Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Sala gier

+2
Ianelle
Mistrz Gry
6 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Sala gier Empty Sala gier

Pisanie by Mistrz Gry Wto Sty 25, 2011 6:16 pm

Sala gier GameRoom
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Pią Lut 25, 2011 2:54 pm

/przeskok/

Nienawidze tego dnia.
Nienawidze szczerzących się w uśmiechu dziewczyn i macających ich po tyłkach facetów. Nienawidzę tego całego wystrojenia, którym zajmowac musiała sie chyba Chupa. Serduszka i róż wiszące z sufitu, fuj! Paskudztwo, brud i bałagan. Nienawidzę parteru, gdzie mieszkają chłopcy. I nienawidze tej cholernej, pomarańczowej piłeczki!
Rzuciłam paletką o stół do ping-ponga, zastanawiając się po co omi nam tu w ogóle wstawili to beznadziejstwo. tak samo jak bilard. I tak samo jak piłkarzyki. I inne graty z poprzedniej epoki. Przecież w pokoju obok stały trzy xboxy i playstation. Czy dyrka naprawdę sądziła, że ktoś będzie naparzał pomarańczową piłeczkę paletka, gdy można było grać w Final Fantasy? Nie wiem. Musiała mieć kobieta jakieś złudzenia.
Ale to nawet dobrze, że ten pokój tu był, ponieważ był absolutnie nieużywany. Panował w nim pedantyczny porządek, świadczący o tym, że nikt tu nigdy nie zagląda. Wszystko wygladało na nowe. Zastanawiałam się nawet, czy ktokolwiek poza mną wie w ogóle o jego istnieniu. Może to był jeden z tych pokoi, na które wpadało się przypadkiem, gdy takiego miejsca właśnie było potrzeba? Przynajmniej dla mnie tak się zachował.
Z tą nienawiścią wobec walentynek, to jest taka trochę naciagana sprawa. Bo ja w sumie lubię to święto. Tak samo jak lubię kochać, lubię mojego byłego chłopaka który został we Francji i który w zeszłym roku, z okazji 14 lutego, wręczył mi bukiet róż. Ogromny. Samo święto nie było takie zaraz złe. To tegoroczne okoliczności były do dupy.
Moje Brązowo-Złote bożyszcze okazało się być sukinsynem, którym było od początku. Co gorsza, ja o tym wiedziałam od początku! Ale przez chwilę, na tej nieszczęsnej imprezie, gdy pocałował mnie w TAKI sposób miałam wrażenie, że może jednak.... Ale nie. Oczywiście, że był sukinsynem. I co z tego, że ja się zakochałam. To był mój problem.
Westchnęłam, biorąc drugą paletkę i rzucając nią podobnie, jak poprzednią, o ścianę. Znów narobiłam hałasu, ale żadnej poważnej szkody. Świetnie. Nie miałam dość siły nawet żeby rozwalić ścianę. A co dopiero ogarnąć się i nie zakochiwac w sukinsynie.
Usiadłam pod stołem, czując jak do moich tęczowych oczu napływa mnóstwo słonyc łez. Nim sie zorientowałam, co się dzieje, już część płynęła mi po policzkach. Wielkie, wielkie krople w dół po piegach. A dwa mrugnięcia potem podciagnęłąm kolana do piersi i oparłam na nich brodę, oddychając szybko. Nie hamowałam się, tylko szlochałam sobie cicho, tak jak chciało moje głupie ciało. I tak nikt tu nie wejdzie i nie zobaczy. A jakby nawet wszedł to... Połowa ludzi mnie tu jeszcze nie zna. Że też ja musiałam poznać akurat jego.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Pią Lut 25, 2011 3:08 pm

[pierwiastek z niewiadomej pomnożone przez 5]

Głupie walentynki.
Znaczy, właściwie nic do nich nie miałem. Mogłem się napracować i powysyłać urocze czerwone serduszka wycięte z bloku technicznego, z naklejonymi uśmiechami i życzeniami wyciętymi ze słitaśnych gazetek. Wysłałem siostrom. Bo tak, Venusowi nikt nie wyśle, bo się jej chłopcy boją. Ziemi nie wyślą, bo jest od nich fajniejsza. Maureen nie wyślą, bo ona jest... no, ponura dosyć. Więcej sióstr nie mam, więc czemu rano dawałem Kupidynkowi cztery kartki?
No tak. Stefa.
Z nią to miałem dziwne. Niby mówiła, że kocha nas obu tak samo (mnie i Dżastina, gópka jednego), ale to z nim poszła na imprezkę w Sylwestra. To z nim więcej gadała, to z nim się spotykała, a mnie miała gdzieś. No i CO z tego, że mieliśmy mnóstwo wspólnych zdjęć, bo cykał je nam każdy napotkany członek mojej rodziny? Przecież to było jasne jak słońce, że mnie nie kochała! Nawet walentynki mi nie wysłała! A moje zaproszenie na fejsbuku przyjęła po dwóch dniach.
Nie, z tego nic nie wyjdzie.
Jako doskonały reprezentant i opiekun wszystkichdziecitegoświata, znałem ten pokój jak własną kieszeń (czyli w gruncie rzeczy niezbyt dobrze). Żadna komputerowa rąbanka nie wygra ze starym dobrym ping - pongiem. I pod żadnym sprzętem nie da się popłakać, bo jeszcze nawrzeszczą i powiedzą, że mogło być zwarcie. A pod zielonym stołem można.
Więc przybiegłem tu i się pod niego wpakowałem z załzawionymi oczkami. Czekała mnie niespodzianka. Całkiem sympatyczna, również popłakująca istotka.
- Cześć, popłaczemy sobie razem? - spytałem śmiertelnie poważnie, kucając obok niej. Mogłem stwierdzić, że jest całkiem fajna.

Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Pią Lut 25, 2011 4:17 pm

Nieznośne emocje. Dlaczego ja nie mogłam być chłodna, jak inne dziewczęta? Dlaczeg nie umiałam mieć takich rzeczy gdzieś? Dlaczego, jak Chups, nie mogłam sie po prostu zabawić, jak mi się zechciało? No co żesz było ze mną nie tak, że mi się zaraz włączały uczucia!? Chyba wyłażenie z ciała i tworzenie snów to nie były moje wszystkie talenty. Chyba moim talentem była też ta przeklęta zdolność do kochania ludzi. Bo ja juz Gabrysia kochała. I jakby ten sukinkot przyszedł i powiedział, że czegoś mu trzeba, to bym mu się rzuciła pomagać, chociaż był taki okropny dla mnie. No bogowie, dlaczego ja tak z ludźmi miałam?! Nie mogłam się normalna urodzić? Tak fuknąć, zezłościć się, tupnąć nogą czy strzelić drania w twarz? No nie. Nie ja, kurcze blade.
A teraz czułam się na dodatek głupio, bo płakanie zamiast mi przechodzić, wzmagało się tylko. I już z moich tęcz tryskały wręcz górskie potoki łez i drążyły sobie drogę przez moje piegi, po policzkach, kapiąc w końcu na niebieskie jeansy i czerwoną bluzkę. Świetnie. Nie dość że tej czerwieni było wokół tyle, to jeszcze sama miałam na sobie czerwoną bluzkę. Genialnie. Idiotyczna ironia losu.
Uslyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zaklęłam w myślach. Gdybym chlipała, to może jeszcze udałoby mi się tak raz dwa ogarnąć. Ale ja szlochałam jak mała kózka bez mamy. I tyle tylko mi sie udało powstrzymać, co by nie wyć tak głośno. a chwilę później zobaczyłam poważną minę chłopaka, z którym dotychczas nie miałam okazji zamienić ani słowa.
-Taak, myślę że taak. - odpowiedziałam mu, pociągając nosem i lekko kiwając głową. Przesunęłam się odrobinę, robiąc mu więcej miejsca pod stołem. No, on był duzy, o wiele wyższy niż ja, więc ciężej mu było się tak skulić. Ja sobie mogłam pod tym stołem siedzieć całkiem wygodnie.
Przestać płakać jakoś nie mogłam. Ale jego obecność przynajmniej trochę wyrwała mnie z pogrążających rozmyślań. Zerknęłam na niego, tymi mokrymi tęczami i znów pociągnęłam nosem. Tym razem już nie od płaczliwego katarku, choć tak to miało wyglądać, ale żeby poczuć jak pachnie. To była najważniejsza rzecz, gdy kogoś poznawałam - sprawdzić jak pachnie. O. A ten pan pachaniał wielce przyjemnie.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Pią Lut 25, 2011 4:45 pm

Stefa po prostu miała mnie gdzieś.
Taka była prawda.
Nie interesowały jej moje czerwone jabłka, szachy, róże, karminowe wstążki do włosów*. Nawet kiedy w zabawach ją niuchałem, bo ładnie pachnie, to też jej nie interesowało. Zawsze dla mnie pachniała truskawką*. Poza tym, była taka delikatna i wątła, i tak bała się krwi*...
Ale wolała tego dupka Dżastina. Który nie dawał jej takich ładnych prezentów. On by raczej jej dał figurkę motoru*, czy wilka*, czy nie wiem czego badziewnego. Ale nie kochał jej tak jak ja.
- Zapewne zawód miłosny? - spytałem ze współczuciem i znajomością sytuacji. O tak, jak ja ją dobrze znałem! Porzucony, samotny, niekochany... okłamywany przez tak cudną istotę jak Stephanie - z pięknymi włosami. Leo, ŁAJ? FOR MANI!?
Westchnąłem cicho, chcąc ułożyć się jakoś wygodniej. I oczywiście przywaliłem łbem o stół, aż zatrzeszczało. Akurat teraz zrobiłem sobie wakacje od ciągłej fizycznej tarczy, żeby dziewuszka o tęczowych oczkach nie czuła się źle.
Ja to mam wyczucie.
Obecnie pachniałem jakimś męskim dezodorantem, ogórkami kiszonymi i kapustą, toteż efekt był całkiem niezły. Zresztą, nie o to chodzi. Organizm szuka sobie idealnego odpowiednika o zupełnie odmiennych genach, aby dziedzice nie były idealnymi potworami. Węchem.
O, motylek!
A potem pociągnąłem nosem, rzeczywiście od katarku. Ale przypadkiem ją powąchałem.

*Tak, to o czym myślicie. ^^
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Pią Lut 25, 2011 5:03 pm

-Zaraz, że zawód... - odparłam, starając sie utrzymac fason. Bo przecież nie będe się tak przyznawać każdemu, kogo spotkam, że mi serce krwawi i że boli i że kocham i chcę być koło Niego, a nie tu sama. Więc aby podtrzymać to moje postanowienie o nierozklejaniu się przed nieznajomymi, rozryczałam się całkowicie, praktycznie rzucając mu się na szyję. I przewracając go przy okazji, bo własnie stracil równowagę uderzając głową o stół.
Więc sytuacja wyglądała tak: on leżał pod stołem, na czyściutkiej, nieużywanej podłodze i rósł mu guz na czaszce. Ja leżałam mu na piersi, wyjąc, szlochając i mocząc mu łzami bluzkę, koszulę czy co tam miał na sobie. Tak, tak właśnie wyglądało moje branie się w garść.
A to wszystko dlatego, że pachnial fajnie. Może gdyby mi się spodobał jego zapach, to odsunełabym się od razu i naprawdę ogarnęła. Ale on pachniał przyjaźnie. I mocno dobrze, choć conajmniej dziwnie, pod tym sklepowym sprayem. I przez to się tak rozkleiłam.
-Głupie to głupie święto! Nikt mnie nie kocha, on się ze mną rozstał bo został we Francji a teraz ten idiota najpierw pociesza, potem przychodzi i całuje a potem każe mi się wynosić! - wyłam, przytulając się jakoś do jego ramienia i obejmując go drobnymi rączkami. Co z tego, że nie wiedział o czym mówię. Może potem mu wyjaśnię. Gdy się dowiem, jak się nazywa.
Ja też pachniałam. Mydłem, którym myłam się rano. Owocowym szamponem, którym myłam czarne, lśniące włosy. I bzem, dzikim bzem moich pefrum. I zapewne trochę łzami, trochę płaczem i bardzo mocno żalem.
Płakałam i płakałam, aż zaczęłam się troszkę uspokajać. Nie, w sumie bardziej, to dusić. Ale to zmusiło mnie do nieco cichszego szlochu, chociaż łzy wciąż wielkie płynęły mi po policzkach.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Pią Lut 25, 2011 6:01 pm

Ładnie pachniała.
Trochę jak... dom. I wcale nie porównuje jej do starych map, suszonych grzybów, owoców, zboża, odświeżaczy powietrza i materiałów, z których budowaliśmy modele planet. Nie. Pachniała ładnie, domowo, jak jedna z sióstr, a jednak inaczej. Grunt, że chciałem jej pomóc.
Co za ulga, że na czarnej koszulce nie widać plam. Będzie widać na szaro - granatowej koszuli. Ale w tym momencie to mnie nie interesowało.
- Spokojnie. - pocieszałem ją cicho, i wyciągając rękę (tą nie - obejmowaną), objąłem ją. Przyjaźnie. Tak czułem się dawno, dawno temu, gdy ktoś dokuczał mojej młodszej siostrze. Skopałem go, ale nieźle się bił. I kiedy wróciłem do domu, to chociaż mnie bolało pocieszałem ją, kiedy zwierzała mi się z okropnych wyrażeń jakie usłyszała. Ale wtedy leżeliśmy na dywanie pod biurkiem taty.
- On nie jest ciebie wart, znajdziesz sobie kogoś odpowiedniego. Bo fajna jesteś. - stwierdziłem po prostu. Żebym ja też znalazł sobie kogoś dla mnie... Umiejętność bycia starszym bratem przydawała się w życiu.
Uspokajająco pogłaskałem ją po głowie, na chwilę zapominając o swoich problemach. Jakby była moją czwartą siostrą.
Fajna była.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Sob Lut 26, 2011 5:51 pm

-A wiesz jaki on miał kolor ładny! - jęknęłam, pociągając nosem i przytulając się mocniej do jego ramienia. I niuchając sobie ten przyjemny zapach, przy okazji. Jakoś mi nie przeszkadzało, że go nie znam, że moczę mu koszulę i że właśnie zwierzam mu się z czegoś, czego na pewno nie zrozumie, póki mu nie wyjaśnię. A to pewnie stanie się szybko, bo czułam że pękł mi bąbelek z gadatliwością. A wylewna to zawsze byłam.
-Ja nie wierzę, że on jest taki złyyy...! Nikt kto ma taki śliczny kolor, nie może być taki niedobry!- kontynuowałam, wspominając sobie jak pierwszy raz zobaczyłam barwy pana Gabrysia. To ciepłe lśnienie jego osoby, kojące złoto i silny brąz. Kolory się nie myliły, mówiły do mnie zawsze szczerze i bez oszukiwania. Jak człowiek się zmieniał to i kolory mu się zmieniały. On ciągle, ciągle miał takie śliczne, takie miłe....
-Tak nie może być, ja nie rozumiem... - płakałam. I tuliłam się do niego coraz mocniej, bo gdy się tak tuliłam, to lepiej mi się oddychało. Łezka po łezce było ich mniej, kończyły się już. Może to z odwodnienia. I już tak nie szlochałam. Więc gdy uznałam, że uda mi się wykonać pełen, spokojny oddech, podniosłam się trochę i spojrzałam na chłopaka, który jeszcze przed chwilą służył mi za przytulankę i przyjaciółkę w jednym.
Ładny był. Taki słodki, choć zupełnie inaczej, niż Cookie. James był niedobry, niegrzeczny, taki co trzeba na niego krzyczeć, tupać nogą i grozić palcem. A ten tu pan miał buzię i oczki dobrego dziecka. No, może chłopca. Okej, może i faceta. Ale na pewno w oczach miał taką samą dziecinność jak ja - najlepszą możliwą wersję, moim skromnym zdaniem. Umiejętność cieszenia się życiem i nieprzejmowania problemami. Czasami zastanawiało mnie, czy ja te rzeczy czytam tak po prostu, czy to część mojej mocy.
Zamrugałam, chcąc przegonić wilgoć ze zmęczonych i zapewne zaczerwienionych tęcz.
-Jestem Ianny, tak w ogóle. - powiedziałam, spoglądając na niego z góry. A smutna mina powoli i płynnie przeszła mi w lekki uśmiech. Od tego patrzenia, na jego śmieszne, radosne oczęta. Bo mimo że sam był smutny, to w oczach miał radość. Po prostu ją miał i już.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Sob Lut 26, 2011 8:15 pm

Wiecie jaki jest pożytek bycia najstarszym bratem w rodzinie z kosmosu? Że jesteś kimś zupełnie wyjątkowym. I teraz chwila, wyjdźmy ze mnie i spójrzmy obiektywnie. A więc, przemówi autorka.
Eddie był osobą, która zawsze była podporą dla innych (głównie rodzeństwa, ale innych też), i nawet jeżeli miał dużo własnych problemów, to wolał pomagać innym. Może ze względu na to, że od początku był tym 'najstarszym' i tym, z którego brano wzór. Więc zawsze starał się więcej zwracać uwagi na innych, niż siebie. Ale tak po prostu było, nie miało związku z jego chceniem czy niechceniem. Taki był.
Koniec.
Spojrzałem na nią uważnie. Była takaaa... ładna. Nie powalająco piękna, nie. Trochę jak siostra, a jednak urocza. Znaczy, one też były urocze, ale... w inny sposób. Taki siostrzany. Zresztą, nieważne.
- Eddie. Ten od planet. - wyjaśniłem, coby nieporozumień nie było. Pomimo problemów, zawsze zachowywałem optymizm, który nazywano w niektórych kręgach naiwnie dziecięcym.
Taaa.
- Miło mi cię poznać Nelle. - stwierdziłem, uśmiechając się lekko.
Mówiłem, że fajna jest?
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Sob Lut 26, 2011 8:35 pm

Wywróciłam oczami, na jego komentarz. Miło? Jakie miło, przecież zmoczyłam mu koszulę, zafundowałam guza na głowie i paplałam niezrozumiałe głupoty. To mi było miło, bardzobardzo miło go poznać. Bo był ładny, tak bezpiecznie ładny. I miał takie duże oczy. I miał w tych oczach tą odpowiednią iskierkę, która przeskakiwała do moich oczu i poprawiała mi humor. I unosiła mi kąciki ust, przywracając mój wieczny uśmiech. Na razie jeszcze trochę nieśmiały, a może raczej wątły, bo śmiała i otwarta byłam zawsze. Tak jak teraz, gdy z powrotem położyłam na nim głowę, przytulając policzek do jego piersi.
-Mi bardziej miło. - odparłam, a mój głos już tak nie drżał. I oddychanie przychodziło mi łatwiej. Uśmiech był lekarstwem na wszytko, od zawsze! A jego przyjemny zapach i miłe ciepło ciała podgrzewały mój uśmiech. Mocno. I już po chwili w moich tęczach pojawiły się ogniki wiecznego optymizmu. Objęłam jego szyję ramionami, wdychając sobie miły zapach i przytulając się i go.
-Dziękuję Eddie. - zamruczałam po chwili, a trzeba przyznać, że było to prawdziwie kocie mruczenie. Takie, jak tylko niewielu ludzi umie z siebie wydobyć i takie, jakie potrafią robić małe, czarne kotki gdy je wziąć na kolana.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Sob Lut 26, 2011 9:14 pm

Uśmiechnąłem się, bez wahania obejmując ją wolną ręką. Po drugą się podpierałem, uważając na to, by znów nie walnąć się w moją cudną łepetynkę. Ja nie lubię mieć guzów, serio. Ale dla takiej znajomości, to warto. I ja mam bardzo mocną główkę, naprawdę!
- Nie, bo mi bardziej. - uświadomiłem ją, drocząc się. W oczach zalśniły mi dodatkowe iskierki wesołości. Naprawdę była fajna. Młoda. Młodsza chyba od Maureen. Jak piąta siostrzyczka. Mogłaby być dziewczyną Neptuna. Chociaż nie. On nie zrozumiałby jej subtelnego humoru, delikatnej osobowości, nie doceniłby cudownego błysku w kilkukolorowym oku, nie byłby w stanie podziwiać idealnego kształtu jej miękkich (był pewien, że są miękkie) ust, nie zakochałby się w jej drobnym ciałku pełnym energii...
Nie.
Dotarło to do mnie zbyt późno. I przeraziłem się. Nie, tylko nie to. Nie mogę przecież zakochać się w dziewczynie, która byłaby bardziej odpowiednia dla mojego młodszego brata! To przecież istny absurd, niemożliwość. Nie wyrażam zgody, nie podpisuję się pod tą umową.
- Ależ to nic wielkiego. - stwierdziłem. Była taka cieplutka, tak doskonale wpasowywała się w moją sylwetkę... Nie myśl o tym, Ed. Nie rób tego. To złe. To karygodne. Nie tak powinno być.
Musnąłem ustami jej gładki policzek, pogłaskałem po głowie i odsunąłem się na bezpieczną odległość. Ale złe myśli nadal były.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Sob Lut 26, 2011 9:27 pm

-Nienienienie! - odmruknęłam, absolutnie nie mogąc się zgodzić z jego oceną sytuacji. Jak w ogóle mógł myśleć, że to jemu było milej w tej sytuacji? Przecież to ja tuliłam się do niego i opierałam sobie policzek na jego piersi. I wciąż oddychałam jego kojącym zapachem. I wciąż było mi od niego cieplej. I przytulał mnie też. Obejmował właśnie tam, gdzie lubiłam najbardziej, w talli, choć pewnie zrobił to przypadkiem. A gdy jeszcze pogłaskał mnie po włosach, musiałam zamruczeć znów, tym razem głośniej. I jeszcze głośniej, gdy pocałował mnie w policzek. To było takie dobre, z jego strony!
Takie inne, od tych wszystkich podłych sukinsynów za którymi uganiały się moje emocje od ładnych paru lat. Najpierw Louis, we Francji, który był taki okrutny, że powiedział mi "no to cześć" i sobie poszedł, gdy dowiedział się, że muszę wyjechać. A potem Cook, który chociaż jest fajny, to jest sukinsynem, bo tylko by chciał mi się dobrać do majtek. I Shaque, który nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. No i oczywiście Pan Złoto, który potraktował mnie tak obrzydliwie. Tak wstrętnie, że aż nie mogłam o tym myśleć.
-Nie idź... - jęknęłam troszkę, gdy się odsunął. To było jak odruch bezwarunkowy - uciekło mi jego ciepło, przypłynęły mi łezki do oczu. Zwłaszcza, że przed chwilą znów pozwoliłam moim myślom zboczyć na te niefajne tematy. Nie, nie mógł sobie iść ode mnie. Wtedy czułabym się jeszcze gorzej, niż przedtem. Nie mógł iść, nie mógł, bo jego zapach mnie uspokajał. A jak nie będę uspokajana, to znów będę szlochać. Czułam to w ścięgnach, jak górale pogodę w kościach.
-Znaczy... proszę nie idź? - dodałam, spoglądając na niego z nadzieją i walcząc z łezką która próbowała wydostać mi się z oka. To było takie głupie, znów płakać. I zamiast się uśmiechać, to czuć mimowolne drżenie wargi. I szkoda, że spotkał mnie w takiej sytuacji. Bo pewnie zaraz ucieknie od takiej płaczliwej dziewczynki. Nikt nie lubi ludzi smutnych. A ja przecież zazwyczaj byłam wesoła i wolałabym, żeby spotkał mnie szczęśliwą. Wtedy może by mnie lubił. A tak pewnie sobie pójdzie i będzie tragicznie. O bogowie.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 11:24 am

Uśmiechnąłem się tylko. Przekomarzanie się, kto bardziej kogo lubi to idealna zabawa, ale zaraz później dostrzegłem w jej oczkach kolejne łezki. I chociaż bardzo się bałem, że znów zacznę myśleć nie o tym co trzeba, to nie mogłem jej tak zostawić. Z problemem, w uroczej koszulce z Gryffindoru, która podkreślała aksamitny odcień czerni jej miękkich włosów pachnących owocowym szamponem. Najchętniej wtuliłbym w nie twarz, ale...
Nie mogłem.
- Nie pójdę. - uspokoiłem ją, gładząc wierzchem dłoni po policzku. Z czułością. Może odrobinkę zbyt dużą. Chociaż, tak nawet w miarę. Na wszelki wypadek nałożyłem sobie na czubek głowy tarczę fizyczną, kiedy zmieniałem sposób siedzenia. Skrzyżowałem nogi, i UWAGA! nie walnąłem się! Potem tarcza znowu zniknęła. I uśmiechałem się do niej.
- Nie płacz. - stwierdziłem, przyciągając ją do siebie. Nie chciałem, żeby była smutna. Ani zła. Najlepiej, jakby ciągle się uśmiechała. I nie miała problemów. Oj, a ja jej w tym pomogę!
- Nawet jeżeli źle trafiasz, to i tak po świecie gdzieś chodzi ten stworzony dla siebie. Może nawet jest w Rezydencji. - może nawet siedzi obok ciebie, cholewcia. Tego nie dodałem. No sory, za stary jestem. A ona i tak pewnie będzie wolała znaleźć we mnie dobrego przyjaciela, niż adoratora.
To mogło by zniszczyć tak piękną przyjaźń, która już kiełkowała.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Nie Lut 27, 2011 11:50 am

-Już nie będę, obiecuję. - odpowiedziałam, kiwając szybko głową i unosząc znów na niego oczy. I dla poparcia moich słów, uśmiechnęłam się lekko. Trochę się do tego uśmiechu przymusiłam ale i tak był niezły. Bo już po sekundzie całkiem szczery. To od patrzenia na jego złote oczęta. Ciepło w nich było.
Ale on cały też był ciepły, a ja po płaczu zawsze dostaję dreszczy, dlatego przytuliłam się znów do niego. przysuwając całkiem blisko i obejmując go ramionami. Był duży. Jak wszyscy z resztą, w porównaniu ze mną. Tak to już jest, nie mieć nawet metra sześćdziesięciu i być szczupłą. Dzięki bogom, że nie byłam jeszcze koścista do tego, bo już chyba traktowano by mnie jak dziesięciolatkę. A tak oceniano mnie przynajmniej na jakieś piętnaście. Mały wzrost i taka już twarz. Plus te oczy, które nie wiedzieć dlaczego nadawały mojej buzi jeszcze dziecinniejszego wyglądu. Dobrze, że przynajmniej figurę miałam całkowicie kobiecą, bo inaczej to już chyba nikt by na mnie nie spojrzał. A tak patrzyli. I zostawiali potem samą. Więc w sumie, co mi z tego...
Naprawdę dobrze pachniał. Mogłabym tak wtulać się jego tors bez końca i oddychać sobie jego zapachem. Grzałam się jego ciepłem i tylko połową ucha słuchałam, co tam do mnie mówił. O tym, że kogoś znajdę? Wszyscy zawsze tak mówią. Najczęściej, jak kogoś mają. I próbują pocieszać tych samotnych, chcą być tacy mili i mądrzy. Ale im to łatwo mówić, jak już ktoś ich kocha.
Spojrzałam do góry, na niego, z miną świadczącą o małym wyrzucie i... Tak, światełkiem w oku, który świadczyło tym, że kolejny szalone pomysł wpadł do Iannowej głowy. Jaka ja jestem nieznośna.
-A ty masz kogoś, prawda? - zapytałam podejrzliwie, ponieważ ta informacja była mi niezwykle potrzebna do kontynuowania małego spisku. Była wręcz strategiczna, do jego rozwoju.
- Tą jedyną, stworzoną dla Ciebie? I taką dobrą? - dodałam, uśmiechając się leciutko. Prawdę powiedziawszy, to chciałabym, żeby miał. Był taki dobry i taki miły. To byłoby okropne, gdyby był sam i smutny. Taka sytuacja byłaby niedopuszczalna. Właśnie go poznałam i już wiedziałam, że skoczyłabym za nim w ogień. Dla mnie, to już był przyjacielem. Po prostu miał w sobie to coś, co do mnie pasowało. I też się nie przejmował. Był i robił to dobrze. A ja tak miałam z ludźmi, że kochałam często od pierwszego wejrzenia i bardzo mocno. I niezwykle ciężko było sprawić, żebym przestała kochać. Takie idiotyczne zaprogramowanie mojego organizmu. No dobrze, może to i było fajne. DLA NICH. Naprawdę robiłam dla ludzi wiele i zawsze byłam gotowa pomóc. Ale dla mnie to była często kiepska sprawa. No ale co z tego, skoro taka już byłam? Ianelle = kochanie. Ktoś tam na górze miał naprawdę idiotyczny pomysł. Musiało mu się cholernie nudzić.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 12:08 pm

To pytanie o jedynej zabolało. I wcale nie dlatego, że było niedelikatne, czy coś. Po prostu... przypomniała mi się Stephanie i Justin. Razem, na zabawie w sylwestra, na którą wprawdzie nie poszedłem (widzieć ich to byłaby istna katorga), ale doskonale sobie wyobrażałem. Ona nie traktowała mnie poważnie. Jak wtedy, kiedy wróciła po 'urlopie' i na mój prezent tylko się roześmiała, a potem mnie zostawiła, żeby zgarnąć następne. A tak naprawdę pewnie poszła do niego. Zresztą, nawet jeżeli rzeczywiście miała problem z wyborem, to nie będę jej utrudniał. Niech sobie pójdzie w świat ze swoim Romeem, i niech już więcej nie patrzy na mnie, żeby mnie w serduszku nie bolało.
- Nie mam. Woli innego. I chyba jednak nie jest dobra. - wydusiłem w końcu z siebie. Trochę nieśmiale. Bo to było żałosne. Rozumiem, zraniona śliczna dziewuszka, ale ja? Ponad dwudziestoletni facet? Inny by wzruszył ramionami i znalazł sobie jakąś pannę i łóżko. Ja nie potrafiłem. Nie rozumiałem, jak te wrażliwe istoty można traktować przedmiotowo, bez serca, źle. Ranić, porzucać i jak gdyby nigdy nic bawić się dalej. To nie byli faceci. To były dzieci, którym przypadkowo trafiło się, że dziewczyny zapomniały o tym, że są źli. Ale trzeba przyznać - nieraz same prowokowały. A potem się dziwiły.
Ale Nelle taka nie była, z pewnością.
- Pozostaje... tylko... wierzyć... że jej się ułoży. - wymusiłem na sobie uśmiech, i zaraz później zacisnąłem usta, zwracając głowę gdzieś w bok. Dlaczego taki byłem? Dlaczego musiałem być tak zakochany? Dlaczego wcześniej naiwnie wierzyłem, że to jednak mnie wybierze? Przecież to bez sensu.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Nie Lut 27, 2011 12:22 pm

O nie. Nienieninee. Niee. Tak nie mogło być. Smutek w jego oczach zabolał mnie bardziej, niż wszystkie złe wspomnienia, które przepływały mi od paru dni przez umysł. Nie mogło mu być źle! Absolutnie nie mogłam się na to zgodzić. Ja to co innego. Ja w końcu byłam tak zaprojektowana, żeby kochać. Więc musiałam być też przystosowana do znoszenia związanych z tym konsekwencji. No i ja byłam twarda, ja byłam silna. Nie bałam się stromych tras narciarskich, nie bałam się silnego wiatru na morzu i nie bałam się brykających, złośliwych koni. Ja byłam już zaprawiona w znoszeni takich różnych niedogodności jak ból. I jak cierpienie. I jak smutek też.
Ale jemu nie wolno było tego znosić! Miał za dobre oczy. I za dobry zapach i za miłą twarz. I już za bardzo go lubiłam. A ton, jakim mówił o tej jakiejś dziewczynie, łamał mi serce bardziej, niż okrutne słowa Gabriela.
-Och, chyba nie jest... - powiedziałam w końcu, nieco sparaliżowana przerażeniem związanym z jego smutkiem. Mogłam go przecież o to nie pytać i nie myślałby o tym i nie byłoby mu tak źle. A skoro już to była moja wina, musiałam temu zaradzić.
Przytuliłam go mocno, bardzo mocno, obejmując go wciąż rękami. Pocałowałam go tam, gdzie akurat miałam usta, czyli gdzieś w okolicach splotu słonecznego.
-Nie martw się, nie smuć. Jesteś za dobry, żeby się smucić! -i już, już było po moich planach. Bo chciałam powiedzieć coś innego, coś mądrego i przemyślanego. Coś, co może było by również rozsądne. Ale na to było już za późno, ponieważ znów mówiłam z serca.
-Jesteś kochany, że mnie pocieszyłeś. Nie pozwalam Ci być nieszczęśliwym! - i rzeczywiście nie miałam zamiaru mu na to pozwolić. Co prawda nie byłam pewna, czy moje plany i moje sposoby na wywołanie u niego uśmiechu zadziałają, ale miałam silne, wiedźmie przeczucie, że tak. A moje wiedźmie przeczucia rzadko się myliły, można było im ufać.
-Ja mogę być Twoją jedyną, jak chcesz, wiesz? I już nie będziesz smutny, dobrze? - zaproponowałam, unosząc głowę i spoglądając na niego poważnie. Owszem, uśmiechałam się, ale to był rodzaj ciepłego, kochającego uśmiechu. I widać było, że mówię całkiem serio. - Nie chcę, żebyś był smutny! - dodałam jeszcze. - A przy mnie nie będziesz, bo już Ci przecież obiecałam, że nie będę więcej płakać!
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 2:12 pm

Uśmiechnąłem się tylko dość nieporadnie.
- Chętnie skorzystałbym z propozycji, ale gdyby była przemyślana. - stwierdziłem wesoło. Głosik z głowy wrzeszczał: 'Spadaj głupku, przecież tego chcesz! A jak ty nie chcesz, to ja chcę, więc się wypchaj z przemyśleniami!'. Ale ja jestem od niego mądrzejszy. Żartowała przecież. Chciała mnie pocieszyć. Nie wątpiłem, że by do mnie pasowała idealnie. Ale zwykle tak bywa: ktoś do ciebie świetnie pasuje, kochasz go. Bez wzajemności. Nie chciałem, by było tak jak ze Stephanie. Zakocham się, powiem jej to, a ona - może i z dobrymi chęciami - ale mnie kochać nie będzie. Będzie wolała innego, a ja będę tylko niepotrzebną przeszkodą do jej szczęścia. I jaki w tym sens? Żaden. Przecież miłość polega na tym, że pragnie się, by druga osoba była szczęśliwa. Wbrew temu, co twierdzi ta szajka Rezydencji, to nie pożądanie.
- Nie będę smutny, jeżeli ty nie będziesz smutna. - stwierdziłem mądrze, targając lekko jej krótkie, czarne włoski. Miała takie urocze iskierki w swoich ślicznych oczkach. Tak doskonale pasował do niej uśmiech. Niektórzy, śmiejąc się, wyglądali jak potwory, a ona nie - to była idealna kompozycja, Ianelle i uśmiech. Nie, Ianelle i radość.
Chciałbym jej powiedzieć, że jest cudowna. Ale to byłoby złe. I wszystko by zepsuło.
Pogładziłem wierzchem dłoni jej policzek, odrobinę się przysuwając. I moja twarz znalazła się niezwykle blisko niej, jej oczy naprzeciw moich i... usta też.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Nie Lut 27, 2011 5:43 pm

Zrobiłam skonsternowaną minę.
-A skąd myśl, że nie była przemyślana? - zdziwiłam się bardzo szczerze, unosząc brwi i przyglądając mu się podejrzliwie. Cóż, w myślach to on na pewno nie czytał, bo wtedy by wiedział, że mówiłam bardzo serio. I jak na mnie, to przemyślałam moje słowa niezwykle długo i dokładnie. Zazwyczaj mówiłam od razu po pomyśleniu, a w tej sytuacji przecież poświęciłam nawet chyba aż kilkanaście sekund na zastanowienie! Powinien to docenić. Ale jak mówiłam, raczej nie czytał w myślach. To go usprawiedliwiało.
-A będziesz też szczęśliwy, jak ja będę? - zapytałam natychmiast, po jego kolejnym stwierdzeniu. - Wtedy miałbyś zapewnioną radość do końca życia! - powiedziałam trochę głośniej, rozpromieniając się cała. Znów uśmiechałam się szeroko, jak co dzień, jak wtedy, gdy biegałam po śniegu i bawiłam się w wojnę na śnieżki sama ze sobą. Zaświeciły mi się tęcze oczu, uniosły się moje policzki. Nawet piegi zdawały się zamigotać, choć może to było tylko takie złudzenie, pochodzące od moich wciąż lśniących kolorowo włosów.
Ach, jakie to było miłe, gdy się nimi bawił! Uwielbiałam gdy ktoś dotykał mojej fryzury - była tak zaprojektowana, aby wyglądać lepiej za każdym razem, gdy ją się poruszyło. A poza tym jego palce miały wyraźny talent do bawienia się moimi kosmykami. Dopiero teraz zauważyłam też, jak fajne miał dłonie. Teraz, gdy gładził mój policzek, wpatrując się we mnie z uśmiechem. Nie mogłam oderwać wzroku od jego jasnych oczu. Tyle było w nich uczuć, tyle ciepła i światła! Podobało mi się to.
Świadomie nie zauważałam, jak coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. To działo się naturalnie. Gdy on przysunął się nieco, ja zrobiłam to samo. On jeszcze i ja zaraz też. Jak dwa magnesy, pasujące do siebie puzzle. Czułam już jego ciepły oddech mieszający się z rozkosznym zapachem. To było takie miłe! A nasze twarze były już bardzo blisko siebie.
Czy to był mój ruch, czy jego? A może obydwoje uczyniliśmy to samo w jednej chwili? Nie miałam pojęcia. Ale nagle zdałam sobie sprawę, że czuję jego miękkie usta na swoich wargach i że obejmuję ramionami jego szyję. Co się stało? Co się działo z moją głową i co tak szaleńczo fruwało w moim brzuchu? Było mi rozkosznie, gorąco na policzkach i ciepło... gdzieś pod lewą piersią. Podobało mi się. I przysunęłam się do niego bliżej, mocniej przytulając się do jego ciała.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 6:53 pm

Patrzyłem w jej piękne oczka, z zachwytem przyglądałem się uroczemu uśmiechowi. Była ciepłem i dobrem, czymś co nieświadomie dawałem innym. Przypominała mi nieziemską zjawę, dużo lepszą od ludzi, a jednak dziwnie do nich podobną i pomagającą im. Była niczym iskierka, promyczek... Dziewczyna, która była sobą i jednocześnie światłem. Musiałem przyznać, że nie jest klasyczną pięknością. Zresztą, nieważne czy kobieta jest piękna, czy też nie. Nelle miała w sobie coś, co nie pozwalało mi oderwać wzroku, stracić ją z oczu choćby na sekundkę. Więc patrzyłem.
A zaraz potem obejmowałem ją w talii, całując ją najczulej jak można. Miała bardziej miękkie usta, nawet niż sobie wyobrażałem. Pocałunek przywoływał mi pod przymknięte powieki miliony kolorów, który potrafi przybrać promień padający na kroplę wody. Ciepłe barwy defiladowały mi przed oczami, a ja trzymałem ją, bojąc by nie rozpłynęła się między moimi palcami jak mgła. Czułem się tak, jakbym dążył do tego momentu przez całe życie, chociaż wcale o tym nie wiedziałem. Ale pojawiała się w moim umyśle myśl. Natrętna, niedobra myśl, którą odrzucałem, ale uparcie wracała. Nie była miła. Wzywała do opamiętania, zastanowienia. Choć na sekundę.
Właśnie dlatego, kiedy oderwałem się od jej słodkich ust, musiałem przywołać się do rozsądku.
- Tak... nie powinno być. - szepnąłem, nie mogąc się zmusić do puszczenia tej kruchej istotki. Chciałem ją chronić, opiekować się nią. Ale nie mogłem. Była zbyt młodziutka, na moje oko szesnastoletnia.
- To nie powinno się zdarzyć. - powtórzyłem, a uścisk moich ramion nieco zelżał. Odwróciłem głowę gdzieś w bok, chcąc by po prostu się roześmiała i potraktowałaby jak doskonały żart.
Tak byłoby najprościej.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Nie Lut 27, 2011 8:21 pm

Moje oczy zawsze zamykały się same w takich sytuacjach. Lecz wzrok już nie był mi potrzebny, by rozkoszować się smakiem jego ust i wszechogarniającym zapachem jego ciała. Tuliłam się do niego może nawet trochę za mocno, jakbym bała się, że zaraz zniknie, a ja spadnę w jakąś przepaść. Odwzajemniałam jednak delikatność z jaką mnie całował. Można by nawet rzecz, że byłam ciut nieśmiała, lecz to chyba tylko dlatego, że wciąż nie do końca zdawałam sobie sprawę, co się dzieje. Było mi tak niezwykle dobrze! Ludzie chyba nazywali to uczucie motylami w brzuchu. Tylko czy to było właściwe określenie? Na pewno niewystarczające, by opisać ogrom doznań.
Barwy i obrazy śmigały w moim umyśle. Sny na jawie, czarujące wytwory mojej wyobraźni, którymi tak strasznie chciałabym móc się z nim podzielić właśnie w tej chwili! Czułam się bezpieczna, czułam się właściwie. Jakby w jego ramionach, gdy nasze usta ocierały się miękko o siebie to był stan, do którego byłam stworzona. I żadne złe myśli nie zakłócały mi tej chwili. Każdy z moich głosów, które od czasu do czasu doradzały mi jak postąpić, milczał w tym momencie, równie jak ja zachwycony tym, co się działo.
Krótki oddech, gdy nasze usta oddaliły się na milimetr. Myślałam, że ledwie na sekundę, by zaraz znów spoić się w jedno, lecz on cofnął się jeszcze, szepcząc jakieś słowa, których sens nawet do mnie nie dotarł. Kolejny oddech. I jeszcze jeden, by tlen dotarł do szarych komórek.
Opuściłam lekko głowę, nie cofając się jednak i nie zabierając rąk, którymi wciąż obejmowałam jego szyję. Jedna z moich dłoni zawędrowała w międzyczasie na jego głowę, a moje palce wplotły się delikatnie w jego włosy.
Nie chciałam podnieść wzroku, ponieważ bałam się tego, co mógłby jeszcze powiedzieć. Albo tego, co mogłyby zrobić moje oczy. Przecież mu obiecałam, że nie będę. Więc patrząc gdzieś na swoje kolana, na których klęczałam, szepnęłam tylko:
-Mi się podobało. - W moim głosie słychać było lekką wesołość. Chciałam powiedzieć coś zupełnie innego, coś co bardziej pasowałoby do chwili ale... Te słowa same wyrwały mi się z ust, przywołując również na nie lekki uśmiech. Bo kurcze, podobało mi się. Niezależnie od całej sytuacji i tego, że jeszcze chwilę wcześniej płakaliśmy razem ze złamanymi sercami.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 8:46 pm

Zacisnąłem zęby. To było takie... cudowne. I chciałem jeszcze. Ale wiedziałem, że nie mogę. Że robię krzywdę sobie i jej. A szczególnie jej. Tego nie chciałem. Niczego nie chciałem, tylko znów ją pocałować. No to świetnie...
- Ale to nie jest dobre, Ianelle. - stwierdziłem w końcu, zrozpaczonym tonem. Co ja sobie wyobrażałem? DO JASNEJ KURTAŁKI, JA MAM DWADZIEŚCIA TRZY LATA! Nawet jeśli twierdzą, że mam podrobiony dowód i akt urodzenia. To już nie moja wina, że mam bardzo optymistyczne podejście do życia, a ono się nie podoba tym ponurakom z Rezydencji. Znaczy, nie podoba się. A w rzeczywistości najbardziej by chcieli słuchać o jakichś Dżastinowych sedesach. Znaczy, ja też miałem na ten temat dużo do powiedzenia, bo jak byłem mały, to moim ulubionym miejscem w takim dużym sklepie meblowym był regał z wyposażeniem łazienki. I tam była caaaała ściana od góry do dołu w deskach klozetowych z różnymi wzorami (na przykład eee... z marchewką). I wskazywałem różne paluszkiem, i wybierałem po jednej dla kogoś znajomego, żeby pasowała. I tak bym chodził i chodził, ale raz wybrałem dla cioci deskę z taką żabą z Muppetsów, a ona wolała tamtą świnkę. I przestała mnie tam zaprowadzać. To z kolei chodziłem wzdłuż ściany i siadałem po kolei na sedesach. I wybierałem najwygodniejszego tego tygodnia. Początkowo doradcy sklepowi mnie gonili (a ja, hihi, chowałem się w prysznicach), ale potem się przyzwyczaili i jak wybrałem najwygodniejszy do przyklejali do niego taki znaczek, mnie na nim sadzali i dawali płaszcz z firanki, koronę z palety kolorów i berło z tykwy. I siedziałem na środku sklepu, a potem dostawałem cukierki od kupujących. Więc wydaje mi się, że jednak ja mam w tej kwestii więcej do powiedzenia. Ale wracając.
- Chociaż... mi też się podobało. - wyznałem, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej i wtulając twarz w jej bujne włoski.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Nie Lut 27, 2011 9:17 pm

Prychnęłam w odpowiedzi na jego słowa. Znów nie zastanawiając się ani chwili nad ewentualnymi konsekwencjami takiego komentarza. Prychnęłam jak mała kotka i uniosłam na niego spojrzenie roześmianych oczu.
-Nie widzę w tym nic złego. - powiedziałam z uśmiechem, przekrzywiając lekko głowę, by zobaczyć jak wygląda z takiej perspektywy. Cóż, również cudownie. I te jego świecące ciepłem oczy... Nie rozumiałam tylko, skąd się brała u niego ta wątpliwość. To znaczy przychodziły mi jakieś pomysły, że może dlatego, że mnie nie znał. Albo dlatego, że mu się jednak nie podobało. Albo może jednak miał dziewczynę. Ale jakoś mi się to wszystko nie zgadzało, brakowało jakiegoś elementu... Nie mogłam rozgryźć tej sytuacji.
Objęłam go ciaśniej ramionami, przyciągając go do siebie. A bardziej to siebie do niego. Chciałam być po prostu bliżej jego ciepła, czuć jego zapach jeszcze wyraźniej i pozwolić by mnie ogarnął. Dlatego przysunęłam się jeszcze, w końcu siadając mu na kolanach. A może bardziej pomiędzy nogami, jako że siedział po turecku. I przytulałam się wciąż do niego, nieco bokiem, lecz tak było mi dobrze. Wdychałam jego zapach i zamknęłam oczy, nie przejmując się niczym.
Jego bliskość była jakimś dziwnym eliksirem. Nie rozumiałam jak to działa. Przecież dopiero go poznałam. I musiał być przynajmniej dwa lata starszy, chociaż to akurat nie miało żadnego znaczenia. Osobiście uważałam, że facet powinien być starszy. Ale to tak, jeśli o związkach mowa, a my przecież tylko padliśmy sobie w ramiona.
-Ja bym chciała jeszcze. - zamruczałam mu gdzieś w okolicach szyi, którą co chwilę całowałam leciutko i delikatnie. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Jego skóra pachniała po prostu tak rozkosznie, że chciałam ją całować bez końca.
Jedna zabawna myśl przeszła mi przez głowę. Jak ciekawie musieliśmy wyglądać! Siedzieliśmy przecież pod stołem do ping-ponga, tuląc się do siebie i nic dookoła nie widząc. Dwoje wariatów, których światy nagle zlały się w jedno.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Nie Lut 27, 2011 9:40 pm

Jęknąłem. To było zbyt trudne, opierać się tej uroczej istocie. Bolało, jakbym odrywał sobie po kawałku serca. Raniłem siebie, jak jakiś emo sadysta. Bo szczerze mówiąc, nadal nie widzę różnicy. Nic dziwnego, że tętno mi przyspieszyło, a głos stał się urywany i żałośnie smutny.
- Bo... My się dopiero znamy. I ty sama mówiłaś, że go kochasz. Poza tym jestem dużo starczy. A poza tym, chciałbym żebyś była moją walentynką, a najlepiej od razu dziewczyną, bo jedyną już jesteś. - wydusiłem wreszcie, tuląc ją do siebie jak najmocniej mogłem, nie robiąc jej jednocześnie krzywdy. Potem znowu opadłem na plecy. A ona wylądowała na mojej klatce piersiowej. Więc zrozumiałe, że znów się całowaliśmy, tym razem nieco bardziej odważnie. To było uzależniające. Wystarczył raz, a ja już wiedziałem, że nie dam rady przestać, tak bardzo tego pragnę. Tak jak wtedy, kiedy chciałem szary samochodzik. Mama nie chciała mi go kupić, więc się rozbeczałem i położyłem na środku ulicy. Nie miała innego wyboru, więc dostałem samochodzik. Mam go do dziś. A raczej, jest w domu, w Wielkim Pudełku. Bo zabawki przechodziły wedle starszeństwa (no, na ogół...). Dziewczyny też się czasem moimi zabawkami bawiły, bo ja mam fajne zabawki. Jeżeli będę miał własne dzieci o kolorowych oczętach, to podzielimy Pudełko na dziewięć części dla każdego z rodziny. Chociaż, podejrzewam, że nie wszyscy znajdą sobie współmałżonka. A dzieciom z nieprawego łoża zabawek nie przyznajemy!
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Ianelle Pon Lut 28, 2011 1:14 pm

Chciałam mu coś odpowiedzieć, wyjasnić może, lecz gdy położył się na plecach, ja znów wylądowałam na nim, nasze usta się zetnknęły, a wszystkie myśli wyparowały mi z głowy. Liczył się tylko urwany w połowie oddech, oddany jak w ofierze, cudownemu smakowi jego ust. Liczyły się jego ręce i to, jak trzymał mnie na sobie, przytulając mocno lecz równiez z zaskakującą czułością. To było takie szczere! Tak inne, od udawanych gestów Cooka i Gabriela. Oni mieli w kazdym ruchu cel, zaś Eddie zdawał się cieszyć tą chwilą równie mocno, jak ja. Równie czysto. Czy to było w ogóle możliwe? Znając moje szczęście do facetów, raczej nie. Przerażająca myśl zakiełkowała w mojej głowie.
Jego słowa miały w sobei trochę racji. Przecież byłam zakochana w Gabrielu i to uczucie wcale nie zniknęło. Przecież poznałam Edwarda przed kilkunastoma minutami. Przecież zarówno w głowie jak i w sercu mniałam zamęt. Czy nie wykorzystywał tego po prostu? Czy rzeczywiście była jakaś różnica, pomiędzy nim, a głodnym moich majtek sukinsynem? Skąd miałam to wiedzieć, po kilkunastu minutach!? Co ja w ogóle wyprawiałam, całując się z jakimś obcym facetem!?
Jęknęłam, zamykając oczy i odsuwając się od niego. To było trudne. Jego usta były tak miękkie i miały tak cudowny smak...! Nie chciałam przestawać. Ale może miał rację, przecież to było niewłaściwe. Co my wyprawialiśmy? Jednak było mi zbyt błogo, bym mogła zdobyć się na bardziej zdecydowane posunięcia. Nasze twarze dzieliło może kilka centymetrów, a ja oddychałam płytko, nie śmiejąc spojrzeć znów jego piękne oczy. Wiedziałabym, że po raz kolejny pozwoliłabym mu na wszystko.
-Nie możesz być jakoś dużo starszy... - powiedziałam w końcu, chcąc dać sobie więcej czasu do namysłu. Co miałam zrobić? Czy odejść, czy kontynuować to, co właśnie zaczęło się rodzić pod tym stołem do ping-ponga? Byłam zagubiona w swoich uczuciach, a spotkanie go... Owszem, zaleczyło mój ból, lecz zaprowadziło jeszcze większy chaos w mojej głowie. I co ja teraz zrobię?
Westchnęłam, nie wiedząc co począć. Spojrzałam znów na niego, po raz kolejny zachwycając się barwą i światłem w jego oczach.
-Myślę... że mogę zostać Twoją Walentynką. - szepnęłam w końcu, uśmiechając się, lecz był to bardzo nieśmiały uśmiech, ewidentnie świadczący o moim zagubieniu. Chciałam pocałować go krótko, ledwie musnąć jego usta swoimi, lecz gdy nasze wargi się złączyły i znów poczułam ich cudowną miękkość... Pokusa była zbyt duża. Znów utonęłam w jego smaku, oddając się czułemu pocałunkowi.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Merkury Pon Lut 28, 2011 7:51 pm

To było cholernie trudne. Kolejny pocałunek, równie czuły jak poprzednie, choć jednocześnie inny od tamtych jak... jak różne są płatki śniegu spadające z nieba. Wydawałoby się - niemożliwe. W końcu, jest ich tak wiele, były już od dawna. A jednak... udowodniono, że dwóch takich samych nie uświadczysz. I chyba tak można to porównać.
Kiedy zdołaliśmy się od siebie oderwać, zmusiłem się do przytrzymania jej ramion z dala od siebie. Nie, żeby mi się nie podobało. Po prostu chciałem coś powiedzieć, a znając nasze zapędy, przerwałbym sam sobie w połowie, nie mogąc się powstrzymać.
- Posłuchaj mnie przez sekundkę, dobrze? - poprosiłem, starając się wyrzucić z myśli wspomnienie jej miękkich ust, które przecież miałem przed sobą i wystarczyło by się tylko lekko przechylić, by znów doświadczyć uczucia tego doskonałego ciepła rozlewającego się po każdym kawałku ciała, wypełniającego rany i wypierającego smutki jak w perwolu blek medżik. Ale musiałem mówić.
- Ja... nie chcę być w ten sposób pocieszycielem. - stwierdziłem w końcu. I tak, można to zrozumieć na wiele sposobów. Na przykład... bałem się, że jestem tylko plasterkiem na rany zadane przez tych idiotów i kiedy stanę się niepotrzebny, wyrzuci mnie ze złamanym sercem, a sama wróci do któregoś z nich, żeby znów ją zranił. Bałem się, że stanę się tylko chwilowym pocieszycielem, zabawką dla uspokojenia dziecka, której można się pozbyć, gdy stanie się niepotrzebna. Wolałem już nie zasmakować tego cudownego uczucia, a zostać przyjacielem. A kiedy znasz biel, szarość już ci nie wystarcza, prawda?
I dlatego patrzyłem się na nią z powagą i bólem jednocześnie, trzymając ją z dala od siebie. A to bolało chyba jeszcze bardziej niż siniak na głowie.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Sala gier Empty Re: Sala gier

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach