pokój Lucifera Kaina Aldullaszka Hannibala
:: Tromsø :: Dzielnice :: South Tromsø :: Rezydencja Hedmanów
Strona 1 z 1
pokój Lucifera Kaina Aldullaszka Hannibala
drugs in my body
Położony w głębi kamienicy, w podziemiach.
Nie ma do niego wstępu nikt poza kilkoma upoważnionymi.
Maurycy- lucyfer
Re: pokój Lucifera Kaina Aldullaszka Hannibala
Piękno w najczystszej postaci. Przez całą drogę miałem przed oczyma widok długich rzęs głaszczących delikatną cerę nakropioną ledwo widocznymi piegami, światło malujące na miękkich lokach złote refleksy. Niczym ślepiec wszedłem do limuzyny. Komentarze towarzyszących mi ludzi rozmywały się w mej głowie, gdyż skupiony byłem jedynie na jednej myśli - chciałem wyryć w mej pamięci ten widok. Widok bogini.
Wieczorem do mnie przyszła. Jak co dzień. Mimo, że była osobą, która widywałem codziennie, nigdy nie zamieniliśmy nawet kilku zdań. Dziś miało być inaczej. Czekałem na tą chwilę przez cały dzień. Nie ruszyłem książki, wiedziałem przecież, że to nie uwolniłoby moich myśli. Leżała obok mnie na łóżku, a wpatrując się w drzwi naprzeciw łóżka gładziłem bezwiednie miękką, acz szorstką skórę okładki księgi. Moje dłonie pokryły się zimnym potem, gdy klamka drzwi zgrzytnęła. Do mojego skromnego pokoju weszła kobieta. Była okropna. Nie uważałem dotąd jej za brzydką, piękną, ani nawet nie zastanawiałem się głębiej nad zagadnieniem jej urody. Do dziś wydawało się nawet, jakobym nie znał co to pojęcie piękna. Zaraz, nie pamiętam nawet życia przed moim dzisiejszym "spotkaniem". Odtrąciłem na chwilę myśl i choć nie było na łatwe, skupiłem wzrok na wchodzącej kobiecie. Kim była, nie wiedziałem. Nawet nie byłem pewien co zrobi i dlaczego. Właściwie mnie to nie interesowało. Wiedziałem tylko, że jutro nic nie będę pamiętał. A do tego nie mogłem doprowadzić.
- Czy...- zająknąłem się i kobieta zdziwiona moją odwagą stanęła w wejściu. Przerażała mnie jej wielkość. Stała tak daleko, ale wydawało się, jakby już sięgała maską zapomnienie wgłąb mego mózgu. Moje myśli skupione od kilku godzin na jednym obrazie, nagle odpłynęły, dając miejsce czystemu strachowi. Przełknąłem ślinę. - ... możemy to dziś pominąć? - dokończyłem czując już roztrzęsienie, które pomalutku miało się rozejść po mym ciele. Kobieta mierzyła mnie swoim ciężkim wzrokiem przez ułamek sekundy. Nie zdążyłem nawet zacząć przeżywać swojej śmierci, kiedy wzruszyła ramionami i odpowiedziała, że jest zmęczona i jej wisi. Odeszła.
Odeszła? Wciąż wpatrywałem się w drzwi, które dopiero co zostały zamknięte. Dłoń spoczywająca na książce nagle zdrętwiała. Był wieczór, a ja pamiętałem co się działo tego dnia.
Wieczorem do mnie przyszła. Jak co dzień. Mimo, że była osobą, która widywałem codziennie, nigdy nie zamieniliśmy nawet kilku zdań. Dziś miało być inaczej. Czekałem na tą chwilę przez cały dzień. Nie ruszyłem książki, wiedziałem przecież, że to nie uwolniłoby moich myśli. Leżała obok mnie na łóżku, a wpatrując się w drzwi naprzeciw łóżka gładziłem bezwiednie miękką, acz szorstką skórę okładki księgi. Moje dłonie pokryły się zimnym potem, gdy klamka drzwi zgrzytnęła. Do mojego skromnego pokoju weszła kobieta. Była okropna. Nie uważałem dotąd jej za brzydką, piękną, ani nawet nie zastanawiałem się głębiej nad zagadnieniem jej urody. Do dziś wydawało się nawet, jakobym nie znał co to pojęcie piękna. Zaraz, nie pamiętam nawet życia przed moim dzisiejszym "spotkaniem". Odtrąciłem na chwilę myśl i choć nie było na łatwe, skupiłem wzrok na wchodzącej kobiecie. Kim była, nie wiedziałem. Nawet nie byłem pewien co zrobi i dlaczego. Właściwie mnie to nie interesowało. Wiedziałem tylko, że jutro nic nie będę pamiętał. A do tego nie mogłem doprowadzić.
- Czy...- zająknąłem się i kobieta zdziwiona moją odwagą stanęła w wejściu. Przerażała mnie jej wielkość. Stała tak daleko, ale wydawało się, jakby już sięgała maską zapomnienie wgłąb mego mózgu. Moje myśli skupione od kilku godzin na jednym obrazie, nagle odpłynęły, dając miejsce czystemu strachowi. Przełknąłem ślinę. - ... możemy to dziś pominąć? - dokończyłem czując już roztrzęsienie, które pomalutku miało się rozejść po mym ciele. Kobieta mierzyła mnie swoim ciężkim wzrokiem przez ułamek sekundy. Nie zdążyłem nawet zacząć przeżywać swojej śmierci, kiedy wzruszyła ramionami i odpowiedziała, że jest zmęczona i jej wisi. Odeszła.
Odeszła? Wciąż wpatrywałem się w drzwi, które dopiero co zostały zamknięte. Dłoń spoczywająca na książce nagle zdrętwiała. Był wieczór, a ja pamiętałem co się działo tego dnia.
Maurycy- lucyfer
:: Tromsø :: Dzielnice :: South Tromsø :: Rezydencja Hedmanów
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|