Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kostek & Daev

+3
Fangora
Gaspard
Konstanty
7 posters

 :: Rezydencja :: Skrzydlo Wschodnie :: Parter :: V

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Sob Maj 14, 2011 12:11 pm

Uśmiech Gerdy był naprawdę pięknym zjawiskiem, ale miałem okazję widzieć o wiele ładniejsze jego odmiany, nie zamglone przez coś co prawdopodobnie ją gnębiło. Widziałem otaczającą jej poświatę i nie mogłem jej zignorować, znaczy mogłem, ale miałem wrażenie, że gdybym tak zrobił nie skończyłoby się to dobrze. Musiałem po prostu postępować bardzo ostrożnie, by przypadkiem nie wyjść na zbyt wścibskiego.
- Tylko pozazdrościć takiej swobody ducha, ale jednocześnie współczuć tego co będzie po imprezie. W każdym razie cieszę się, że cała dotarłaś, bo jednak istniało pewne ryzyko, że nawet mimo twojego wspaniałego talentu wariactwo weźmie górę - powiedziałem starając się brzmieć w miarę normalnie, jakby naprawdę chciał o tym rozmawiać, a nie od razu przejść do innych tematów. Nie mogłem tak po prostu zapytać co ją dręczy. To by było zbyt nachalne i czułbym się z tym okropnie. Lepiej zachowam spokój i postaram się powoli dotrzeć do konkretów.
Hmm, dobra przyznaję się. Zastanawianie się nad tym co dręczy Gerdę i próby dowiedzenia się czegoś, były o wiele lepszym zajęciem niż własne problemy. Nie wiedziałbym od czego zacząć jeżeli bym chciał powiedzieć Gerdzie o sytuacji z Gaspardem. Ech... Kolejna żałosna rzecz, którą czynię w tym miesiącu.
- Oczywiście, że nie przeszkadzasz - odpowiedziałem jej. - Jak byś mogła... Ciebie zawsze jest miło zobaczyć. A u mnie... stara bieda, chyba niedługo całkiem odseparuję się od ludzi, ale to żadna nowość - spojrzałem na nią uważnie nadal przyglądając się jej aurze. Wprawdzie ryzykowałem odrobinę tak się przyglądając, mogła w końcu się speszyć i sobie pójść, albo jeszcze gorzej: zapytać dlaczego to robię. Ale i tak nie przestawałem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Gerda Pon Maj 16, 2011 6:22 pm

Skinęłam tylko głową, niewerbalne wyrażając w ten sposób pełne zrozumienie dla jego słów, bo istotnie, to co działo się obecnie w każdym zakątku rezydencji dało się określić wyłącznie jako wariactwo. Z drugiej strony, chociaż wcale nie podobało mi się działanie tych wszystkich biorących udział w wyścigu ludzi, moja altruistyczna część natury dawała o sobie znać i było mi trochę szkoda tych biedaków, którzy dzisiaj może i świetnie się bawili, ale jutro mogli znaleźć się w niezłych kłopotach. Tym bardziej, że podejrzewałam, iż osobami głównie zamieszanymi w organizację całego tego ryzykownego przedsięwzięcia są te same persony co zwykle, a przecież w wypadku niektórych Starsi tylko czekali, by mieć dobry pretekst do dyscyplinarnego usunięcia ich z rezydencji. Owe persony jednak niebywale dobrze unikały wszelkiej odpowiedzialności, a ich umiejętności w umykaniu konsekwencjom zawsze mnie zaskakiwały oraz poniekąd mi imponowały, choć wcale nie chciałabym upodobnić się do nich w tej kwestii. Nie pozwoliłoby mi na to moje poczucie sprawiedliwości. Spróbowałam się uśmiechnąć z dosyć marnym skutkiem, gdy oznajmił że wcale mu nie przeszkadzam i podeszłam do okna, wbijając spojrzenie gdzieś w horyzont. Nadchodziła powoli prawdziwa wiosna, co w Norwegii było prawdziwym ewenementem. Tu prawie nigdy nie było ciepło, choć wcale mi to nie przeszkadzało. Co za różnica jaka panowała temperatura i pogoda za oknem, skoro tak czy inaczej nie było się szczęśliwym?
- Nie mów, wcale nie odseparujesz się od ludzi. To że zadajesz się z kilkoma osobami zamiast latać po wszystkich pokojach i przyjaźnić się z każdym wcale nie znaczy, że się izolujesz - A może to jednak to oznaczało? Może mówiłam tak, bo sama byłam w podobnej sytuacji i chciałam wmówić sobie, że wcale nie jestem tak aspołeczna jak to rzeczywiście było? Mimowolnie złapałam się na rozważaniu czy gdybym była bardziej otwarta na świat, Will by mnie bardziej polubił. Naprawdę byłam żałosna. Odwróciłam się w końcu od okna i zerknęłam na przyjaciela, zdecydowana, by wreszcie wyjawić mu co mnie trapi.
- Oh, Kostek, dopiero teraz zaczęłam w pełni rozumieć znaczenie twoich słów, że miłość wcale nie jest taka piękna jak mogłoby się wydawać - stwierdziłam w końcu cicho, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Często przyrównywałam moją sytuację do sytuacji Konstantego; wszak oboje cierpieliśmy, bo zakochaliśmy się w absolutnie niewłaściwych osobach. Choć u niego było to jeszcze bardziej skomplikowane. Chciałam jakoś pociągnąć temat i od razu powiedzieć mu wszystko co mnie trapiło w sprawie z Williamem, ale nie mogłam. Zwierzanie się nie przychodziło mi łatwo i potrzebowałam trochę czasu, by odpowiednio ubrać myśli w słowa i przełamać się z ich zwerbalizowaniem.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Pon Maj 16, 2011 8:20 pm

Dziwnie mi było tak myśleć, ale niestety taka była prawda: Gerda nie była najwłaściwszą osobą do tego by mówić o towarzystwie i izolowaniu się od ludzi. Nie żebym ją krytykował, po prostu staliśmy po tej samej stronie, wiecznych samotników stroniących od dużych zbiorowisk ludzi. U siebie widziałem to jako najgorszą wadę sprawiającą, że ograniczałem swoją wiedzę o ludziach tym samym krzywdząc własny charakter nie posiadając jakiegokolwiek żywego wzorca, ale jednocześnie moim zdaniem Gerda doskonale sobie radziła jako dziewczyna z ubocza. To do niej pasowało i sprawiało, że była taka tajemnicza i oryginalna. Nie chciałem w żadnym wypadku by się zmieniała.
- Może i jest tak jak mówisz - odpuściłem sobie dalszą dyskusję na ten temat, choć na początku nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem. Powinienem choć w gronie przyjaciół dbać o swoje zdanie i próbować je bronić, a nie ustępować na każdym możliwym kroku. To było takie słabe, a przecież słabość w żadnym wypadku nie jest dobrą cechą. W każdym razie dobrze, że porzuciłem ten temat, bo okazało się, że jest o wiele ważniejsza sprawa do omówienia niż takie bzdury.
- Naprawdę? - zaniepokoiłem się sprawami Gerdy i zrobiłem jeden niezdecydowany krok w jej stronę. Nie podobało mi się to co mówiła i jakim tonem. To zdecydowanie nie wróżyło nic dobrego. - Powiedz mi o co chodzi. Jeśli oczywiście chcesz. Mi rozmowa z tobą bardzo pomogła - przyznałem starając się zabrzmieć choć trochę motywująco. Coś czułem, że Gerda naprawdę w tej chwili potrzebowała przyjaciela, a ja musiałem zadbać o to bym wypadł w tej roli jak najlepiej potrafię. Dziwne porównywać to do sprawdzianu moich umiejętności towarzyskich, ale poniekąd tak właśnie było. Wprawdzie już wcześniej zdarzało mi się pocieszać ludzi, ale nigdy w sprawach sercowych. I to takiej osoby, która przyznawała się, że rozumie mój punkt widzenia. - Gerdo, nie mój się, na pewno zrozumiem twoją sytuację, możesz mi powiedzieć, nie ma się czego bać.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Gerda Pon Maj 16, 2011 9:25 pm

Może i niektórym mogłoby się wydawać, że takie zwroty jakich użył Kostek by zachęcić mnie do podzielenia się z nim moimi zmartwieniami wcale nie pomagają, jednak osobiście naprawdę było to dla mnie ważne. Nigdy nie lubiłam się uzewnętrzniać, po części ze względu na mój introwertyczny charakter, a po części ponieważ nie miałam nigdy komu się zwierzać i zwyczajnie brakowało mi wprawy w osobistych wyznaniach, ale wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała się przełamać i zacząć opowiadać komukolwiek o uczuciach. Z początku byłam przekonana, że moje odczucia względem Willa szybko wyparują, kiedy tylko postaram się zająć swoimi sprawami i zapomnieć o tym, że taka persona w ogóle istnieje, jednak szybko przekonałam się, iż to niemożliwe. Donovan ciągle krążył w moich myślach i nawet kiedy usilnie starałam się zagłuszać wszelkie wzmianki na jego temat, nie udawało mi się to nawet w najmniejszym stopniu. Miałam wrażenie, że jeśli dalej będę tłumić w sobie te wszystkie uczucia i nie dam im ujścia w żaden sposób, choćby poprzez rozmowę z zaufaną osobą, one mnie po prostu wykończą. Dlatego naprawdę potrzebowałam teraz przyjaciela, a o kim innym mogłam pomyśleć, jeśli nie o Kostku? Mimo wszystko, przychodząc tutaj nie byłam do końca pewna czy na pewno dobrze postępuję; dopiero kiedy usłyszałam jego kojący ton głosu i tyle pocieszających słów przekonałam się, że owszem.
- Wiem, że nie mam się czego bać - odparłam i podniósłszy na wzrok na Kostka, przywołałam na usta coś na kształt uśmiechu. Nie wyobrażałam sobie jak kiedykolwiek mogłam egzystować bez takich osób jak Konstanty. Co prawda nie zadawałam się z dużą grupą osób, gdyż z reguły trzymałam się raczej na uboczu przekonana o własnej niższości w stosunku do innych, jednak ludzie z którymi utrzymywałam kontakty byli dla mnie niesamowicie ważni. Zaraz jednak znów przypomniałam sobie o moich problemach, więc ponownie posmutniałam. - To wszystko jest po prostu takie dziwne - westchnęłam. - Jednego dnia wszystko jest zupełnie normalne, prowadzisz z kimś zwyczajną pogawędkę, a następnego, zanim w ogóle zdążysz się spostrzec już jesteś zakochany. Pewnie byłoby to coś cudownego gdyby owe zakochanie było szczęśliwe, albo choć trochę przypomniało te wszystkie przypadki opisywane w książkach, jednak rzeczywistość naprawdę okrutnie mija się z literacką fikcją. Zawsze myślałam, że to musi być coś pięknego i niezwykłego. Że spotykasz tę osobę i wszystko jakoś samo się układa. A tymczasem to wszystko komplikuje. A najgorsze jest to, że z tymi uczuciami nic nie da się zrobić - Cały czas generalizowałam krążąc wokół tematu. W końcu zebrałam się na odwagę by postawić sprawę jasno i wbiwszy wzrok gdzieś w podłogę westchnęłam ciężko. - Kocham Willa Donovana i zupełnie nie wiem co mam zrobić, by jakoś stłumić albo pozbyć się tego uczucia - powiedziałam w końcu cicho, dalej nie patrząc na przyjaciela. Wstydziłam się własnych emocji. Naprawdę byłam beznadziejna.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Pon Maj 16, 2011 9:55 pm

Chyba pomysł z braniem się za czyjeś problemy, gdy sam ma się wiele na głowie nie jest najlepszym. Ale nic nie mogłem na to poradzić, że czułem pewną powinność względem Gerdy i z całego serca chciałem jej pomóc, doradzić, stać się osobą, z którą będzie dzieliła swoje sekrety i dzięki temu poczuje się lepiej. Tyle, że teraz jak jej słuchałem moje uczucia uderzyły ze zdwojoną mocą, a dodatkowo dołączyło do nich coś całkiem nowego. A nawet parę nowych rzeczy, o których wcześniej bym nie pomyślał, o których nawet nie zdawałem sobie sprawy, że kiedykolwiek w sobie takie obudzę. To było do mnie takie nieprawdopodobne, że nagle moje zamotanie z uczuciami, niepokój o dalszy los i przyjaźń z Gaspardem, niepewność swojej orientacji seksualnej i cała reszta, która zadręczała mnie od tygodni zeszła na drugi plan z powodu troski o Gerdę.
Znaczy... Gdyby Gerda to ujęła inaczej, gdyby przyszła do mnie z radosną nowiną, że kogoś kocha, a on kocha ją, to wszystko by tak nie wyglądało. Gdyby nie mówiła w ten sposób co ja gdy myślałem, że kocham Gasparda, gdyby cieszyła się każym swoim nowym uczuciem, planowała co z nim zrobić, nie widziała ciemnych stron tej sytuacji. Wszystko to bym był w stanie znieść. Ale nie to jak cierpiała. I jeszcze jedno, możliwe, że najważniejsze z tego wszystkiego. Gdyby Gerda wymieniła inne imię i nazwisko, gdyby powiedziała mi, że zakochała się w kimś zupełnie innym, w kimś kto w pełni zasługiwał na jej uczucie, wiedziałbym co w tej chwili jej odpowiedzieć, co doradzić, jak zmotywować. Ale w takiej sytuacji po prostu mnie zatkało.
Stałem tam na środku swojego pokoju i z otwartymi ustami gapiłem się na jej plecy. Wszystkie słowa, które w tej chwili przychodziły mi do głowy wydawały się niewłaściwe. Mógłbym powiedzieć, żeby nic nie robiła i poczekała aż przejdzie, ale to nie był dobra rada. Ja sam czekałem z każdym daniem coraz bardziej przekonując się do mojego niby uczucia, ale dopiero gdy coś się zdarzyło zrozumiałem pełnię mojej głupoty. Mógłbym jej też również doradzić, by powiedziała mu o swoich uczuciach, ale o ile dobrze kojarzę osobę, o której ona mówiła to byłoby to najgorsze z możliwych wyjść. On z całą pewnością wykorzystałby w najgorszy z możliwych sposobów i zniszczył przez swoje zapatrzenie w siebie tak wspaniałą osobę, jaką była Gerda. Nareszcie mogłem jej doradzić, by o nim zapomniała, że to nie jest najwłaściwsza osoba do obdarzania jej uczuciem. Niestety wiedziałem, że w ten sposób mogę jedynie zranić jej uczucia, sprawić, że jeszcze bardziej zamknie się w sobie i później nie będzie chciała ze mną rozmawiać. A to by było najokropniejszą rzeczą na świecie.
Stałem na skrzyżowaniu i miałem do wyboru same najtrudniejsze trasy, a nawet nie miałem drogowskazu i mapy. Czemu ja się na to wszystko tak bez zastanowienia porwałem? Czemu, gdy usłyszałem pukanie, nie udawałem, że nikogo nie ma? Nie, to by było okropne z mojej strony, dobrze, że tak nie zrobiłem. Dobrze, że Gerda mi to wszystko wyznała. Wspaniale, że poznałem te nowe dziwne uczucie, które można by było nazwać chęcią opieki nad Gerdą, ale to zbyt sucho brzmi i niedokładnie odzwierciedla to co czułem.
Och, Kostek, odezwij się jakoś, bo jeszcze Gerda naprawdę się na ciebie obrazi. Nie mógłbyś jej tego zrobić, nie mógłbyś tego zrobić samemu sobie.
- Gerda, ja nie wiem co powiedzieć... - oznajmiłem w końcu zgodnie z prawdą. ie chciałem pytać, czy Gerda jest pewna swoich uczuć, bo przecież osoba tak inteligentna i bystra jak ona nie mogła się pomylić. Wierzyłem całym sobą w jej nieomylność i chciałem stać przy jej boku we wszystkich jej wyborach. Tylko, że ten akurat... Był okropny. - Ale... Skoro go kochasz czemu chcesz się pozbyć od razu tego uczucia? - postanowiłem w końcu wybadać teren, dowiadując się jaki Will jest w oczach dziewczyny. To było przecież najważniejsze w prawidłowej ocenie sytuacji. - Co ogólnie myślisz o nim? Jaki według ciebie jest? Dlaczego go kochasz?
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Gerda Wto Maj 17, 2011 7:36 pm

Zanim zdobyłam się na tak zadziwiającą w moim przypadku bezpośredniość nawet przez myśl mi nie przeszło, co mógłby na to wszystko powiedzieć Konstanty. Wydawało mi się, że niezależnie od tego co oznajmi będzie dobrze, bo przecież jest moim przyjacielem i samo zwierzenie mu się z problemu pomoże mi poczuć się lepiej. Tymczasem Kostek zupełnie zamilkł, a ja natychmiast poczułam się tak okropnie, że nawet nie miałam odwagi by odwrócić się i na niego spojrzeć. A jeśli uznał, że jestem głupia, znienawidził mnie i już nigdy w życiu nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Albo jeśli miał zamiar wyśmiać moje uczucia albo sposób w jaki to wszystko przeżywałam? Doskonale wiedziałam, że żaden z takich scenariuszy ani trochę nie pasował do Konstantego, jednak w tym momencie przychodziły mi do głowy same czarne, niedorzecznie pesymistyczne myśli.
Myślałam, że nie mogłam poczuć się jeszcze gorzej, kiedy okazało się, że jednak owszem, mogłam; gdy Kostek zadał mi tyle pytań, tak bardzo przecież istotnych i mających dużo sensu, moje samopoczucie sięgnęło dna. Dlaczego wypytywał mnie o to wszystko? Nie chodziło oczywiście o to, że nie miał do tego prawa, bo przecież mógł pytać mnie o co tylko chciał zawsze i wszędzie, jednakże ściągnęła mnie w dół nagła refleksja, że nie znam odpowiedzi na ani jedno z pytań. Jak mogłam nie wiedzieć takich rzeczy? I skoro ja nie wiedziałam, to kto miał wiedzieć? Zawsze kiedy miałam wątpliwości w jakiejkolwiek sprawie mogłam wybrać się do biblioteki i znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie zagadnienie w odpowiedniej książce, jednak tym razem sprawa była zupełnie inna, bo nie chodziło już o żadną normalną wiedzę, a o uczucia. Jak żałosnym trzeba było być, by nie orientować się we własnych emocjach na tyle dobrze, by odpowiednio wyjaśnić wszystko przyjacielowi? W końcu napatrzyłam się na ponury, ciemny krajobraz za oknem, wiec odwróciłam się niepewnie do Kostka, wzruszając bezradnie ramionami i sygnalizując mu tym samym, że nie mam pojęcia, co powiedzieć. Chwilę milczałam, by zebrać myśli i przemóc kolejną falę wstydu za własne uczucia.
- Bo nie wiem co z nim zrobić? Bo tylko przysparza mi problemów? Bo przez nie sama nie rozumiem, co się ze mną dzieje? - Testowałam różne wersje, nie wiedząc już nawet czy próbuję wytłumaczyć to Kostkowi czy też sobie samej. Posłałam mu nieszczęśliwe spojrzenie, po czym niepewnie usiadłam na jego idealnie zasłanym łóżku i po raz kolejny wbiłam spojrzenie w podłogę. Konstanty tylko uświadomił mi, jak głupie były moje uczucia. Bo niby dlaczego zakochałam się akurat w Willu, skoro nigdy nie zauważyłam, żeby łączyło nas coś specjalnego? Dlaczego akurat on a nie ktokolwiek inny? Nie sądziłam, że tak szybko uda mi się poznać znaczenie stwierdzenia, że miłość jest ślepa. Właściwie to nie sądziłam, że uda mi się poznać owe znaczenie kiedykolwiek. Dlaczego sądziłam, że takie rozterki mnie ominą? Tym gorzej, że osoba którą darzyłam tym nieszczęsnym afektem uchodziła za taką, której nie jest obce zainteresowanie płci przeciwnej. Więcej, Will miał opinię podrywacza. Dlaczego w ogóle wydawało mi się, że będę odporna na jego urok osobisty? I choć zewsząd słyszałam opinię, jakoby był bezdusznym, pozbawionym skrupułów łamaczem niewieścich serc wciąż nie potrafiłam tak o nim myśleć. Po raz pierwszy w całym moim życiu moje serce i rozum nie chciały współpracować i to mnie przerażało. - Myślę o nim... Oh, Kostek, nigdy nie sądziłam, że mogłabym mieć aż tak ambiwalentne uczucia w stosunku do kogokolwiek. Czuję się, jakbym miała dwie osobowości. Jedna chce zawierzać potwierdzonym zewsząd opiniom, że William wcale nie jest dobrym człowiekiem, że nie ma żadnych zasad moralnych i trzeba na niego uważać, ale druga uparcie ignoruje wszelkie racjonalne powody do unikania go i, co najgorsze, nawet go broni. - Nie wiedziałam, jak mu to wszystko wytłumaczyć. Czy dało się wyjaśnić komuś coś, czego samemu się nie rozumiało? - I dlaczego go kocham? - jęknęłam, uświadamiając sobie, że nie znam odpowiedzi na nawet tak elementarne pytanie. Potrząsnęłam głową z rezygnacją. - Nie wiem, naprawdę nie wiem. A czy kocha się za coś? - zapytałam zupełnie poważnie, zerkając na niego. Czułam się taka zagubiona.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Wto Maj 17, 2011 9:48 pm

W żadnym wypadku nie chciałem postawić Gerdy w sytuacji, w której czułaby się w jakikolwiek sposób zakłopotana. To by było najgorsze wyjście z zaistniałej sytuacji. Wiedziałem jednak, że jak raz już w to wszedłem to trudno będzie się wykaraskać z szczęśliwym zakończeniem, bez żadnych trwałych urazów. A w tym przypadku nie urazów, ale myśli wypełnionych samymi złymi obrazami. Nie mogłem jednak znów dawać się ponieść emocjom i stać jak głupek nie odzywając się ani jednym słowem. Już przez to przeszedłem i choć nadal nie miałem poukładanego wszystkiego w głowie, to trzeba było przystąpić do działania.
- Boże, Gerda - westchnąłem z przejęciem patrząc w jej oczy. Nie myślałem o tym by mrugać i nie mrugałem. Ale dzięki temu nie straciłem ani jednego gestu, ani jednego cienia na jej aurze. Biedna Gerda, tak bym chciał zabrać wszystkie jej złe uczucia i myśli na siebie, by nie musiała z nimi żyć. Ja bym to jakoś zniósł, dawał sobie radę, w końcu od miesięcy to robię. Ale Gerda? Oczywiście nie chciałem powiedzieć, że w nią nie wierzyłem. Po prostu bardzo chciałem jej jakoś ulżyć, sprawić, by nie stała taka smutna przede mną i mówiła, że nie ma pojęcia co powinna zrobić. To nie było fair względem niej, ona powinna być za wszelką cenę szczęśliwa. A ja tak bardzo chciałem przynieść jej owe szczęście, by na jej ustach pojawił się uśmiech, by w jej oczach było widoczne te iskierki radości. Tak bardzo bym tego chciał. - Naprawdę nie wiem co powiedzieć, widocznie myliłem się z tym, że jestem osobą godną twoich zwierzeń. Oczywiście całkowicie cię rozumiem, ale jednocześnie... Po prostu nie jestem tak dobrym przyjacielem jak ty, ty potrafiłaś mi pomóc - wyznałem w końcu podzielając swoje myśli z Gerdą. Nie było sensu bym ukrywał ta prawdę. Wiedziałem, że ona jedna całkiem mnie rozumie i może nawet nie będzie zła. Choć naprawdę byłem niezwykle podłym przyjacielem. - I Oczywiście, że nie kocha się za coś. Źle to ująłem, nie musisz odpowiadać. Czasami jednak źle pojmujemy niektóre znaki i sami wymyślamy sobie te całe zakochanie, chciałem jedynie wiedzieć, czy może ty... Ale nie... - spojrzałem w ziemię to mówiąc, ale chwile później postanowiłem coś z sobą zrobić. Miałem nadzieję, że akurat to będzie odpowiednie.
Podszedłem do niej naprawdę blisko i złapałem ją za podbródek, spoglądając głęboko w oczy. Chwile tak stałem nie mówiąc zupełnie nic, a potem przytuliłem ją do siebie.
- Mimo tego, że jestem okropny, zawsze możesz na mnie liczyć.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Gerda Wto Maj 17, 2011 11:01 pm

Konstanty wyglądał na naprawdę przejętego i zmartwionego moimi problemami i chcąc nie chcąc dopadło mnie poczucie winy. Przecież nawet nie zapytałam, co słychać u niego, jak rysuje się jego zagmatwana sytuacja uczuciowa i czy nie potrzebuje żadnej pomocy, z góry obarczając go jeszcze moimi problemami. A jeśli sam miał całą górę własnych zmartwień i tylko jeszcze bardziej go dołowałam? I to on ośmielił się właśnie nazwać złym przyjacielem! Potrząsnęłam gwałtownie głową usłyszawszy jego słowa i podniosłam się z miejsca, niemal wzburzona stwierdzeniem o byciu niegodnym moich zwierzeń. To ja nie zasługiwałam na tak cudownego pocieszyciela.
- Kostek, naprawdę bardzo mi pomagasz. Najbardziej, jak tylko możesz, po prostu mnie słuchając. Mój podstawowy problem polega na tym, że nic nie da się na to wszystko poradzić. Naprawdę, to dla mnie wielka ulga wiedzieć, że mam kogoś z kim zawsze mogę porozmawiać - Spróbowałam się nawet uśmiechnąć z dosyć marnym skutkiem. Zdawałam sobie sprawę jak bezsilny musiał czuć się Kostek; momentalnie przypomniało mi się jak okropnie się poczułam gdy opowiedział mi o swojej miłości do Gasparda i cierpieniu jakie się z tym wiązało, a ja miałam pełną świadomość, że nie mam na to wszystko żadnego wpływu i nie potrafię mu pomóc. Choć oczywiście nie wiedziałam, czy byłam dla niego tak ważna jak on dla mnie i czy postrzegał mnie w podobny sposób. Szczerze mówiąc niestety w to wątpiłam; nie zasługiwałam na przyjaźń kogoś takiego jak Konstanty.
- Chciałabym, żeby okazało się, że tylko źle zrozumiałam jakieś znaki i że to wszystko sobie wymyśliłam - westchnęłam ciężko. Nie mogłam wykluczyć takiej opcji z bardzo prozaicznej przyczyny; nigdy do końca nie wiedziałam jak wygląda miłość. Posiadałam na ten temat dużą wiedzę teoretyczną, jako iż miłość jest od wieków jednym z bardziej inspirujących tematów dla pisarzy oraz poetów, natomiast zero praktycznej. Nigdy do tej pory - a raczej do czasu, gdy przybyłam do rezydencji - na dobrą sprawę nie miałam nikogo, kogo mogłabym obdarzyć jakimś głębszym uczuciem. Przyglądałam się niepewnie Kostkowi, kiedy się do mnie zbliżał i również spojrzałam mu w oczy gdy złapał mnie za podbródek. Jego spojrzenie było niesamowicie zatroskane, ale jednocześnie spokojne; nawet pomimo mojego beznadziejnego samopoczucia poczułam się trochę lepiej. Wtuliłam się w niego mocno i zamknęłam oczy, koncentrując się na chłonięciu jego kojącej obecności. Sama nie mogłam się nadziwić, jak wielkie zmiany zaszły w moim zachowaniu w przeciągu poprzednich kilku miesięcy; do niedawna nie cierpiałam kontaktu fizycznego, a teraz czułam, że bez tego gestu chyba po prostu nie dałabym sobie rady. Od tej całej dobroci Kostka, nad którą ciągle nie mogłam się nadziwić, zebrało mi się trochę na łzy.
- Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. I wcale nie jesteś okropny, nawet tak nie mów, bo jesteś najwspanialszym przyjacielem na świecie. Przepraszam, że tak zadręczam cię moimi głupimi problemami - stwierdziłam w końcu cicho, odsuwając się od niego trochę. Nie chciałam by czuł się zakłopotany tym, że tak do niego lgnę. - Nawet nie zapytałam co u ciebie - dodałam i otarłam oczy rękawem bluzki, by pozbyć się niechcianych, napływających łez.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Sro Maj 18, 2011 7:00 pm

W sumie gdy rozmawiałem z Gerdą o problemach gaspardowych, właśnie sama jej obecność mi pomogła, więc teraz powinno mi być łatwo uwierzyć w to, że i tak samo ja jej pomogłem. Szkoda, że nie było to takie proste jak wyglądało. Naprawdę chciałem w jednej chwili pozbawić Gerdę wszelkich problemów, ale takie rzeczy niestety zdarzają się jedynie w bajkach. Pojawia się dobra wróżka i znajduje rozwiązanie podbramkowej sytuacji. Niestety ja nie byłem dobrą wróżką, a jedynie kolejnym dramatycznym bohaterem, o których losach decydował ten głupi narrator. Naprawdę miałem wrażenie, że o moich losach decydowała siła wyższa. O Gerdy, jak widać, również. Gdybyśmy byli zdolni do prowadzenia swojego życia bez niczyjego wpływu, ja na pewno nie załamywałbym się na każdą myśl o Gaspardzie myśląc sobie, że umieram, bo nie możemy być razem. A gdyby Gerda zadecydowała o sobie, na pewno zakochałaby się w chłopaku jej godnym, a nie jakiś bezdusznym sukinsynie. To nie było dobre.
- Miło, że tak myślisz - powiedziałem cicho, a potem znów się zamyśliłem.
Gerda chciała by wszystko to co czuła było wymyślone, lecz nie wiedziałem, czy akurat to wyjście jest dobre. Jak widać na moim przykładzie, ja wcale nie mam się lepiej, gdy uświadomiłem sobie swój błąd. Choć z każdym dniem tak jakby... Tak jakby to co raz mniej znaczyło. Nienawidziłem siebie właśnie za to. Powinienem pamiętać o tym co przeskrobałem, by na przyszłość nie dać się ponosić niepotrzebnym emocjom. Nie odpowiedziałem Gerdzie na to, licząc, że nie zauważy mojego chwilowego zmieszania. A zresztą nawet jakby zobaczyła o by przecież za nic się nie domyśliła o co chodzi. Powinienem jej powiedzieć, ale strasznie się wstydziłem swojego zachowania. A co jeśli powiem prawdę ona pomyśli o mnie same najgorsze rzeczy?
Jestem podłym kłamcą, ukrywającym prawdę o sobie i tyle. Poczułem się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy ukrywałem przed wszystkimi to, że miałem wątpliwości co do swojej seksualności. Powinienem w tej chwili zakończyć rozmowę, by nie zmuszać Gerdy by przebywała z takim krnąbrnym człowiekiem jak ja.
- Choć raz nie rozmawiajmy o mnie. Nie ma o czym. Zresztą ty w tej chwili jesteś najważniejsza i nie chce tego zepsuć - powiedziałem jeszcze.
Nie wiem ile jeszcze przesiedzieliśmy w moim pokoju, ale później nie poruszaliśmy już takich ważnych tematów jak przed chwilą. Dyskutowaliśmy o książkach jakie ostatnio czytaliśmy, spróbowałem nauczyć Gerdę paru ciekawych słówek w moim języku. Ogólnie robiliśmy to co zawsze, gdy nie zawracaliśmy sobie głowy problemami.
Nie wiem jak dla Gerdy, ale dla mnie właśnie to było najwspanialszą częścią dnia.

/koniec
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Konstanty Czw Wrz 22, 2011 10:22 pm

//kuchnia

Jeżeli miałbym powiedzieć czyje słowa ostatnio najbardziej utkwiły mi w pamięci i stale je rozgrzebywałem w swoich myślach, to, o dziwo, odpowiedzią nie było by wcale nazwisko jakiegoś mało znanego poety, w którym się ostatnio zaczytywałem, nie byłoby to nawet imię jakiegoś innego artysty-muzyka, który poprzez swoje działa chciałby coś przekazać ludzkości. Nie, nie były by to słowa ubrane w piękną otoczkę pobudzającą wyobraźnię, nie były by to nawet słowa wypowiedziane w sposób składny i nie budzący pewnych wątpliwości. Były by to słowa zwykłe, ale za to z tak namacalnym przekazem, że nie dawało się o nich zapomnieć nawet śpiąc. Naprawdę. Już drugi raz budziłem się w nocy, a w głowie dzwoniły mi rady udzielone mi przez mojego brata podczas naszej ostatniej rozmowy. Wspomnienie tamtego zdarzenia sprawiało, że nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Nie potrafiłem się zająć czymkolwiek, nawet tym co do tej pory sprawiało mi niebywała radość i spokój. Każda czynność została przerywana przez zamyślenie nad tym co obiecałem bratu. Bo jeżeli już cokolwiek obiecałem, nie ważne nawet komu, mogłaby być to osoba, którą pierwszy raz w życiu widzę, zawsze dotrzymywałem swoich słów. Nie puszczałem ich na wiatr, nie zapominałem, starałem się być zawsze odpowiedzialny w takich sytuacjach. Nawet jeżeli niektóre czynności przewyższały mnie i były zbyt trudne do wykonania. Bo sami przyznacie, nie należałem do silnych psychicznie, niektóre drobiazgi, z którymi zwykli ludzie radzili sobie bez przeszkód, mi sprawiały takie trudności, że ręce opadały. Kiedyś miałem po prostu pójść do chorej ciotki by pomóc jej w zwykłych pracach domowych. Ta niestety nie zdawała sobie sprawy, że ma do czynienia z najsłabszym ogniwem Berliozów i kazała mi... Kazała mi iść do swojego sąsiada przypomnieć mu o jakiejś tam dawnej pożyczce, a jakby coś to i pogrozić. Wyobrażacie sobie czternastoletniego mnie, który ma zrobić coś takiego? Nawet nieważne, że sąsiad miał chyba trzy metry wzrostu i niezbyt miłą minę. Chodziło o samo to, że mam przeprowadzić dłuższą rozmowę z obcym dorosłym i na dodatek na taki temat. Wyszczekane nastolatki to miały dobrze, dzień i noc ćwiczyły pyskowanie komu się da, a ja prostego dzień dobry bałem się wtedy powiedzieć. Dlatego postanowiłem pójść na ugodę i napisałem do tego pana list, wypełniony jednocześnie wieloma groźbami, jak i przeprosinami za te groźby. Wetknąłem go w szparę pod drzwiami i uciekłem. Ciotce powiedziałem, że wszystko załatwiłem tak jak chciała. Ale nie wyobrażacie sobie jak źle się z tym czułem. Po upływie trzech godzin przyznałem się do wszystkiego, a ciotka zwyczajnie mnie wyśmiała i kazała się nie przejmować. Sąsiad i tak nie potrafił czytać. Ale chyba za bardzo już zboczyłem z pierwotnego toku mojego myślenia. Mówiłem o tym, że obiecałem Maksowi pewną sprawę i to sprawiało, że drżałem z niepokoju. Niepokoiło mnie sam fakt tego, że kiedyś musiałem przystąpić do działania. Niepokoiło mnie to, że nie wiedziałem jeszcze jak to działanie ma wyglądać. Niepokoiło mnie to, że jeżeli będę zbyt długo zwlekał może okazać się już za późno. Maks jasno powiedział, że nie mogę się ociągać. To straszne.
Dzisiaj rano na przykład by oderwać się od tych niepokojących myśli postanowiłem najpierw wybrać się do mieszkania Maksa, zabrać stamtąd kota, którego Maks nazywał bardzo dziwnym i niegrzecznym imieniem, którego ja sam nie odważyłbym się użyć, ale jednocześnie nie miałem też odwagi by wymyślić mu jakieś inne, bo Maksowi by się to mogło przecież nie spodobać. I tak mam szczęście, że brat zatrzymał go bez żadnego narzekania. Tak więc zabrałem kota i przyniosłem go nas. Do rezydencji, a dokładniej do ogrodu. Nie wiem czy to była wina świeżego powietrza, czy tego, że zwyczajnie te wszystkie emocje sprawiły, że świrowałem, ale zebrałem się na odwagę by napisać do Gerdy. Jak zwykle wyszła mi jakaś kilometrowa wiadomość. Byłem pewien, że nikt normalny nie wysyła aż tak długich smsów. Na całe szczęście odrobinę podniosła mnie na duchu równie rozbudowana odwiedź Gerdy. Do tego stopnia podniosła, że zaproponowałem to co zaproponowałem. A mianowicie wieczorne spotkanie. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałbym to nazwać randką, ale niestety tylko ja tak to pojmowałem. Gerda nie miała zielonego pojęcia przecież, że jestem nią zainteresowany, więc nie mogła odebrać tej propozycji jako propozycji randki. Na dodatek ja nieświadomie tak wiele wymówek szukałem by spędzić z nią choć chwilę. Nawet umówiłem się z nią na popołudniową herbatę w kuchni. Tak, spotkałem się z nią dzisiaj i było fantastycznie. Niesamowicie! Wciąż przypominałem sobie widok jej pięknych, wielkich, smutnych oczu i zwyczajnie... Rozpływałem się. Podczas naszego spotkania w kuchni, tak zwykłej kuchni, miałem wrażenie, że jesteśmy w jakieś innej rzeczywistości. Czułem jak powietrze drżało, kiedy nieśmiało się odzywała. Gdy nasze spojrzenia się stykały widziałem iskry. A najgorsze było to, że cokolwiek by Gerda nie powiedziała ja zalewałem się takim rumieńcem, że pewnie zrobiłem z siebie kompletnego błazna. A przecież miałem się dzisiaj jeszcze z nią spotkać! Och, to jednocześnie takie straszne i takie wspaniałe. Nie wiedziałem już czy liczyć sekundy do tego wydarzenia, czy zatracić się w tym wspaniałym uczuciu oczekiwania. Tyle że... Udanie się we dwójkę w odosobnione miejsce będzie się tak znacznie różniło od wspólnego przebywania w kuchni. Gdy byłem tam z Gerdą, miałem świadomość tego, że zaraz ktoś nam może przerwać, ona może spotkać jakąś swoją znajomą, niedajboże, znajomego i wdać się w rozmowę z nim. Kuchnia, a raczej przebywanie w rezydencji, zapewniały również to, że gdybym palnął coś głupiego mógłbym uciec pod jakimkolwiek pretekstem. Że mi się coś przypomniało, czy jakaś inna błahostka. Natomiast takie umówione spotkanie, z dala od wszystkich było zbyt ryzykowne. Jak ja w ogóle mogłem wymyślić coś tak absurdalnego! Jak mogłem być tak głupi i od razy nie wywnioskować, że to ponad moje siły. Przecież od razu widać, że nie dla mnie spotkania sam na sam z tak cudowną dziewczyną, nawet jeżeli z pozoru to zwykłe przyjacielskie spotkanie. Co ja gadam! Oczywiście, że to było przyjacielskie spotkanie, to tylko ja wyobrażam sobie takie niestworzone rzeczy, chcąc mieć coś więcej niżbym mógł mieć. Niżbym nawet śmiał marzyć. A jednak. Maks mówił jednak, że powinienem spróbować. Czyli jego zdaniem nie tylko mogłem marzyć, ale również osiągnąć to co chcę. Pytanie: ile zachwiań nastrojów będzie mnie to kosztować? Och, skupiłbym się lepiej na czymś co przyniesie mi choć trochę pewności siebie zamiast rozgrzebywać wszystkie swoje lęki, których było tak wiele, że samo ich wymienienie zajęłoby pewnie pół dnia. A ja jeszcze musiałem do każdego dodawać jakąś historyjkę z przeszłości, jakieś parę słów od siebie, niewielki komentarz i się zbierała cała opowieść o niczym, opowieść która nikogo nie interesuje oprócz mnie samego. Bo bądźmy szczerzy, taki mały, niepewny siebie ktoś jak ja, nie może obchodzić nikogo więcej niż własnej rodziny. Nie ma co płakać, ja już się pogodziłem. No bo kogo jeszcze mogłem wymienić, kto był mi bliski? Gerdę? Ale ona nie wie o mojej miłości do niej. Venus? Przecież ona ostatnio zbyt zajęta jest własnymi sprawami, by pamiętać, że kiedyś miała takiego przyjaciela jak ja. Może byłem wobec nich zbyt krytyczny, a przynajmniej tak się wydawało. Na szczęście tak nie było. Kochałem ich wszystkich i chciałem dla nich jak najlepiej. Po prostu ja nie zasługiwałem ja ich uwagę. Nie powinienem w żadnym wypadku się narzucać.
Och, ile jeszcze mi zostało czasu do wyruszenia po Gerdę? Godzinę, pół? Nie, już zostało niecałe dziesięć minut. A ja poza użalaniem się nad sobą nie zrobiłem kompletnie nic. Powinienem może wziąć termos z herbatą, jakieś ciasteczka, może jakąś książkę, którą czytalibyśmy sobie wzajemnie z Gerdą. Powinienem o tym wszystkim pomyśleć, a nie wypływać w morze swoich niepokoi. To nie było zdrowe się tak zamartwiać. Ale czy kiedykolwiek moje myśli były zdrowe? Wątpię w to.
Podszedłem do lustra stojącego w części pokoju należącej do Cornela i przyjrzałem się swojemu odbiciu. Wyglądałem jak siedem nieszczęść, włosy sterczały mi gdzieś na czubku głowy, rękaw bluzy miałem w czymś wybrudzony. Właśnie, bluzy. Czy nie powinienem przypadkiem ubrać się w coś bardziej... Koszulowatego? W sekundę przebrałem się w coś innego, a potem jeszcze raz. Nie lubiłem się modzić przed lustrem, ale tak bardzo chciałem by Gerda zobaczyła we mnie coś więcej, choćby za sprawą samego wyglądu, choć prawdą jest, że zbyt wiele nie miałem czym bym mógł się chwalić. Ech. Ostatnią czynnością jaką wykonałem wychodząc z pokoju było impulsowe przeszukanie biurka w poszukiwaniu gumy. Do żucia. Przecież będę rozmawiał przez tyle czasu z Gerdą, wypadałoby by nie śmierdzieć. Boże, tak wiele szczegółów, tak mały i niedorozwinięty mózg. I czym zawiniłem?
Wypadłem z pokoju jak dziki, nadal jednocześnie na równi zaniepokojony jak i podekscytowany.

//do Gerdy
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Kostek & Daev - Page 2 Empty Re: Kostek & Daev

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Rezydencja :: Skrzydlo Wschodnie :: Parter :: V

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach