Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Starbucks

+5
Venus
Gaspard
Mistrz Gry
Ana
Luke
9 posters

 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Mars Wto Lut 22, 2011 6:01 pm

O Londynie nie wiedział poniekąd nikt. Nikt, prócz Venus, którą powiadomiłem nie wcześniej jak kilka godzin temu, oraz, oczywiście, ci, którzy w stolicy Anglii mieli okazję mnie spotkać. Mowa tu bardziej o starych znajomych, których posiadanie ukrywałem przed światem z powodów stricto estetycznych, gdyż niektóre szczegóły naszych relacji mogłyby okazać się dla innych trudne do strawienia.
- Lubię tę grę. - Uśmiechnąłem się wymownie, nawiązując niewątpliwie do tej części wypowiedzi, w której Maggie mówiła o kelnerce. Uwielbiałem zabawiać się ludźmi. Wystarczyła odpowiednia technika, modus i proszę - odniesienie sukcesu zdawało się być gwarantem. - Bywa doprawdy zabawna. - dodałem, patrząc z lekkim zaskoczeniem, jak papieros wysuwa się z moich warg. Początkowo skonfundowany przypatrywałem się temu dziwacznemu zjawisku z widoczną pogardą i niechęcią, jednak wkrótce począłem dostrzegać pojedyncze walory estetyczne. Maggie nie paliła w sposób typowo zmysłowy, charakterystyczny dla, niech posłużą tu za przykład, londyńskich bogatych młodzieńców, spędzających całe dnie na trwonieniu mamony rodziców, wyuzdanych do granic możliwości i zdemoralizowanych równie dalece. Takich jak ja. W każdym bądź razie dym wydobywający się z ust blondynki stanowił dość ciekawy, przyjemny dla oka obraz, sprawiający, iż na mojej twarzy wymalował się koślawy grymas zaciekawienia. Patrzyłem przez moment, aż w końcu straciłem zainteresowanie i odebrałem jej wiśniowego Djaruma pewnym ruchem dłoni. Zaciągnąłem się raz, pozwalając, by aromatyczny, drażniący dym wypełnił wnętrze całego ciała, wprawiając je w wielce przyjemne dreszcze. Uwielbiałem ten stan. Stan chwilowego otępienia, można by nawet rzec, otumanienia.
- Powiedz mi Maggie, czy dzieje się tu coś ciekawego? - spytałem po upływie chwili, gasząc końcówkę papierosa, który wypalony został, zgodnie z tradycją, niemal do samego ustnika. Nagła pustka między palcami zdawała się być jakby bolesna. Skrzywiłem się nieznacznie, z trudem opierając się pokusie zapalenia kolejnego Djaruma. Spojrzenie przeniosłem na Maggie, posyłając jej uśmiech o charakterze niemożliwym do określenia. Mogła być jednak pewna, że był to grymas jak najbardziej pozytywny.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Maggie Wto Lut 22, 2011 6:40 pm

Och, a któż nie lubi zabawić się czasami ludzkimi uczuciami, choćby dlatego by sprawić sobie przyjemność? Kto nie lubi patrzeć na rozczarowane twarzyczki? Na mojej twarzy po raz kolejny pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zakłopotana dziewczyna zza lady zwierzała się koleżance, wpatrując się wprost w naszą stronę. Smutne, że nie zdawała sobie sprawy, że stała się kolejną ofiarą mojego szanownego przyjaciela.
- Niesamowicie zabawna, śmiem rzec. - Coś o tym wiedziałam. Trąciłam palcem łyżeczkę, leżącą tuż obok filiżanki, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Spojrzałam w zamyśleniu na zegarek i zdziwiona spojrzałam na swojego towarzysza. Na zewnątrz było coraz zimniej, a niebo pokrywały grube warstwy chmur. Zawsze nie lubiłam zimna, a pogoda w Tromso przyprawiała mnie o dreszcze. Zdecydowanie bardziej wolałam wiosnę, kiedy to mogłam wyjść z Rezydencji bez tych wszystkich zbędnych warstw pod kurtką. Coraz mniej było do roboty - póki co nie organizowano tylu imprez co wcześniej, choć nadal mam nadzieję, że to się zmieni, a jedynym zajęciem było picie w pokoju wraz z innymi znudzonymi obecnym stanem rzeczy. - Nie sądzisz, że pora się już zbierać? - Wskazałam głową na widok za oknem z wyraźnym grymasem niezadowolenia na twarzy. Westchnęłam ciężko i odpaliłam kolejnego, waniliowego papierosa na pocieszenie, nie martwiąc się tym, że kelnerka może się przyczepić i wspomnieć o tabliczce wiszącej nad moją głową. Dominic wszystkim się zajął, posyłając jej nic nieznaczący uśmiech, choć w świecie dziewczyny znaczyło to pewnie, że będą już zawsze razem. Prychnęłam z pogardą, odgarniając platynowe włosy do tyłu.
- Zupełnie nic ciekawego. Całymi dniami przesiaduje w Rezydencji pijąc od samego rana. Szerzymy patologię. - Uśmiechnęłam się na wspomnienie bananowego chłopca z batmanową deską i podeszłam do Dominica, wspinając się na palce. Tak, musiałam to zrobić. Musnęłam lekko jego policzek, uśmiechając się pod nosem. Właśnie, nigdy nie widziałam pijanego Dominika, nie licząc naszego pierwszego spotkania. Ale tamto się nie liczy, w każdym razie. Niedługo Święto Zakochanych. Kompletna bzdura. Wszechobecne serduszka i miłość w powietrzu. Bo podobno miłość istnieje. Wywróciłam oczami, zakładając kurtkę. Zaciągnęłam się drażniącym dymem, spoglądając ukradkiem to na Dominika.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Mars Wto Lut 22, 2011 7:00 pm

Zbierać? Wyjrzałem przez okno, z ciekawienia zahaczając również spojrzeniem o ową kelnerkę. Ta z miejsca spłonęła rumieńcem, co wprawiło mnie w stan rozbawienia o nieprzyzwoitych rozmiarach.
- Chyba masz rację. - szepnąłem. Pora dnia zaczynała powoli obracać się w porę nocy, toteż zaraz po dopiciu kawy dźwignąłem ciężar swego ciała na nogi i począłem zakładać czarny płaszcz. Zapach wanilii papierosów Maggie przypominał mi, jak chyba wszystko z resztą ostatnimi czasy, o Londynie. Jego ciemnych, opuszczonych alejkach, tajemniczych jegomościach czekających za każdym rogiem, długonogich brunetkach, w których bez wątpienia gustowałem, zatłoczonych, zadymionych pubach, znanych tylko wyjątkowo wytrwałym poszukiwaczom przygód. Zagryzłem dolną wargę, zauważając z miejsca, iż jest ona szorstka niczym papier ścierny. Mróz. Piekielny mróz. Ożywiłem się, o zgrozo, dopiero na dźwięk słowa "patologia". Przeniosłem na blondynkę pytające spojrzenie, unosząc nieznacznie obie brwi. Przez moment prowadziłem dogłębną analizę zasłyszanej wypowiedzi, aż ostatecznie sam postanowiłem się ozwać.
- Rano? Rano da się pić tylko whisky. - Uśmiechnąłem się do niej wymownie. Każdy, kto znał mnie chociaż w niewielkim stopniu wiedział doskonale, iż zobaczenie mnie spożywającego alkohol rodzaju innego niżeli Jack Daniels czy Johny Walker graniczyło z cudem. Być może dlatego Maggie nie widziała mnie pijanego więcej niżeli raz w ciągu całego swego życia. Wymyślano teorie dotyczące mojego uodpornienia na działanie alkoholu wywołanego regularnym spożywaniem niewielkich dawek ukochanej whisky. A ja po prostu miałem mocną głowę. Albo i drugą umiejętność.
Koślawy grymas wymalował się na mojej twarzy, gdy Maggie przytknęła rozgrzane wargi do mego wychłodzonego policzka. Mimochodem przymknąłem oczy, niby to wyrażając konsternację, niby zadowolenie. Któż wie. Owy czyn popchnął mnie jednak do wykonania kolejnego, tak więc zgrabnie objąłem blondynkę ramieniem i przysunąłem do siebie niemal lubieżnie, kryjąc nos w jej pachnących waniliowym dymem i kawą włosach. Zaciągnąłem się tym aromatem, mrużąc oczy ponownie, tym razem wydając przy tym niekoherentny pomruk zadowolenia. Przez chwilę, ku wielkiemu niezadowoleniu zazdrosnej kelnerki, trwałem w tej pozycji, by ostatecznie odsunąć twarz i podarować swej towarzyszce krótki pocałunek złożony w kąciku jej ust. W ramach pożegnania uśmiechnąłem się jedynie, w międzyczasie kładąc na stoliku banknot uiszczający wartość naszego rachunku oraz zawierający w sobie spory napiwek. Zwichrowane zimowym wiatrem włosy skryłem pod kapeluszem i wyślizgnąłem się z kawiarni.

/ gdzieś.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Go?? Sro Lut 23, 2011 1:25 pm

/rezydencja/

Weszłam do kawiarni i starałam się nie patrzeć na te wszystkie pary. Ble! Zamówiłam swój ulubiony napój, jakieś ciacho i usiadłam w kącie. Gdy zjadłam ciasto, rozłożyłam netbooka i zaczęłam surfować po necie. Sprawdziłam skrzynkę, weszłam na Facebooka i wstawiłam jakieś stare zdjęcie na photobloga.
Potem zaczęłam czytać książkę z internetu, wciągnęłam się tak, że nic już co działo się wokół mnie, mnie nie ruszało, nawet te śliniące się na swój widok zakochane pary i czerwone serduszka.
Gdy już mi się odechciało czytać wyszłam z kawiarni.

/gdzieś/
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Javier Pon Sie 29, 2011 1:22 pm

/gdzieś z lasu


Po raz kolejny spojrzałem na telefon. Brak wiadomości, brak telefonów. Ukradkiem spojrzałem po ludziach, którzy siedzieli z nosami w telefonach i jak głupi szczerzyli się do małego ekranu. Tęskniłem za Venus. Ostatnio nie odzywała się za często, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i czekałem tu jak wierny pies tygrys. Londyn miał być jej wolnością, taką samą jaką dawał mi las. Wiedziałem, że nie było sensu męczyć Venus. Ćwicząc się we wstrzemięźliwości, nie, nie biczowałem się po nocach, spędzałem całe dnie na leśnych polowaniach.
Dałem się wciągnąć w wir ćwiczeń - wyjechałem do Azji i bratałem się z tygrysami wychowanymi przez mnichów. A że dziewczyny z tamtego regionu są wyjątkowo paskudne, to miałem łatwe zadanie.
Po raz kolejny spojrzałem na ekran, gdy kelnerka przyniosła moją kawę. Duże carmel machiatto kusiło swoim zapachem i pozwoliło zapomnieć na chwilę o telefonie. Racząc się kawą, patrzyłem bez celu na obecnych ludzi. Kilkoro z nich znałem z rezydencji, taką jedną Horkę to nawet znałem z zajęć. Pokręcona osóbka, ale potrafiła pomóc.
Nagle do kawiarni wpadła grupa rozchichotanych nastolatek. Automatycznie skuliłem się na swoim krześle i wetknąłem nos w pusty ekranik. Byle mnie nie zobaczyły! To były te klony Hany Montany co lubiły mnie głaskać. Jedna podpisywała się pani Torres. Kogoś tu pojebało.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Ana Pon Sie 29, 2011 6:55 pm

/ tajemnica

Miałam od razu wrócić do Rezydencji. Miałam, bo coś z planami poszło nie tak i oto znalazłam się w Starbucksie jeszcze poprzedzona jakąś grupką rozchichotanych nastolatek. No to troszkę nagięłam zamiary i udałam się do kolejki w celu zakupienia jakiejkolwiek kawy i wyjścia stąd czym prędzej. Rozchichotane nastolatki prawdopodobnie planowały uprzykrzać życie wszystkim gościom kawiarni, więc czemu dołączać do grupy niepotrzebnie zdenerwowanych ludzi? Jeszcze mój ostatnimi czasy naprawdę dobry humor odejdzie ode mnie i będę zmuszona obwiniać o to złą aurę otoczenia. A tego na pewno bym nie chciała. Uśmiechnęłam się do chłopaka wydającego mi kawę. Widać było, że nie dość, że dopiero tu zaczynał to też była jego pierwsza, poważna praca w życiu. Nie było go co zrażać do klientów, prawda? Cóż z tego, że nawet nie miał czasu odpowiedź jakimkolwiek gestem na moje zachowanie, bo oto dopadła go grupka pań rozchichotanych? Automatycznie skrzywiłam się, odchodząc od tamtego miejsca i wtedy dostrzegłam kogoś znajomego, samotnie siedzącego przy stoliku.
Nie wiedzieć czemu akurat ten lokal upodobali sobie rezydenci. Oprócz Javiera ze smętną miną widziałam również kilka innych dziewczyn oraz jakąś parę ewidentnie na randce. Jednakże ja skupiłam się na chłopaku.
- Cóż za spotkanie - powiedziałam, zajmując miejsce naprzeciwko i uśmiechając się słodko i sztucznie do Javiera, gdy ten uniósł głowę, by się przekonać, że ja to ja. Taki był zajęty swoim telefonem.- Czyżbyś liczył, że jakaś wyjątkowa osoba do ciebie napisze? - Postawiłam kubek na stoliku i poczęłam grzebać w torebce zupełnie się nie przejmując, że przecież chłopak może stwierdzić, że zupełnie mnie tu nie chce. Nie obchodziło mnie to. Od czasu do czasu miło było go poderwować. Sam nie był lepszy. A teraz wydawało się, że trafiłam w porę idealną, bo jego postawa wiele mówiła o nim,a i jeszcze dodać do tego kilka plotek i oto mamy zarys sytuacji biednego Jvaiera, którego zła Venus zostawiła na pastwę losu jakiś czas temu i zapewne nie dawała znaku życia. Inaczej nie wpatrywałby się z takim uporem w telefon. - Może chodzi o Venus? - Podrzuciłam, marszcząc brwi, bo zamiast swojej książki o ewolucji na przestrzeniach wieków, wyciągnęłam jakiś podręcznik do anatomii. Ups. Rzadko zdarzało mi się nie wiedzieć do zabieram ze stolika. Schowałam szybko książkę z powrotem.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Javier Wto Sie 30, 2011 12:27 pm

Nie zobaczyły mnie. Dziś mogłem liczyć na odpoczynek od głaskania, miziania i wiązania kokardek na ogonie. Kątem oka zauważyłem dziewczynę podobną do jednej rezydentki. Wszyscy mówili na nią Ana, ale nie nazywała się tak – nie mogłem sobie przypomnieć brzmienia tego prawdziwego imienia. Nigdy go nie używałem, bo nigdy nie zaszła taka potrzeba. Trzymaliśmy się na dystans i obojgu nam pasowało. Inna sprawa, że nie przepadałem za kontrolerami. Większość z nim to wyniosłe dupki, które uważają się za elitę Rezydencji. Co kto woli. Jednak wolałem Anę od ciągłego wpatrywania się w komórkę. W końcu przestałem bezmyślnie wpatrywać się w jej plecy i opuściłem łeb w dół, na mojego nowego przyjaciela – telefon. Ktoś do mnie szedł i podejrzewam, że to kontrolerka. Tak, to ona. Przywitałem ją trochę nędznym uśmiechem. A właściwie to ona teraz była postrzegaczką, a nie kontrolerką. Ja polimorfem, a nie zmiennokształtnym. Polimorf kojarzyło mi się z przeistaczającym się obcym. Ohyda. Ciągle myliły mi się te grupy.
- Witaj Ano. Tak się właśnie składa, że czekam na znak życia od pewnej osoby – „czekam” zamiast „ślęczę” lub „modlę się”. Hahaha. Kiwnąłem jej lekko głową. Z dwojga złego wolę ją od nastolatek. W gruncie rzeczy była całkiem ładna i interesująca. Za szybą. Tak do pooglądania czy coś. Podniosłem na nią spojrzenie i zacząłem potwierdzać jej słowa: - Tak, chodzi o nią. Jest teraz w Londynie. – właściwie mógłbym jej opowiedzieć o wiele więcej, ale po chuja no? Smętnym wzrokiem spojrzałem na książkę. Też mi lektura do kawy. Zwinę się w pierdolony kłębek i pójdę umrzeć na drzewie. Dziękuję za uwagę.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Ana Wto Sie 30, 2011 3:28 pm

Nie do końca trafiłam z humorem towarzysza rozmowy jak widzę. Wydawało mi się, że jest bardziej rozdrażniony faktem, że nie posiada żadnych jakże oczekiwanych wiadomości, a nie tym faktem podłamany. Uderzyło to we mnie o te parę sekund za późno. Trudno. Zawsze to lepiej siedzieć z kimś znajomym chociażby z Rezydencji niż tak całkiem samej. Napiłam się swej kawy, obserwując pana ponurego. Doprawdy po nim spodziewałam się czegoś innego, ale tak to jest jak się kogoś dobrze nie zna. Owszem mogłam z dumą stwierdzić, że znam przynajmniej imię każdego rezydenta, ale o większości nie mogłam powiedzieć zbytnio niczego więcej. Mój umysł gromadził wiele informacji, niezbyt wiele chciał wydawać na świat, nawet mi. To bywało uciążliwe. A jednak stwierdzono, że po odejściu Oliviera ja będę odpowiednią osobą, by objąć reprezentacje grupy. Jakby to takie cudowne było, że oto miałam za zadanie pilnować młodszych członków i jeszcze więcej czasu spędzać z Ursulą. O przepraszam, przecież to była moja najlepsza kumpela! Tak oczywiście. To głupie z jej strony, że kiedyś rzuciła uwagę, że to wszystko robi dla mego dobra, chce być moją przyjaciółką. To miała. Zdecydowanie swoją pozycje dostałam za karę. Dziecinne z obu naszych stron.
- Doprawdy? - wyrwało mi się. Byłam trochę zdumiona, że on nie wiedział, że ona jest już tutaj. Dochodziło do mnie coraz więcej głosów, które wręcz przyrzekały na życie swych matek, że widziały plącząca nas swymi przyjaciółmi - roślinami, Venus. Na pewno był w tym przesadyzm, ale jedno było pewne: ona nie była już w Londynie. - Przecież wróciła. A skoro jesteś z nią blisko to nieładnie, że nie dała ci o tym znak. - Może i byłam uprzedzona do tej kobiety, ale od razu pomyślałam, że to bardzo w jej stylu. Oczekiwać, że każdy po prostu będzie wiedział, że ona już jest i tylko czekać na audiencje powitalne.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Starbucks - Page 3 Empty Re: Starbucks

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach