Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Polna droga

3 posters

Go down

Polna droga Empty Polna droga

Pisanie by Cook Czw Kwi 21, 2011 12:09 pm

Jedna z wielu dróżek otaczających miasto.
W zimę nieprzejezdna, na wiosnę obrasta gęstym bluszczem.
Nie zachęca do spacerów.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Mars Czw Kwi 21, 2011 3:30 pm

/ dobre pytanie.

Na dworze znalazłem się jeszcze zanim zdążyłem do końca zapiąć kurtkę. Zamek, stosując się do zasady "złośliwość rzeczy martwych jest najczęstsza w najmniej odpowiednich chwilach", zaciął się i naprawić się nie chciał, pomimo moich licznych kalumni i rękoczynów.
Coś wyprowadziło mnie z miasta. Coś, było prawdopodobnie czymś napędzanym z góry przez siłę perswazji niejakiego Napoleona. Jeszcze całkiem niedawno nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielki pech przynieść mi miała znajomość z tym panem, który zdawał się mieć oczy dookoła głowy i widzieć rzeczy, których inni nie widzieli, ale chcieliby zobaczyć.
Zdarzało mi się dziwić ludziom, którym nie odpowiadały moje gry, podstępy czy szantaże. Teraz, będąc poniekąd na ich miejscu, czułem się wybitnie niekomfortowo. Mars Pumpkin czujący się niekomfortowo z własną osobą był, o czym niezwłocznie należy społeczeństwo poinformować, niczym tykająca bomba zegarowa, nadużywająca ironicznych, sentencjonalnych komentarzy. Kopnąłem leżący na drodze kamień, będąc wielce rad z faktu, iż znalazłem się właśnie w tak ponurym miejscu, które zdawało się być obrazem wyjętym żywcem z mojej głowy, tworzącej aktualnie krajobrazy podobne do tych z obrazów Dalego.
Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów, które stanowiły końcówkę moich wyjątkowo ubogich zapasów w tym miesiącu i odpaliłem go przy pomocy srebrnej zapalniczki. Dym wypełnił moje płuca, z miejsca uspokajając i powodując zwolnienie kroku.
Sytuacja przybrała iście komediowy charakter, gdy przez sam środek drogi przedefilował nagle całkowicie czarny kocur. Przystanął, zerknął na mnie z powątpiewaniem, po czym dumny niczym paw ruszył dalej przed siebie, tnąc powietrze finezyjnymi ruchami giętkiego ogona. Szedłem w złą stronę - tego byłem pewien i, zapewne z czystej ludzkiej ciekawości, bo raczej nie głupoty, brnąłem dalej, rozglądając się za kotem, mając nadzieję na jego kolejne pojawienie się w pobliżu, bym wiedział, że idę dobrą ścieżką.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Maurycy Czw Kwi 21, 2011 4:13 pm

/ od złych

Czułem palący wzrok na plecach, a ciarki wzdrygały mym ciałem przy każdym dosłyszanym szeleście wiatru. Kiedy pomiędzy mymi stopami przebiegał karaluch, miałem wrażenie, jakby właśnie ktoś celował mi w czoło rewolwerem. To było tylko piętnaście metrów drogi od mych drzwi, przez wyjściowe schody i dodatkowe trzydzieści by dotrzeć do furtki na tyłach ogrodu. Razem czterdzieści pięć metrów. Nigdy nie wątpiłem w ochronę jaką sprawowali nade mną moi opiekunowie, ale kiedy dowiedziałem się, że od wolności dzieli mnie czterdzieści pięć metrów i stary zamek, do którego mam klucz, nie mogłem się nadziwić jakie to proste. Odmówienie mi kolacji, było ich tradycją odkąd przyjęli pod swój dach jakiś tam uciekinierów. Któryś z osiłków tłumaczył, że to przez nich i nie mogłem wiedzieć, że to tylko pretekst, żeby tamten dostał więcej. Dziś poinformowali mnie, że kolacji nie ma. Nie było mi specjalnie przykro - od pamiętnej wycieczki do miasta, nawet nie umiałem świadomie podnosić widelca do ust. To właśnie ta wycieczka skłoniła mnie do znalezienia klucza i opuszczenia przybytku mych opiekunów. Czy będą źli? Czy będą mnie szukać? Miałem naiwną nadzieję, że nie sprawię im zbyt dużego kłopotu. Że nie zawrócą sobie mną głowy. W każdym razie, żeby nie było im przykro. Przecież nie chciałem ranić innych ludzi. Tylko, że nawet gdybym ich zranił, wiedziałem, że i tak będą szczęśliwsi niż ja. Bo ja byłem na granicy załamania nerwowego. Jedynie nikłe obrazy najdroższego mi widoku przywoływane niczym narkotyczne doznania, sprawiały, że moja egzystencja nie straciła już resztek sensu. Marna pociecha dla kogoś, kto już za życia umarł.
Dziś wieczorem wziąłem pod pachę mitologię i niesiony przeczuciem otworzyłem drzwi mej kryjówki. Droga nie była trudna. Choć można się dziwić, jakim cudem idąc tempem ślimaczym i wciąż się rozglądając, ma jasna twarz nie została dostrzeżona. Czułem, jakby ktoś narzucił na mnie pelerynę ochrony, bo dotarłem do furtki cały. Nawet me krwawiące serce poczynało się zagajać. Na jak długo? Zamek był zardzewiały, a me delikatne dłonie poraniły się, gdy męczyłem się z jego otwarciem. Po mych polikach miały popłynąć już łzy, kiedy zrezygnowanie i irytacja (pierwszy raz tego doznałem) jakimś cudem przekręciły klucz. Byłem wolny.
Za tym progiem czekało mnie nowe życie. Nie oglądając się za siebie, wstąpiłem na poszukiwanie nieznanego mi przeznaczenia.
I już na początku się potknąłem. Leżąc twarzą w ciemnym bluszczu, gdzieniegdzie przysypanym starym śniegiem, usłyszałem ciche kroki. I zapach palonych wiśni. Uniosłem wzrok do księżyca i przeraziłem się strasznie.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Mars Czw Kwi 21, 2011 5:44 pm

Huk. Krzyk i mrok. Krzykimrokkrzykimrokkrzykimrok. Moje zamroczone dymem myśli zaczęły wędrować w bardzo dziwnych kierunkach, przez co nieomal wszedłem w parkan. Rzuciłem na ziemię niedopałek i rozejrzałem się uważnie, czując, jak moja czujność przyjmuje formę zwierzęcia, prężącego się w niecierpliwym oczekiwaniu, o zjeżonej sierści na grzbiecie i z cofniętymi, długimi uszami. Zbyt rozkojarzony bywasz, Dominiku. Zakląłem w myślach, odwracając głowę w drugą stronę, z miejsca dostrzegając jasną, zdecydowanie niepasującą do krajobrazu plamę. Krok do przodu wystarczył, by plama przeistoczyła się w człowieka, nieprzyzwoicie wątłego nawiasem mówiąc, leżącego bez wyraźnej przyczyny pośród pozwijanych i przemoczonych nieznośną wilgocią wiosennych liści.
Zgniotłem butem tlący się jeszcze papieros i wyprostowałem się, napinając mięśnie, przyglądając się jednocześnie temu dziwnemu zjawisku, które raczyło zaistnieć akurat w chwili, gdy postanowiłem wybrać się na spacer. Wszystko wskazywało na to, że wszelkie dziwactwa ciągnęły zazwyczaj w te same miejsca. Chwila wahania. Ostatecznie pomaszerowałem w kierunku chłopaka, gdyż ten nie wstawał. Oddychał spazmatycznie i urywanie, z miejsca budząc swoim zachowaniem niepokój i pragnienie oddalenia się w trybie natychmiastowym. To znaczy wzbudzałby, gdyby nie moja wrodzona ciekawość i nieuzasadniony pociąg do pakowania się w sytuacje iście niekomfortowe i zazwyczaj kłopotliwe.
Zatrzymałem się w odległości zaledwie kilku metrów, nagle odkrywając w sobie kolejne pokłady dociekliwości, związane niewątpliwie z faktem, iż leżące na ziemi dziecko wbijało we mnie obecnie przerażone spojrzenie wielkich, okrągłych oczu. Czułem się zaniepokojony. Przynajmniej zaniepokojony. Przymknąłem powieki, unosząc nieco głowę. Czujność zameldowała się w mózgu, gdzieś przy nerwach kontrolujących ruchy kończyn dolnych, by w razie czego czym prędzej zabrać się z tej dziwnej drogi okalającej miasto pełne popaprańców. Kto wie, czego spodziewać się po Tromso? Nawet Londyn nie był w stanie mu w tej kwestii dorównać.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Maurycy Czw Kwi 21, 2011 7:49 pm

Księżyc jeszcze nigdy w mym życiu nie był tak okazały. Dziś świecił niezwykle jasno, a jego tarcza po raz pierwszy sprezentowała mi widok całej swej okazałości. Dla kogoś, kto księżyc widywał jedynie w książkach, było to rzeczą niezwykłą. Zaprzeczycie, twierdząc, że to nie jest możliwe, żebym nigdy nie widział prawdziwego księżyca. Ten naturalny satelita Ziemi był mi jednak doprawdy dotąd nie znanym. Okna mego pokoju wychodziły na ogród, którego bluszcz tak szczelnie pokrył światło, że przy bardzo dobrych chęciach z trudem mogłem wyglądać pojedynczych promieni. W porównaniu do obecnego położenia, mogłem całkiem świadomie stwierdzić, że żyłem w miejscu odłączonym od reszty świata.
Nie mogłem się jednak skupiać na księżycu. Jego widok po raz kolejny coś mi przesłoniło. Tym razem ktoś. Wysoki mężczyzna o przystojnej twarzy i nieprzyjemnie bezwyrazowych oczach. Gdybym mógł spojrzeć kiedyś w lustro, zdałbym sobie sprawę z tego, że moje oczy mają podobny wyraz. Choć nie teraz. Teraz, kiedy nowo poznane uczucie irytacji uciekło, narastające uczucie obawy i przerażenia owładnęło moim ciałem. Strach, który kiedyś wydawał się być moim bratem, dziś odwrócił się do mnie plecami i zostawił mnie samemu sobie. Jak miałem sobie z tym poradzić? Byłem tylko małym, naiwnym i głupim uciekinierem. Nawet nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.
-Nie mów im, że tu jestem proszę - wypowiedziałem cichutko patrząc z dołu na górującego nade mną mężczyznę. Nie mógł być z Defrost. Nie wiem skąd mogłem to wiedzieć, ale takie było moje pierwsze przeświadczenie. Z drugiej strony, kiedyś widziałem tu podobnego mężczyznę. Jeżeli on jest od nich, może powinienem milczeć i pozwolić mu wymierzyć mi karę? Ciekawe co umie? Jeżeli jest wilkołakiem w moim towarzystwie stałby się nawet pewnie mutantem smoka, wampira, wilkołaka i czegoś równie strasznego. Mogłem tylko czekać na pierwszy cios. Posłuszny nieuniknionemu przeznaczeniu, potulnie, jak zawsze wstałem powoli i stanąłem przed nim skłaniając głowę.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Mars Czw Kwi 21, 2011 8:13 pm

Są tacy, którzy żyją w swoich zamkniętych szczelnie świadomościach. Nie widzą niczego poza tym, co zechcą zobaczyć, co wytworzy ich wielce zdradziecka wyobraźnia, nikogo poza sobą. Część ograniczona jest przez monotonię, nudę i repetetywność dnia codziennego. Ta sama puszka z kawą stojącą na tej samej półce w tej samej kuchni. Picie jej z czerwonego kubka zawsze o tej samej godzinie w tym samym zgorzkniałym towarzystwie samego siebie. Ten stan posiada wariacje. Ja w takiej wariacji właśnie uczestniczyłem - moją pętlę czasoprzestrzenną stanowiły wiśniowe papierosy, drogie whisky i, paradoksalnie, nieprzewidywalność dnia następnego. Nie spotkałem się jednak nigdy z przypadkiem tak ekstremalnym jak ten, który miałem właśnie przed sobą. Zapewne moje wgapianie się byłoby mniej intensywne i natarczywe, gdybym wiedział, iż do czynienia mam z osobą, której nie da się przypisać do żadnej z powyższych kategorii, gdyż zwyczajnie nie miała ona prawie żadnej styczności ze światem. Potrafiłem udawać - nie pytać, nie okazywać zainteresowania, nie wtrącać się i nie ingerować. Teraz ta możność odpłynęła w niebyt, pozostawiając za sobą dziwną pustkę, mającą największą ochotę na zassanie wszelkich dostępnych informacji. Zacząłem je więc gromadzić.
- Im? - Z miejsca zwierzę - czujność uspokoiło się nieco, zataczając leniwe koła, jakby układając się do drzemki. Miało zamiar spać z otwartymi ślepiami, a ślepia miało doprawdy piękne. Duże, owalne, przesadnie symetryczne. Spojrzałem na twarz chłopca, dostrzegając w jego oczach dziwne podobieństwo. Przypadek.
Wydobyłem z kieszeni paczkę papierosów, powolnym i metodycznym ruchem wkładając jeden z djarumów między wargi. Kilka długich sekund później końcówka żarzyła się już przyjemną czerwienią. Zaciągnąłem się kojącym dymem, potem wypuściłem go ustami, mrużąc ciemne oczy.
- Nie jest mądrze tak plątać się po bezdrożach. - mruknąłem w końcu, lustrując stojące przede mną wystraszone do granic stworzenie. - Szczególnie, kiedy nie ma się fizycznych predyspozycji do obrony. - Strzepałem popiół pod nogi.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Maurycy Czw Kwi 21, 2011 8:51 pm

Ta krótka wędrówka, zaledwie kilkudziesięciu metrowa wędrówka, wniosła do mojego nudnego życia więcej niż cokolwiek co przeżyłem przez ostatnie lata. Choć mogę mieć problemy ze szperaniem w zakamarkach pamięci - to przecież przez kilka lat zostawałem skrupulatnie poddawany czyszczeniu pamięci, bym nie wiedział niczego za dużo. Wydaje mi się, jestem prawie pewien..., że nic tak nie urozmaiciło moje życia. Doznałem już trzech uczuć na raz, dotknąłem ręką śniegu, poczułem ostrość krzewów. Wiatr przewiał me białe włosy, a księżyc jeszcze mocniej je oświetlił. A to jeszcze nie koniec. Dopiero początek. Nawet nie straciłem jeszcze kamienicy z oczu.
Uniosłem lekko wzrok. Czy on nie żartował? Nie uderzył mnie, jego wilkołaczna natura nie pokazała się w żadnym momencie. Czyli nie chciał mnie ukarać od razu. Nie... on naprawdę nie wiedział, co ja mówiłem. Niestety, uwierzyłbym mu nawet, gdyby powiedział, że jest Jezusem. Znów poczułem to nieodparte wrażenie, że on nie jest z Defrost i można mu zaufać. Byłem naiwny, zaufałbym nawet pijaczkowi, który opowiedziałby mi historię o swoim życiu. Zamrugałem powoli, niedowierzając temu co się tu dzieje. Wskazałem oczami na furtkę i ponownie zwróciłem się do mężczyzny.
- Im. Będą niepocieszeni, kiedy dowiedzą się, że wyszedłem. Mogą się nawet zdenerwować. Było by mi smutno, gdybym sprawił im przykrość. - powiedziałem cicho. Nigdy nie mówiłem głośno. Podejrzewano, że struny głosowe nie są w stanie wydobyć mocniejszego dźwięku. Moim zdaniem było cudem, że w ogóle mówiłem.
Jak mogłem brać go za wilkołaka? Gracja, jeżeli można takim przymiotem obarczyć mężczyznę, z jaką poruszał się. Z jaką przysuwał papierosa do ust. Patrzyłem właśnie oczarowany na czerwoną końcówkę białej rurki papieru, która utkwiła pomiędzy cienkimi ustami, uświadamiając sobie, że to właśnie to wydaje tak niespotykany aromat palonej czereśni. Za nic w świecie nie mógłby mieć tak paskudnego daru. Przebywałem niegdyś w jednym pomieszczeniu ze zwierzęciem, które przybierało ludzką postać. Ten tu, w żadnym momencie nie przypominał mi tamtego.
Jego słowa oderwały mnie od przemyśleń. Och, musiał mieć rację. Zapewne zna te okolice i wie, że to niebezpieczne. Może mógłby mnie zaprowadzić gdzieś, gdzie jest bezpiecznie? Nie śmiałem zapytać.
- Ale ja nie mogę tam wrócić - pokręciłem głową. Przecież mam swój plan. Plan, by zdobyć choć sekundę u boku mej ukochanej.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Mars Czw Kwi 21, 2011 9:25 pm

Czujność usiadła przy moich nogach, łasząc się do nich potulnie, zostawiając na spodniach niewidzialną sierść. Chwilę po tym zamruczała gardłowo i strzygąc długimi uszyma poczyniła kilka kroków w stronę Lucyfera. Zatrzymała się mniej więcej w połowie dystansu, przycupnęła na zgiętych łapach i oblizała czarny nos swoim szorstkim językiem. Czekała na polecenia.
Zaczynałem rozumieć, iż nie spotkałem jeszcze w życiu osoby podobnej chociaż w najmniejszym stopniu do wątłego chłopca stojącego przede mną. I chociaż był człowiekiem z krwi i kości, to te materie w jego przypadku zdawały się być zupełnie czym innym, nie tylko ze względu na strukturę, ale i całokształt - ot, chociażby przerażenie bezustannie malujące się na twarzy i brak wiedzy na jakikolwiek temat związany z tak zwanym życiem codziennym, byciem. Szybko zdałem sobie również sprawę z faktu, iż istota ta, pozostawiona na drodze w jakże uroczą wiosenną noc, nie ma szans na przeżycie. Chociażby za sprawą Czarnego Kota, którego złote ślepia błyskały raz po raz między odnogami bluszczu, skradając się coraz bliżej i wydając coraz to głośniejsze pomruki niezadowolenia. Nie wnikałem kim są "oni", dlaczego mogą "się zdenerwować". Bardziej interesowała mnie kompletna bezwolność blondyna, której postanowiłem w trybie natychmiastowym zaradzić.
- Zaprowadzę cię do miasta. - Podjąłem się wyzwania, obserwując teraz, dla odmiany, powoli spalający się papieros, który wyjątkowo nie był w stanie przykuć mojej uwagi na dłużej. Skonsternowany tym faktem przeniosłem spojrzenie na Lucyfera, stojącego w tej samej pozie od momentu, gdy dźwignął się z ziemi. Dopiero teraz zauważyłem, że w jego workowatym ubraniu pełno jest liści, a całość uroczo skąpana jest w wiosennej wilgoci. Uniosłem brew, przyglądając się temu bezpardonowo.
- I znajdę ci jakąś kurtkę. - dodałem po chwili. Skąd wziął się u mnie ten niski, chropowaty od nieudolnie skrywanego nagłego przebłysku troski głos, nie wiedziałem sam. I zdaje się wiedzieć nie chciałem, bo był to dla mnie fakt wielce przerażający i zdecydowanie niewprawiający w samozachwyt. Prawdopodobnie stanowił jakąś pozostałość po dobrych cechach rodu Pumpkinów, które zakorzeniły się gdzieś bardzo, ale to bardzo głęboko i aktywowały się nagle w kontakcie z przemoczonym, poniekąd dziwnym chłopcem.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Maurycy Czw Kwi 21, 2011 9:39 pm

Miasto? Skupisko głośnych ludzi, przerażające mrowisko, od którego byłem odcięty przez całe moje życie. Tam mnie zostawi owy mężczyzna? Przynajmniej będę mieć kurtkę. I... spojrzałem w dół i podniosłem książkę. Wziąłem ją, ponieważ miała być moim amuletem strzegącym przed niebezpieczeństwami. Niespodziewanie, przydała się i sprowadziła mi prawdziwego przewodnika. O takim czytałem w krótkim opowiadaniu nieznanego autora, kiedyś gdzieś. Pamięć o autorze i książce została usunięta, ale pamiętałem ogólną treść. Przewodnik w tamtej książce zdradził głównego bohatera na samym końcu. Ale my byliśmy na początku, a ja nie mogłem mieć pewności, że dobrze sobie przypominam.
Przycisnąłem tomisko do piersi. Adrenalina sprawiła, że nie czułem zimna, ale kiedy chłopak wspomniał o kurtce, rzeczywiście przypomniałem sobie w jakim żyjemy kraju. A ja miałem na sobie lnianą koszulę i cienkie spodnie. Oni o mnie dbali. Tyle, że nie przewidywali, że będę urządzał sobie wycieczki. A tu taka niespodziewanka.
Skinąłem głową. Nie miałem wyjścia. Mogłem wrócić, pójść z nim, albo uciec. Pierwsze i trzecie zaprowadziłoby mnie pod drzwi rozgniewanych Defrost. Z nim mogłem mieć szansę.
I poszliśmy w stronę księżyca.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Polna droga Empty Re: Polna droga

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach