Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drewniany Salon

+17
Lemon
Venus
Aaron
Nessie
Meredith
Ethan
Florence
Mikaela
James
Konstanty
Delilah
Chupa
Napoleon
Ianelle
Sybilla
Ana
Mistrz Gry
21 posters

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Nie Sie 07, 2011 9:16 am

Uwaga z deszczem była tylko z powodu jego fascynacji taką pogodą. Miałam tak dobry humor, że mogłam czynić podobne rzeczy w pełni pojmując zdumione spojrzenia reszty rezydentów, że oto Anabelle jest dla innych miła i to miła bez powodu i jeszcze wygląda, że nigdy się nie upomni o zwrot uprzejmości. Zresztą teraz doprawdy każdą pogodę określiłabym mianem wspaniałej, bo czemu by taka nie miała być? Ktoś widział w niej coś dobrego, więc musiała być wspaniała.
- Mimo wszystko dla mnie tylko z tej strony szyby - rzekłam, obserwując grupkę ludzi, którzy jeszcze chwilę temu cieszyli się z przerwanej ulewy, ale ta bardzo szybko powróciła. Te krople były naprawdę zimne. Poczułam je na własnej skórze. Jednak jamesowy wzrok tak daleko nie sięgał. Skupiał się na kroplach i stąd jego kolejna wypowiedź. Przy nim zawsze można było spodziewać się podobnych refleksji. - Nigdy nie spodziewałabym się, że zwykła kropla przebywa taką drogę nim po prostu zniknie wśród innych towarzyszek. - Zapewne to z tego powodu, że pierwszy raz rozmawiałam z kimkolwiek o deszczu w taki sposób, a nie: jejku znów pada. Ile tak może? Resovoir był specyficzną osobą i przez te jego specyficzność co jakiś czas natrafiałam na jakieś pokręcone plotki o nim, bo rezydenci nie przepadali za aż tak odstającymi od reszty. Blokowałam sporo tych bzdur przed dalszym wyciekaniem.
Mimo wszystko przez to patrzenie na nasilającą się ulewę robiło mi się coraz zimniej. Odsunęłam się od okien, podążając do kanapy ustawionej w pobliżu kominka. Usiadłam na niej, porzucając buty, by móc nogi podciągnąć na mebel i objąć ramionami. Z takiej odległości mogłam spokojnie obserwować deszcz.
- Często tak robisz? - zapytałam w zaciekawieniu, przechylając głowę. Z moich ust często podobne pytania nie padały, bo wiedziałam jakie ludzie mają nawyki, ale to było dobre na pociągnięcie dalszej rozmowy. - Wiesz rozszyfrowujesz historię kropli wody - dokończyłam, jakby James nie domyślił się o co mi chodzi. Równie dobrze mogło chodzić o zamęczanie innych swymi obserwacjami, chociaż mi to nie przeszkadzało. Dzisiaj nic mi nie przeszkadzało.

to chyba tyle. zmiana daty i w ogóle
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Sob Paź 08, 2011 5:18 pm

/z takądś/


Uwielbiałem Wielki Salon. To miejsce było dla mnie samym centrum Rezydencji i jej życia chociaż wiedziałem, że niektórzy mieli na ten temat inne zdanie. Wymieniano takie miejsca jak Główna Jadalnia, basen, podziemia, a nawet gabinet Pouch jako środek grawitacji trzymającej to całe miejsce razem. Ja jednak wiedziałem, wiedziałem, że tak naprawdę to Wielki Salon gromadzi energię nas wszystkich.
To tu zawsze można było spotkać nowo przybyłych, to tu nawiązywano pierwsze znajomości, często będące zalążkami przyjaźni mającej trwać lata. Również tu nieraz czuć było zapach wzajemnej niechęci, gdy przypadkowo znalazły się w jednym pomieszczeniu dziewczęta o takich samych kolczykach czy bluzkach.
Zawsze gdy przekraczałem próg tego miejsca brałem głęboki wdech i zawsze aż zachłystywałem się miliardem unoszących się w nim woni. To tu historie z wielu dni i tygodni, historie wszystkich mieszkańców splatały się w jedną, cudowną sieć powiązań i rozpadów. Tu było wszytko.
Kochałem przesiadywać na wysłużonym, skórzanym fotelu stojącym w idealnej odległości zarówno od dymnego, aromatycznie gorącego kominka jak i przyjemnie chłodnego szkła okien. Kochałem zamykać oczy, siedząc w wygodnej pozycji, i trwać tak godzinami, wczuwając się w szepty zapachów. Wędrowałem Zmysłem po śladach, jakie zostawiał tu dla mnie każdy i wszystko. Przeżywałem po raz kolejny kłótnie i z niezrozumieniem lecz i fascynacją smakowałem pieszczot kochanków.
Bardzo rzadko zdarzało się, by ktoś zaczepił mnie w takich chwilach. Wszyscy byli przyzwyczajeni do moich niezrozumiałych dla nich zachowań. Podobnie z resztą jak ja nauczyłem się funkcjonować, nie pojmując zasad rządzących ich światem. Koegzystowaliśmy przykładnie, nie zakłócając inności naszego postrzegania. Czasem nawet miałem wrażenie, że może staję się niewidzialny i nikt z przemierzających pokój osób nawet nie dostrzega mego istnienia. Lecz nie przeszkadzało mi to, ani trochę. Wręcz przeciwnie. Czułem się dzięki temu bezpieczniej. W tych chwilach miewałem przyjemne wrażenie, że nie muszę już zastanawiać się nad tym, jak powinienem się zachować, że nie muszę trudzić się nad rozwikłaniem dziwnych sytuacji. Nie musiałem dobierać słów i baczyć, by nie sprawić komuś przykrości moim niezrozumieniem.
Dziś jednak przyszedłem do mojej świątyni w innym celu. Dziś przy moim boku dreptała niebiańska istota i co jakiś czas dotykała mokrym, chłodnym nosem mojej nogi bądź szturchała ją lekko miękkim, futrzastym łepkiem. Pachnąca szczęściem, energią i słodyczą psina, która zaplątała się na teren Rezydencji tydzień temu teraz już oficjalnie nosiła obrożę ze swoim imieniem - Misza. I co więcej, oficjalnie należała do mnie. Radosna i bystra, była nadzwyczaj posłuszna. Ja zaś zakochałem się w niej, jak jeszcze nigdy w żadnym stworzeniu. A co więcej zdawało mi się, że i ona cieszy się z mojego towarzystwa.
Dlatego gdy dziś usiadłem na Fotelu, na mojej twarzy gościł uśmiech, jaki rzadko na niej widywano.
-Chodź Miszka, hop! - odezwałem się do psiny, głaszcząc ją lekko po głowie, by zwrócić uwagę jej zainteresowanych wszystkim uszu, a następnie klepiąc się lekko po kolanach. Psiak radośnie i posłusznie usadowił się na moich nogach, merdając ogonem i domagając się pieszczot, których przecież nigdy jej nie skąpiłem. Cóż, tylko tak mogłem jej się odwdzięczyć, chociaż w niewielkiej części, za rozkosz spędzania z nią czasu, jaką mi dawała.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Sob Paź 08, 2011 5:57 pm

/////

Podążałem spokojnie pustym korytarzem ucieszony tym, że nie muszę obawiać się, że o tak wczesnej porze spotkam kogokolwiek. Wczoraj odbyła się tu kolejna z wielkich imprez, tym razem pożegnalna. Dobra, tym razem mieli nawet dobry powód, trzeba niektóre rzeczy żegnać i cieszyć się nowymi. Ale ludzie w rezydencji naprawdę nie potrzebowali za wiele, by się bawić. Byle powód, byleby ktoś krzykną 'biba' i już zlatywały się sępy roznosząc najdziwniejsze humory, dźwięki, słowa i kolory po rezydencji. Wtedy miałem największą ochotę by się ukryć, by się skryć w jak najdalszym zakątku i udawać, że mnie nie ma. Wyobrażać sobie, że jestem takim fotelem, taką ścianą, na którą nikt kompletnie nie zwraca uwagi, którą każdy obojętnie omija. Za to ów fotel może spokojnie spełniać swoje obowiązki, cieszyć się z każdej chwili w czasie której przydaje się komukolwiek, oraz oddychać z ulgą gdy już nikomu nie jest potrzebny i może zająć się przez chwilę rozwijaniem własnych pasji. Ale odrobinę zboczyłem z głównego teku myślowego, który chciałem przyjąć. Miałem powiedzieć o tym jak bardzo chcę się oddalić od tego wszystkiego co dzieje się tutaj w czasie imprez i opowiedzieć o idealnym sposobie jaki ostatnio wkroczył w moje życie. Pierwszy raz kiedy uciekłem z rezydencji z Gerdą do samotni oddalonej o pół kilometra był niezapomnianym przeżyciem. Po tej nocy spędzonej z najdoskonalszą dziewczyną stąpającą po tej ziemi nie mogłem zasnąć przez tydzień. Gdy zamykałem oczy widziałem jej uśmiech i wielkie smutne oczy, gdy oddychałem czułem jej zapach, gdy wpatrywałem się w okno miałem wrażenie, że szepcze mi do ucha. Maks pewnie gdybym mu o tym wszystkim opowiedział wyśmiałby mnie i zganił za to, że jeszcze nie uczyniłem żadnego wyraźnego kroku w jej kierunku. Ale to nie do końca była prawda. Przecież nie zaprosiłem jej tylko raz na wieczór w moim towarzystwie. To stało się już trzy razy. Ostatni miał miejsce wczoraj i nadal byłem odrobinę otumaniony swoimi uczuciami. Chodziłem jakbym się czegoś naćpał, albo jeszcze gorzej. Dwa razy zaczepiłem się o jakiś dywanik, prawie skręciłem sobie kark przez to, że zapomniałem o ostatnim stopniu schodów, myślałem, że szklane drzwi prowadzące na taras są otwarte. I wiele innych, z pozoru zabawnych sytuacji ale tak naprawdę bardzo bolesnych. Całe szczęście, że dziś nie odczuwałem bólu! O nie, dziś byłem tak napełniony szczęściem, że koniecznie chciałem się z nim kimś podzielić.
Okazja nadarzyła się podczas gdy przechodziłem obok wielkiego salonu i ktoś zawołał Miszę. Trochę byłem zdziwiony, że moja siostra znajduje się w takim miejscu o takiej porze. Zazwyczaj robiła całkiem inne rzeczy. Znaczy ja tam dokładnie nie wiedziałem czym się zajmuje, ale tym razem ucieszyło mnie, że będę miał okazję spotkać się z nią. Wszedłem do pomieszczenia z szerokim uśmiechem. Ale Miszy nigdzie nie zauważyłem. Siedział tu tylko James.
- Umm... Emmm... - zaciąłem się jak zwykle gdy jakieś wydarzenie zbije mnie z tropu i nie wiem co ze sobą zrobić. - Cześć. Czy była tu moja siostra? - zapytałem niezbyt zgrabnie przechodząc na angielski. Poprzekręcałem chyba za bardzo niektóre słowa na swoją korzyść. Nawet nie wiecie jaki wielki ból sprawiało mi to, że nie potrafiłem się choć poprawnie wypowiadać, a co dopiero mówić jakoś lepiej. W mojej szkole, w Rosji, byłem znany z używania jakiś słów, o których znaczeniu nikt nie ma pojęcia. A tutaj? Tutaj nie potrafiłem zadać najprostszego pytania. Ale spokojnie, przecież miałem dobry humor. Zresztą to był James, on zrozumie moje zacięcie. Hmm, a kto był z nim? Uśmiechnąłem się na widok pięknego psiaka. Uwielbiałem, wprost kochałem wszystkie zwierzęta! Zwłaszcza z tak mądrymi oczętami. - Co za cudowny pies!
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Czw Paź 20, 2011 9:38 pm

Suczka poslusznie wskoczyla mi na kolana merdajac ogonem z takim zapalem, jakby od tego ile machniec wykona zalezalo moje cale zycie i szczescie. Mokry, przyjemnie chlodny nosek oparla mi na dloni a duze, brazowe oczy wlepila we mnie, wyrazajac nimi wiecej niz jakikolwiek z ludzi tysiacem slow. Rozumialem to spojrzenie tak jak rozumialem co szepcze mi do Zmyslu jej slodki, lekko zmierzwiony zapach. Tysiace slow, dziesiatki argumentow i wymyslne tony glosu nie byly moim jezykiem. A ja wybitnie nie mialem talentu do jezykow.
Usmiechnalem sie, gdy moj nos wylapal zblizajacego sie Konstantego. Przyjemnie cieply dreszcz musnal Zmysl i rozlal sie po moim ciele, gdy przyjaciel wszedl do salonu i przywital sie ze mna jak zwykle. Konstanty byl bardzo dobrym czlowiekiem. Nigdy nie obawialem sie jego towarzystwa, poniewaz wiedzialem, ze jako jeden z niewielu jest w stanie prawdziwie zaakceptowac moje milczenie, moj dystans, moj absolutny brak zrozumienia. Czasem marzylem nawet, gleboko w sercu, ze wasnie Konstanty moglby mnie zrozumiec. Bowiem byl czuly wszelka delikatnosc, szanowal wrazliwosc i nie odstreczala go innosc pojmowaniaa rzeczywistosci. Sam rowiez chyba uchodzil za samotnika, lecz tego nie bylem pewien, nie bardzo rozumiejac zaleznosci w relacjach spolecznych.
- Hej Kostja. - przywitalem sie z szerokim usmiechem, gladzac psa po glowie i cieszac sie zapachem jej zadowolenia. Zwrocilem sie do przyjaciela rosyjska forma jego imienia, gdyz zauwazylem ze sprawia mu to przyjemnosc. Wiec mimo megobraku zdolnosci, nauczylem sie poprawnej wymowy tego pieknego imienia.
- Nie, nie widzialem jej. - odparlem zgodnie z prawda. - ale to tez jest Misza! - dodalem, wskazujac na laszaca sie i domagajaca wiecej pieszczot psine na moich kolanach. Oczywiscie Misza na widok Konstantego natychmiast mnie zdradzia, zeskoczyla z moich nog i przywarla bokiem do niego, cala soba dopraszajac sie glaszczacego powitania. Ja zas wiedzialem, ze musze jej na to pozwolic, bo nie miala przeciez zlych zamiarrow, a jak najlepsze. I nie mogla wiedziec, jak bardzo moje serce rwie sie do niej, gdy opuszczala mnie chocby na chwile.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Pią Paź 21, 2011 5:47 pm

Sposób w jaki James wymawiał moje imię był bardzo miły, mało kto kiedykolwiek tak się do mnie zwracał. W czasie gdy byłem jeszcze z rodziną, najczęstszą formą było "Ej ty!", albo twarde Konstantin. Gdy trafiłem tutaj, większość osób jakie znałem, czyli raczej niewielka grupa ludzi, wolała jednak zwracać się do mnie Konstanty. A parę bliższych mi osób, wybrało jeszcze inną opcję, wołając na mnie Kostek. Lecz nikt nie zwracał się w taki sposób jak James, co mnie odrobinę zawstydziło i poczułem się odrobinę zmieszany. Bo ja nie miałem niczego specjalnego dla Jamesa... Ale to chyba nic złego, że nie przekształciłem jego imienia, prawda? Wydaje mi się, że nie. Bo wiecie, litery chyba nie są najważniejsze w wymawianiu imienia, podczas zwracania się do kogoś. Najważniejsze jest uczucie jakie wkładasz, jakie z siebie dajesz. Tak na przykład, Gerda nazywała mnie Kostek, jak inni. Ale jednak jej 'Kostek' było najcudowniejszym pod słońcem.
- Och - wyrwało mi się, gdy zdałem sobie z mojej głupoty. No dobra, może nie do końca była to głupota, ale na pewno nie było to w żadnym wypadku mądre, by pomylić swoją siostrę z psem. Wręcz niemiłe. - Och - wyrwało mi się ponownie, gdy zostałem zaatakowany przez to zwierzę. Było to odrobinę niespodziewane i właśnie dlatego kompletnie nie miałem pojęcia co zrobić. Zazwyczaj miałem tak, że musiałem się odrobinę zbierać psychicznie zanim witałem się z jakimkolwiek zwierzęciem. No niby, zwierzęta te nigdy nie były oswojone. Bo jaki był cel interesowania się tymi oswojonymi, skoro miały swoich właścicieli, którzy w miarę swoich możliwości obdarzali ich miłością. Moje zainteresowanie zwierzętami dotyczyło jedynie tych pokrzywdzonych przez los. Pamiętacie może tego biedaka, którym zajęliśmy się z Maksem? Aktualnie nie jest już taki chudy, wręcz z zadziwiającą prędkością przybiera na wadze.
Pogłaskałem Miszę po głowie i nagle straciła już zainteresowanie mną, by powrócić do swojego właściciela.
- Masz bardzo przyjaznego psa. Ma mądre oczy - zwróciłem się do Jamesa i podszedłem bliżej niego. Nie usiadłem na wolnym fotelu tylko stanąłem za nim i zacząłem skubać go w jednym miejscu. Chyba ktoś przypalił je papierosem. I właśnie dlatego nie lubię też tego nałogu, niszczy wszystko co ma wkoło siebie.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Sro Paź 26, 2011 8:15 pm

[ojeej, przez chwilkę myślałam, że on tak zaczął "skubać" Jamesa się się rozczuliłaaaaaaam <3]



Cieszyłem się, gdy słodziutki zapach jej wiernego przywiązania zetknął się znów z moją skórą. Począłem, jak zwykle, głaskać bezwiednie i prawie bezmyślnie jej cudowny łepek, obdarzając tym samym przyjemnością i ją i samego siebie. Ach, jakże perfekcyjnie funkcjonował ten nasz związek! Istota o chłodnym, ruchliwym nosie zdawała się rozumieć mnie najlepiej na świecie. I kto wie, może to właśnie jej nos pozwalał jej i mi dogadać się tak dobrze. W końcu, czyż przez silny zmysł węchu, nie była mi bliższa, niż wszyscy ludzie razem wzięci? Nie wiedziałem, lecz i takie przemyślenia gnieździły się w mym umyśle.
-Dziękuję. - odpowiedziałem Konstantemu, z uśmiechem pełnym szczerej wdzięczności. Ach, pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, jak było mi miłe, gdy docenił moją Towarzyszkę. Chyba nic nie mogło mnie teraz napełnić większym szczęściem, niż przebywanie w towarzystwie tych dwojga, którzy wyraźnie przypadli sobie do gustu.
Trzeba bowiem pamiętać, że Konstantego darzyłem wyjątkowym uczuciem. Po pierwsze, nie obawiałem się go. Już od jakiegoś czasu, dość długiego nawet, potrafiłem spokojnie spędzać czas w jego obecności, nie czując zwykłego spięcia i zdenerwowania. Można by nawet rzec, że działał na mnie uspokajająco. W pewien sposób. Jego zapach był tak rozkosznie delikatny, tak subtelnie przetykały się w nim wonie i aromaty zarówno jego uśmiechu jak i częstego milczenia.
Wziąłem więc głębszy oddech, by przypomnieć sobie, a może raczej odświeżyć pamięć, jego zapachu, bo przecież nie potrafiłbym go zapomnieć nawet gdyby od tego zależało moje życie, tak jak nie byłem w stanie zapomnieć jakiegokolwiek innego zapachu.
Uśmiechnąłem się, gdy wonie dzisiejszych poczynań Konstantego słodko szeptały do mojego Zmysłu. Misza na moich kolanach przyglądała mi się z zainteresowaniem, unosząc jedno ucho, jakby bardzo dobrze wiedziała co robię.
Gdy kończyłem już smakować woń mojego przyjaciela, nagle jeden z ostatnich, znajdujących się w niej aromatów poruszył zarówno mim ciałem jak i umysłem. Ogarnęło mnie przedziwne uczucie, którego nie znałem zanim.... Przed pamiętnymi wydarzeniami z Willem.
Zadrżałem nagle, gdy Kostek podczas skubania fotela przypadkowo musnął palcem mój kark. Ciesząc się, że stoi za mną i nie widzi jak rozchyliłem usta, zacisnąłem oczy, zacisnąłem place na sierści Miszy by opanować oszałamiające odczucie próbujące podporządkować sobie mnie całego.
"Co się ze mną działo!?" chciałem wykrzyknąć, lecz nie powiedziałem nic. Drgnąłem jedynie po raz kolejny i mam nadzieję ostatni, radząc sobie wreszcie z nieposłuszeństwem mojego organizmu. Umysł wciąż żądał smaku jego skóry.
Udając, że oczywiście nic się nie wydarzyło, obróciłem się i spojrzałem mu w oczy, obdarzając go bardzo ciepłym uśmiechem. A potem zrobiłem coś okropnie nie pasującego do mnie.
-Chciałbyś wybrać się ze mną i Miszą na spacer? - zapytałem, trochę nieśmiało, trochę z niepewnością i na dodatek nie wiedząc, czy właściwie dobrze robię. Och, bałem się takich sytuacji, bałem się musząc rozmawiać z ludźmi. Nigdy nie wiedziałem, czy przypadkiem nie powiem czegoś, co mogłoby ich urazić. A naprawdę mi zależało, by Kostija wybrał się ze mną....

James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Czw Paź 27, 2011 9:00 pm

Zabawne było obserwować to jak aury, zarówno Jamesa, jak i jego pupila zmieniają się gdy zaczynają oddziaływać na siebie. Jeszcze nie miałem okazji oglądać takiej więzi, więc niezmiernie mnie to zainteresowało. Zazwyczaj aury są regularnymi kolorami, które nie zmieniają się z byle powodu, mają zaokrąglony kształt, a jeżeli przyjrzeć by się bliżej, to dałoby się zauważyć cienkie linie tworzące całą aurę. Ale naprawdę mocno trzeba się przyjrzeć. Jeżeli człowiek z jakim mam do czynienia jest zdenerwowany, to zazwyczaj spokojne, falujące kreski zaczynają przybierać kanciastych kształtów. Chyba dobrze to by zobrazowała scena w komiksie, tam często w gwałtownych scenach kreska staje się strasznie ostra, dymki przybierają kształt gwiazd, albo czegoś podobnego. Dokładnie to ja się na tym nie znam, nigdy nie byłem fanem komiksu. W zasadzie nie mam pojęcia czemu o nich wspomniałem. Chciałem jedynie zrobić takie krótkie wprowadzenie przed właściwym opisem zachowania aur Jamesa i Miszy. Z każdym ruchem ich aury dopasowywały się do siebie nieprzerwanie tworząc bardzo piękne fale, dało się też jednocześnie zauważyć, że ta Miszy była odrobinę bardziej uległa niż Jamesa. Ale to było do przewidzenia, w końcu każdy pies kocha oddanie swojego właściciela.
Zastanawiające jest to, że w takich relacjach jak przykładowo ma Maks z naszym kotem, Behemotem (tak w końcu nadaliśmy mu jakieś imię, bo nie mogłem znieść tego jak Maks go nazywa; Maks chyba nie wiedział, że ja wiem, ale nie o to chodzi). W tym przypadku nie zachodziła taka niemal toksyczna zależność a aurach, ale to chyba wynikało z tego, że koty jednak chodzą własnymi ścieżkami, nic ich nie jest w stanie do niczego przywiązać.
Tak więc istniały dwa typy relacji człowieka z jego pupilem, ale ja nie potrafiłem odmówić sobie tego by nie porównać to do czegoś. A dokładniej nie przypasować siebie do którejś z tych grup. W pierwszym odruchu chciałem dopisać się do tej uległej grupy, poddanej, uzależnionej od silniejszych, ale po głębszym zastanowieniu się musiałem przyznać, że to jednak jest nie to. Znaczy może kiedyś było, kiedy musiałem się słuchać ojca, ale teraz? Chyba nie było nikogo takiego, kto by mną dowodził. Próbowałem szukać, ale nie odnalazłem. Ale czy mogłem dopasować siebie do tej drugiej grupy? Tej co kroczy własnymi ścieżkami? Dziwnie było przyznawać sam przed sobą, że chyba nie jestem wcale taki miękki jak się wydaje, skoro potrafię trwać w swoich dziwnych jak na te czasy przekonaniach, nawet jeżeli reszta krzywo na to patrzy.
Ale James tak nie patrzył, wręcz przeciwnie. Choć nie mówił tego fizycznie, choć nigdy nie podjęliśmy takiego tematu, to dawało się o wyczuć. Poczułem nagły napływ sympatii do chłopaka i uśmiechnąłem się tak szczerze i radośnie jak chyba nigdy.
- Oczywiście, że pójdę. Z wielką chęcią - odpowiedziałem nachylając się trochę w jego stronę, by jeszcze przez chwilę popatrzeć na te niesamowite aury. Ten obraz był niczym pokaz rosyjskiego baletu, jeżeli wiecie o czym mówię. Nieraz oglądałem takie pokazy, choć nigdy na żywo. A teraz miałem taki spektakl przed sobą! Trudno było odmówić.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ethan Nie Gru 25, 2011 1:33 pm

//choinka

Przemierzałem korytarze, całowałem młode damy, otrzymywałem jakieś małe podarki, podskubywałem słodycze od znajomych, wreszcie dotarłem do swojego pokoju. Uśmiech mógł odpocząć, nie musiałem już szczerzyć się głupkowato. Za to mogłem marszczyć czoło ile tylko chciałem, mogłem narzekać, mogłem parskać niezadowolony. Bo oto okazało się, że muszę poprawić stylówę na bal. Coś w wybranym wcześniej stroju mi nie odpowiadało. Odrzuciłem krawat, zmieniłem koszulę, marynarkę, włożyłem muchę. Lepiej. Stroję się, no i owszem, stroję się. Lecz to bal, należy się wystroić. Wychodziłem z założenia, że lepiej wyglądać zbyt elegancko, niż brudno. Nim wyszedłem spryskałem się jeszcze perfumą, zabrałem klucz do pokoju więc nie wiem jak Chrystus się tym razem bez niego obejdzie. Przekraczam próg i znów mięśnie muszą pracować: uśmiech, gadka szmatka, pod jemiołą szybki całus.
Nigdy nie spamiętałem ile osób całowałem tego wieczoru, a choć tylko jeden mi utkwił w pamięci, nie powiem dlaczego, bo przecież sam go pogrzebałem pod górą pozostałych. W te Święta, każdemu wszystko uchodzi na sucho. Grzeczne dziewczyny mogą się całować, będący na diecie mogą się zajadać, głupi mogą świecić, mądrzy mogą żartować. Magia Świąt.
Wszedłem, było już kilka osób. Światło klimatycznie przygaszone umożliwiało cichsze rozmowy, bliże i cieplejsze uśmiechy. Przywitałem się z kimś tam, przyjąłem życzenia, wziąłem swoją szklankę, prowiant i po rzuceniu okiem na ogół, stwierdziłem że mogę przysiąść się do siedzącej samotnie Meredith. Nie wiedziałem czemu jest sama, ale to nie wypada.
-Wesołych Świąt, jadłaś już te ciasteczka?- zapytałem i podsunąłem jej ciepłe jeszcze wypieki.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Meredith Nie Gru 25, 2011 3:38 pm

[ nie wiem dlaczego ale jakaś taka okropnie zlamiona mi wyszła, że aż myslałam, że sie załamię, jak pisałam tego posta. przepraszam :c ]

Święta, święta i po świętach. Bardzo mi przykro tylko, że nie spędziłam ich w gronie rodziny. Razem z Misty zostałyśmy w Rezydencji, ale nawet z nią nie spędziłam wiele czasu. Jakoś w tym roku brakowało mi tej magii i radości z każdej ozdoby wiszącej na choince czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście wszystko było bardzo pięknie przystrojone i na każdym kroku można było znaleźć cieszące oko dekoracje, ale jednak. Fakt, że te święta mnie w ogóle nie cieszyły był okropny, ale musiałam się wziąć w garść i jakoś to przetrwać. Marnie mi to szło, bo chyba zamknięcie się w pokoju nie było najlepszym pomysłem. Tylko, że później już przymusowo byłam wyciągnięta do wielkiego salonu gdzie odbywał się bal. Czułam sie co najmniej niekomfortowo w tym miejscu, więc usiadłam gdzieś z boku. Już nawet miałam ochotę sie stąd dyskretnie wymknąć, ale ktoś do mnie podszedł i zobaczyłam GO. A mianowicie Ethana w całej swojej wspaniałej okazałości. Uśmiechnęłam się lekko do niego i spłonęłam rumieńcem. Pochyliłam głowę starając się to ukryć.
- Dziękuję i nawzajem - Odpowiedziałam, a na temat ciasteczek pokiwałam przecząco głową - Nie, ale dziękuję - I kolejny raz uśmiechnęłam się lekko, aby wiedział, że nie chce go urazić. To wszystko było takie dziwne. W jego towarzystwie czułam sie wspaniale i chciałam z nim rozmawiać, ale jednocześnie miałam ochotę uciekać, bo byłam przy nim jeszcze bardziej nieśmiała niż przy innych. A to wszystko było spowodowane tym, że... byłam nim zauroczona. Bardzo, bardzo. Szczkoda, że nieszczęśliwie i bez wzajemności.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ethan Nie Gru 25, 2011 6:26 pm

-Nie wiesz co tracisz- pokręciłem głową, ale wziąłem ostatni kęs, pozostawiając na talerzyku jeszcze pięć ciastek. Zazwyczaj nie pozwalałem na takie zdarzenia, zazwyczaj ścigałem się z Aaronem o to, kto zje więcej. Nie chciałem wyjść na obżartucha, zresztą mucha mnie trochę uwierała, gdy się za bardzo najadłem.
-Jak Ci mijają Święta? Bo ja w tym roku, co dość nieoczekiwane, zupełnie nie czuję tej atmosfery. Ale nie narzekam, gdyż w zeszłym roku w Święta też nie było zbyt wesoło. W tym roku przynajmniej jestem z ludźmi, którzy mnie znają, więc nie jest tak źle. - powiedziałem. Cicho, bo nie chciałem, żeby inni słyszeli naszą rozmowę. Z Meredith byłem w osiemdziesięciu procentach szczery, więc miała dziewczyna farta. Wzbudzała moją ufność, choć wcale nie wyróżniała się niczym szczególnym. Może poza urodą, bo tą miała równie piękną jak wnętrze. Ale akurat w Rezydencji nie było brak ładnych dziewcząt. Gorzej z mądrymi, tą cechę jednak Throckmorton bezdyskusyjnie posiadała. Miała za to słaby charakter, rzadko kiedy mogłem złapać jej spojrzenie. Nie było to spowodowane bynajmniej jej skłonnością do kłamstw - to ja byłem tu mistrzem. Była nieśmiała. Nie chciałem jej spłoszyć, więc trzymałem ręce przy sobie.
-Za to jak słyszę, większość ma po dziurki w nosie Świąt. To smutne, że nie umiemy się cieszyć tymi chwilami
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Nessie Nie Gru 25, 2011 6:38 pm

[kuchnia]

Spędziliśmy z Aaronem w kuchni trochę czasu, poznaliśmy się, pogadaliśmy i powiedzmy, że wytworzyła się cienka nić porozumienia, które postanowiliśmy wykorzystać, bo nie ma to jak dobra zabawa. Wzięliśmy się ogarnęliśmy, zeżarliśmy trochę ciasteczek, w odwrotnej kolejności, a potem przypomniało mu się, że jest przecież jakiś bal. I my musieliśmy na niego iść, naprawdę! No to poszliśmy.
Razem. Obok siebie szliśmy, nie za rękę, ale blisko, i większość osób szeptała na nasz widok. A w końcu zobaczyliśmy Ethana. Z Meredith. I żeby nie było - to Aaron wpadł na ten pomysł, a ja się zgodziłam, bo jestem dobrą nową koleżanką i wcale nie zależy mi na utarciu nosa Ethanowi i żeby był zazdrosny. NO GDZIE. Kto wgl wpadł na coś tak idiotycznego.
Na pewno nie ja.
- Cześć Mer. - uśmiechnęłam się do koleżanki, obie jesteśmy takie miłe i grzeczne. Czemu ona z nim gada? - Możemy?
Bez odpowiedzi, usiadłam na wolnym miejscu. Ha, i specjalnie pytałam w liczbie mnogiej, żeby wyszło tak bardziej parowato, o!
Nessie
Nessie
transformers


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Meredith Nie Gru 25, 2011 7:03 pm

Uśmiechnęłam się jeszcze raz do niego. Z moja nieśmiałością wiązał się jeszcze jeden mały problemik, a mianowicie nie przepadałam za jedzeniem w miejscach publicznych to jest jedzeniem w pomieszczeniu, w którym są inne osoby, a nie ja sama. Może to dziwne, no ale jednak. dla mnie jedzenie czegoś było raczej osobistą sprawą. Nie rozumiałam ludzi, którzy siedzieli w barach szybkiej obsługi i cali ubrudzeni jedli jakieś niezdrowe jedzenie. To było bardzo nieestetyczne, a wręcz obrzydliwe. Więc choćbym miała ochotę na te ciastka to nie potrafiłabym się przemóc i ich zjeść. Szczególnie przy Ethanie. Wyobraziłam sobie jak opycham się tymi ciastkami, a okruszki sypią się wszędzie. To by było okropne. Spaliłabym się ze wstydu, na pewno. Na moje szczęście nie byłam głodna ani nie miałam ochoty na te ciastka, więc nie było problemu.
- Och, wiesz, ja też zbytnio nie czuję tegorocznych świąt. - Odpowiedziałam podnosząc głowę i spoglądając na niego - Jakby czegoś w nich brakowało. Tylko nie potrafię stwierdzić czego.
Gdy juz skończyłam mówić sama siebie zdziwiłam. Powiedziałam co myślę. Bez zawahania. I to jeszcze utrzymując kontakt wzrokowy z daną osobą. Kiedy zrozumiałam jakie postępy przed chwila uczyniłam nagle speszyłam się, znowu zarumieniłam i oderwałam od niego wzrok, jakbym popełniła jakiś nietakt. Bo własnie tak się czułam, jakbym okazała się bardzo nieuprzejma. Jednak pomimo to chciałam zebrać sie w sobie i powiedzieć coś jeszcze kiedy usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i spojrzałam na Nessie i jakiegoś chłopaka. Nagle otoczyło mnie zbyt wiele ludzi. Czułam się osaczona i nawet przez myśl przemknęło mi dyskretne wymknięcie się stąd, ale po chwili stwierdziłam, że to by było bardzo nieuprzejme z mojej strony.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Aaron Nie Gru 25, 2011 7:11 pm

To było bardzo spontaniczne, ale jakże inteligentne z mojej strony! Uwielbiałem dokuczać Ethanowi, niezależnie od tego jak później za to oberwę a pokrzyżowanie jego planów dotyczących najprawdopodobniej Nessie to było po prostu wspaniałe. Pewnie później będę umierać z bólu, ale to nic. Już nie raz się tak zdarzyło i nie raz tak będzie kiedyś. Trzeba się przyzwyczaić. Z Nessie rozmawiało się całkiem przyjemnie, jednak cąły czas próbowałem zrozumieć co mój perfekcyjny brat może w niej lubić. I tak szczerze to nie mogłem nic znaleźć. Była kompletnie inna od tych wszystkich pusty, ale ładnych panienek. Jakoś mi nie pasowała do niego. Zaczynałem darzyć ją sympatią, ale jako koleżankę. Niespecjalnie chciałem, aby Ethan się nią zajmował przez najbliższy czas, albo O ZGROZO się z nią związał. W końcu był kompletnie inny przez ten cały czas i mój światopogląd legł by po prostu w gruzach. On był za wspaniały i za idealny na Nessie. Oczywiście bez urazy. Ona też nie powinna się nim przejmować. W końcu, nawet jeżeli będą mieli chwilową iluzję szczęścia to Ethan ją rzuci i skończy się płaczem. Sory, ale miłość nie może zmienić tak bardzo, że ona nagle zechce się pobrać i mieć siódemkę dzieci. Tak więc ogólne cele i zamierzenia mojego przez wspaniałego planu były takie ; po pierwsze wypadać czy w ogóle Ethan zamierza poświęcić jej swój czas, a po drugie - nie dopuścić do tego! (czyli pokemon cały post pierdoli o niczym!)
- Cześć bracie! - Przywitałem sie z najszerszym uśmiechem na jaki było mnei stac. Bym się zaczął śmiać, ale to by było zbyt dziecinne. No i usiadłem jak najbliżej Nessie, a co!
Aaron
Aaron
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ethan Nie Gru 25, 2011 7:43 pm

Skinąłem głową. Nie byłem chyba narazie na siłach by jej pomóc znaleść tego, co jej się zgubiło w święta. Sam przecież też tego nie wiedziałem, a miałem to samo. Nie wiem czy mogłem jej wiliczać stosy mych pomysłów. W zeszłym roku brakowało mi choinki, prezentów, kolend, życzliwych ludzi, a było identycznie. Może przeżywam teraz kryzys wieku średniego i nie potrafię już nie narzekać? To dość smutne. A ona miała przecież choinkę, miała też życzliwych ludzi, miała nawet prezenty, wiem, bo sam o to zadbałem.
-Zastanawiałem się, czy...- i wtedy ktoś nam przewał. Gdy się zebrałem, jak mam co powiedzieć, by nie uczynić nikomu krzywdy. Jak na złość. Ale czego mogłem się spodziewać po moim bracie i Nessie. Cisneło mi się na usta mnóstwo odmów, lecz żadna nie spełniała wymogów dobrego zachowania. Więc przemilczałem, myśląc, że może będzie lepiej jak teraz nie powiem czegoś, co zraziłoby Meredith. Ona jest taka delikatna.
Myślę, że mój brat zrozumiał moje spojrzenie. Posyłam mu je za każdym razem gdy wpadnie na genialny pomysł wciśnięcia się pomiędzy mnie a jakąś dziewczynę. Teraz wzrok się zmienił też w ten zdziwiony. Aaron i Nessie? Do czego to doszło! Przeniosłem na nią spojrzenie. Chyba wstydu nie miała, nawet się nie speszyła.
-Więc dorwał Cię Aaron? - pytanie retoryczne. Widzę, wiem. -Co, będziecie tu tak siedzieć? My tutaj rozmawialiśmy, więc jeżeli nie chcecie od nas nic, to może..?
byłemmiłysory.
I niech mer nie idzie, proszę!
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Nessie Pon Gru 26, 2011 3:38 pm

Zamrugałam ślicznie oczkami, potem sięgnęłam po ciasteczko.
- Och, to doskonałe miejsce do siedzenia, prawda kochanie? - spojrzałam słodko na Aarona, prawie przy tym parsknęłam śmiechem, powstrzymało mnie ciasteczko - przeraziłam się, że jeszcze się zakrztuszę. A poza tym, to byłoby dość niegrzeczne, opluć go ciasteczkiem, jej.
- Bo tak pomyśleliśmy - liczba mnoga, pamiętajcie - że skoro już sobie siedzicie, to po co będziecie siedzieć sami, podobno podwójne randki są najlepsze, prawda? A poza tym nie ma co siedzieć samemu na balu, i tak jest za mało miejsc, znając wasze szczęście, pewnie by się tu wepchał JowiszSaturn z gulaszem z kota, to nie jest miłe. Mer naprawdę, spróbuj tych ciasteczek są przepyszne.
Ostatnio ktoś się mnie pytał, czy co fizycznie możliwe, wypowiedzieć tyle słów bez odpoczynku. Zaprezentowałam mu, dwa razy. I musiał biedak uwierzyć, po czym stwierdził, że jestem fenomenalna i wyznał miłość.
Bywa.
- Wracając do rozmowy - a była jakaś wgl? - to uważam, że człowiek jest w stanie ugotować dobre jajko na twardo bez zegarka. Na instynkt drapieżcy. I zegar biologiczny.
Nessie
Nessie
transformers


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Meredith Pon Gru 26, 2011 5:08 pm

Nie no co ty, Mer nie pójdzie. Ona jest za bardzo nieśmiała by pójść sobie.
Och, dużo ludzi, dużo ludzi. Trochę, a nawet bardzo mnie to wszystko zaczęło przerażać, lecz nie mogłam w tej chwili odejść. Byłoby to bardzo nieuprzejme. Ten miły chłopak i Nessie pewnie pomyśleliby sobie, że ich nie lubię i to przez to, że przyszli sobie poszłam (co oczywiście byłoby nie prawdą). Albo nawet, co najgorsze, Ethan by sobie pomyślał, że go nie lubię i nie przepadam za przebywaniem w jego towarzystwie. W końcu bardzo bym tego nie chciała, wiec logiczne było to, że nie mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Nigdy nie pragnęłam nikogo zranić, z premedytacją czy bez. A już szczególnie zależało mi, aby nie urazić w żaden sposób Ethana. Chciałam z nim rozmawiać i przebywać, bo czułam do niego coś co do nikogo innego nigdy nie czułam. I pomimo tego, że wiedziałam, że on nie odwzajemnia i nigdy nie będzie odwzajemniał moich uczuć to chociaż liczyłam, że mnie lubi, nawet tylko troszeczkę, ale lubi. Tak mi się przynajmniej wydawało i miałam nadzieję, że tak jest.
Kiedy dosiedli się do nas jeszcze Nessie i najprawdopodobniej jej chłopak zrobiło się trochę przyciasno. Kolejny raz poczułam niekomfortowo i musiałam przesunąć się w stronę Ethana. Przez przypadek dotknęłam swoją ręką jego ramię i... się przeraziłam. Nie byłam przyzwyczajona do jakichkolwiek kontaktów z innymi osobami, a co dopiero kontaktów fizycznych! I jeszcze z płcią przeciwną! Z Ethanem! Najdziwniejsze było to, że nie spowodowało to u mnie żadnego złego odczucia, a wręcz przeciwnie. Z wielką chęcią musnęłabym go jeszcze raz, ale wiedziałam, że to by było bardzo nietaktowne i okropnie dziwne. Więc zaczerwieniłam się tylko i spuściłam głowę słuchając ich rozmowy.
W pewnym momencie do moich uszów (hehe, nie wiem czemu, ale to chyba niepoprawnie napisane bo tak śmiesznie brzmi) doszło stwierdzenie Nessie przez co jeszcze bardziej się zaburaczyłam.
- Och. To nie jest żadna... To nie... To... To tylko... Nie... Em. - Starałam się sprostować tą fatalną pomyłkę. Chociaż w głębi mojego serduszka bardzo bym tego pragnęła.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ethan Pon Gru 26, 2011 5:43 pm

<333
O czym ona mówiła? Nie za bardzo się skupiłem na tym co mówiła Nessie, bo utknąłem na tym, że to jest podwójna randka. Ja pomijam fakt, że my z Meredith jesteśmy razem tak niewinni, jak ja nawet z moim bratem nie jesteśmy. Że ona i Aaron? Że mój brat wyrwał mojego największego wroga, którego tak wgl dziś już całowałem? Ona mnie całowała. Więc zdradziła mojego braciszka! I to ze mną. A to okropne ziółko. Z rozedrgania skupieniowego wybudziła mnie Meredith, która przysuwała się bliżej, jakby się chciała schować za moimi plecami.
- Meredith chciała zauważyć, że takie podwójne randki są najlepsze tylko jeżeli obie strony są na tyle puste, by chcieć w nich uczestniczyć. My się chyba nie wpisujemy, to nas skreśla z tej jakże zajmującej rozrywki - wyraziłem swój żal w najmocniej kulturalny sposób na jaki było mnie stać.
- A poza tym, muszę cię zmartwić, twoja teoria nei jest prawdopodobna. Matematyka rządzi tym światem, a zegary nam ułatwiają wszystko. Jestem pewien, że nie poradziłabyś sobie z tym jajkiem. Masz ochotę ? - ostatnie słowa były skierowane do Meredith, gdy podałem jej szklankę wody leżącą na stoliku. Żeby nie zemdlała z odwodnienia czy coś!
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Aaron Pon Gru 26, 2011 7:20 pm

Hehe, jak mnie to wszystko strasznie bawiło. No serio. A najlepsze było to, że Ethan chyba w to jakoś uwierzył, bo nas perfidnie nie wyśmiał ani nic. Zdumiewające. Zerknąłem jeszcze przez ramie Nesski, aby spojrzeć na tą blondynkę co obok niego siedziała. No nie wiem, ale ciemna chyba powinna być zazdrosna, bo mój brat już znalazł sobie rozrywkę na ten wieczór. Nawet ładna była, szkoda, że po dzisiejszej nocy będzie miała złamane serce.
- Zgadzam się, kwiatuszku - Przytaknąłem Nessie omal nie parskając śmiechem. Błagam was, kwiatuszku? Aż do porzygu normalnie. Nawet do własnej dziewczyny bym tak nie gadał, bo to żałosne (nieprawda, ja, Pokemon, twórca Aaronka mogę wam powiedzieć, że jak się kiedyś chłopak zakocha to będzie taki bjutiful story, że o matko. Romantyk się z niego zrobi aż do porzygu. Wiecie kolacje, kwiatki, słoneczka i koniec tego offtopu) - Właśnie, powinniście cieszyć się naszą obecnością. Szczególnie ty - Powiedziałem zwracając się do Ethana - Bo święta się spędza z rodziną - Dokończyłem wyszczerzony od ucha do ucha.
- I tak właściwie to wolałby spędzić czas tylko z tobą, a nie jeszcze z nimi na podwójnej randce - Wyraziłem się do Nessie patrząc jej w oczy. Ojeju, czyż ja nie jestem słodki i wspaniały? Pytanie retoryczne, bo to oczywiste, że tak. I chyba los chciał, żebym to sobą okazał, bo właśnie poleciała jakaś smętna piosenka i zrobił się ten cały niby nastrój do tańczenia parami.
- I skończcie z tą matematyką, bo to nie najlepsza pora. Chciałabyś ze mną zatańczyć, Nessie? - Spytałem z uroczym uśmiechem. Jednak my, Walshowie to coś mamy w sobie.
Aaron
Aaron
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Meredith Pon Gru 26, 2011 10:16 pm

Haha, Boże kocham Ethana całym swoim serduszkiem. I Meredith też. I kocham grac Meredith z Ethanem, ojej ojej. Aż przykro, że złamię jej serce, ale taka kolej rzeczy, bo i tak będzie fajnie, jak będzie zrozpaczona! No i nie ma to jak kwadrans wgapiać się w avka Ethana i Aarona zamiast pisać posta! <3 <3 <3 A tak w ogóle to wychodzi na to, że krew Meredith nie zdąży odpłynąć z jej policzków, a już się biedna kolejny raz czerwieni :c
Zarumieniałam się jeszcze bardziej i wbiłam wzrok w podłogę, bo właściwie to nie chodziło mi o to co powiedział Ethan. Podejrzewam, że on doskonale wiedział co chciałam powiedzieć kiedy nie mogłam się wysłowić jednak nie potrafiłam rozumieć dlaczego powiedział inaczej. Oczywiście nie posądzałam go od razu o kłamstwo, nawet bym o tym nie pomyślała jednak interesował mnie powód jego reakcji. W tym momencie czułam się bardziej bezradna niż kiedykolwiek indziej. Nie miałam pojęcia co się tu dzieję. Nessie, owszem, kojarzyłam, bo była dla mnie w jakiś sposób miła, jednak tego młodszego chłopaka nie. Chyba był rodziną Ethana i to bliską, bo podobieństwo było uderzające. Jednak dalej nie wiedziałam po co tutaj oboje podeszli. Nessie na pewno nie chciała porozmawiać ze mną. Może to ten chłopak chciał porozmawiać z Ethanem? To by było prawdopodobne, ale raczej nie wyglądali na bardzo zżytych i właściwie ze sobą nie rozmawiali. Kompletnie się w tym wszystkim nie orientowałam, ale postanowiłam przestać się nad tym zastanawiać. W końcu to nie dotyczyło mnie i nie było moją sprawą, a wścibska być nie chciałam. Przemilczałam oczywiście też wyjaśnienie Ethana. Najwyraźniej miał powody tak powiedzieć, a ja nie powinnam się wciskać z swoją gadką. Pewnie uznałby mnie za jakąś niewychowaną dziewczynę, a tego bym nie chciała. Musiałam więc uważać, na to co mówiłam i robiłam.
- Och, tak, bardzo dziękuje - Powiedziałam biorąc od niego szklankę z wodą. Było mi tutaj strasznie duszno, więc wypiłam trochę. Postawiłam ją sobie na kolanach i trzymałam rękami. A jak usłyszałam tą piosenkę to tylko poczułam się głupio i nagle zafascynowała mnie strasznie owa szklanka.
Zastanawiające, równie dobrze mogłabym w ogóle nie pisać tego posta, no nie?

Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Nessie Wto Gru 27, 2011 5:55 pm

No to mnie zirytował. Ja jestem miła i wspaniała, ale żeby podważać moje wspaniałe teorie dotyczące jajek? To chyba lekka przesada, naprawdę. Nie lubię, jak ktoś głupkowato się uśmiecha, bo mu się wydaje, że jest mądry, a wcale nie jest, bo tylko mu się wydaje. Jak Ethan. Jak ja go w tym momencie nie cierpiałam za to jajko, że normalnie szok, że tak grzeczna istota odczuwa tak negatywne emocje, a fe.
- Cóż, myślę że nie znasz mnie na tyle dobrze, by wypowiadać się o tym jak gotuję jajko na twardo. A nie, przepraszam, przecież wcale mnie nie znasz. Jaka szkoda. - zauważyłam uśmiechając się maksymalnie słodko, po czym zerknęłam na Aarona. Pytał o coś. Raz, dwa, trzy... o taniec. Tak, na pewno o taniec.
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się ładnie, wstając z krzesła i idąc za nim na parkiet. Byłam naprawdę niska, brali mnie zwykle za piętnastolatkę, więc różnica trzech lat pomiędzy nami nie była tak zauważalna. Nie tak jak dwa lata do Ethana. Ale z nim bym nie zatańczyła, nigdy przenigdy. Smętne piosenki sprzyjają przytulaniu, Walsh starszy gapił się na nas, co jeszcze bardziej zachęcało do wtulania się w Aarona. Znaczy, to wcale nie tak, że to było takie przytulanie od którego dzieci odwracają oczy, tylko w sumie normalne przytulanie, czyli nie musiałam martwić się o moje zdrowie psychiczne (o matko, przytulałam się z Aaronem Walshem, olaboga).
Nessie
Nessie
transformers


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ethan Czw Gru 29, 2011 10:39 am

Poszli. Miałem na końcu języka uwagę o tym, że znamy się z Nessie lepiej, niż ona mogłaby tego chcieć. Nie żebym się przejmował tym całym pocałunkiem, bo prawie go już zapomniałem, w końcu tyle miałem innych pocałunków dzisiejszego dnia. Ale dałem jej prezent, spędziłem z nią połowę mojego poranka. No ej, to znaczy, że jakoś się znamy. Nie twierdzę, że już ją uważam za swoją najlepszą przyjaciółkę, bo odkąd straciłem Jackie, nie będę się angażował emocjonalnie z żadnymi przyjaciółkami. To za bardzo boli, jak widzisz swoją najlepszą najlepszą jak traci czas z takimi ułomnymi osobami jak ten cały Reid. On nie ma mózgu, w życiu nie przeczytał żadnej książki, co więcej nie oglądał nawet połowy filmów, które ja zdążyłem zobaczyć. Nie umie pić, nie umie sikać na stojąco. To nie jest facet. Ja, który spędziłem jakiś czas w więzieniu, jestem o wiele przystojniejszy (tego się nie da ominąć), mam wiedzę i umiejętności, ja straciłem koleżankę bo jakiś ułomny ktoś jej jęczał nad uchem, że ją kocha. Który facet się tak zachowuje? Byłem zniesmaczony, a powracające myśli o mojej Jackie, trochę mnie irytowały. A do tego przypałętała się Nessie, żeby mnie chyba jeszcze mocniej wyprowadzić z równowagi. Oderwałem wzrok od tańczącej pary. Meredith jakby złapała drugi oddech. O, ona mogłaby mi być koleżanką. Ona by mnie nigdy tak nie opuściła jak Jackie. Z drugiej strony, Meredith była zbyt delikatna jak na przyjaźń ze mną. Tego byłem pewien.
- Proszę nie pytaj, bo ja sam nie mam pojęcia co to miało być...- przeprosiłem blodnynkę, rzuciłem ukradkowe spojrzenie jak mój braciszek obejmuje Nessie. Tak tylko na chwilę. Upewniłem się, że się dobrze bawią i dlatego postanowiłem też się dobrze bawić.
- Co powiesz na to, żeby się stąd usunąć zanim się zorjętują, że jeszcze tu jesteśmy? Słyszałem, że ogród miał być ładnie ustrojony.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Mistrz Gry Czw Gru 29, 2011 12:52 pm

Specjalnie zamówiona przez dyrektorkę na tę okazje orkiestra przystąpiła do odegrania świątecznego numeru. Młody mężczyzny, który żadnego prawa wstępu na tę uroczystość nie miał, skrzywił się z niesmakiem. Do tej pory muzyka wykonywana przez zespół mu odpowiadała, ale teraz miał ich za zwykłych sprzedawczyków co zagrają najgorsze gówno dla kasy. Odszedłby w tym momencie gdyby mógł, ale w miejscu trzymały go dalej zobowiązania oraz jego urocza towarzyszka. Hm, czyżby też był sprzedawczykiem bez godności?
- Oh uwielbiam tę piosenkę, Sebastianie - pisnęła zachwycona, przy okazji zdradzając tym co jeszcze nie wiedzą o tym, że oto na scenę w blasku glorii i chwały powrócił ten co doprowadził do śmierci i zguby kilku byłych już mieszkańców Rezydencji, w tym też jednej obecnej. Wysławiany przez nas kawaler skrzywił się po raz kolejny, zupełnie jakby innej miny czynić nie potrafił, odczepiając palce kobiety ze swego ramienia. Nawet jeśli na balu był praktycznie od rozpoczęcia dalej zamierzał żyć zgodnie z zasadą, że przed przystąpieniem do akcji należy się stosownie spóźnić.
- Moja droga powtarzam ci po raz piętnasty, że mamy zadanie. Nie będę z tobą tańczyć. Przyjemność po pracy - Mrugnął do niej, a ona zburzona zmrużyła oczy i odeszła kilka kroków. Odetchnął z ulgą. Z Bianką bywało przynajmniej zabawniej, ale stara już jędza zarządzała urlopu, który jej zaraz dano. Gdyby to on był szefem w życiu nie pozwoliłby jej wyjechać na Karaiby. Sam by się tam wyniósł, jej każąc pracować w święta.
Pewnie nie wiecie, ale życie Sebastiana po wyskokach z początku roku nie było tak kolorowe jak sobie sam mężczyzna życzył. W sumie czego się spodziewać, gdy na jaw wychodzi twój spisek przeciwko szefostwu, nieumiejętnie pozbywasz się świadków, a potem równie marnie uciekasz z kraju? Raczej nie tego, że bracia powitają cię z otwartymi ramionami i nagrodą w postaci jakieś chętnej panienki. Powinien się cieszyć, że nie zdegradowano go do papierkowej roboty w biurze. O przepraszam, dopiero w zeszłym miesiącu przestał robić za ich asystentkę. A mimo to niczego się nie nauczył. Ale o tym później, bo od razu zdradzę wszystkie niespodzianki.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jest jeszcze nudniej.
Wróciła. Z kieliszkiem szampana. Uniósł brew wysoko w górę, bo dla niego nie miała. Niedopuszczalne. Obiecał jej tak wiele, a ona nawet nie chciała się z nim podzielić zdobyczami.
Biedny Sebek. Nikt go nie lubił.
- Głupiutka Freja. Wokół ma tylu chłopców tylko czekających aż ich omami, a ona narzeka na nudę
- Nie wolno mi.
- A kto się dowie?

Tym razem to on odszedł w tłum. Wypatrzył grupę samotnych dziewuszek, które wyglądały jakby bez regałów pełnych książek wokół nich nie umiały żyć. Idealny cel. A Bracia? Przecież nikt im nie powie, że nie tylko szukał talentów, ale je również badał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Meredith Czw Gru 29, 2011 6:15 pm

Och. To nie moja sprawa, więc nie zamierzam o to pytać. Nie jestem wścibska - Sprostowałam od razu gdy zaczął przepraszać za sytuację. No bo pomimo tego, że czułam się zagubiona wśród tych wydarzeń to nie czułam specjalnej potrzeby, aby koniecznie wiedzieć o co chodziło. Każdy może, a nawet powinien mieć tajemnice. O pewnych rzeczach nie wolno mówić innym oraz nie wolno o nie wypytywać, bo jest to bardzo nieprzyjemne. Coś o tym wiem, bo czasem Misty stara się być dobrą siostrą (co jest naprawdę wspaniałe z jej strony, że się o mnie troszczy!) i wypytuję co u mnie. A ja nie potrafię jej odpowiedzieć na tak proste pytanie, bo moje przeżycia wewnętrzne i uczucia są wielką tajemnicą i nie potrafię o nich odpowiadać. Na szczęście ona rozumie, że nic nie powiem. Bardzo żałuję, że nie potrafię odpowiedzieć na tak proste pytanie, bo to z mojej winy jesteśmy dla siebie tak obce, jakbyśmy się ledwo znały, prawie wcale.
- Z wielką chęcią, to wspaniały pomysł! – Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Jak dla mnie w jednym pomieszczeniu było zdecydowanie zbyt wiele ludzi. Wyjście na świeże powietrze dobrze mi zrobi, a w dodatku bardzo chciałabym obejrzeć te wspaniałe ogrodowe dekoracje.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Pon Lut 20, 2012 10:39 pm

/och, z jednego piekła w inne/


Ratunku. Co się dzieje. To tak boli, tak bardzo się boję. Biegnę korytarzami, nie zwracam uwagi na nikogo, nawet na moją wierną Miszę, skomlącą mi przy kolanie. Odpędziłem ją od siebie, bo boję się jej. I o nią. Pomocy? Czy któraś z was, bezimienne istoty, pozbawione twarzy i wyrazu, pozbawione wszelkich znaków, pozbawione cech, pozbawione charakteru! Czy któraś z was jest w stanie mi pomóc? Tak się boję! Otacza mnie pustka, nicość, brak, zaprzeczenie istnienia. Nic już nie istnieje naprawdę, nic nie jest rzeczywiste. Wszystko utraciło swój ZAPACH.
Nie mogę żyć i nie umiem oddychać. Dławię się bezsmakowym powietrzem, dławię się duszącą mnie bezszczegółowością wszystkiego. Światła krzywdzą moje oczy, dźwięki krzywdzą moje uszy. A nic wokoło nie istnieje.
Przerażony wpadam biegiem na kogoś na korytarzu. To kolejna istota bez twarzy. Nie ma nic! Bezbarwna, bezkształtna, pozbawiona faktury i materiału masa mięsa. Tak się boję! Krzyczę spanikowany i nagle słyszę też jej wrzask, kiedy odpycham ją wierzchem dłoni. Uciekam! Biegnę z rozpaczą, która też nie ma smaku.
Chowam się. Siadam za fotelem, w Wielkim Salonie, gdzie nie przychodzi nikt. Siedzę i drżę. Wokół mnie nie ma nic. Ni rzeczy, ni przedmiotów, nie ma mebli, nie ma okien, nie ma podłóg i dywanów. Nie ma nawet sufitu, nie ma śladów, nie ma SMAKU. Nie ma mnie, mnie też nie ma. A jednak na mojej nie będącej ręce czuje krew i coś dziwnego, czego też przecież nie ma. Szpony drapieżcy, potwora, rozrywają mi skórę, ociekają nieprawdziwą krwią nierealnej istoty. Moje gardło ściska się w niemocy. Patrzę. Duszę się. Nic nie czuję. Nie ma mnie. Nie ma nic. Mój świat nie istnieje.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Venus Pon Lut 20, 2012 11:00 pm

Byłam SZCZĘŚLIWA. Opalona lekko, uśmiechnięta, loki układały sią wyjątkowo dobrze, było CUDOWNIE. Przechadzałam się korytarzem. Byłam ubrana w jasne kolory, niech mi zazdroszczą ciemniejszego koloru skóry. W dłoni trzymałam koszyk, tak, miałam iść nazbierać dyniek na ciasto dla rodzeństwa. Tak, uwierzcie mi, ubrudzę rączki, bo chcę im zrobić ciasto. Wiem, że je kochają! Mnie też kochają, a Javiera muszą pokochać.
Nasz wyjazd do Hiszpani był niezapomniany. Nie mogłam uwierzyć jak miłe może być mieszkanie w takiej wiosce małej. Z początku trochę się tego obawiałam: czy nie ubrałam się źle, czy nie powinnam zostać jednak w hotelu? a może wcale nie powinniśmy tego robić? Javier się spisał, nawet kiedy mu się opierałam, zaprowadził mnie pod same drzwi. On wiedział, że jeżeli nie wejdę, będę żałować tego do końca życia. Nie rozumiałam jak można wyrzucać z siebid tyle czółsci, tyle okrzyków i tyle słów naraz, ale zaraz po przestąpieniu progu zostałam zaatakowana tą wiązanką. Kobiety, mężczyźni, kobiety, staruszki, młodzież, dzieci. Przewijali mi się przed oczami, ich kolorowe stroje, kolorowe twarze, uśmiechnięte twarze. Pełne wigoru, choć pomarszczone. Nie umiem mówić po hiszpańsku, lesz po tym tygodniu nauczyłam się: najczęściej powtarzanego przy mnie bellisima, najczęściej powtarzanego na ulicy maniana i oczywiście nieodłącznego starszym babciom ponaglenia COME COME. Tak, przytyłam na tej wycieczce. Na nieszczęście Javier też to zauważył. Powiedział co prawda: więcej kochanego ciałka nie zaszkodzi, ale ja tam wiem swoje! I tak jestem wyjątkiem, bo wszystkie kobiety wokół mnie to chude szczapy.
Teraz byłam pełna energi, pełna humoru. Uśmiechałam się do każdego. Teraz nawet rozmawiałam z kimś, na kogo w życiu nie zwróciłabym uwagi. Aż tu patrzę, a tu biegnie James! Mój kochany, najsłodszy James. Żeby moje życie było spełnione, muszę tylko teraz z nim podzielić moje szczęście. Wtedy wszystko już będzie dobrze!
Wpadłam do Wielkiego Salonu do którego chyba on wbiegł.
-Dżejms! Dżejms, kochany!- zaśpiewałam zadowolona, ale nie widziałam go nigdzie. Wyszłam z pokoju, ale pewna, że właśnie tu wbiegał zatrzymałam się przy wyjściu. Robiąc przy tym piruet.
I nie, nie zauważyłam niepokojących znaków. Nic. Nawet nie wiem, że jakiś jest CHAOS.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 5 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach