Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kawiarnia "Lesesalen"

+2
Will
Mikaela
6 posters

 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mikaela Czw Gru 30, 2010 2:22 pm

Kawiarnia "Lesesalen" Tumblr_l9xbmcpZAl1qzpwi0o1_500

Kawiarnia, w której panuje bardzo interesująca atmosfera. Jedyna taka w mieście. A najlepsze, że nigdy nie ma tu tłumów.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Will Sob Lut 12, 2011 7:36 pm

/ rezydencja /

Normalnie byłem z siebie dzisiaj strasznie dumny: na początku ładnie załatwiłem sprawę z Venus i się nawet z nią umówiłem, potem nie płakałem gdy dostałem w twarz, następnie udało mi się pięknie wykorzystać Anę w organizowaniu pewnych rzeczy, i na końcu naprawdę ładnie wykorzystałem słoneczne norweskie chwile na spacer w kierunku centrum, by zaszyć się w jednym z moich ulubionych miejsc. Kto by się spodziewał, że właśnie ono jest nim. Cicha kawiarnia, o której prawie nikt nie słyszał, na na pewno nie ludzie z rezydencji. Dlatego mogłem się tu czuć cholernie bezpiecznie, gdy będę sobie sączył pedalskie Latte macchiato i bawił się komórką, albo czytał gazetę. Znaczy dziś akurat miałem ochotę na Jamaican coffee (czyli po prostu kawę z rumem, którą wiadomo kiedy i jak pokochałem), więc żadnego obciachu nie będzie. Gdy złożyłem zamówienie u słodkiej kobietki za ladą (to co, że wiekiem to ona za bardzo nie była fajna) usiadłem w kącie pomieszczenia. Oprócz mnie była tu jeszcze jakaś para, która widocznie postanowiła prawić się przed walentynkami i aktualnie wymieniła ślinę. Jako, że nie byłem zbyt wielkim zboczuchem to tylko przez chwilę się pogapiłem na tyłek tamtej i wróciłem do jakże interesującej rozmowy na moim photoblogu z Cookiem. Co za debil. Nie żebym coś do niego miał, ale mógłby w końcu niechcący wpaść do jakiejś studni i zostać tam do końca swoich dni. Tak poza tym to nic więcej. I oczywiście to nie ja nastawiłem tyle pułapek na niego w podziemiach. Nie chciałoby mi się.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Go?? Sob Lut 12, 2011 9:07 pm

/ w końcu ruszam dupę xD /

Kocham Irvinga ale czasem... czasem ręce mi przy nim opadają bo jest przewrażliwiony na moim punkcie i niesamowicie nadopiekuńczy. Jak można nawrzeszczeć na dwumetrowego dryblasa tylko dlatego, że otwierając drzwi samochodu DELIKATNIE mnie nimi trącił. Do kawiarni musiałam zaciągnąć go siłą bo był gotów jeszcze wdać się w bójkę. Jeszcze tego by mi brakowało żeby mi zmasakrowali brata. Eh...
Zaprowadził mnie do stolika i poszedł zamówić dla nas po kawie. Ja wolałam się nie odzywać póki nie nauczę się porządnie Norweskiego. Wczoraj, gdy Tasha wzięła mnie na zakupy (bo podobno mój styl jest zbyt... obojnaczy. phi.) Niechcący nazwałam kasjerkę suką i głupia krową, chociaż po prostu chciałam się zapytać czy mają niebieskie szaliki. SERIO.
Zdejmując kurtkę zauważyłam chłopca przy barze, a że on zauważył mnie uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok. nie chciałam być nie miła, ale niech nic sobie o mnie nie myśli.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Go?? Sob Lut 12, 2011 10:28 pm

/omójboże, nie sądziłam, że taki moment kiedykolwiek nadejdzie!

Oczywiście, raz człowiek wyjdzie na miasto i już od razu się musi wkurwić. Czy naprawdę tak ciężko temu cholernemu idiocie było otworzyć drzwi od swojego przewspaniałego grata dopiero po tym, jak moja siostra przejdzie? Ktoś mógłby nazwać mnie nieco przewrażliwionym - cóż, fakt faktem, może czasami zdarzyło mi się nieco przegiąć, przyznaję pokornie - aczkolwiek gdyby ktoś znał Imogen tak dobrze jak ja, z całą pewnością zachowywałby się tak samo. Imo po prostu trzeba było się zajmować na każdym kroku, bo inaczej najprawdopodobniej by przepadła. A któż miał ją chronić, jeśli nie ja? Na szczęście siostra odciągnęła mnie zanim zdążyłem przejść od słów do czynów. W końcu weszliśmy do kawiarni, chociaż z trudem opanowałem w sobie impulsywną chęć do powrócenia do jegomościa z samochodu i pokazaniu mu, dlaczego nie należy trącać drzwiami mojej siostry. Choć biorąc pod uwagę gabaryty owego faceta mógłbym równie dobrze wrócić na tarczy, zamiast z tarczą. Odprowadziwszy siostrzyczkę do stolika - żeby się przypadkiem nie zgubiła, co w jej przypadku wcale nie było takie niemożliwe - poszedłem zamówić nam po kawie. Mój norweski nie był jakiś specjalnie poprawny, ale z całą pewnością przewyższał ten, jakim władała moja siostra. Chociaż byłem niemal pewien, że jeśli chodziło o wpadkę w sklepie o której opowiadała mi ta cała Tasha, Imo zrobiła to specjalnie. Nawet ona nie potrafiłaby pomylić pytania o ubranie z wyzwaniem od najgorszych.
- Pieprzony norweski, jak oni w ogóle mogą się tym językiem posługiwać? - rzuciłem z irytacją, wracając do naszego stolika i usiadłem naprzeciwko siostry. Dostrzegłszy jej spojrzenie i uśmiech, obróciłem się by zobaczyć kto jest jego adresatem i to, co zobaczyłem ani trochę mi się nie spodobało. - Nawet o tym nie myśl - warknąłem i posławszy jej ostrzegawcze spojrzenie, żeby przypadkiem nie zachciało się jej jakiegoś flirtu, chwyciłem jakąś poranną gazetę, którą ktoś pozostawił na naszym stoliku jeszcze przed naszym przyjściem. Oczywiście była po norwesku. I jak ja przy takich dziwnych słowach miałem dowiedzieć się, co też dzieje się w polityce i na świecie? Kurwa. Bez większego zainteresowania zacząłem wodzić wzrokiem po tekście próbując cokolwiek zrozumieć.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Will Sob Lut 12, 2011 10:58 pm

Moja kawa była gotowa więc zabrałem się z baru i ruszyłem w kierunku stolika, który znajdował się nieopodal tych ludzi, który przerwali sielankę swoim przybyciem. Oczywiście specjalnie nie wybrałem owego miejsca, po prostu kawiarnia była na tyle mała, że miałem albo do wyboru siedzenia bliżej śliniącej się pary, albo tej nowej, która z pewnością parą nie była, bo na pierwszy rzut oka było widać ich rodzinne podobieństwo. Nie żebym był znawcą, czy coś w tym stylu, ale taki ślepy to ja jeszcze nie byłem, by nie zauważyć paru podobnych cech. Zresztą nieważne, co mnie obchodzą ci ludzie. Wprawdzie dziewczyna obdarzyła mnie na wejściu uśmiechem, ale sorry, mnie trzeba dłużej adorować, by zwrócić moją uwagę.
Może nie tak długo jakby było to możliwe, ale jednak.
A więc usiadłem przy stoliku i mimowolnie usłyszałem ich rozmowę. Nie żebym podsłuchiwał, ale od razu rzuciły mi się w uszy nietutejsze słowa, które z norweskim nie miały nic wspólnego. Z angielskim również. Nigdy jakoś za bardzo nie interesowałem się nauką języków obcych, ale trzeba powiedzieć, że odrobinę podróżowałem po świecie. A najlepiej co zapamiętywałem, oczywiście? Taak, to są przekleństwa. Czyli po pierwszym słowie chłopaka już mogłem powiedzieć skąd są. Chorwacja. Ale czemu tu w Tromso? Znaczy przez Rezydencję kręciło się tu wiele obcokrajowców, ale w większości ich znałem. No chyba, ze byli to utalentowani przybyli podczas mojej nieobecności.
Cóż, zobaczymy dalej.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Go?? Sob Lut 12, 2011 11:59 pm

Pewnie oni to samo wyślą o Chorwackim, Chińskim czy Polskim. Każdy język na początku jest trudny. I w norweskim można łatwo się pomylić mówiąc: głupia krowa, zamiast: niebieski szalik, wystarczy inaczej wymówić dwie samogłoski. W Japonii mają jeszcze gorzej, gdy deklinują wszystko zapisuje się tak samo tylko inaczej wymawia. W pierwszej osobie akcent jest na inną sylabę niż w drugiej, nadal funkcjonuje u nich iloczas. Masakra.
-Spojrzał na mnie, nie chciałam wyjść na gbura...- takiego jak ty na przykład. Powinien w końcu odpuścić, chociaż trochę, bo czasami czuję się przy nim jak niedorozwinięte dziecko. Brakuje jeszcze by robił mi śniadanie, prowadził do łazienki i ubierał mnie. Sądzę, że wystarczy, że przynajmniej dwa razy w nocy sprawdza mój pokój. Czy na pewno leżę w łóżku, czy na pewno śpię, czy nic nie zakłóca mych cennych godzin snu, czy nikt mnie nie porwał, czy nikt mnie własnie nie morduje, gwałci lub podgląda przez ono siedząc na parapecie, czy przypadkiem kaloryfer nie jest za gorący i czy światło latarni nie przeszkadza mi spać. Naprawdę, żadna z tych rzeczy nie przeszkadzałaby mi w nawet jednej dziesiątek tak bardzo jak mój brat sprawdzający czy nic nie zakłóca mojego spokoju. Czytałam kilka książek o takich przypadkach. Rodziców, dziadków wpadających w obsesję na punkcie tego najmniejszego i najbardziej bezbronnego członka rodziny. Wszystko zaczyna się od zwykłej nadopiekuńczości, ale potem przeradza się w paranoję, w kilku przypadkach doszło nawet do schizofrenii i odebrania praw rodzicielskich. Dzieci wychowane w takich warunkach nie są przystosowane do radzenia sobie przy najprostszych czynnościach, ich możliwości w kontaktach społecznych są upośledzone, mają zaburzenia osobowości, napady lękowe i nerwobóle, są kompletnie nieprzystosowane do życia w społeczeństwie, a gdy w końcu nadchodzi dzień uwolnienia, czyli śmierć opiekuna, zostają aspołecznymi samotnikami i bezrobotnymi, którzy popełniają samobójstwo przez czterdziestką wcześniej przez dziesięć lat dając się strawić od środka depresji.
Mnie także to czeka, nie potrafię nic z tym zrobić ponieważ na mnie jest już za późno, gdybym miała dziesięć lat łatwo byłoby mnie zresocjalizować ponieważ im młodszy umysł tym łatwiej wypędzić z niego złe nawyki, wspomnienia i łatwiej nauczyć nowych rzeczy. Wiem, że jestem jeszcze nastolatką, jednakże mój mózg ze względu na wszystko czego doświadczyłam jest na pewno w gorszej kondycji niż mózg innego dziecka z paranoicznie nadopiekuńczym bratem/matką/czy ojcem i wiem też, ze bez Irvinga na pewno sobie nie poradzę sama w tym paskudnym świecie.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Go?? Nie Lut 13, 2011 12:29 am

Usłyszawszy wyjaśnienie Imogen podniosłem na nią poważny, niemal ojcowski wzrok znad gazety, jakbym chciał jej samym spojrzeniem przekazać 'uważaj, bo ci uwierzę'. Cóż, chociaż byłem nadopiekuńczy na punkcie mojej siostrzyczki, notabene jedynej osoby na całym tym cholernym świecie na jakiekolwiek mi zależało i jedynej, którą w ogóle miałem, nie posunąłbym się do ograniczania ani wpływania na jej kontakty interpersonalne gdyby nie to, że historia pokazywała, iż jej relacje z chłopakami nie prowadziły nigdy do niczego dobrego. No dobrze, może i do tej pory w jej życiu był tylko jeden, ale za to jaki! Niecodziennie jest się w imię ratowania siostry zmuszonym do mordowania, naprawdę. A jedno zabicie natręta chętnego do zawarcia bliższych kontaktów z Imogen w zupełności mi wystarczyło.
- Pewnie. W końcu bardzo powinno ci zależeć na opinii jakiegoś przypadkowego faceta, którego najprawdopodobniej widzisz pierwszy i ostatni raz w życiu - rzuciłem, wracając do przerwanej lektury. Ciężko było sklecić te wszystkie dziwne słowa w jedną, spójną i logiczną całość, aczkolwiek chęć by dowiedzieć się co też nowego dzieje się w sprawie zamieszek w Egipcie zmusiła mnie do podjęcia tego ciężkiego zadania. Właściwie miałem ochotę odpowiedzieć Imo, że jeśli tak samo bała się wyjść na gbura przed tym pieprzonym Cyganem, który ubzdurał sobie że za nią wyjdzie, i że to dlatego nigdy jasno i dobitnie nie oznajmiła mu, że nie jest zainteresowana jego osobą nawet w najmniejszym stopniu to nie dziwię się, iż wszystko skończyło się tak a nie inaczej, ale postanowiłem się pohamować. Czasami naprawdę nachodziły mnie myśli, że Imogen przydałoby się usamodzielnić i nawet kilkakrotnie wpadałem na pomysł, by dać jej trochę luzu i przestrzeni do podjęcia działań na własną rękę, ale zawsze szybko odrzucałem tego typu idee; obawiałem się, że w jej przypadku na lekcje samodzielności już za późno i że gdybym tylko postanowił zostawić ją samą, zupełnie by sobie nie poradziła już na starcie. Pozostawało tylko pytanie, czy jej braki w samodzielności wynikały z mojego wiecznego roztaczania opieki nad nią, czy też z jej delikatnego, cichego i pozbawionego jakiejkolwiek asertywności usposobienia. Gdybym mógł oddać jej choć trochę z mojego żelaznego nonkonformizmu z całą pewnością bym to zrobił; zresztą, wyszłoby to z korzyścią dla nas obojga, gdyż ja miałem go zdecydowanie zbyt dużo, a ona zdecydowanie zbyt mało. Co tylko potwierdzało moją teorię, że potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Cóż, jakby nie było, uzupełnialiśmy się; ja broniłem jej w trudnych chwilach, a ona hamowała mój temperament i uspakajała mnie, gdy zaczynałem przeginać. Zauważyłem, że nasze kawy były gotowe, więc poszedłem po nie - to byłoby zbyt odpowiedzialne zadanie dla Imo - i po chwili wróciłem z dwiema filiżankami do naszego stolika. Nie omieszkałem wcześniej rzucić krótkiego spojrzenia w kierunku chłopaka, do którego moja siostra wcześniej się uśmiechnęła, celem ocenienia ewentualnego przeciwnika. Nie to, żebym miał problemy z agresją albo widział jedyne rozwiązanie konfliktów w bójkach - kwestia przyzwyczajenia, ot co. Nie chodziło również o to, że z reguły podchodziłem z wrogością do innych osób: przeciwnie, na ogół mogłem poszczycić się statusem persony wyjątkowo towarzyskiej i bardzo lubiłem zawierać nowe znajomości. Kiedy jednak w grę wchodziła moja siostra, me podejście zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni i chyba nic nie było tego w stanie zmienić.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Will Nie Lut 13, 2011 10:13 am

Nadal zastanawiałem się nad tym dlaczego ci Chorwaci nagle postanowili się zjawić w tak wysuniętym na północ mieście. Oczywiście najprostszym sposobem poznania prawdy było podeście do nich i odegranie jakiejś szopki, żebym mógł się im przedstawić i podać rękę na powitanie. Wtedy doskonale wiedziałbym co knują i dlaczego tu są. Oczywiście nie powinienem od razu zakładać, że są tacy jak ja, ale jednak. Zbyt dużo czasu tu spędziłem, by wierzyć w przypadki. Tyle że... Na serio nie chciało mi się teraz kręcić z wymyślaniem historyjek, które ponadto miały jeszcze pewno ryzyko dotyczące uznania natręta i po prostu zignorowanie mnie. Nie żebym przejmował się takimi rzeczami, ale miałem lekkie przeczucie, że to ważna sprawa i, że powinienem się odpowiednio przygotować.
Co za żenada. Nie po prostu wszystko zignoruje i będę robił to co zawsze pozostając obojętnym na takie typu sprawy. Bo co mi one? Mogłem parę razy wymienić spojrzenie z nie najgorzej wyglądającą dziewczyną, może nawet gdyby była sama bym zagadał. Ale skoro jest z kimś i wyraźnie o czymś rozmawiania, to trudno.
Chociaż powoli zaczynało mi się to nudzić. Skończyłem bawić się komórką, a i gazeta powoli zaczynała stawać się nudna. Bo co mnie obchodziły jakieś polityczne sprawy? Już przejrzałem to co najciekawsze, czyli sport i te zabawne krótkie policyjne informacje, które nieświadomie w połowie dotyczyły nas, utalentowanych. Ciekawe kiedy w końcu mój jakiś wyczyn tu trafi? Ech, zmiennokształtni i nadnaturalni wyraźnie w tym dziale górowali nad nami. Bo co może zrobić taki biedny wizjoner jak ja? Sprawdzić dwójkę nieznajomych ludzi? Phi, nawet tego porządnie nie potrafię zrobić. I to nie tylko z powodu mojego lenistwa, choć nie przeczę, że coś ono ma do tego.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Go?? Nie Lut 20, 2011 3:30 pm

Nie można się nawet do nikogo uśmiechnąć bo Irving od razu robi sceny. Mój braciszek bywa strasznym gburem. Powoli upiłam malutki łyczek kawy uważając by nie poparzyć ust i języka - cappucino. fu! Wolę zwykłe, czarne espresso ale Irv zawsze kupuje, czy też robi mi (bo ja oczywiście by kuchnie spaliła robiąc głupią kawę) jakieś mleczne paskudztwa. Czy ja mam trzy latka żeby pić jakieś kakałko zamiast normalnej kawy? Wzruszyłam ramionami gdy na mnie naskoczył i zabrałam mu trzy kartki z gazety.
Przeczytałam od deski do deski dwie strony i zrozumiałam mniej niż dwadzieścia słów. Jestem mistrzem. Czemu norweski musi być taki dziwny? Naprawdę ciężko będzie mi go opanować, ale w końcu dam radę.
Sączyłam powoli kawę skubiąc rogi gazety studiując namiętnie nagłówek jakiegoś artykułu. Assange znowu o coś oskarżony - tyle udało mi się zrozumieć przez pięć minut studiowania jednej linijki.
'Dumna' skończyłam pic kawę i poszłam oddać swoją filiżankę, tym razem nawet nie zerknęłam ani w stronę tamtego chłopaka, ani na parę w kacie, ani za faceta za ladą. Szłam gapiąc się w podłogę i nawet kiedy siadałam spowrotem koło Irvinga moje oczy nie zmieniły kierunku swej atencji.
Podparłam brodę na dłoni i smętnym wzrokiem wgapiłam się w muchę, była już martwa i wyschnięta, ale i tak postanowiłam się ją pobawić, nigdy się nie brzydziłam robakami, owadami czy jakimiś innymi paskudztwami na których widok większość dziewczyn dostawała palpitacji serca, wiec nie było dla mnie problemem turlanie truchła po stoliku czy na własnej dłoni. Niestety nie powinnam była tego robić bo martwa mucha po minucie na mojej dłoni ożyła i odfrunęła. Jeśli chodzi tak maleńkie zwierzątka czasem ożywiam je od niechcenia.
Skrzywiłam się gdy odfrunęła i szybko rozejrzałam się by sprawdzić czy nikt przypadkiem tego nie zauważył.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Will Nie Lut 20, 2011 6:34 pm

Miałem tyle szczęścia, że mogłem sobie spokojnie obserwować dwójkę, bo od pewnego czasu zupełnie nie zwracała na mnie uwagi. Było mi to bardzo na rękę. Nie wiem czemu czułem, że nie powinienem spuszczać z nich wzroku, ale to było silniejsze ode mnie i okazało się, że jednak mam zajebistą intuicję. Normalnie sam sobie w duchu medal za to przyznałem. Bo gdybym się nie gapił nie zauważyłbym tego małego incydentu zmieniającego całkiem moje nastawienie względem tej dwójki. Wcześniej miałam jedynie ochotę zgadać do dziewczyny, gdyby nie było z nią tego chłopaka. Ale teraz... Sytuacja uległa zmianie i chciałem jedynie ją sprawdzić swoimi rączkami. Wszelką cenę. Bo jaka zwykła osoba w ten sposób bawi się muchami? Może byłem przewrażliwiony na temat takich zachowań, ale co mi szkodziło, no co?
Dlatego gdy skończyłem kawę i wstałem od stolika, specjalnie wybrałem drogę prowadzącą obok nich. I specjalnie wywaliłem się tuż przy nogach dziewczyny. Bo kto powiedział, że muszę dotknąć jej dłoni? Noga wystarczyła, ba!, nawet sznurówka była znośna. I wielki plus za to, że nie wyglądałem debilnie w czasie swojej wizji, bo wszystko można było zwalić na upadek. Znaczy, wyglądałem debilnie, ale przynajmniej nie podejrzanie.
W każdym razie miałem wizję, i to nie byle jaką. Pozbierałem się w ekspresowym tempie, przeprosiłem za wygłupienie i zwiałem jak najszybciej mogłem. Nie wińcie mnie, po prostu nie chciałem mieć kontaktu z osobą, która za jednym dotknięciem może mnie zabić. Sorry, serio.

/ Zwiał /
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mars Czw Kwi 21, 2011 9:55 pm

/ droga gdzieś w polu.

Zwierzę kroczyło pierwsze. Po drodze do miasta przegoniło Czarnego Kota, który jednak wlókł się za nami niczym cień, a jak wiadomo, cienia pozbyć się raczej trudno. Czekał ukryty w ciemnościach, gdy mijając Rezydencję poleciłem bratu zrzucić z okna kurtkę, którą wręczyłem Lucyferowi, siedział w kompletnej ciszy, kiedy zatrzymaliśmy się przed przejściem dla pieszych, a teraz, gdy wkroczyliśmy do idealnie pustej kawiarni, przycupnął na parapecie, pozorując wylizywanie sierści na łapach. Tak naprawdę obserwował nas bacznie. Nas i Zwierzę, które zniknęło pod jednym ze stolików, szykując zasadzkę na Kota.
Zdziwienie, które powiększyło oczy chłopca przynajmniej dwukrotnie nie śmiało nawet zbłądzić, by zniknąć z jego twarzy. Każdy nowy bodziec - budynek, samochód, kolorowy szyld, człowiek - wszystko, słowem wszystko, wzbudzało u niego panikę, zaciekawienie, przerażenie i wszystkie inne, byle możliwie jak najbardziej sprzeczne emocje. Spektakl zaczął się jednak naprawdę dopiero po wejściu do kawiarni. Jej wielce nietypowo zaaranżowane wnętrze sprawiło, iż musiałem użyć własnej siły, by przepchać chłopca do stolika skrytego w rogu pomieszczenia i usadzić go na krześle w miarę przyzwoitej pozie. Kiedy w zasięgu pojawiła się kelnerka, wyraźnie niezadowolona z obowiązku pracy o tak późnej porze, zamówiłem gorącą czekoladę i kawę. Zwykłą czarną kawę, której szczerze mówiąc nie pijałem chyba nigdy o tak późnych porach.
Czekając na gorące napoje, ułożyłem łokcie na blacie, by następnie oprzeć brodę na wyciągniętych i splecionych ze sobą dłoniach. Wpatrywałem się w Lucyfera. Siedział na wprost mnie, toteż miałem ku temu idealne warunki.
- Kim jesteś? - Zadałem w końcu nurtujące mnie od pierwszego momentu pytanie. Ignorując wiszący na ścianie zakaz palenia, wyciągnąłem i zapaliłem kolejnego papierosa.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Maurycy Pią Kwi 22, 2011 12:13 pm

/z pola

Odkąd spotkałem Dominika ciągle miałem wrażenie, że w sumie wszystko jest tak jak miało być. Nie mogłem wiedzieć wcześniej, że będzie na mnie czekał przed furtką, ale coś nieokreślonego kazało mi sądzić, że tak właśnie ma być. Może za mocno ufałem przeczuciu, ale nie miałem innego wyjścia. Ucieczka z kamienicy była najgłupszym moim pomysłem i teraz to widzę. Wyszedłem sobie tak jak stałem, nie wziąłem nic do jedzenia, tylko książkę, która w razie potrzeby nie mogłaby mnie nawet ogrzać. Nie mam przecież doświadczenia w planowaniu ucieczek. Nie mam nawet większego doświadczenia, jeżeli chodzi o wychodzenie do ludzi.
A teraz chłopak prowadził mnie przez dziwną bibliotekę, pełną ludzi. Ale ludzie Ci nawet nie dotykali książek. Woleli rozmawiać przy stolikach i popijać ciepłe napoje pachnące palonymi ziarnami. Kiedy weszliśmy, ten widok wbił mnie w ziemię. Gdyby nie rozkazująca ręka chłopaka, wciąż stałbym w wejściu. Szedłem rozglądając się po suficie. Głównie interesowały mnie książki, a obserwowanie ludzi nie wydawało się być tak interesujące. Przecież był tylko jeden widok człowieka, który chciałem oglądać. Opadłem na krzesło, nie przerywając oględzin. Chwilę później przy naszym stoliku pojawiła się kobieta. Miała wyjątkowo nieszczęśliwy wyraz twarzy.
- Czy ktoś ją zmartwił? - zapytałem w odpowiedzi na pytanie chłopaka. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, że mnie o coś pytał. Skupiłem wzrok na nim. Kim byłem? Wpatrywałem się w mężczyznę. Nie zrozumiałem pytania. Jak to kim byłem. Skąd mołgem to wiedzieć, niby. Okrągłe oczy prześlizgnęły swój wzrok na nadchodzącą kobietę. Ona nie była smutna. Ona była zdenerwowana. Podobne uczucie towarzyszyło mi, gdy zamek nie ustąpił. Teraz poznałem jej rozdrażnienie, kiedy z głośnym i dźwięcznym stuknięciem postawiła przed nami dwa kubki parującego wywaru. Zajrzałem do kubka, a gorąca para uderzyła w me nozdrza. Takie zapachu jeszcze nigdy nie czułem. Jakbym miał przed sobą strzykawkę z energią, szczęściem, nadzieją i rozkoszą. Przyjąłem zaproszenie i zbliżyłem usta do kubka. Uniosłem go dłońmi i skosztowałem. CZEKOLADA. <33
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mars Sob Kwi 23, 2011 5:25 pm

Może wybranie kawiarni nie było aż takim dobrym pomysłem? Wszak byłem osobą kochającą półmrok i ziemne, zasnute mgłą zakamarki. Tu było inaczej. Pomimo małej ilości ludzi, czułem się dziwnie przytłoczony przez jasność tego miejsca, jego pozytywną energię, brzmiące gdzieś w pobliżu śmiechy i szepty, których zdecydowanie wolałbym w tym momencie nie słyszeć. Odgradzałem się od świata przy pomocy swoich zapiętych pod szyję ubrań, kapeluszy przysłaniających oczy, malkontenctwa i ogólnej niechęci do wszystkiego, co zagrażało przestrzeni osobistej.
- Zmartwił? - Zdziwiłem się momentalnie, odwracając wzrok od własnej, parującej intensywnie filiżanki. - Musi pracować o takiej porze. Pewnie miewa ciekawsze zajęcia.
Bacznie przyjrzałem się Lucyferowi, niekoniecznie ukontentowany z powodu braku uzyskania odpowiedzi na moje pytanie. Ale nie lubiłem się powtarzać. Właśnie w związku z tym postanowiłem ową kwestię zostawić w spokoju i, zgodnie z przereklamowaną i tak dewizą, nie czynić drugiemu, co mi nie miłe i i nie narzucać się blondynowi w żaden z możliwych sposobów.
Odczekałem chwilę i podniosłem kawę. Przybliżyłem do ust krawędź filiżanki i przechyliłem ją lekko, pozwalając, by gorący jeszcze płyn sparzył lekko moje wargi. Uczucie nie było bolesne, a wręcz, paradoksalnie, przyjemne.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Maurycy Nie Kwi 24, 2011 6:09 pm

Smak, który wypełnił me gardło, zwilżył usta, ucieszył podniebienie, miał zostać mym ukochanym smakiem. Do końca życia zapamiętam jedenaście sekund z moją pierwszą czekoladą. Byłem tego pewien już teraz, siedząc naprzeciw chłopaka, bo kiedy smakowity zapach przeistoczył się w najcudowniejszą miksturę, jakiej kiedykolwiek kosztowały me wargi, poczułem rozpływającą się po mym ciele nieznaną ciepłotę. Ogrzewające uczucie podniosło ciśnienie, z natury i z przymusu, opóźnianego umysłu, a wszystko dookoła poczęło zyskiwać mocniejsze barwy. Otworzyłem ponownie oczy, a napojony nową energią, zobaczyłem więcej niż zwykle. Ludzi. Otaczających nas ludzi. Było ich pełno. Niektórzy rzucali nam ukradkowe spojrzenia. Niektórzy nie kryli się nawet z zainteresowaniem. Zdecydowanej większości byliśmy obojętni. Łapczywie wychyliłem kolejne łyki cudnego wywaru, połykając go niczym spragniony laudanum narkoman. Teraz siedzący obok mi też byli obojętni. Swą uwagę mogłem więc skupić na jedynym osobniku, który od spotkania nie przestał się mną interesować. Wzruszyłem niezręcznie ramionami, poruszając spoczywającą na mych barkach kurtką. Siedzieliśmy w milczeniu jeszcze jakiś czas. Mi cisza nie przeszkadzała. Zresztą, panujący wokół harmider, nie dawał prawdziwego wrażenia odosobnienia - my mogliśmy milczeć, ale zawsze znalazł się ktoś, komu zależy na zakłóceniu spokoju. Dlatego, pomyślałem, że pomimo uprzejmego milczenia współtowarzysza, on jednak czeka na to, żebym coś powiedział. Nie miałem takiej lekkości w rozmowie, jak przypadkowi ludzie, których mógł spotkać, dlatego nie miałem pojęcia, co mógłbym teraz powiedzieć. Rozchyliłem wargi, które niedawno smakowały słodyczy brązowego wywaru, ale nie powiedziałem nic. Zastanawiałem się. Moja głowa nigdy nie była pusta. Oczy, tak. Serce, tak. W głowie za to zawsze szalały myśli. Tam żył swoim życiem, prawdziwy dla mnie świat. Kształtowałem go skrupulatnie przez ostatnie kilka lat. Nie był niestety światem tak interesującym, jakim wydawał się być świat w jakim się teraz znalazłem. Kolory, zapachy, smaki... to wszystko mąciło mi w głowie. Wypierało powoli zeszłe wyobrażenia i pozwalało czerpać ze świata wszystko. Bez dzielenia na dobro i zło. Jeszcze tego nie umiem. Wreszcie powiedziałem:
- Nie sprawi Ci to problemu, jeżeli poproszę o to, żebyś mi opowiedział o tym? Gdzie jesteśmy i co to za ludzie, i dlaczego w tej bibliotece nikt nie czyta? - rozpędziłem się z ostatnim pytaniem. Zamrugałem, ale nieznając jeszcze pojęcia wstydu, patrzyłem beztrosko na towarzysza.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mars Nie Kwi 24, 2011 7:24 pm

Gdzieś w oddali szklane drzwi otworzyły się z ledwo słyszalnym sykiem, by wpuścić do wnętrza "biblioteki" kolejnego marudera. Złożył parasol. A więc zaczęło padać.
Westchnąłem głucho i usadowiłem się na krześle wygodniej, opierając się o nie i mrużąc oczy.
Czujność - Zwierzę siedziało niezmiennie pod czyimś stolikiem, ostrząc pazury na skórzanej tapicerce. Raz po raz zerkało na mnie z uwagą, jakby wyczekując pozwolenia na unicestwienie Czarnego Kota. Ten szczerzył się niczym jego własny brat z Cheshire. Po błyszczącym futrze woda zdawała się spływać.
Papieros dopalał się powoli, zapełniając przestrzeń między nami mulistym dymem, co wywoływało powidok zasłony. Dmuchnąłem przed siebie, rozpraszając siwe smugi.
- Jesteś w Tromso. - Dotychczasowe zachowanie chłopaka nauczyło mnie ignorować dziwność jego pytań. - Ludzie to ludzie. Bez żadnych cech indywidualnych, szara masa. - dodałem, udzielając tym samym odpowiedzi na kolejne z jego pytań. W międzyczasie dobyłem z kieszeni kolejnego djaruma, z boleścią odnotowując brak jakichkolwiek zapasów mojej tytoniowej ambrozji. Przekląłem szpetnie, zgniatając w chudych, bladych palcach błyszczące pudełko i odłożyłem je na stół. Chłodny podmuch wiatru, który przedostał się do pomieszczenia przy przybyciu kolejnego mężczyzny połaskotał moją skórę przez rozcięcie w koszuli. Uśmiechnąłem się do siebie półgębkiem, obserwując z uwagą jak kolejny odpalony papieros emituje smużki dymu. Najpewniej byłem uzależniony od patrzenia na nie. Źle się działo.
- Ludzie nie lubią czytać. - skonstatowałem po dłuższej chwili przerwy. - Są zacofani. A nie lubią tego robić szczególnie w kawiarniach.
Strzepałem spalony tytoń do stojącej na stoliku obok popielniczki i po momencie zastanowienia przestawiłem ją na nasz.
Para znad filiżanek mieszała się z papierosowym smogiem.
- Jesteśmy w kawiarni. - mruknąłem zrezygnowany, widząc, że zdziwienie na twarzy blondyna nie jest ani krzty mniejsze.
Przez myśl przemknęło mi zamówienie alkoholu, ale po zweryfikowaniu wiszącego nad ladą menu doszedłem do niekoniecznie zadowalającego wniosku, iż podają tu tylko rum jako dodatek do kawy czy herbaty oraz, o zgrozo, z lodami. Posłałem drzwiom wyjściowym tęskne spojrzenie, wiedząc, że gdzieś za nimi znajdę whisky, zapominając o Czarnym Kocie. Myśląc o przyjemnościach, myśląc o sobie.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Maurycy Wto Kwi 26, 2011 11:55 am

Przypatrywałem się temu jak jego twarz nie daje znaków jakiegokolwiek uczucia. On tylko palił i ze zmarszczonym nosem, nie rzucając nawet spojrzeniem wokół, oceniał wszystko co go otaczało. Przez jego osobę przebijała się martwa aura - brak było energii, która wypełniała wciąż moje ciało. Poczułem, że za niedługo i mnie ogarnie ten stan. Tak, jakby każdym kolejnym słowem mnie gasił. A zainteresowany wydawał się być jedynie białym zwitkiem papieru, który wydawał zapach palonej wiśni i białawy dym, który otumaniał nabytą przez czekoladę energię.
- Taki jesteś smutny - podsumowałem cichutko, a słysząc co mówię zapowietrzyłem się przerażony i spuściłem wzrok na filiżankę z brązowym napojem. Teraz to już na pewno sobie pójdzie, a ja zostawiony sam sobie nie będę umiał nawet wyjść z tej przeklętej kawiarnio-biblioteki. (iciąglezachodzęwgłowęojakimkocietymówisz)
- To znaczy... to smutne, że ludzie nie czytają. - poprawiłem się przejeżdżając pod stołem ręką po obwolucie mojej książki. Kolejna porcja ciszy. Tym razem kuła przestrzeń niewidzialnymi ostrzami, a każde z nich kazało mi podziękować, albo chociażby coś powiedzieć.
- Ty nie lubisz kawiarni - powiedziałem w końcu odkrywczo. Oczywiście, że tak. Jak każde małe dziecko, beztroskie i uważne, byłem wrażliwy na uczucia ludzi. Chłopak był smutny, zresztą, jak już zauważyłem, a każde jego słowo emanowało goryczą do "szarej masy" - jak nazwał nasze tło. Wszechobecni ludzie mogli stwarzać szare wrażenie i właśnie przed momentem sam odniosłem takie wrażenie. Ale teraz sam nie wiedziałem co myśleć. - Ja też - postanowiłem. Mój towarzysz został w tym momencie moim guru.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mars Wto Maj 03, 2011 5:44 pm

Papieros zakończył swój żywot w popielniczce. Jako, że kolejnego nie miałem, automatycznie zostałem zmuszony do zmiany obiektu, któremu poświęcić miałem uwagę. Rozwiązanie pojawiło się szybko. Siedzący przede mną blondyn, który, gdzieś w drugiej linii zainteresowania, absorbował moją osobę stał się nagle centralnym punktem przeklętej kawiarni. Leniwym ruchem przeczesałem swoje włosy, po chwili opierając łokcie na brzegu stolika i składając dłonie. Długie palce oplotły się nawzajem.
Słyszałem miarowe uderzania kropel deszczu o parapet, szum ekspresu do kawy, dźwięk stukających o siebie szklanek. Słyszałem, jednak definitywnie nie słuchałem. Patrzyłem przed siebie, analizując znajdującą się na przeciw postać, zapominając zupełnie o tle i czającym się gdzieś kocie (takiezboczeniezawodoweiurozmaicaniepostów).
Bezceremonialnie sięgnąłem po kubek Lucifera, przyciągając go do siebie, a następnie podnosząc do ust. Ciepła, gęsta ciecz, zdecydowanie zbyt słodka, przepłynęła szybką falą przez moje ciało. Wzdrygnąłem się, nieco teatralnie, chociaż nigdy nie przyznałbym otwarcie, że suma summarum ten kakaowy twór nie był wcale tak okropny jak przez lata sądziłem.
- Obrzydliwe. - Tak, swoje musiałem powiedzieć. Parująca czekolada wylądowała ponownie przy chłopaku.
Był ładny. Chociaż ładny może być wazon. Stworzenie, które miałem przed sobą zwracało na siebie uwagę z całą pewnością. Szczególnie oczy, wielkie i wiecznie zdziwione. Nieobeznane. Młody Hannibal zdawał się być z alabastru, nietknięty żadną widoczną skazą, nieznający zła tego świata, które, nie ważne, czy w postaci kota, czekało za drzwiami kawiarni. Póki co nic mu nie groziło - wciąż byłem w pobliżu, byłem zainteresowany, a zainteresowanie było zdrowe, ponieważ byłem, jeszcze, trzeźwy.
- Kawiarnie są zbyt codzienne. - Podzieliłem się moją teorią, ciągnąc kolejny łyk kawy, która wciąż smakowała znacznie lepiej niż czekolada. - Zbyt zwykłe.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Maurycy Sro Maj 04, 2011 5:51 pm

A więc wyprzedziłem nawet święty przedmiot papierosa. Powinienem święcić tryumfy i cieszyć się każdą kolejną sekundą, którą Dominik chciał mi poświęcić. Problem polegał na tym, że nie wiedziałem, że zyskałem zainteresowanie. Ludzie nigdy specjalnie nie lubili zostawiać mnie bez kogoś sprawującego pieczę nade mną. Więc jakoś nie robiło mi różnicy. Choć, jakby nie patrzeć, od samego początku uwierało mi w jakiś sposób jego względnie miłe zainteresowanie. Uwierało, bo nigdy nikt tak miły dla mnie nie był.
Zdążyłem to pomyśleć, a moja czekolada znikła. Niewinny wzrok powędrował powoli za ręką. A widząc grymas na twarzy mężczyzny aż uniosłem brwi. Jak mogła mu nie smakować czekolada? Napój bogów. Chwilę później zrozumiałem, że się nie zgadzamy. Drgnął kącik mych warg. Po raz pierwszy w życiu świadomie mogłem się postawić. I nie chodziło nawet o coś ważnego. Czekolada, to tylko napój. Chociażby był dla mnie najlepszym na świecie, to tylko napój.
- Wcale nie - mruknąłem odbierając kubek. Wazonem się nie czułem. Ale kamień budujący me ciało był szlifowany przez lata, by każdy kto mnie zobaczy, a tych szczęśliwców miało być jak najmniej, nie mógł oderwać wzroku. Przecież w innym wpadku, nie trzymano by mnie w zamknięciu. Taki wniosek wyciągnąłem, kiedy już wyszedłem na zewnątrz.
- To źle? - dopytałem - Codzienność jest zła?
Bo czy kiedy jesteśmy szczęśliwi, codzienność jest zgubna? Dla mnie niegdyś dni zawsze zlewały się w jedno. Nie wiedziałem nawet, że istnieją takie miejsca, jak to. A mój towarzysz właśnie mnie poinformował, że to jest nudne.

/ble ;/
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Mars Sro Maj 04, 2011 6:15 pm

- Codzienność jest okropna. - Odruchowo sięgnąłem do kieszeni po kolejnego papierosa, cofając rękę w połowie drogi, gdy zdałem sobie sprawę, iż czeka mnie rozczarowanie. - Nudna.
Och tak, osobiście wyznawałem teorię mówiącą o tym, że każdy dzień powinien być zupełnie inny od poprzedniego. Problem pojawiał się, gdy tę dewizę zechciało się wcielić w życie. W miejscu takie jak to, odciętym od świata, doprawdy trudno było znaleźć codziennie inne, z nazwy chociaż interesujące zajęcie, bo nawet samo to poszukiwanie z czasem stawało się czymś monotonnym. Błędne koło. Istne błędne koło.
Przez moment obserwowałem naprzemiennie jego kubek, swój i samego Lucyfera, rozmyślając intensywnie nad przyszłością wieczoru, który powoli zaczynał przeradzać się w noc. Zdecydowanie moja ulubiona pora. Obróciłem w dłoni naczynie z kawą, udając zainteresowanie kolorowym wzorkiem na ceramice. Nawiasem mówiąc - był paskudny. Naprawdę.
Im dłużej siedziałem w kawiarni z tym swoistym blond wybrykiem natury, coraz bardziej nękało mnie uczucie, iż coś, niewątpliwie paranormalnego, wyśmiewa mnie teraz gromko, widząc tę dziwną formę ubezwłasnowolnienia. Otóż Lucyfer chcąc nie chcąc zablokował moją osobę na pozycji geograficznej o nazwie "kawiarnia" i teraz należało wymyślić sposób, który pozwoliłby na zmianę lokalizacji na znacznie ciekawszą.
Kiwnąłem ręką na kelnerkę, która przymaszerowała z rachunkiem kilka sekund później. Przynajmniej obsługa działała bez zarzutu. Uśmiechnąłem się w duchu z sobie tylko znanego powodu i położyłem na tacy odpowiedni banknot, mamrocząc coś o tym, by dziewczyna zachowała napiwek.
- Bo widzisz. - Zacząłem, dopijając wcześniej ostatni łyk swojej kawy. - Kiedy do życia wkrada się nuda, trzeba sobie pomóc. - Leniwie podniosłem się z krzesła, zagarniając swój płaszcz.
Nie wiedziałem jeszcze dokąd planuję iść. Nie wiedziałem też co zamierzam zrobić, jednak wszystko wskazywało na to, iż moje plany obejmować miały i małego Abdullaha. Podarowałem mu niecierpliwe spojrzenie, przesuwając się ku drzwiom.

//... masakra.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Maurycy Czw Maj 05, 2011 6:41 pm

A jednak nie. Papierosy zawsze będą chłopaka mocniej interesować. Może to i lepiej. Nie chciałbym, żebym stał się najważniejszy, albo gdybym przez przypadek musiał stanąć na piedestale czyichś wartości. Za duża uwaga. Okropnie bym się czuł.
- To dla ciebie codzienność? Zawsze pomagasz zagubionym wędrowcom? - odważyłem się zapytać, a nawet pozwoliłem sobie na krzywy grymas, mający udawać uśmiech. Podpatrzyłem to u siedzącej obok dziewczyny. Tyle, że nie umiałem tak zgrać rzęs i uśmiechu. Poza tym, nie chciałbym wyglądać tak uroczo. Wydaje mi się, że mógłbym tym przesadzić.
Byłem zmuszony skończyć kosztowanie cudownego eliksiru, zwanego przez ludzi czekoladą, gdyż mój towarzysz już zapinał guziki płaszcza. Zostawiłem kubek i uniosłem uniżony wzrok na kelnerkę, która czekała aż wyjdę. Ściera, którą dzierżyła w młodej dłoni, wyganiała mnie z kawiarni. Jej odór uderzył w me nozdrza w tym samym momencie, w którym schyliłem się po szalik, który podarował mi Dominik. Książka. Wziąłem nogi za pas i już wychodziłem za Marsem.
Świeże powietrze otworzyło mi usta i rozpaliło chęć posiąścia wiedzy. Więc zapytałem czy chłopak naprawdę nazywa się jak planeta.

//koniec. albo zacznij gdzieś
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Ana Pon Sie 13, 2012 1:38 pm

ze szpitali i innych takich

To musiało mieć związek ze szczęściem Luka i Mikaeli. Musiało mieć z tym wiele wspólnego skoro przez ostatnie godziny tyle tego szczęścia się naoglądała. Kiedy w końcu uznała, że nie jest już tam zupełnie potrzebna, a malutka przetrwa bez niej (że też przy udziale tego debila powstało tak śliczne stworzenie), udała się do Rezydencji. Do swojego starego pokoju. Zaledwie kilka chwil tam pobyła, kręcąc się niespokojnie. Uciekła z powrotem do miasta. Teraz siedząc w jednej z kawiarni, gdzie nigdy tłumów nie było i nikogo nie dziwił widok zapracowanych ludzi przy stoliku, któremu tylko donoszą kolejne porcje kawy, przynajmniej nie musiała czuć się dziwnie. Dziwnie z tymi swoimi papierzyskami.
Kawa dawno temu wystygła. Wiedziała o tym. Czasem zdarzało jej się używać tej durnej mocy. Nie znosiła jej. Gdyby nie ona nigdy by tu nie wylądowała i nie zagrzała miejsca. Częściowo chciała odejść. Nie miałaby problemów. Szukała mieszkań w wielkich stolicach. Naprawdę. Tylko czemu nagle zeszło na Tromso? Naprawdę chciałaby tu zostać? Na co jej ta durna moc skoro nawet odpowiedzi na to nie była w stanie poznać? Nie. Perrault. Ty dobrze znasz odpowiedź, ale w życiu na głos jej nie wymówisz.
Zmrużyła oczy, dostrzegając wchodzącą postać. Pewnie miało to wiele wspólnego z coraz silniejszym deszczem na zewnątrz gdy podczas gdy ten lokal był jedynym miejscem gdzie można się było schronić. Przed nim weszło tu sporo innych osób. Tłok. Każdy pragnął napić się czegoś ciepłego. Nic ją to nie obchodziło. Powróciła do ofert, lekko zagryzając wargę. Nic jej nie odpowiadało w pełni.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Fiodor Pon Sie 13, 2012 2:44 pm

Z góry przepraszam, że mój post będzie pełen offtopu i pewnie nie dorówna w długości twojemu, ale jakoś teraz nie czuję weny na długie wiadomości (taa, post Gerdy też miał być krótki, ale spoko). Poza bezwenowiem z pewnością wynika to również z faktu, że Fiodorem gram bardzo rzadko, żeby nie powiedzieć prawie w ogóle, i w sumie u niego nic ciekawego się nie dzieje, więc nad czym można by się było rozwodzić? Patrząc obiektywnie, czym mógłby zamartwiać się taki złoty chłopiec z rodziny Berliozów - w wieku dwudziestu osiągający większe dochody, niż wiele ludzi podczas całego swojego życia, od niedawna również reprezentant swojej grupy - dalej się jaram, że mam postać z tym fajnym prestiżowym kolorem - i generalnie osoba, której niemal wszystko w życiu wychodzi? Owszem, kiedy przybył do Norwegii, na początku miał problemy z opanowaniem swojej mocy, jednak szybko udało mu się pozbierać i skupić na rozwijaniu swojego talentu. Niepowodzenia, albo raczej strach przed niepowodzeniami napędzał go bardziej niż cokolwiek innego. Gdyby nie determinacja, żeby wyrwać się z rosyjskiej biedy i wybić ponad szare społeczeństwo, być może nigdy nie osiągnąłby nic poza byciem kolejnym bystrym chłopcem, któremu nie dane było wykorzystać swojego potencjału. Jeśli chodziło o problemy, oczywiście pozostawała jeszcze sprawa biedaczyny Konstantego, który dalej leżał w tajemniczej śpiączce, ale cóż mógł na to poradzić? Poza wpadaniem do niego od czasu do czasu nie sądził, by póki co był w stanie mu pomóc. Dlatego wolał wyrzucić ten temat z głowy i skupić się na sprawach, w których miał coś do powiedzenia.
Zabawne jednak, że pomimo ciągłych życiowych sukcesów nigdy nie był w stanie powiedzieć, że czuje się naprawdę szczęśliwy. Nie chodziło tu wcale o jakieś banalne sentencje w stylu 'pieniądze szczęścia nie dają'; po prostu Fiodor nigdy nie zastanawiał się nad takimi rzeczami jak szczęście. Zdecydowanie bardziej odnajdywał się w przyziemnych sprawach niż w metafizycznych kwestiach, których nie dało się na dobrą sprawę zmierzyć. Dziwiło go, że ludzie lubili bawić się w filozofię, skoro nie mogła ona przynieść żadnych materialnych korzyści. Praktyczny umysł, ot co. W ogóle oni w rezydencji powinni założyć jakiś klub młodych pięknych i bogatych, albo coś w tym stylu, bo serio, przecież tam jest taka ekipka tych, co dbają, żeby hajs się zgadzał. No ale nieważne. W każdym razie, Fiodorek wszedł do kawiarni, bo padało, a on pewnie nie chciał wyglądać jak mokry kurczak, bo to by zepsuło mu całą stylówę człowieka sukcesu. Często wpadał tutaj właśnie jako jeden ze wspomnianych w poście wyżej ludzi, którzy przez cały dzień nie podnosili głowy znad swojego zajebistego laptopa, od czasu do czasu zamawiając tylko kolejną kawę. Dziwnie czuł się tutaj bez nieodłącznego komputera, ale spoko. Poprawiwszy marynareczkę rozejrzał się dookoła i jego spojrzenie padło na znajomą twarzyczkę Any. W ogóle kim Maks jest dla Fiodora, bo ja się zgubiłam w tych rodzinnych powiązaniach już dawno temu xd. W KAŻDYM RAZIE, bo znowu zbaczam z tematu, jako kulturalny młody człowiek postanowił podejść i się przywitać. No dobra, tak naprawdę chodziło mu o to, że nad czymś zawzięcie myślała, i był niezmiernie ciekaw, czy przypadkiem nie przeistoczyła się również w jakąś pracującą kobietę biznesu. W sumie z jej talentem nadawałaby się do takich spraw.
- Anabelle - zatrzymał się przy jej stoliku i przywitał ją kulturalnym skinieniem głowy. No bo sory, nie znał jej na tyle dobrze, żeby zaraz się jakoś spoufalać! Poza tym wiedział, jak potraktowała członka jego rodziny (jak już wspominałam, zapomniałam kim oni są dla sobą, ale trudno, Berlioz to Berlioz), a wiadomo, że solidarność rodzinna zobowiązuje. - Nad czym tak zawzięcie dumasz? - zapytał, jednocześnie rozglądając się by ocenić, czy jest tutaj z kimś. I w ogóle weź mi powiedz jaki jest ten powód którego nie przyzna przed samą sobą, znaczy ten przez który nie chce wyjechać z Tromso, bo mnie to ciekawi, a nie mam żadnego pomysłu o co może chodzić!!!!

/cicho, miało być krótko xd
Fiodor
Fiodor
nudziarz


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Ana Pon Sie 13, 2012 3:57 pm

Ojtam krótko. Przynajmniej się trochę pośmiałam, czytając post. Musiałam w karcie sprawdzić z czego to on zarabia. Milusi chłopaczek, niech jeszcze przemyśli sprawy interesów. Wiesz lubię ten offtop w postach pisanych z Tobą, ale jako admin powinnam odchrząknąć, przybrać jakąś ważniaczką pozę i napisać, że to nie jest za post uznawane. Ale co tam. Jeszcze nim przejdę do posta to ten klub elitek całkiem śmieszny. Mieliby swoje miejsce spotkań, gdzie by się przechwalali tym które bogatsze, ewentualnie ojciec którego bogatszy. A Maks to stryj Fiodora. Tyle. A nie: sama nie znam dokładniej powodu, który ją tu trzyma xd Chyba wszystko po trochu, przywiązanie i inne tego typu brednie.
Podniosła głowę, udając zaskoczoną. Wyczuła, że zmierza akurat do jej stolika. Tak najczęściej bywa, gdy spotka się kogoś znajomego, a Ana dla rodziny Berliozów musiała być znajoma. Machinalnie zagryzła wargę. Przez krótki moment obawiała się, że chłopak może być do niej otwarcie wrogo nastawiony z powodu dawnych związków. Jakby to była tylko jej wina, że wszystko się rozpadło. Nie można było ukrywać, że się pięknie do tego przyczyniła, ale bez przesady żeby wszystko na nią spadło. Jednak chyba Fiodor nigdy nie był zbyt blisko z rodziną. Nie pasował do nich.
- Fiodor - odparła w podobnym tonie co jego. Nie przypuszczała, że zainteresuje go co robi. Nigdy nie byli w bliskich kontaktach, można by nawet uznać, że nie przepadali za sobą. Zbyt krótko i mało ze sobą rozmawiali, by to potwierdzić. - Nie sądzę by to była twoja sprawa. - Nie zamierzała reagować zbyt gwałtownie. Po prostu sama nie wiedziała po co grzebie za mieszkaniami tutaj. Z dwojga złego lepiej, że on ją na tym przyłapał niż taka Florence. Uważając na gwałtowność ruchów wyciągnęła najnowszy numer Vogue oraz te informacje odnośnie miejsc znacznie od Tromso oddalonych. Dostrzegła jak rozgląda się po stolikach. Pewnie szukał osoby, z którą się umówił, chociaż początkowo obstawiała, że kawiarnie odwiedził jedynie ze względu na nagłe zepsucie pogody. Inną możliwą opcją była próba sprawdzenia czy to ona jest tu z kimś. Westchnęła.
- Potrzebowałam wyjść z Rezydencji, nic więcej. Nie musisz martwić się o konkurencje w interesach, a jeśli się z kimś umówiłeś to możesz już odejść. Kulturalne powitanie mamy za sobą. - Jeśli jej pierwsze spostrzeżenie okaże się błędne i gdy on odejdzie, odczeka tylko trochę i wyjdzie stąd nie zważając na pogodę. Może Florence będzie miała dla niej czas?
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Fiodor Czw Sie 16, 2012 12:39 am

Bez obrazy, moja droga, ale powiedzmy sobie szczerze - wcale bym się nie wystraszyła, gdybyś tupnęła nóżką i ogłosiła, że nie mogę spamować w postach, bo dobrze wiem, iż sama też się tym zaraziłaś. Poza tym bez przesady, gdyby okroić moje posty z tych wstawek zupełnie niezwiązanych z pierwotnym tematem ani nawet z grą, wcale nie byłoby aż tak źle z długością. I komu to przeszkadza?
Myślę, że Fiodor byłby bardzo ukontentowany, gdyby tylko mógł usłyszeć stwierdzenie Any jakoby nie pasował do swojej rodziny. To nie tak, że nie przyznawał się do swojej przynależności do familii Berliozów albo że próbował się w jakiś sposób od nich odciąć; na swój sposób oczywiście lubił swoją rodzinę i czuł swego rodzaju solidarność z nimi, ale powiedzmy sobie szczerze, z pewnością się od nich różnił. Przede wszystkim reszta Berliozów nie miała tak wielkiego parcia na 'bycie kimś. Wydawali się po prostu zadowoleni z faktu, że udało im się opuścić rodzinne okolice, wyrwać z biedy, trafić do jakiegoś w miarę przyjemnego miejsca i póki co im to wystarczyło - czy któryś z Berliozów miał na dobrą sprawę jakikolwiek dalszy plan na życie? No, może poza Maksem, który przecież zaczął układać sobie samodzielnie życie, ale bądźmy szczerzy; miał niezdrowy pociąg do alkoholu i Fiodor wcale by się nie zdziwił, gdyby za kilka bądź kilkanaście ładnych lat jego stryj skończył jak typowy wlewający w siebie litry spirytusu ruski. Dlatego niech lepiej Ana znajdzie sobie inny obiekt westchnień, bo fajnego życia to z takim alkoholikiem mieć nie będzie! Lepiej gdyby wzięła przykład z Florence, serio. Ale wracając do Fiodora - w dużym skrócie był w swojej rodzinie taką, hm, czarną owcą? Tylko że trzeba by wziąć odwrócenie kolorów, że był białą owcą w rodzinie samych czarnych, czy coś w tym stylu.
Uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi na jej niezbyt kulturalną odpowiedź. To oznaczało, że zajmuje się czymś istotnym, a Fiodor lubił czasami wtrącać się w nieswoje sprawy. W ogóle czemu moje postacie są te złe i najgorsze, które nie mogą przyłapać Any? xd Zaraz po zadaniu tego pytania uświadomiłam sobie, że w sumie może to mieć związek z faktem, iż niemal wszystkie moje postacie to kontrolujący życie innych egoiści. Ups?
- Widzę, że cierpisz na nieuzasadnioną wrogość wobec Berliozów - zauważył uprzejmym tonem, kątem oka zerkając na papiery rozłożone na stole. Chociaż starała się zachować spokój, nie uszło jego uwadze, że momentalnie przedłożyła inne pisma ponad te, które przeglądała wcześniej, i natychmiast zaczął się głowić, czym też była tak zaabsorbowana. - I z całym szacunkiem, ale bynajmniej nie obawiam się o konkurencję w interesach. Nie w tym przypadku - Nie wątpił w jej inteligencję, ale powiedzmy sobie szczerze; jak każdy facet siedzący w biznesie nie wyobrażał sobie, żeby naprawdę miał obawiać się jakiejś kobiety. Wcale nie był na co dzień żadnym seksistą, szowinistą czy kimkolwiek kto dyskryminowałby ze względu na płeć, ale po prostu... biznes to biznes, ot co.
- Cóż, może i kulturalne powitanie mamy za sobą, ale co z uprzejmą, zwyczajową pogawędką na temat pogody bądź czegoś równie neutralnego? - Był tylko troszeczkę sarkastyczny, bo naprawdę, nie wyobrażał sobie tak po prostu przejść, przeżyć niezręczny moment powitania i pójść dalej jakby nigdy nic. Fiodor, w przeciwieństwie do reszty moich postaci, naprawdę posiadał jakieś maniery. - Z tego co wiem nie spieszy mi się na żadne spotkanie, dlatego jeśli nie masz nic przeciwko, pozwolę sobie na chwilę przysiąść - Może to nie było do końca pytanie o pozwolenie, no ale wiadomo, że gdyby Ana miała jakieś obiekcje, nie omieszkałaby wyrazić swojego sprzeciwu. Fiodor poprawił swój krawat - jak zwykle był ubrany elegancko, stylówa musi być - i odchyliwszy się nieznacznie na oparciu krzesła przyjrzał się dokładnie Perrault. - Ta twoja 'nie-moja-sprawa' musi być bardzo absorbująca - powiedział po chwili, zauważywszy, iż jej kawa zupełnie wystygła. A jako że jest kochany i dobrze wychowany, to zaraz przywołał kelnerkę i zamówił im dwie świeże kawy, taki z niego dżentelmen!

Fiodor
Fiodor
nudziarz


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Ana Czw Sie 16, 2012 10:24 am

Tupanie nóżką? Toż to jawna zniewaga i czekaj czekaj, kiedyś Ci te kawałki skasuje i zobaczymy co wtedy zrobisz. Ha, nic nie zrobisz.
Przekręciła oczami. Nieuzasadniona wrogość? Fiodor chyba naprawdę bardziej zajęty interesami niż swoimi czarnymi owieczkami, bo chyba by wiedział o tym jak kobiety z jego rodziny uwielbiały wciąż i wciąż dyskutować nad tym jak to ona nie pasowała do ich najwspanialszego Maksa. I gdzie tu nieuzasadniona wrogość, gdy tak wielka rodzina uważa, że skrzywdziło się jej członka? No hej, ona też miała jakieś uczucia! Są głęboko skryte, ale na pewno są. Na dowód dam to, że nie może się wynieść z Tromso chociaż chce(i to wcale nie dlatego, że mi byłoby przykro się jej pozbyć, wcale nie dlatego! xd).
- Skąd takie przypuszczenia - rzuciła pod nosem. Przecież bycie niemiłą dla innych miała świetnie opanowanie bez większych powodów. - To przecież twoja rodzina ma pełnie praw do wrogości odkąd tak okropnie potraktowałam twojego... stryja? - Trzymanie języka za zębami nigdy nie szło jej zbyt dobrze, ale w sumie lepiej powiedzieć komuś kogo to mało obchodzi.
Skrzywiłaby się przy jego kolejnych słowach, ale powstrzymała się od tego. Interesy. Gdyby nie była córką swego ojca teraz by się obraziła porządnie. Bo kobieta to marna w interesach, okropność. Ale ona czasem ukradkiem widywała elementy "biznesu" i wiedziała, że to faktycznie nie jest jej świat. Tym bardziej jej brata, więc ciekawe komu ojciec interesy przekaże? Nie żeby wciąż nie starał się spłodzić sobie idealnego kandydata. - I słusznie. - Mimo wszystko naprawdę tak uważała. Dodatkowo tylko wariat był na posterunku, więc może faktycznie teraz było bezpiecznie mieć jakieś interesy i nie obawiać się tamtych? Tylko z powodu Florence kręcącej się zbyt blisko Napoleona, od czasu do czasu starała się sprawdzić co tam gra. Florens była zła na nią o kontakty z takimi ludźmi, no to Ana też była na nią zła o kontakty z takimi ludźmi i przesadny egoizm. Ona uważała, że ktoś jest zbyt egoistyczny. Całkiem śmieszne. No ale aktualnie odrobinę zła na przyjaciółkę była: zostawić ją samą z porodem Miki.
Czyli jednak miała rację w pierwszym wypadku: wszedł tu z powodu pogody, a ona musiała być jedyną znaną mu osobą tutaj. Szybko przestał się rozglądać za domniemaną osobą, z którą się by tu umówił. I nawet sam to potwierdził. Mnie samą czasem zaskakuje, że ona umie się posługiwać tym co umie. Ha.
- Ależ proszę. - Troszkę nerwowo sięgnęła po magazyn, by mieć pewność, że nie widać nic więcej. Nie chciała przyznać się nikomu co robi, bo to byłoby trochę głupie dla niej. Jednak ciężko trzymać tajemnice przed innymi, gdy co niektórzy widzą w przyszłości albo potrafią czytać w myślach czy po dotknięciu kogoś. - Czyli tak wygląda rozmowa na neutralny temat. - Uśmiechnęła się lekko, licząc, że w końcu odpuści sobie. Ona też potrafiła być uparta. I wcale nie zamierzała dziękować za pomysł z kawą, póki on nie odpuści sobie zbytniego zainteresowania jej sprawami. To ona była od zbytniego zainteresowania sprawami obcych.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Lesesalen" Empty Re: Kawiarnia "Lesesalen"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Tromsø :: Centrum :: Gastronomia

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach