłam jego w górze od garnituru, koszuli i muszcze i... bokserkach. Bosonogi? Uśmiechnęłam się i jakby tak lekko przychyliłam. Nie przywkłam do mówienia miłych rzeczy panom. Och tak, sztuka zalotności nie była mi obca, lec bez praktyki, człowiek traci grunt pod nogami. Więc się przychyliłam. Spuściłam lekko wzrok, a w policzkach pokazały się dołki.
-Jedyną koronowaną głową będę ja, a mój książe w butach- powiedziałam, całkiem świadoma tego co będzie. Matka już będzie planować drugi ślub. Oto Venus przedsatawi jej pierwszego od kilkunastu last mężczyznę. A jeżeli przedstawia, to jest coś na rzeczy. Tak będzie myśleć mama, ale ja nie wyobrażałam sobie, bym mogła tam iść bez Javiera. Idealnie pasował na mojego partnera, a samotnej siostry nie będę zgrywać, bo mi nie dadzą spokoju.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Javier Sob Lis 05, 2011 12:51 pm

Szepty w kawiarni przywiały mi na myśl ciekawe wspomnienie z dzieciństwa. Na chwilę przeniosłem się do odległej wioski, gdzie białe domy kontrastowały z błękitem nieba. Siedziałem wtedy na trzepaku z innymi. Było strasznie gorąco i powinniśmy iść do domu. Jednak nikt nie chciał, bo kazaliby nam zostać do wieczora. Do naszej dziury przyjechała jakaś kobieta, która za wszelką cenę chciała wybudować ośrodek dla burżujów z Ameryki. Wydawała się zupełnie z innej planety. Pamiętam nienaganny czarno-biały kostium i kapelusz z wielkim rondem. Wszyscy szeptali, kiedy szła ulicą. Wtedy pierwszy raz widziałem niekrytą zazdrość i podziw. Może to było nienormalne, może każdy zwykły facet zrobiłby inaczej, ale ja nie chciałem chwalić się Wenus. Wystarczyło mi, że jest moja. Postawiłem sobie za punkt honoru wziąć ją jutro do lasu. Gdzieś w dzicz, żebym mógł ją znowu zobaczyć w spodniach oraz koszuli, jak wtedy na klifie.
- Na pewno ceremonia będzie piękna i udana. Merkury już nie musi ćwiczyć „tak, chcę” – zaśmiałem się. Starałem się więcej nie przejmować wzrokiem postronnych. Swobodnie zakręciłem jeden z loków Wenus na swoim palcu. Będzie śliczną druhną. Już ją widziałem przy Ianny; uśmiechniętą i dumną z siebie. W końcu to ona zorganizowała uroczystość. Uśmiechnąłem się do niej, delikatnie wplatając palce w jej dłoń.
- A ja będę z ciebie niezmiernie dumny – pochyliłem lekko głowę, przez co widziałem jej dołeczki. Z siebie też byłem dumny. To pominę. Pochyliłem się i pocałowałem ją, wplatając palce w jasne włosy.


Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Venus Nie Lis 06, 2011 10:30 am

Właściwie to dobrze, że nie chciał się mną chwalić. Ja sama dbałam o to by się chwalić całemu światu jaka to ja nie jestem. A to, że nie czuł potrzeby ciągłego mówieniu "ona jest moja", nie było niczym złym. O, przecież taki na przykład Tristan...
No dobrze, urywam myślenie o Tristanie. Nie mogę o nim myśleć, kiedy całuje mnie ten drugi. Ten pierwszy. Ja już nie jestem pewna, czy gdyby kazali mi zhiereachizować umiałabym zrobć to tak jak należy. Wpisałabym Javiera pierwszego, ale przecież to Tristan był jedynym, który mógł mnie dotykać bez jakichkolwiek ograniczeń. Ale na codzień nie chciałam być z Tristanem. On wiecznie był zazdrosny, wiecznie się kłóciliśmy. Ale Javier był z drugiej strony na tyle zaborczy, że byłby w stanie zamknąć mnie na wieży i co jakiś czas donosić pożywienie. Ja mam porąbanych tych adoratorów. Czemu oni nie mogą mi przynosić po prostu kwiatów, czekoladek. Czemu nie mogliśmy siedzieć i słuchać muzyki, albo siedzieć i planować jakieś ważne rzeczy. Tylko jakieś dramatyczne przeżycia.
Hm, bo ja jestem Królową Dramatu. Jasne.
Kiedy go całowałam czułam się taka szczęśliwa. Rozluźniona. Nie wiedziałam na jakim świecie żyję, ale nie przeszkadzało to mi. On był taki dziki i pokazywał mi zupełnie inną naturę. Kojąco działał na moje nerwy, wątpliwości.(choć mam też inny sposób odstresowywania, tyle że z kim innym). Ułożyłam dłoń na jego policzku, a trochę potem przestaliśmy się całować. Bo to trwało już o dwie sekundy za długo i było źle odebrane przez widownię. Uśmiechnęłam się, ukazując wszystkie te pozytywne emocje, które we mnie zawrzały.
-Myślę, że możemy już wracać. Spotkamy się jutro?- spytałam, bo chociaż kobiety nie powinny.. nie mogłam mieć wolnego dnia, bo znudzona poszłabym odwiedzić pewnego wytatuowanego pana. A ja nie chcę nikogo ranić.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Timothy Sob Cze 23, 2012 4:11 pm

//z pomostu z parku
Tim po ostatnim, ekstrawaganckim spotkaniu miał ochotę odreagować. Najlepszym sposobem na to, to po prostu napić się kulturalnie piwa i zapalić. Tak też zrobił. Tym nie mniej postanowił jeszcze skoczyć do paru miejsc, pozałatwiać po drodze swoje sprawy. Po niecałej godzinie latania po Tromso, znalazł ciekawą restaurację - ładna z zewnątrz, skromnie udekorowana, mało oczojebna - idealne miejsce, by się napić, pomyślał. Nie widać nigdzie tabliczki z napisem "nie wolno palić", ale mimo to, z czystej kultury zapalił na zewnątrz, tak jak większość ludzi, stojących przed drzwiami. Potrzepotał kieszeniami, z nadzieją na znalezienie paru drobnych na parę puszek piwa. O dziwo znalazło się kilka (marek, taka waluta w Norwegii?), na zakup trunku. Wszedł do środka. Nie było tu zbyt wiele miejsca, ale bardzo przytulna atmosfera panowała wokół. Naprzeciwko stolików z krzesłami rozciągała się długa lada, a przy niej szarmancki barman. Siadł więc przy gustownej ladzie, kulturalnie zamawiając dwa browary. W ciszy myślał, że napije się bez nawiązywania nowych kontaktów. Dużo wrażeń jak na ostatnie czasy. Sączył powoli, do drugiego piwa poprosił o sok malinowy. Spytał barmana, czy można tu palić. Ten pozwolił mu, żartując, że w zamian ma się podzielić. Tim uśmiechnął się i poczęstował go. Palił w skupieniu, popijając piwo i głęboko rozmyślając...
Timothy
Timothy
slow cheetah


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Fay Sob Cze 23, 2012 4:36 pm

Miejsce przyjemne i kulturalne. Spokojne i czyste. Drzwi lokalu otworzyły się, a próg przekroczyła Fay, przeczesując palcami ciemne kosmyki, które jeszcze przed chwilą przysłaniały częściowo jej twarz. Chowała poobijane po poprzedniej nocy żebra pod ciemnym materiałem koszulki i udawała, że znajdowała się odpowiednim dla siebie miejscu. Co tam robiła? Nie wie nikt. Nie wiedziała nawet sama ona. Nie wiedziała nic. Zginęła dawno temu, gdy wkroczyła na jedną z ciemnych uliczek i od tamtego czasu nie znalazła powrotu do głównej drogi, tej oświetlonej równymi rządkami latarni.
Podeszła do baru, nieco ospałym krokiem, przesuwając grubymi podeszwami butów po nieco zakurzonej podłodze.
- Jedno piwo - odparła, gdy barman ją zauważył i znalazł się naprzeciwko jej, po drugiej stronie lady. Jedna z jej dłoni wsunęła się do kieszeni jeansowych szortów i ostrożnie, starając się nie sprawić, aby jej zawartość wydostała się na zewnątrz bądź została przez kogoś dojrzana, wyjęła kilka monet, które zaraz z brzdękiem opadły na barowy blat.
Nieco otyły mężczyzna chwycił za wysoką szklankę i zabrał się za wypełnianie jej, podczas gdy dziewczyna prześlizgnęła wzrokiem po pomieszczeniu, zauważając zbyt wiele osób, których udawana radość z jednej strony ją irytowała, a z drugiej bawiła. Na końcu zatrzymała spojrzenie na postaci, która skupiała się na pompowaniu do płuc tytoniowego dymu. Tylko na krótką chwilę, bo zaraz stanęło przed nią szklane naczynie, wypełnione złotym płynem i to jemu poświęciła swoją uwagę.
Fay
Fay
nieporządek


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Timothy Sob Cze 23, 2012 4:47 pm

Timo początkowo nie zwrócił większej uwagi na nowego przybysza, był zbyt zajęty myśleniem. Kończąc cygaro zawiesił wzrok na butelce Jack Daniels'a stojącego na wystawie, trzymając ostatki w dłoni, opartej na łokciu. Drugą ręką podpierał głowę, a raczej brodę, otworzył usta. Wpatrywał się tak długi czas, czytając angielskie napisy na etykiecie, próbując z nich coś zrozumieć.
- Po ile to - spytał barmana - miał ochotę na coś mocniejszego, niż tylko piwo. W ogóle obawiał się że sama whisky będzie za słaba. Jednak chciał czegoś wykwintnego, jak klimat panujący w lokalu. Barman zajęty obsługą innych klientów chyba go nie usłyszał, bo nie odpowiadał. Znudzonym, ospałym wzrokiem zerknął tylko na niego, położył obydwie ręce na blacie lady i udawał, że śpi. Teraz faktycznie wyglądał jak zaćpany świr, na dodatek niewsypany i blady, z workami pod oczyma, z zakrwawionymi żyłkami na nich, podniósł głowę i zerknął jeszcze raz na butelkę. Wtem usłyszał głośne siorbanie, coś w stylu spijania piany. Długo rozglądał się wokół, nim spostrzegł, że siorbacz siedzi obok. A raczej "siorbaczka". Odwrócił głowę w jej stronę i nie wiedząc czemu gapił się na nią, tak perfidnie. Gapił. Po chwili zobaczył wydekoltowaną bluzkę i tam zawiesił na dłużą chwilę zawiesił wzrok.
Timothy
Timothy
slow cheetah


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Fay Sob Cze 23, 2012 5:07 pm

Spiła pianę, która uniemożliwiała jej delektowanie się piwem, choć tak naprawdę, wszystko jej było jedno jak smakowało to, co piła tak długo jak miało mieć jakiś efekt na jej samopoczucie, które, gdy trzeźwe było bardzo całkiem okropne. Wzięła sporego łyka i przełknęła go. Nie pasowała do czystego, drewnianego blatu, kratkowanych serwetek na stolikach i słodkiego zapachu, który unosił się w powietrzu. Jeżeli już gdzieś pasowała, to była to prędzej Prochownia, w której zapach tytoniu i wódki, mieszał się zapachem trawy, słychać było głośną muzykę, a przy barze nigdy nie było wolnego stołka.
Poczuła na sobie czyjś wzrok, a dokładniej na swoim dekolcie. Nie, nie przeszkadzało jej. A raczej było jej wszystko jedno. Mimo wszystko, odwróciła wzrok od kruszącego się na jej paznokciach czarnego lakieru i przeniosła go na chłopaka, którego chwilę wcześniej już zauważyła. Szybko zlustrowała jego zmęczoną twarz i gdyby choć trochę przejmowała się tym jak sama wyglądała, zorientowałaby się, że wyglądała podobnie. Jak zwykle z resztą.
Nachyliła się w jego stronę. - Jeśli mogę ci coś doradzić - przysłoniła usta dłonią - Zasypianie tutaj nie jest dobrą opcją. - powiedziała, a potem powróciła do swojej szklanki. - Chyba, że chcesz skończyć na izbie wytrzeźwień. - wzruszyła ramionami. Z reguły nie raczyła ludzi dobrymi radami, aby uratować im życie, ani w żadnej innej sytuacji. To pewnie ogarniające ją od dawna zmęczenie tak na nią działało.
Upiła kolejnego łyka piwa, a palce lekko zaciskała na zawartości swojej kieszeni, która cicho szeptała, aby z niej skorzystać.
Fay
Fay
nieporządek


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Timothy Sob Cze 23, 2012 5:21 pm

- Mała - szepnął - fajne masz cycki - po czym podniósł się i wyprostował, pijąc kolejnego łyka. Jego wzrok znów utkwił w butelce wykwintnej whisky, której jeszcze nie pił. Strasznie go kusiła, ale pomyślał, że sam całej by nie zmęczył. Dawno nie pił niczego w większych ilościach i strasznie nie cierpi mieć kaca i rzygać. To nie uczucie dla niego. Skierował wzrok na dziewkę w przeciwsłonecznych okularach - widzisz tą jakże elegancką whiskey? - znów zerknął na butelkę - nie wyglądasz na abstynentkę - Timo zapalił kolejną fajkę - może się poczęstujesz? - szeroko się uśmiechnął i zawołał barmana - ja poproszę tą whisky - znów zerknął na dziewczynę - napijesz się ze mną. - Na jego twarzy znów zagościł uroczy uśmieszek.
Timothy
Timothy
slow cheetah


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Fay Sob Cze 23, 2012 5:38 pm

Przewróciła oczami słysząc komentarz chłopaka. - Puste słowa. - mruknęła, a potem pozbawiła swoją szklankę części jej zawartości. Wcale nie miała na sobie okularów przeciwsłonecznych, choć te były jej dobrymi przyjaciółmi, doskonale sprawdzając się w ukrywaniu podkrążonych, zaczerwienionych oczu.
Zmrużyła powieki, spoglądając w tą samą stronę, w którą wpatrywały się oczy bruneta.
- Masz na myśli Danielsa? - upewniła się. Nie uważała Jacka Danielsa za najelegantszy alkohol jaki można było dostać. Ktoś mógłby pomyśleć, że jej nałóg pozbawił ją już całego dobytku jaki miała w posiadaniu, ale bardzo by się mylił. Miała okazję skosztować płynów, na które nie każda zawartość kieszeni mogła wystarczyć.
- Z przyjemnością. - odpowiedziała, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Nie był szeroki, a raczej dość nikły, ale nawet taki na twarzy Fay nie widniał na co dzień. Chmurka tytoniowego dymu przybliżyła się do niej, wraz z ochotą na zapalenie papierosa. Sięgnęła dłonią do kieszeni szortów, po przeciwnej stronie do tej, na której przed chwilą trzymała palce i wyjęła z niej nieco zmięte pudełko fajek, którego zawartość bogata nie była. Wsunęła między wargi papierosa, który jakimś cudem nie był połamany, a potem zorientowała się, że nie miała czym go odpalić. Dojrzała zapalniczkę chłopaka, która leżała tuż obok jego szklanki i sięgnęła po nią, równocześnie zerkając na niego. Zbędne przecież pytanie o pozwolenie, zwłaszcza, że słowo proszę nieprzyjemne było dla jej języka.
Pierwsza porcja dymu wypełniła jej płuca.
Fay
Fay
nieporządek


Powrót do góry Go down

Cafe Rouge - Page 2 Empty Re: Cafe Rouge

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach