Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Dach

+12
Benjamin
Jackie
Maurycy
Eileen
Misty
Effs
Diena
Justin
Daevendra
Ronja
Cook
Mistrz Gry
16 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cornelia Sob Cze 02, 2012 3:51 pm

Było mi tak smutno. Tak pusto się czułam. Na początku myślałam, że zaginął w jednym z melanży, że pochłonęła go impreza. Później zaczęłam się denerwować, tak bardzo, że odważyłam się nawet zaczepić jednego z jego kolegów. Wolałabym zaczepić Feliksa, bo to on był mi najbliższy z otoczenia Bena, ale nie mogłam nigdzie znaleźć również Feliksa. Więc z wypiekami na twarzy i wypiekami w dłoniach podeszłam pewnego poranka do Aszleja i Golfa - i to był najgorszy kwadrans w moim życiu. Najpierw z największym przerażeniem wyrzuciłam z siebie pytanie. Później rozpaczliwie próbowałam odnaleźć się w ich wymianie zdań. Czy odpowiedzieli na moje pytanie? Raczej przerazili mnie domysłami jak mógł skończyć Benek. Z tego wszystkiego zapomniałam poczęstować ich ciastkami. Uciekłam z miejsca zdarzenia.
Nazajutrz (cały wieczór pocieszałam się wciąż powtarzając sobie, że Benka nie porwało dzikie stado murzyńskichwojowników) zapukałam do jego drzwi, ale nie odpowiedział. Dopiero po południu otworzył jego sąsiad i powiedział, że Benek leży i nie chce nikogo widzieć. Nawet mnie? zdawały się pytać łzy w moich oczach. Nie odezwałam się, uciekłam znów.
Siedziałam dwa dni przed lusterkiem. Płakanie do odbicia wspomogły listy od rodziców. Musiałam wyjść na zewnątrz, zjeść, wypić mleko, uczesać włosy, uśmiechnąć się kiedy Mercedes miała urodziny. To bolało. Szczególnie bolały mnie te chwile, kiedy jadłam i nie siedział przy mnie nikt. I ja nie wiedziałam czym zawiniłam, żeby Benjamin mnie unikał. Bo mnie unikał, prawda? Nie rozumiałam tylko dlaczego, i dlaczego akurat teraz.
Wyznaczyli mi termin. Mogłam się pakować. Nie miałam zbyt dużo rzeczy, małą walizkę, ale przez kilka dni męczyłam się z zapakowaniem wszystkiego. Musiałam wracać, prawda? Zresztą nie było już żadnego powodu żebym tu zostawała, prawda? Powiedz mi i przestań mnie tu trzymać.
Zdecydował się mi to powiedzieć.
Nadzieja wplotła się cieniutką niteczką w moje serce. Może jednak? Ale szybko się karciłam, przecież nie ma co udawać. Udawać. Nawet nie potrawiłam udawać że mnie to nie obchodzi, kiedy tylko go zobaczyłam w moich oczach znów pojawiły się szklane pochodnie zwiastujące nieuchronną śmierć bladym policzkom. Zaciskałam dłonie tak mocno, że paznokcie wbiły mi się w skórę.
Zmieniłam pozycję, zamknęłam się za skrzyżowanymi ramionami.
- Nic - pokręciłam głową, co miał mi mówić. Nie wiem o co chodziło mu z nią, nie spojrzałam nawet w dół. Siedziałam sobie daleko. Daleko będę już jutro, albo za miesiąc, za miesiąc miałam jechać. - Nic nie musisz mi mówić, ja wiem
jesu i jeszcze leci mi baby i'm gonna leave you
- Nie powinnam się dziwić - odsunęłam gorące myśli, odsunęłam głowę na bok. - Przecież to od samego początku było wiadome, że się inaczej nie może skończyć. Ja wiem, tylko marnowałam Twój czas. Przepraszam, tak cię przepraszam- nie mogłam pohamować drgań, które poruszły moje usta. Miałam tylko nadzieję.. Wyrażałam się cicho i delikatnie, tylko żeby samej nigdy nie zapamiętać tych słów. Wolałam pamiętać już inne rzeczy. Święta. - Wyjeżdżam, więc myślę że będzie nam łatwiej. Mi, to znaczy..
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cook Wto Sie 14, 2012 5:41 pm

// z psu wyjęty


I znów zarobiłem w pape! Sie mógłbym wreszcie ogarnąć z tymi ludźmi co mnie nie lubią i spisać sobie gdzieś na łapie ich wszystkie ksywki, bo potem tak się kończy: ja do kogoś z sercem na dłoni, a on mi odrąbuje pół mojej połowy mózgu i się mi w ryja chichrzy, że już mamy deal forewa grejt. A ja mu na to, że chuj. I co z tego wynika? A no, powiem tak: jakbym się nie pchał z tym sercem, a se zrobił igłą imiona na ramieniu, to bym miał może czarne ramię, ale chociaż zęba wciąż w gębie! A tak to co! A tak to ide i mogę pluć z zamkniętymi ustami, bo mam, a raczej nie mam zemba na przodku. Eee, tam, co się będę przejmować. I tak nie mam już Izeczki, bo pojechała z naszym wymyślonym bachorem do rodziców i się na mnie wypieła że nie chce mnie widzieć. Z takim zembem to i tak nie chciałaby mnie widzieć, hyhy!
Se szedłem korytarzem, ludzie się odemnie odsuwali, bo trochę jestem straszny (HUHU) a potem wziąłem Hajden, którą spotkałem na strychu za ramię i powiedziałem : -Ej koleś idziemy pić- a ona na to jak na lato i poszliśmy na dach, chociaż pewnie zaraz pójdziemy gdzieś indziej. Myślę, że wyspa to super pomysł!
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Haiden Wto Sie 14, 2012 5:54 pm

Czasem trzeba robić jakieś pranie i w ogóle, bo inaczej po jakiego grzyba siedziałabym na strychu, omijając stada szczurów. Wszędzie pełno gaci Bogny. Nie, to nawet gacie nie były, tylko sznurki. Jak ona mogła w tym latać dzień i noc. Przecież od tego robią się hemoroidy. Jak ją zamkną w szpitalu, to jej nie pomogę, takie mam postanowienie noworoczne i będę się go trzymała. Jeszcze się gdzieś zaplątały skarpetki jej brata, który zniknął w równie niewyjaśnionych okolicznościach, co się pojawił. Z kim ja musiałam żyć i dlaczego w ogóle dotknęłam pralki? Kiedyś może znajdę odpowiedź, tymczasem jednak znalazło się lepsze dla mnie zajęcie w postaci szczerbatego pijaczyny. Cóż więc uczynić miałam? Rzuciłam nędzne pranie, tak zdając sobie sprawę, że właściwie, to nawet nie były nasze, to znaczy, moje i Bogny ubrania, tylko niezidentyfikowanej ofiary mej pijackiej kleptomanii. Kiedyś może oddam, albo ktoś inny znajdzie i odda do tego pokoju rzeczy znalezionych, jeśli takowy w ogóle istnieje. Teraz mogę jedynie rozpaczać, że u mnie i Politańskiej takie opary się gromadzą, że potem nie wiem co robię.
- Gdzie masz zęba?! - Spokojnie przemieściłam się na dach, ale przecież musiałam zapytać, bo wyglądał jak jasny rumun.
Haiden
Haiden
c==3


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cook Wto Sie 14, 2012 6:02 pm

Ja też czasami przywdzizewałem owe sznurki, nie powiem - okropna sprawa, chociaż tyłek fajnie lata. W sensie, pewnie nie powinienem się nawet przyznawać, ale gdybym tego nie zrobił, pewnie wzielibyście mnie za kogoś kim nie byłem, czyli za gościa który jeszcze wielu rzeczy w swoim życiu nie roibł! A ja robiłem! Czasem mam wrażenie, że robiłem już tak dużo, że mnie nawet Dymuś by nie dogonił, ale w pewnym momencie musiałem mu odpuścić bo wpadł w tą straszną odchłań zwaną dzieckiem! Swoją drogą to jego dziecko to było obrzydliwie przebiegłe a do tego nie miało ojcowskiej żyłki do interesów! W sensie, ja mu oferuje zioło całkiem dobrej klasy, a on co? A on mi że to niezdrowe, albo coś, że mama... ee, co ja się będę. Jestem wujek Kuk najlepszy, więc co mi tam zdanie jakiegoś siusumajtka (wreszcie jest ktoś kto sika w majtki więcej niż ja).
- Hehe powiem ci jak mi dasz filmik z cyckami Bogny! - zaoferowałem całkiem fajną wymiankę, wgl stwierdziłem, że będzie BEZCZELNIE jeżeli każę jej dać filmik ze swoimi cyckami, wiec wybrałem jej niezbyt atrakcyjną niunie z pokoju.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Haiden Wto Sie 14, 2012 6:18 pm

Faceci w stringach to była jedna z tych rzeczy, której mój mózg nie jest w stanie ogarnąć, bo no dobra, czasem trzeba, jak się ma łachy na szosę, żeby jak średniowieczna zakonnica nie wyglądać, ale taki pacjent z owłosionymi nogami i generalnie, owłosiony? Nie, nawet moje kolorowe, szare komórki nie tworzą mi tego przed oczami. Ale pewnie zrobią to, jak będę musiała rzygać.
Jeśli kiedykolwiek miałabym mieć dziecko, oczywiście, zrodzone z plemników Dylana, to bym chyba musiała zerwać znajomość z Cookiem, żeby mi przypadkiem dziecka nie zdemoralizował, lub na odwrót, zostałby chrzestnym i potem miałabym takiego małego potwora. Ale o co tu w ogóle chodzi, ja i dziecko? Wielki brzuch i niemiłosiernie bolesny poród, no zabawne, takie rzeczy to dla ludzi o chorych zmysłach. Więc nie, nie będzie żadnego dziecka, bo to jest obrzydliwe.
- Bogna nie ma cycków! - I powinnam się poczuć urażona, że woli jej cycki, od moich, bo serio, jakby taki Ashley zażądał zdjęcia, nagrania, czegokolwiek, to by pewnie dostał po ryju, nie dla psa w końcu kiełbasa, czego się natomiast nie robi, dla takiej zacnej informacji. Ale w sumie, to jestem blondynką, bo mogłam się domyślić, że wyjebał się na schodach, albo prostej drodze lub/i dostał po ryju. I jeszcze zapomniałam, że sama nie mam cycków.
Haiden
Haiden
c==3


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cook Wto Sie 14, 2012 6:40 pm

E tam co ci ludzie mają z tymi porodami! W sensie, mnie i tak by nie było na porodzie, bo po chuj ja tam! Zresztą jak kobita boi sie bólu to musi być jakimś wołem bo przecież one są ZAPROGRAMOWANE do tego, żeby dzieci rodzić, tak jak my do tego by je robić i dlatego jestem w chuj dumny z dymka bo podołał swojemu przeznaczeniu!
A te stringi to były po dobrych pigułach i mój tyłek prezentował się znakomicie!
- NO to się nie dowiesz, że się pobiłem z gościem dwa na dwa i pół i że mi wyjebał zęba do rzeki jakiejś - odrzekłem jej uczynnie, zadzierając swój piegowaty nosek do góry jakbym był jakimś marchewkowym potworem!
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Haiden Wto Sie 14, 2012 6:49 pm

Wolę sobie takiego murzynka adoptować, albo psa mieć, ale tak czy inaczej zdecydowanie za wcześnie na rozmowy o obsranych pieluchach. Biedna ja, jeszcze bym się załapała do nastoletnich ciąż. Jeszcze nie czas na transformację w krowę rozpłodową.
- Ciota. Naprawdę, jesteś ciotą. On chociaż stracił coś? - Tak bardzo dodać chciałam, że prócz swej męskości, bijąc niewiastę Kuka, ale jeszcze by się na mnie obraził i wtedy kto by mi dał wódkę jakąś czy co tam pić mieliśmy, a zamiast tego wkręciły się nam jakieś dialogi. - Co pijemy? Bo chyba nie deszczówkę. - A tu to nawet deszczówki chyba nie było. Gdzie te fajne beczki z wodą pełną komarów. To najlepsze miejsce, na egzystencjalne przemyślenia pijaków.
Haiden
Haiden
c==3


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cook Wto Sie 14, 2012 7:52 pm

Taka Hajden co zamiast się upijać nosiłaby tylko w brzuchu kolejne zrobione nasieniem Danyla bachorki. Może nawet któreś udałoby im się czarne! Kto wie, w koncu hormony buzują, nie żebym ja sam o tym wiedział, bo żadnym mądrym człowiekiem nie jestem i nigdy na takiego nie udawałem być! Tylko raz z Izeczką, ale przy niej nie było trudno być mądrym może dlatego byliśmy sobie przeznaczeni!
-Dziewicwo kurwa, weź się stara ropucho - przecież ci mówię, że miał dwa na dwa i pół- pokręciłem łbem, ona i tak nie skmini nigdy czemu ja jak się z kimś kłócę albo coś to nie używam mocy, bo ona jest moją kumpelą od wódy a nie od jakiś tam głębokich przemyśleń, pozdro. A tą wódę to miałem za pazuchą! - Pijemy, zachłanna ty, momencik
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Haiden Wto Sie 14, 2012 8:13 pm

Ah no właśnie, jak już się zapłodnię diabelskim nasieniem, to przecież nie będę mogła pić, ani jarać nic, w ogóle, będzie taki celibat, że ucieknę do zakonu w przebraniu księdza. Oczywiście, jeśli zmieści się tam mój wielki brzuch i napuchnięte cycki. Te takie hormony, to dobre wytłumaczenie, bo jak by się mi zdarzyło wskoczyć do łóżka jakiemuś brązowemu olbrzymowi...Ale nie nie, szanujmy się w końcu, żadna tam ze mnie dupodajka. Chyba.
- No tylko się nie opluj! - Aż się odsunęłam lekko, jak tak swój bulwers uzewnętrznił. Głębsze wyznania przed pierwszymi pięcioma kieliszkami to był beznadziejny pomysł. Później już jakoś szło i sama nie wiem ile bzdur on już ode mnie wie i chyba na całe szczęście dla wszystkich, ja nic też nie pamiętałam i świat był piękny. - Nie jestem cierpliwa.
Haiden
Haiden
c==3


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Cook Wto Sie 14, 2012 8:22 pm

E tam, ale jakby bonusowo dali małego murzyna! Kto by się tam nie zgodził? Bo ja to spoko loko, szczególnie że byłbym pierwszym gostkiem z ciążą a do tego jakby ze mnie wyszedł później murzyn? Beka na sto dwa!
A te jej spuchnięte cycki to brzmią na tyle fajnie, że gdybym miał więcej dredów niż tylko jeden który mi się uda zrobić w kroku to może i bym ją zapłodnił, ale z drugiej strony, Hajden musi mieć całkiem chore wymagania, skoro daje tylko takimi z glizdami na łbie! Gdyby nie Danyl, to musiałaby jechać do jakiejś czarnej Afryki albo Ameryki na połdnie i szukać w lasach namorzynowych. Skąd znam takie super nazwy? Nie wiem, bo nigdy sie nie uczyłem. Może ostatnio na haju oglądało mi się jakiś film o langustach.
Otworzyłem wódkę.- Pozwól, że jeszcze sie z tobą podrocze - byłem milusi i poprosiłem
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Haiden Wto Sie 14, 2012 8:33 pm

Ważne, to wszystko tak przekręcić, żeby wyszło na moje i najlepiej pozytywnie. Czemu nadal krążyłam wokół tych dzieci? To pewnie jakieś moje podświadome pragnienie, nie wiedziałam jednak, czy włączył mi się chory instynkt macierzyński, zupełnie nie potrzebny, bo od samego tego ponoć mleko się w cyckach gromadzi, a ja krową nie jestem, czy po prostu to jeden z dni, w których jestem napaloną prawie nimfomanką. Jak to drugie, to Kuk lepiej niech się rzuci z tego dachu. Nie chciała go przypadkiem zgwałcić w akcie desperacji.
-Nie, raczej nie pozwolę. - Mogłabym w sumie poskakać i jakoś mu zabrać butelkę, ale nie można przecież pokazać, że jestem jakąś alkoholiczką! Bo nie jestem. Niechaj się jednak ciota opanuje bo drugiego zęba straci jeszcze!
Haiden
Haiden
c==3


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Sofie Sob Wrz 29, 2012 8:13 pm

Już. Tak. Teraz. Decyzja podjęta. Ale nie podjęłam jej ja, ale wszystkie moje członki, które nie potrafią już funkcjonować tak jak powinny od kiedy Cię nie ma. A nie ma Cię bardzo długo. Mówiłeś, że wrócisz. A potem nagle przestałeś mówić. Odciąłeś się. Ale ja czekałam. Czekałam bardzo długo. Na list. Na wiadomość. Liczyłam na to, że nagle się pojawisz. Wystarczyłoby mi krótkie spotkanie. Ale Ty zdecydowałeś się zignorować, zapomnieć. Nie wiedziałeś jednak, że ja będę potrafiła odsunąć od siebie tego, co się stało. Nie byłeś świadomy tego, jak bardzo mnie zmieniłeś. A serce, które Ci oddałam, kruszyło się przez tych wiele dni. Zostały z niego drobne ziarenka. Zbyt ich wiele, abym sama je poskładała. Aby poskładał je ktokolwiek. To już nie wróci, bo nie wrócisz Ty.
Stoję na samym szczycie, na samej górze. Rozglądam się. Widzę jedynie pojedyncze światła w samotnie stojących domach. Widzę gwiazdy. Liczę je. Licząc przeoczyłam księżyc. Wiatr bawi się brzegiem mojej sukienki. Kiedyś trzymałabym ją, aby nie unosiła się do góry. Ale teraz już nie. Nie myślę o tym, nie to jest ważne.
Spoglądam w dół i czuje jak zalewa mnie fala gorąca. To tylko jeden krok. Niewielki. A jednak wymaga ode mnie tyle wysiłku. Nachylam się do przodu, ale zaraz powracam. Boję się, a łzy spływają po moich policzkach. Nigdy nie sądziłam, że to ja będę pierwsza. Nie pomyślałabym o tym, że to Penelopa będzie musiała założyć czarną sukienkę, dla mnie. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale przekonana byłam, że to jej imię pierwsze zostanie wygrawerowane na kamiennej płycie. Znów widzę jej twarz, słyszę jej głos. I boli mnie to, że ona nawet nie zauważy. A Robert szybko zapomni. Kto przecież opłakuj śmierć muchy, którą wszyscy odganiali rękoma?
Nie mam nic. Sama jestem niczym. Odgarniam za ucho włosy, a na twarzy czuję kolejny zimny powiew. Jeszcze chwila. Tylko chwila. Zaraz ja też zapomnę. Też zignoruję.
Wiatr wyrywa zgniecioną chusteczkę z mojej dłoni. Wcześniej wycierałam nią twarz. Przymykam powieki i marznę.
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Antonio Sob Wrz 29, 2012 8:37 pm

To nie było łatwe.
Z dnia na dzień dźwięki przelatywały mi między palcami jak drobiny piasku, starałem się to powstrzymać, ale nie umiałem. Traciłem coś, co było częścią mnie, słyszałem puste dźwięki, kiedy moje palce dotykały klawiatury fortepianu. Nie mogłem nic zrobić, mogłem odtwarzać po prostu nuty, ale moja dusza błądziła gdzieś daleko. Cierpiałem, jak może tylko cierpieć artysta, który utracił wszystko.
Miałem moją muzę, delikatną Sofie, którą kochałem jak nic innego. Ale jej widok sprawiał mi jeszcze większy ból, kiedy przypominałem sobie, że temu pięknemu motylowi nie mogę dać nic w zamian za miłość. Pusta skorupa, przytulałem ją, nie czując ciepła, wymawiałem jej imię, nie słysząc tego magicznego brzmienia, a wyznania miłości brzmiały jak krzywo nastrojona sekunda mała. Aż przestałem to powtarzać. Nie chciałem, naprawdę nie chciałem jej ranić. Ale ona dostrzegała, jak się oddalam, jak patrzę gdzieś w bok, jak milknę, zamiast potwierdzić, że ja również ją kocham. Możliwe, że usuwała się w cień, przeczuwając, że nie cieszy mnie jej widok. A ja idiota, zamiast pozostać przy niej i walczyć o swoją nędzną duszę, zachowałem się jak najgorszy egoista i tchórz.
Wyjechałem.
Dzwoniłem, pisałem. Przez pierwsze parę dni, potem coraz rzadziej, aż umilkłem, nie odpowiadając na telefony. Od nikogo nie odbierałem, ale nie chcę się tłumaczyć. Poszukiwałem sensu gdzieś daleko, chodziłem na najwspanialsze koncerty, wykłady najlepszych profesorów, ale to było niczym. Aż stanąłem po drugiej stronie barierki, mając pod sobą rwącą rzekę. I wtedy znów usłyszałem. To było straszne, ale brzmiało. Chciałem zachować tą muzykę do końca, ale odeszła, była przy mnie tylko ułamek sekundy. Najstraszniejsza melodia na ziemi. I wtedy zrozumiałem, że szukam nie tam, gdzie powinienem. Że jestem gdzieś, gdzie nigdy nie znajdę mojej melodii, że tu znajdą mnie tylko melodie ostateczne, ale nie te, których poszukuję. Oddałem wszystkie swoje uczucia, a teraz nie potrafiłem wspiąć się wyżej, bo...
Chciałem wrócić. Naprawdę chciałem. I wtedy nadeszli oni, mężczyźni w dziwnie postrzępionych ubraniach. Nie miałem siły walczyć, gdy zarzucili mi worek na głowę i wepchnęli do samochodu. Nie odzywałem się. Nie wiem, ile mnie trzymali, może dwa dni, może dwa tygodnie, ale ja myślałem o jednym. O jedynym.
W końcu powiedzieli, żebym szedł, bo oni już dostali co chcieli, a nie są takimi zbirami, żeby mnie teraz zabijać, bo podobno jestem kimś, kto coś zmieni. Więc poszedłem.
I dotarłem do Rezydencji, z ogoloną na krótko głową i tatuażem na ramieniu. Nie witałem się z nikim, zignorowałem wszystko na swojej drodze, żeby znaleźć ten pokój. Ale był pusty. I zrozumiałem, że los chce ze mnie zadrwić i odebrać mi to, co dla mnie ważne. Dałby mi w zamian to, co dostałem na moście. Ale ja wolałem być dobrym kompozytorem, ale żywym. A nie półumarłym geniuszem.
Biegłem, bo wiedziałem, skądś wiedziałem dokąd biec. I dobiegam. Widzę ją, jak stoi samotnie, patrząc w górę, nie w dół. Widzę milimetry dzielące jej stopy od śmiertelnej przepaści. Nie widzę twarzy, jedynie rozwiewane przez wiatr włosy. I błagam wszystko, by pozwolili mi...
- Sofie. - szepczę, łapiąc zagubioną chusteczkę, lekko wilgotną. - Sofie. - powtarzam głośniej, przyśpieszając w mozolnej wędrówce po dachu. Stoję już obok, nie śmiem jej dotknąć. Wyciągam tylko rękę, mając nadzieję, że oprze o nią swoją dłoń.
Sofie.
Antonio
Antonio
epicki


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Sofie Sob Wrz 29, 2012 9:05 pm

Udaję, że myślę, choć nie myślę wcale. Nie mam nad czym się zastanawiać, nie ma powodów, dla których nie miałabym zrobić tego jednego małego kroku. Jednak walczę ze sobą, choć wiem, że tu nic nie ma. Nie sprawia mi już przyjemności czytanie wierszy, od kiedy je rozumiem. Zamiast zagłębiać się w fikcyjny świat, ja płaczę. Dlaczego to zrobiłeś? Zmieniłeś bieg rzeki. Wszystko przewróciłeś. Do góry nogami. Czuję się jak ten chrząszcz, z lśniącą skorupką, którego ktoś trącił i przewrócił na plecy. A on wywija nóżkami, ale nie może wstać. Przykryty uschłym liściem. Nikt go nie zobaczy. Nikt mu nie pomoże. Zrobiłeś to umyślnie. Zabawiłeś się, zagrałeś. Jesteś dobrym aktorem, uwierzyłam Ci. Chciałeś popatrzeć jak spadam. Szkoda, że nie będziesz widział tego, jak uderzam w ziemię. Jak zamykam oczy, wiedząc, że już ich nie otworzę. Nie tutaj. Nie w tej rzeczywistości.
I wtem słyszę Twój głos. Budzi mnie, niczym zimny prysznic. Jak maleńkie igiełki wbijające się w całe moje ciało. Sztywnieję, ale nie odwracam się. - Ciebie tu przecież nie ma. - płaczę, ale w płaczu się śmieję. Kręcę rozbawiona głową, ale w rozbawieniu mym widać żal. Jestem przekonana, że jesteś wytworem mojej wyobraźni. Oszalałam, przez Ciebie. Tak jak tego dnia, kiedy chciałeś mnie wyminąć na schodach. Ale okazałeś się prawdziwy, bo ból jest zbyt dotkliwy. Nie bolałoby, gdyby Ciebie nie było. Znów mówisz, a ja odwracam głowę. Dlaczego to robię? Nie wiem. Być może potrzebuję dowodu, na to, że za mną nie stoi nikt. Ale widzę Ciebie. A właściwie coś, co jest Twoim cieniem. Twarz widzę tę samą, szczęka Twoja jest wyraźniejsza, a oczy ciemniejsze. Coś we mnie mięknie, kruszy się ostatni kawałek. Ale zaraz czuję kolejny podmuch wiatru. Wyschły już moje łzy. Wyciągasz do mnie rękę, ale ja jej nie widzę. Oczy moje zaszły mgłą.
Teraz patrz. Przyglądaj się uważnie. Zobaczysz to, co chciałeś zobaczyć. Unoszę stopę i wysuwam ją przed siebie. Staram się odnaleźć dla niej oparcie, ale tam nie ma nic, jest pustka. Wystarczy, że się nachylę. Nie oczekuję od Ciebie wiele. Po prostu patrz. A zaraz wszystko się skończy. Zapomnimy.
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Antonio Nie Wrz 30, 2012 10:12 am

Serdecznie mi się odechciało, skaczcie sobie ile chcecie, razem z ANKĄ, wy podłe burżujskie morświny. Ale żeby nie było, że nie odpisuję i wyżywam się na moich biednych niewinnych postaciach, które niczemu nie zawiniły:
Widziałem jak przechyla się szala jej kruchego życia w stronę przepaści, gdy uniosła stopę. Chciałem krzyczeć, żeby przestała, żeby zastanowiła się nad tym, co właśnie wyprawia, ale nie mogłem wydusić z siebie najmniejszego choćby dźwięku. Moja dusza walczyła. Moja ludzka dusza walczyła z duszą geniusza, który chciał się obudzić, karmiąc moim nieszczęściem. Wiedziałem, czego chce, właściwie to ja tego chciałem, ta straszliwa część mnie, pragnęła, żebym nie zdołał jej uratować. Nie wystarczyło, by mogła odejść, miałem ją utracić, próbując ją ratować. Dlatego to przywiodło mnie właśnie tutaj, nie wodząc nigdzie indziej, żebym zdążył spróbować. Kolejną mroczną myślą było to, że ona chce skoczyć tylko pozornie przeze mnie. Wiedziałem w jakimś stopniu co czuje, tak ja ja, gdy stałem nad skłębioną wodą. Kiedy patrzyłem w dół, przestało się liczyć, dlaczego skaczę. Jakaś część, ta którą od dzieciństwa zabijamy, pchała mnie w toń, sprawiając, że pragnąłem skoczyć. To nie była ucieczka, to był cel. Wiedziałem, że Sofie nie myśli już o mnie, tylko o tym, że ciemność pod jej stopami jest najpiękniejszym zjawiskiem.
A z drugiej strony kochałem ją całą mocą i zdawałem sobie sprawę, że umrę gdzieś w środku, jeżeli ją stracę. Zapłacę za muzykę straszliwą cenę. Nie mogłem jej stracić. Nie mogłem.
I nie wiem, co się wtedy stało. Moje usta otworzyły się i wypowiedziały te słowa, choć ich nie słyszałem. Nie wiem, czy ktoś mógłby je usłyszeć, oprócz niej, która słuchała teraz rytmu śmierci, a ja przemawiałem ciszą życia.
Zostań moją żoną. Teraz, a potem skocz, jeśli nie umiesz żyć po tym co ci zrobiłem.
Antonio
Antonio
epicki


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Sofie Nie Wrz 30, 2012 9:29 pm

Onienenieine, Marysia. Przestań już i kochaj nas znów. ;c

Tak. Byłam gotowa. Byłam tego pewna. Przygotowana na to, że już nic nie będzie. Pogodzona z faktem, że to jednorazowa decyzja. Błąd, którego nie mogłabym poprawić, który jednak chciałam popełnić. Krok, który uwieńczy mój żywot, w którym się pogubiłam. Zdawało mi się, że się odnalazłam, że jedynie w Twoich objęciach byłam sobą. Ale skoro Ty oszukałeś, to ja oszukałam też i siebie, wyrzekając się poukładania. Rozsypując guziki, które przez kilkanaście lat segregowałam do szufladek, kolorami. Ale uśmiechałam się, choć wiedziałam, że popełniałam błąd wielki. I choć przy uniesionych kącikach usta widoczne były ślady łez. Zdawało mi się, że słyszałam jakiś głos. Szeptał cicho, żebym się nie ociągała, że na mnie czekał. Był ciepły. A siła jakaś niezwykła pchała mnie w stronę ciemności. Już czułam satysfakcję. Z wyboru, odpowiedniego. Otoczyłam się bańką mydlaną. Pachniała truskawkami.
Wzięłam oddech, który miał być oddechem ostatnim. A potem usłyszałam Twój głos. Był igłą, która przebiła cienką błonę. Usłyszałam huk. Powróciłam, choć naprawdę jeszcze nigdzie nie poszłam. Ta sama siła, która jeszcze przed chwilą spychała mnie z krańca dachu, teraz podtrzymywała mnie, abym nie straciła równowagi i nie ześlizgnęła się. Otworzyłam oczy i patrzyłam przed siebie. - Wcale tego nie chcesz. Nie oszukasz mnie więcej. - głos mój się łamie. Jestem jeszcze bardziej pewna tego, że chcę skoczyć. Ale nie mogę, choć bardzo się staram. Nie mogę się poruszyć. Łzy znów zbierają się w moich oczach, choć myślałam, że się wyczerpały. Spływają po zapadniętych oczodołach. Po wyraźnych kościach policzkowych. Skapują na wystające obojczyki. Pragnę tego, ale nie mogę.
- Odejdź stąd. - szepczę, choć jakby sama do siebie, walcząc sama ze sobą, będąc sobie samej jednym z głosów w mojej głowie. A one się przekrzykują. Umilkły, ale przez Twoje słowa znów zaczęły krzyczeć. Jęczeć.
Długo nie wytrzymam. Zniszczą mnie one.
Dlaczego nie mogę się poruszyć?
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Antonio Wto Paź 02, 2012 5:32 pm

Zamknąłem oczy, nie musiałem na nią patrzeć, żeby tak naprawdę ją widzieć. I czuć. Wiedziałem dokładnie gdzie stoi, jak ma ułożone ciało, jak wiatr rozwiewał jej włosy. Czułem jej zapach, choć nie stała tak blisko, czułem bijące od niej ciepło.
- Chcę. - mówię pewnie, ale wiem, że teraz potrzeba czegoś więcej, by zmienić jej szaloną decyzję. W miarę mówienia przysuwam się o parę kroków, powolutku, by jej nie spłoszyć, zgodnie z rytmem naszych serc i słów.
- Ale nie wierz mi, masz rację. Może znów się zgubię i ucieknę, może znowu cię zranię i zostawię, może znowu będę cierpiał, myśląc egoistycznie, że to lepiej. Całkiem możliwe. Ale jeśli skoczysz... nigdy nie sprawdzisz tego 'może'. Lecąc, a będziesz leciała naprawdę długo, lecąc, będziesz myśleć o tym, że może tej szansy bym nie zmarnował. Może tym razem mówiłem prawdziwie. I w ostatniej sekundzie pomyślisz, że może warto było spróbować. Ten jeden raz. Jeśli skoczysz, nigdy się tego nie dowiesz. Umrzesz samotnie, targana tym jednym pytaniem, na które nikt ci nie odpowie. Tylko ty możesz odpowiedzieć, jeśli zaufasz. Proszę, Sofie.
Stałem tak blisko niej, ale nie śmiałem jej dotknąć, nie miałem prawa ingerować w jej decyzję. Mogłem tylko czekać i słuchać bicia dziwnie zwolnionego serca, które brzmiało, jakby zaraz miało przestać bić. Zniżyłem głos do jeszcze cichszego szeptu.
- Pomyśl, Sofie, pomyśl, o naszych marzeniach. Wyobraź sobie, że dotknęłaś kawałka tego szczęścia, ale nie zasmakowałaś go całkowicie. A była szansa. Jest. Ciągle jest szansa. Wróć do mnie i zostań ze mną za zawsze, ukochana. - ostatnie słowo wypowiedziałem prawie bezgłośnie i zamarłem. Nic więcej. Teraz ona.
Antonio
Antonio
epicki


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Sofie Wto Paź 02, 2012 6:22 pm

Słyszę kolejne Twoje słowo. Zdaje się być kłamstwem, jak wszystkie inne. Nadal patrzę przed siebie. Nadal chcę. Robi mi się zimno, a żołądek wywraca się, gdy po raz kolejny spoglądam w dół. Czuję dziwny impuls. Siłę, która jeszcze przed chwilą pchała mnie do przepaści. Teraz zmusza mnie do tego, żebym obróciła w głowę. W Twoją stronę. I widzę Twoją twarz. Tę, którą tak chętnie całowałam, za którą tak tęskniłam. Którą, narysowaną, przekreśliłam kilkoma długimi kreskami. Przebiłam kartki.
A teraz widzę ją znów. Jest taka, sama, choć coś się zmieniło. Chcę zapytać o wszystko. Gdzie byłeś. Dlaczego wróciłeś dopiero teraz. Kto nakłonił Cię do ścięcia włosów? I w tym momencie zdaję sobie sprawę, że jeśli z powrotem obrócę się i zrobię krok, nie będę już miała okazji się dowiedzieć. Nie dowiesz się, jak wielkim uczuciem Cię obdarzyłam. Jak głęboko wbiłeś nożyk w moje serce. Nie ode mnie. I zaczynam wątpić. W siebie. W swoją decyzję. Patrzę na Ciebie. Usta mam rozchylone, a po policzkach mych płyną łzy.
Tak bardzo bym chciała znów móc ukryć się w Twoich objęciach. Cofnąć się do dnia, w którym wyjechałeś, na tak długo. Nie pozwolić Ci odejść, albo pojechać z Tobą. Ale ja wolałam stać i machać Ci, uśmiechać się. Chcę tego, ale jest mi wstyd. Wstyd przyznać się, że moja złość ulotniła się. Nie jestem już zła, już zapomniałam o tym. Wielkie słowa rozbrzmiewają w mojej głowie. O kochaniu. O Tobie. Ty mnie zostawiłeś. Ale wróciłeś. Jeśli odejdę w ten sposób, już mnie nie zobaczysz. Nie tutaj, nie w tym życiu. Poczujesz to, co ja, ale nie będziesz miał okazji dowiedzieć się, że się myliłeś. Nie potrafię tego zrobić. Nie jestem egoistką. Oddalam się o krok od brzegu dachu, serce moje przyspiesza. - Tak. - potakuję jedynie. Choć gotowa jestem na to, że się rozmyślisz. Gotowa na to, że znów mnie zranisz. Jestem naiwna. Niemądra. Złudne było odczucie siły, kiedy stałam i patrzyłam w przepaść. Silna czuje się teraz, robiąc kolejny krok w Twoją stronę, choć w oczach mam zagubienie, a na twarzy wymalowane wszystkie uczucia na raz. Wyciągam przed siebie rękę i czubkami palców przesuwam po twoim ramieniu. Zapomnę. Będę w stanie zapomnieć. Zacząć od nowa. Spoglądam na Ciebie. A Ty?
Sofie
Sofie
zagubiona


Powrót do góry Go down

Dach - Page 4 Empty Re: Dach

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach